Temat: Lutowe pilicowanie-biwakowanie...
No cóż, skoro nasz Nestor nie chce więcej pisać to w tym przypadku mnie wypada coś napisać. :-)
Otóż początki były trudne, bo zapowiadało się że nad Pilicę pojadą dwie, może trzy osoby. Najwięcej zamieszania robił jak zwykle Fredi.
Na podstawie "dogłębnych studiów" mapy wybraliśmy odpowiednie miejsce. Dzięki uprzejmości Kriska, który podwiózł nas (Jerzego, Mariusza i mnie) do granic cywilizacji (czytaj: ostatnich domów na skraju miejscowości Inowłódz)swoim Land Roverem, zaoszczędziliśmy trochę czasu. Po dotarciu w wybrany rejon zaczęliśmy szukać najodpowiedniejszej lokalizacji do postawienia naszego obozowiska.
Pierwsze nasze gospodarstwo składało się tylko z jednego pończa i płachty biwakowej. Niestety w nocy padał śnieg i wiatr podrzucał go nam pod nasze zadaszenie. W drugim dniu postanowiliśmy wykazać się naszymi budowlanymi zdolnościami. W ruch poszła trawa, trzciny oraz gałązki wierzby. Zbudowaliśmy z nich boczną wnękę dla jednej osoby. Drugą wnękę zbudowaliśmy z kolejnego pończa. Podłogę wyścieliliśmy trawą, folią NRC i karimatami. Obiady składały się z zupy z wkładką miesną (nogi z kurczaków). Kolacja to głównie kiełbaski pieczone na ognisku. Dzięki temu, że w odległości kilkudziesięciu metrów od naszego obozowiska płynęła rzeczka (bardzo mały dopływ Pilicy) nie mieliśmy kłopotów z wodą. Również nasza lodówka, dzięki utrzymującemu się przez cały czas mrozowi (w ostatnią noc było -11 C)funkcjonowała bardzo dobrze. W kolejny dzień (sobotę) zabawialiśmy się próbami rozpalenia ognia za pomocą kamieni i krzesiwa naturalnego. Było też trochę zabawy z busolą i mapą oraz określaniem czasu za pomocą busoli i słońca. Przeprowadziliśmy również mały test ognioodporności materiału z płachty biwakowej. Oczywiście, wszystko to przeplatało się z opowiadaniem kawałów i różnych historii. W ostatni dzień czyli w niedzielę nasze gospodarstwo liczyło już siedem osób. W piątek dołączył do nas Fredi a wieczorem Przemek, natomiast w sobotę wieczorem zajechali do nas Krisek z Adamem i psem Tajgą.
I to by było na tyle.
Dziękuję wszystkim za obecność i dobrą zabawę.