Temat: Interesujesz się survivalem, ale nie jeżdzisz na...
Postaram się odpowiedzieć, aczkolwiek nie mam pewności, czy zadowolę.
Otóż przyjmijmy, że las wraz z górami jest rodzajem
dojo. Japończycy nazywają tak salę ćwiczeń. Wiadomo, że na tej sali ćwiczący szermierkę nie są wrogami, zatem nie istnieje tu naturalny czynnik walki o przetrwanie.
Wiele osób z tej grupy ma swoje survivalowe doświadczenie i to wcale poważne - o czym akurat nie zamierzam przekonywać.Dzielimy się tu różnymi spostrzeżeniami mając nadzieję, że ludzie, którzy do nas wdepną, znajda coś dla siebie. Cechą człowieka dociekliwego jest to, że zapyta jeśli go coś zainteresuje, albo kiedy czegoś nie zrozumie. I tak się światek toczy.
Mam kolegę, który zdobył ciężką pracą mistrzostwo Europy w pewnej dziedzinie sportowej. Nie wiedząc tego, moglibyśmy go potraktować jak początkującego, bowiem mówiłby o tym prostym językiem, nawet nieco naiwnym. Podobnie jest ze mną, kiedy wprowadzam w środek Bieszczadów, pomiędzy niedźwiedzie (wcale nie przesadzam) młodych i niedoświadczonych ludzi. Mam dla nich proste do zastosowania środki przetrwania i w niczym to nie przypomina walki o życie. Czy można sobie wyobrazić, że palnę im mowę, że ludzie nie takie rzeczy wytrzymywali i zostawię ich samych, bez przygotowania?
Nie istnieje zamiar oczarowywania kogokolwiek tylko dla oczarowania, aby tylko przekonać, że się człowiek na czymś zna, bez względu na straty czy ofiary. Jeden z ludzi, który mnie dobrze zna z dawnych czasów (a ja nawet nie kojarzę kto to jest), przysłał mi tekst do opublikowania tutaj, gdyż go poruszyła moja polemika z kimś tutaj. Uznał, że ktoś coś gada nie znając tzw. prawdy, a wnioskując jedynie ze strzępków wypowiedzi. Tekstu nie opublikowałem, bo był i wulgarny, i nazbyt twardy. Dla mnie nie przynosił żadnych korzyści. Jeśli ktoś nie rozumie, to i nie zrozumie i nazwie mnie np. pajacem.
Nie piszę tego, Pawle, ze złośliwością, ale raczej "ze spokojem starca". Nie czuj się urażony. Czytałem kilka Twoich wypowiedzi tutaj, i poczułem w Tobie jakieś zgorzknienie. A my tu sobie beztrosko paplamy...
Faktem jest, że są tu ludzie, którzy np. uratowali kilka żyć w dramatycznych warunkach, a gadają jakby byli "małym Jasiem". Są tu ludzie, którzy mają za sobą własną śmierć, a robią wrażenie lekkoduchów. Dajmy im pogadać. Sam się tu przyłapałem na tym, że uciekła mi równowaga spod nóg. Wiem jednak, że za mną są właśnie zdarzenia, które ludzi wykańczają i strzelają sobie oni w łeb. A ja żyję. I to mnie najbardziej cieszy...
PS. Wyjaśnię, że od paru miesięcy mam 'przyjemność' patrzeć jak ktoś rozwala dorobek mojego życia (i innych ludzi), bez skrupułów. Urzędasy są w partyjnych układach, więc się czają i nie potrafią podjąć decyzji. Na ich miejscu ja bym podjął natychmiast - "reanimacja!". A ofiarami jest spora grupa niezaradnych ludzi oraz ok. 40-stki dzieci. Posiadanie przeze mnie "ważnych papierów świadczących o" nie ma żadnego znaczenia - i tu masz rację w innym miejscu tego forum. Mam jednak honor i odwagę. Pardon za chaotyczność. Od tych paru miesięcy znajduję się pod twardą prasą niego nie zawiniwszy.
Krzysztof J. Kwiatkowski edytował(a) ten post dnia 16.05.08 o godzinie 12:40