konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Doktoranci powinni móc normalnie się utrzymać ze stypendium i ograniczonej pracy dydaktycznej, bez konieczności chałturzenia. Nie da się tego zrobić za 1000-1200 zł miesięcznie
http://wyborcza.pl/1,75515,8863935,Doktorat_w_ubikacji...

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Ciekawy artykuł, choć akurat z cytatem nie zgadzam się. Nie powinno być żadnych stypendiów, bo niby dlaczego ktoś ma płacić za nic? Za to każdy doktorant powinien pisać pracę w ramach 1-2 projektów badawczych i mieć z tego normalne wynagrodzenie za pracę.
Adam Bulandra

Adam Bulandra doktor nauk
prawnych, radca
prawny

Temat: Doktorat w ubikacji?

Tomasz S.:
Ciekawy artykuł, choć akurat z cytatem nie zgadzam się. Nie powinno być żadnych stypendiów, bo niby dlaczego ktoś ma płacić za nic? Za to każdy doktorant powinien pisać pracę w ramach 1-2 projektów badawczych i mieć z tego normalne wynagrodzenie za pracę.

dlaczego niby za nic? czy czytanie książek po to by stać się mądrzejszym i wnosić następnie jakąś wartość intelektualną w życie społeczne to jest nic? Projekty badawcze można sobie robić w wielu naukach, ale raczej nie we wszystkich. Filozofia się średnio do tego nadaje, podobnie jak np. filmoznawstwo, nauki związane z kulturą, etc.

Poza tym projekty badawcze preferują prace empiryczne a dyskryminują teoretyczne, a często prace teoretyczne są bardziej wartościowe i bardziej pożyteczne.

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Adam Bulandra:
dlaczego niby za nic? czy czytanie książek po to by stać się mądrzejszym i wnosić następnie jakąś wartość intelektualną w życie społeczne to jest nic?
Nie pożytecznego. Równie dobrze można płacić studentom, bo przecież uczą się i będą wnosić wartość. A właściwie to czemu nie licealistom? Płaca jest za efekt.
Projekty badawcze można sobie robić w wielu naukach, ale raczej nie we wszystkich. Filozofia się średnio do tego nadaje, podobnie jak np. filmoznawstwo, nauki związane z kulturą, etc.
Dlaczego, zobacz na zakończone konkursy o grant promotorski. W ostatnim połowa projektów z filozofii została dofinansowana. Tylko taki grant powinien być załatwiany przed rozpoczęciem pracy, bo może decydować o jej podjęciu lub nie. A nie tak jak teraz - po wszczęciu przewodu.

Ale do tego trzeba zmienić nastawienie ludzi. Pamiętam jak promotor magisterki na matmie namawiał mnie na doktorat (biostatystyka) i polecił jako promotora kogoś tam. Rozmawiałem z tym człowiekiem, ale jak spytałem go o możliwość udziału w projektach to się chyba obraził, bo to był nasz ostatni kontakt :p. Pewnie myślał, że nakarmię się ideą. Ale w końcu trafiłem na ludzi, którzy rozumieją takie proste rzeczy (co prawda w mechanice)
Poza tym projekty badawcze preferują prace empiryczne a dyskryminują teoretyczne, a często prace teoretyczne są bardziej wartościowe i bardziej pożyteczne.
Musi być jakieś obiektywne kryterium pożyteczności.
Jak jakaś firma chce dofinansować badania, to super, wiadomo że jest to potrzebne.
Ale nie wszystkie badania są biznesowo użyteczne (np. astronomia, filozofia, historia). Stąd powinny być oceniane przez naukowców pod kątem tego czy wnoszą coś do nauki.
Jak badania nie wnoszą nic do nauki, ani do biznesu, to 1) można je sobie w buty wsadzić 2) dlaczego ktoś ma za to płacić?Tomasz S. edytował(a) ten post dnia 31.12.10 o godzinie 13:52

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Tomasz S.:
Ciekawy artykuł, choć akurat z cytatem nie zgadzam się. Nie powinno być żadnych stypendiów, bo niby dlaczego ktoś ma płacić za nic? Za to każdy doktorant powinien pisać pracę w ramach 1-2 projektów badawczych i mieć z tego normalne wynagrodzenie za pracę.

Wydaje mi się, że stypendium nie jest "za nic". W końcu na doktorancie spoczywają różnego rodzaju obowiązki, które są niczym innym, jak właśnie pracą.
Idealnie byłoby gdyby doktorant mógł pracować w projektach, bo tam są ściśle określone czynności i można je powiązać z określonymi pieniędzmi i projekt kończy się wymiernymi efektami (wyniki badań, prezentacja tych wyników, publikacja).
Natomiast wiele jest czynności w czasie studiów doktoranckich, które pochłaniają sporo czasu doktoranta i go wzbogacają jako badacza/naukowca i dydaktyka. Jak chociażby przeczytanie ciekawej książki, które dla wielu nie jest kwalifikowane jako "praca", czytanie różnych publikacji może być dla Nas zupełnie naturalne, oczywiste, czy wręcz przyjemne, więc sami tego za pracę nie uznajemy. To wszystko zabiera czas. I albo ten czas się ma, bo ma się odpowiednie środki na życie zapewnione przez uczelnię i można skupić się na pracy badawczej albo człowiek biega za pracą na zewnątrz i tam sprzedaje swój czas i swoje umiejętności, by móc się utrzymać.

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Adam Bulandra:
Poza tym projekty badawcze preferują prace empiryczne a dyskryminują teoretyczne, a często prace teoretyczne są bardziej wartościowe i bardziej pożyteczne.

nie widzę problemu zamienić stypendialne pieniądze na projekty dotyczące teorii.
sęk w tym by doktoranta rozliczyć z wykonanej pracy. Obecnie mamy więcej niż 50% osób nie kończących studiów doktoranckich doktoratem. A stypendia pobierali.

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Daniel D.:
Natomiast wiele jest czynności w czasie studiów doktoranckich, które pochłaniają sporo czasu doktoranta i go wzbogacają jako badacza/naukowca i dydaktyka.
Ale to byłoby pośrednio wynagradzane. Jak trzeba zrobić w projekcie konkretne badania, to szuka się po literaturze czy ktoś tego już nie zrobił, od razu wzbogaca się i ułatwia sobie pracę. Pracowałem w firmach i jeśli miałem zrobić model prognostyczny czy algorytm optymalizujący, to nikogo nie obchodziło czy ja to znam, czy doczytam, kupię, wymyślę - liczył się efekt. A przy okazji na pewno się sporo nauczyłem, ale nie uczenie się jest celem. Tutaj tak samo.
czytanie różnych publikacji może być dla Nas zupełnie naturalne, oczywiste, czy wręcz przyjemne, więc sami tego za pracę nie uznajemy.
A dlaczego ktoś ma płacić za przyjemności? Doktorat to jest (powinna być) robota jak każda inna.
się ma, bo ma się odpowiednie środki na życie zapewnione przez uczelnię i można skupić się na pracy badawczej
O to mi właśnie chodzi, ale jednak niech będzie to praca z wymiernymi efektami. Zamiast projektów dobre może być inne rozwiązanie. Normalne miejsce pracy na uczelni, harmonogram zadań, cotygodniowe raporty, odbijać karty codziennie o 7, wszlkie zlecenia przez przełożonego. A teraz doktorant może sobie rok przebimbać biorąc stypendium, może czytać nic innego nie robiąc, może badać to co nikomu niepotrzebne (w końcu nie jest samodzielnym), może robić "przysługę" (np. pomagać organizować konferencję) nie wiadomo komu na uczelni, to wszystko się rozmywa, nikt tego nie kontroluje.

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Tomasz S.:

Nie pożytecznego. Równie dobrze można płacić studentom, bo przecież uczą się i będą wnosić wartość. A właściwie to czemu nie licealistom? Płaca jest za efekt.

Ale doktoranci nie tylko się uczą, ale mają też wiedzę tworzyć i ją przekazywać.
Projekty badawcze można sobie robić w wielu naukach, ale raczej nie we wszystkich. Filozofia się średnio do tego nadaje, podobnie jak np. filmoznawstwo, nauki związane z kulturą, etc.
Dlaczego, zobacz na zakończone konkursy o grant promotorski. W ostatnim połowa projektów z filozofii została dofinansowana. Tylko taki grant powinien być załatwiany przed rozpoczęciem pracy, bo może decydować o jej podjęciu lub nie. A nie tak jak teraz - po wszczęciu przewodu.

Wg mnie to właśnie jest niewydolny system. Człowiek pisze projekt, otwiera przewód, składa wniosek o grant a potem czeka... i musi się liczyć z tym, że pieniędzy nie dostanie. Pomijam już, jak projektować badania nie wiedząc jakie środki ma się do dyspozycji, można sobie piękne projekty pisać, tylko że później trzeba je realnie przeprowadzić i zaangażować realne pieniądze.
Znam przypadki, gdzie doktoranci wykładają własne pieniądze na badania, materiały i wg mnie to jest chora sytuacja, bo doktorat to nie jest ich prywatne przedsięwzięcie, które robią dla siebie, dla swojej uciechy, ma on przynieść docelowo korzyść innym, nauce, społeczeństwu. I nie realizują go w swoim domu, tylko przy/w danej jednostce naukowej.

Tutaj pełna zgoda, najpierw powinno się wiedzieć czy ma się środki czy nie. A nie rozpoczynać projekt z nadzieją, że może pieniądze skądś się pojawią.

Myślę, że spokojnie filozofię również można realizować poprzez projekty. Przecież projektem może być napisanie książki teoretycznej, można rozpisać kolejne etapy i koszty.

Teraz granty mają być bardziej dostępne przez powołanie NCN
http://www.ncn.gov.pl/html/ocentrum.html
Ma być też wydzielona pula funduszy przeznaczona dla młodych naukowców/doktorantów.
Może to trochę poprawi sytuację? Zobaczymy.
Ale do tego trzeba zmienić nastawienie ludzi. Pamiętam jak promotor magisterki na matmie namawiał mnie na doktorat (biostatystyka) i polecił jako promotora kogoś tam. Rozmawiałem z tym człowiekiem, ale jak spytałem go o możliwość udziału w projektach to się chyba obraził, bo to był nasz ostatni kontakt :p. Pewnie myślał, że nakarmię się ideą. Ale w końcu trafiłem na ludzi, którzy rozumieją takie proste rzeczy (co prawda w mechanice)

Może trzeba byłoby wymusić systemowo. Np. że doktorantów może mieć tylko taka osoba, która nadzoruje projekty, bierze w nich udział, kieruje nimi, tak aby mogła ona swoim doktorantom zapewnić udział w takich projektach.
Jeśli nie ma projektu, w którym doktorant miałby określone zadania, za którego otrzymałby wynagrodzenie nie mógłby takiego doktoranta przyjąć.
Być może spowodowałoby to zmniejszenie ilości doktorantów, ale wg mnie masowość tutaj w żaden sposób nie ma pomaga, a wręcz przeciwnie. Jest coraz więcej doktorantów, a środki są podobne, albo w takiej sytuacji coraz mniejsze, bo trzeba je dzielić na coraz większą ilość osób (np. na UJ przez to stypendia dla doktorantów musiały zostać obniżone*).
Musi być jakieś obiektywne kryterium pożyteczności.
Jak jakaś firma chce dofinansować badania, to super, wiadomo że jest to potrzebne.
Ale nie wszystkie badania są biznesowo użyteczne (np. astronomia, filozofia, historia). Stąd powinny być oceniane przez naukowców pod kątem tego czy wnoszą coś do nauki.
Jak badania nie wnoszą nic do nauki, ani do biznesu, to 1) można je sobie w buty wsadzić 2) dlaczego ktoś ma za to płacić?

Tylko jak to ocenić. Przecież może być tak, że wszyscy w koło uważają, że to bez sensu, a po iluś latach okazuje się, że ta praca była ważnym krokiem i pozwoliła rozpocząć kolejne poszukiwania/badania, które już do jakiś konkretnych efektów doprowadziły.
Zazwyczaj tzw. badań podstawowych nie prowadzi się dla osiągnięcia konkretnych efektów, ale dla rozwoju myśli naukowej/teoretycznej (jakkolwiek górnolotnie czy enigmatycznie by to brzmiało).

----
* Stawki stypendiów za wyniki w nauce oraz stypendiów socjalnych w bieżącym roku uległy obniżeniu w porównaniu do ubiegłych lat. Wynika to z kilku różnych przyczyn, jednak powodem leżącym u podstaw ich wszystkich jest obowiązująca regulacja prawna z Ustawy ”Prawa o szkolnictwie wyższym” z 2005 roku, która stanowi, że dotacja na stypendia dla doktorantów wynosi maksymalne 3% dotacji przyznanej całej uczelni na rzecz studentów wszystkich trzech stopni studiów (ta dotacja tworzy właśnie Fundusz Pomocy Materialnej, z którego stypendia są wypłacane). A zatem – jeśli dotacja dla UJ w 2010 r. wynosi 40 mln zł, to dla doktorantów przypada 1,2 mln zł.
Wysokość corocznej dotacji z MNiSzW wyliczana jest na podstawie złożonego algorytmu, w którym zmienną wpływającą najbardziej na kwotę dotacji jest ilość studentów i doktorantów. W Uniwersytecie Jagiellońskim liczba wszystkich studentów i doktorantów nieznacznie maleje, zatem dotacja z Ministerstwa także maleje. Natomiast liczba tylko doktorantów wzrasta systematycznie z roku na rok, szczególnie po uruchomieniu studiów niestacjonarnych III stopnia i w tym roku jest nas 2395 (nie licząc Collegium Medicum UJ). Doktoranci stanowią więc 5,8 % w stosunku do studentów wszystkich trzech stopni studiów . Nie zmienia to jednak odsetku dotacji z Funduszu Pomocy Materialnej dla doktorantów – nadal jest to 3%. Statystycznie więc na doktoranta przypada w rzeczywistości dziś tylko nieco więcej niż połowa kwoty z FPM przeznaczonej dla studenta. Innymi słowy, obecnie w Uniwersytecie Jagiellońskim przypada na doktoranta połowa kwoty w stosunku do tego, jaka powinna być wydana na niego, gdyby fundusz był rozdzielany proporcjonalnie do liczby doktorantów.
Ponieważ rozporządzenia stanowią też, że żadne ze stypendiów dla doktorantów nie może być niższe niż 10 % minimalnej pensji asystenta (w 2010 roku było to 1740 zł) , minimalna stawka każdego stypendium (także tego za wyżywienie) wynosi 174 zł. Dlatego większą część tegorocznego budżetu pochłaniają w tym roku stypendia socjalne (socjalne, mieszkaniowe, na wyżywienie, zapomogi oraz stypendium specjalne dla osób niepełnosprawnych), podczas gdy na stypendium za wyniki w nauce zostaje reszta.

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Tomasz S.:
Daniel D.:
Natomiast wiele jest czynności w czasie studiów doktoranckich, które pochłaniają sporo czasu doktoranta i go wzbogacają jako badacza/naukowca i dydaktyka.
Ale to byłoby pośrednio wynagradzane. Jak trzeba zrobić w projekcie konkretne badania, to szuka się po literaturze czy ktoś tego już nie zrobił, od razu wzbogaca się i ułatwia sobie pracę. Pracowałem w firmach i jeśli miałem zrobić model prognostyczny czy algorytm optymalizujący, to nikogo nie obchodziło czy ja to znam, czy doczytam, kupię, wymyślę - liczył się efekt. A przy okazji na pewno się sporo nauczyłem, ale nie uczenie się jest celem. Tutaj tak samo.

Projekt jest nastawiony na efekty i to daje czystą sytuację. Wiadomo co się robi i za co.
czytanie różnych publikacji może być dla Nas zupełnie naturalne, oczywiste, czy wręcz przyjemne, więc sami tego za pracę nie uznajemy.
A dlaczego ktoś ma płacić za przyjemności? Doktorat to jest (powinna być) robota jak każda inna.

No za przyjemności nikt nie ma płacić. O to mi chodziło właśnie, że doktorat to jest praca i tak to powinno być traktowane, a za pracę należy się wynagrodzenie:)
się ma, bo ma się odpowiednie środki na życie zapewnione przez uczelnię i można skupić się na pracy badawczej
O to mi właśnie chodzi, ale jednak niech będzie to praca z wymiernymi efektami. Zamiast projektów dobre może być inne rozwiązanie. Normalne miejsce pracy na uczelni, harmonogram zadań, cotygodniowe raporty, odbijać karty codziennie o 7, wszlkie zlecenia przez przełożonego. A teraz doktorant może sobie rok przebimbać biorąc stypendium, może czytać nic innego nie robiąc, może badać to co nikomu niepotrzebne (w końcu nie jest samodzielnym), może robić "przysługę" (np. pomagać organizować konferencję) nie wiadomo komu na uczelni, to wszystko się rozmywa, nikt tego nie kontroluje.

Tu zgoda. Choć np. u mnie w Instytucie taka sytuacja nie występuje. Niewiele osób ma stypendium, a te, które mają otrzymują na podstawie rozliczenia rocznego, w których najważniejsze są publikacje. Także u mnie, żeby mieć stypendium doktoranckie trzeba mieć otwarty przewód (30pkt za to się otrzymuje) oraz odpowiednią ilość publikacji oraz trzeba mieć zapewnione 90 godzin do prowadzenia zajęć (z poziomu A na studiach dziennych, co już samo w sobie bardzo ogranicza ilość osób, które w ogóle mogą stypendium pobierać). I niestety powstaje kolejny problem jak porównywać, bo np. ktoś zrobił pracę jedną badawczą, ale opublikował ją w wysoko punktowanym czasopiśmie i dało to więcej punktów niż osobie, która zrobiła 4 prace badawcze i napisała 4 artykuły, ale trafiły do mniej punktowanych czasopism. W świetle rozliczenia ta pierwsza osoba była bardziej pracowita, bo wypracowała więcej punktów.
Oczywiście można powiedzieć, że punktacja bierze się z rangi czasopisma, więc im więcej punktów, tym widać dana praca badawcza była bardziej wartościowa. Ale czy to do końca się sprawdza, to można polemizować. To jakie są czasopisma i jakie są możliwości/szanse, by w nich publikować zależy bardzo od dziedziny i niejednokrotnie od tematyki oraz mody/popularności danej działki.
Pomijam, że są sytuacje, w których ktoś ma otwarty przewód, ma publikacje, a stypendium nie dostaje, bo promotor nie może zagwarantować 90 godzin zajęć.
I wtedy sytuacja wygląda tak, że większość pracuje, większość ma efekty, ale nieliczni tylko są za to nagradzani i to nie końca wynika tylko i wyłącznie z efektów pracy. I taka sytuacja wiele osób zniechęca, bo pracują cały rok, robią badania, publikują, a w kolejnym roku okazuje się, że mają za mało punktów i stypendium nie będzie i jak w takich warunkach pracować/poświęcać się nauce? Jak co roku nie wiadomo czy będzie się miało za co żyć?

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Przy okazji polecam raport o studiach doktoranckich na UJ. Myślę, że wiele kwestii/problemów jest uniwersalnych bez względu na uczelnię.

Dostęp do raportu pt. „Studia doktoranckie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Głos doktorantów”

Szanowni Państwo,

Uprzejmie prosimy o zapoznanie się z załączonym raportem pt. „Studia doktoranckie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Głos doktorantów” sporządzonym na podstawie ponad pół tysiąca ankiet wypełnionych przez doktorantów UJ w 2009 roku. Raport ten został przygotowany przez Panią mgr Karolinę Keler i Panią mgr Ewę Krzaklewską z Zespołu ds. Jakości Kształcenia Towarzystwa Doktorantów UJ.

Celem naszego badania było zebranie informacji i opinii doktorantów na temat warunków i jakości studiów doktoranckich na UJ w wybranych przez nas obszarach. Przesłanką do przeprowadzenia ankiety była chęć zdobycia wiedzy na temat tego jak, po reformie szkolnictwa z 2005 roku, studia doktoranckie na naszym Uniwersytecie spełniają oczekiwania ich uczestników.

Mamy nadzieję, że raport ten będzie pozytywnym wkładem środowiska doktorantów UJ w proces doskonalenia jakości kształcenia na naszym Uniwersytecie i stanie się początkiem dyskusji na temat niektórych procedur. W celu wskazania obszarów, które wymagają udoskonalenia w raporcie szczególny nacisk położono na pogłębioną analizę elementów studiów doktoranckich, które nie zostały ocenione pozytywnie.

Z całą mocą pragniemy podkreślić, że raport ten nie stanowi pełnej diagnozy, a położenie w nim nacisku na wspomniane wyżej zagadnienia wynikało nie z chęci krytyki, ale z poczucia współodpowiedzialności za to jaki nasz Uniwersytet powinien być i co trzeba zrobić aby takim się stał.

W raporcie umieszczono rekomendacje, które mogą być wykorzystane w konkretnych działaniach zmierzających do polepszenia jakości studiów doktoranckich oferowanych na UJ. Rekomendacje przygotowano na podstawie analizy pytań otwartych i wynikających z tego prób wskazania przyczyn niskiej oceny, dotyczącej danego obszaru studiowania.

Czytając raport, należy pamiętać o tym, iż prezentowane są w nim opinie doktorantów. Zdarza się, że opinie te oparte są na błędnych przesłankach czy nieaktualnej wiedzy na dany temat. Pomimo tego, są one bardzo cenne w analizie dostępu do aktualnej informacji czy też motywacji do jej zdobycia ze strony doktoranta.

W grudniu 2010 roku TD UJ ponownie zebrało prawie pół tysiąca ankiet, które posłużą do przygotowania kolejnego raportu na temat jakości studiów doktoranckich na UJ.


http://www.doktoranci.uj.edu.pl/c/document_library/get...Daniel D. edytował(a) ten post dnia 31.12.10 o godzinie 15:16

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Daniel D.:
Może trzeba byłoby wymusić systemowo. Np. że doktorantów może mieć tylko taka osoba, która nadzoruje projekty, bierze w nich udział, kieruje nimi, tak aby mogła ona swoim doktorantom zapewnić udział w takich projektach.
Oczywiście. W ogóle zatrudnienie i wynagrodzenie pracownika naukowego powinno zależeć od tego jak skutecznie ściąga kasę na badania i ją wykorzystuje (publikacje). A nie od jakichś habilitacji, układów, stanowisk, przywilejów związkowych...
Tylko jak to ocenić. Przecież może być tak, że wszyscy w koło uważają, że to bez sensu, a po iluś latach okazuje się, że ta praca była ważnym krokiem i pozwoliła rozpocząć kolejne poszukiwania/badania, które już do jakiś konkretnych efektów doprowadziły.
Mało prawdopodobne, by badania przez wszystkich wokół uznane za nie warte finansowania, okazały się wartościowe. To powinni fachowcy oceniać. A jeśli ktoś zamierza przejść do historii wywracając całą współczesną naukę, no to nie ma łatwo ;). Zresztą - takich genialnych odkryć nie da się zaplanować, one powstają przypadkiem podczas standardowych projektów.

konto usunięte

Temat: Doktorat w ubikacji?

Tomasz S.:
Daniel D.:
Może trzeba byłoby wymusić systemowo. Np. że doktorantów może mieć tylko taka osoba, która nadzoruje projekty, bierze w nich udział, kieruje nimi, tak aby mogła ona swoim doktorantom zapewnić udział w takich projektach.
Oczywiście. W ogóle zatrudnienie i wynagrodzenie pracownika naukowego powinno zależeć od tego jak skutecznie ściąga kasę na badania i ją wykorzystuje (publikacje). A nie od jakichś habilitacji, układów, stanowisk, przywilejów związkowych...

Tu jeszcze rodzi się problem jak to finansowanie będzie się rozwijać. Warto o tym pomyśleć, zanim mleko się wyleje...

Sheldon Krimsky
"Nauka skorumpowana. O nieczystych związkach nauki i biznesu"

Przypadek koreańskiego pioniera klonowania terapeutycznego, Woo-Suk Hwanga, który fałszował wyniki swoich badań, zwrócił uwagę opinii publicznej na zagadnienie czystości reguł uprawiania nauki. Korupcja, plagiat, konflikt interesów, fałszerstwo, rozrzutność i nepotyzm to częste zarzuty stawiane dzisiaj środowiskom naukowym.

Coraz mniej przejrzysty staje się także problem finansowania badań naukowych. Uniwersytety coraz odważniej wchodzą w kooperację z biznesem, zaś naukowcy, postrzegani dotychczas jako niezależni eksperci, upodabniają się do inwestorów i przemysłowców czerpiących zyski ze swoich odkryć i wynalazków. Proces ten, który brytyjski socjolog John Ziman określił mianem kapitalizmu postakademickiego, prowadzi do komercjalizacji całych sfer nauki. Ze szlachetnego zajęcia dla pasjonatów, poszukujących prawdy na pożytek społeczny, nauka szybko przekształca się w przedmiot aktywności biznesowej prowadzącej do wymiernych korzyści, a prawda naukowa przegrywa z takimi pojęciami, jak przewaga rynkowa lub cena akcji sponsora badań albo partnera w biznesie. Na końcu tego procesu stać może tylko zupełna utrata społecznego zaufania do nauki i jej etyczny upadek. Kondycję współczesnej nauki, w szczególności nauk biochemicznych, których problemy te dotyczą w najwyższej mierze, bada i opisuje w swojej książce Sheldon Krimsky, filozof, profesor Uniwersytetu Tuftsa i doradca prezydenta Goerge'a W. Busha do spraw etycznych problemów w medycynie. Jego książka zrodziła się z rozważań nad oderwaniem współczesnej nauki od etycznych korzeni. Jest ona znaczącym głosem w dyskusji na temat stanu dzisiejszej nauki oraz prawdziwą kopalnią informacji o nieczystych związkach nauki i biznesu.

Tylko jak to ocenić. Przecież może być tak, że wszyscy w koło uważają, że to bez sensu, a po iluś latach okazuje się, że ta praca była ważnym krokiem i pozwoliła rozpocząć kolejne poszukiwania/badania, które już do jakiś konkretnych efektów doprowadziły.
Mało prawdopodobne, by badania przez wszystkich wokół uznane za nie warte finansowania, okazały się wartościowe. To powinni fachowcy oceniać. A jeśli ktoś zamierza przejść do historii wywracając całą współczesną naukę, no to nie ma łatwo ;). Zresztą - takich genialnych odkryć nie da się zaplanować, one powstają przypadkiem podczas standardowych projektów.

Prekursorzy zawsze mają przesr... ;)
Odkrywane są przypadkiem i właśnie wtedy ktoś może wpaść na pomysł, by to sprawdzić, zweryfikować, a szacowna komisja fachowców uzna, że to nie może się udać, bo przeczy to ich wiedzy;)
Na szczęście mało jest aż tak wywrotowych kwestii, ale jednak co jakiś czas się zdarzają.Daniel D. edytował(a) ten post dnia 31.12.10 o godzinie 15:59

Następna dyskusja:

Z "czego" piszecie doktorat




Wyślij zaproszenie do