Temat: Film z seminarium kija yiquan
Przy zaangażowaniu ciała myślałem raczej o połączeniu, o zakorzenieniu. Ono dla mnie albo jest całkowicie, albo de facto nie ma go w ogóle. I ma to zastosowanie nie tylko przy emisji siły, tylko w ogóle w utrzymaniu równowagi, pochłaniania, wyprowadzania kontr czy "klejenia" się do przeciwnika, tak jak przy pchających dłoniach.
Z naszego punktu widzenia to wygląda inaczej. Nawet na poziomie podstaw nie kładzie się nacisku na "zakorzenienie", a na szybkość i mobilność przy zastosowaniu kroków ślizgowych, z dynamicznym równoważeniem chen (opadania), i fu (unoszenia się, jak drewno na powierzchni wody). Stąd i generowanie siły relatywnie bardziej związane jest z przemieszczeniem, wykorzystaniem pędu i momentu pędu. Pojęcia "zakorzenienie" się tu w ogóle nie stosuje.
"Połączenie" - to tak. Tylko jaki sposób połączenia? Taki jak w ćwiczeniach na poziomie najbardziej podstawowym? Na bardziej zaawansowanych poziomach to inaczej może wyglądać. "Połączenie" może być różnego rodzaju. Czasem widać równie duży ruch ciała i rąk (włóczni, kija), czasem większy ruch rąk, mniejszy ciała (tam odbywa się np. bardziej wewnętrzna "kompresja", niż zewnętrzny ruch), czasem większy ciała, mniejszy rąk, czasem ruch ciała jest niemal niewidoczny, a czasem "przeczy" ruchowi rąk. Różnica może wynikać np. z tego, że w pozornie tym samym ruchu, główna siła może być faktycznie kierowana inaczej. Może też wynikać z sytuacji walki, konieczności dostosowania, np. nieangażowania za bardzo ciała w danym ruchu, bo może to prowadzić do znalezienia się w trudniejszej sytuacji za moment. Koncepcje yiquan najbardziej bezpośrednio odnoszą się do xingyiquan i baguazhang. Mówi się np. o połączeniu jako podstawowej zasadzie, gdzie ciało/siła ma być połączona, nieprzerwana, ale następny etap to umiejętność, gdy siła czasem będzie "przerwana", ale "w duchu pozostaje połączenie". W niektórych szkołach baguazhang przechodzenie od "połączenia" do "rozłączenia" jest wręcz włączone do podstaw treningowych.
> Dla mnie, włócznia która nie jest
przy ciele (wtedy właśnie bardzo dosłownie kua jest swoistą osią obrotu) albo która nie stoi za ciałem, nie ma szans przenosić "zakorzenienia" i jest oderwana od ciała (tak jak oderwane od ciała mogą być ręce w tuishou). Niemniej jednak mój stopień zaawansowania w włóczni jest raczej mizerny, więc nie wiem jak to wygląda "wyżej".
Chyba najprościej byłoby spróbować poćwiczyć choćby "zlepione" włócznie, żeby poczuć trochę, jak to działa. Okazuje się, że nadmierne wkładanie ruchu ciała w wielu sytuacjach zupełnie niczemu nie służy. Albo inaczej: praca odbywać się może zupełnie inaczej niż wyobraża sobie ktoś, kto tego nie robił.
Jeśli zna się tę zasadę i rezygnuje z niej chwilowo po to by ćwiczyć inne bardziej wysublimowane techniki - to jak najbardziej rozumiem. To oczywiste, że włócznia nie może być przyciśnięta cały czas do jednego miejsca, bo redukowałoby to drastycznie wachlarz taktyk. Ale, jak ja to rozumiem, po wykonaniu techniki, powinna wracać do "swojego" miejsca,
Ale o czym mowa? Dobrze byłoby komentując trochę dokładniej sprecyzować (np. w którym fragmencie filmu), bo tak to nie bardzo wiadomo do czego rozmówca się właściwie odnosi.
Może chodzi o fragment dotyczący "zlepionych włóczni"? Tam akurat jest rozpracowywanie sytuacji kontroli w różnych sytuacjach, pod różnymi kątami, więc powrót byłby absurdem.
Może chodzi o fragment swobodnego łączenia shi li i fa li? Tam właśnie chodzi o rozpracowanie przechodzenia do fa li w różnych punktach ruchu. Od pozycji "początkowej" to mogą zaczynać początkujący, poznający standardową formę technik. Dalszy etap to nauka adaptacji do szybkich i nieoczekiwanych zmian.
Może o sparing? W większości sytuacji powrót do pozycji początkowej po wykonaniu ataku jest stratą czasu i proszeniem się o porażkę. Ważnym elementem nauki jest natomiast przejście do kolejnej akcji bezpośrednio z danej sytuacji. Każda akcja jest równocześnie atakiem i obroną. Mówi się też "wejście jako atak, i wycofanie jako atak". Bianhua - zmiany w danej sytuacji, a nie powrót to "pozycji wyjściowej"
tak samo jak "ustawiamy" ciało po ataku w tuishou z powrotem do "pozycji wyjściowej", zakorzenionej.
Hmm, w tui shou po ataku kontynuujemy działanie w zmienionej sytuacji, i nieustannie dostosowujemy się do zmian. Powrót do pozycji wyjściowej, to może być ewentualnie w jakimś ćwiczeniu podstawowym/uproszczonym.
Andrzej Kalisz:
A potem jest poziom średniozaawansowany i zaawansowany, i zrozumienie paru więcej rzeczy, w tym np. że nadmierne zaangażowanie w generowanie dużej siły też może być wykorzystane przez przeciwnika.
Hm, np. w jaki sposób? I co to rozumiemy przez "nadmierne"? Przy połączeniu, uderzenie będzie mocne, ponieważ będzie za nim stała masa ciała - i przychodzi stosunkowo łatwo, nie wymaga zatem nadmiernego zaangażowania. Jeśli ktoś atakuje mocno i przez to traci nieco równowagę, łatwiej będzie pochłonąć, zawinąć się wokół i szybko pójść w stronę przeciwnika, który powstrzymywany przez swój własny impet nie będzie w stanie tak szybko zareagować. Coś jeszcze?
Całość. Wielkość energii/siły, szybkość, możliwość przemieszczenia się, to wszystko wzajemnie jest powiązane, i warunkowane przez rozmaitość sytuacji w walce.
Czemu służy ćwiczenie w 1:45?
No właśnie temu, o czym wspomniałem przed chwilą. Praca z wykorzystaniem elastycznego oporu zginającego się kija pozwala to lepiej zrozumieć. Proponuję też zwrócić uwagę na pracę ciała w tym fragmencie.
Czyli konkretnie czemu służy, bo jednak wciaż nie wiem? Mogę sobie wyobrazić, że przy takim nacisku, siła przeciwna wręcz może zagrozić mojej równowadze - czy chodzi o trening jej utrzymania?
Treningowi "tej" siły/energii. W yiquan stosowane terminy to hunyuan li - mniej więcej: niepodzielna jednolita siła, czy w przypadku emisji siły: baozha li - tu akurat dosłownie: siła eksplozywna, siła wybuchu.
Oczywiście hunyuan li, to nie jest po prostu siła w zwykłym rozumieniu, to jest umiejętność tworzenia struktury i generowania sił/energii w różnych kierunkach, wykorzystując różne punkty emisji, z odpowiednim zaangażowaniem całości, zachowując zrównoważenie, umiejętność dostosowania do sytuacji, czucie/świadomość itp. To tak w przybliżonym uproszczeniu niektóre aspekty tej całości/jedności, którą w chińskiej terminologii opisuje się jednym słowem.
Jeszcze inny, często stosowany w yiquan termin to yi li (tak, to samo co w nazwie I liq chuan).
yi - umysł, myśl, świadomość, intencja, idea
li - siła
Wszytko co robimy można określić jako pracę z yi li.
Etapy to "yong yi bu yong li" (używać yi, a nie li), "yi dao li ye dao" (yi dociera, siła też dociera), "yi li bu fen" (yi i li są nierozdzielne).
To jest takie swego rodzaju podejście holistyczne. Komuś kto zupełnie nie potrafi zrozumieć, można wskazać na któryś z elementów całości, żeby "miał się czego uchwycić". Natomiast tak naprawdę polega to na tym, żeby widzieć to jako całość, jedność - to jest esencja tego oryginalnego chińskiego podejścia.
Jeśli "rozdzielać", to oczywiście i trening utrzymania równowagi w tym będzie zawarty. I wiele innych elementów wyciąć można w trakcie "sekcji". Trening siły i wytrzymałości (na zasadzie tego, co dziś staje się modne pod nazwą treningu funkcjonalnego), doskonalenie czucia ciała i siły, doskonalenie eksplozywnej charakterystyki emisji siły itp itd itp.
Przy okazji postu Jarka, polecam te drągi. My faktycznie na zajęciach i seminariach używamy głównie krótkich 2 metrowych kijków (mistrz Yao Chengguang mówi o nich: "dla dziewczynek"), ale to ze względu na łatwiejszy transport. Natomiast do porządnego treningu wskazane są właśnie takie długie drągi.
Andrzej Kalisz edytował(a) ten post dnia 13.06.12 o godzinie 13:44