konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Tomasz S.:

Mnie się podoba taki system (mimo, że nie wiem czy będzie mi sprzyjał), bo nie ma przeszkód, by zdolny i pracowity doktor zarabiał na nauce więcej od zasiedziałego profesora.

Tomek, myślę tak jak Ty - uważam te zmiany za bardzo korzystne, choć wymagające zdecydowanie więcej wysiłku niż przy spokojnym etaciku. Polscy naukowcy za bardzo przyzwyczaili się do stabilizacji, wieloletnich umów i praktycznie braku weryfikacji ich postępów.

Nowe zasady są jasne: pracujesz, to dostajesz. Nareszcie koniec z zasadą każdemu po równo, bo ona tylko promowała równanie do miernot.

Ja kilka lat przepracowałam w korporacjach i do głowy by mi nie przyszło, żeby wołać do swojego szefa "daj mi, bo mi się należy". Nie ma nic za darmo i nareszcie ktoś wpadł na pomysł żeby wprowadzić tą zasadę do świata nauki.
Krzysztof B.

Krzysztof B. Analytical Project
Leader

Temat: doktorat i co dalej?

Paweł Smuśkiewicz:
Doktoranci mają pretensje do całego świata, że nie są cenieni na rynku pracy, ale za co? Za to, że przez 25 lat czytali książki i teoretycznie są świetni? Każdy kto parę lat popracował w firmach wie, że czasami teoria to za mało, teoria nie zastąpi doświadczenia i intuicji.

Nie pretensje, tylko wyrazy współczucia; nie do całego świata, tylko dla ludzi, którym się wydaje, że człowieka da się ocenić tylko patrząc na literki przed nazwiskiem.

Powiem bez ogródek - jeżeli w danej firmie uważa się, że doktorat nauk biologicznych w zakresie biochemii da się zrobić teoretycznie, czytając książki przez dwadzieścia pięć lat (sic!), oraz nie jest to doświadczenie, to... nie są oni moim faworytem oraz dziękuję za zainteresowanie, na pewno będę w kontakcie... :)

Temat: doktorat i co dalej?

ja napisałam doktorat dlatego że kocham naukę, owszem czerpałam garściami z pracy zawodowej, ale w sumie to żałuję że nie wybrałam tematu całkiem abstrakcyjnego, fajnego, wciągającego na maxa, z dala od tych wszystkich płytkich spraw z jakimi muszę mieć do czynienia w tzw. biznesie.Agnieszka Wiącek edytował(a) ten post dnia 03.01.12 o godzinie 15:00

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Krzysztof B.:
Paweł Smuśkiewicz:
Doktoranci mają pretensje do całego świata, że nie są cenieni na rynku pracy, ale za co? Za to, że przez 25 lat czytali książki i teoretycznie są świetni? Każdy kto parę lat popracował w firmach wie, że czasami teoria to za mało, teoria nie zastąpi doświadczenia i intuicji.

Nie pretensje, tylko wyrazy współczucia; nie do całego świata, tylko dla ludzi, którym się wydaje, że człowieka da się ocenić tylko patrząc na literki przed nazwiskiem.

Powiem bez ogródek - jeżeli w danej firmie uważa się, że doktorat nauk biologicznych w zakresie biochemii da się zrobić teoretycznie, czytając książki przez dwadzieścia pięć lat (sic!), oraz nie jest to doświadczenie, to... nie są oni moim faworytem oraz dziękuję za zainteresowanie, na pewno będę w kontakcie... :)


"Wyrazy współczucia" za to, że ludzie bez doświadczenia a z Dr. nie są cenieni na rynku pracy? Dla kogo te wyrazy współczucia?
Z kontekstu wypowiedzi wnioskuję, że to właśnie kolega ocenia ludzi patrząc na brak literek przed nazwiskiem.

"Powiem bez ogródek" - jeśli ktoś chce to z niemal każdej dziedziny da się zrobić doktorat bez doświadczenia (Powiem więcej - w co najmniej 90% właśnie tak się dzieje) a pisanie rozprawy nie jest nabywaniem doświadczenia a przede wszystkim pogłębianiem wiedzy teoretycznej.

Pracując w firmie mogę sobie przetestować teorie w praktyce, zweryfikować jakie korzyści przyniesie moje rozwiązanie, co zrobi teoretyk??? Wyprowadzi równanie matematyczne nową metodą i wyśle do pracodawcy CV ze swoimi wnioskami nad którymi pracował na uczelni 4 lata? Osobiście pracodawcy, który przyjmie takiego pracownika, zamiast osoby z wiedzą praktyczną i 4 letnim doświadczeniem powiedziałbym "dziękuję, na pewno będę w kontakcie...i powodzenia w prowadzeniu firmy"

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Niekoniecznie zaletą musi być wiedza teoretyczna doktora. U moich byłych pracodawców spotkałem w sumie kilkunastu doktorów, z których mniej więcej połowa miała stanowiska kierownicze. Nie tylko w R&D. Być może sprawdziły się nabyte umiejętności samodzielnego organizowania pracy, planowania dużych i długotrwałych projektów oraz prowadzenia ich do końca?
Krzysztof B.

Krzysztof B. Analytical Project
Leader

Temat: doktorat i co dalej?

Paweł Smuśkiewicz:
"Wyrazy współczucia" za to, że ludzie bez doświadczenia a z Dr. nie są cenieni na rynku pracy? Dla kogo te wyrazy współczucia?

Wydawało mi się, że moja wypowiedź jest wystarczająco jasna? Spróbujmy jeszcze raz: współczuję ludziom, którym wydaje się, że tylko widząc "dr" przed nazwiskiem i bez zaglądania do CV potrafią ocenić kwalifikacje danej osoby.
Z kontekstu wypowiedzi wnioskuję, że to właśnie kolega ocenia ludzi patrząc na brak literek przed nazwiskiem.

Zamiast przypisywać mi negatywne cechy na podstawie swojej wyobraźni i uprzedzeń oraz nazywać to "kontekstem", sugerował bym raczej zapytanie mnie jak oceniam ludzi.

Literki przed nazwiskiem znaczą dla mnie tylko tyle, że (nie wiedząc nic więcej) mogę mieć wobec danej osoby określone oczekiwania, rosnące zgodnie z kolejnymi stopniami studiów. Natomiast to czy osoba te oczekiwania spełnia sprawdza się: a) czytając CV i oceniając umiejętności i doświadczenie; b) prowadząc rozmowę kwalifikacyjną; c) widząc jak dana osoba pracuje.
"Powiem bez ogródek" - jeśli ktoś chce to z niemal każdej dziedziny da się zrobić doktorat bez doświadczenia

Po pierwsze - jeżeli jest się naprawdę autorem swojego doktoratu to trudno nie zdobyć jakiegokolwiek doświadczenia, chociaż nie musi to być dokładnie to, czego by Pan oczekiwał.
Po drugie - zakładając nawet, że to możliwe, nie znaczy to jeszcze, że wszystkie doktoraty takie są.
(Powiem więcej - w co najmniej 90% właśnie tak się dzieje)

Proszę powiedzieć jeszcze więcej - np. to skąd bierze Pan takie informacje?
pisanie rozprawy nie jest nabywaniem doświadczenia a przede wszystkim pogłębianiem wiedzy teoretycznej.

Może w zarządzaniu czy innych temu podobnych dziedzinach wiedzy tak jest, ale w naukach eksperymentalnych (np. biochemia) znaczna część rozprawy to analiza własnoręcznie uzyskanych wyników. (Natomiast uzyskiwanie wyników, to zdobywanie olbrzymich ilości doświadczenia i wiedzy praktycznej, niekiedy przewyższającej cokolwiek z czym ma się do czynienia w pracując w firmie.)
Pracując w firmie mogę sobie przetestować teorie w praktyce, zweryfikować jakie korzyści przyniesie moje rozwiązanie, co zrobi teoretyk??? Wyprowadzi równanie matematyczne nową metodą i wyśle do pracodawcy CV ze swoimi wnioskami nad którymi pracował na uczelni 4 lata? sobiście pracodawcy, który przyjmie takiego pracownika, zamiast osoby z wiedzą praktyczną i 4 letnim doświadczeniem powiedziałbym "dziękuję, na pewno będę w kontakcie...i powodzenia w prowadzeniu firmy"

Mój obecny pracodawca traktuje doktorat tylko oczko niżej niż równą ilość lat doświadczenia w firmie (przede wszystkim ze względu na cGMP, które nie jest używane na uczelniach). Osoby z doktoratami są szanowane i doceniane a nasza wiedza teoretyczna i praktyczna, doświadczenie i umiejętności zawsze znajdują zastosowanie. Dziękuję, powodzi nam się bardzo dobrze.

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

W ciągu dnia byłem w pracy i nie miałem czasu aby wziąć udział w dyskusji na bieżąco. Dlatego dopiero teraz pozwolę sobie rozwinąć trzy kwestie. Wybaczcie, że nie będę cytował wypowiedzi osób, do których pytań lub uwag się odnoszę, ale moim zdaniem przy temacie tej długości wcale nie ułatwia to śledzenia wątku. Poza tym posty na Golden Line to nie teksty naukowe, więc chyba nie obowiązują nas tutaj normy bibliograficzne.

Po pierwsze chciałbym podkreślić, że sam dopiero co zacząłem studia doktoranckie. Zdecydowałem się na ten krok mając za sobą trzy lata praktyki zawodowej. Być może wszystkie moje doświadczenia trzeba więc brać przez trochę inny pryzmat niż doświadczenia sporej części wypowiadających się osób.

Wiąże się to bezpośrednio z pierwszą kwestią, którą chciałbym skomentować, czyli jakie są możliwości zatrudnienia w trakcie pracy nad doktoratem. W ostatnim roku byłem, jak to się mówi, otwarty na różne propozycje i kilka razy wyceniałem się na rynku. Na początku w trakcie takich wycen nie kryłem się z chęcią rozpoczęcia studiów doktoranckich. Niemniej dwa razy osoby z firm headhunterskich zwróciły mi po fakcie uwagę, że nie pomogło to wcale w procesie i było to czynnikiem przemawiającym za wyborem innej osoby.

Na pierwszy rzut oka wydaje się to nielogiczne. Dlaczego bowiem firmie nie miałoby zależeć na zatrudnieniu kogoś kto się chce rozwijać i kształcić w kierunku w zasadzie bezpośrednio związanym z profilem stanowiska? Jak się nad tym zastanowić to można jednak znaleźć kilka powodów. Pracodawcy mogą zakładać (nie wnikając już czy słusznie), że taka osoba:
- nie będzie w pełni dyspozycyjna (a praca wymaga wyjazdu za granicę co najmniej raz na miesiąc)
- może się szybko znudzić i poszukać kolejnego doświadczenia (a chcieliby pracownika na parę lat)
- ma wyższe wymagania finansowe niż inni kandydaci (więc nie warto nawet pytać o kwotę)

Może w naukach technicznych i przyrodniczych łączenie doktoratu z pracą zawodową jest bardziej rozpowszechnione. Niemniej w naukach społecznych i humanistycznych sprawa wygląda nierzadko trudniej. Dlatego jeśli w przyszłości zdecydowałbym się ponownie wycenić to najpierw trzy razy się zastanowię czy w ogól wspominać, że jestem już na studiach doktoranckich.

Postrzeganie doktorów (doktorantów) już zatrudnionych w biznesie to druga kwestia. Nie mogę się wypowiadać jak to wygląda w "polskich" firmach, bo nigdy nie pracowałem w przedsiębiorstwie z kapitałem rodzimym. Niemniej w korporacjach, z którymi miałem do czynienia bywało bardzo różnie. Przy czym poprawniejsze byłoby chyba stwierdzenie, że reakcje poszczególnych osób były różne, bo nawet w ramach jednej firmy można spotkać się z diametralnie odmiennymi podejściami do sprawy.

Część osób na wiadomość, iż chcę zrobić doktorat reagowała entuzjastycznie. Przy czym czasami za pierwszą przychylną reakcją nie szło nic konkretnego, a czasami pojawiały się wręcz konkretne propozycje wzięcia udziałów w projektach, które mogłyby się poniekąd wiązać z tematyką pracy. Zdarzały się jednak również przypadki mniej entuzjastycznych reakcji. Nie chodziło co prawda o otwarte kontestowanie pomysłu. Niemniej jakoś nie potrafię określić reakcji mojego byłego szefa jako pozytywnej po tym jak wyrobił sobie zwyczaj określania spraw jako "tak prostych, że nie trzeba się z nich doktoryzować".

Podsumowując tę kwestę mogę jednak potwierdzić, że patrząc na historie znajomych doświadczenie zawodowe rzeczywiście bardzo dużo zmienia. Jeśli człowiek wykaże się przez parę lat, udowodni, że nie decyduje się na doktorat, bo nie ma innego pomysłu tylko jest naprawdę dobry w tym co robi i chce robić to jeszcze lepiej to znalezienie zajęcia odbywa się w zupełnie inny sposób.

Odpowiadając trochę przekornie na pytanie postawione w temacie tego posta – co po doktoracie? To zależy po co i w jaki sposób się go uzyskało.

Trzecią kwestią, do której chciałbym się jeszcze pokrótce odnieść jest weryfikowanie umiejętności poprzez własną działalność. Idea bardzo światła, ale w praktyce niełatwa do zrealizowania. Przede wszystkim dlatego, że prowadzenie własnej firmy to przynajmniej na początku praca na więcej niż pełen etat… Do tego nie we wszystkich dziedzinach w ogóle jest możliwe prowadzenie jakiejkolwiek działalności związanej z tematyką zainteresowań naukowych. Co z osobami, które zajmują się badaniami bardziej podstawowymi?

Kończąc swoją przydługą wypowiedź chciałbym wszystkim, którzy przez chwile nawet myśleli, że dorobią się pieniędzy pisząc doktorat polecić poniższą grafikę z archiwum PHD: Pilled Higher & Deeper


Obrazek


--
Adam Sobolewski
VBAdventure Blog

Temat: doktorat i co dalej?

Beata J.:
Tomasz S.:

Mnie się podoba taki system (mimo, że nie wiem czy będzie mi sprzyjał), bo nie ma przeszkód, by zdolny i pracowity doktor zarabiał na nauce więcej od zasiedziałego profesora.

Tomek, myślę tak jak Ty - uważam te zmiany za bardzo korzystne, choć wymagające zdecydowanie więcej wysiłku niż przy spokojnym etaciku. Polscy naukowcy za bardzo przyzwyczaili się do stabilizacji, wieloletnich umów i praktycznie braku weryfikacji ich postępów.

Nowe zasady są jasne: pracujesz, to dostajesz. Nareszcie koniec z zasadą każdemu po równo, bo ona tylko promowała równanie do miernot.

Ja kilka lat przepracowałam w korporacjach i do głowy by mi nie przyszło, żeby wołać do swojego szefa "daj mi, bo mi się należy". Nie ma nic za darmo i nareszcie ktoś wpadł na pomysł żeby wprowadzić tą zasadę do świata nauki.

Dobrze, że ustawa wprowadziła ruch w całym obszarze nauki. Zgadzam się też, że nie stać polskiego budżetu do równania w dół w nauce bądź do przeciętnego poziomu. Aczkolwiek nie jest tak, że jak pracujesz to dostajesz, gdyż na stypendia habilitacyjne nie ma co liczyć, bo ich po prostu już nie ma. Nie ma też urlopu habilitacyjnego. Nadto uważam, że każda z dyscyplin naukowych kieruje się swoimi własnymi strategiami rozwoju naukowego, stąd też inaczej funkcjonuje humanistyka a inaczej nauki techniczne/inżynieryjne bądź przyrodnicze. Szkoda, że w tej reformie wszystko wrzucono do jednego worka. I inne pytanie, co np. znaczy zwrot w ustawie "znaczący dorobek naukowy"?

Temat: doktorat i co dalej?

Agnieszka Wiącek:
ja napisałam doktorat dlatego że kocham naukę, owszem czerpałam garściami z pracy zawodowej, ale w sumie to żałuję że nie wybrałam tematu całkiem abstrakcyjnego, fajnego, wciągającego na maxa, z dala od tych wszystkich płytkich spraw z jakimi muszę mieć do czynienia w tzw. biznesie.

Bardzo fajne podejście, pełne pasji! Ciekawi mnie, ile osób pisze doktorat poniekąd z miłości do nauki, a ile z li tylko kalkulacji? Choć z tą kalkulacją bywa różnie, bo jak widać z dyskusji, wcale po doktoracie - mówiąc kolokwialnie - "nie wymiata się na rynku". W sumie nikt tego nie obiecywał...

Temat: doktorat i co dalej?

Tomasz S.:
Niekoniecznie zaletą musi być wiedza teoretyczna doktora. U moich byłych pracodawców spotkałem w sumie kilkunastu doktorów, z których mniej więcej połowa miała stanowiska kierownicze. Nie tylko w R&D. Być może sprawdziły się nabyte umiejętności samodzielnego organizowania pracy, planowania dużych i długotrwałych projektów oraz prowadzenia ich do końca?

Myślę, że to doświadczenie - poniekąd menadżerskie - jest bardzo ważne, szkoda, że tego się nie dostrzega zbyt często w HR, ba! wręcz myśli, że doktorat, to przepisanie czegoś z książki do książki. Myślę, że to bardzo błędne wyobrażenie. Tak samo jak myśl, że ktoś z dr, to tylko teoretyk, który nie ma pojęcia o praktyce.

Temat: doktorat i co dalej?

Sebastian Mrożek:
Tomasz S.:
Niekoniecznie zaletą musi być wiedza teoretyczna doktora. U moich byłych pracodawców spotkałem w sumie kilkunastu doktorów, z których mniej więcej połowa miała stanowiska kierownicze. Nie tylko w R&D. Być może sprawdziły się nabyte umiejętności samodzielnego organizowania pracy, planowania dużych i długotrwałych projektów oraz prowadzenia ich do końca?

Myślę, że to doświadczenie - poniekąd menadżerskie - jest bardzo ważne, szkoda, że tego się nie dostrzega zbyt często w HR, ba! wręcz myśli, że doktorat, to przepisanie czegoś z książki do książki. Myślę, że to bardzo błędne wyobrażenie. Tak samo jak myśl, że ktoś z dr, to tylko teoretyk, który nie ma pojęcia o praktyce.

mnie w ogóle dziwi to dualistyczne rozróżnianie pomiędzy teorią, a praktyką. to są obszary które się zazębiają, interferują, jeden wynika z drugiego. przykłady tego miałam wielokrotnie w pracy. jeśli zaplanujesz coś teoretycznie i masz bazę, na której planujesz, to potem łatwiej wprowadzić to w praktykę, ta praktyka nie jest jakąś orką na ugorze metodą prób i błędów, tylko w dużej mierze wynikową dobrej teorii. i odwrotnie - każde praktyczne doświadczenie ulepsza teorię, tak że kolejna osoba stosująca ją w praktyce nie musi na nowo odkrywać koła.

Temat: doktorat i co dalej?

Jak to co dalej?
Publikacje - dla znajomych w prezencie.
Dyplom - na półkę.

I do Biedronki* na kasę :]

_________________________
*opcja dla humanistów

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Agnieszka Wiącek:
mnie w ogóle dziwi to dualistyczne rozróżnianie pomiędzy teorią, a praktyką.
A mnie nie dziwi tak bardzo :). I w matmie, i w mechanie teoria ma ogromne zastosowanie w praktyce. Tylko jest teoria na poziomie co najwyżej studiów magisterskich. W pracy przy badaniach rynku nie ma czasu na szukanie idealnych (często skomplikowanych) rozwiązań, sprawdzanie założeń stosowanych metod, rozwijanie nowych. Ma być prosto, tanio i jakoś tam działać.

Codzienna praktyka inżyniera, z którymi często rozmawiam, też ma się nijak do mojego doktoratu z mechaniki. W zasadzie to nawet mają problem z określeniem jakimi układami i zjawiskami się zajmuję, musieliby sporo doczytać (tylko po co?). W drugą stronę tak samo - miałbym duży problem z zaprojektowaniem powiedzmy zbiornika ciśnieniowego. Musiałbym doczytać odpowiedni rozdział, poćwiczyć w MES i zużyć o wieeele więcej czasu niż przeciętny inżynier. Znów: po co?

Gdybym napisał doktorat eksperymentalny (zbudował stanowisko dla badanego układu), to wtedy wyniki mogłyby mieć bezpośrednie zastosowanie praktyczne. Teoretyczny doktorat nie ma jednak żadnego, a dokładniej - żadnego bezpośredniego, bo eksperymenty można już teraz robić :).

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Agnieszka Wiącek:
mnie w ogóle dziwi to dualistyczne rozróżnianie pomiędzy teorią, a praktyką.

mnie już nie dziwi. Myślę, że teoretycy boją się praktyków, a praktycy teoretyków. Każdy okopuje się w swoim bunkrze i z grymasem pogardy dla drugiej strony woła "moje jest lepsze/mądrzejsze itp"!

Dopóki realna współpraca pomiędzy światem praktyki a nauki w PL nie istnieje w szerokim zakresie, naukowcy będą dla praktyków szurniętymi geekami a praktycy dla naukowców niedouczonymi ignorantami (oczywiście przejaskrawiając i uśredniając, bo znam i rewelacyjne przykłady współpracy ;-)

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Myślę, że problem postrzegania doktoratu poprzez pryzmat czystej teorii oraz związane z tym późniejsze (lub równoczesne) problemy ze "sprzedaniem się" w świecie biznesu rzeczywiście wynikają w pewnej mierze z braku owego zazębiania się, o którym wspomina Agnieszka.

Pomijając już dziedziny, o których wspomina Tomasz (bo ma rację, więc nie ma co dyskutować) to niestety wiele można powiedzieć o braku współpracy w wielu innych dyscyplinach mających dużo bliżej do codzienności.

W Polsce w wielu dziedzinach nauki nadal jest tak, że system kształci przyszłych pracowników uczelni, bo wymaga od nich takiego wkładu w trakcie studiów, iż trudno łączyć jedno z drugim, a co dopiero jeszcze pracować gdzieś indziej. Tworzy się przez to pewnego rodzaju błędne koło...

Osobiście nie dziwię się, że przedstawiciel firmy ma później wątpliwości czy rozpocząć współpracę z kimś kogoś kto ma doktorat ale nie ma żadnego (!) doświadczenia poza uczelnią.

Aby wątek nie brzmiał zbyt pesymistycznie podkreślę jednak, iż naprawdę dużo zależy od danej osoby i od jej podejścia.

Sądzę, że w tej drugiej kwestii można znaleźć zarówno bardzo pozytywne jak i negatywne przykłady. Po pozytywne odsyłam na stronę projektu B+R=€. Według mnie w szczególności warto przejrzeć:
- Raport dot. współpracy nauk społecznych i godpodarki (dla faktów)
- Publikację - Nowe perspektywy (dla inspiracji)

Przypomniała mi się dzisiaj jednak również anegdota z dzidziny przykładów negatywnych. Piszę anegdota, ponieważ jest to historia znana mi z drugiej ręki.

Miejscie: 
siedziba klienta

Osoby:
Doktor (D) współpracujący z firmą AAA jako konsultant metodologiczny
Product Manager (M) reprezentujacy firmę badań marketingowych AAA konkurującą z BBB
Klient (K) niemalże zdecydowany przedłużyć badanie wycenione w AAA na kilkaset tyś. PLN

M: Skoro poznaliśmy już WSZYSTKIE kwestie metodologiczne, dziękuję D, to czy możemy potwierdzić przedłużenie...

K (ze śmiechem): Owszem, chcielibyśmy się tylko dowiedzieć co trzeba byłoby zrobić aby DOBRZE przeprowadzić to badanie

D: Pójść do BBB...


Czy potrzebny jest komentarz?

--
Adam Sobolewski
VBAdventure Blog

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Beata J.:
Dopóki realna współpraca pomiędzy światem praktyki a nauki w PL nie istnieje w szerokim zakresie, naukowcy będą dla praktyków szurniętymi geekami a praktycy dla naukowców niedouczonymi ignorantami (oczywiście przejaskrawiając i uśredniając, bo znam i rewelacyjne przykłady współpracy ;-)

Ujmując to trochę inaczej w formie pytania - Czy nie brakuje nam poprostu solidnej kadry pośredniczącej, która byłaby w stanie ująć praktyczne problemy w formie bardziej zgeneralizowanej i przetłumaczyć wyniki na praktyczne zastosowania?

Wtedy nikt nie musiałby oddalać się za bardzo od swojego bunkra i wilk byłby syty i owca cała ;)

--
Adam Sobolewski
VBAdventure BlogAdam Sobolewski edytował(a) ten post dnia 04.01.12 o godzinie 23:47

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Adam Sobolewski:
Pomijając już dziedziny, o których wspomina Tomasz
No właśnie, to bardzo zależy od dziedziny. Wyżej pisałem o praktyce biznesowej - na sprzedaż - bo to jest ważne jeśli pytamy: co dalej?

A dla mnie osobiście praktyka to eksperyment weryfikujący wynik teoretyczny, a nie coś na sprzedaż. Całkowicie wystarczy mi, jeśli potwierdzi teorię. Wtedy dopiero można będzie tego użyć gdzieś w tej ,,praktycznej'' praktyce - ale to już zadanie dla inżynierów, aby znaleźli zastosowanie.

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Adam Sobolewski:
Ujmując to trochę inaczej w formie pytania - Czy nie brakuje nam poprostu solidnej kadry pośredniczącej
Brakuje, ale (technicze) projekty zawierające eksperymenty, a tym bardziej nastawione na biznesowe zastosowania, są szczególnie kosztowne. To już nie setki tysięcy, ale miliony złotych. Małych firm - nie stać, duże firmy - mają swoje centra badawcze za granicą, rząd - wiadomo...Tomasz S. edytował(a) ten post dnia 05.01.12 o godzinie 00:37

konto usunięte

Temat: doktorat i co dalej?

Tomasz S.:
Adam Sobolewski:
Ujmując to trochę inaczej w formie pytania - Czy nie brakuje nam poprostu solidnej kadry pośredniczącej
Brakuje, ale (technicze) projekty zawierające eksperymenty, a tym bardziej nastawione na biznesowe zastosowania, są szczególnie kosztowne. To już nie setki tysięcy, ale miliony złotych. Małych firm - nie stać, duże firmy - mają swoje centra badawcze za granicą, rząd - wiadomo...

Ale to nie wymaga bog wie jakich fortun. Moja firma - Andor Technology - zaczela sie jako spin off z lokalnego uniwerku Queens Uni Belfast bo mieli pomysl na produkowanie kamer CCD. Dostali wsparcie od Invest Northern Ireland i troche kasy z VC. Kluczowe bylo nie tyle samo finansowanie co stworzenie ciagu pomysl-produkcja maloskalowa-sprzedaz przez dystrybutorow podobnych produktow-zysk-reinwestycja-da capo al fine. Podobnie ze spinoffami z Max-Planck-Inst w Getyndze. Ten sam cykl, to samo podejscie. Czyli, moim skromnym zdaniem to, czego brakowalo w Polsce kiedy z niej wyjezdzalem. Teraz moze / pewnie jest nieco inaczej - w koncu nie trzeba wynajdywac kola od nowa majac podobne sprawdzone mechanizmy gdzie indziej. Ale j.w. - byc moze w Polsce jest obecnie lepiej ze spinoffami.

Temat: doktorat i co dalej?

Marcin B.:
podejscie. Czyli, moim skromnym zdaniem to, czego brakowalo w Polsce kiedy z niej wyjezdzalem. Teraz moze / pewnie jest nieco inaczej - w koncu nie trzeba wynajdywac kola od nowa majac podobne sprawdzone mechanizmy gdzie indziej. Ale j.w. - byc moze w Polsce jest obecnie lepiej ze spinoffami.


Nie wiem czy jest lepiej, znam nieco klimaty niemieckie (i nie tylko). Takich rzeczy jak DLR, GMD, Adlershof w Polsce nie ma.

http://www.adlershof.de/wista/?L=2

Następna dyskusja:

Doktorat i co dalej :(




Wyślij zaproszenie do