Temat: Stygmaty... dręczy mnie zagadka z tym związana...
Ja uważam, że stygmaty są wynikiem autosugestii. Dawniej w sztuce malarskiej, stygmaty malowano na dłoniach. Stygmatycy też mają rany na dłoniach (a przecież rany Chrystusa są na nadgarstkach) co moim zdaniem jest oczywiste, że stygmaty nie są żadnym cudem i jest to możliwe do wytłumaczenia.
"Powszechna jest opinia naukowców, że jeżeli Chrystus był ukrzyżowany musiał być powieszony za nadgarstki, nie za dłonie, gdyż inaczej ciało nie było wstanie utrzymać się na krzyżu."
Oto fragment z pewnej strony, który moim zdaniem wszystko wyjaśnia:
"Lechlerowi bardzo zależało na rezultatach - pragnął bowiem wykazać, że powstawanie stygmatów jest procesem psychologicznym. Zasugerował więc następnie zahipnotyzowanej Elżbiecie, iż ma na głowie cierniową koronę. Gdy musnął lekko palcami jej czoło, szarpnęła się, jakby zadał jej ból. Następnego dnia czoło pokrywały nieregularne ranki. Zgodnie z sugestią, sączyła się z nich krew. Kiedy zaś zahipnotyzowana Elżbieta usłyszała, że jest Jezusem dźwigającym krzyż, następnego dnia jej prawe ramię było spuchnięte i zaczerwienione. Obrażenia i ból znów szybko minęły dzięki poddaniu dziewczynie właściwej sugestii.
Późniejsze eksperymenty przeprowadzone w maju i w sierpniu 1932 roku ponownie spowodowały krwawienie z rąk, nóg, oczu i czoła, będące skutkiem hipnotycznej sugestii - co wskazywało na możność kontrolowania "spontanicznie" powstających stygmatów. Wyglądało na to, że stygmatycy to mistrzowie autohipnozy, którzy wizjom powstającym w ich umyśle nadają kształt fizyczny. Lechler podbudował jeszcze tę teorię, każąc Elżbiecie (znów zahipnotyzowanej) wyobrazić sobie, iż jest świadkiem ukrzyżowania. "Rezultat był zawsze ten sam - pisze Lechler. - Po zahipnotyzowaniu Elżbieta widziała, co się działo, a wyraz jej twarzy i ruchy ciała świadczyły o głębokich przeżyciach". "