Dorota
R.
Kadry i płace; HR;
obsługa Klienta
Temat: Seminaria
Wybieraliśmy dziś( trzeci rok) promotorów.Zaczęło się fajnie, wyścigiem szczurów od 7.10 rano, bo zapisy odbywały się przez internet, w kolejności wg sredniej. Tzn., zaczęło się niektórym, bo z racji pory niektórzy poprzesypiali... Nie wspomnę już o tych, którzy dostępu do internetu nie mają; przeciez nasza kochana uczelnia udostępniła wszystkim potrzebującym pracownie komputerowe( aż 4!!!). Teraz najlepsze. Jestem sobie studentką SM( wydział NE, jakby ktos nie wiedział:]). Na moim, najbardziej obleganym na wydziale kierunku, do wyboru było 14 promotorów, natomiast na ZiM, kierunku najmniej licznym, było ich 18. Efekt jest taki, że całe masy studentów Stosunków pozostało bez promotora, podczas gdy na Zarzadzaniu jest całe mnóstwo wolnych miejsc*... Czyli wyścigu szczurów ciąg dalszy. Zaczęło się bieganie po uczelni, koczowanie pod gabinetami promotorów, noszenie podań i czekanie na łaskawą decyzję prodziekana...
* Dla tych, którym zapaliła się czerwona lampka- owszem, nie ma musu pisania pracy pod psorem ze swojego kierunku, ale skoro ktoś już wybrał SM, to raczej chciałby pisać magisterkę na swoich śmieciach; tym bardziej, że nie każdy interesuje się zarządzaniem czy marketingiem( ZiM).
Powiedzcie mi, czy u nas zawsze musi być inaczej? Czy musimy przejmować wzorce z uczelni poznańskich czy innych SGH, gdzie studenta szczuje sie i nagania na każdym kroku? Czy koniecznie musi zacząć się między nami rywalizacja, bo jak będę lepszy/a od niego, to będzie mi łatwiej? Co było złego w starych metodach doboru promotorów, w których każdy student sam dogadywał się z profesorem? Bo było łatwo? Bo nie było burdelu takiego, jak teraz?
PARANOJA!!!!