Temat: Kask :)
Tomasz N.:
Może to będzie dość kontrowersyjne co napiszę, ale ja jakoś w te kaski.. nie wierzę. Może nie mogę się do nich przekonać bo to względna "nowość na stoku" (nota bene z trudem wpisująca się w "luźny" styl tej dyscypliny
A jednak to snb rozpropagował jeżdżenie w kaskach - nie narciarze. Podobnie zresztą jak jeżdżenie w "normalnych" ciuchach, zamiast pianek ;p
łącznie grubo ponad 20 lat - nie widziałem ani nie słyszałem żeby ktoś sobie zrobił na stoku krzywdę w głowę.
Ja pamiętam - kilka lat temu jakiś baran z polszmaty czy innego tiwi walnął bańką w ratrak i zszedł :>
No dobra, ludzie nawet giną na stoku, ale ile to %? Kiedyś po prostu nie było kasków, a sprzęt do zjeżdżania z góry wcale nie był wolniejszy, stoki nie były bardziej miękkie, itd.
I jeżdżących było mniej. Zwłaszcza w .pl.
Natomiast od czas gdy pojawiły się kaski, co chwilę słyszę wypowiedzi w stylu "dobrze że kupiłem kask, inaczej byłoby już po mnie" itp.
Mnie to kompletnie nie dziwi. Wręcz przeciwnie - jestem zdumiony, że nie zdarza się więcej takich wypadków. Jak widzisz instytucja instruktora e środowisku snowboardowym jest w głębokim poważaniu, stąd i potencjalna urazowość siłą rzeczy większa.
Bez wątpienia z całej sytuacji najbardziej wymierne korzyści odnoszą producenci i wcale bym sie nie zdziwił gdyby zasługą lobby było wprowadzenie obowiązku jazdy w kasku dla dzieci do lat (?) 16
Tu akurat bym się zgodził z wnioskodawcą - w takiej Białce włos mi się jeży na tyłku gdy widzę, jak co poniektóre kaleki zsuwają się po stoku nie patrząc w co lub kogo wjeżdżają. Przy takim mrowisku kask to sensowny sposów obniżenia ryzyka.
I należy pamiętać, że z reguły nie samemu zrobisz sobie krzywdę - zrobi Ci ją ktoś inny, bardziej lekkomyślny, mniej doświadczony, bardziej pijany, upalony, itp, itd...
pozdr,
p.
P.S. Sam jeżdżę bez kasku i jest to mój świadomy wybór. Wynikający m.in. z faktu, że w kasku mniej słyszę, a jest to dla mnie bardzo istotny czynnik wpływający na moje bezpieczeństwo ;]