Temat: Dziecko i survival
Jestem...
Pojawiłem się na początku tematu, później zniknąłem dla relaksu, wracam - widzę, że dyskusja rozwinęła się sama, czyli beze mnie. A ja myślałem, że jak ja nie napiszę, to już nikt nie napisze. Oj, głupi człowiek, głupi. I jeszcze innym wierzy, choć mama mówiła "nie wierz obcym!" ;)
Andrzeju, z całokształtu Twojej działalności tu przedstawionej domyślam się, że masz już niezłe doświadczenie w przekazywaniu wiedzy małolatom. Wiesz, że to właśnie jest moją pasją, czyli popularyzacja wśród młodych ludzi. Zdaje się, że naszym przeciwieństwem są ludzie, którzy chcą tkwić samotnie w swojej "sztuce tajemnej" kreowanej na własny użytek. Nie da się ukryć, że to też ma sporo uroku, ale nasze i ich osobowości są inne.
Byłem właśnie ok. tygodnia w Bieszczadach - tylko dla ojców i ich synów. Prowadzenie imprezy tego rodzaju daje mi niesamowita frajdę. Ojcowie (którzy nie są nazbyt pewni siebie "w te klocki") doświadczają wielu spraw z niskiego pułapu, ale niczego nie tracą w oczach swych dzieci, te zaś chodzą wciąż z oczami szeroko otwartymi. Sama rozkosz!
Jakże wielkie wrażenie robiła leśno-górska cisza, czarne i ugwieżdżone niebo oraz łapy niedźwiedzia przy rzece - odbite skoro świt...
Jeśli chodzi o pomysły, to jestem w nich 'karabinem maszynowym'. Ale to najlepiej jakoś "na priva". Chciałbyś się spotkać, zdzwonić...?