Temat: Obrona przed zdziczałymi psami
Odnośnie tematu...
W górach, gdzie jest wielu pasterzy owiec jest również sporo półdzikich psów. Nie powiem, aby były one zdziczałe ;), ale szczególnie oswojone nie są. W rumuńskich czy ukraińskich górach często przechodzi sie przez ich teren i opracowałem dwa sposoby ;)
1. Psy te panicznie boją się kamieni, gdyż pasterze rzucają w nie czym popadnie. Często wystarczy udać, że sie podnosi kamień i rzuca, a największy burek ucieka. Sprawdzone wielokrotnie, ale oczywiście nie daję 100 procentowej gwarancji. Czasami lepiej również rzucić tym kamieniem, niekoniecznie w psa, a obok niego.
2. Na 4 i więcej NAPRAWDĘ dużych i agresywnych psów jedynym wyjściem jest posiadanie obok siebie choćby najmniejszego, 5-letniego pastuszka z kijem. To zapewnia 100 procentowe bezpieczeństwo ;)
Aby już zakończyć temat poruszony przez Darka... ;) Obiecuję, ze to już ostatnia moja wypowiedź i proszę o wybaczenie za kontynuację, ale nie godzi się tak celnych ;) argumentów zostawić bez odpowiedzi.
Norbercie>>> Podstawowy problem w naszej dyskusji sprowadza się do dwóch rzeczy.
1. Ty uważasz, że samochody i motory w górach czy lasach mogą jeździć cicho. Ja i wielu mi podobnych tak nie uważa. Jest to oczywiście bardzo względne. Niech każdy sam sobie odpowie, jaką dawkę decybeli uważa za głośną.. <Pomijam buraków bez tłumików czy buraków zostawiających puszki pod kamieniami (coby drugi obóz też był obecny) >
2. Jazda na motorze czy samochodem po duktach leśnych jest PRAWNIE ZABRONIONA. Jednym słowem jeżdżąc w ten sposób łamiesz prawo i jeszcze do tego nakłaniasz innych.
Tutaj link do pierwszej z brzegu dyskusji (na forum dotyczacym motorów), czy da sie ominąć prawo i co robić, by dostać, jak najmniejszą karę:
http://www.enduro4fun.pl/index.php?option=com_content&...
Bardzo to widzę fair ze strony "środowiska", prawda? ;)
I kilka uwag... tylko dla zainteresowanych ;)
Norbert Zbróg:
Ty idziesz cicho i śmieci nie zostawiasz (...)
Dziękuję za zrozumienie...
Twierdzisz, ze ten hałas bardziej przeszkadza niż; Twój i innych spacer (?)
No to proszę, masz w prezencie przykład, że jest inaczej niżby mogło Ci się wydawać.
Poligon Drawski. Największy czynny poligon Europy, (...)
Zwierzyna w dużej ilości, całe wielkie stada jeleni, saren (...)
Myślę, ze może mógłbyś napisać jakąś pracę pt. "Pozytywne skutki strzelań artyleryjskich na wielkość populacji wilka i bociana czarnego na przykładzie Poligonu Drawskiego". Z pewnością byłaby wstrząsem we wszystkich katedrach zoologii :) Tak się składa, ze bioróżnorodność jest sprawą dużo bardziej skomplikowaną i odnoszenie jej tylko do braku hałasu jest uproszczeniem prowadzącym na manowce. Dlaczego na owym poligonie jest więcej zwierzyny odpowiadasz sobie sam poniżej (zresztą, to samo celnie powiedział już Darek). Tylko, Ty źle to interpretujesz...
Dookoła poligonu również duże kompleksy leśne i w nich...
zdecydowanie mniej zwierzą a przyroda...
głownie podporządkowana potrzebą (gospodarczym) człowieka w tym tych... co cicho idą po lesie z plecakiem.
Cięzko, aby w monokulturach sosnowych bądź świerkowych było więcej gatunków niż w lesie, którego nikt nie dotyka. Jesli juz masz porównywać skutki hałasu, to może odnieś to do np., Puszczy Białowieskiej. Gdzie jest więcej gatunków? Raczej nie na poligonie...
Ty jednak wyciągasz wniosek, że to ludzie z plecakami płoszą zwierzynę i dlatego jej mniej. Dla mnie kuriozalne wydaje sie twierdzenie, że cicho przechodząca osoba płoszy zwierzynę bardziej niż motocyklista, tylko dlatego, że dłużej przebywa w jakimś środowisku. Jeśli możesz podać jakieś badania naukowe dotyczace tego tematu, będę bardzo wdzięczny. Jesli coś takiego znajdziesz, poważnie zacznę się zastanawiać nad zmianą swojego stanowiska.
Motocykl jadący cicho (podkreślam jako warunek tolerowania tego, że tam jedzie to, że ma jechać cicho) przejdzie i znika w kilka minut, ty w " tej samej "ostoi" idziesz dużo dużo dłużej i bardziej niepokoisz zwierzynę.
Odnośnie tego, jak wyżej....
Dalej idąc Drawa z przykładami okołopoligonowymi zasyfiona (...)
Cóż... po prostu kajakarze buraki. Nie ma na takich rady. Myślę jednak, że ktoś taki równie dobrze może w następnym roku kupić sobie motor bez tłumika i przejechać po jakimś parku narodowym.
Powiadasz piaskiem mam próbować...
pierwszy raz próbowałem samodzielnie w 1966 i od tamtej pory stosuję.
Powiadam, GĄBKĄ ;) Chciałbym Cie widzieć, jak na 3 tysiącach szukasz zimą piasku i szorujesz menażkę ;) Widać, że może nie całkiem obecnie tak duzo "dreptasz", jak piszesz. <a co! jak wycieczki, to wycieczki> A jesli tak, to gratuluję stalowych rąk i stalowej siły woli :D Przyznam, ze się ubawiłem wyobrażając sobie kilka sytuacji :))))
Przypuszczam, że w całym swoim życiu nie przejdziesz i nie przepłyniesz tyle co ja przedeptałem.
Jesli wydasz jakieś memuary dotyczące Karpat bądź innych pasm górskich, chętnie poczytam. Literatura wspomnieniowa bardzo mnie interesuje ;)
Na pocieszenie powiem Ci tyle:
30 czy 20 (potem zmądrzałem i zrozumiąłem, że ludzie są różni) lat temu wkurzał mnie każdy typ który "ośmielał" się w góry iść w papuzich kurteczkach i bandanach na głowie,
(...)
Wyczuwam osobistą wycieczkę ;) Pewnie tego nie wiesz, ale mając długie włosy, najłatwiej je okiełznać na wietrze taką chustkę bądź czapką. Ale w lecie czapka jest raczej niepraktyczna. Uwagi na temat strojów górskich sprzed 30 lat chętnie poczytam i dołączę do mojej etnograficznej kolekcji dotyczącej górali i ludów pasterskich :)
Skoro ludzi się namnożyło tyle ile się namnożyło, to musimy się z tym pogodzić, że ludziska różnym namiętnością dają folgę. Rzecz w tym, by zbytnio sobie nie pofolgować.
W TYM PUNKCIE (BARDZO WAŻNYM) CAŁKOWICIE SIĘ Z TOBĄ ZGADZAM. SERIO!
Do Rumunii jeżdżę od kilku lat, zwiozłem miedzy innymi w tych "twoich" Rodnianskich w dół tyle worów (...)
Nigdzie nie napisałem "moich". Taka nadinterpretacja jest raczej niemiła. Co do obecnego mówienia "cześć", "hola", "buenas", "hi", itd. na szlakach, muszę Cie zmartwić. Jest to ciągle bardzo obecne i zginąć raczej nie zamierza. Zginęło jedynie w Kościeliskiej i na podejściu do Murowańca, zatem trzeba by nieco wyżej ;) Tam egzystuje, a przyjaźń i wzajemna pomoc są BARDZO obecne. Jeśli tego nie odczuwasz to może dlatego, że witasz tam otoczony kłębem spalin i decybeli?
Na marginesie przypomnę, cham jadący na pustym wydechu czy tzw "sportowym" jest dla mnie odrażający. (...)
Całkowicie sie zgadzam z całym akapitem.
EDYTA: i jeszcze jedno. Gdybyś to jeszcze był samotnikiem wędrowcem górskim czy rzecznym... (...)
Pod pewnymi względami masz rację. Ale wydaje mi się, że lepiej jest np. dla rzeki, gdy grupka kajakarzy płynie ze mną niż beze mnie. Bo ja na swoim spływie NIE POZWALAM na picie alkoholu, sadzenie "papierzaków" czy inne ekscesy. A niestety często mijają mnie "zawodowcy" z 50-letnim stażem w kajaku popijający piwko i inne drinki. A potem puszeczka się omsknie i ohhh... jaka szkoda. Ale tyle jeszcze czystej wody. Pomijam fakt, gdy trzeba takiego wyciagać spod konara, sztywnego jak to w co się zaczepił.
Odnośnie imprez integracyjnych... Są różne firmy. Ja na szczęście nie musze pracować dla takich, które robią rzeczy niezgodne z prawem w rezerwatach. A to, że komuś się powiesi wędkę w skałach, gdzie i tak ogrom ludzi, nie wydaje mi się czymś karygodnym. Bo tam po prostu MOŻNA TO ROBIĆ! ZGODNIE Z PRAWEM! Szczególnie, że po moim zejściu na stanowisku nie pozostaje żaden ślad. Wszystkie " ślady" znoszę na własnych plecach, jesli klienci nie wykazali się dobrym wychowaniem.
W Am. Południowej nigdy nie będę prowadził wycieczek do indian yanomani czy ludzi, których takie spotkania mogą zmienić. Inni to zrobią, ale ja nie zamierzam mieć tego na sumieniu. Natomiast na Machu Picchu wchodzi i tak pewnie z milion ludzi rocznie, więc nie widzę problemu poprowadzić tam wycieczkę i przynajmniej cos ciekawego powiedzieć.
To tyle... Dziękuję za uwagę i obiecuję, ze już w temacie pisał nie będę. W sumie straszna to strata czasu...
Pozdrawiam
M.