Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kadrowicze strzelają, Nawałka się cieszy
Do goli Arkadiusza Milika powoli się przyzwyczajamy. Dobre mecze w reprezentacji Polski i strzelone w nich bramki trochę szerzej otworzyły zaciśnięte, holenderskie serce trenera Franka de Boera, który pozwala coraz więcej grać polskiemu napastnikowi. No i ten odwdzięcza się szkoleniowcowi dobrą grą i kolejnymi trafieniami. Zaskoczył jednak Paweł Olkowski, który co prawda wywalczył sobie już dość pewne miejsce w wyjściowej jedenastce FC Koeln, ale za dużo goli raczej nie strzelał (w końcu grał jako prawy obrońca). Tymczasem trener Peter Stroeger ustawił go na pozycji prawoskrzydłowego, za co Polak odwdzięczył się dwoma pięknymi golami i asystą w ligowym spotkaniu Bundesligi, za co dostał najwyższe możliwe oceny w niemieckiej prasie.

Z pewnością cieszy się również Adam Nawałka. Bo taka postawa kadrowiczów nie tylko napawa optymizmem i tchnie nowego ducha w "Biało-czerwonych", ale również powoduje, że piłkarska Europa coraz uważniej przygląda się naszym zawodnikom. Nie chcę zapeszać, ale może właśnie jesteśmy świadkami jakiegoś nowego otwarcia w polskiej piłce? Nie miałbym nic przeciwko temu. Ale jak zwykle - życie wszystko zweryfikuje.

...

Zobacz gole i pełny tekst
Adam Cilslak

Adam Cilslak Student,
Politechnika
Wrocławska

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

To co ostatnio się działo za sprawą polskich zawodników oczywiście powinno nas cieszyć, jednak nie możemy popaść w skrajność i już uważać ich za świetnych czy mających świetlaną przyszłość. Wszystko zweryfikuje czas i kolejne mecze. Możemy przywołać wiele przykładów z przeszłości na temat piłkarzy, którzy mieli podbić rynek europejski, wszyscy się cieszyli, a piłkarze zginęli w tłumie. Wierzę w naszych młodych, jednak czekam na kolejne mecze, które zweryfikują prawdę chociażby po części.
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Veni, vidi, vici - czyli Polska jak Niemcy
Doczekaliśmy ciekawych czasów w polskiej piłce. Nasza reprezentacja w eliminacjach do dużego turnieju (EURO 2016) wygrała z tymi, z którymi musiała (zdecydowane i niezagrożone ani przez moment 7:0 z Gibraltarem), z tymi, z którymi nie miała prawa (2:0 z Niemcami) oraz z tymi, z którymi powinna (wysokie 4:0 z Gruzją) oraz zremisowała z tymi, z którymi mogła (2:2 ze Szkocją). Cztery mecze, dzisięć punktów, piętnaście goli strzelonych i tylko dwa stracone - to oznacza pierwsze miejsce w grupie i spokój przed przerwą zimową. Paradoksalnie tej przerwy boję się najbardziej, mam nadzieję, że "biało-czerwoni" wiosną będą jeszcze skuteczniejsi.

A piszę to wszystko dzień po wysokim wyjazdowym zwycięstwie nad reprezentacją Gruzji. Był to mecz z gatunku tych, które powinniśmy wygrać, ale w przeszłości często przegrywaliśmy lub remisowaliśmy. Byliśmy faworytami, choć w kraju większość kibiców podchodziła do meczu sceptycznie i oceniała, że już remis będzie sukcesem (jak kolega Sasin). Okazało się, że rola faworyta naszych nie przerosła, ale musieli odrobić lekcję w postaci bardzo słabej pierwszej połowy spotkania.

Adam Nawałka chyba przeszarżował. Uznał (odwrotnie niż większość polskich kibiców), że musi wystawić skład ofensywny, żeby nastrzelać mnóstwo goli już w pierwszej połowie. Moim zdaniem był to błąd, bo budowanie stylu tej reprezentacji musi być oparte na pewnej powtarzalności, a nie eksperymentowaniu na żywym organizmie. Niestety, pierwsza połowa obnażyła wszystkie niedociągnięcia naszej reprezentacji w obliczu bardziej zmasowanej obrony rywala i jego gry z kontry.

Jakie były największe błędy Nawałki w pierwszej połowie? Przede wszystkim Mączyński, który w ogóle nie istniał. Nie był przydatny ani w ofensywie, ani w destrukcji. Miał mnóstwo niebezpiecznych strat. Drugie nieporozumienie to ustawienie Milika na lewym skrzydle i nałożenie na niego zadań defensywnych. Słabo grał Mila, który - przez niedyspozycję Mączyńskiego - wciąż wikłał się w pojedynki z rywalami i najczęściej je przegrywał. Jak jeździeć bez głowy (co normalne) znów śmigał Grosicki, zupełnie bez pojęcia - i bez dobrej centry. Dośrodkowania, ostatnie podanie - nad tym teraz powinien pracować "Grosik". Kurując złamaną rękę (niestety). W ofensywie królował chaos.

Pozbawieni wsparcia zawodnicy defensywni popełniali błędy, grali za daleko od siebie i pozwalali Gruzinom na stwarzanie groźnych sytuacji. Na szczęście celowniki gospodarzy były tak rozregulowane, że nie trafili chyba ani razu w bramkę Szczęsnego.

Na szczęście pierwsza połowa zakończyła się bez strat, ale również bez goli strzelonych (choć w spojenie trafił Milik, w słupek Grosicki, który miał jeszcze dwie wyborne sytuacje). W dyskusji na Facebooku z kolegą Sasinem i kolegą Kroczyńskim (który, ku mojej szczerej rozpaczy, nie chce pisać na FootballBlogu swoich celnych komentarzy) wspólnie uznaliśmy, że winę za słabą postawę reprezentacji w pierwszej połowie ponosi Nawałka. Ja ośmieliłem się stwierdzić, że gra reprezentacji po przerwie będzie świadczyć o klasie (lub jej braku) naszego selekcjonera.

Początek drugiej połowy mnie zasmucił, bo...

Zobacz gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Londyńska masakra piłką mechaniczną
Anglicy nie uszanują żadnej świętości, chyba poza królową. Premier League gra zarówno w święta Bożego Narodzenia, jak i w pierwszy dzień Nowego Roku. Ale kogo to obchodzi, jeśli mecze w teoretycznie najgorszym okresie dla piłkarzy, toczone są na takim poziomie, jak derby Londynu między Tottenhamem i Chelsea? W czasie, kiedy polska Ekstraklasa śpi, a piłkarze jej klubów "ładują akumulatory" (według najlepszych wzorców tzw. "polskiej myśli szkoleniowej"), liga angielska walczy na całego i rozgrzewa kibiców do czerwoności. I tak było właśnie w tym meczu. Warto popatrzeć na gole (było aż OSIEM!) i trzeba żałować, jeśli nie widziało się go na żywo.

a niestety tego meczu nie miałem przyjemności oglądać, ale słyszałem od znajomych (choćby koleżanki Ulciak i kolegi Sasina), że emocji było tyle, ile w paru spotkaniach Ekstraklasy. Lider Chelsea przyjechał na White Hart Lane z jasnym planem - pokonaniem lokalnego rywala i umocnieniem się na pierwszym miejscu w tabeli. Niestety, Jose Mourinho And Co. natrafili na wyjątkowo zdeterminowanych piłkarzy Tottenhamu. Genialny mecz rozegrali przede wszystkim Harry Kane i Nacer Chadli, a cudów w bramce dokonywał Hugo Lloris. A mina portugalskiego coacha przy stanie 4:1 była ponoć bezcenna...:)

Osiem goli, w tym pięć strzelonych Chelsea, która ma jedną z najlepszych linii defensywnych w Anglii, to nawet jak na Premier League niecodzienne wydarzenie. Tym bardziej, że i tempo meczu było imponujące, cała masa fantastycznych akcji i walka na całej długości i szerokości boiska.

Po tym spotkaniu Chelsea co prawda pozostała na pierwszym miejscu, ale tyle samo punktów ma drugi w tabeli Manchester City. Tottnham z kolei awansował na piąte miejsce - kosztem Arsenalu.

Zobacz wszystkie gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Co wie Hoeness, czyli czego może nauczyć młodzież?
Wiem, że to ciut naciagane porównanie, ale od razu przyszło mi do głowy. Co by było, gdyby burmistrz Chicago zaproponowała skazanemu za przestępstwa podatkowe Alowi Capone pracę z młodzieżą? W ramach resocjalizacji lub po prostu humanitarnego odruchu. Czego Al Capone mógłby nauczyć amerykańską młodzież? Języka włoskiego? A może sprawności w zarządzaniu grupą ludzi w trudnych warunkach zewnętrznych?

Oczywiście Uli Hoeness to nie Al Capone, nie ma na sumieniu tego wszystkiego, co na sumieniu ma z reguły capo di tutti capi. On "jedynie" naciągnął niemiecki system podatkowy na jakieś 35 milionów euro. Po początkowych kłamstwach i mataczeniu przyznał się w końcu do winy i wylądował w więzieniu. Przestał pełnić swoje funkcje w Bayernie Monachium i wydawać się mogło, że dostał czas na odpokutowanie win i przemyślenie swojego postępowania. Wydawać się mogło.

Bo oto gruchnęła wiadomość, że Uli Hoeness wraca do Bayernu, żeby... pracować z młodzieżą! No dobrze, komunikat prasowy nie mówi o bezpośredniej pracy z młodzieżą, a tylko o "pracy w departamencie młodzieżowym", ale mimo wszystko jakiś kontakt z młodymi piłkarzami mieć z pewnością będzie. Dobrze chociaż, że tylko w dzień (bo na noc musi wracać do więzienia).

Powiem wprost - rozwaliła mnie ta informacja. Od biedy jestem w stanie zrozumieć to, że Bayern chce pomóc swojemu byłemu zawodnikowi, działaczowi i prezesowi, że istnieje coś takiego, jak solidarność klubowa itp. Ale to, że Hoenessowi chcą zaproponować pracę w departamencie młodzieżowym to po prostu strzał w kolano. Czego Hoeness nauczy młodych wychowanków bawarskiego giganta? Krętactw podatkowych? Dwulicowości? Kłamania z niskich pobudek? Jedno jest pewne - młodzież w Monachium dostanie jasny sygnał: oszustwa podatkowe to nic takiego. Można ukraść miliony euro i po chwili wrócić normalnie do pracy. Szofer z rana przyjedzie, zawiezie do pracy, a wieczorem odwiezie do luksusowej celi na noc. Żyć, nie umierać.

Zastanawia mnie, czy to etyczne. Staram się wyobrazić sobie taką sytuację w jakimś dużym polskim przedsiębiorstwie. Prezes firmy oszukał fiskusa na miliony złotych i został prawomocnym wyrokiem sądu skazany na więzienie. Czy firma mogłaby bez szwanku na swoim wizerunku i działalności w ogóle zaproponować mu pracę u siebie? Jak ponowne zatrudnienie złodzieja, który okradł własne państwo, byłoby odebrane przez pracowników, kontrahentów, udziałowców? Moim zdaniem byłaby afera na cały kraj. Media zadziobałyby takie przedsiębiorstwo, ludziom byłoby zwyczajnie wstyd.

Niemcy uchodzą...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kto zdobędzie Złotą Piłkę FIFA za 2014 rok?
12 stycznia zostanie ogłoszony zdobywca Złotej Piłki FIFA. Na początku wybrano 23 piłkarzy (niestety, bez Roberta Lewandowskiego) i spośród nich kapitanowie i selekcjonerzy wszystkich reprezentacji narodowych oraz dziennikarze sportowi z całego świata wybiorą tego teoretycznie najlepszego. Żeby było łatwiej, jeszcze w grudniu grono kandydatów zostało ograniczone do trzech nazwisk. Dwa z nich należą do piłkarzy tradycyjnie od wielu lat okupujących czołowe miejsca we wszystkich możliwych plebiscytach - czyli do Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Trzecie nazwisko lekko zaskakuje, ale według mnie facet, który je nosi, był najlepszym piłkarzem 2014 roku. To bramkarz reprezentacji Niemiec, mistrz swiata, Manuel Neuer.

Bramkarz tylko jeden raz wygrał plebiscyt na najlepszego piłkarza świata (Złota Piłka France Football) - w 1963 roku sztuki tej dokonał sławny golkiper Związku Radzieckiego, Lew Jaszyn. Zdecydowanie najczęściej triumfowali napastnicy, strzelający mnóstwo goli, oraz pomocnicy, którzy kreowali grę i decydowali o zwycięstwach swoich drużyn. Według mnie teraz pora na drugiego bramkarza ze Złotą Piłką. Bo Manuel Neuer to człowiek, który wyniósł rolę bramkarza na zupełnie nowy poziom, niespotykany wcześniej i nieosiągalny dla innych.

Jego rola w zdobyciu przez Niemcy tytułu mistrza świata jest niepodważalna. Stanowi taką opokę na bramce (i nie tylko, jego dalekie wyjścia w pole przeszły już do legendy), że drużyna (Bayern czy reprezentacja Niemiec) może ze spokojem zająć się rozgrywaniem piłki i grą ofensywną.

Messiego w ogóle nie biorę pod uwagę, jeśli chodzi o walkę o Złotą Piłkę. Co prawda obudził się trochę w Barcelonie, zaczął wreszcie strzelać gole, ale tak naprawdę niczego w 2014 roku nie osiągnął. Nawet gra w finale mundialu nie zapewnia mu zwycięstwa w plebiscycie FIFA. Przez długi czas leczył kontuzję, potem dochodził do wysokiej dyspozycji. To nie jest rok Messiego. Daleko za Neuerem.

Zostaje Cristiano Ronaldo. Co prawda reprezentacja Portugalii skompromitowała się na mundialu (nawet nie wyszła z grupy), a w Primera Division Real w tabeli wyprzedziło Atletico Madryt, ale "Królewscy" wygrali Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy oraz Klubowe Mistrzostwo Świata. Ronaldo błyszczy, strzela masę, masę goli i bije kolejne rekordy skuteczności. Jego rola w Realu i reprezentacji Portugalii jest niepodważalna. Pod tym względem jest fenomenem, podobnie jak Neuer.

Są dwa powody, które przemawiają za Niemcem w tym całym wyścigu. Po pierwsze - w 2014 roku został mistrzem świata. Po drugie - ludzie są już zmęczeni. Czym? Ano tym:

...

Zobacz pełny tekst i gole nominowane do nagrody im. Ferenca PuskasaTen post został edytowany przez Autora dnia 04.01.15 o godzinie 10:26
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

1345 dni
1345 dni to 3 lata, 8 miesięcy i 4 dni. To 32 tysiące i jeszcze 280 godzin. Minut nie chce mi się już liczyć. 1345 dni to czas, jaki dzieli dwie daty - 30 kwietnia 2011 roku oraz 4 stycznia 2015 roku. Co się takiego wydarzyło, że zwróciło moją uwagę? Że zmusiło mnie do poświęcenia paru minut na przewertowanie statystyk? Otóż wydarzyło się to, że po 1345 dniach nastał dzień, w którym Real Madryt i Barcelona przegrały swoje mecze w tej samej kolejce Primera Division.

Jak widać jest to wydarzenie wyjątkowe, które trafia się częściej niż zaćmienie Słońca i Księżyca. Trzeba na nie czekać dłużej niż trwa (standardowo, nieków nie liczę) nauka w gimnazjum czy w liceum. Przez ten okres chłopiec może urosnąć o pół metra i zmienić się z nastolatka w naprawdę dużego i groźnego faceta. Przykłady można by mnożyć, ale jedno jest pewne - mamy do czynienia z niecodzienną sytuacją:)

30 kwietnia 2011 roku Real Madryt przegrał z Realem Saragossa 2:3, zaś Barcelona poległa 1:2 z Realem Sociedad. 4 stycznia 2015 roku pogromcą Barcelony ponownie została ekipa Sociedad (0:1), zaś "Królewscy" zostali pokonani przez Valencię (1:2). Nie pomogli ani Messi z Neymarem, ani Cristiano Ronaldo z Benzemą.

...

Zobacz gole z tych meczów i pełny tekstTen post został edytowany przez Autora dnia 05.01.15 o godzinie 12:37
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Źle się dzieje w państwie ruskim
Jedni ironicznie twierdzą, że "Rosja to stan umysłu". Dla innych Rosja to kraj będący odpowiednikiem Dzikiego Zachodu z XIX wieku. Jeszcze inni widzą w nim ostoję pogrobowców Stalina i raj dla wszelkiego typu złodziei, krętaczy i oszołomów. Tak czy inaczej z punktu widzenia Zachodu (ale i Polski) Rosja to miejsce podejrzane i raczej wrogie. Na pewno dość dziwne i trudne do ogarnięcia zwykłym umysłem.

Podobnie jest z piłką nożną w Rosji. Kluby są własnością ludzi, którzy wielkich pieniędzy dorobili się w podejrzany sposób, są oligarchami lub mafiozami (co często idzie z sobą w parze). Rosyjskie kluby (przynajmniej te największe, najbardziej znane) mają mnóstwo pieniędzy, oferują gigantyczne gaże, ale przy okazji wiąże się to z życiem w nieprzewidywalnym otoczeniu, w niepewnych warunkach. Często dość nieprzyjaznych, czasem wręcz niebezpiecznych.

A piszę to wszystko, bo w ostatnim czasie wydarzyło się w Rosji kilka rzeczy, które niejako podkreślają tezę, że w Rosji wydarzyć się może dosłownie wszystko.

Piętnastolatek z fantazją

Zacznijmy od wydarzeń z ostatnich dni. Na początek lżejszy kaliber, czyli przypadek 15-letniego Konstantina P. Niestety, media nie ujawniają nazwiska tego młodziana, bo po tym, co zrobił, jest podejrzany przez milicję o złamanie prawa i możemy posługiwać się wyłącznie inicjałem. Nie szkodzi. Co zrobił ów młody człowiek? O tym za chwilę. Najpierw napiszmy, kim jest. Otóż jest on zawodnikiem drużyny młodzieżowej potentata rosyjskiej ligi, Zenita (Zenitu?) Sankt Petersburg. Konkretnie jest bramkarzem. Co zrobił? Spowodował wypadek drogowy i uciekł z miejsca zdarzenia (za to właśnie grozi mu kara). W sumie nic takiego, przecież wszędzie młodzi ludzie podprowadzają rodzicom auta i usiłują poszpanować na drogach. Sedno w tym, że młody Konstantin nikomu samochodu nie podprowadził, jechał własnym (oczywiście prawa jazdy nie ma). I na to jeszcze można by jeszcze jakoś przymknąć oko, w końcu coraz młodsi ludzie zarabiają i stać ich na jakiś stary pojazd z demobilu. Ale nie, ten smarkacz jechał własnym, nowiutkim... astonem martinem (minimalna cena to podobno 100 tysięcy euro)! Piętnastolatek? Kupił sobie w salonie astona martina? No błagam... Jego trener powiedział: "Nie ukradł tego samochodu, auto kupił za swoje pieniądze. Zwyczajnie poszedł i kupił". Takie coś tylko w Rosji:)

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Złota Piłka FIFA - w 2014 roku najlepszy Cristiano Ronaldo
Manuel Neuer był moim zdaniem najlepszym piłkarzem 2014 roku, jednak "Złota Piłka FIFA" trafiła znów w ręce Cristiano Ronaldo. Znów triumfowało myślenie, które skazuje bramkarzy na niemal stuprocentową absencję przy podziale wszelkich nagród i zaszczytów. Bo, jak powiedział kiedyś Aleksandar Vuković - "jakby umiał grać, to by nie stał na bramce". Bramkarz to taki anty-piłkarz. Bo kiedy esencją futbolu jest strzelanie goli, jego zadaniem jest wszak uniemożliwianie zdobywania bramek. Tak czy inaczej bramkarz ma przefikane.

I tak było w 2014 roku. Manuel Neuer, jak się okazało, nie miał najmniejszych szans w starciu z facetem, który w 60 meczach strzelił 61 goli i wygrał Ligę Mistrzów. Nawet mistrzostwo świata nie pomogło Niemcowi. Ani to, że gra w najlepszym klubie świata. Ani to, że w zasadzie tworzy nowy bramkarski styl - skuteczny do bólu i nie do podrobienia. Co więcej, Neuer przegrał również z Messim, który o 2014 roku chciałby chyba jak najszybciej zapomnieć...

Mimo wszystko nasi zachodni sąsiedzi nie wyjechali do domów z pustymi rękami. Trenerem roku w męskim futbolu został Joachim Loew, trenerem roku w żeńskim futbolu - Ralf Kellermann, zaś piłkarką roku - Nadine Kessler. Ponadto w najlepszej jedenastce roku znalazło się miejsce dla trzech Niemców - Neuera, Toniego Kroosa i Philippa Lahma.

Największe nieporozumienie to umieszczenie we wspomnianej najlepszej jedenastce Andresa Iniesty czy Davida Luiza.

Warto wspomnieć, że Cristiano Ronaldo zdobył "Złotą Piłkę" po raz trzeci w historii. Triumfował w latach 2008 i 2013.

Oto podsumowanie wyników.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Najlepszy piłkarz świata nie pomógł, gdy obudził się "Dzieciak"
Real Madryt - Atletico Madryt 2:2 (pierwszy mecz 0:2, Puchar Króla, 15.01.2015)

Real Madryt nie zdobędzie w tym sezonie pełnej korony. Atletico gnębi bardziej utytułowanego lokalnego rywala i już w 1/8 finału Copa del Rey wyeliminowało podopiecznych Carlo Ancelottiego. Pierwszy mecz tych drużyn zakończył się zwycięstwem ekipy z Vicente Calderon 2:0, ale kibice Realu byli przekonani, że "Królewskich" stać na odrobienie strat. Bo przecież mają w składzie najlepszego piłkarza świata, Cristiano Ronaldo. A także strzelca najpiękniejszej bramki 2014 roku (Jamesa Rodrigueza). I na dodatek dwóch graczy z Jedenastki Roku 2014 według FIFA (Toniego Kroosa i Sergio Ramosa).

Z kolei w drużynie Diego Simeone w pierwszy składzie znów wyszedł Fernando Torres (zwany "Dzieciakiem"), który od wielu miesięcy szukał swojej genialnej formy strzeleckiej, jaką ongiś imponował. Szukał jej w Chelsea, w Liverpoolu i w Interze Mediolan. I jakoś nie mógł jej znaleźć. Aż znalazł.

I to w jakim stylu! Kibiców Realu, rozentuzjazmowanych przedmeczowymi prezentacjami nagród swoich piłkarzy, uciszył już w 48. sekundzie meczu, spokojnie wykańczając akcję Griezmanna. Co prawda nadzieję w serca zgromadzonych na Santiago Bernabeu wlał niezawodny Sergio Ramos, ale nic to nie dało.

Bo piłkarze Realu Madryt nie uczą się na swoich błędach. Wykorzystali to znowu Griezmann z Torresem - ten pierwszy przejął niecelne (między nami - totalnie idiotyczne) podanie Ramosa, ten drugi spokojnie "posadził" na murawie Pepe, by po chwili nie dać szans Navasowi. To była z kolei... 36. sekunda drugiej połowy! Ancelotti musi ze swoimi gwiazdami pogadać po męsku, bo wystarczy trochę twardszy przeciwnik i Real się zwyczajnie gubi.

Atletico zagrało po swojemu. Twardo, często na pograniczu faulu, prowokacyjnie, bardzo konsekwentnie. "Królewscy" w zasadzie ani przez moment nie mieli nadziei na odrobienie strat. Co prawda atakowali, mieli przewagę w statystykach - ale na ludzi Diego Simeone to było stanowczo za mało.

Żeby kibicom Realu było jeszcze gorzej, swój mecz z Elche spokojnie (4:0) wygrała Barcelona i oczywiście gra dalej w Copa del Rey.

...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekstTen post został edytowany przez Autora dnia 16.01.15 o godzinie 14:45
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Puchar Narodów Afryki Gwinea Równikowa 2015
Jak nie urok, to przemarsz wojsk. Czarny Ląd (dla młodszych informacja: kiedyś, za czasów, gdy o poprawności politycznej nikt jeszcze nie słyszał, nazywano tak Afrykę) ma pecha do organizacji swojej największej i najpopularniejszej imprezy piłkarskiej. Weźmy choćby turniej sprzed dwóch lat, który miała organizować Libia. Akurat tak się stało, że trwał tam wówczas krwawy przewrót i upadek dyktatora Kadafiego (choć teraz wielu za nim tęskni) - i Puchar musiał się przenieść do RPA. Tym razem gospodarzem miało być Maroko, ale z kolei epidemia eboli tak wystraszyła organizatorów, że zrezygnowali z tego przywileju.

Oczywiście Maroko z miejsca zostało wykluczone z dwóch kolejnych edycji Pucharu Narodów Afryki - taką decyzję podjęła CAF, Afrykańska Konfederacja Piłkarska. Za to, że w związku z decyzją Maroka (dodajmy - w ostatniej chwili, na 3 miesiące przed rozpoczęciem turnieju) i koniecznością wyznaczenia nowego gospodarza, poniosła wielkie straty finansowe i moralne. Przypomnę, że Maroko w pierwszej chwili postulowało przeniesienie turnieju na rok 2016, ale CAF nie zgodziła się na takie rozwiązanie.

Nowym gospodarzem Pucharu Narodów Afryki w 2015 roku została zatem Gwinea Równikowa. Ta decyzja oznaczała również, że z turnieju została wyrzucona reprezentacja Maroka, a w jej miejsce wskoczyła ekipa gospodarzy, która wcześniej do PNA nie zdołała się wcześniej, w ramach regularnych kwalifikacji, do niego awansować.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Lechia "Bój się Boga!" Gdańsk
Prezes Lechii Gdańsk, Adam Mandziara, niespecjalnie często udziela się w mediach. Ale trzeba przyznać, że działa prężnie i skutecznie - przynajmniej jeśli chodzi o zimowe okienko transferowe w sezonie 2014/2015. Już wcześniej klub z Trójmiasta wzmocnił się (przynajmniej teoretycznie) zawodnikami o znanych nazwiskach (jak choćby Ariel Borysiuk, Mateusz Możdżeń czy Bartłomiej Pawłowski), ale wyszło kiepsko. Wzmocnienia wyglądały świetnie na papierze, natomiast ligowa rzeczywistość okazała się dla "biało-zielonych" zwyczajnie fatalna. Po 19 kolejkach Ekstraklasy klub, który miał się bić o podium, zajmuje koszmarne 13. miejsce w tabeli, notując 5 zwycięstw, 6 remisów i aż 8 porażek.

Nic więc dziwnego, że władze Lechii ruszyły na zakupy. Właściciel klubu, niemiecka grupa ETL, to dość bogaty podmiot gospodarczy i wygląda na to, że postanowiono tam głębiej sięgnąć do kieszeni. No i efekty, przynajmniej teoretyczne, na razie budzą podziw. Przynajmniej na naszym lokalnym podwórku.

Lechia postanowiła zainwestować w najsłabsze swoje punkty, czyli w formację defensywną oraz w ludzi odpowiadających za kreowanie gry. I tak do gdańskiego klubu trafili obrońcy z reprezentacyjną przeszłością - Jakub Wawrzyniak (z Amkaru Perm) oraz Grzegorz Wojtkowiak (z TSV 1860 Monachium) oraz 20-letni pomocnik Donatas Kazlauskas, młoda nadzieja litewskiej piłki.

Ale to wszystko nic, bo okazało się, że Lechia zagięła również parol na Sebastiana Milę. Początkowo wydawało się, że nikt reprezentanta Polski ze Śląska nie wypuści, ale stało się. Mila nie pojechał z klubem do Turcji, ale na badania do Gdańska. Nie sądzę, aby facet, który ostatnio szaleje w reprezentacji Polski, nie przeszedł pomyslnie badań czy innych testów, jakim zostanie poddany w Lechii. Zatem chyba już można uznać, że Sebastian Mila będzie solidnym wzmocnieniem gdańskiego klubu.

Ale i to nie wszystko!

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Moja propozycja dla Lewandowskiego i Błaszczykowskiego: niech zadecyduje długość penisa
Szlag mnie trafia, kiedy ciągle i ciągle widzę artykuły w różnych mediach, które (artykuły, nie media) dotyczą mniej lub bardziej wydumanego konfliktu w piłkarskiej reprezentacji Polski. Konfliktu, którego podłoże ma charakter ambicjonalny. Bo mamy w kadrze dwa koguty, które walczą o przywództwo w stadzie. Czyli o kapitańską opaskę. Bo kiedyś kapitanem był Błaszczykowski, ale trafiła się kontuzja i długo nie grał. Kapitanem został Lewandowski, reprezentacja zaczęła grać lepiej i "Lewemu" wydaje się zapewne, że to dlatego, że to właśnie on nosił wtedy opaskę. Teraz wraca Błaszczykowski, pewnie dostanie powołanie od Adama Nawałki. No ale zanim jeszcze je dostał, zrobiło się głośno o tym, że Lewandowski bez walki opaski kapitańskiej nie odda.

Selekcjoner Nawałka wprowadził zasadę, że kapitanem jest zawodnik o największej ilości występów w reprezentacji (tak na marginesie wprowadzenie takiej zasady świadczy o tym, że trener albo jest słaby psychicznie, albo nie chcę się wykłócać z zawodnikami, którzy cierpią na przerost własnego ego). Najwięcej ma Błaszczykowski, mimo długotrwałej kontuzji wciąż więcej niż "Lewy". Zatem, zgodnie z zasadą Nawałki, gwiazdor Bayernu powinien oddać opaskę Błaszczykowskiemu (oczywiście jeśli ten dostanie powołanie na kolejne mecze). Ale Nawałka (chyba jednak jest słaby psychicznie) schował głowę w piasek i zmienił swoje wcześniejsze zdanie. W grudniu 2014 zapowiedział, że Lewandowski pozostanie kapitanem, nawet po powrocie Błaszczykowskiego do reprezentacji. Kuba poczuł się urażony. Niby sytuacja została wyjaśniona, wciąż jednak media cytują wypowiedzi zawodników, zwłaszcza Roberta Lewandowskiego.

Oto ostatni przykład (cytat za sport.pl): "Dzwoniłem do niego (Błaszczykowskigo - przyp. aut.), zamieniliśmy kilka zdań, nie ma co tego poruszać. Nie mam i nigdy nic nie miałem do Kuby, szanuję go i jako piłkarza, i jako człowieka. Kuba może bardzo pomóc reprezentacji. Kiedy był kapitanem, nigdy nie powiedziałem o nim złego słowa, zawsze starałem się pomagać, czasem nawet broniłem, wszystko robiłem fair, nigdy po złości. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni, kiedy to ja jestem kapitanem". I takie tam, gładkie pitolenie. Choć jednoznacznie wskazujące Błaszczykowskiego jako źródło nieporozumień.

Moim zdaniem obu panom trochę odbiło. Przede wszystkim prowadzą jakąś cichą walkę, dogryzając sobie nieustannie. Stawiają jakieś swoje wydumane, totalnie nieistotne ambicje nad interesem całej reprezentacji. To nie może nie odbić się na "szatni", przecież inni piłkarze widzą ten konflikt. Siłą rzeczy jedni stają postronie Lewandowskiego, inni po stronie Błaszczykowskiego. Takie coś nigdy nie wpływa pozytywnie na grę drużyny.

A tak naprawdę prawdziwym przywódcą...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mecze reprezentacji Polski w 2015 roku - terminarz i komentarze
Rok 2014 był jednym z najlepszych w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Reprezentacja Polski rozegrała 10 spotkań, w tym 6 towarzyskich i 4 w ramach eliminacji do EURO 2016. "Biało-czerwoni" odnieśli w tych meczach 6 zwycięstw, 3 razy remisowali i ponieśli tylko jedną porażkę (0:1 ze Szkocją). Bilans bramkowy - 23:6, w sześciu meczach nie straciliśmy żadnej bramki. Co jednak najważniejsze, w czterech meczach eliminacyjnych do EURO 2016 wygraliśmy 3 mecze i 1 zremisowaliśmy - dzięki czemu Polska jest liderem grupy D. Co jeszcze ważniejsze, nasi piłkarze wreszcie odnajdują swój styl gry i wygląda na to, że reprezentacja ma dobrych, klasowych piłkarzy w każdej formacji. No i wisienka na torcie - dwa mecze z Niemcami, jeden towarzyski (0:0) i drugi eliminacyjny (2:0 - pierwsza w historii wygrana z zachodnimi sąsiadami).

Teraz pora na kolejne wyzwania

Dziękujemy za to, ale teraz prosimy o kontynuację (przynajmniej). 2015 rok jest zdominowany przez eliminacje do EURO 2016. Reprezentacja nawet zrezygnowała z wyjazdów na zimowe turnieje towarzyskie (pierwszy raz od dawna). Czekają nas prawdziwe boje z prawdziwymi twardzielami - wyjazdowe starcia z Irlandczykami, Niemcami i Szkotami. Ten rok pokaże, czy poprzedni to był pojedynczy wyskok, rok konia - czy początek powstawania prawdziwej, silnej reprezentacji, która ma realne szanse na zaistnienie w europejskim i światowym futbolu.

...

Zobacz terminarz i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Z cyklu WOLNO, czyli co wolno Cristiano Ronaldo i czy podczas sparingów wolno mniej
Powiedzmy to sobie wprost - piłka nożna to nie boks ani żadna inna sztuka walki. Na boisku się nie bije, nie używa pięści ani innych części ciała w celu sprawienia krzywdy czy bólu przeciwnikowi. To są zachowania niedozwolone i z reguły otrzymuje się za nie czerwone kartki. A potem ze spuszczoną głową opuszcza się boisko w niesławnej drodze do szatni. Przy okazji osłabiając drużynę i narażając się kibicom. Są jednak sytuacje, kiedy (według mnie) można usprawiedliwić taki wybryk.

Cristiano Ronaldo

Oczywiście usprawiedliwić po ludzku, bo przecież przepisy są bezduszne, sędziowie nieludzcy, a "dura lex sed lex". I z taką sytuacją mieliśmy do czynienia całkiem niedawno, gdy podczas meczu Realu Madryt z Cordobą Cristiano Ronaldo nieładnie potraktował rywali. Pięściami i chyba nawet nogami. Młócił aż miło. Wyleciał z boiska, potem przepraszał, rywale mu wybaczyli. Ale internet zalała fala mniej (częściej) lub bardziej zbornych wypowiedzi wszelkiej maści "ekspertów" i "komentatorów", którzy tylko czyhają na takie okazje, żeby wylać z siebie żółć. Czy słusznie?

Większość ludzi wychodzi z założenia, że piłkarze to roboty, które nie mają uczuć. A jeśli już je mają, to powinni trzymać na wodzy emocje. Bo przecież:

zarabiają masę pieniędzy,
są wzorem dla młodzieży,
reprezentują nie tylko siebie.

I tym podobne bzdury. Kto tak twierdzi, nigdy nie grał w piłkę. Nigdy nie dostał od rywala w twarz (przypadkiem?), nigdy nie został skoszony równo z trawą kilka razy w ciągu jednego meczu, nigdy nie był młócony przez rywali po brzuchu, żebrach czy innych jądrach w taki sposób, że sędzia tego nie widział. Nigdy nie nasłuchał się od rywali, jakim to jest chujem, skurwysynem czy innym takim, a jego siostra i matka to dziwki. Albo że (to już z moich doświadczeń osobistych) "zajebię cię jebany chuju, jeśli jeszcze raz założysz mi siatkę". Moje osobiste doświadczenia to jednak pikuś w porównaniu z tym, co w każdym meczu przeżywają tacy zawodnicy, jak Cristiano Ronaldo. Ich się na boisku traktuje "wyjątkowo". Obrońcy ćwiczą brutalne zagrywki i nieczyste formułki, żeby tylko zabić jakąkolwiek chęć gry u największych gwiazd. A kibice wymagają wciąż najwyzszej formy, błyskotliwych zagrań i spektakularnych goli.

Tymczasem Cristiano Ronaldo nie jest robotem.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wszystkie najlepsze ligi już grają. A Ekstraklasa wciąż śpi
Nareszcie! Wszystkie najlepsze ligi europejskie rozpoczęły już rozgrywki w 2015 roku. Wracają wielkie emocje, wspaniałe mecze i genialne gole. Co prawda liga hiszpańska (Primera Division), angielska (Premier League), włoska (Serie A) i francuska (Ligue 1) grają w zasadzie od samego początku stycznia, ale brakowało najlepszej (moim zdaniem) ligi w Europie - czyli Bundesligi. Niemcy budzą się właśnie z zimowego snu i już widać, że mistrzowi oraz liderowi tabeli, Bayernowi Monachium, nikt nie zamierza ułatwiać życia. Podopieczni Guardioli dostali tęgie baty (1:4) od Wolfsburga.

Aż miło popatrzeć teraz na weekendowy "rozkład jazdy". Grają już w zasadzie wszyscy poważni na Starym Kontynencie. Kibice się cieszą i może choć trochę futbol złagodzi obyczaje, które w ostatnich miesiącach (zwłaszcza te polityczne) powoli przechodzą na tę drugą, złą stronę Mocy.

Niestety, wciąż śpi Ekstraklasa. Wiele się już o tym mówiło, że tak długa przerwa zimowa nie sprzyja wcale dobrej formie zawodników polskiej ligi ani jej atrakcyjności. PSM (polska myśl szkoleniowa) kazała zimą "ładować akumulatory" na cały sezon i grać sparingi. Poza tym tłumaczono, że wznowienie rozgrywek uniemożliwia kiepska infrastruktura i ciężka, długotrwała zima. Teraz mamy już coraz więcej pięknych, nowoczesnych obiektów, a i zima jakby krótsza i łagodniejsza. Inni grają praktycznie bez przerwy, a u nas wciąż pokutuje dawne myślenie - w tym sezonie mamy dwa miesiące i jeden tydzień przerwy w rozgrywkach Ekstraklasy (7.12.204 - 13.02.2015).

Ktoś powie...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Błazen wygrał "Słoniom" Puchar Narodów Afryki
Boubacar Barry to od niedzielnego wieczoru 8 lutego 2015 roku bohater narodowy Wybrzeża Kości Słoniowej. Najpierw nie dał się pokonać zawodnikom Ghany (dwa razy pomógł mu w tym słupek), potem obronił kluczowe rzuty karne i sam strzelił decydującą "jedenastkę". Przy okazji odstawiając niezły cyrk z symulowaniem groźnej kontuzji, co skutecznie wytrąciło Ghanijczyków z równowagi. W efekcie walnie przyczynił się do zdobycia przez WKS Pucharu Narodów Afryki. A jeszcze niedawno obrażali go kibole Legii podczas meczu z Lokeren w ramach rozgrywek Ligi Europejskiej...

Nudnawe było to spotkanie. Nie oglądaliśmy żadnych bramek ani przez pierwszych 90 minut, ani w dogrywce. Na szczęście jeszcze są rzuty karne, które potrafią podnieść ciśnienie także tym, którzy już przysypiali przed ekranem (jak ja na przykład). Spektakl, jaki odstawił Barry, to jedno. Ale sama dramaturgia serii jedenastek podniosła skutecznie temperaturę tego finału. Dwie pierwsze kolejki do dwa trafienia po stronie Ghany i zero po stronie WKS. Ghanijczycy już świętowali triumf, ale wtedy rozpoczął się "Barry One Man Show". Bramkarz "Słoni" pokazał się po raz pierwszy, broniąc strzał Acquaha. Następnie spudłował Acheampong i zrobił się remis. Potem trafiali wszyscy, aż bodajże w 11. kolejce do piłek podeszli bramkarze. Najpier Barry świetnie obronił strzał Razaka, by po kilku minutach kolejnej szopki samemu bezbłędnie trafić do siatki. Potem rozpoczęło się szaleństwo, Barry przebiegł kilkaset metrów zanim przypomniał sobie, że przecież trzeba trochę uwiarygodnić te rzekome kontuzje, których nabawił się i którymi zwodził zawodników z Ghany - i runął na ziemię. Nie wytrzymał jednak długo, szybko się podniósł i świętował dalej.

Żal było patrzeć na rozpacz Ghanijczyków, zwłaszcza

Zobacz serię rzutów karnych oraz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Koniec piłkarskiej zimy w Polsce
No i laba dobiegła końca. Piszę "laba" dość sarkastycznie, bo wiem, że przerwa zimowa nigdy w Polsce nie jest łatwa dla piłkarzy. "Ładowanie akumulatorów", bardzo ciężkie treningi, zgrupowania, mecze sparingowe - i tak na okrągło. Kibiców wtedy najbardziej ekscytują transfery oraz odliczanie dni do rozpoczęcia rundy wiosennej. No i oglądanie lig zagranicznych, które albo nie mają prawie żadnej przerwy, albo dużo krótszą niż Ekstraklasa. Tak czy inaczej oczekiwanie dobiegło końca. Polskie drużyny ruszają do boju. Jedne po to, żeby powalczyć o tytuł mistrza Polski, inne po to, żeby awansować do wyższej klasy rozgrywkowej albo nie spaść do niższej. Jeszcze inni powalczą o Puchar Polski albo po porstu - o jak najwyższe premie. A Legia na dodatek pogra jeszcze w Lidze Europejskiej.

Zaczynamy od ćwierćfinału Pucharu Polski pomiędzy Śląskiem Wrocław i Legią Warszawa. Chwilę później ruszają już regularne rozgrywki Ekstraklasy oraz Liga Europejska. Jakoś dziwnie jestem przekonany, że emocji nie zabraknie.

Oto rozkład jazdy na najbliższe dni.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Chwalmy naszych!
Taka poranna refleksja mnie naszła... Kiedy reprezentacja Polski dołowała w rankingu FIFA, wszyscy się z niej naśmiewali. Że leszcze, nieudacznicy, frajerzy, beznadziejni, do bani, żenada, wstyd i kompromitacja. Że przed nami jest Gabon i cała kompania innych reprezentacji, których nazwy co poniekórzy widzieli na własne oczy po raz pierwszy w życiu. Mnie samego to irytowało - i dawałem temu wyraz także na FootballBlogu. Ale na Boga, bądźmy sprawiedliwi. Kiedy spadają - kwękajmy. Ale kiedy awansują w tym rankingu, kiedy już wyprzedzili Gabony i innych, dostrzeżmy to. I pochwalmy.

Ja dostrzegam i chwalę. Obecnie reprezentacja Polski jest na 40. miejscu rankingu FIFA (awans od listopada 2013 aż o 38 miejsc!). Nie jest to jeszcze wymarzona pozycja, bo przecież wszyscy byśmy chcieli, aby byli w pierwszej dziesiątce, ale warto dostrzec ten awans i go docenić. Bo to efekt naprawdę niezłej gry "Biało-czerwonych" i jeszcze lepszych wyników, głównie w eliminacjach do EURO 2016.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Zlatan znów sto lat przed innymi
Była sobota, Walentynki 14 lutego 2015 roku. W bodajże drugiej minucie meczu ligowego Ligue 1 pomiędzy PSG i Caen gola zdobył największy gwiazdor zespołu z Paryża, Zlatan Ibrahimović. Gol był taki w stylu Szweda, strzelony w nieprawdopodobny sposób, tym razem podeszwą. Taką mieszaniną piłki nożnej i karate. Ale nie uroda tej bramki przeszła do historii futbolu, ale to, co Zlatan zrobił po chwili. Zdjął koszulkę i uniósł ręce. Nie był to jednak wyłącznie gest triumfu, ale przede wszystkim chęć zwrócenia uwagi wszystkich na jeden z wielkich problemów dzisiejszego świata - czyli głodu. "Ibra" wziął tym samy udział w kampanii "805 Million Names" organizowanej przez World Food Programme.

Piłkarz wytatuował sobie na ciele (oczywiście henną czy innym usrojstwem, które można zmyć) imiona 50 dzieci, które głodują gdzieś na świecie. Według WFP na Ziemi mamy właśnie około 805 milionów głodujących ludzi, w tym bardzo dużo właśnie dzieci. Zlatan postanowił wesprzeć kampanię, która ma na celu zwrócenie uwagi świata na ten ogromny problem.

Pomijam tutaj sensowność takiej akcji. Pomijam to, że populacja ludzi na Ziemi zwiększa się w sposób wręcz nieprzytomny, że coraz trudniej jest i będzie wyżywić wszystkich, nie mówiąc już o zapewnieniu wszystkim odpowiedniego poziomu życia. Pomijam to, że kiedyś Ziemia przed przeludnieniem chroniła się różnego rodzaju zarazami czy innymi "działaniami". Dziś medycyna jest na takim poziomie, że udaje się wyprowadzić na prostą dzieci z najgorszymi schorzeniami, nie ma ogólnoświatowych plag. Ludzi jest coraz więcej i głodujących jest coraz więcej. Czy jakakolwiek akcja temu może zapobiec?

Ale nie miejsce tu ani nie pora na tego typu refleksje. Mnie Zlatan jak zwykle zaskoczył - znów pozytywnie. Facet wyrósł w biedzie, dorobił się bogactwa własną ciężką pracą - i stara się pomagać innym. Kiedyś wsparł reprezentację Szwecji zawodników niesprawnych intelektualnie - kiedy rodzima federacja piłkarska poskąpiła im kasy na wyjazd na mistrzostwa świata, "Ibra" wyłożył własne pieniądze. Widać, że Szwed ma wielkie serce i chce, lubi pomagać tym, których los nie oszczędził. I ja czuję, że on nie robi tego dla poklasku, dla sławy, dla rozgłosu. Robi to, bo tak podpowiada mu serce. Wiem, jak to brzmi - i że to zupełnie nie w moim stylu, takie kompletnie melodramatyczne. Ale nic nie poradzę - Zlatan Ibrahimović to dla mnie wzór do naśladowania.

I myślę, że...

Zobacz gola i pełny tekst



Wyślij zaproszenie do