Temat: "Poradnik dla bezdomnych" czyli jak przetrwać w mieście
Jedrzej M.:
Ale ciekawe było co innego. W wielu przypadkach ci luzie mieli jednak te 20 na 20 metrów czy trochę więcej ziemi koło domu. Pomimo że nie mieli pracy i zarobków tam prawie nigdy nic nie rosło, żadne warzywa itd.
przenosząc to na nasz grunt, powiedzielibyśmy wina systemu - i coś w tym jest, w wyobrażeniu niejednego "nie opłaca się walczyć o zmianę" (w tym w naszym pojmowaniu - poprawę). Jest to oczywiście chore.
To nie jest normalne lenistwo, to jest jakaś dziwna apatia która wykracza dużo dalej i należało by ją traktować jako upośledzenie psychiczne i pewnie leczyć, bo tacy ludzie nie wyjdą z tego sami.
Dokładnie tak.
Pracując z takimi osobami jako streetworker, moim zadaniem nie jest pomaganie w sensie "dać", co byłoby wejściem w ten wypaczony system pod tytułem "wsparcie wydolnej części społeczeństwa", "ja ciężko pracuje a on się obija", "pasożyty i brudasy".
Chodzi o pomoc w sensie "pokazać" - głównie to, że jednak można inaczej. Praca u podstaw... w przypadku bezdomnego sukcesem na skalę umieszczenia satelity na orbicie jest niejednokrotnie to, że on zakuma, że można wziąć prysznic i się ogolić i nawet mieć z tego przyjemność. Dalekie to jeszcze od pełnego usamodzielnienia się jak widzicie... ale chodzi o to że w mózgu ma zatrybić inny trybik. Patrząc krótkowzrocznie o tak zwanej patologii można oczywiście powiedzieć "sami sobie winni" - bo przecież nikt im nie kazał się puszczać za kasę, kraść i bić się czy mieszkać w śmietniku.
Mój kolega po fachu pracował na Ukrainie z dziećmi, które żyją i mieszkają jak również umierają na wysypiskach śmieci! Co Wy na to? Też powiedzielibyście o nich "popaprańcy"?
Proces stawania się "bezdomnym menelem" zaczyna się dużo wcześniej niż faktycznie wylądowanie na ulicy. Oczywiście zaczyna się w głowie.
Moim "targetem" na ulicy są dzieci, a nie bezdomni. Streetworkerzy mają różne specjalizacje - jedni pracują z tzw. "dziećmi ulicy", inni z prostytutkami, jeszcze inni właśnie z bezdomnymi. Ekspertem w tym zakresie nie jestem, ale myślę, że poglądy na temat tych osób i ich problemów można sobie wyrobić gdy pozna się nieco bliżej ich "świat", jakże odmienny od naszego... bo my przecież poszlibyśmy po te cholerne liście by w końcu nie kapało do gara.
Jakub Dorosz edytował(a) ten post dnia 01.01.13 o godzinie 13:49