Temat: Cuchnąca sprawa...
Jacek G.:
Onuce , wełna grubo dziana , ew.dodatek bawełny.
Żadnych kosmicznych włókien.
Klasycznie jedna cienka , jedna gruba
Takie same buty przez cały rok - skórzane.
Ale ja jestem dinozaurem ... to nie dziwne ,że wynalazków nie trawię.
(…)
W sprawie skarpet biwakowych, jak je nazywała moja Babcia, ja też jestem dinozaurem. Babcia dostawała ode mnie zlecenia na kilka par rocznie skarpet wełnianych. Różnych - cienkich średnich i grubaśnych.
Zimowe najlepiej żeby były grube i mocno zbite z mocno gryzącej wełny do połowy łydki przynajmniej, ale lepsze podkolanówki. Najgrubsze na placach i pięcie, bo tam się najszybciej przecierają (podwójny ryż, jakoś tak Babcia mówiła na ten ścieg). Na śródstopiu trochę cieńsze niż na paluchach i piętach, a dookoła podbicia stopy mocny ściągacz albo też bardzo zbity gładki wzór. Powyżej kostki ściągacz rozluźniany ku górze. Na samej górze może być gumka trzymająca skarpetę w miejscu.
Mam jedne takie „żelazne pończochy”, zgryźliwe i aż za kolano z dwiema gumkami pod i nad kolanem - ze względu na to że niestety nie oszczędzałem swojego czasu kolan, a one lubieją się mścić za to:o/ Chadzałem (jeśli brodzenie w brei tak można określić) w nich zazwyczaj po głębokim topniejącym śniegu i po poroztopowych kałużyskach z resztami lodu i śniegu. Buty - stare kangaroosy (zanim marka się jeszcze w Polsce wypromowała) na wibramach albo rzadziej skoczki - jedne i drugie przemoczone do suchej. Stuptuty odpadły, bo nogi mi się w nich zapacały okrutnie, a oklejona mokrą od środka szmatą noga wystawiona na działanie temperatury około 0 C to nic przyjemnego.
Średnie skarpety w sumie noszę jako 3-sezonowe, w lecie przy wyższych temperaturach z wełen mniej gryzących i niższe (tak żeby z wysokiego buta zostało na wywijkę maks 5-10 cm, a z niskiego 10-15 cm. Dobrze trzymają jednolitą temperaturę w bucie, zapobiegają odparzeniom i obtarciom.
Cieniutkie mam do spania, czasem też w lecie; należę do tego rzadkiego gatunku, któremu musi być ciepło w stopki, a w nic innego już nie musi;o) O dziwo stópki mam zimne jak mi jest ciepło… A generalnie to chodzę w miarę możliwości boso. Może to jakaś inna odnoga dinozaurów, o których pisze Jacek.
Mam też kilka takich wełnianych sweterków i kamizel na różne okazje - od pancernych z golfem rozpinanym na zamek i flauszowymi kieszeniami (też na zamek) po cieniutkie prawie jak koszulka bawełniana a gryzących tak, że chyba lepiej wytarzać się w mrowisku… Taką cieniutką kamizelkę zakładam pod t-shirta i mogę iść w najgorszy deszcz z wiatrem.
Dlaczego wełna? Może to fenomen, ale nawet mokra w pełni izoluje, drapiąc utrzymuje dobre ukrwienie, więc też i lepszą wymianę ciepła w organizmie. Są też gatunki pod względem zgryźliwości bardziej userfriendlowe, więc delikatna stópka też znajdzie coś dla siebie. Może to niemodne, ale wełnianą odzież można też stosunkowo łatwo naprawić albo zrecyklingować do postaci nowej odzieży. Vislav na pewno będzie mógł się tu dużo lepiej wypowiedzieć.
Ps. Teraz, kiedy Babci już nie stało, skarpecianą schedę po niej przejęła Siostra. Robi je na maszynie, na razie początkuje i jakoś sobie radzi. Mojej Żonie robi też takie cudeńka ze wzorkami ażurowymi i z odrębnymi palcami. Ręczna robota to jednak ręczna robota. Może dlatego „Niemce wolejo handgemachty”;o)
Robert G. edytował(a) ten post dnia 12.08.09 o godzinie 12:22