Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

"Zaginiony Puchar Świata", czyli jak zostałem wrobiony
Mam już swoje lata i raczej niełatwo mnie nabrać. Ale wciąż tkwi we mnie taka dziecięca naiwność i ciekawość świata. Nadzieja, że od czasu do czasu dowiem się czegoś, co zmieni moje postrzeganie rzeczywistości lub choćby wpłynie na to, co już wiem. I takie właśnie odczucia wzbudził we mnie film "Zaginiony Puchar Świata", stylizowana na dokument relacja z wydarzenia, o którym nigdy nie słyszałem. O mistrzostwach świata w piłce nożnej, które miały się odbyć w 1942 roku w Patagonii. Zawsze myślałem, że z powodu II Wojny Światowej mundial się nie odbył, a tu proszę...

W oficjalnych dokumentach FIFA nie ma wzmianki o tej imprezie. Wszelkie międzynarodowe turnieje tej organizacji zostały zawieszone. Skąd więc ta relacja z mundialu w Patagonii?

Najpierw o tym, jak zostałem wrobiony. Wrobili mnie reżyserzy tego filmu, czyli panowie Lorenzo Garzella i Filippo Macelloni. Sfabrykowali oni bardzo zacną i zgrabną historyjkę, okraszoną wypowiedziami uczestników tego wydarzenia, archiwalnymi zdjęciami oraz urywkami filmowymi. Wszystko wyglądało tak, jak klasyczny dokument w amerykańskim stylu. Coś mi na początku nie pasowało, ale bardzo chciałem uwierzyć, że to prawda...

Ale coś mi nie pasowało. Cholera jasna, no nie pasowało! Może te urywki filmowe, stylizowane na bardzo stare, ale jednak z jakimś współczysnym sznytem. Może ta mnogość tych materiałów, może ich zastanawiająca szczegółowość. Może wręcz niewiarygodne historyjki, serwowane przez narratora i świadków. Może wreszcie przeświadczenie, że to niemożliwe, bym nie wiedział o takiej imprezie...

Jednak z drugiej strony... po co kręcić półtoragodzinny dokument, w którym nie ma ziarna prawdy?

Ale kiedy usłyszałem, że do sędziowania meczów na tym turnieju (ze względu na niesforność zawodników) zaproszono syna Butcha Cassidy'ego...

Zobacz film i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Po losowaniu LM i LE: znamy rywali polskich drużyn
Rozpoczyna się kolejny sezon. Piłkarze już chyba wrócili z urlopów, liga niedługo ruszy z kopyta. Jednak zanim to nastąpi, cztery polskie kluby rozpoczną mniej lub bardziej zajadłą walkę o wielkie pieniądze. Czyli choćby o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów (Legia Warszawa) czy Ligi Europejskiej (Lech Poznań, Śląsk Wrocław, Piast Gliwice). Odbyło się losowanie, nasi poznali swoich rywali. Jedni się cieszą, inni ciut mniej - bo chociaż to faza eliminacyjna, to o porażkę w niej wcale nie jest trudno. Czy znów polscy kibice obejdą się smakiem?

Legia Warszawa

W drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów Legia Warszawa zagra z walijskim The New Saints FC (w pierwszej rundzie Legia nie gra, w drugiej była rozstawiona). Mistrz Walii nie ma na koncie żadnych sukcesów w europejskiej piłce.

Pierwszy mecz odbędzie się 16 lub 17 lipca w Walii, rewanż 23 lub 24 lipca w Warszawie.

Lech Poznań

Kolejorz się cieszy, ponieważ nie będzie musiał daleko jechać na mecz z rywalem - z reguły nasze kluby są załamane, jeśli muszą jechać gdzieś daleko na wschód, bo kupę kasy muszą wydać na taką wyprawę, a wynik sportowy niepewny... Tym razem do Lecha uśmiechnęło się szczęście - w drugiej rundzie fazy eliminacjnej zagra z fińskim FC Honka Espoo. Klub bez żadnych sukcesów, gra w pucharach dzięki zdobyciu Pucharu Finlandii - co jest jego największym sukcesem.

Pierwszy mecz 18 lipca w Finlandii, rewanż 25 lipca w Poznaniu.



Śląsk Wrocław

Wrocławianie na swojego rywala muszą jeszcze poczekać. Będzie to zwycięzca dwumeczu pomiędzy czarnogórskim Rudarem Pljevja a armeńską Miką Erewań. Znając realia budżetowe, we Wrocławiu zapewne kibicują Czarnogórcom:)

Jak w przypadku Lecha - pierwszy mecz Śląsk rozegra 18 lipca, a rewanż 25 lipca.



Piast Gliwice
...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Drobne sukcesy polskiego futbolu - tu i teraz
Nasi piłkarze nie rozpieszczają kibiców reprezentacji. Lewandowski i spółka osiągają wyniki odbiegające od oczekiwań fanów, prezentując przy okazji - delikatnie mówiąc - nienajlepszy styl. Selekcjonerowi już pali się grunt pod nogami, kolejne eliminacje do mistrzostw świata zostały w zasadzie przegrane. Ale polska piłka odnosi pewne (przyznaję - bardzo skromne) sukcesy. Polscy chłopcy wygrali I Mistrzostwa Świata dzieci z domów dziecka, a juniorki awansowały właśnie do finału Mistrzostw Europy U-17.

W czerwcu obyły się w Warszawie I Mistrzostwa Świata dzieci z domów dziecka. Reprezentacja Polski zdobyła tytuł mistrzowski, pokonując w finale Holendrów 3:2. Wcześniej w pobitym polu Polacy pozostawili Czechów, Finów czy Rosjan. To była fantastyczna impreza, na którą zjechały ekipy z niemal wszystkich kontynentów. Puchary i medale wręczał sam prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Gośćmi turnieju byli znani piłkarze, np. Lukas Podolski, Dariusz Dziekanowski, Emmanuel Olisadebe, Tomasz Kłos, Quinton Fortune, Florin Raduciou czy Massimo Bonini. Dopisała pogoda, dopisali kibice. Cieszę się, że ktoś pomyślał o takim turnieju dla dzieci, których los przecież nie rozpieszcza. To znakomity sposób również na urozmaicenie i wzbogacenie procesu wychowawczego. No i mamy tytuł mistrza świata!

Jakby tego było mało, polskie piłkarki zagrają w finale Mistrzostw Europy do lat 17. Polki pokonały w półfinale tej imprezy Belgię 3:1 i 28 czerwca o złoto zagrają z Hiszpanią lub Szwecją. Wcześniej nasze zawodniczki wygrały dwa turnieje eliminacyjne. Trzymamy kciuki za powodzenie w finale!

Wiem, wiem... to wszystko namiastki. Mówiąc brutalnie...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Brazylia - Hiszpania 3:0 w finale Pucharu Konfederacji
Małe zaskoczenie. Moim zdanie, choć nie tylko, faworytem finału tegorocznego Pucharu Konfederacji byli mimo wszystko Hiszpanie. Aktualni mistrzowie świata, dwukrotni z rzędu ostatnio mistrzowie Europy, grający w tym samym składzie niemal od 6 lat, teoretycznie powinni sobie poradzić z budowaną na przyszłoroczny mundial reprezentacją Brazylii. Którą wielu nazywa "papierowym tygrysem", głównie ze względu na Neymara, rzekomo przesadnie kreowanego na następcę Pelego.

Jednak okazało się, że Brazylijczycy mają reprezentację zdolną do walki o tytuł mistrza świata. Faktem jest z pewnością mniejsza determinacja Hiszpanów w finale, zapewne na mundialu prezentowaliby się inaczej, ale nie uwierzę, że nie chcieli wygrać Pucharu Konfederacji. Jednak "Canarinhos" okazali się lepsi. A jeśli pokonali podopiecznych Vicente del Bosque aż 3:0, to oznacza, że za rok (znów u siebie) powinni być jednym z głównych faworytów do tytułu mistrza świata.

Kilka słów o samym meczu. Rozstrzygnął się w pierwszych i ostatnich minutach. W drugiej minucie pierwszej i drugiej połowy trafiał Fred, w przedostatniej minucie pierwszej połowy strzelił Neymar. Hiszpanie albo wyszli słabo rozgrzani na ten mecz, albo byli jeszcze myślami w szatni - obie połowy rozpoczęli najgorzej, jak tylko można. Potem jeszcze potwierdzili "stare piłkarskie powiedzenie", że niewykorzystane sytuacje się mszczą: Pedro nie zdołał pokonać Julio Cezara (piłkę z linii bramkowej wybił David Luiz) i chwilę później Neymar strzelił swojego gola. Na dodatek Sergio Ramos nie wykorzystał rzutu karnego... Podopieczni Luiza Felipe Scolariego całkowicie zasłużenie wygrali ten finał i po raz trzeci z rzędu zdobyli Puchar Konfederacji.

Trzeba przyznać, że Brazylia prezentuje się...

Zobacz gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Terminarz Ekstraklasy w sezonie 2013/2014
Zaległości czas nadrobić. Sezon 2013/2014 już ruszył, pora więc zaznajomić się z terminarzem Ekstraklasy oraz kilkoma nowymi zasadami. Te nowe zasady dotyczą zwłaszcza obrazu po reformie rozgrywek Ekstraklasy oraz godzin rozgrywania meczów. Reforma polega na tym, że po rozegraniu 30 kolejek "regularnego sezonu", drużyny zostaną podzielone na dwie grupy - mistrzowską i spadkową. Odbędzie się siedem kolejnych kolejek. Pierwsza grupa powalczy (zgodnie z nazwą) o tytuł mistrzowski, drużyny z drugiej grupy będą się bronić (zgodnie z nazwą) przed spadkiem.

Jeśli chodzi o terminy o godziny rozgrywania meczów, to wygląda to następująco:

piątek - dwa mecze (godziny 18.00 i 20.30)
sobota - trzy mecze (godziny 15.30, 18.00 i 20.30)
niedziela - dwa mecze (15.30 i 18.00)
poniedziałek - jeden mecz (18.00).

Wszystkie mecze będą transmitowane w Canal+ i nSport. Wszystkie mecze Śląska Wrocław będzie można zobaczyć w Polsat Sport i Polsat Sport Extra. Mecze poniedziałkowe, jak do tej pory, pokaże Eurosport 2. Natomiast publiczna TVP ma prawa do 4 meczów w sezonie i skrótów ze wszystkich kolejek (T-Mobile Ekstraklasa Gol).

...

Zobacz terminarz Ekstraklasy i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

"Najdłuższa seria Lewego" - konkurs z nagrodami
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa "Otwarte" i agencji BookSenso PR mam u siebie na biurku aż cztery egzemplarze książki Natalii Doległo "Lewy. Sylwetka piłkarza". Co prawda zamieszanie wokół Roberta Lewandowskiego nieco przycichło, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że ani sam piłkarz, ani jego menadżerowie nie dadzą nam o nim zapomnieć. Zanim jednak znów wybuchnie "Lewomania", na FootballBlog.pl można zdobyć książkę opisującą fenomen kariery Roberta Lewandowskiego. Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie:)

Zasady są proste:

- trzeba odpowiedzieć na jedno (niezbyt chyba trudne) pytanie, związane z karierą naszego najlepszego piłkarza (pytanie poniżej)
- należy polubić profil FootballBlog.pl na Facebooku (klikając "Lubię to!" bezpośrednio na profilu serwisu na Facebooku: https://www.facebook.com/FootballBlogPl?ref=hl lub w bloczku Facebooka w prawej kolumnie na serwisie)
- odpowiedź należy wysyłać na adres mailowy: szatanski@footballblog.pl, na odpowiedzi czekam do 15 sierpnia 2013 roku
- nagrody otrzymają cztery pierwsze osoby, które wyślą do mnie maila z poprawną odpowiedzią.

Pytanie konkursowe:

...

Zobacz pytanie i weź udział w konkursie!
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Ważne, że zaczęli, czyli I kolejka Ekstraklasy (sezon 2013/2014)
Ekstraklasa wystartowała i to najlepsza wiadomość ostatniego weekendu w polskiej piłce. Szału jednak nie było, jak mówią kibice z mniej wyszukanym słownictwem - dupy nie urwało. Dowiedzieliśmy się jednak najważniejszego: mistrzem Polski będzie Legia Warszawa. Styl, w jakim wygrała z łódzkim Widzewem, rozwiewa nadzieje innych przedsezonowych faworytów do tytułu - na czele z Lechem i Śląskiem. Wiem, to dopiero pierwsza kolejka. Ale moim zdaniem nie ma bata. Legia mistrzem.

Wyniki I kolejki Ekstraklasy (2013/2014):

Ruch Chorzów - Lech Poznań 1:1
Cracovia - Piast Gliwice 2:3
Lechia Gdańsk - Podbeskidzie 2:2
Legia Warszawa - Widzew Łódź 5:1
Wisła Kraków - Górnik Zabrze 0:0
Korona Kielce - Śląsk Wrocław 0:0
Zawisza Bydgoszcz - Jagiellonia 0:1
Zagłębie Lubin - Pogoń Szczecin 0:2



Lech Poznań strzelił gola Ruchowi i uznał, że na chorzowian tyle wystarczy. Zaczął grać asekurancko i leniwie, ale nie udało się wywieźć 3 punktów ze Śląska. I dobrze, bo nie znoszę leni i cwaniaków.

Cracovia nie wyciągnęła żadnych wniosków z sezonu, w którym spadła do I ligi i wciąż ma dziurawą obronę. Bezlitośnie wykorzystali to piłkarze Piasta, choć ambitni krakowianie walczyli do końca i powinni ten mecz zremisować - w ostatniej minucie sędzia spotkania nie dostrzegł ewidentnej ręki w polu karnym gliwiczan. Powinien być karny i 3:3.

Lechia Gdańsk to...

Zobacz statystyki, tabelę Ekstraklasy i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Legia Warszawa - Widzew Łódź 5:1
relacja kolegi Sasina
Wreszcie nastąpiło to na co czekali wszyscy. Nastąpił start najważniejszej ligi. Nie angielskiej, hiszpańskiej czy niemieckiej.
Oto ruszyła nasza Ekstraklasa a Legia zaczęła nowy sezon podobnie jak poprzedni, czyli od strzelaniny przy Łazienkowskiej.
Oby to okazało się dobrym znakiem:)
Poprzednio była to Korona Kielce tym razem rozstrzelany został zespół Widzewa. Choć nadal widać że drużyna Jana Urbana dopiero się rozkręca, a trener próbuje rotować składem szukając wciąż najlepszego ustawienia.

Na pewno też Legii sprzyjają rywale i w okresie kiedy zespół dogrywa się, a trener Urban szuka optymalnego ustawienie poprzez rozpoznanie walką w pucharach rywalem są słabeusze z Walii a w Ekstraklasie dość słaby mimo wszystko Widzew w którym jedynie Bartłomiej Pawłowski prezentuje dość wysoki poziom.
I jak się okazało jeden zawodnik to trochę za mało by powalczyć z Legią nawet występującą dość eksperymentalnym ustawieniu.

Legia w tym meczu zagrała w składzie:

12. Dusan Kuciak – 25. Jakub Rzeźniczak, 39. Mateusz Cichocki, 3. Tomasz Jodłowiec, 17. Tomasz Brzyski – 37. Dominik Furman (62' 2. Dossa Junior), 23. Helio Pinto (71' 21. Ivica Vrdoljak), 32. Miroslav Radović, 33. Michał Żyro (79' 20. Jakub Kosecki), 18. Michał Kucharczyk – 27. Patryk Mikita

Rezerwowi: 84. Wojciech Skaba, 2. Dossa Junior, 9. Marek Saganowski, 13. Wladimer Dwaliszwili, 20. Jakub Kosecki, 21. Ivica Vrdoljak, 28. Łukasz Broź

Ten mecz miał dość ciekawy przebieg. Generalnie można go streścić do stwierdzenia, że Widzew stwarzał sobie dogodną sytuacją a po chwili Legia odpowiadała bramką. Choć poza nielicznymi momentami widać było różnice klasy obu drużyn na korzyść gospodarzy.

Mecz zaczął się od groźnej akcji gości. Po...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Puchar śmiechu
komentarz Stasia, jednego z footballblogerów
Właśnie patrzyłem na losowanie Pucharu Polski, i jak łatwo można było przewidzieć:

1. Legia wylosuje drużynę z 3 ligi (słabszy był tylko Ursus W-wa i wolny los).

2. Legia wylosuje najwyższy numer co znaczy, że rewanż zawsze będzie grała u siebie.

3. Legia może trafić na Lecha dopiero w finale (co odpowiednio skomentował Prezes Boniek "jeśli nie zdarzy się coś dziwnego").

4. Losowanie przeprowadzał PREZES LEGII NA STADIONIE LEGII.

Jaja jak berety. Ciekaw jak jest kurs u buka na finał Legia - Lech bo stawiam w ciemno. Taki finał jedynie nie dojdzie do skutku jak Lech będzię się prezentował dużo lepiej niż Legia na wiosnę 2014 i będą chcieli załatwić Legii w finale łatwiejszego przeciwnika lecz takiego za którym przyjedzie trochę kibców by nabić kasy PZPN i stworzyć pozory równych szans. W połówce Lecha widzę 2 takie drużyny Ruch i Widzew.

Ciekawe jest też...

Zobacz pełny tekstTen post został edytowany przez Autora dnia 25.07.13 o godzinie 22:31
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Olać Barcelonę!
20 lipca wielka Barcelona miała zagrać mecz z Lechią Gdańsk. Towarzyski, ale na pięknym stadionie ERGO Arena, przy dopingu wielu tysięcy kibiców Lechii, Barcelony i tych, którzy po prostu lubią popatrzeć na piłkarzy, jakich do tej pory widywali jedynie na ekranie telewizora. Wielu z tych zapaleńców zjeżdżało z najodleglejszych zakątków Polski, może i Europy. Brali urlopy, wynajmowali kwatery i hotele. Tymczasem barcelońskie maluchy wypięły się na tych wszystkich naiwnych i odwołały przyjazd. Na dzień przed meczem!

Powód? Rzekomo choroba trenera Tito Vilanovy, który cierpi z powodu raka ślinianki. Nawrót choróbska przekreśla trenerską przyszłość Hiszpana na najbliższy czas. To straszna i poważna sprawa, ale piłkarze Barcelony wiedzieli o dolegliwościach swojego szkoleniowca od dawna. Tymczasem odwołali przyjazd do Polski, bo tak ich to wszystko zszokowało, że nie byliby w stanie kopnąć futbolówki.

Rozpoczęło się szukanie nowego trenera, szybko się znalazł, przyjedzie z Paragwaju. Ale pracę z drużyną rozpoczął dopiero dzisiaj (czwartek, 25 lipca). Tymczasem wczoraj (środa, 24 lipca) Barcelona... rozegrała mecz towarzyski z Bayernem Monachium. Gracze "Dumy Katalonii" szybko otrząsnęli się z szoku po traumie z piątku (19 lipca) i wyszli na boisko, żeby popykać sobie z mistrzami Niemiec. W ten sposób potwierdzili, że choroba Vilanovy była idiotyczną wymówką. Kilka dni później już byli w stanie zagrać? No, ale Lechia Gdańsk to przecież nie Bayern Monachium. A Polska to nie Niemcy. Jasna sprawa.

I to, że Barcelona i tak do Polski przyjedzie (30 lipca) i z łaski zagra z Lechią, niczego tu nie zmienia. Kibice...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Eduard Strielcow - wielki talent stłamszony przez czerwony reżim
Związek Radziecki to był straszny kraj. Absolutnie nie do ogarnięcia. Gigantyczny obszar, kilka stref czasowych, rozciągnięty na dwóch kontynentach, sąsiadujący z jednej strony z Polską, z drugiej z Mongolią i Chinami. Prawdziwe nowożytne imperium. Jednak to gigantyczne imperium nigdy nie doczekało się reprezentacji narodowej (choć poprawniej będzie napisać: państwowej) z sukcesami godnymi aspiracji jego władców. Myślę, że znajomość niżej opisanej historii pomoże nieco lepiej zrozumieć, dlaczego tak się stało.

Eduard Strielcow był jednym z największych talentów, jakie urodziły się na terenach Związku Radzieckiego. Nazywany był wręcz "sowieckim Pele". Strzelał mnóstwo bramek (był królem strzelców ligi sowieckiej w 1955 roku), grał z powodzeniem w reprezentacji. To właśnie on walnie przyczynił się do awansu reprezentacji ZSRR do mistrzostw świata w 1958 roku w Szwecji (gdzie narodziła się gwiazda prawdziwego Pele...), strzelając jednego z goli reprezentacji Polski w trzecim meczu kwalifikacyjnym (drugi mecz, który Polska wygrała z ZSRR 2:1, opisał Król Polskich Kibiców w swojej książce - tu możesz o tym przeczytać). Wcześniej zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w 1956 roku.

Jednak Strielcow na mundial do Szwecji nie pojechał. Dlaczego? Bo trafił do więzienia. A potem na siedem lat do łagru. Za co? To skomplikowana i - jak wspomniałem wcześniej - bardzo symptomatyczna historia.

Piłkarz był wierny klubowi Torpedo Moskwa. Wielokrotnie odrzucał propozycje przejścia do innych, bardziej utytułowanych zespołów. A przede wszystkim odmówił Dynamu Moskwa i CSKA Moskwa. To był jego pierwszy błąd. Błąd, ponieważ oba wspomniane kluby miały możnych i cholernie wpływowych protektorów: Dynamo NKWD (później KGB), a CSKA wojsko, czyli okrytą chwałą w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej (czyli II Wojnie Światowej) Armię Czerwoną. Takim instytucjom się w ZSRR bezkarnie nie odmawiało.

Drugi błąd Strielcowa polegał na tym, że miał gdzieś mody i zwyczaje swojego kraju. Podobno ubierał się na modłę zachodnią, czesał się w sposób nielicujący z wizerunkiem człowieka, który miał być wzorem dla sowieckiej młodzieży. Słuchał rock&rolla. To wszystko bardzo nie podobało się władzy.

Trzeci - i najpoważniejszy w konsekwencje - błąd piłkarza polegał na tym, że nie potrafił powściągnąć swojego języka. Mam wrażenie, że czuł się dość bezkarnie i nie brał pod uwagę zagrożenia ze strony kogokolwiek. Być może nie zdawał sobie z tego sprawy. To chyba było przyczyną, dla której wyśmiał córkę Jekateriny Furcewej, prominentnej działaczki KPZR (Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego), członkini Biura Politycznego i ulubienicy Nikity Chruszczowa. Młodzi poznali się na jakimś oficjalnym przyjęciu na krótko przed mistrzostwami świata, których Strielcow miał być gwiazdą. Inne źródła podają, że Furcewa chciała wydać swoją córkę za młodego piłkarza, ale ten zdecydowanie się na to nie zgodził. Tak czy owak Strielcow podpadł ostatecznie. Nie mogło ujść mu to wszystko płazem.

Kilka dni później został oskarżony o gwałt. Znalazło się kilkunastu świadków zajścia, oczywiście podstawionych. Podstawiona była również rzekomo zgwałcona kobieta, prawdopodobnie będąca na usługach KGB. Jak się później okazało, cały proces był przeprowadzony bez zachowania jakichkolwiek cywilizowanych zasad, nie było żadnych dowodów, żadnych badań lekarskich, żadnych odbukcji.

Był jednak kolejny błąd Strielcowa... już ostatni w całej tej historii...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Pogoń Szczecin - Legia Warszawa 0:3
komentarz Sasina, jednego z footballblogerów
Legia kontynuuje serię wygranych. I po pokonaniu Widzewa i mistrza Walii w dwumeczu przyszła kolej na zaprzyjaźnioną kibicowsko Pogoń Szczecin.
Owszem nadal pojawiają się błędy w obronie, których na szczęście na razie rywale nie wykorzystują, ale do przodu jest bardzo dobrze, choć momentami szwankuje skuteczność.
Trener Urban nadal szuka optymalnego ustawienia, rotuje składem, ale też takie mieszanie w składzie sprawia, że wielu piłkarzy jest w coraz lepszej formie i to, ze każdy z szerokiej kadry wie, że dostanie swoją szanse na to by wywalczyć sobie na dłużej miejsce w podstawowej 11.

Tymczasem w Szczecinie Legia wystąpiła w składzie:

12. Dusan Kuciak – 19. Bartosz Bereszyński (46' 37. Dominik Furman), 25. Jakub Rzeźniczak 2. Dossa Junior, 17. Tomasz Brzyski - 3. Tomasz Jodłowiec 21. Ivica Vrdoljak, 32. Miroslav Radović, 20. Jakub Kosecki, 33. Michał Żyro (77' 7. Henrik Ojamaa), – 9. Marek Saganowski (57' 13. Wladimer Dwaliszwili)

Rezerwowi: 84. Wojciech Skaba, 39. Mateusz Cichocki, 14. Jakub Wawrzyniak, 7. Henrik Ojamaa, 37. Dominik Furman, 23. Helio Pinto, 13. Wladimer Dwaliszwili

Po raz kolejny Legia zaczyna mecz dość niemrawo jakby badając, na co stać rywali. W efekcie jako pierwsi zaatakowali gospodarze, a konkretnie Murayama, który w 3 minucie próbował mocna piłką dośrodkować w pole karne, ale Dossa Junior wybił ją na rzut rożny, który to nie przyniósł żadnego efektu.
W odpowiedzi minutę później groźnie lewym skrzydłem zaatakował Jodłowiec po wymianie podań z Vrdoljakiem i Michałem Żyro, ale jego strzał lub dośrodkowanie z ostrego konta pewnie wyłapał Radosław Janukiewicz.
Przez pierwsze minuty jednak gra toczyła się głownie w środku boiska, choć piłkarze Legii powoli próbowali nadąć swoim akcjom większego rozmachu i przejąć inicjatywę w meczu.
Mimo tych prób gości mecz od początku był dość wyrównany. Choć to Legia prowadziła grę, a piłkarze Pogonie w większym stopniu nastawili się na kontry.

I to gospodarze w 12 minucie stworzyli sobie najgroźniejszą okazję w tej fazie gry, a konkretnie ponownie Murayama, który po znakomitym podaniu wbiegł w pole karne i mimo asysty Rzeźniczaka oddał strzał na bramkę. Na szczęście kapitalna interwencją popisał się Kuciak, który wydawało się, ze jest spóźniony w swoim wyjściu do piłki jednak zdołał zablokować strzał Japończyka.

W 18 minucie kolejne szybkie rozegranie piłki przez Legię przyniosło jej groźną akcję. Z lewej strony Tomasz Brzyski bardzo dobrze zagrał w pole karne do Żyro a mocnym strzałem z ostrego konta próbował zaskoczyć Janukiewicza. Jednak b ramkarz Pogoni dość pewnie obronił ten strzał.
W odpowiedzi ponownie Murayama bardzo groźnie uradzał zza pola karnego. Jego strzał, choć niecelny na rzut rożny odbił jeszcze Kuciak.
Miedzy 25 a 26 minutą piłkarze Legii wykonywali dwa rzuty rożne z rzędu. Bezpośrednio z nich nie stworzyli żadnego zagrożenia, ale po drugim egzekwujący je Brzyski bardzo groźnie uderzał z lewej strony pola karnego, ale jego strzał trafił w boczną siatkę bramki gospodarzy.

Jednak mecz nadal...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Superpuchar Niemiec: Borussia Dortmund - Bayern Monachium 4:2
Superpuchar w Niemczech, jak wszędzie, to w sumie najmniej istotne trofeum. Mecze o nie przechodzą bez echa, z reguły trzeba je odbyć i zapomnieć. Jednak tym razem było inaczej, bo Borussia Dortmund i Bayern walczą od lat ze sobą o najwyższe cele, a atmosfera między tymi klubami ostatnio jakby się zagęściła. Bayern wykupił z Dortmundu za kwotę odstępnego najlepszego niemieckiego piłkarza młodego pokolenia, czyli Mario Goetzego (za 37 mln euro), głośno było o tym, że do Monachium przeniesie się również Robert Lewandowski. W poprzednim sezonie monachijczycy zdobyli wszystkie trofea, grając na nosie ambitnym piłkarzom i trenerowi z Dortmundu.

Bukmacherzy byli jednomyślni: Superpuchar Niemiec zdobędzie Bayern, który w poprzednim sezonie stłamsił wszystkich, nie tylko w Niemczech. Na dodatek w Bayernie pojawili się nowi gracze z najwyższej półki (oprócz Goetzego choćby taki Thiago Alcantara) oraz trener Pep Guardiola. Monachijczycy mieli tym meczem rozpocząć triumfalny marsz po kolejne trofea.

Tymczasem niespodzianka! Juergen Klopp wprost genialnie ustawił swój zespół, który wymęczył Bayern pressingiem przez pełne 90 minut. Mecz był emocjonujący od początku do końca, prowadzony w imponującym tempie, na bardo wysokim poziomie. Tutaj nikt nie bawił się w stwierdzenia, że to pierwsze spotkanie po letniej przerwie, że trzeba "wejść wsezon". Nic z tego. Od początku maksymalne obroty i żadnych tłumaczeń w przypadku ewentualnej słabszej formy. To nie Ekstraklasa. To Bundesliga.

Wynik 4:2 dla Borussii zapowiada wielkie emocje w obecnym sezonie ligi niemieckiej. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie, bo gdyby Bayern miał tak dominować, jak w poprzednim sezonie, to mimo wszystko napięcie by spadło. Mam tylko nadzieję, że Bundesliga nie stanie się kolejną ligą, w której liczą się tak naprawdę dwa kluby, bo czeka ją los Primera Division. Tam z góry wiadomo - tytuł mistrzowski dla Barcelony lub Realu. Do tej pory w Niemczech było tak, że tytuły owszem, masowo tłukł dla siebie Bayern, ale co chwila mistrzami zostawały inne zespoły.

Dobrze...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Lechia (true) Story
Od dłuższego już czasu namawiam jednego z moich znajomych, wielkiego znawcę futbolu i kibica Lechii Gdańsk, do pisania na FootballBlog.pl. Facet ma naprawdę ogromną wiedzę piłkarską, świetnie pisze, potrafi być kontrowersyjny i umie polemizować - idealny wręcz kandydat na footballblogera. Niestety, moje wysiłki palą na panewce, spełzają na niczym i wciąż obchodzę się smakiem. Szczęśliwie ów spec od futbolu i Lechii Gdańsk wymyślił błyskotliwy cykl o swoim klubie, którym zechciał podzielić się z nami. I tutaj będzie można oglądać kolejne odcinki tego cyklu. Lechia (true) Story. Będzie się działo!:)

Z zapowiedzi autora wynika, że cykl będzie się rozrastał w oszałamiającym tempie.

Czyli co... Wygląda na to, że Lechia ma piękny stadion, zagorzałych kibiców, teraz nowy cykl ze swoimi piłkarzami w roli głównej - tylko tytułu mistrza Polski wciąż nie ma...:)

...

Zobacz pierwsze epizody cyklu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

SUPER MECZ! Wielka Barcelona ugięła jedno ze swych granatowo-bordowych kolan przed wspaniałą Lechią!!!
Wielki, wielki, wielki mecz! Wspaniałe widowisko obejrzeli kibice na gdańskiej PGE Arenie, którzy w sile ponad 30 tysięcy pojawili się na trybunach. Wspaniała Barcelona, opromieniona niedawnym 7:0 z norweską Valerengą, głodna sukcesu i podrażniona krytyką, jaka spotkała ją ze strony niektórych polskich mediów i kibiców, wyszła na murawę pięknego trójmiejskiego stadionu pełna werwy i pewna swego. To miał być mecz do jednej bramki, powtórka z 1983 roku, kiedy to trzecioligowa wówczas Lechia przegrała z galaktycznym Juventusem aż 0:7. Tymczasem nic z tego! Po wspaniałym i bardzo wyrównanym meczu Lechia zremisowała z Barceloną 2:2.

A mogło być jeszcze lepiej, bo gdańszczanie dwukrotnie prowadzili. Ale po kolei.

Składy obu drużyn pokazały, że:

a) Lechia Gdańsk zamierza wysoko wygrać ten mecz, wystawiając bodaj najsilniejszy obecnie garnitur swoich futbolowych asów,

b) Barcelona z kolei nie dość, że chce wygrać wysoko, to jeszcze zamierza pokazać polskiej i światowej publiczności swoje młode i jeszcze niewystrzelane strzelby.

Z przedmeczowych newsów najbardziej pasjonująco w uszach piłkarskich kibiców brzmiały słowa o ewentualnym JEDNOCZESNYM występie na murawie Leo Messiego i nowej gwiazdy "Blau-grany", Brazylijczyka Neymara. Pomijam już fakt, iż Neymar w ogóle miał zadebiutować w Barcelonie właśnie u nas, na polskiej ziemi, właśnie w Gdańsku, właśnie w starciu z genialną Lechią. Ale media zapowiedziały, że jest taka możliwość, niewielka, ale jest, naprawdę jest (choć było to pisane z taką jakąś nieśmiałością, bo to przecież byłoby coś galaktycznie niewyobrażalnego), że Messi i Neymar pobędą ze sobą na tym samym boisku i w tym samym czasie. NIESTETY!!! Nie udało się... Smutek, wielki smutek... Na otarcie łez pozostał polskim kibicom i polskim statystykom fakt oficjalnego debiutu w Barcelonie tego niesamowitego syna brazylijskiej Copacabany, wielkiego Neymara!

Michał Probierz zaskoczył Barcelonę perfekcyjnie dobraną taktyką, która nie pozwoliła rozwinąć skrzydeł gościom z Katalonii (zresztą sam trener zapowiadał zwycięstwo). Na boisku nie było widać żadnej różnicy między ósmą drużyną Ekstraklasy z poprzedniego sezonu (która nigdy w swojej historii nie zdobyła tytułu mistrza Polski) a wielokrotnym mistrzem Hiszpanii, multikolekcjonerem europejskich i światowych trofeów, drużynie z budżetem jak sto naszych Ekstraklas razem wziętych. To niesamowite, jak gdańszczanie opanowali grę i w jak łatwy sposób stwarzali sobie dogodne sytuacje podbramkowe. Udawało się nawet ośmieszać graczy Barcelony wspaniałymi sztuczkami technicznymi.

Lechia Gdańsk nie padła na twarz przed wielkością Barcelony i rozgrywała kosmiczny mecz! Co więcej, już po kilkunastu minutach spotkania, po perfekcyjnie wykonanym dośrodkowaniu z rzutu rożnego (brawo, brawo Daisuke Matsui!) Jarosław Bieniuk KAPITALNYM uderzeniem głową pokonał bramkarza gości petardą pod samą poprzeczkę. No palce lizać, gol "stadiony świata", wspaniały pokaz siły polskiego futbolu i nauka dla młodych adeptów trudnej sztuki piłkarskiej, jak należy wykorzystywać kornery. Zszokowani gwiazdorzy mistrza Hiszpanii przez długie minuty później nie potrafili się mentalnie pozbierać. Ich "tiki-taka" miała kolor spłowiałej koszuli z second handu...

Ale i Barcę stać było w pierwszej połowie na strzelenie gola. Wyglądało to jednak tak, jakby zawodnicy Lechii ulitowali się nad przeciwnikiem, jakże wrażliwymi psychicznie przecież (wystarczy sobie przypomnieć, że SZOK, jakim była rezygnacja trenera Vilanovy, uniemożliwił im normalne funkcjonowanie i rozegranie meczu z Lechią w ustalonym wcześniej terminie). Nikt nie przeszkadzał zawodnikowi o nazwisku Montoya wbiec w pole karne i wyłożyć piłkę Sergiemu Roberto, który wślizgiem wpakował ją do siatki Bąka. Wszyscy defensywni zawodnicy Lechii stali w tym momencie w jednym miejscu i z uśmiechem na ustach patrzyli, jak Barcelona wciska tego swojego gola. Prawdziwie polska gościnność! Brawo, panowie, brawo!

O tej cnocie zapomniał...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst
Jacek Piotrowski

Jacek Piotrowski ...teatr mój widzę
ogromny...

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Super mecz? Który?
Daniel S.

Daniel S. Selfish, I'm just
selfish, you know
you will follow my
tr...

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Bury.
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Apel kibiców Polonii Warszawa
Tak się dziwnie porobiło, że jedne z najstarszych klubów w naszym pięknym kraju, z przyczyn pozasportowych, znalazły się na piłkarskim dnie. ŁKS i Polonia Warszawa zostały zdegradowane do IV ligi (powinny do V, ale łaskawie zezwolono im na start w lidze o poziom wyższej). Nie chcę wnikać w złożoność aspektów i meandrów tych spraw, bo właśnie dotarł do mnie apel kibiców Polonii Warszawa, którzy szukają środków na utrzymanie swojej drużyny. Warto ten apel przeczytać i może wesprzeć "Czarne Koszule", klub jakże zasłużony dla polskiego futbolu...

Apel przytaczam w oryginale. Jego autorami są członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Czarnych Koszul "Wielka Polonia".

"To jest ten czas, kiedy My Kibice ukochanego Klubu Warszawy musimy wziąć część odpowiedzialności finansowej za odradzająca się potęgę sportową drużyny piłkarskiej Dumy Stolicy.

Nikt dla Nas ani za Nas tego nie wykona. Jeśli zależy nam na powrocie Polonii na miejsce, na którym winna być zawsze nie możemy dłużej uciekać, nie możemy także czekać na innych. To My Kibice Polonii Warszawa jesteśmy sercem tego Klubu. To My pierwsi musimy stanąć w chwili próby. Dla 102 letniej historii, dla kolejnych pokoleń, dla naszych synów, córek i wnuków. Polonia jest silna tak jak silni są ludzie skupieni wokół niej.

Dlatego też...

...

Zobacz pełną treść apelu kibiców i komentarzTen post został edytowany przez Autora dnia 31.07.13 o godzinie 15:16
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Molde - Legia Warszawa 1:1
by Sasin
No i co tu napisać po takim meczu?
Legia w trzeciej rundzie kwalifikacji napotkała mistrza Norwegii Molde, które wydawało się dużo mocniejszym rywalem niż mistrz Walii.
Ale w praktyce okazali się zespołem o potencjale nieco tylko przewyższającym Widzew czy Pogoń.
Problem w tym, ze Legia zagrała najgorszą pierwszą połowę meczu od lat i w zasadzie niemalże zdeklasowała sama siebie.
Molde samo nie potrafiło stworzyć nic groźnego, ale groźne sytuacje w nadmiarze podarowali rywalom legioniści.
W pierwszej połowie mistrzowie Polski popełniali wręcz podwórkowe błędy, niewymuszone straty, niecelne podania, fatalne błędy w defensywie.
Tego było zwłaszcza w pierwszej połowie tak dużo, że nawet Izolator Boguchwała by z jedną wykorzystał, co uczynili i piłkarze Molde.

Na szczęście w drugiej połowie gra Legii ciut się poprawiła, a do kilku błędów zmuszono obrońców Molde i jeden z nich udało się wykorzystać. W efekcie Legia zakończyła Mecz nie najgorszym wynikiem zważywszy na to co pokazała na boisko.

Swoje tez dołożył trener Urban, który zdaje się nie wyciągać do końca wniosków z tego jak wcześniej grała Legia.

Legia w meczu z Molde zagrała w składzie:

12. Dusan Kuciak – 19. Bartosz Bereszyński, 2. Dossa Junior, 3. Tomasz Jodłowiec, 17. Tomasz Brzyski – 21. Ivica Vrdoljak, 37. Dominik Furman, 32. Miroslav Radović, 13. Wladimer Dwaliszwili, 20. Jakub Kosecki (85' 33. Michał Żyro) – 9. Marek Saganowski (46' 7. Henrik Ojamaa)

Rezerwowi: 82. Wojciech Skaba, 39. Mateusz Cichocki, 14. Jakub Wawrzyniak, 33. Michał Żyro, 23. Helio Pinto, 7. Henrik Ojamaa, 27. Patryk Mikita

W zasadzie trudno cokolwiek o tym meczu napisać. Legia w pierwszej połowie prezentowała poziom podwórkowy. Masę błędów, jakie nie powinny się przydarzać nawet juniorom. Fatalnie spisująca się obrona, niemoc w środku boiska i po raz kolejny fatalna współpraca Saganowskiego z Dwaliszwilim.
Z drugiej stronie Molde, które w dość nieudolny próbowało pokonać świetnie po raz kolejny spisującego się Dusana Kuciaka.

No, ale i on w końcu nie dał rady, kiedy do akcji wkroczyli dwaj środkowi obrońcy Legii.
W 29 minucie piłkarze Molde przeprowadzili w sumie banalną akcję. Przy lewej stronie boiska rozgrywali rzut z autu. W efekcie piłkę otrzymał Chukwu i bez problemu ograł stojący kołek Tomasza Jodłowca i wbiegł w pole karne.
To wszystko podziwiał Dossa Junior, który również nie zareagował.
Tym razem Kuciak nie dał rady zapobiec bramce.

Na szczęście dla Legii mimo kolejnych podarowanych prezentach gospodarze żadnego z nich nie wykorzystali.

W przerwie meczu trener Urban opamięta się i zdjął Saganowskiego. Szkoda, że po raz kolejny powiela błąd i wystawia dwóch piłkarzy, którzy tylko sobie przeszkadzają.
Sam Dwaliszwili i tak nic wielkiego nie grał. Wolno biegał, przeszkadzał, nie pokazywał się pomocnikom. Nie robił nic wartościowego na boisku poza 68 minutą.

Wtedy to Tomasz Brzyski przeprowadził akcję lewą stroną, zbiegł do pola karnego i sprzed linii wrzucił piłkę wprost na głowę Gruzińskiego napastnika a ten nie dał szans bramkarzowi Molde.
Wydawało się, że w momencie podania Dwaliszwili mógł być na minimalnym spalonym, ale sędzia bramkę uznał.

Generalnie druga połowa...

Zobacz pełny tekst

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wayne Rooney poprosił menedżera Davidowi Moyesowi w prywatnej rozmowie, by ten pozwolił mu odejść z Manchesteru United. Na napastnika źli są koledzy z zespołu, zniecierpliwieni jego egoizmem.

Wayne Rooney jest coraz bardziej zdeterminowany, by opuścić Manchester United. Jak donosi The Telegraph spotkał się z menedżerem Davidem Moyesem i jeszcze raz uparcie powtórzył, że chciałby odejść z Old Trafford. Swoje niezadowolenie z tej sytuacji wyrazili podobno najstarsi piłkarze Manchesteru - Rio Ferdinand, Patrice Evra i Ryan Giggs, którym nie podoba się, że napastnik myśli tylko o sobie i swoim zachowaniem wprowadza niepotrzebne zamieszanie w letnie przygotowania mistrzów Anglii do nowego sezonu Premier League.

Wszystko to sprawia, że coraz mniej prawdopodobne, że piłkarz zagra jeszcze kiedykolwiek w koszulce MU. Miał wystąpić we wtorek w sparingu z AIK Sztokholm, ale nagle z wylotu na mecz wyeliminowała go kontuzja ramienia. - To nic poważnego - uspokaja Moyes. Rooney na leczeniu kontuzji zmarnował praktycznie cały okres przygotowawczy, prawdopodobnie z tego powodu nie będzie gotowy na mecz o Tarczę Wspólnoty przeciwko Wigan. Ale być może z innego powodu także - pojawienie się zawodnika teraz na boisku wywołałoby ogromne zainteresowanie opinii publicznej, w tej chwili niepotrzebne ani snajperowi, ani całemu klubowi.

W tej chwili oficjalną ofertę kupna napastnika złożyła tylko Chelsea, ale jej dwie propozycje zostały odrzucone, ponieważ, jak głosi stanowisko klubu "Rooney nie jest na sprzedaż".



Wyślij zaproszenie do