Temat: Przydatność wiedzy ze studiów w pracy
Pozwolę sobie wrzucić moje trzy grosze. Myślę, że po skończeniu dwóch kierunków na dwóch uczelniach w kraju, stypendium zagranicznym i teraz obserwacji w jeszcze innym kraju, mam jakieś papiery by się tu powymądrzać ;) Proszę mnie nie kamienować, jeśli coś z tego o czym napiszę już padło - nie czytałem całego wątku.
Moje doświadczenie z AE było dość rozczarowujące. I to nie tylko z powodu braku "praktyczności" nabytej wiedzy, ale nawet bardziej - z braku owego czysto akademickiego wymiaru. Spróbuję w punktach, tak będzie prościej:
-> To są studia wyższe, a nie zawodówka. Dlatego jeśli ktoś marudzi na obecność w programie historii gospodarczej czy historii myśli ekonomicznej, moim zdaniem po prostu się na studia nie nadaje. Zresztą - to szerszy problem w Polsce - brak dobrych szkół zawodowych, które byłyby alternatywą dla uniwersytetu, dającą czysto praktyczne wykształcenie bez tego całego pozorowania.
Na takich studiach jak moje Stosunki Międzynarodowe teorii nie było za dużo, a wręcz za mało. Tylko że podano ją niestrawnie i w sposób nieprzemyślany. Mi najbardziej brak było tekstów źródłowych - jak można skończyć ekonomię nie czytając ani fragmentu z Adama Smitha, Keynesa czy Friedmana? Streszczenia tylko pozornie ułatwiają sprawę, w praktyce oznaczają jedynie że szybciej się zapomina. Lepiej poznać mniej nazwisk, ale przeczytać oryginalne teksty + kawałek biografii + porządnie je omówić, umieszczając w historycznym i filozoficznym kontekście. Wtedy można zrozumieć, na czym polegał wkład Smitha i coś z tego w głowach zostaje.
-> Druga sprawa to brak wpływu na wybór przedmiotów i układania planu- oczywistym jest, że nie można przerobić wszystkiego. Dlatego na większości uczelni zagranicą przedmioty można w pewnym zakresie dobierać, co pozwala 1) ocenić wykładowcę (im więcej chętnych tym lepiej - choć oczywiście może być też po prostu łatwiej, ale nie zawsze) 2) zaangażować studenta (skoro sam wybrałem, to głupio to olewać) 3) dostosować studia do oczekiwań studenta i rynku pracy 4) efektywniej tworzyć plany zajęć. Co więcej - teraz coraz więcej studentów chcąc sie wszechstronnie rozwijać studiuje dwa kierunki -często ze szkodą dla obu. System wyboru przedmiotów, pozwala swoje zainteresowania wypełnić w ramach jednej uczelni!
-> brak osobowości - o prestiżu uczelni oraz o tym czy studia są ciekawe, decydują wykładowcy. Ich publikacje i rozgłos jako teoretyków, bądź wpływ i osiągnięcia jako praktyków. To czy są barwnymi postaciami, to czy potrafią przekazywać wiedzę. Niestety - tu AE leży i kwiczy. Nie ma ani gwiazd nauk ekonomicznych (zresztą - w Polsce w ogóle nie ma takich gwiazd bo cała działka nauk ekonomicznych leży i kwiczy), nie ma dobrych wykładowców zagranicznych (bez czego żadna renomowana uczelnia na świecie nie może istnieć!), mało jest wykładów gościnnych, mało jest barwnych osobowości, które potrafią przykuc uwagę studentów i sprowadzać tłumy na wykłady, mało jest wybitnych młodych doktorantów/doktorów (co nie dziwi - system studiów doktoranckich na AE jest nieco zniechęcający).
-> brak ćwiczeń praktycznych i przykładów - Case study, projekty, obowiązkowe staże (nie na zasadzie podkładki jak teraz, ale rzeczywistej praktyki zawodowej), współpraca z biznesem zarówno w ramach zajęć jak i projektów badawczych! Podam przykład - na zajęciach z HR we Francji przygotowaliśmy na zlecenie Eurocoptera projekt zarządzania expatami z Indii w organizacji. Najważniejsze - że to był realny problem, a oceniał rozwiazanie prawdziwy menager. Nic nie jest tak pouczające. Podobnych projektów robiłem w czasie zaledwie jednego semestru kilka. W czasie całych studiów na AE - może 2? Ponadto praktyki studenckie - każdy załatwia sobie sam i chodzi tylko o papierek. Często od wujka/cioci. W szkole w której byłem we Francji baza oferowanych praktyk była większa od liczby studentów, a zaliczenie pół rocznej praktyki i półrocznego pobytu na studiach zagranicą było warunkiem zaliczenia studiów. Tylko że oni pomagali to wszystko załatwić.
-> zajęcia po angielsku - znów przykład z Francji. Tam wszyscy studenci mieli obowiązek zaliczenia ok. 30 do 50% zajęć po angielsku. Skutek - wszyscy znali język świetnie (co we Francji jest rzadkością), nie było problemu ze sprowadzaniem kadry z całego świata (USA, Chile, Kanada, Niemcy, Australia etc) ani studentów zagranicznych. U nas o ile wiem (choć może się coś juz zmieniło) wciąż zajęcia po angielsku są mało znaczącym dodatkiem do programu, traktowanym trochę po macoszemu.
-> digitalizacja - w tej chwili już większość roboty papierkowej jest możliwa do załatwienia online, podobnie może być z wypożyczaniem książek, organizacją zajęć, sylabusami etc. AE trochę się poprawiło, ale wciąż wykorzystuje ten potencjał w 20%. Ale to chyba oczywiste.
To tyle z moich obserwacji.