Temat: Etykieta jachtowa, "łajba" ???
Czego ja koszmarnie nie lubię:
- pływania z wywieszonymi baleronami
- ręczników i różnych ubrań suszących się na jachcie który jedzie
- palenia papierosów bez pomyślunku (wielokrotnie laminat pobrudzony od wspaniałych "sąsiadów" z jachtu obok którzy kipuja prawie za burtę...)
- pływania na żaglach i silniku (okej może przesadzam ale...)
- parkowania longside kiedy przy pomoście i tak niewiele miejsca
- parkowania na dziko tuż obok innych bez choćby grzecznościowego zapytania
- wrzasków sterników którzy w ten sposób tłumaczą załodze dlaczego to ona ponosi winę za to że właśnie udało mu się przepłynąć po linach kotwicznych kilku jachtów albo przygrzmocić w pomost itp
A co do trzymania się "nomenklatury":
- nigdy nie wysyłałem nikogo po klucz do kilwatera itp. to żenujące
- znam nazwy urządzeń na jachcie i osprzętu ale nikogo nie zmuszam do posługiwania się tym. Ponieważ pływam często z nowicjuszami albo z kobietami które są tam troszkę "za karę" wolę powiedzieć aby podała mi "ten niebieski sznurek" zamiast gromkim głosem domagać się szotów foka
- wracam na okręt, jacht, łajbę, łódkę. W zależności od humoru, od tego z kim i o czym rozmawiam
- wszystkie niezidentyfikowane elementy jachtu bądź działające inaczej niż powinny określam jako "wynalazki szatana"
I w ogóle wydaje mi się że stosuję zasadę żyj i daj żyć innym. Ma być przyjemnie mi, a przede wszystkim załoga ma być spokojna i zrelaksowana. Także dlatego że oznacza to dla nich 10-12 godzin na wodzie zanim "zaparkujemy"