Temat: Hyde Park
Łukasz S.:
Nie chodzi wyłącznie o to kto dał mi w kość, bo były to przypadki nieliczne i jednorazowe. Z niechęcia wspominam "swoją" klasę podzielona na grupki i podgrupy - kompletny brak integracji, często nawet wzajemna niechęć, hipokryzja. Dramat! Nie mam żadnych licealnych znajomości i z tego co się orientuję większość z nas poszła własnymi drogami. Ale chyba nikogo to nie dziwi. Byliśmy chyba jedną z mniej udanych klas w historii szkoły chociaż wyniki mieliśmy najlepsze.
Z zazdrością czytam o waszych miłych wspomnieniach.
A do której klasy i kiedy chodziles bo nie pamiętam...
Ja tez niestety nie mam żadnych znajomych ze szkolnychlat:(
( na 100leciu dowiedzialam sie tylko, ze podobno1/3 klasy jest po rozwodach:( )zresztą też w szkole malo z kim widywalam się towarzysko. A w klasie były nie tyle grupy, co jakaś dziwna dla mnie grupa, która trzymała sie razem a reszta była na uboczu...bardzo niezgrana klasa.A co najdziwniejsze uważam, ze walnie przyczyniala sie do tego wychowawczyni(Chechelska od wf), ktora po prostu nie umiała uszanowac indywidualnosci uczniowskich, faworyzowala tych co byli aktywni a zupełnie nie doceniała tych co byli mniej "na widoku" a jesli juz to starała się w jakis niezrozumialy dla mnie sposób zintegrowac wszystkich ze wszystkimi (tak niemalże na siłę, co powodowało efekt dokladnie odwrotny!), zupelnie nie biorąc pod uwage, że w klasie są osoby o roznych temperamentach, zainteresowaniach i upodobaniach i że zupełnie inaczej trzeba "integrować" kogos, kto jest przez klase odrzucony a inaczej kogos, kto po prostu lubi się tzrymac na uboczu(ale co nie znaczy, że nie moze czegos fajnego wniesc do życia tej klasy).
Rozpisałam sie troche chaotycznie ale uwazam, ze naprawde jest źle, jak w szkole dba sie tylko o poziom nauczania i pojąc nie mogę, jak w LO w wojewodzkim miescie mogło nie byc pedagoga (nie wspominając juz o psychologu), który zawsze cos tam moze wychowawcy podpowiedziec.
A do tego naszą wychowawczynię uwazam za osobe bardzo trudną we wspołżyciu a w pewnym sensie nawet toksyczną- byla straszliwie nieobiektywna jezeli chodzi o stosunek do nas- faworyzowala jednych i gnębila drugich (choc to przeciez wfistka wiec moglaby miec bardziej luźne podejscie do rzeczywistosci)a jak juz chciała cos zmienic w tej klasie, to robiła to w sposób tak wymuszający cos na nas i natarczywy, że wprowadzało to tylko ogolny zamęt i nic więcej.
A czasem dzieci trzeba przeciez traktowac jak dzieci...
Dorota Szczygieł edytował(a) ten post dnia 29.03.07 o godzinie 12:35