Temat: slaby poziom doktoratow
Ja myślę, że być może faktycznie mam szczęście współpracować ze zdolnymi i światłymi ludźmi :-) - raczej spośród moich znajomych postrzegam osoby z doktoratem lub aspirujace do niego, które swoją pracą i talentem nań zasłużyły. Może to specyfika kręgu znajomych (miernoty lgną do miernot, a zdolni ludzie nie czują dyskomfortu psychicznego otaczając się osobami podobnymi sobie :-)) - to taki dobrze znany mechanizm w psychologii społecznej :-)). Nie przeczę, że można znaleźć przykłady obrazujące opisany przez Was problem, jednak sądzę, że to margines - tym mocniej odbijający się od tła i wulgarnością szczypiący w oczy ;-). Głupota i ograniczone horyzonty, choćby ubrały się w gronostaje, nadal są, jakie są ;-)) Owszem, również, na szczęście rzadko, miewałam indywidua wśród wykładowców na uczelni (z szacunkiem dla indywidualności :-))... Większość jednak stanowią osoby, jeśli nie wybitne intelektem, to przynajmniej systematycznie pracowite i w miarę bystre - tak to oceniam z perspektywy swego, niemałego już ;-), doświadczenia życiowego.
Myślę, że ktoś, kto np. jest dobrym nauczycielem akademickim, może być tak zapracowany, goniąc za dobrobytem, iż nie ma kiedy pisać pracy, a lata lecą... Chociaż potencjalnie zdolności pozwalałyby mu na napisanie dobrej pracy.
Mam np. koleżankę, która jest bardzo twórczym nauczycielem, którego za zaangazowanie i meritum cenią studenci, ale dopiero wizja pożegnania się z etatem na uczelni zmobilizowała ją skutecznie do napisania świetnej pracy (miałam przyjemność ją przeczytać :-).
Różne są sytuacje i losy ludzi. Myślę, że o wiele łatwiej jest pisać pracę krótko po magisterce, nie odkładając jej w czasie, bo potem człowiek obrasta w dzieci, obowiązki i zobowiązania, wreszcie się rozleniwia :-)...
Może faktycznie dość łagodnie przyglądam się dyskutowanej kwestii, ale im dłużej praktykuję swój zawód, tym bardziej uczę się ludzi raczej rozumieć niż oceniać :-)) (takie skrzywienie zawodowe ;-))...