Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL
Steaua Bukareszt - Legia Warszawa 1:1
by Sasin, FootballBlog.pl
Na ten moment w Legii czekano od dawna. Klub z Łazienkowskiej przystąpił do ostatniej fazy walki o Ligę Mistrzów.
Niby już plan minimum został wykonany, bo Legia zapewniła sobie grę w fazie grupowej Ligi Europejskiej, ale Liga Mistrzów to Liga Mistrzów.
By pokonać ten ostatni etap trzeba w dwu meczu wygrać rywalizację ze Steauą Bukareszt. A to już nie będzie walka z pół amatorami z Walii czy przeciętniakami z Molde. Mistrz Rumunii to może nie jest Real, Bayern Monachium czy MU ale to nie jest drużyna słaba. Ale też jest drużyna absolutnie w zasięgu mistrzów Polski.
Pierwszy becz został rozegrany w Bukareszcie i co już stało się w tym sezonie w pucharach normą w meczach wyjazdowych Legia rozgrywa bardzo słabą pierwszą połowę, w której liczy na Dusana Kuciaka a w drugiej połowie próbuje zadać decydujące ciosy lub odrabiać minimalne straty.
Tak tez było i tym razem.
Legia w meczu ze Steaua zagrała w składzie:
12. Dusan Kuciak - 25. Jakub Rzeźniczak, 3. Tomasz Jodłowiec (27' 28. Łukasz Broź), 2. Dossa Junior, 14. Jakub Wawrzyniak - 37. Dominik Furman, 21. Ivica Vrdoljak - 18. Michał Kucharczyk (75' 33. Michał Żyro), 32. Miroslav Radović, 20. Jakub Kosecki - 9. Marek Saganowski (81' 13. Wladimer Dwaliszwili)
Ławka rezerwowych: 84. Wojciech Skaba, 28. Łukasz Broź, 17. Tomasz Brzyski, 7. Henrik Ojamaa, 33. Michał Żyro, 13. Wladimer Dwaliszwili, 23. Helio Pinto
Trener Urban pewnie do ostatniej chwili zastanawiał się jak zestawić linię obrony i ostatecznie zdecydował się na najgorszy wariant z możliwych, mianowicie na środku defensywy ustawił Dossę Juniora i Tomasza Jodłowca.
Niestety Jodłowiec o ile coraz jest całkiem niezły na pozycji def. pomocnika o tyle na stoperze jest bardzo słaby. A przy nim dość niepewny Dossa Junior powoduje, że takie ustawienie jest bardzo groźne.
Na szczęście wydarzenia boiskowe zmusiły trenera do skorygowania tego ustawienia, choć kosztem kontuzji Jodłowca.
W ataku trener Urban tez w końcu darował sobie grę na notorycznie nieprzydatnego Dwaliszwilego.
Jak napisałem na wstępie Legia tradycyjnie wyjazdowy mecz w europejskich pucharach zagrała słabo. Mnożyły się straty, także niewymuszone. Dużo niedokładności. Bardzo słabo i to przez cały mecz grał Ivica Vrdoljak.
I od pierwszej minuty to gospodarze prowadzili grę, rozgrywali. Legia jakby wystraszona, przygaszona głownie biegała za piłką.
Już w 2 minucie Adrian Popa przedarł się lewym skrzydłem i niemalże z narożnika boiska wrzucił piłkę w pole karne, ale Dusan Kuciak pewnie ją złapał.
W 4 minucie dla odmiany z drugiej strony rajdem popisał się Cristian Tanase ale jego wrzutkę wybili obrońcy Legii.
Legioniści pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 6 minucie, kiedy to po rozegraniu w środku boiska piłkę otrzymał Miroslav Radovic, który od razu podał do wychodzącego na czystą pozycję Jakuba Koseckiego.
Podanie jednak było ciut za lekkie i obrońca gospodarzy zdołał wybić piłkę spod nóg skrzydłowemu Legii.
W 7 minucie znów zaatakowali gospodarze. Iasmin Latovlevici dostał znakomite prostopadłe podanie od Tanase w pole karne, ale Kuciak okazał się szybszy i zażegnał niebezpieczeństwo.
W 11 minucie kolejne rozegranie piłki przed polem karnym i błąd obrony Legii skutkowało świetnym prostopadłym podaniem do Federico Piovaccariego, ale przegrał on pojedynek sam na sam z Kuciakiem.
Mecz nieustannie toczył się pod dyktando gospodarzy, którzy na nic nie pozwalali legionistom. A kiedy ci byli przy piłce momentalnie doskakiwali do nich piłkarze Steauy, nie pozwalając na rozegranie piłki i zmuszając do kolejnych błędów.
Na szczęście dla Legii długimi fragmentami mimo prowadzenia gry i optycznej przewagi z tego ataku pozycyjnego nic nie wynikało.
W 24 minucie...
Zobacz pełny tekst