Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

再見瑞士雷達表, czyli bye Rado!
Sześć milionów złotych rocznie piechotą nie chodzi. W przeliczeniu 500 tysięcy złotych miesięcznie. Tyle ma zarabiać Miroslav Radović w drugoligowym chińskim klubie, Hebei China Fortune. Ktoś by odmówił? Ktoś by zrezygnował? Ktoś by odpuścił? W Legii smutek i żal, bo "Rado" miał być kluczowym zawodnikiem drużyny i pociągnąć ją do finału Ligi Europejskiej i kolejnego tytułu mistrza Polski. Zawodnik zarzekał się, że dotrwa w Warszawie do emerytury, a tu taka przykra niespodzianka... Tymczasem wśród kibiców Legii dominują dwie skrajne postawy. Jedni są wściekli, że okłamał, oszukał, obiecał i nie dotrzymał. Że zostawił klub dla szmalu. Że okazał się małym, łasym na kasę człowieczkiem. Inni, równie niezadowoleni, doceniają zasługi Serba i życzą mu powodzenia. A na Łazienkowską szykuje się już ponoć Marco Paixao ze Śląska.

Sytuacja jest prosta, choć z podtekstem. Prosta, bo zdecydowana większość z nas wolałaby zarabiać pięć razy więcej, niż zarabia teraz. Poza tym trenerem w Hebei jest rodak Rado, Radomir Antić. Tak więc Serb podjął racjonalną decyzję z tego punktu widzenia. Bądźmy szczerzy - w Polsce nigdy by tyle nie dostał. Na lukratywny kontrakt w dobrym zachodnim klubie szans nie ma. Zapewne za ciut lepszą kasę nigdzie by się z Warszawy nie ruszył. Ale za TAKĄ kasę?

Oczywiście niektórzy mają mu za złe, że złamał słowo. Bo kiedyś obiecał, że zostanie w Legii do końca swojej kariery. I ja też mam mu za złe to, że kiedyś coś chlapnął, żeby się przypodobać kibicom Legii, a teraz wyszedł na kłamczuszka. Po co plótł bzdury?

Tak czy inaczej Radovicia już nie było na boisku podczas meczu z Ajaksem Amsterdam. Henning Berg nie wpuścił go na murawę, bo Serb rzekomo głowę miał już gdzie indziej. Ale prawda raczej jest taka, że klub nie chciał ryzykować kontuzji Radovicia, bo sam przecież także nieźle na tym transferze zarobi. Dlatego w bajanie Berga średnio wierzę.

Plotka/fama/wieść niesie, że Legia już zagina parol na Marco Paixao, którego chciała już jakiś czas temu, ale jej oferta była mniejsza dwdziestokrotnie od oczekiwań klubu z Wrocławia. Tym razem kasa na portugalskiego napastnika się powinna znaleźć...

A może Legia...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Ampfutbol - bez nóg, ale z jajami
Myślałem, że już wszystko widziałem w piłce nożnej. Że już nic mnie nie zaskoczy. Że futbol to tylko duży szmal, przepłacone gwiazdki i gwiazdeczki, przekręty, ślepi sędziowie i korupcja w FIFA. A tu proszę. Trafiłem na futbol w najczystszym wydaniu. Gdzie najważniejsze są umiejętności, zaangażowanie, ambicja - a reprezentowania własnego kraju nie przelicza się na złotówki. Ampfutbol.

Nie zgrywam eksperta od ampfutbolu. Do niedawna w ogóle nie słyszałem o takiej dyscyplinie. O tym, że jest w ogóle coś takiego, dowiedziałem się w grudniu 2014 roku. Jak chyba większość osób, które w ogóle wiedzą, o co kaman. Wtedy właśnie reprezentacja Polski w amp futbolu zdobyła 4. miejsce na mistrzostwach świata (startowały 23 zespoły). Naszych wyprzediły jedynie ekipy z Rosji, Angoli i Turcji.

O czym w ogóle mowa? O piłce nożnej, w którą grają ludzie po amputacjach. Nóg, rzecz jasna. Lub z niewykształconymi do końca dolnymi kończynami. Biegają po boisku podpierając się kulami. Normalnie kopią piłkę, choć na nieco mniejszym boisku.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Stadion Miejski w Łodzi (ŁKS) rośnie jak na drożdżach
I znów pojechałem do Łodzi, znów zajrzałem na stadion Łódzkiego Klubu Sportowego. Byłem ciekaw, jak postępują prace przy budowie nowego obiektu. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się rewelacji, ale przyznam, że spotkało mnie bardzo pozytywne zaskoczenie... Co prawda stadion jeszcze nie jest gotowy, ale kawałek trybuny już dumnie prezentuje swoje orurowane i orusztowane kształty. W sumie już nie pamiętam, na czym stanęło, czy będą wszystkie cztery trybuny, trzy czy tylko jedna... Ważne jest to, że w końcu coś się zaczęło w tej Łodzi dziać na poważnie. Już nie tylko drogi i dworce są rozkopane, ale również stadiony. Piszę w liczbie mnogiej, bo obiekt Widzewa również za chwilę zniknie w tej formie, w jakiej go wszyscy znają.

Zrobiłem kilka zdjęć, które prezentuję poniżej. Mam nadzieję, że przy okazji mojego kolejnych wyjazdów będę miał okazję wstawiać nowe odsłony powstającego stadionu, na którym swoje mecze będzie rozgrywał prący jak taran do Ekstraklasy Łódzki Klub Sportowy:)

Wybaczcie dość ponure barwy, akurat słońca było jak na lekarstwo.

...

Zobacz zdjęcia i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wybory w FIFA: Ktoś zagrozi satrapie?
Już całkiem niedługo, bo 29 maja, odbędą się wybory nowego szefa Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (czyli w skrócie FIFA). Od wielu już lat światową piłką nożną rządzi stary już jak suchy pień Szwajcar Sepp Blatter. Tym razem ma trzech rywali, choć chyba nikt tak naprawdę nie bierze ich na poważnie: Portugalczyka Luisa Figo, Holendra Michaela van Praaga oraz Jordańskiego księcia Ali Bin Al-Husseina (obecnego wiceprezesa FIFA).

Blatter będzie walczył o swoją piątą kadencję. Po raz pierwszy od bardzo dawna w ogóle ktoś staje z nim w szranki - wcześniej zdarzało się, że wybór prezesa odbywał się przez aklamację, a nikt nawet nie śmiał pomyśleć o tym, że może zdetronizować Szwajcara. A jeśli już pomyślał, to zaraz znalazły się na niego haki (jak choćby na Mohameda bin Hammana w 2011 roku). Sam Blatter nie jest wolny od korupcyjnych podejrzeń, ale póki co udaje mu się zawsze dopłynąć na powierzchnię.

Kim są ci, którzy ośmielili się rzucić rękawicę prezesowi?

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Widzę Widzew w drugiej lidze
Kiedy byłem mały, często dogryzaliśmy sobie z kumplami różnymi głupimi tekstami. Pamiętam, że tytułowa rymowanka była jedną z popularniejszych, ale wynikała raczej z pobożności naszych (młodych piłkarzy ŁKS) życzeń, niż realnych możliwości. Ta pobożność też raczej była żartobliwa, w zasadzie nigdy nie brałem na poważnie możliwości spadku z najwyższej ligi ani ŁKS, ani Widzewa. Jako lokalny patriota szanowałem oba kluby. Potem okazało się, że łódzka piłka poza Ekstraklasą stała się smutną rzeczywistością. Na dodatek teraz wierszyk "Widzę Widzew w drugiej lidze" zaczyna nabierać głębszego znaczenia.

Bo kiedyś gra w drugiej lidze oznaczała rywalizację z drużynami bezpośredniego zaplecza Ekstraklasy. Teraz to już poziom niżej - bo Widzew już gra na zapleczu.

Walkower
O co chodzi w ogóle? Niestety o to, że w łódzkim Widzewie sprawy zaczynają przybierać naprawdę smutny obrót. Drużyna po rundzie jesiennej zajmuje ostatnie miejsce w tabeli I ligi (czyli drugiej) i miała wiosną przystąpić do walki o bezcenne punkty z impetem, determinacją i czymś, co kiedyś było znane jako "widzewski charakter". Tymczasem pierwsza kolejka rundy rewanżowej zakończyła się... walkowerem. Mecz z Sandecją Nowy Sącz się nie odbył i klub z Małopolski bez gry zapisał sobie 3 punkty po stronie zysków. Władze Widzewa NIE ZDĄŻYŁY wysłać do PZPN zgody na organizację imprez masowych na obiekcie w Byczynie.

Byczyna
Ktoś zapyta: ale co to jest Byczyna? Odpowiadam. Władze miasta Łodzi postanowiły wybudować na starym stadionie Widzewa nowy stadion dla tego klubu. No i zaczęło się wyburzanie obiektu. Siłą rzeczy swoje mecze Widzew musi rozgrywać gdzie indziej. O czym prezes Sylwester Cacek i cała reszta wiedzieli od dawna. Mimo wszystko nie zdążyli dopełnić wszystkich formalności. Znaleźli bowiem obiekt, gdzie (być może) uda się rozgrywać mecze w I lidze, ale nie zdążyli wysłać wszystkich papierów do PZPN w terminie do 7 dni przed rozpoczęciem rozgrywek. No i efekt jest taki, że licencja Widzewa została zawieszona, pierwszy mecz klub oddał walkowerem - i w sumie nie wiadomo, co dalej.

Właśnie, co dalej?
...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wisła Kraków: Smuda out, Moskal in
No i skończyła się najdłuższa seria w Ekstraklasie. Franciszek Smuda był trenerem Wisły Kraków nieprzerwanie od 11 czerwca 2013 roku. Sześćset trzydzieści pięć dni pracy i wystarczy. Smuda potwierdził, że kompletnie nie radzi sobie z przygotowaniem zespołu do rundy wiosennej. Jego drużyny niemal zawsze dużo gorzej spisywały się po przerwie zimowej. Ale nikt nie przypuszczał, że tym razem będzie aż tak źle. Bo Wisła całkiem dobrze prezentowała się jesienią, wszyscy byli przekonani, że klub powalczy o najwyższe cele. Tymczasem w czterech meczach wiosennych podopieczni byłego selekcjonera uzbierali raptem... 1 punkt. Czarę goryczy przelała chyba porażka u siebie z ostatnim w tabeli Zawiszą Bydgoszcz. Bogusław Cupiał nie chciał czekać na cud i zwolnił Smudę.

Nie dziwię się w sumię. Ekipa, w której grają Arkadiusz Głowacki, Semir Stilić, Dariusz Dudka czy Paweł Brożek nie może aż tak się kompromitować.

Nowym trenerem Wisły Kraków został Kazimierz Moskal. To będzie jego trzeci raz na tym stanowisku w klubie, poprzednio prowadził zespół "Białej Gwiazdy" w 2007 oraz na przełomie 2011 i 2012 roku. Trochę śmiać mi się chce z tej dziwnej strategii trenerskiej Cupiała, który daje kolejne szanse szkoleniowcom, którzy raczej wielkiego sukcesu nie gwarantują. Moskal nie jest jedynym trenerem, który trzeci raz poprowadzi Wisłę. Takiej samej sztuki wcześniej dokonali właśnie Smuda, a także Tomasz Kulawik i Adam Nawałka.

Rozumiem kłopoty finansowe klubu. Ale bądźmy szczerzy - z Kazimierzem Moskalem na sukces sportowy Wisła liczyć nie może. Zamienił stryjek...

Zobacz mema i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Błaszczykowski nie dostanie powołania na Irlandię?
Zbliża się eliminacyjny mecz z Irlandią, no to z zimowego snu zbudzili się różnej maści kwękacze i notoryczni pesymiści. Już wieszczą klęskę z Irlandczykami, już stękają, jak to Adam Nawałka nie radzi sobie z reprezentacją. A kwintesencją tej całej sytuacji jest prawdopodobne niepowołanie na to spotkanie Kuby Błaszczykowskiego. Były kapitan reprezentacji wrócił co prawda po długiej i bolesnej kontuzji, ale nie jest jeszcze w optymalnej formie. Nie przepracował okresu przygotowawczego tak, jak zdrowi zawodnicy. Nie jest w rytmie meczowym. Co prawda oficjalnych powołań jeszcze nie ma, ale podobno selekcjoner postawi na innych graczy. No i się zaczęło.

Na Nawałkę posypały się gromy w internecie. Oto kilka przykładów (pisownia oryginalna):

"Myślę, że niestety nie chodzi tu o formę Kuby, gdyby tak było, powołał by Kubę, niestety po prostu selekcjoner postawił na Lewego i nie chce robić fermentu powołując Kubę"
"Zgadzam się, że nie jest (Błaszczykowski - przyp. szatanski) w swojej najlepszej dyspozycji, ale i tak zasługuje na powołanie, tym bardziej, że nie mamy zbytnio z kogo wybierać... dlatego ta sprawa trochę mi śmierdzi"
"Ta decyzja jest skandaliczna i tak trzeba to komentować ! Błaszczykowski nawet przygotowany na 85-90% bije na głowę pozostałych polskich skrzydłowych"
"Dla mnie Kuba sportowo jest podstawowym piłkarzem reprezentacji"
"Durna decyzja nigdy się nie obroni. Widać, że decydują względy poza sportowe. Selekcjoner zaczyna popełniać błędy poprzedników wdając się w dziwne gierki personalne"
"Najpierw Eugen teraz Kuba ciekawe kto będzie następny".

I tak dalej.

Osobiście...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Liga Mistrzów w najlepszym wydaniu
To był naprawdę udany tydzień dla Ligi Mistrzów. Odbyły się cztery mecze - i każdy przyniósł masę emocji lub chociażby masę goli. Pełno było świetnych akcji, wspaniałych bramek, nieoczekiwanych zwrotów oraz - niestety - nie obyło się bez kontrowersji sędziowskich. W dość wątpliwych decyzjach przodował w nich zwłaszcza Bjoern Kuipers ze Szwecji, który prowadził spotkanie pomiędzy Chelsea i PSG. Przynajmniej cztery razy wzbudził moje wątpliwości.

Zatem na początek kilka słów na temat właśnie tego meczu. Chelsea w pierwszym meczu zremisowaa z PSG w Paryżu 1:1 i była zdeycdowanym faworytem rewanżu. A stała się nim jeszcze bardziej, gdy szwedzki arbiter wyrzucił z boiska największego gwiazdora paryżan, swojego rodaka nota bene - czyli Zlatana Ibrahimovicia. I tą decyzją podzielił piłkarski świat. Był faul Zlatana? Bez wątpienia tak. Ale czy na czerwoną kartkę? Hmm... Większość komentatorów, łącznie z ekspertami, twierdzi, że nie powinno być w tym przypadku czerwonej kartki, najwyżej żółta. I powiem wprost, jako wielki fan "Ibry" też tak myślałem. Że Zlatan cofnął nogę, żeby nie skosić za bardzo rozpędzonego rywala (Oscara), że to był przypadek, impet zrobił swoje. Ale im więcej oglądam tych powtórek, tym bardziej się przekonuję, że sędzia Kuipers podjął prawidłową decyzję. Kosa była ewidentna, na wyciągniętą nogę Oscara, bardzo niebezpieczna. Mogła się skończyć naprawdę poważnym urazem. Naturalnie zawodnik Chelsea przysymulował potem troszkę, zwijał się z bólu jak nakręcony, ale mimo wszystko będę bronił sędziego w tej sytuacji. I pomijam również reakcję zawodników Chelsea, którzy NATYCHMIAST oblegli arbitra (chyba wszyscy tam byli, poza leżącym Oscarem i bramkarzem - ale ten jest z Belgii i ma inny temperament...) i wywierali na nim niesamowitą presję. Ubawił mnie późniejszy komentarz Zlatana, który powiedział, że wśród tych podskakujących i wrzeszczących kolesi w niebieskich strojach czuł się, jakby otoczyła go banda dzieciaków. Tak czy inaczej według mnie decyzja jest usprawiedliwiona. Tym bardziej, że my mamy mnóstwo powtórek, a arbiter musiał podjąć decyzję błyskawicznie. Znów się kłania idea wprowadzenia możliwości weryfikowania decyzji przez sędziego w czasie meczu na podstawie zapisu wideo...

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Są powołania na Irlandię. I są niespodzianki. I jest 34. miejsce w rankingu FIFA
No i plotki się potwierdziły - w składzie na Irlandię nie ma Kuby Błaszczykowskiego. Oto krótkie uzasadnienie Adama Nawałki: "Wielokrotnie obserwowaliśmy też Kubę Błaszczykowskiego. Doszedłem do wniosku, że jeszcze za wcześnie na jego powrót do kadry na tak trudne, wyjazdowe spotkanie. Ciągle czekam na zdrowego, przygotowanego mentalnie i fizycznie skrzydłowego Borussii. Wtedy naprawdę może pomóc naszej jedenastce". Nic dodać, nic ująć. A czy selekcjoner miał rację, okaże się w Dublinie 29 marca.

Kogo jeszcze brakuje? Niestety, zawodników sporo dających reprezentacji. Na pewno z Irlandią nie zagrają Łukasz Piszczek, Artur Jędrzejczyk i Kamil Grosicki. Natomiast mamy kilka dość nieoczekiwanych powołań - mam tu na myśli przede wszystkim Rafała Janickiego oraz Macieja Gajosa. Obaj całkiem przyzwoicie prezentują się w Ekstraklasie, ale czy to już jest forma reprezentacyjna? Znów - okaże się 29 marca.

Adam Nawałka ogłosił nazwiska zawodników powołanych na ten mecz, ale również krótką listę piłkarzy rezerwowych, spośród których będzie wybierał w przypadku nieoczekiwanych zdarzeń, jakie mogą się przytrafić tym pierwszym.

Kogo my tu mamy?

...

Zobacz powołania i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Gdzie Smuda popełnił błąd?
autor: Perzano
Stało się! Frnaciszek Smuda został zwolniony z pełnienia obowiązków trenera Wisły Kraków, a byłego selekcjonera reprezentacji Polski zastąpił Kazimierz Moskal. Wyrzucenie Smudy odbiło się ogromnym echem w prasie, telewizji, a także mediach społecznościowych. Ile osób, tyle opinii, a zdania są podzielone mniej więcej na pół. Czy zwolnienie „Franza” było dobrym posunięciem? Postaramy się znaleźć błędy Smudy, które przeszkadzają w osiągnięciu sukcesu.


Przyczyny złej gry

Okropna forma w wiosennych rozgrywkach to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę na wyjątkowo słabą grę zepsołu składa się wiele niekorzystnych czynników, które muszą ujrzeć światło dzienne, aby móc wyciągnąć odpowiednie wnioski. Pierwsze, co rzuca się w oczy to brak pieniędzy na jakiekolwiek możliwości transferowe, a co za tym idzie poszerzenia kadry zespołu. Niestety, ale w 2011 roku pewna para Holendrów zarządzająca kapitałem Wisły zaliczyła kompletny upadek odpadając z eliminacji Champions League. Awans mógł dać krakowskiemu klubowi szansę na nowe, lepsze transfery i spłacenie zawodników, którzy pustoszyli klubową kasę. Tak się jednak nie stało, a „Biała Gwiazda” do dziś mocno odczuwa ten incydent. Nie ma pieniędzy, nie ma klasowych piłkarzy, wyniki jakie są takie są. Oczywiście nie można winą obarczać tylko i wyłącznie braku funduszy (na co oczywiście trener Smuda wiecznie narzekał), ale o tym później.

Następna rzecz to oczywiście złe przygotowanie drużyny do rundy wiosennej. Powszechnie wiadomo, że...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

"Nam strzelać nie kazano" - czyżby odwołano rozkaz?
Mecz z Irlandią za pasem, a tu Adam Nawałka może spać spokojnie. Przynajmniej nie śnią mu się koszmary związane z brakiem skuteczności powołanych przez niego zawodników. Każdy z napastników strzelał gole, na dodatek trafiali również inni powołani na starcie z Irlandczykami, a także ci, którzy z pewnością do gry w reprezentacji przynajmniej aspirują. Fajnie czyta się takie newsy, fajnie ogląda bramki Polaków. Nawet takiego "farbowanego lisa", jak Eugen Polanski. Mimo wszystko.

Robert Lewandowski (Bayern Monachium)
Bayern pojechał do Bremy w lekko rezerwowym składzie - Guardiola zrezygnował z Neuera, Robbena czy Ribery'ego. Lewandowski strzelił dwa ostatnie gole w starciu z Werderem i ma już ich 13 na swoim koncie. Trafiał 6 razy w ostatnich 5 meczach mistrza Niemiec. Polak trafił po tym meczu do "jedenastki kolejki", już po raz czwarty w tym sezonie.

Arkadiusz Milik (Ajax Amsterdam)
Jedenaście goli na swoim koncie ma za to Arkadiusz Milik w lidze holenderskiej. Jego Ajax wygrał tym razem ważny mecz z Heerenveen (4:1), Polak strzelił pierwszego i ostatniego gola dla swojego klubu. Mamy napastnika na światowym poziomie.

Łukasz Teodorczyk (Dynamo Kijów)
...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Okiem optymisty: Przed meczem z Irlandią
Jestem dziwnie spokojny o wynik meczu z Irlandią. Wygramy to spotkanie, choć walki nie zabraknie - i umocnimy się na pozycji lidera grupy D.

W hotelu pod Warszawą selekcjoner Adam Nawałka zebrał swoich zawodników i będzie im się starał wbić do głów, jak ważny jest ten najbliższy mecz z Irlandią. Ewentualne zwycięstwo nad najbliższymi rywalami da reprezentacji Polski spory oddech i spokój przed decydującą fazą walki o EURO 2016. Jak na razie jesteśmy liderami swojej grupy (po zwycięstwach nad Gibraltarem, Niemcami i Gruzją oraz remisie ze Szkocją). Teraz jednak zacznie się prawdziwa walka.

Dosłownie. Dwa mecze z Irlandią i jeden ze Szkocją plus rewanż z Niemcami na ich terenie - pora na prawdziwy egzamin dojrzałości dla naszych piłkarzy. Czy go zdadzą?

Według mnie - zdadzą. Jestem przekonany, że 29 marca z Dublina wywieziemy bardzo dobry wynik i umocnimy się na pozycji lidera grupy D. Na czym opieram swój optymizm?

Pierwszy skład

Przede wszystkim na tym, że najważniejsi piłkarze reprezentacji Polski grają, grają w pierwszych składach i grają dobrze. Grają Boruc i Fabiański, gra Glik, gra Olkowski, gra Krychowiak, Mila, Lewandowski i Milik. Grają również ci, którzy uzupełnią skład. Zbierają niezłe recenzje, niektórzy (Fabiański, Milik, Glik, Krychowiak) wręcz rewelacyjne. Teraz wszystko w rękach Nawałki, żeby to wszystko odpowiednio ułożyć i żeby zawodników odpowiednio zmotywować.

Mam w ogóle wrażenie, że mamy obecnie skład najlepszy od lat. Nasi odgrywają wiodące role w swoich silnych klubach zagranicznych, nie przesiadują na ławie. Są w rytmie meczowym i wiedzą, o co grają. Znajduje to również odzwierciedlenie w rankingu FIFA, gdzie Polska systematycznie pnie się w górę.

Będzie wojna

Co nie zmienia faktu, że w Dublinie czeka naszych zawodników regularna wojna. Nikt nie uklęknie przed naszymi, choćby...

Zobacz pełny tekst. Zaczynamy cykl "Optymista kontra pesymista"
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Albańczyk, Tunezyjczyk, Marokańczyk, dwóch Turków, dwóch Polaków i Ghanijczyk - czyli reprezentacja Niemiec
Wiem, wiem, wiem - czepiam się. Zajmuję się sprawami, które nie mają żadnego znaczenia. Na pewno najzwyczajniej w świecie błądzę i zazdroszczę. Ale sorry, nie mogę się choćby nie uśmiechnąć, kiedy patrzę na skład reprezentacji Niemiec na mecz towarzyski z Australią. Na 22 powołanych zawodników aż ośmiu to nie są rodowici Niemcy (w sensie przynajmniej od dwóch pokoleń), tylko takie prawie normalne "farbowane lisy", tylko a rebours. U nas takich za bardzo nie ma, a za naszą zachodnią granicą - wręcz przeciwnie.

Kogo zatem powołał Joachim Loew? Kogo my tu mamy?

Shkodran Mustafi - piłkarz pochodzenia albańskiego
Sami Khedira - piłkarz pochodzenia tunezyjskiego (asystował w tym meczu)
Ilkay Gundogan - piłkarz pochodzenia tureckiego
Mesut Oezil - piłkarz pochodzenia tureckiego
Karim Bellarabi - piłkarz pochodzenia marokańskiego
Sebastian Rudy - piłkarz pochodzenia polskiego (nota bene syn znakomitego niegdyś piłkarza Andrzeja Rudego)
Łukasz Podolski - piłkarz pochodzenia polskiego (zdobył gola w tym meczu)
Jerome Boateng - piłkarz pochodzenia ghanijskiego.

I tak już na poważnie - nie wiem, jak to skomentować. Z jednej strony to dobrze świadczy o niemieckim systemie szkoleniowym (większość tych piłkarzy gra w Niemczech od dziecka) oraz o tym, że nie liczy się pochodzenie, ale klasa i umiejętności. Oraz to, że nie ocenia się ludzi, ale ich postawę, również na boisku. Z drugiej jednak czuję pewien niesmak. Gdyby chociaż mieli niemieckie nazwiska...

Zazdrość też mnie gryzie. Bo mam wrażenie, że Niemcy jakby szybciej odrobili lekcję tolerancji i otworzyli się na nowe możliwości. Nam jakoś to przychodzi z trudem, choć przecież i w Polsce nie brakuje dzieciaków, których przynajmniej jeden rodzić pochodzi z innego kraju. I te dzieciaki też grają w piłkę. A jakoś nie można nikogo sensownego wyłowić.

Osobiście kojarzy mi się tylko jedno nazwisko - Zeyn Alabidyn S-Latef, który urodził się w Szwecji, a jego ojciec jest Irakijczykiem. Matka jest Polką, więc chłopak chciał grać dla Polski. Ale słuch po nim zaginął, zbawcą polskiej piłki się nie stał.

A u Niemców? Proszę bardzo...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Z Irlandią straciliśmy dwa punkty
Kilka słów tak na szybko, mam nadzieję wkrótce napisać więcej. Jestem totalnie rozczarowany meczem z Irlandią. Dobrze, że udało się wywieźć z Dublina choć ten jeden punkt, a gol Irlandczykom zwyczajnie się należał. Choćby za ambicję i nieustanny napór w drugiej połowie. Nie rozumiem kompletnie strategii obrony jednobramkowej przewagi przez dwie trzecie meczu. Moim zdaniem Adam Nawałka położył ten mecz - przede wszystkim w przerwie. Druga połowa w wykonaniu "Biało-czerwonych" była po prostu FATALNA.

Jakieś pozytywy? Ok, Polacy podjęli walkę. Do pozytywów dołożyłbym postawę Sławomira Peszki - i nie mam na myśli tylko pięknej bramki, ale również jego zachowanie na boisku. Jako jedyny (poza Lewandowskim) stawiał się Irlandczykom, walczył z nimi również słownie, rozmawiał z sędzią, wykłócał się. Fajny zadzior. Bo cała reszta, z uszami po sobie, grzecznie oddalała się od miejsca, gdzie np. zwijał się z bólu Arkadiusz Milik po starciu, w którym prawie stracił nogę. Inne pozytywy to Łukasz Fabiański i Jakub Wawrzyniak. Poza tym - tragedia.

Tragedią była przede wszystkim strategia na to spotkanie. Długie piłki do przodu, zero rozegrania piłki. Nikt nie zmuszał Irlandczyków do biegania za piłką. Walka o górne piłki, skazana na niepowodzenie. Gol w pierwszej połowie to pokłosie agresywnego zagrania Rybusa i Peszki oraz szczęścia (które dopisywało nam niemal do końca spotkania) - obrońcy rywala się pogubili, Peszko strzelił KAPITALNIE. Jedyny celny strzał Polaków w całym meczu i gol. A potem była "obrona Częstochowy".

Nie było żadnych składnych akcji Polaków. Żadnych. Dwa-trzy podania i strata. Brutalnie i twardo grający rywale nie pozwalali nam praktycznie na nic w ofensywie. Byliśmy wolniejsi, słabsi fizycznie - a chcieliśmy pokonać Irlandię tymi właśnie cechami. Kompletny nonsens. Wystarczyło trochę pogonić przeciwników, pograć z głową - i byłoby zwycięstwo dwoma-trzema bramkami.

Dlaczego przyjęliśmy warunki rywali, zamiast postawić własne? Dlaczego broniliśmy jednobramkowej przewagi? Nie rozumiem tego kompletnie. A pytania można by mnożyć. Na przykład - co robił Olkowski na prawej obronie do końca spotkania? Dlaczego Mila wszedł tylko na kilka ostatnich minut? Dlaczego Jodłowca nie zmieniono po pierwszej połowie? Dlaczego Lewandowski i Milik nie mieli praktycznie ŻADNEGO wsparcia z przodu? Dlaczego nasi piłkarze nie walczą jeden za drugiego?

A teraz widzę Nawałkę, który...

Zobacz gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Błękitni Stargard Szczeciński 3-1 Lech Poznań
autor: Arek Brysiak
Przed meczem
Mimo, że to tylko 2-ligowy pół-amatorski klub z 60 tysięcznego spokojnego miasteczka to ich kibicami nagle stał się cały polski piłkarski Internet. Wiele osób pewnie nie tylko w sieci, ale szczerze dopinguje "Kopciuszka".

Bo jakże miło się patrzy kiedy klub napędzany pasją do piłki pokonuje bogaty klub z Krakowa napędzany przez pieniądze z portfela Janusza Filipiaka. W ten sposób po części przez podziw dla nich, po części przez zazdrość do pieniędzy piłkarzy naszej najlepszej krajowej ligi wywołują szacunek tej wielkości, że nawet kibice Cracovii klaszczą po meczu dla zwycięzców zamiast wyzywać. Jednak piłkarzom, którzy do takich obrazków jak poniżej doprowadzili rywali z Krakowa, a wcześniej z Tych i Wejherowa nikt nie dawał szans w meczu z wicemistrzem Polski.

Przebieg meczu
Mecz tak naprawdę zaczął się od bramki Sadaeva w 9. minucie. Do tej pory wyglądało to jak typowe "widowisko" gdzie walczą ze sobą Dawid i Goliat. Na razie Dawid nie ujawniał swojej tajnej siły. Tą tajną siłą okazało się niedocenienie zespołu, który tak naprawdę dwa razy zlał zespół z tego samego poziomu rozgrywek co Lech Poznań. Zaczęło się niewinnie. Błękitini głównie chcieli spróbować ustrzelić coś z dystansu. Lech szczególnie widząc konsekwentną grę rywali w obronie starał się zapraszać na włąsną połowę i pozwalać na takie "wybryki" szukając głównie gola z kontry. To nie był mecz typu Polska - Gibraltar. Lech najchętniej po 9. minucie zszedłby z boiska ciesząc się i triumfując z pokonania 2-ligowca 1-0. Poznański zespół rzadko się budził i próbował podwyższyć. 1-0 to był wynik po pierwszej połowie.

...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst Arka
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Nieczyste zaGrenie czy zwykłe nieporozumienie?
Myślę, że tę aferę już wszyscy znają. Kazimierz Greń, prominentny działacz PZPN i baron Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, został aresztowany przed meczem eliminacyjnym w Dublinie (Irlandia - Polska 1:1) pod zarzutem nielegalnego handlu biletami na to spotkanie. Spędził noc w przytulnym irlandzkim areszcie, skąd wyjechał prosto na rozprawę w sądie. Nie spotkała go żadna kara, sąd zwolnił polskiego działacza. Tyle wiemy. Jednak są dwie sprzeczne wersje tego, co się działo przed meczem i co tak naprawdę oświadczył sąd w Dublinie.

Wersja pierwsza, czyli Kazimierza Grenia
Według tej wersji Kazimierz Greń, na prośbę znajomego, kupił przed wyjazdem do Dublina 12 biletów - i miał je przekazać znajomym tegoż znajomego przed meczem. Był w ciągłym kontakcie telefonicznym z tą osobą i czekał. Czekał, ale się nie doczekał. Mimo, że stał tam około godziny. W końcu, aby nie zaczepiali go wszędobylscy fani z Polski (przecież pan Greń jest celebrytą i wszyscy chcą mieć z nim zdjęcie), działacz udał się na teren pobliskiej prywatnej posesji i tam sobie przystanął, paląc papierosy. Ktoś na niego doniósł policji, która niezwłocznie się pojawiła i wylegitymowała. Niestety, pan Kazimierz nie miał przy sobie paszportu, a jedynie wspomniane bilety i klucz do pokoju w hotelu. A ponieważ jego znajomość angielskiego ogranicza się do kilku słów, został uznany za konika (handlowanie w ten sposób biletami jest w Irlandii zakazane) i przetransportowany na dołek.

O nocy w areszcie już pisałem. Mecz przeszedł panu Greniowi koło nosa, natomiast czekała go szybka rozprawa. Sąd rozpatrzył jego wyjaśnienia pozytywnie, adwokat z urzędu spisał się dobrze. Sędzia oddalił oskarżenie i zwolnił polskiego działacza.

Wersja druga, czyli Przeglądu Sportowego
Tymczasem mamy w obiegu również...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Konferencja, Tuzimek, Stanowski i Przegląd Sportowy - czyli afery Grenia ciąg dalszy
Jak obiecałem, mamy dalszy ciąg relacji z tzw. afery Grenia. Kazimierz Greń zwołał konferencję prasową i odniósł się do większości zarzutów, jakie podniosły przeciwko niemu niektóre media. Przypomnę, że chodzi o rzekomy handel biletami przez tego działacza PZPN przed meczem z Irlandią. Oto pełny zapis tej konferencji oraz teksty z Przeglądu Sportowego (sports.pl) oraz weszlo.com, a także zdjęty z Onetu felieton Dariusza Tuzimka, które ukazały się po tym evencie dla dziennikarzy.

...

Zobacz zapis konferencji, artykuły i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Anglików już nie ma, zaraz nie będzie Niemców
Jak Europa długa i szeroka trwa spór o to, która liga jest najsilniejsza. Jednych zachwycają emocje Premier League, innych pełne stadiony i profesjonalizm Bundesligi, jeszcze innych sukcesy i pieniądze klubów Primera Division. W ostatnich czasach trochę mniej pisze się o Serie A (bo kluby w kryzysie, bo afery, bo korupcja), zaś Ligue 1 zawsze uchodziła za uboższą krewną najpoważniejszych lig europejskich. Nie mówiąc już o czymś tak egzotycznym, jak rozgrywki w Holandii, Portugalii czy Rosji. O innych ligach nawet szkoda gadać.

Ale zdarzył nam się sezon, który dość boleśnie weryfikuje jakość tych najpopularniejszych i uważanych za najlepsze lig w Europie. Dotyczy to zwłaszcza dwóch z trzech topowych, o których napisałem na początku. W pierwszej kolejności chodzi o ligę angielską, a teraz (faza ćwierćfinałowa) wygląda na to, że dołączy do niej liga niemiecka. W ćwierćfinałach Ligi Mistrzów ani Ligi Europejskiej nie ma żadnego klubu z Premier League. W fazie półfinałowej zapewne zabraknie przedstawicieli Bundesligi.

Anglia
Najpierw skompromitowali się Anglicy. W sezonie 2014/2015 ich ligę reprezentowały kluby: Manchester City, Liverpool, Chelsea i Arsenal. W Lidze Europejskiej pojawił się Everton. Jak im poszło?

Zaczął Arsenal Londyn, który o awans do fazy grupowej musiał powalczyć z Besiktasem. Udało się to dzięki jedynemu golowi strzelonemu w Londynie. Później była faza grupowa, którą udało się przebrnąć w niezłym stylu (drugie miejsce za Borussią Dortmund). To oznaczało awans do 1/8 finału. Tu jednak lepsze okazało się Monaco, które najpierw wygrało na Emirates 3:1, by w rewanżu ulec "Kanonierom" 0:2. Ale to i tak oznaczało pożegnanie się z pucharami przez podopiecznych Arsene'a Wengera.

Podsumowując: Arsenal odpadł w 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Mistrz Anglii, Manchester City...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polska piłka klubowa jest sprowadzana na samo dno przy akceptacji PZPN-u
autor: Sasin
Czyli jednak wygrała głupota, ciemnogród, akceptacja dla nieudaczników i wegetacji niektórych prezesików w Ekstraklasie.

"W następnym sezonie w dalszym ciągu rozgrywki Ekstraklasy będą toczyły się w systemie 37 kolejek z dzieleniem punktów po rundzie zasadniczej.

Taką decyzję niemal jednomyślnie (przy tylko jednym głosie wstrzymującym) dzisiaj podjął zarząd PZPN"

http://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/ekstraklasa......

Ręce opadają.

W ostatniej Lidze+ Extra Panowie w studio znów bredzili o tej reformie że to niby kluby podszyte strachem jej nie chcą, że będą emocje inne tego typu piardy.
Kompletnie nie widząc że ta cała reforma jest szkodliwa dla naszej piłki.
Nie widzą tego, że to są sztucznie wywołane emocje.
To tak jak sztucznie podtrzymywanie pacjenta przy życiu mimo iż nie ma szans na wyleczenie.

Może i mamy emocje, ale przez 30 meczy gra się o 1,5 punktu, co tez pozwala takiej Legii zlewać ligę jak tylko chce.
Ten podział punktów też jedynie co poprawia to dobre samopoczucie prezesów słabszych klubów.
Bo zamiast robić wszystko, by one równały w górę to jakiś debil wymyślił reformę, która odwrotnie równa tych lepszych do dołu.
To chyba ewenement w skali światowej.

Padają tu różne propozycje i pomysły.
Mój jest taki.

...

Zobacz pełny tekst Krzyśka Sasina
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Bayern rozbił Porto, czyli jeszcze Niemcy nie zginęły
No i co... Stało się. Stało się, że muszę teraz z pokorą uderzyć się w piersi i przyznać, że zwątpiłem w Bayern Monachium. Szczerze mówiąc nie wierzyłem w to, że zdołają odrobić straty z pierwszego meczu z FC Porto. Wszystko było przeciwko mistrzowi Niemiec: wynik (1:3), brak wielu kluczowych zawodników (Ribery, Robben czy Schweinsteiger) oraz to, że wydawało się, iż Porto znalazło receptę na Bayern. W pierwszym meczu zagrało tak, że Lewandowski i spółka mogli tylko podziękować niebiosom, że skończyło się tylko na dwubramkowej porażce. A mimo to Guardiola i jego piłkarze udowodnili, jak wielki tworzą zespół. Moje gratulacje i wielki, wielki podziw.

Bo Bayern rozbił u siebie FC Porto aż 6:1, załatwiając sprawę w zasadzie do przerwy, prowadząc 5:0. Pierwsza połowa to była zwyczajna miazga. Przypomniał się jako żywo półfinał mistrzostw świata w 2014 roku, kiedy Niemcy w pierwszych 45 minutach zdemolowali Brazylię, w drugiej połowie bawiąc się i grając na pół gwizdka. Żeby nie upokorzyć rywala za bardzo. Tak było i tym razem.

Nie ukrywam, że...

Zobacz gole i pełny tekst



Wyślij zaproszenie do