konto usunięte

Temat: Jacek Kudłaty: to zupełnie inny świat

Jacek Kudłaty z Alpinus Expedition Team opuszcza południowo-zachodnią Australię – jak sam podkreśla, granicząca z nią Wiktoria to zupełnie inny świat...

Z NAJNOWSZEJ RELACJI JACKA:
„Wiktoria to zupełnie inny świat… Widać to na pierwszy rzut oka, nie wysiadając nawet z naszego campera. Przy drodze zamiast zmasakrowanych zwłok kangurów, wombatów i strusi, tabliczki: „potrąciłeś zwierzę zadzwoń, przyjedziemy z pomocą”. Wreszcie Australia jakiej oczekiwaliśmy!

Położone ok. 300 km na północ od Melbourne Góry Geriwerd - święta ziemia Aborygenów - do dziś zaborczo zwane Grampiansami , rozbudziły nasze wspinaczkowe i eksploracyjne ambicje. Pierwsze zetknięcie z kultowym Taipan Wallem to prawdziwy szok, nawet, a może zwłaszcza dla wspinaczy, którzy jak sądzą coś tam świata i skały liznęli… Fantazyjnie kolorowe ścieki wyznaczające linie dróg i nieprawdopodobne nasycenie kolorów ściany, dawało wrażenie dobrej halucynacji, a nie realnej sytuacji, w której wreszcie (po blisko miesiącu w trasie) się znaleźliśmy. Nie narzekamy, bo w końcu podróżować - jak nam w kółko przyśpiewuje Kora - jest bosko!!!

Grampiansy i położony opodal Mount Arapiles to mekka niezwykle modnej w Australii wspinaczki tradycyjnej (czyt. na własnej asekuracji), a nieliczne drogi sportowe w większości wymagają żelaznej psychy, tudzież dołożenia pomiędzy spitami czegoś jeszcze. Z lenistwa i wygody zakładamy, że obdarzeni jesteśmy tym pierwszym. J” (…)

Naszą przygodę ze wspinem zaczynamy od Gallery, który ze swoimi 12-toma mocno przewieszonymi drogami jest idealny na co najmniej 2 wizyty wiosłowania po klamach. Skał nie będę nawet starał się opisać, bo zapewne słów braknie, zerknijcie proszę na zdjęcia. Wspaniałe uczucie ruchu do góry, a nie do przodu i to bryką, co miało miejsce przez ostatni miesiąc, wprawia nas w euforię. Warunki idealne, 20 stopni Celsjusza w słońcu pozwala na powolne pobudzenie do nowego, mamy nadzieję, wspinaczkowego życia. Środkiem ściany biegnie niezwykle estetyczna droga „Monkey Puzzle „ 28 (7c+). To wyjątkowo długa jak na Australię linia, 30 metrów wytrzymałościowego wspinu w narastającym przewieszeniu, czegoś równie wspinowego już dawno nie widziałem. Odkładam ją na potem, czaję się, aby spróbować szczęścia w dogodnym momencie. Zapewne zabawimy tu parę dni, kto wie, może i uda nam się gdzieś w pobliżu wynaleźć dziewiczy kawałek ściany na nowe drogi. Od lokalnych wspinaczy (których mimo idealnych warunków jest jak na lekarstwo) dowiadujemy się o nowo odkrytym klifie. Jak większość tutejszych ścian został namierzony przy pomocy Googla Earth - niezbędnego narzędzia dla tutejszych eksploratorów. Najpierw szalony rajd naszym campowozem przez piaskowe wydmy, na których - jeśli byśmy tylko zwolnili poniżej 80km/h - to stalibyśmy do dziś. Następnie dobre pół godziny po wymaczetowanym buszu doprowadza nas do zakątka typu: stworzenie świata. Kolorowe papugi na drzewach, sączący się spod ściany strumień i uskakujące w busz kangury, to - jak się okazuje - jedynie dodatek do wyśmienitego wspinu. W ciągu jednego dnia w 100% wyczerpujemy możliwości sektora. Ravine ze swoimi 10-cioma średnio trudnymi max 26(7b+), lecz niezwykłej urody drogami, daje nam obraz, w jak bardzo wyeksplorowanym wspinaczkowo terenie się znaleźliśmy…

Żal opuszczać miejscówkę (camp Bundik), gdzie co rano budzimy się w towarzystwie pasących się żółtymi kwiatkami wokół naszych namiotów kangurów. Planujemy kolejny dzień rozwspinu przed odkładaną na „po reście” wizytą na Taipanie. Tam jedna z nielicznych obitych dróg to Groovy -mityczne 28(7c+), na które z racji rozłożonego na 30metrów ciągu trudności , ostrzę sobie zęby.

Muline Creek to kolejny sekretny rejon i chyba największe nagromadzenie trudnych dróg na całym kontynencie. Blisko godzinne drapanie się w palącym słońcu pod ścianę, po niezwykłym połączeniu piargów i buszu sprawia, że marzymy o wygodnej ścieżce, wyprowadzającej pod ściany niczym we francuskim Ceuse… Za to czerwone ściany w fantazyjne wzory, bardziej niż skałę przypominają dzieło niezwykle natchnionego artysty, który przy swojej kompozycji wziął oczywiście pod uwagę nas-wspinaczy.

Kilka krótkich, bo zaledwie 17-20 metrowych, niezwykle bulderowych dróg o trudności 33(8C)obok siebie sprawia, że karki bolą nas od zadzierania głowy, a ręce same się pocą. Znając jednak swoje miejsce w szeregu podążamy w stronę jedynego w rejonie 24(7a+). Rozgrzeweczka na biegnącej niemal w dachu linii nieźle nas zgrzała , wymuszając nie tylko optymalną pracę ciała, ale i ducha. Lecimy ją na dogrzewkę kilkakrotnie i wcale nie robi się łatwiejsza… Następna droga z gatunku tych (jak nam się zdaje w zasięgu ) to „Eye of the tiger” 30(8a+), nazwa jak najbardziej adekwatna do linii, która wiedzie w dachu idealnie po krawędzi tygrysiego oka (największe tutaj arcydzieło nieznanego artysty). Niezwykle trickowe miejsce w dachu zrzuca nas po kolei.

Schodząc spod ściany snujemy ambitne plany na najbliższe dni z przystawkami typu „Monkey Puzzle” i „Grovy” w rolach głównych. Tymczasem chwila zagapienia i zjeżdżam tyłkiem po piargu, hamując nadgarstkami . Shiiiittt !! Dłoń rozpruta do mięcha i to idealnie na wewnętrznej wspinaczkowej stronie… (…) (…) Podejmujemy trudną, ale wierzymy, że słuszną decyzję o odwrocie. Co najmniej tydzień przerwy na zagojenie rany postanawiamy spędzić - nie marnując cennego czasu w drodze - pod kolejną miejscówkę, czyli położone 1500 km dalej Blue Mountains. Żegnaj Monkey, żegnaj Grovy, żegnajcie Grampiansy.”

Jacek Kudłaty z Alpinus Expedition Team, Mateusz Kilarski oraz Miguel Loureiro przemierzają drogą lądową całą Australię w poszukiwaniu dziewiczych skalnych ścian, nadających się do wspinaczki oraz wytyczenia na nich pierwszych polskich dróg wspinaczkowych. Razem z ekipą tradycyjnie podróżuje będzie Sławek Sławatecki z Hybryda Film Studio, realizując materiał filmowy z wyprawy.

Jacek Kudłaty z Alpinus Expedition Team to czołowa postać polskiego świata wspinaczy skalnych. Dotychczasowe wspinanie przyniosło mu przejścia bez znajomości (On Sight) wielu dróg w stopniu 8a (VI.5+) i 8a+ (VI.5+/6). Mamma Africa, poprowadzona przez niego w 2004 r., została oceniona na 8b, czyli 32 w skali australijskiej. Najtrudniejsza droga sportowa zrobiona przez Polaków (w tym Jacka) za granicą to Full moon 8b+ w Chinach. Zgromadził niewątpliwie największy w kraju wykaz ekstremalnych wspinaczek na poziomie 7c-7c+ (VI.4+/ 5) poprowadzonych OS-em w wielu egzotycznych miejscach na całym świecie. W ostatnich latach poszukiwał nowych dziewiczych terenów w najróżniejszych częściach świata, m.in. w Laosie, na Madagaskarze, w Indiach i w Chinach. Jak sam mówi w polskich skałach brakuje mu przewieszonych ścian. Jacek Kudłaty pierwszy raz spróbował takiej wspinaczki w Prowansji. Od 15-ego roku życia wspina się i podróżuje, a jego kolejna wielka pasja to fotografowanie. Jest autorem wielu publikacji i fotoreportaży w prasie. Za swój wielki sukces uważa połączenie wspinu z pracą. Mieszka w Trzcińsku k/Jeleniej Góry u stóp granitowych gór Sokolich. Tam też prowadzi bazę dla wspinaczy. Co najmniej tak długo, jak się wspina, jeździ na snowboardzie, a zjazd z Elbrusa (5604 m n.p.m.) na Kaukazie i Helisnowbording w dzikich górach Alaski to jego topowe osiągnięcia, mimo że snowboard traktuje wyłącznie rekreacyjnie.