Sylwia
Rogalska
Akademia Leona
Koźmińskiego
Temat: Dlaczego nie warto studiować MBA?- artykuł
Jak znajdziecie chwilkę to zapoznajcie się proszę z tym artykułem, bo strasznie jestem ciekawa Waszych opinii...Dlaczego nie warto studiować MBA
Computerworld (PL) | rubryka: Zarządzanie | strona: 18 | autor: DOROTA KONOWROCKA
Za każdym razem, gdy kryzys dosięga gospodarkę, zwolnieni lub niepewni swojej pracy menedżerowie wracają na studia.
W programach MBA chce dziś wziąć udział kilkanaście procent więcej uczestników niż rok temu. Istnieje jednak co najmniej osiem powodów, by omijać polskie programy MBA szerokim łukiem.
Na studiach MBA wykładają ci sami naukowcy i dydaktycy, co w szkołach wyższych, przy których afi liowany jest dany program. To nierzadko ci sami naukowcy i dydaktycy, którzy uczą od lat -dziestu, gdy o gospodarce rynkowej nikt jeszcze w Polsce nie słyszał. Ci sami, którzy wiedzę na temat wykładanego przez siebie przedmiotu czerpią często głównie z tłumaczonych z angielskiego podręczników. Nie jest żadną tajemnicą, że gros polskich nauczycieli akademickich nie ma i nigdy nie miało żadnych kontaktów ze światem biznesu, z wyjątkiem może pisanych na kolanie „analiz”, z których trafności nikt nigdy nie próbował ich rozliczać. Nie jest również niczym odkrywczym, że wśród wykładowców zdarzają się zdolni asystenci tuż po studiach, którzy o świat biznesu ledwie się otarli – czasem na tyle dotkliwie, że postanowili wyleczyć rany właśnie na intratnej, akademickiej posadce. W USA sytuacja wygląda całkiem inaczej. Na związanych z zarządzaniem studiach wykładają ludzie, którzy niejeden biznes w życiu prowadzili i u schyłku kariery postanowili podzielić się zgromadzoną wiedzą, czerpiąc przyjemność z bycia autorytetem i obcowania z młodymi ludźmi.
Oferowana na MBA wiedza, to nie jest żadna wiedza tajemna. Ci, którzy kończyli studia ekonomiczne, będą mieli wrażenie, że już to wszystko słyszeli. Ci, którzy kończyli studia o innym profi lu – a do takich teoretycznie MBA jest skierowany – będą mieli wrażenie, że – cokolwiek studiowali wcześniej – egzaminy z pierwszego roku ich studiów były znacznie trudniejsze niż zaliczenie całego cyklu MBA. I jedni, i drudzy będą się zastanawiali, w jaki sposób głoszoną na studiach teorię mają dopasować do praktyki przedsiębiorstw, w których na co dzień pracują. Jeśli, mimo wszystko, idziesz na MBA dla wiedzy, będziesz w mniejszości – większość idzie po papier, który ma zwiększyć ich notowania na rynku pracy. I wiedzą, że jeśli zapłacą, to go dostaną, bo tylko nieliczne programy kończą się egzaminem, który zmuszałby do jakiegokolwiek większego wysiłku intelektualnego.
MBA nie jest przepustką do awansu ani certyfikatem automatycznie uprawniającym do pobierania wyższego wynagrodzenia. Tu i Polacy, i Amerykanie, i Brytyjczycy są zgodni: jeśli wiesz dokładnie, co chcesz osiągnąć i widzisz jasno, w jaki sposób MBA ma ci w tym pomóc, to masz szanse na to, że tak właśnie się stanie. Jeśli jednak masz po prostu nadzieję, że dzięki trzem literkom przy nazwisku pracodawcy rzucą się na ciebie łapczywie, to możesz być głęboko rozczarowany. Być może to właśnie ty będziesz autorem kolejnego postu na forum internetowym, pod wiele mówiącym tytułem: „Mam MBA, znam świetnie angielski i nie mam pracy!”. A swoją drogą, jeśli wiesz dokładnie, co zamierzasz osiągnąć, to może lepszą inwestycją, ze znacznie lepszym ROI, będzie zakupienie kilku lub kilkunastu najbardziej aktualnych i wyczerpujących książek z interesującej cię dziedziny.
MBA zdezorganizuje ci życie na dwa lata. I rodzina, i dzieci, i znajomi dotkliwie odczują wpływ twoich ambitnych planów. Jeśli wcześniej wracałeś do domu na kolację albo przynajmniej weekendy spędzałeś z bliskimi, to teraz oswój się z myślą, że i wspólne kolacje, i wspólne weekendy należy odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. Twoją nową rodziną staną się koledzy ze studiów.
Być może nie zależy ci szczególnie na sprzedawanej na MBA wiedzy, ale liczysz na to, że studia pozwolą ci pochwycić nitki profesjonalnie interesujących i potencjalnie intratnych kontaktów. Nie bądź zawiedziony, jeśli tak się nie stanie. Teoretycznie, studia MBA przeznaczone są dla profesjonalistów – inżynierów, prawników, lekarzy i zawodowców innych specjalności – którzy za sprawą zrządzenia losu, własnych zdolności i ambicji znaleźli się stosunkowo nieoczekiwanie na stanowisku menedżerskim. Teoretycznie, służyć mają udostępnieniu im skarbnicy wiedzy biznesowej, dzięki której będą mogli skuteczniej zarządzać swoim zespołem, lepiej rozumieć świat korporacyjnych finansów i odróżniać PKB od PKP. W praktyce, połowa lub więcej studentów tego kursu „dla menedżerów” to dwudziestokilkulatkowie tuż po studiach, nierzadko tuż po studiach ekonomicznych, nie dysponujący żadnym godnym uwagi doświadczeniem zawodowym. Poszli na MBA, bo: a/są przekonani, że już są świetni i warci każdych pieniędzy, a z MBA będą doskonalsi i warci tyle złota, ile sami ważą; b/z przerażeniem zauważyli, że niczym nie wyróżniają się w oceanie podobnych im absolwentów i postanowili w ten właśnie sposób się odróżnić; c/są przekonani, że nie dowiedzą się niczego interesującego, ale cynicznie zakładają, że jeszcze nie wszyscy pracodawcy zrozumieli, że dyplom nie ma bezpośredniego przełożenia na ilość oleju w głowie.
Po ukończeniu MBA, zupełnie się tego nie spodziewając, możesz stać się obiektem ataków ze strony wcześniej stosunkowo neutralnie nastawionych do ciebie ludzi. Część z nich dostrzeże w tobie sprzymierzeńca oszustów, którzy doprowadzili świat na skraj finansowej katastrofy: „Kto, jeśli nie ci gogusie z ich cholernymi dyplomami, doprowadzili do tego monumentalnego kryzysu na światowych rynkach? Tacy mądrzy, tak? Zakichańcy!”. Część z nich uzna, że dysponujesz wiedzą, która w obliczu kryzysu po prostu gwałtownie się zdezaktualizowała – bez urazy, to nic osobistego – i twój nowy dyplom nie jest wart papieru, na którym został wydrukowany. Część będzie zwyczajnie zazdrosna – bo to Polska właśnie – i dlatego będzie niejako odruchowo deprecjonować twój dyplom i stojącą za nim ewentualnie wiedzę. Jeśli, nie daj Boże, twój szef należy do takiego właśnie gatunku, powinieneś dyplom schować głęboko i wyłożyć go dopiero przed obliczem nowego pracodawcy.
Jeśli uważasz, że dyplom pomoże Ci otrzymać lepszą pracę w przedświcie nowego okresu gospodarczej prosperity, możesz się gorzko rozczarować. Dyplom MBA już nie wyróżnia. Liczba tych, którzy wpadli na ten sam pomysł, co ty – by w okresie ekonomicznej fl auty podciągnąć kwalifikacje i wyłonić się u schyłku kryzysu w nowej, atrakcyjniejszej dla żerujących pracodawców postaci – jest całkiem spora. Dyplom MBA nie wyróżnia już od kilku lat. Uległ infl acji, podobnie jak wcześniej matura i stopień magistra. Ponieważ na opłacenie studiów pracowników można było uzyskać unijne dofi nansowanie, firmy wysyłały na studia po kilkanaście osób. To, co ewentualnie mogłoby cię wyróżnić, to Executive MBA: program droższy, bardziej prestiżowy, tym razem już „naprawdę” skierowany do kadry kierowniczej, realizowany jak zaoczne studia, co drugi weekend, by nie zaburzać menedżerskich karier. Najlepiej, by był realizowany we współpracy z jakimś bardzo prestiżowym amerykańskim uniwersytetem (wówczas będzie jeszcze droższy i jeszcze bardziej prestiżowy).
Tylko znów: miej świadomość, że jeśli ta inwestycja przyniesie ci jakiekolwiek korzyści (co nie jest stuprocentowo pewne), to tylko przez okres kilku najbliższych lat. Potem, jak wcześniej wspomniane dyplomy, ulegnie inflacji. Pojawi się więcej absolwentów z zaliczonymi jeszcze bardziej prestiżowymi programami.
Może się też okazać, że pracodawca, którego chcesz oczarować, pozostanie nieczuły na trzy literki w pobliżu twojego nazwiska. Niezależnie od tego, jak prestiżowy program za nimi stoi. – Po prostu dlatego, że wyżej ceni doświadczenie zdobyte w trakcie prawdziwych projektów niż to wyniesione z rozwiązywania papierowych case’ów. Studia MBA obecne są w Polsce już od jakiegoś czasu, wielu ludzi miało już szansę pracować z ich absolwentami. Pracodawca, którego chcesz ustrzelić, może już – nauczony praktycznymi doświadczeniami – wyznawać filozofię: „jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?”. W czasie, gdy ty będziesz czytał mądre książki i rozwiązywał case’y, inni, być może, będą realizowali projekty z nowego obszaru – nie dla pieniędzy, ale właśnie po to, by zyskać nowe, praktyczne doświadczenia. Każda działalność ma swój „koszt utraconych możliwości”. Zastanów się, czy MBA jest najlepszym wyborem. Być może ten czas i pieniądze – niebagatelne – przyniosą wyższe zyski, gdy zostaną zainwestowane w rozkręcenie własnego biznesu. A jeśli nie jesteś typem przedsiębiorcy, boisz się podejmować decyzje, może spróbuj – za radą jednego z internautów – naprawdę uczciwie przepracować 40 godzin w tygodniu, przez kilka tygodni pod rząd? I zobaczyć, dokąd TO może cię zaprowadzić??