Konrad
B.
Szkolenia ludzi dla
ludzi, szkolenia
narciarskie...
Temat: Laser Euro Masters Series - Warnemuende
Cześć !!!żeby nie było wyłącznie ogłoszeniowo w grupie "żeglarstwo", garść wspominek z ostatnich regat...
"i po regatach...
(będzie chaos, bo jeszcze sie nie obudziłem :] )
no i wiem, że starzy wyjadacze mieczówkowi, którzy z niejednego morza wode pili :] , usmiechną sie na poniższe, ale dla mnie to było WYDARZENIE :] ...
tak pokrótce: pływanie jeziorowe, nawet w warunkach silnego wiatru, to taka trochę piaskownica :] ...
Ale po kolei:
Tym razem przedwyjeździe minęło bez kłopotów (o powrotnych kłopotach na końcu...)...
Piątek:
W Attersee oczekiwaliśmy na wiatr... tu oczekiwaliśmy na to, aż wiatr troche odpuści... Tzn. oficjalna wersja organizatorów mówiła o zbyt dużym wietrze...
9 - 12 m/s
i oczekiwanie, i kolejne odroczki, i kolejne nowe znajomości, i kolejne rozpoznania znanych juz osób z Attersee (to taka jedna wielka rodzina, to międzynarodowe towarzystwo laserowe...)
Z drugim Polakiem ustalilismy, że jeśli do 16 odroczą wszystko tego dnia, wejdziemy na wodę sami, bo być nad morzem i - jak w moim przypadku - nie spróbować, nawet w większym wietrze, to bez sensu...
Jak postanowiliśmy, tak też - podobnie jak, idąc za naszym przykładem - kilka osób zrobiliśmy... Tylko mam wrażenie, że tylko my bylismy nieświadomi tego co nas spotka za główkami portu :] ...
Początek, czyli wyjście było całkiem humanitarne... Długa, łagodna, acz wysoka fala (to się działo cały czas w porcie :] )budziła mój respekt, ale płynięcie przez nią mimo sporego wiatru było dośc przyjemne... Do momentu wyjścia za główki portu... Dopiero tam poczułem to 9 - 12 m/s... Tzn... Nie wiatr był problemem... Problemem okazała sie byc fala (na kursie ostrym)... Nie pływałem jeszcze w takich warunkach... Łódki przede mną (tzn. te które jeszcze widziałem :] , były widoczne w następujący sposób:
- cały laser (i to tylko pod warunkiem, że akurat ktoś, podobnie jak ja znalazł sie na wierzchołku fali :] , lub
- górna połowa żagla :] (kiedy własnie oba lasery były w dolinie fali...)...
I tu znowu... Nie wielkośc fali była problemem, tylko fakt, że w większości była krótka i stroma... Momentami jedynie udawało się trafić na taką, którą mozna było ( na miarę moich mozliwości :] ) pokonać pseudo technicznie, czyli ostrząc i odpadając... Z większości zwyczajnie spadałem z wielkim hukiem...
Tu warto dodać, że obok pływały dzieci na opty :] :] ... Jak nietrudno zgadnąc, one takich jak ja problemów nie miały :] ...
W każdym razie żeglowanie w warunkach jeziorowych po całym dniu, nawet przy silnym wietrze, nie wykończyło mnie tak, jak ta jedna, obarczona całą masą błędów, halsówka...
Ale to był dopiero wstęp :] ... Należało jeszcze wrócić do portu...
Uwielbiam pływać (wydawało mi sie również, że trochę to umiem :] ) Laserem w baksztagu, w ślizgu... W Warunkach jeziorowych zdarzało mi się to przy wietrze 9 m/s...
No własnie... Wydawało mi się...
Odpadnięcie, wejście w ślizg, załapanie się na falę i surfing... Coś pięknego... Pozycja w łódce niemal leżąca, na rufie, dziób wysoko... Nawet udawało sie przeskakiwać bezboleśnie z fali na falę... Nigdy w życiu tak szybko nie płynąłem na Laserze... Do czasu...
Istnieje w sieci filmik z żeglowania Laserem, gdzieś w Gdyni chyba... Filmik zatytułowany: Rodeo... Czyli wbicie się dziobem, w baksztagu w pełnej prędkości w falę... Łódka staje wówczas na dziobie...
No więc informuję, że da się :] ... Przy czym moja łódka nie wbiła sie jakoś nagle pod falę, tylko pod nią wpłynęła... Kilkadziesiąt litrów wody nad łódką, i żagiel na górze, który wciąć pcha... Niesamowite wrażenie... Również w trakcie lotu do przodu... Mojego lotu :]
:] ... Takich wywrotek, spowodowanych przez nieumiejętność żeglowania na falach (nie były to loty, jak w powyższym, ale zwykłe wywrotki) miałem jeszcze ze 3...
Ale te 3 wywrotki, plus wczesniejsze wydarzenia, spowodowały, że skutki tej przeszło godziny, czyłem w organizmie :] jeszcze w niedzielę...
Po tych przygodach, zacząłem dogadywac się z falami, wiatrem i łódką, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio czułem taki ból i niemoc w łapach :] ...
Powrót do portu juz jakoś wyglądał... Oczywiście podejście do slipu nie mogło nie byc widowiskowe...
Slip tamże nie jest wylany równo, czyli bliżej morza jest dłuższy, bliżej lądu krótszy (w części podwodnej)... Ja o tym nie wiedziałem, więc, kiedy wydawało mi sie, że jestem juz wystarczająco blisko, postanowiłem wyskoczyc z łódki... Jako, że kiedy wracalismy, koło 80 osób, które nie popłynęły z nami stało w pobliżu, a część z nich doskonale znała ten slip, w momencie mojego ruchu do skoku, rozległo się kilkanaście głosów: Neeeein, nooooo !!!!... Te osoby wiedziały, że w tym miejscu slip jest krótszy :] ... Ja nie zdążyłem już zareagować na ichnie wołania, i wskoczyłem... W sumie juz byłem wcześniej mokry... Co za róznica :] :] .. Dwa i pół metra głębokości :] ...
Sobota:
16 m/s
oczywiście wyszły dzieci w optymistach i młodzież z lokalnego klubu na LAS...
Oczekiwanie... Znowu ustaliliśmy ze znajomym, że wyjdziemy koło 16, jak odwołają wszystko...
Po 17 organizatorzy powiedzieli, że wyślą z nami łódkę asekuracyjną i jesli ktoś chce, może wyjść z morze...
Ja zrezygnowałem... Dla mnie były to za wysokie progi.. Znaczy fale...
Znajomy wyszedł... Na drugi dzień dowiedziałem się, że dobrze zrobiłem nie wychodząc... Wrócił na pontonie...
I teraz ciekawostka... Przy 32 węzłach, kiedy dzieci i młodzież wychodziła na trening, wyszło z nimi równiez dwóch mastersów.. Duńczyków... Zrobili to tak, jak ja, kiedy na Zegrzu zaczyna mocniej wiać... Tak, ot... żeby mieć fun, żeby sobie popływać...
Zaczęlismy sie śmiać, że pewnie morze mają za płotem, i codziennie po obiedzie, dla relaksu :] ... więc dla nich to normalne warunki... Że pewnie, jesli nie ma z nami w tej edycji jakichś byłych lepszych zawodników, to Ci dwaj Duńczycy będą w czołówce regat, jesli w ogóle organizatorzy puszczą owe...
Wieczorem sprawdziłem z ciekawości w necie, kimż oni są...
otworzyłem tylko linki...
Zaczęło się od:
Mistrz Świata Masters 2010,
3 miejsce w Mistrzostwach Świata w klasie Finn (tych normalnych, nie mastersowych :] )
wicemistrz olimpijski w klasie Finn... nie czytałem dalej :] ...
Dziś sprawdziłem jeszcze kilka innych osób z czołówki... Hmmm... Tam nie ma tak przypadkowych osób jak ja... I to dobrze, bo jest sie od kogo uczyć...
Niedziela...
Regaty:
wiatr:
7 - 9 m/s, 6 - 8, 5 - 8...
Nie moge powiedziec, że warunki jeziorowe, ponieważ fala wciąż była, choć mniejsza niż w piątek, ale wiatr nie stwarzał żadnego problemu... Przy tym co działo się w piątek...
O co jestem bogatszy po tych regatach ?
- mapka trasy regatowej musi być w głowie... Prawie wcale nie widać bojek - są tak duże ogległości, a jednocześnie tak niski Laser :] ,
- jak sie nie opanowało dobrze pracy na falach na pełnym, to trzeba siedziec na dupie, na fałszywym i odpadać i ostrzyć wykorzystując szkwały i fale... Mniej się wtedy traci :] ,
- w półwietrze w trakcie większego wiatru jest bardzo dobrze... Jak cichnie, niestety dostaję od innych :] ,
- zwroty... Na morzu, przy dużej fali, zupełnie co innego niż na jeziorze... Rzecz do nauczenia,
- halsówka... nie mogę powiedzieć że jest źle (bo tracę głównie na pełnych), ale musze oswoić warunki morskie...
Miejsca:
36, 36, 37 / 50
i ciekawostka:
czas mojego pierwszego i drugiego wyścigu, to dokładnie: 1:13.. Ostatni pewnie podobnie, acz nie sprawdziłem...
I na koniec... Nie sądziłem, że moja żółta, klasyczna :] łódka (a raczej jej zachowany stan) wzbudzi tak duże zainteresowanie... Działała prawie jak mój pies, jesli chodzi o ilośc nowopoznanych osób...
I jeszcze... Zachęcam Was do Lasera Standard/Radial... Im dłużej znam tą łódkę, tym bardziej żałuję, że tak póxno się z nia spotkałem...
Nieważne... W czarterze u mnie, czy do kupna własnej... Ta łódka uczy, dzieki niej mozna sie uczyć... To takie oswajanie dzikiego konia :] w dośc bliskim kontakcie z naturą :]"