Temat: Idzie zima...
Fredi, pisząc coś w rodzaju "każdy sobie jakoś poradzi" wygłaszasz komunikat usypiający czujność. O tym, że
Ty sobie poradzisz wiem doskonale. Zrobisz to w dodatku niejako odruchowo, bez większego zastanawiania się - stąd też Twoje lekkoduchostwo w przekazie...
Kwestia jest natomiast następująca:
1. Kładąc się do spania w określonych, znanych nam warunkach, absolutnie nie wiemy w jakich warunkach się obudzimy (nieobudzenie się i tak nas nie będzie interesować)
Dostosowując się do spędzenia nocy w temperaturze -10°C, przy suchym powietrzu i braku wiatru, zbierzemy wszystko do kupy według jakichś tam wskazówek i w nocy jeszcze dwa razy wstaniemy, bo będzie nam za zimno bądź za gorąco (sic!)
Pojawienie się nad ranem silnych i ciepłych wiatrów spowoduje topnienie śniegu, wzrost wilgotności, zaś sam ruch powietrza spowoduje jeszcze dodatkowe negatywne reakcje naszego organizmu - mogą pojawić się gwałtowne hipotermie i odmrożenia wśród nie przygotowanych do tego ludzi
2. Podłożenie pod namiot warstw gałęzi jodłowych, świerkowych czy sosnowych jest sprawą podstawową. W sytuacji trudniejszej mogą pod nami być nawet najzwyklejsze (czyt. niewygodne) gałęzie i gałązki - chodzi o warstwę izolacyjną od zamarzniętego podłoża, które w dodatku (patrz wyżej) może stać się podłożem roztopionym.
Gałęzie nie grzeją - izolują. Grzeje tylko proces spalania, bez względu jaki by nie był - słoneczny, ogniskowy, cielesny (spożycie i trawienie pokarmów energetyzujących), chemiczny czy biochemiczny (np. fermentujące liście olchy pod podłogą namiotu). Przytulenie się to innego człowieka nie jest grzaniem, ale ograniczeniem powierzchni oddającej ciepłotę osób przytulonych - warto spać ściśle!) Ponadto można wymienić jeszcze rozgrzane przedmioty oddające ciepło zewnętrznemu światu na zasadzie dyfuzji (
dyfuzja - proces rozprzestrzeniania się
cząsteczek lub energii w danym ośrodku (np. w gazie, cieczy lub ciele stałym), będący konsekwencją chaotycznych zderzeń cząsteczek dyfundującej substancji między sobą i/lub z cząsteczkami otaczającego ją ośrodka - za
Wikipedią). Przedmioty te (np. nagrzane w ognisku kamienie albo butelki z gorącą wodą) szybko tracą ciepło, podobnie jak i ogień, do którego nie będziemy dokładać drewna...
Odzież sama z siebie nie grzeje - izoluje. Izoluje z różnym skutkiem, bo kiedy np. bawełna jest mokra, to wzmaga się jej dyfuzyjne przewodnictwo i wówczas mokre skarpety, nie zmienione w odpowiednim czasie na suche, przyczyniają się do odmrożeń stóp.
Tu przy okazji, Bogdanie, jedna uwaga: sam śnieg pod podłogą namiotu bywa izolacją korzystną, jeżeli mróz panuje silny i od dawna, a zatem jeżeli ziemia jest zamarznięta głęboko (dlatego stawiam namiot na nieodgarniętym śniegu przykrytym gałęziami). Powinieneś raczej napisać, że gałęzie zaśnieżone (zwłaszcza zlodowaciałym śniegiem) są gorszą izolacją niż gałęzie niezaśnieżone.
3. Fredi spał w zwykłym (niezimowym) śpiworze przykryty plandeką, a w pobliżu (ok. 50 cm) paliło się ognisko. Na dworze było bodajże -15°C. Pod Fredim była jedna karimata, materac z sosnowych gałęzi ułożony na leżącym rusztowaniu z drągów (możecie to nazwać sobie leżanką), a on sam ubrany w wiele warstw odzieży. A teraz facet sie wymądrza, że każdy sobie poradzi...
Spieraliśmy się wtedy, czy spać w butach, czy bez. Śpiąc w butach miałem je rozgrzane na stopach, ale w nocy obudził mnie ból od ściśniętych naczyń krwionośnych (to nie była faza procesu odmrożenia, która też oznacza się bólem - biada, jeśli ból "sam" ustąpi!). Śpiąc bez butów i musząc wstać w nocy pi pi...( :) ) miałem spore problemy z włożeniem zesztywniałych butów na nogi. Poszedłem w krzoki w skarpetach i tym razem zaznałem bólu od mrozu...
Spać można w butach rozsznurowanych i bezwzględnie luźnych w środku, ale można także bez butów, jeżeli nie wyjmiemy ich ze śpiwora na zewnątrz.
Żeby było 'śmiesznie' - ja sypiam w jednym bądź dwóch (jeden w drugim) śpiworach letnich i cieniuśkich. Leżę na jednej karimacie (pod namiotem mam gałęzie), a na sobie mam dwa polary, dwie kurtki, podwójne spodnie (jedne bawełniane zwykłe, drugie - polarowe), czapkę na głowie i naciągnięty kaptur polara + kaptur śpiwora. Ten ostatni jest zaciągnięty do wielkości małego otworu przy nosie dla oddychania (zwłaszcza jak śpię na zewnątrz). Sypiam bez ogniska w pobliżu (wolę spać niż czuwać, aby nie zmarznąć).
Krzysztof J. Kwiatkowski edytował(a) ten post dnia 05.10.07 o godzinie 18:03