Temat: Korzyści z survivalu
Co dostaję? Może najpierw co spodziewałem się dostać. Początkowo to miał być odpoczynek dla psychiki, wyciszenie, znalezienie tego "czegoś", jakoś brakującego mi w życiu w tych wszystkich ramach, formach i "przed telewizorem", może trochę powrót do "indiańskich" zabaw z dzieciństwa. I mniej więcej to znalazłem. Ale jest jeszcze więcej. Kiedy siedzi się przy ognisku (najlepiej szczęśliwy po wielkiej walce z jego rozpalaniem), albo leży w ciszy patrząc w gwiazdy, to jakoś inaczej wygląda wiele z pozoru ważnych spraw. Co człowiek ma z tego całego współczesnego życia? Na pozór same pożytki: wygoda i lenistwo. Ale czy to szczęście? Jakim kosztem? Jestem dzięki wszystkiemu, co posiadam tylko niewolnikiem rachunków, na które muszę zarobić. I jakoś nie sprawia mi radości ten cały rozreklamowany konsumeryzm - kupuj, a będziesz szczęśliwy. Teraz patrzę na rzeczy inaczej - rozważam, czy naprawdę są mi potrzebne. Czy naprawdę warto się uganiać za większą ilością pieniędzy? Bo rzeczy niezbędnych jest tak naprawdę bardzo niewiele. A co to jest prawdziwe szczęście, to wie chyba każdy, kto po całym dniu marznięcia i moknięcia na szlaku może się wieczorem ogrzać, czy napić gorącej herbaty. No i dostałem jeszcze tęsknotę. Żeby do lasu, żeby chociaż na chwilę, chociaż na spacer gdy się nie da na dłużej. Żeby się znów obudzić patrząc na pierwsze promienie słońca na chmurach. To jest potwierdzenie jakże mądrego powiedzenia, że chodzenie bo bagnach wciąga... Mnie wciąga coraz bardziej. W ostatni weekend na turnieju rycerskim wybrałem do spania dziedziniec zamkowy zamiast sali gimnastycznej, bo noc była wyjątkowo ciepła i gwiaździsta. I zupełnie nie wiem dlaczego rankiem wzbudziło to sensację, czyżby na sali z setką innych ludzi było piękniej, niż pod gwiazdami?