Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Brazylia - Włochy 2:2: Towarzysko, ale z emocjami i pięknymi golami
Pięknym widowiskiem uraczyli kibiców piłkarze reprezentacji Brazylii i Włochw Genewie. Co prawda był to tylko mecz towarzyski, ale prowadzony w szybkim tempie, podgrzany sporymi emocjami i okraszony naprawdę ładnymi golami. Brazylijczycy prowadzili już nawet 2:0, ale nieustępliwi Włosi zdołali doprowadzić do remisu. Na oklaski zasługuje zwłaszcza gol Mario Balotelliego na 2:2 - wspaniałe uderzenie zza linii pola karnego niemal w samo okienko brazylijskiej bramki. Choć zachowanie defensywy "Canarinhos" w tym momencie jako żywo przypominało Ekstraklasę...

Jednak bądźmy szczerzy: prawdziwe emocje to będą na Stadionie Narodowym:) Dziś o 20:45 mecz Polska - Ukraina w eliminacjach do mistrzostw świata Brazylia 2014.

...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Będzie sześć punktów?
Wiem, że mało czasu na taką zabawę, ale może spróbujmy i potypujmy: jakimi wynikami zakończą się dwa najbliższe mecze reprezentacji Polski w eliminacjach do mistrzostw świata w Brazylii? Przypomnę (choć z pewnością nie muszę), że "Biało-czerwoni" grają z Ukrainą (22 marca) oraz z San Marino (26 marca). Oba mecze w Warszawie na Stadionie Narodowym. Moje typy to oczywiście dwa zdecydowane zwycięstwa podopiecznych Waldemara Fornalika. Zresztą nie może być inaczej, skoro: a) miałem sen odnośnie meczu z Ukrainą, b) San Marino to kelnerzy.

Ale zanim o typach, kilka słów o tym śnie. Otóż miałem sen (prawie jak Martin Luther King). Śnił mi się mecz z Ukrainą, który wygraliśmy w ostatniej minucie po trafieniu (głową) Grzegorza Rasiaka (!!!). Oczywiście Rasiaka w tym śnie traktowałbym przede wszystkim symbolicznie. Ktoś tego gola musi strzelić, może to być jak dla mnie nawet Robert Lewandowski. Ale z drugiej strony moja intuicja męska podpowiada mi, że bramek w tym meczu strzelimy więcej.

Nawet nie muszę wspominać, jaką euforię wzbudził we mnie gol Rasiaka. Nie wiem nawet, czy nie darłem się przez sen:) Ale to uczucie jest zrozumiałe, bo arbiter tego meczu (we śnie) prowadził go cholernie, ale to cholernie stronniczo, nie uznał nam dwóch prawidłowo zdobytych bramek i było widać, że foruje Ukraińców. Na szczęście wygraliśmy:)

Gdzieś wyczytałem (dobra, przyznaję bez bicia - na fakt.pl), że nasi zagrają w składzie:

...

Zobacz prawdopodobny skład Polaków, wytypuj wyniki i czytaj pełny tekst

konto usunięte

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Tomku wprawdzie nie miałem snu ale stawiam na remis 1:1 z Ukrainą i skromne 2:0 z San Marino.
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polska goła!
Miałem nie pastwić się nad reprezentacją Polski. Ale nie, skoro oni mogą pastwić się nade mną i nad milionami kibiców, ja popastwię się nad nimi. Postaram się być bardziej kulturalny niż w dniu haniebnej klęski z Ukrainą na Stadionie Narodowym. 60 tysięcy nabitych w butelkę fanów "Biało-czerwonych" wygwizdało piłkarzy po przegranej 1:3 - dawno nie słyszałem bardziej zasłużonych wyrazów dezaprobaty, niesmaku i zdegustowania. Reprezentacja Polski została obnażona. Jak dupa Koseckiego, która w pewnym momencie wypełniła mi niemal cały telewizor. Polska goła!

Nie wiem, czy w spodenkach syna wiceprezesa PZPN zabrakło gumki (zresztą później znów gacie mu się zsunęły pokazując kawałek rowka), ale wiem, że naszym zabrakło jaj. I piłkarzom, i - niestety - również trenerowi. I nie pomoże najeżdżanie na piłkarzy, kiedy selekcjoner nie potrafi przygotować ich do walki od początku do końca. Kiedy selekcjoner nie umie motywować graczy. Kiedy nie potrafi na nich krzyknąć, pomóc w czasie meczu. Kiedy dokonuje fatalnych zmian, które w żaden sposób nie poprawiają jakości gry zespołu. Waldemar Fornalik to miły człowiek, z pewnością fachowiec, ale bez mentalności zwycięzcy. I z fatalną trenerską intuicją.

Ale to nie Fornalik biegał na boisku. Do wojny na murawie przygotowani z pewnością byli Ukraińcy, którzy wyszli na Stadion Narodowy w Warszawie z przeświadczeniem, że mogą wygrać. Zresztą przygotowani byli nie tylko mentalnie i fizycznie, ale przede wszystkim strategicznie. Świetnie znali polską reprezentację, wiedzieli, co trzeba zrobić, jak grać, aby Polaków stłamsić. Że wystarczy skoczyć na naszych, żeby ci potracili głowy i zaczęli popełniać szkolne błędy. Że wystarczy ich kopać, by odebrać ochotę do gry. Że wystarczy przykryć mocniej Błaszczykowskiego i Lewandowskiego, żeby ograniczyć możliwości ofensywne "Lachów" do minimum. Na jedno nie byli tylko Ukraińcy przygotowani - na dośrodkowania Majewskiego. Widocznie zlekceważyli niewielkiego pomocnika Nottingham Forest. Ale, jak się okazało, nikt nie potrafił świetnych centr Majewskiego wykorzystać - Lewandowski i Boenisch strzelali prosto w bramkarza.

Ale zanim cokolwiek zaczęło się dziać na boisku, już było 0:2 dla Ukrainy. Kilka minut, dwa strzały i w zasadzie koniec meczu. Dwa błędy obrony i pomocnika Legii Łukasika (sugeruję powrót do juniorskiej drużyny), dwa piękne strzały z okolic linii pola karnego i dwa razy Boruc bez szans. Nie wiem, co nasi robili na rozgrzewce. Myśleli, że rywal uklęknie i poprosi o najniższy wymiar kary? Że Ukraińcy przestraszą się Stadionu Narodowego i niedzielnych, wyfiukanych kibiców w szalikach kupionych na bazarku pod blokiem? Przecież ręce opadają!

Potem zaczął się festiwal brutalnej gry naszych rywali i totalnej niekompetencji sędziego. Ale nie szukam w tym przyczyn porażki. Ukraińcy po prostu perfekcyjnie odrobili lekcję domową i zagrali tak, jak trzeba grać z Polakami - ostro i chamsko. Bez litości. Nasze panienki nie potrafiły sobie z tym poradzić. Nie było praktycznie nikogo, kto by umiał się przeciwstawić rywalom, kopnąć, oddać, walnąć łokciem w nos - po prostu walczyć. NIKOGO! Ukraińcy zagrali tak, jakby ich trenerem był Jose Mourinho - dostosowali swoje możliwości do zneutralizowania przeciwnika. Genialny mecz Ukraińców pod względem strategicznym.

Raz jeden...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Obowiązkowy, choć do niczego nieprzydatny nokaut San Marino
Mecz z San Marino trzeba rozegrać i trzeba go wysoko wygrać. Nic nam to nie da, bo z San Marino wygrają wszyscy, więc to tak, jakby tych meczów wcale nie było - w tabeli liczą się wyłącznie wyniki uzyskane z pozostałymi reprezentacjami. Ale ten mecz trzeba obowiązkowo wygrać, i to wygrać maksymalnie wysoko. Mam nadzieję, że zagra Robert Lewandowski i że strzeli przynajmniej hat-tricka - bo musi się odblokować w kadrze, dla której jego gole są bezcenne. I trzeba zacząć szukać innych rozwiązań, zarówno personalnych, jak i taktycznych.

Moja propozycja strategiczna dla trenera Fornalika jest prosta: już od meczu z San Marino zaprzestać prowadzenia gry i odpuścić sobie atak pozycyjny. Polscy piłkarze obecnie nie są zdolni do kreowania wydarzeń na boisku - więc trzeba zacząć stosować filozofię Jose Mourinho: dopasować taktykę meczową do własnych zasobów i możliwości rywala. Ja wiem, że z kelnerami z San Marino nasu wygrają atakując od początku do końca, ale ten mecz trzeba potraktować jak trening i wprawianie się w stosowaniu nowego stylu gry naszej reprezentacji.

W skrócie: nie atakujemy, czekamy na rywala całą drużyną na własnej połowie, maksymalnie mu przeszkadzamy, kopiemy po kostkach, faulujemy i kontratakujemy. Wiem, że to nic nowego (system "catenaccio"), że tak już grała na przykład reprezentacja Włoch czy Inter Mediolan pod wodzą Helenio Herrery (pieszczotliwie zwanego "grabarzem futbolu) - ale dało to wyniki. Włosi grając tym systemem zdobyli tytuł mistrza Europy (1968) czy wicemistrza świata (1970), a kluby włoskie w latach 60-tych czterokrotnie wygrywały Puchar Europy.

Więc może schowajmy głęboko tradycję husarii i zacznijmy grać tak, żeby w końcu zacząć wygrywać? Nie mamy zawodników zdolnych prowadzić skuteczny atak pozycyjny. Z kolei odkąd pamiętam słyszę, że silną stroną polskich zespołów jest gra z kontrataków. Zatem wyciągnijmy wnioski. Mam gdzieś piękny styl, kiedy co chwila dostajemy w dupę od średniaków, a polskie kluby nie potrafią od lat dostać się do Ligi Mistrzów.

Dlatego potrzebny jest selekcjoner, który postawi sprawę jasno i stworzy nowy, paskudny, ale skuteczny styl gry polskiej reprezentacji. Próbując grać jak najlepsi nie osiągniemy sukcesów jeszcze przez wiele lat. Trzeba sobie jasno powiedzieć - przy obecnym systemie szkolenia nie jesteśmy w stanie wygenerować najwyższej klasy piłkarzy. Ale nie trzeba mieć wirtuozów na wszystkich pozycjach, żeby wygrywać mecze i turnieje - trzeba mieć zespół, ludzi zdolnych do walki i myśl przewodnią. Bill Shankly powiedział kiedyś złote słowa: "Zespół piłkarski jest jak fortepian. Potrzebujesz ośmiu ludzi, żeby go nieśli, i trzech, którzy potrafią grać".

Zamierzam twórczo rozwinąć swoją koncepcję nowej polskiej reprezentacji w najbliższym czasie. Bo dalej tak być nie może.



Podobno z San Marino zagramy w składzie:

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kelnerzy bez napiwku, ale sorry, menu było paskudne
Wygraliśmy z San Marino, ale poziom profesjonalizmu polskich piłkarzy sięgnął dna. Symbolem tego dna stał się kapitan reprezentacji Polski, Jakub Błaszczykowski. W sumie niezły piłkarz, podpora kadry i Borussii Dortmund - ale mentalnie niedoświadczony trampkarz. Każdy, nawet początkujący piłkarz wie, że rozgrzewka przed meczem jest sprawą świętą - i zanim zacznie się naparzać na bramkę z całej siły, trzeba porządnie i dokładnie rozgrzać mięśnie. Błaszczykowskiego tak roznosiło, że o tym zapomniał - i prawdopodobnie zerwał mięsień przywodziciela. No i Kuba będzie miał problemy...

A sam mecz z San Marino? Potwierdził kilka smutnych prawd i w zasadzie nie dał żadnej konkretnej odpowiedzi. Oto skromna garść moich wniosków.

Selekcjoner Fornalik nie powinien być selekcjonerem. Za mały rozmiar kapelusza. Jak można ustawiać drużynę, która ma rozbić ostatnie (!!!) w rankingu FIFA San Marino, grając z czterema obrońcami i dwoma defensywnymi pomocnikami? Rozumiem szacunek do każdego rywala, ale tu trzeba było wbić 10 goli, a nie udawać, że mecz będzie wyrównany i asekurować tyły. No i całkowity, ale to całkowity brak jakiejkolwiek myśli przewodniej w grze reprezentacji.
Jakub Wawrzyniak nie nadaje się do gry w reprezentacji Poski. Znów mamy problem na lewej obronie.
Artur Boruc jest bezcenny dla reprezentacji Polski. To obecnie chyba jedyny zawodnik, który prezentuje klasę reprezentacyjną. Cała reszta to gwiazdki klubowe. Mniejsze czy większe.
Kamil Grosicki nie nadaje się do gry w reprezentacji. Jeśli nie potrafi się jeździć z kelnerami, to gdzie do lepszych drużyn?
Arkadiusz Milik to pieśń dalekiej przyszłości, o ile w ogóle. Żenująca gra napastnika Bayeru Leverkusen, przewracania się o własne nogi, wołająca o pomstę do nieba skuteczność.
Adrian Mierzejewski - ten facet się w ogóle nie rozwija. Jeszcze bym go nie skreślał, ale z amatorami z San Marino to on mnie nie zachwycił. Moim zdaniem zmarnowany talent.
Robert Lewandowski - co tu pisać. Gdyby nie karne, znów byłoby bez gola w reprezentacji. Znów zmarnowane "setki". Bardzo dobre dwie czy trzy podania kluczowe, tu potwierdziła się jego umiejętność dostrzegania dobrze ustawionych partnerów, ale to ciut za mało. "Graczem meczu" wybrany chyba dzięki fryzurze. Ale nie narzekam za bardzo, napastnika rozlicza się z goli, on strzelił dwa.
Warto obserwować i dawać szensę gry Salamonowi. Co prawda kilka błędów popełnił, ale dużo widzi na boisku, potrafi wyprowadzić piłkę, podać do przodu i na znaczną odległość (celnie!), nieźle się ustawia. Jest jeszcze dość rachityczny fizycznie, ale w Milanie nabierze masy. Moim zdaniem to nasz środkowy obrońca na lata, dużo lepszy już od Wasilewskiego. Musi zagrać z silniejszym rywalem.
Kuba Kosecki - z nim mam największy problem. To typ zawodnika, jakiego nie cenię specjalnie, czyli szybkobiegacz z inklinacjami do jeżdżenia bez głowy. Na tle zawodników z San Marino wyglądał dobrze, strzelił gola (pierwszego w reprezentacji), ale mimo wszystko to wciąż za mało na poważną, dorosłą piłkę. Jedno trzeba mu przyznać - jemu się naprawdę chce grać i walczyć.
Łukasz Teodorczyk - typowy snajper, coś jak Mario Gomez w Bayernie Monachium. Jak dla mnie wciąż za słaby fizycznie. Na Sam Marino wystarczyło, bardzo ładny gol, świetne wyczucie sytuacji i dobrze ustawiona stopa. Do testowania - tym bardziej, że musimy mieć napastników. Milik na razie odpada, Lewandowski nie strzela, ale może ładnie asystować. Póki co pozostaje Teodorczyk. I szukać następnych.
Łukasz Piszczek - kolejny mecz udowadniający, że lepiej czuje się w ofensywie. Gol w stylu rasowego snajpera. Mimo to za mało akcji oskrzydlających, jakoś podszedł do tego spotkania na luzie. Może i dobrze.
Grzegorz Krychowiak - bezsensowna żółta kartka i (zwłaszcza w pierwszej połowie) bardzo duży ciąg na bramkę rywala. W pierwszych 10 minutach oddał bodajże trzy groźne strzały i udowodnił, że gra do przodu nie jest mu obca.
Eugen Polanski - jak zwykle. Dużo walki, żółta kartka i bez polotu. Ale od niego nikt tego polotu nie oczekuje. Na silniejszych rywali obaj z Krychowiakiem muszą wychodzić w pierwszym składzie.
Marcin Wasilewski - sześćdziesiąty mecz w kadrze, ale to już powinien być ten ostatni. Jedyna groźna (sam na sam) sytuacja dla San Marino miała miejsce wtedy, kiedy on pojawił się na murawie. Dzięki, Wasyl!

Sama gra Polaków w tym meczu chyba nikogo nie przekonała. Widać było wyraźnie, że San Marino krzywdy nam nie zrobi, ale w takich meczach wychodzi czarno na białym kultura piłkarska zespołu. Reprezentacja Polski kultury piłkarskiej nie ma za grosz. Piszę to z bólem serca. Bo tak słabego rywala po prostu trzeba po piłkarsku rozstrzelać, a nie walić głową w mur, "huzia na józia" czy pospolite ruszenie.

Ale...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Panie Smuda, wara od reprezentacji!
Właśnie czytam, że Franciszek Smuda chciałby w ten czy inny sposób znów mieć wpływ na grę, taktykę i organizację polskiej reprezentacji narodowej. Bo "zebrał mnóstwo doświadczenia, poznał specyfikę pracy z reprezentacją". Panie Franciszku, ma Pan świetną robotę w Niemczech, znakomity klub pod swoją opieką, wspaniałych piłkarzy i na pewno frapujące wyzwania futbolowe na miejscu w Ratyzbonie. Miał Pan już swoją NIEPOWTARZALNĄ okazję, by się wykazać jako selekcjoner. A teraz - niech Pan się po prostu od kadry od... (no dobra), odczepi.

Broniłem Smudy, kiedy wszyscy na niego najeżdżali - bo uważałem (i nadal uważam - stąd np. moja krytyka Fornalika), że selekcjonera ocenia się wyłącznie po wynikach w meczach o punkty. Mecze towarzyskie to testowanie zawodników i rozwiązań taktycznych. Smuda przez bodajże niemal dwa lata grał wyłącznie sparingi. Niestety, na EURO 2012 poległ z kretesem, odszedł z reprezentacji i niech już do niej nie wraca. Bo jego praca nie przyniosła wymiernych efektów. Niech się czasem spotka z Fornalikiem (czy innym selekcjonerem za chwilę), niech sobie pogadają przy kawce czy przy kominku. Niech sobie nawet ględzi w mediach, że on ustawiłby drużynę tak czy owak.

Ale od pracy z kadrą wara!

Co innego, gdyby...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dziś tekst jednego z footballblogerów, warto przeczytać.
Polska to pany, biało - czerwone szatany!
Wyjątkowo nie o piłce nożnej, ale będzie to z nią bardzo związane. Lenistwo świąteczne postanowiłem wykorzystać na nadrobienie zaległości telewizyjnych. Pstrykając po kanałach trafiłem dzisiaj na mecz rugby Polska - Ukraina. Obie drużyny walczą w Pucharze Narodów. Polska drużyna przed meczem była niepokonana w dywizji 1B. A walczy o wejście do dywizji 1 A.

Mecz zaczął sie niemal identycznie jak spotkanie w eliminacjach do MŚ w piłce nożnej. Ukraińcy narzucili nam swoje warunki gry, zdobyli bardzo latwo 12 punktów i praktycznie wybili nam z głowy mecz. Polska zdołała ugrać tylko 3 pkt. Znany scenariusz, prawda? Już intuicja podpowiada nam zakończenie, prawda?

Nie w tym przypadku!

Rugbyści to nie laleczki jak nasza kadra piłkarska. W pewnym momencie poszedł impuls i ... Polacy rzucili się Ukraińcom do gardeł. Dosłownie, do gardeł. Polacy zaczęli walczyć o każdy metr boiska, o każdą kępkę trawy. Zaczęły się przepychanki, bójki, urazy. I mozolnie zaczęli odrabiać straty. Z boiska sędziowie zaczęli wyrzucać kolejnych zawodników z obu ekip. Mecz skończyło w obu ekipach po trzynastu zawodników. Kamera pokazywala niemiłosiernie poobijanych Polaków, którzy ile sił w sobie walczyli zajadle z przeciwnikiem.

Dopięli swego. Pokonali Ukraine 13:12. I nawet w końcówce, kiedy prowadzili, nadal zażarcie atakowali przeciwnika i nie dali się zepchnąć do defensywy. Walczyli do samego końca.

Po końcowym gwizdku...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XX kolejka T-Mobile Ekstraklasy (sezon 2012/2013)
Niewątpliwym wydarzeniem XX kolejki Ekstraklasy, choć (moim zdaniem) zbyt słabo nagłaśnianym, był gol Tomasza Frankowskiego w meczu Jagiellonii Białystok z Piastem Gliwice. Gol cenny, bo dający jeden punkt walczącej w dolnej strefie tabeli "Jadze". Ale to również gol na miarę podium w "Klubie 100", czyli w elicie elit strzelców polskiej ligi. Frankowski trafił po raz 167. i tym samym trafił na najniższy stopień podium. Póki co to trzecie miejsce dzieli z samym Gerardem Cieślikiem, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że już niedługo zdystansuje sławnego napastnika Ruchu Chorzów. Do końca sezonu jeszcze bowiem 10 kolejek i myślę, że przynajmniej jedną bramkę "Franek" jeszcze zdobędzie.

W innych meczach też się działo. Lech Poznań po raz ósmy z rzędu wygrał na wyjeździe, tym razem pokonując Pogoń Szczecin. "Kolejorz" nie pozwala uciec Legii i wciąż walczy o tytuł mistrza Polski. Na ławce szczecinian zasiadł (po raz pierwszy po pięcioletniej dyskwalifikacji za korupcję) Dariusz Wdowczyk. Swoją drogą, jak ten czas szybko mija...

Dużo działo się w Lubinie, gdzie Zagłębie uległo Ruchowi. Dwa gole dla gospodarzy strzelił niejaki Błąd, który następnie wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Goście zwycięskiego gola strzelili dosłownie na kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem.

Gorąco było w Warszawie, gdzie Polonia podjęła Legię. Mecz nie zachwycił, ale w ostatnich minutach dostarczył kibicom ogromnych wrażeń. Przy stanie 1:0 dla Legii, w 87. minucie, wyrównał Piątek - będąc na wyraźnym spalonym. Jednak ostatnia akcja gości i Furman zapewnił 3 punkty legionistom. Legii chyba bardzo zależy na tytule mistrzowskim...

GKS Bełchatów w meczu ze Śląskiem Wrocław strzelił swoją pierwszą bramkę tej zimowej wiosny. Co prawda "tylko" z rzutu karnego, ale trzy punkty się liczą tak samo. Gola zaliczył były zawodnik wrocławskiego klubu, Łukasz Madej. Warto odnotował rewelacyjną serię bełchatowskiej defensywy i bramkarza Emilijusa Zubasa - nie stracili gola od 450 minut (czyli w pięciu kolejnych meczach). To wyczyn zaiste wyjątkowy, zwłaszcza jak na ekipę, która okupowała ostatnie miejsce w tabeli.

Okupowała, bo...

Zobacz pełny tekst, wyniki i tabelę Ekstraklasy
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Co mecz, to gol ze spalonego!
Tak, tak, wiem - ciagle narzekam i nudzę. Tak, powtarzam się. Ale jak można przejść do porządku dziennego, kiedy widzi się takie błędy sędziów? Trzy mecze z ostatnich kilku dni (jeden w Ekstraklasie, dwa w Lidze Mistrzów) i trzy przypadki EWIDENTNYCH błędów arbitrów - pomyłek, które wpływały na rezultat i wypaczały wyniki meczów! Trzy jaskrawe przykłady na to, że piłka nożna jest dziś za szybka dla sędziów i jeśli chcemy mieć sprawiedliwość w futbolu (a przynajmniej do niej dążyć), to musimy korzystać z elektroniki. Nie ma innego wyjścia.

Nie ma. Bo już chwilę po błędzie sędziego cały świat widzi, że arbiter popełnił błąd. Widzą to kibice, trenerzy i piłkarze na ławce. Chwilę później wiedzą o tym zawodnicy na boisku i sam arbiter. Stadion gwiżdże, pokrzywdzeni rzucają się na sędziego. Ten zaczyna być zestresowany, popełnia kolejne błędy. Albo - co gorsza - szuka na siłę okazji, żeby "powetować" krzywdę i zrekompensować poszkodowanym swoją błędną decyzję. I wkopuje się jeszcze bardziej.

Ostatnie przykłady. Chronologicznie.

...

Zobacz 3 pomyłki sędziów z ostatnich dni i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dlaczego Polska jest tak nisko, czyli jak się liczy punkty do rankingu FIFA?
Od dawna zbierałem się, żeby napisać kilka słów o rankingu FIFA, a w zasadzie o metodzie, jaka jest stosowana przy ustalaniu kolejności w owym rankingu. Mam wrażenie, że 99,99999% populacji nie ma bladego pojęcia, dlaczego Polska jest obecnie akurat na 61. miejscu i dlaczego ma 529 punktów. I dlaczego przed nami znajdują się takie futbolowe "potęgi", jak Uzbekistan (59), Wyspy Zielonego Przylądka (57), Jamajka (54), Kostaryka (53), Honduras (49), Tunezja (44), Wenezuela (43), Panama (41) czy choćby Węgry (32). Pewnie w bezpośrednim starciu reprezentacja Polski wygrałaby z tymi drużynami (choć pewności nie ma...). Ale tutaj wkracza statystyka.

Największym problemem naszej reprezentacji jest ponaddwuletni okres, kiedy rozgrywała wyłącznie mecze towarzyskie - najniżej punktowane w rankingu FIFA. A do tego rankingu wliczane są wszystkie spotkania, jakie dana reprezentacja rozegra w przeciągu czterech ostatnich lat. Więcej o szczegółowym wyliczaniu punktów rankingowych w kontekście owych czterech lat napiszę trochę później. Teraz informacja, jak się wylicza punkty za jeden mecz.

Wzór jest banalny:

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Boniek legalny? Boniek moralny?
Lubię Zbigniewa Bońka. Był znakomitym piłkarzem, miał (ma?) zadziorny charakter, który bardzo cenię. Ale do szału mnie doprowadziło, kiedy czytałem sobie coś w internecie, a tu po prawej stronie zaczęło coś do mnie machać. Kątem oka to dostrzegałem, to cholernie irytujące coś, niedające się skupić na treści. Patrzę - Boniek. Macha do mnie. Kiwa rękami, zachęca i pokazuje na coś palcami. A, już wiem! Sugeruje mi, żebym kliknął w jakiś przycisk na małej reklamce. Hmm... Cóż ten Boniek reklamuje? I dlaczego? Nie ukrywam, sprawdziłem i jestem zirytowany jeszcze bardziej.

Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, reklamuje zakłady bukmacherskie. Swego czasu polskie prawo zabroniło reklamy takich rzeczy w naszym kraju (w sporcie), nawet firmy bukmacherskie musiały zaprzestać promocji swoich usług i marek za pomocą sponsorowania klubów piłkarskich. Nie wnikam tutaj, czy to była sensowna decyzja czy też nie (choć według mnie to bezsens). Powiem więcej - nie wiem dokładnie, choć próbowałem poszukać, jaki jest na dziś stan prawny tego zjawiska. Zakładam, że jeśli portale bukmacherskie nie reklamują się na stadionach ani na koszulkach piłkarzy, wciąż jest to w Polsce zakazane. Dlaczego więc Zbigniew Boniek reklamuje coś, czego u nas reklamować nie wolno?

Znalazłem wypowiedź prezesa PZPN, że on może to robić, bo jest obywatelem Włoch i we Włoszech płaci podatki. I że jego polskie prawo nie obowiązuje (tu pełny tekst tej wypowiedzi). Moim skromnym zdaniem to wielce bulwersująca wypowiedź. Taki mały, polski cwanaiczek z niego wyszedł.

Ale pal licho to, czy udział prezesa największego polskiego związku sportowego w kontorwersyjnej prawnie reklamie jest legalne czy nie. Szczerze mówiąc - mam to gdzieś. Mnie bardziej interesuje to, czy piastując taką funkcję WYPADA brać udział w reklamach komercyjnych. Abstrahuję od tego, co się reklamuje. Czy w ogóle będąc prezesem PZPN wypada reklamować, namawiać, naciągać ludzi na coś? Zrozumiałbym udział Bońka w jakiejś kampanii społecznej, najlepiej takiej, która promowałaby rozwój futbolu w naszym pięknym kraju. Ale reklama za kasę? Moim zdaniem to wstyd i obciach.

Nie żałuję Bońkowi pieniędzy, niech zarabia ich jak najwięcej. Nie chcę również oceniać, czy jest pazerny na kasę - bo ktoś mógłby powiedzieć, że zarobił miliony, a łaszczy się na jakieś pieniądze, ryzykując swój wizerunek. I właśnie, tu dochodzimy do sedna sprawy. Wizerunek.

Zbigniew Boniek, ryzykując udział w reklamie, kładzie na szalę swój wizerunek. Swoją twarz. I powiem wprost - dla mnie ją stracił. Szanuję Bońka-piłkarza, ale to wszystko. Tak bardzo skrzypi mi, mierzi mnie to, że taki piłkarz promuje coś za kasę, że szlag mnie trafia. Jak można się tak rozmieniać na drobne?

No i jeszcze, już na koniec...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

ŁKS: To już naprawdę koniec?!
Nie liczę już tekstów, jakie napisałem o sytuacji w Łódzkim Klubie Sportowym czy w Łodzi, która generalnie piłkę nożną (sport generalnie) ma gdzieś. To smutne lub bardzo smutne historie, które doczekały się (na co wszystko wskazuje) jeszcze smutniejszego zakończenia. W zasadzie już nawet nie mam siły, żeby w jakiś sensowny sposób pisać o tym, że jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów piłkarskich właśnie stacza się w niebyt. Jednak klub ten zasługuje na to, żeby o nim pisać i walczyć choćby o dobrą pamięć. I ja zamierzam to robić.

Fakty są takie, że Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN podtrzymała decyzję Wydziału Dyscypliny o cofnięciu ŁKS-owi licencji na grę w I lidze. Z powodów, jakie opisałem w tekście Dorżnijcie ten ŁKS. Nic od tamtego czasu się nie zmieniło, klub piłkarzom pieniędzy nie oddał ani się z nimi nie porozumiał. Sytuacja wygląda więc tak, że dopóki tego porozumienia nie będzie, klub nie może rozgrywać meczów w lidze. Jeśli nie będzie grał - najbliżsi rywale dostaną prezent w postaci walkowero (3:0). Trzy takie walkowery i ŁKS automatycznie zostanie relegowany z I ligi. Jednak wszyscy wiedzą, że na porozumienie szans praktycznie nie ma. Los klubu jest właściwie przesądzony.

Odniosłem wrażenie, że dla działaczy ŁKS taka decyzja NKO była szokiem. Bardzo długo się zbierali, żeby wydać jakiekolwiek oświadczenie do mediów. W końcu walnęli klasyczny PR-owski komunikat, że "dołożą wszelkich starań" i tym podobne gówno. Tym ludziom nikt już w Polsce po prostu nie wierzy.

Co czeka ŁKS po wykluczeniu z I ligi? Automatyczna degradacja o dwie klasy niżej - czyli do III (de facto czwartej) ligi. Klub ma około 10 milionów długów. Piłkarze już szykują pisma o rozwiązanie umów z winy klubu. Kto spłaci zobowiązania? Kto będzie grał w ŁKS? Odpowiedzi są proste: długów nikt nie spłaci, grać będą amatorzy z juniorami. Tylko co ostatni pewnie nie będą mieli gdzie grać, jeśli klub po prostu przestanie istnieć.

Jestem przekonany, mimo wszystko, że nawet po zrealizowaniu się takiego scenariusza, ŁKS przetrwa. Tak jak przetrwała Pogoń Szczecin i jak przetrwał GKS Katowice. Może w końcu obudzą się władze miasta, bo jeśli tak dalej pójdzie, to już niedługo śladami ŁKS podąży Widzew - tam sponsor przestaje sobie radzić, przebąkuje o przeniesieniu klubu do innego miasta albo w ogóle o odpuszczeniu sobie. Nikt już nie pamięta o wielkomocarstwowych planach prezesa Cacka.

Bo klub piłkarski (a dwa to już w ogóle), zwłaszcza ten w najwyższej klasie rozgrywkowej, to - przy sensownej polityce i współpracy klubu z władzami - dla miasta niemal same korzyści. Rozumieją to na całym świecie, nie potrafią zrozumieć w Łodzi. I nikt nie mówi o finansowaniu działalności klubów, ale o współpracy i wspieraniu.

Są jeszcze kibice. Mam nadzieję, że ich działania (chyba już tylko można liczyć na nich) spowodują opamiętanie władz miasta i przyciągnięcie mimo wszystko jakichś sensownych sponsorów. Tylko kto będzie chciał finansować klub z III ligi, który ma 10 milionów długów i zszarganą opinię?

Muszę jeszcze napisać kilka gorzkich słów pod adresem PZPN...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Zmiana systemu rozgrywek Ekstraklasy, czyli znów w tej samej, brudnej rzece
Myśleli, myśleli - i wymyślili. Nie, nie - proch nadal czeka na wymyślenie. Rada Nadzorcza Ekstraklasy przegłosowała nowy system rozgrywek, jaki ma obowiązywać już od przyszłego sezonu. System, który oznacza wydłużenie rozgrywek i to jest w zasadzie jedyny jasny punkt tej reformy - wreszcie nie będzie ciągnących się w nieskończoność przerw między rundami. Ale cała reszta jest o kant do potłuczenia. No i tryb uchwalania tych zmian - bez konsultacji z zainteresowanymi, wbrew większości klubów. Mam wrażenie, że to taka reforma przygotowana na kolanie, bez większego zastanowienia.

Z grubsza wszystko polega na tym, że po rozegraniu pełnej rundy zasadniczej (30 kolejek każdy z każdym), liga zostanie podzielona na dwie grupy - tę walczącą o mistrzostwo i tę, której celem będzie utrzymanie się w Ekstraklasie. Dorobek punktowy podzieli się na pół i zaokrągli do góry. Wtedy każda z drużyn rozegra po siedem dodatkowych spotkań - z klubami ze swojej grupy. I po tej rundzie wyłoni się mistrza oraz spadkowiczów.

Według prezesa Ekstraklasy, nowy projekt spowoduje "podniesienie poziomu rywalizacji w lidze" (choć jaki tam nowy, już jakiś czas temu - sezon 2001/2002 - było coś podobnego w Ekstraklasie, ale tylko przez rok, bo system się nie sprawdził i błyskawicznie z niego zrezygnowano).

Zasadniczo nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Dlaczego niby taki system miałby podnieść poziom rywalizacji w lidze? Nie ma ku temu żadnych podstaw. Wręcz przeciwnie, kluby ze strefy mistrzowskiej, które nie będą już miały szans na tytuł, odpuszczą sobie ostrą rywalizację, wystawią drugie składy albo zaczną handlować punktami. To samo ekipy z grupy spadkowej, którym opuszczenie ligi nie będzie już groziło. Dodatkowa runda zamieni się w zwykłą farsę.

Nie rozumiem, dlaczego wracać do systemu, który już się wcześniej nie sprawdził. I z którego zrezygnowano - całkowicie słusznie - już po jednym sezonie? Po kiego to? Już raz się sparzono.

Inna sprawa...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Podrażniony Bayern rekordowo szybkim mistrzem Niemiec
Świat zmierza prostą drogą ku apokalipsie - mistrzowskie emocje w lidze niemieckiej skończyły się szybciej niż w lidze hiszpańskiej! Dwadzieścia punktów przewagi na sześć kolejek przed finiszem rozgrywek i definitywny koniec marzeń Borussii Dortmund o obronie tytułu mistrzowskiego. Podrażniony Bayern, który przez dwa ostatnie sezony musiał uznawać wyższość ekipy Juergena Kloppa, tym razem pokazał prawdziwą moc. Już wcześniej było wiadomo, że zostanie mistrzem Niemiec, ale oficjalną kropkę nad i postawił w meczu z Eintrachtem Bastian Schweinsteiger.

Dowód wspomnianej mocy podopieczni Juppa Heynckesa dali kilka dni przed zwycięstwem z Eintrachtem, kiedy przejechali się walcem po całkiem solidnej ekipie HSV (wynik 9:2!). Jeśli jeszcze ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, wtedy pozbył się ich całkiem. Warto bowiem przypomnieć, że to samo HSV pokonało jakiś czas wcześniej Borussię Dortmund aż 4:1 - i to na jej stadionie.

Mecz z Eintrachtem był średni, ale kiedy było trzeba Robben posłał skrzydłem Lahma, ten podał do Schweinsteigera, który sprytnym strzałem piętką pokonał bramkarza gospodarzy. I ten jeden gol zupełnie wystarczył. Bayern wygrał Bundesligę rekordowo szybko.

Powiem wprost - przeżyłem mały szok, kiedy sobie zerknąłem w statystyki. Kiedy piszę te słowa, Bayern rozegrał 28 meczów. Wygrał z tego...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Głos Piechniczka sprzed kominka, czyli dlaczego reprezentacja gra tak słabo
Słońce zaświeciło mocniej, Antoni Piechniczek mniej pali w kominku i od razu mądrzej gada. Przeczytałem właśnie wywiad z nim i przyznaję, że wiosna dobrze robi panu Antoniemu. Rozmowa toczyła się wokół tematów reprezentacyjnych, wszak Piechniczek jeszcze do niedawna był prominentnym działaczem Polskiego Związku Piłki Nożnej, a swoje największe sukcesy (III miejsce na mistrzostwach świata w 1982 roku) święcił właśnie z kadrą. Rzadko zgadzam się z opiniami byłego selekcjonera, ale tym razem powiedział kilka mądrych słów.

Jakież to tezy, z którymi się zgadzam, postawił były selekcjoner? Może to truizmy, może taka gadka, żeby zaistnieć ponownie w mediach - ale jakoś to do mnie dotarło.

1. Nie ma zespołu, nie ma drużyny, nie ma sytuacji, kiedy jeden stanie za wszystkimi, a wszyscy za jednym. Absolutnie się z tym zgadzam. Oczywiście należy wziąć pod uwagę zmianę w tzw. okolicznościach obiektywnych - kiedy Piechniczek był selekcjonerem, większość piłkarzy grała w polskiej lidze, a wyjazd za granicę był czymś absolutnie niecodziennym. Dlatego gra w reprezentacji stanowiła nie tylko nobilitację, ale również okazję do przeżycia czegoś absolutnie wyjątkowego. Poza tym nasi wtedy odnosili sukcesy. Dodatkowo było więcej czasu na zgrupowania kadry, piłkarze się lepiej poznawali, zżywali. Stąd zapewne lepsza atmosfera, więcej "chemii" między zawodnikami oraz między nimi i trenerem. Teraz piłkarze grają w zdecydowanej większości za granicą, zarabiają tam i mecze reprezentacji straciły swój urok. Pozostała "jedynie" satysfakcja i duma z reprezentowania Polski na arenie międzynarodowej. To najwyraźniej za mało, żeby graczom chciało się stworzyć zgrany team. Być może jakiś wpływ na tę sytuację ma również powoływanie zawodników polskiego pochodzenia - choć uważam, że z tym akurat można sobie świetnie poradzić. Lub wręcz wykorzystać do integrowania zespołu.

Dziwi mnie taka sytuacja tym bardziej, że przecież od paru lat większość piłkarzy, którzy są powoływani do kadry, się nie zmienia.

W niemal wszystkich reprezentacjach normalnym widokiem jest sytuacja, kiedy podczas meczu gracze rzucają się bronić sfaulowanego czy sponiewieranego kolegi, wręcz rzucają się do gardeł swoim rywalom, "atakują" sędziego. U nas nic takiego nie ma miejsca.

Wiem, że to klasyczny truizm, ale gra w reprezentacji to cholerny zaszczyt i powód do gigantycznej dumy. Znalezienie się wśród jedenastu zawodników spośród tylu milionów to wyróżnienie i dowód na to, że idzie się dobrą drogą. Jednak trzeba umieć podchodzić do tego z pokorą i rozmysłem. Bycie reprezentantem kraju nobilituje. Również do dawania dobrego przykładu. A jaki przykład daje reprezentacja Polski?

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XXI kolejka T-Mobile Ekstraklasy (sezon 2012/2013)
W końcu i w Łodzi zaświeciło słońce. Po cofnięciu licencji ŁKS-owi i słabej formie Widzewa w rundzie wiosennej, ten ostatni wygrał wreszcie swój pierwszy ligowy mecz w 2013 roku. Parę innych rzeczy wydarzyło się w tej kolejce również po raz pierwszy. A jeszcze inna rzecz miała miejsce po raz sto sześćdziesiąty ósmy:) Ciekawie jest na boiskach Ekstraklasy, ale w żaden sposób nie przekłada się to na wzrost poziomu sportowego. Ciekawe, czy zapowiedziana właśnie reforma Ekstraklasy coś w tym względzie zmieni...

Wspomniany Widzew pokonał na swoim stadionie Polonię Warszawa i oddalił od siebie widmo strefy spadkowej. Pierwszego gola strzelił bardzo utalentowany i bardzo pewny siebie (sam wycenił się na 5 milionów euro) młodziutki Czarnogórzec Veljko Batrović. Co prawda "Czarne Koszule" walczyły do końca, ale zwycięstwo łodzian było niezagrożone.

Z kolei po raz pierwszy wiosną przegrała swój mecz Wisła Kraków. I to w stylu naprawdę żenującym - prowadząc 1:0, przeważając zdecydowanie, "Biała Gwiazda" pozwoliła sobie (w ciągu dwóch minut!) wbić dwa gole gościom z Gliwic. I już do końca meczu się nie podniosła. Prezes Cupiał po raz kolejny musi wstrząsnąć szatnią i drużyną, bo inaczej słabo to widzę.

Po raz pierwszy w tej rundzie...

Zobacz wyniki, tabelę i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Borussia Dortmund - Malaga: Magia, magia, spalony, magia, spalony
Zacznę przekornie: chciałbym zobaczyć nagłówki niemieckich gazet, gdyby mecz pomiędzy Borussią Dortmund a Malagą zakończył się wynikiem 1:2 lub 2:2. Głowę daję, że sfrustrowani niemieccy żurnaliści całą winę za brak awansu mistrza Niemiec do półfinału Ligi Mistrzów zrzuciliby na barki sędziego, który nie zauważył EWIDENTNEGO spalonego przy golu Eliseu. Na szczęście dla Niemców (i samego arbitra) sędzia dostał jeszcze jedną okazję do popełnienia KARDYNALNEGO błędu i skwapliwie z niej skorzystał - nie zauważył kolejnego spalonego, tym razem przy golu na 3:2 dla Borussii.

Sędzia Craig Thomson ze Szkocji popełnił jeszcze jeden bardzo ważny błąd w tym meczu, nie wyrzucając z boiska (z dwiema żółtymi kartkami) Schmelzera.

Ale wróćmy do kluczowych pomyłek arbitra - czyli tych bramkowych. Gol Eliseu (wyprowadzający Malagę w 82. minucie spotkania na 2:1) padł z tak oczywistego spalonego, że nikt nie potrzebował powtórek, żeby to stwierdzić. Niestety, źle ustawiony sędzia główny, powolny sędzia asystent, który nie zdążył za akcją - i gotowe. Borussii zostało parę minut na strzelenie dwóch goli i co niecierpliwsi z kibiców zaczęli opuszczać stadion. Jak się okazało, wyszli na frajerów - ale o tym za chwilę. Bo jeszcze jedna uwaga do tej bramki - Eliseu to idiota. Strzelił gola, to prawda, ALE! gdyby sędzia był bardziej spostrzegawczy (czyli w 99 przypadkach na 100), nie uznałby tej bramki, bo - jak już wiemy - piłkarz Malagi był na spalonym. Jednak wcale nie musiał dotykać tej piłki! Gdyby jej nie wbił z metra do pustej bramki, gol i tak by padł. Co więcej - gol absolutnie prawidłowy, bo po strzale Baptisty futbolówka spokojnie toczyła się do siatki i żaden piłkarz Borussii nie miał najmniejszych szans, żeby ją wybić.

Tym razem głupia piłkarska pazerność została nagrodzona.

No dobra, ale sędzia uznał gola i Niemcom zostało 10 minut na strzelenie dwóch bramek. Jak wspomniałem, część kibiców zaczęła opuszczać stadion, tym bardziej, że chwilę później minęła 90. minuta spotkania. Arbiter doliczył 4 minuty - i zaczął się iście niemiecki szturm na Hiszpanów. Ci najwyraźniej poczuli się już półfinalistami Ligi Mistrzów, bo niemal stanęli. Zapomnieli o słowach Gary'ego Linekera sprzed wielu lat (o tym, że na końcu i tak zawsze wygrywają Niemcy). W 91. minucie meczu tracą gola po strzale Reusa - jest 2:2 i 2 minuty do końca spotkania. Malaga traci głowę.

I znów w głównej roli wystąpił sędzia. Nie zauważył PODWÓJNEGO spalonego, czego efektem była...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

ŁKS: Komunikat. W zasadzie nekrolog
Zarząd Łódzkiego Klubu Sportowego SA informuje, że w związku z decyzją Najwyższej Komisji Odwoławczej PZPN z dnia 03 kwietnia 2013 roku o oddaleniu w całości odwołania naszego Klubu od decyzji Komisji
Dyscyplinarnej PZPN z dnia 28 lutego 2013 roku o wymierzeniu kary
dyscyplinarnej w postaci zawieszenia licencji Łódzkiemu Klubowi
Sportowemu S.A., uprawniającej do gry w rozgrywkach I ligi w sezonie
2012/2013, z dniem dzisiejszym wycofuje drużynę z rozgrywek ligowych.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Półfinałowe pary Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej
Znamy już półfinałowe pary Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej w sezonie 2012/2013. Tradycyjnie w Nyonie zorganizowano eleganckie losowanie, z kulkami i tym całym zupełnie zbędnym blichtrem. Można było w ciemno zakładać, że w Champions League nie zagrają ze sobą drużyny niemieckie ani hiszpańskie - i faktycznie tak się stało. Wszyscy chcieli grać swój półfinał z Borussią, bo uważają, że jest najsłabsza z całej czwórki. Nie byłbym tego taki pewien, ale cieszę się, że Lewandowski zaprezentuje się Mourinho. Bo "Lewy" powinien grać w Realu Madryt.

W półfinale Ligi Mistrzów zagrają:

...

Zobacz pełny tekst



Wyślij zaproszenie do