Bartosz
Gorayski
specjalista d.s.
reklamy organizator
imprez firmowych ,
i...
Temat: brzoza drzewo człowieka lasu c.d. 2
... wracając do tematu brzozowego zagajnika ...W czasie swoich wędrówek jak już wspomniałem wcześniej , spotkałem pewnych ludzi którzy wiedzieli jak należy wykorzystywać leśne drzewa i rośliny tak aby służyły w życiu codziennym . Kora z brzozy to jest to o czym można pisać wiele ciekawostek . Materiał o wszechstronnym zastosowaniu . Nadaje się doskonale nawet do działań medycznych . Umiejętnie zdjęta przy pomocy noża kora młodej brzozy praktycznie wokół pnia jest bardzo przydatna , taki kawałek przycięty do wymiaru długości przedramienia lub większej doskonale nadaje się na zaimprowizowane łupki by unieruchomić rękę lub nogę . Taką zwiniętą tubę można zwinąć nieco ciaśniej i zszyć lub związać choćby długim świerkowym korzeniem . Świerki zwłaszcza te jeszcze nie przerośnięte dostarczają znakomitego sznurka. Wystarczy bowiem przy pomocy kawałka jakiegoś kija pogrzebać w pobliżu świerka by po chwili natrafić na jego niekiedy długie na parę metrów korzonki. Te o grubości małego palca i nawet cieńsze grubości ołówka lub jeszcze cieńsze znakomicie mogą zastąpić sznurek do wiązania np. części naszego szałasu, lub solidnego mocowania różnych rzeczy .
Właśnie taka zaimprowizowana na prędce brzozowa tuba przypomniała mi się . W takiej tubie zszytej i związanej po dorobieniu i przyszyciu denka z krążka brzozowej kory przenosiliśmy jedzenie na znaczne odległości . Wystarczyło dorobić zaimprowizowaną szelkę naramienną ze splecionych świerkowych ,, linek ,, i powstało coś w rodzaju ,, kołczanu ,, .
Ale sedno sprawy tkwiło w tym co takiego dobrego tam umieściliśmy .
Nauczyłem się bowiem przygotowywać lokalny przysmak , chociaż czort wie czy był on lokalny czy tylko nasz szef kuchni miał ormiańskie korzenie ,z jakiej republiki był nie wiadomo . Chodzi o pewien szczególny rodzaj placków , a właściwie może rodzaj pieczywa smażonego w tłuszczu na zaimprowizowanej ze starej beczki kuchni polowej . Potrzeba rondla lub patelni , mąki , wody , soli , i drożdży , tłuszczu do smażenia najlepiej oleju lub smalcu ale ja używałem też planty bo nie ma praktycznie smaku ani zapachu i dowolnego nadzienia np z białego sera i ziemniaków , solonych skwarek , mięsa itp . ale można je pominąć . Miesza się najpierw w naczyniu mąkę , ciepłą wodę sól i drożdże , tak by powstało lekkie ciasto o konsystencji prawie naleśnikowego . Zakrywa się to kawałkiem materiału i odstawia w pobliże ogniska by ciasto wyrosło ale w odpowiedniej odległości . Kiedy ciasto wyrośnie dodaje się jeszcze mąki i zagniata ciasto na placki . Placki także się zakrywa i na trochę stawia w cieple by wyrosły jeszcze trochę . Następnie na rozgrzaną patelnię lub rondel dodaje się tłuszcz , a kiedy osiągnie wysoką temperaturę wkłada się po jednym lub dwa placki i ... rosną jak pączki smażąc się stają się trochę rumiane nieco złociste . Obraca się na drugą stronę i po chwili już gotowe odkłada się na miskę lub tackę . Dobrze zrobiony placek czy raczej takie pieczywo jest w środku puste więc rozcina się je nożem i dodaje nadzienie lub nie .
Wkłada się takie specjały do tuby z brzozowej kory i można z takim chlebakiem maszerować . Placki można jeść na zimno ale lepsze są podgrzane umiejętnie nad żarem .
Chlebak z brzozowej kory dobrze się sprawdza na szlaku .Bartosz Gorayski edytował(a) ten post dnia 04.01.08 o godzinie 21:08