konto usunięte

Temat: Polak kontynuuje wspinaczkę w Australii

Jacek Kudłaty z Alpinus Expedition Team, Mateusz Kilarski oraz Miguel Loureiro z Portugalii są w drodze z Perth w kierunku Melbourne. Ekipa chce przebyć drogą lądową cały kontynent z zachodu na wschód w celu wynalezienia dziewiczych skalnych ścian, nadających się do wspinaczki oraz wytyczenia na nich pierwszych polskich dróg wspinaczkowych. Razem z ekipą tradycyjnie podróżuje będzie Sławek Sławatecki z Hybryda Film Studio, realizując materiał filmowy z wyprawy.




Fragmenty relacji Jacka:

„Po kilku tygodniach od wylądowania na największej wyspie świata lub też jego najmniejszym kontynencie czujemy się świetnie niczym jego rdzenni mieszkańcy-Aborygeni J.” „6 października miała na nas czekać wymarzona bryka (pięcioosobowy campervan -czytaj chata na kółkach - którego za dwa miesiące mieliśmy zamiar oddać po drugiej stornie kontynentu w Syndey). Ale nie udało się… Przygarnia nas pod swoje skrzydła nasz rodak niejaki Waldi Oblak, emigrant stanu wojennego i uczestnik wyprawy Śladami Strzeleckiego po australijskim outbacku autami 4x4, po prostu super ziomek, z którym mimo różnicy wieku łapiemy świetny kontakt, na dodatek z Wrocka. (…) Będąc emerytowanym już wynalazcą oraz poszukiwaczem przygód i złota Waldi zaczyna czuć nasz głód wspinu. Proponuje nam pokład swojego hand made pojazdu (najbliżej mu do amfibi) tzw. Arki Waldiego. Ruszamy z max. prędkością 80km/h na południe w kierunku Margaret River, tam ponoć znajdują się pierwsze rejony wspinaczkowe. Podróż trwała cały dzień, 300km to na warunki australijskie wielkie nic. (…) Wolna niczym żółw na asfalcie, już w terenie 4x4 (czytaj buszu) Arka zamieniała się w demona prędkości, a strusie i kangury ledwo nadążały z ucieczką. J Bobs Hollow to wapienna jaskinia otwarta w stronę oceanu. Miejsce klimatem i formacjami skalnymi przypomina azjatycką mekkę wspinaczy plażę TonSai, jednak w przeciwieństwie do niej nie ma tu żywego ducha. Jest też jednak akcent typowo australijski, wszędobylskie tabliczki ostrzegające niemalże przed wszystkim, generalnie High Risk wszędzie.. Drogi startują z piaseczku, a z bujnej zieleni wychylają się białe kielichy potężnych kalii, które jak się okazuje są tu…chwastem . Jest bajecznie, a pierwsze od tygodni wspinanie (przygotowania do wyprawy to na pewno nie trening…) smakuje pysznie.”

„Przez kilka dni oprócz wielorybów i kangurów nie spotykamy nikogo, a nadciągający z pobliskiej Antarktydy zimny front, który ostatecznie przegania nas z tych idyllicznych miejscówek przypomina nam o tym, że Australia to nie tylko tropiki… Koniec niezwykłej podróży w Perth jest jednocześnie początkiem kolejnej. Obieramy kierunek do ciepłych skał czyli na północ, w stronę równika. (…) Następny dzień za kółkiem (niestety tutaj będzie to norma) i przybijamy do Parku Narodowego Kalbarri - kolejnej sekretnej miejscówki na naszej liście. Położony 600km na północ od Perth piaskowcowy kanion wżyna się w bezkresną pustynię i powoduje suchość w ustach na sam widok. Promenada to wspinaczkowy raj, fantastycznej jakości lity piaskowiec, nawet najmniejsze krawądki to pewne chwyty, jednak wspin tutaj to głównie obłe półki kojąco działające na nasze niewytrenowane ostatnio palce. Za to wszystkie drogi przewieszone i w miarę trudne (od australijskiego 25(7b) wzwyż).”

„Przez kilka najbliższych dni naszym domem będzie to niegościnne dla człowieka dno kanionu, gdzie temperatura 50°C latem to standard, na szczęście dopiero mamy wiosnę więc jakieś 30°C. (…) W pośpiechu zakładamy obóz pod samymi ścianami, gdzie płaska skalna półka, aż prosi się o zamieszkanie. Niestety przemierzając kanion wzdłuż i wszerz nie znajdujemy potencjalnych super ścian na nowe drogi, które są celem naszego tripa. Powtarzamy więc od strzału mega klasyki z Root Canal 26(7b+) i She Magic 26(7b+), a po kilku dniach pracy Mateo sieka tą pierwszą w swoim stylu czyli bez użycia nóg, tym razem ma powód, bo na potrzeby filmu. J Wracamy kompletnie zakwaszeni po atletycznym wspinaniu w Kalbarri i już za nim tęsknimy…”

„W drodze z Perth czeka nas dłuższa przerwa we wspinie wymuszona kilkoma tysiącami kilometrów do przebycia w kierunku kolejnych rejonów w drodze do Melbourne. Trzymajcie kciuki , bo postanowiliśmy na tym wyjeździe nie przejechać żadnego kangura, co przy tutejszych statystykach i tym co widać na poboczach na pewno nie będzie łatwe…” Jacek Kudłaty z Alpinus Expedtion Team to czołowa postać polskiego świata wspinaczy skalnych. Ma na swoim koncie przejścia bez znajomości (On Sight) wiele dróg w stopniu 8a (VI.5+) i 8a+ (VI.5+/6). Mamma Africa, poprowadzona przez niego w 2004 r., została oceniona na 8b, czyli 32 w skali australijskiej. Najtrudniejsza droga sportowa zrobiona przez Polaków (w tym Jacka) za granicą to Full moon 8b+ w Chinach. Zgromadził niewątpliwie największy w kraju wykaz ekstremalnych wspinaczek na poziomie 7c-7c+ (VI.4+/ 5) poprowadzonych OS-em w wielu egzotycznych miejscach na całym świecie. W ostatnich latach poszukiwał nowych dziewiczych terenów w najróżniejszych częściach świata, m.in. w Laosie, na Madagaskarze, w Indiach i w Chinach. Jak sam mówi w polskich skałach brakuje mu przewieszonych ścian. Jacek Kudłaty pierwszy raz spróbował takiej wspinaczki w Prowansji. Od 15-ego roku życia wspina się i podróżuje, a jego kolejna wielka pasja to fotografowanie. Jest autorem wielu publikacji i fotoreportaży w prasie. Za swój wielki sukces uważa połączenie wspinu z pracą. Mieszka w Trzcińsku k/Jeleniej Góry u stóp granitowych gór Sokolich. Tam też prowadzi bazę dla wspinaczy. Co najmniej tak długo, jak się wspina, jeździ na snowboardzie, a zjazd z Elbrusa (5604 m n.p.m.) na Kaukazie i Helisnowbording w dzikich górach Alaski to jego topowe osiągnięcia, mimo że snowboard traktuje wyłącznie rekreacyjnie.