Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XVI kolejka T-Mobile Ekstraklasy (sezon 2012/2013)
Nareszcie! Piłkarze Ekstraklasy wrócili na boiska i trzeba przyznać, że pierwsza kolejka rundy wiosennej przyniosła naprawdę sporo emocji. Przede wszystkim padło sporo bramek, były spore niespodzianki. Najważniejsze, że walka o tytuł powinna do końca sezonu trwać na dobre, bo prowadząca Legia ma w tabeli już tylko jeden punkt przewagi nad będącym w świetnej formie Lechem. Trzeba przyznać, że transfery "Kolejorza" okazały się (przynajmniej w XVI kolejce) strzałem w dziesiątkę.

Lech rozgromił na wyjeździe Ruch Chorzów. Od kiedy śląski klub opuścił Waldemar Fornalik, coś się stało z piłkarzami z Cichej. Drużyna prezentuje się fatalnie i w tym sezonie będzie raczej desperacko walczyć o utrzymanie. Lech natomiast - palce lizać. Cztery gole w tym jedna debiutanta Hamalainena, dwie asysty kolejnego debiutanta Teodorczyka, gol Ślusarskiego (czyżby miał ochotę na tytuł króla strzelców?) i "Kolejorz" wrócił do domu w szampańskich nastrojach.

Odwrotnie Legia, która miała spokojnie zainkasować 3 punkty w Kielcach. A tu... nic z tego. Ambitna Korona strzeliła jednego gola więcej i lider jak niepyszny ewakuował się do stolicy. Zadecydowała fatalna gra Legii w obronie - ale o tym więcej napisał kolega sasin tutaj.

Zwycięstwo nad Widzewem w kiepskim stylu wymęczył Śląsk. Łodzianie mieli sporo okazji do strzelenia większej ilości goli, ale upodobali sobie poprzeczkę bramki rywala, którą obijali trzykrotnie. I zemściło się to w koncówce spotkania, kiedy Sobota trafił do siatki Widzewa po zamieszaniu w polu karnym. Przy biernej postawie łódzkich defensorów.

Znakomicie na tle słabiutkiego rywala zaprezentowało się Podbeskidzie. Kto się spodziewał, że Jagiellonia straci w Bielsku aż 4 gole i nie strzeli żadnego? Jak widać Tomasz Hajto to fatalny trener - bo jak to jest, że były znakomity obrońca nie potrafi ustawić swojej formacji defensywnej tak, by nie straciła takiej masy goli w meczu z przedostatnią drużyną w tabeli? Cieniem samego siebie był również Tomasz Frankowski, który ewidentnie celuje w podium w klasyfikacji najskuteczniejszych snajperów polskiej ligi w historii. Brakuje mu do tego 2 goli, ale jeśli koledzy z boiska nie będą go wspierać, nic z tego nie będzie.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Jak pokonać Barcelonę, czyli odkrycie porównywalne z dziełem Kopernika
Takiego okresu nie pamiętają chyba kibice Barcelony, przyzwyczajeni do tego, że ich klub seryjnie wygrywa mecze ze wszystkimi rywalami. Tymczasem trafił się zimny prysznic. Najpierw w Lidze Mistrzów, kiedy na San Siro "Blaugrana" poległa 0:2 z AC Milan (ale to jeszcze jest do odrobienia w rewanżu). Ale teraz upokarzająca porażka 1:3 z odwiecznym, najgorszym rywalem ze wszystkich, Realem Madryt. Na dodatek u siebie, na własnym stadionie! I jeszcze, żeby dopełnić czary goryczy, ta klęska zamknęła Barcelonie awans do finału Copa del Rey. Czyli o pełnej koronie w tym sezonie zespół z Camp Nou może zapomnieć.

Klęska tym dotkliwsza, że przecież w pierwszym półfinałowym starciu z Realem na Santiago Bernabeu padł bardzo korzystny dla Barcelony remis 1:1. Rewanż wydawał się być formalnością, tym bardziej, że przecież w lidze "Królewscy" są o lata świetlne (czyli na dziś 16 punktów) za podopiecznymi trenera Tito Vilanovy. Ale nie bez powodu Jose Mourinho jest uznawana zamaga i szarlatana (przez jednych), najlepszego szkoleniowca świata (przez innych) czy wielkiego farciarza (przez jeszcze jakichś tam). Portugalczyk z pewnością obejrzał i dokładnie przeanalizował mecz Barcelony z AC Milan. Efekty było widać na boisku.

Bo co z tego, że Barcelona grała tę swoją tiki-takę. Co z tego, że była w posiadaniu piłki przez 62% czasu trwania meczu? Co z tego, że nawet miała kilka sytuacji bramkowych? Real stłamsił rywala fizycznie, zabiegał, przeszkadzał w każdym możliwym momencie. Tak samo jak Milan w Lidze Mistrzów. Odcięci od mniej genialnych podań Messi czy Pedro nie strzelili żadnego gola. Jedyne trafienie Barcelony w tym meczu to gol Alby na otarcie łez w samej końcówce spotkania padło po ABSOLUTNIE GENIALNYM podaniu Iniesty. Niestety, takie podania nie trafiają się co chwila.

Być może gwiazdy Barcelony zmęczyły się już ciągłym wygrywaniem? Może zmęczyły się tym nudnym stylem gry, tymi krótkimi podankami, drobieniem, macaniem rywali? A może po prostu przyzwyczaiły się do sytuacji, że przeciwnik pada na kolana już na sam dźwięk nazwy ich klubu i są w szoku, kiedy ktoś podejmuje jednak walkę?

AC Milan i Real pokazały dobitnie wszystkim, że Barcelona jest do pokonania. Teraz trzeba tylko znaleźć odpowiednich wykonawców wyroku, należycie ich zmotywować i ustawić na boisku.

W Średniowieczu ludzie myśleli, że Ziemia jest płaska jak naleśnik (o żółwiu i słoniach nie wspominam). Potem myśleli, że wszystko się wokół Ziemi kręci. Z większością tym podobnych bzdur rozprawił się Kopernik, kiedy ogłosił swoją epokową pracę "De revolutionibus orbium coelestium". Teraz wszyscy myśleli, że z tą Barceloną nie da się wygrać - co okazało się nieprawdą. Panowie Allegri i Mourinho udowodnili biało-czarno-czerwono na zielonym, że się da. I podali gotowy przepis.

A, jeszcze jedno. Nie mogę sobie odmówić...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekstTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 27.02.13 o godzinie 07:48
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Idzie ku lepszemu?
Całkiem niedawno temu spotkałem się z panią, która zawodowo zajmuje się fikołkami. To znaczy zarabia na tym, że prowadzi różne aktywności fizyczne, głównie z innymi paniami, które uważają, że powinny trochę schudnąć czy nabrać więcej sprężystości w swoich ruchach. Czyli organizuje zajęcia fitness, aerobic i tym podobne. Dlaczego o tym piszę akurat na FootballBlogu? Bo w trakcie rozmowy wyszło na jaw, iż rzeczona pani prowadzi zajęcia z koordynacji ruchowej... z dziesięciolatkami, które trenują piłkę nożną w OKS Otwock.

Zdziwiło mnie to wielce, bo myślałem, że w Polsce takich rzeczy się nie robi. Kiedy ja miałem 10 lat i trenowałem piłkę, nikt nigdy się nie zająknął na temat takich zajęć. Nie mieliśmy szeroko rozumianych treningów ogólnorozwojowych, od razu była technika, kondycja, siłówka, treningi strzeleckie, gierki etc. Kto by tam wtedy miał do tego głowę?

Po kilku latach, w ramach rozgrzewki czy może bardziej ciekawostki, wprowadzono nam elementy stretchingu - ale żaden z nas nie traktował tego poważnie. Wtedy byliśmy za młodzi i za głupi, żeby docenić błogosławieństwo takich ćwiczeń. Zresztą nasi trenerzy pod tym względem mądrzejsi nie byli.

Jak ważne są takie treningi, ogólnorozwojowe i poprawiające koordynację ruchową, możemy się przekonać patrząc na młodszych i starszych piłkarzy z krajów, gdzie takie zajęcia są na porządku dziennym. Gdzie dzieciaki w wieku lat 8-12 nie walczą w żadnych ligach, nie muszą rywalizować i porównywać się ciągle z rywalami, ale bawią się w piłkę, przy okazji rozwijając się harmonijnie. Często przegrywają z Polakami, nawet będąc nastolatkami (vide sukcesy naszych juniorów jakiś czas temu w turniejach mistrzowskich). Jednak na etapie wieku smarkującego nie ma to najmniejszego znaczenia. Bo kilka lat później, już w dorosłej piłce, dostajemy baty wszędzie, gdzie tylko się pokażemy.

Bo futbol to (uwaga, banał)...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kilka książek udało mi się przeczytać...
Od czasu do czasu oddaję się cholernie ciężkiej i męczącej czynności, jaką jest czytanie książek. Na szczęście nie zabieram się w ogóle za jakieś poważne pozycje, ale te lżejsze, łatwiejsze w przyswojeniu i zrozumieniu. A żeby było jeszcze łatwiej, z reguły czytam książki dotyczące piłki nożnej lub osób z nią związanych. Wcześniej pisałem tutaj o wspomnieniach Andrzeja Iwana pod tytułem "Spalony", teraz zebrało mi się na refleksje po lekturze dwóch kolejnych książek. I przed rozpoczęciem następnej:)

Pierwsza z nich to "Kowal. Prawdziwa historia", spłodzona przez Wojciecha Kowalczyka przy pomocy redaktora Krzysztofa Stanowskiego. Swego czasu (2003 rok) absolutny bestseller, z tego, co pamiętam, cały nakład rozszedł się błyskawicznie i zdobycie jej stanowiło prawdziwe wyzwanie. Ja sobie poczekałem i kupiłem ją dopiero po wznowieniu. We wszystkich księgarniach straszył demoniczny wzrok podstarzałego już trochę i łysawego "Kowala".

I powiem wprost - zawiodłem się. Może dlatego, że czytałem ją po lekturze znakomitego "Spalonego" Iwana? Nie wiem. Po prostu nie czułem tej książki, jakieś to wszystkie było takie proste, płytkie, powierzchowne. Niby Kowalczyk coś tam odsłaniał, ale nigdy do końca, zawsze pozostawiał czytelnika z niedopowiedzianymi historiami. Odniosłem wrażenie, że naprawdę ciekawe rzeczy nasz były świetny napastnik zostawił sobie na później.

Fakt, wszystko fajnie się czyta, odnosi się wrażenie, że "Kowal" wali prosto z mostu, odkrywa sekrety szatni, wydarzeń, które elektryzowały swego czasu piłkarskich kibiców. Jednak mnie to nie przekonało. Nie zaspokoiłem swojej ciekawości. A może po prostu miałem zbyt duże oczekiwania?

Jedno mi się natomiast podobało w tej książce bardzo - Kowalczyk nie chciał być piłkarzem za wszelką cenę. To on dokonywał wyborów, gdzie i kiedy chce grać. Dotyczyło to zarówno klubów, jak i reprezentacji. Nie był również pazerny na pieniądze, a to już w środowisku piłkarskim absolutny ewenement. Zaimponował mi tym, nie ukrywam. Uznał, że swoje zarobił i nie pędził ślepo za kasą tam, gdzie źle by się czuł. Wrócił na koniec do swojej Legii za psie pieniądze, choć miał masę propozycji bardzo atrakcyjnych finansowo. Szacunek. Niewielu jest takich piłkarzy.

Poza tym dla Kowalczyka piłka nożna wcale nie była na pierwszym miejscu. Myślę, że nawet ciężko byłoby się jej załapać na jego prywatne podium.

Mimo wszystko czekam na nową książkę Kowalczyka. Wierzę, że ją napisze. I nie będzie już niczego ukrywał czy niedopowiadał. Z pewnością ją kupię, przeczytam i napiszę, co o tym wszystkim sądzę.

Druga książka to historia piłkarza zmarnowanego (upadłego?), choć jednak z jakimiś sukcesami na koncie - czyli...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dorżnijcie ten ŁKS
Komisja dyscyplinarna Polskiego Związku Piłki Nożnej zawiesiła właśnie licencję Łódzkiego Klubu Sportowego na grę w I lidze. Bo ten zalega z pieniędzmi całej masie piłkarzy, ale z pięcioma nie doszedł do porozumienia (czytaj: zawodnicy chcą realizacji zapisów umowy, a nie idą na jakieś mętne porozumienie). Postawili się Robert Sierant, Tomasz Nowacki, Damian Seweryn, Cezary Stefańczyk i Seweryn Gancarczyk. Mają gdzieś kiepską sytuację finansową klubu, no bo w sumie dlaczego mieliby się nią przejmować? ŁKS wisi im kasę i oni chcą ją odzyskać. To rozumiałe. Nie wszyscy chcą umierać za ŁKS.

Teraz klub ma 14 dnia na złożenie odwołania. Na pewno to zrobi, więc wszystko wskazuje na to, że jeśli tylko uda się zebrać jedenastu gotowych do gry zawodników, ŁKS rozegra pierwszy mecz w rundzie wiosennej (10 marca z GKS Katowice). Co będzie dalej? Nie wiadomo. Jeśli sytuacja się nie zmieni, klub nie otrzyma licencji na grę. Jeśli władze ŁKS dogadają się ze wszpomnianą piątką (czyli znajdą pieniądze na ich spłacenie), to pewnie klub dogra ten sezon i spadnie do II ligi - bo chyba nikt racjonalnie myślący nie wierzy w utrzymanie się w lidze zbieraniny słabiutkich piłkarzy, beznadziejnie opłacanych i zwyczajnie wstydzących się, że grają w tak dziadowskim miejscu.

Bo ŁKS jest dziś dziadowskim klubem. Piszę to z rozdartym sercem, bo to klub, który darzę ogromnym sentymentem. Zostawiłem tam 10 lat swojego życia i marzę o tym, żeby znów walczył w Ekstraklasie. Dziś Łódzki Klub Sportowy przynosi wstyd Łodzi. Cała Polska śmieje się z ŁKS. Jawnie kpią już nie tylko kibice Widzewa, ale niemal wszyscy. I, niestety, mają rację. ŁKS nigdy nie był jakimś potentatem, ale trzymał niezły poziom, miał markę, tradycje. Teraz to wszystko jest najzwyczajniej w świecie szmacone.

Panowie (zwracam się do władz ŁKS), zakończcie ten żałosny spektakl. Jeśli nie potraficie utrzymać klubu na przyzwoitym poziomie, jeśli nie jesteście w stanie znaleźć porządnego sponsora czy dogadać się z miastem...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Świetny powrót Roberta Lewandowskiego
Piękny powrót Roberta Lewandowskiego do składu Borussii Dortmund (po skróceniu kary za czerwoną kartkę) - dwa szybkie gole w meczu z Hannoverem, które dały drużynie komfort gry z zawsze groźnym i niewygodnym rywalem. Polak ma już w tym sezonie 16 trafień i póki co (Bayern z Mandżukiciem gra 3 marca z Hoffenheim) przewodzi w klasyfikacji najlepszych strzelców Bundesligi.

Oby tak dalej i oby tak w meczach reprezentacji...

Warto zauważyć, że swojego gola PRAWIE strzelił Artur Sobiech - jednak niezbyt norweski Norweg Abdellaue uprzedził go o milimetry przy bramce dla Hannoveru:)

...

Zobacz gole z tego meczu
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mourinho Chrystusem futbolu, czyli książka przeczytana
Jest taka pieśń kościelna, swego czasu bardzo popularna w świątyniach katolickich w całej Polsce, pod tytułem "Panie dobry jak chleb". I jest w tej pieśni fragment, jak ulał pasujący do Jose Mourinho: "Ty nas nazwałeś swymi przyjaciółmi, jeśli spełnimy, co nam przykazałeś". [uwaga! pomijam fakt, iż ten fragment zawsze mnie bulwersował, bo nigdy nie potrafiłem pojąć, jak Jezus Chrystus mógł być tak interesowny] Po lekturze książki "Mourinho. Za kulisami zwycięstw" jestem przekonany, że słowa te idealnie oddają charakter portugalskiego trenera. Jednak odniosłem również wrażenie, że dla obydwu autorów Mourinho jest jak Jezus Chrystus.

Zanim o skojarzeniu słów pieśni kościelnej z "Mou", kilka słów uzasadnienia ostatniej tezy. Otóż książka ta to jeden wielki pean, pisany z pozycji na klęczkach, jak gdybyśmy mieli do czynienia z osobą niemal boską. Rozumiem, że Mourinho to trener wyjątkowy, że niemal wszystkie drużyny, które trenował, pod jego rządami były mistrzami swoich krajów (FC Porto, Chelsea, Inter Mediolan, Real Madryt), że zdobywał z nimi europejskie puchary (FC Porto - Puchar UEFA, Liga Mistrzów, Inter Mediolan - Liga Mistrzów), że statystyki ma powalające. Ale nie wygrywał wszystkiego, jak leci. Miał swoje porażki, niepowodzenia. Obaj panowie, autorzy tej książki, o tym zapominają. A szkoda, bo odpowiedzi na pytania, dlaczego Mourinho czasami przegrywa, byłyby dużo ciekawsze niż powtarzanie na okrągło, że Portugalczyk to szkoleniowiec wyjątkowy, niepowtarzalny, nowatorski itd., itp., etc.

A pieśń kościelna? Jest taki fragment w tej książce, kiedy czytam, że "...kiedy piłkarze dawali z siebie maksimum, on zawsze służył im pomocą". Bo jedną z cech Mourinho jest to, że stoi on murem za swoimi piłkarzami, ale wymaga od nich jednego: całkowitego zaangażowania i poważnego podejścia do swojej pracy. Coś za coś (akurat w przypadku trenera taką postawę rozumiem). I piłkarze to doceniają - nie ma w tej książce ANI JEDNEGO przykładu gracza, który miałby coś za złe Mourinho. Nawet jeśli przez moment ktoś tam był niezadowolony, to po rozmowie z trenerem natychmiast zmieniał zdanie i oficjalnie głosił, że wszystko jest w porządku, a Mourinho jest najlepszy. Zagadka wszechświata - jak on to robi?

Wszystkie opinie o trenerze w tej książce są pozytywne. A autorzy przytaczają ich naprawdę dużo - od sir Aleksa Fergusona do Raphaela Varane'a. Wszyscy, jak jeden mąż, pieją nad Mourinho. Dosłownie pieją. Jak pisałem - jeden wielki pean. Nie rozumiem tylko, jak Mourinho dał się namówić, żeby zarekomendować tę książkę słowami: "To jedyna prawdziwa książka o mnie". Po tym, co przeczytałem, raczej nie powinien był tego zrobić - co prawda ogłosił wszem i wobec "I am a special one", ale te słowa zostały wycięte z szerszego kontekstu i wcale nie świadczyły o pysze Portugalczyka - raczej o trzeźwości oceny sytuacji, którą komentował (przypomnę, że podczaj konferencji prasowej po przylocie do Anglii, zagadnięty o swoją arogancką postawę, powiedział: "Please, don't call me arrogant, but I'm European champion and I think I'm a special one"). Chyba że chce zostać świętym...

A jaki naprawdę, według autorów tej książki, jest Mourinho?

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XVII kolejka T-Mobile Ekstraklasy (sezon 2012/2013)
Druga wiosenna kolejka Ekstraklasy sprowadziła wielu kibiców i piłkarzy na ziemię. I to bardzo mocno. Niektórym wydawało się, że Lech Poznań i Górnik Zabrze będą miażdżyć rywali, a Jagiellonia Białystok czy Ruch Chorzów to klasyczni dostarczyciele punktów. Jednak okazało się, że w Polsce naprawdę każdy może wygrać z każdym i nic, zupełnie nic nie zostało jeszcze rozstrzygnięte. Jedno jest pewne - Legia Warszawa zawodzi na całej linii. I nikt nie chce spaść do I ligi bez zażartej walki.

Górnik Zabrze przegrał niespodziewanie u siebi z Jagiellonią Białystok. "Jaga" prezentowała się w tym sezonie fatalnie, traciła mnóstwo goli, więc faworyta nietrudno było wytypować. A tu proszę, pierwsze w Ekstraklasie gole Quinatany i Dźwigały zapewniły bezcenne 3 punkty podopiecznym Tomasza Hajty i oddaliły od niego widmo dymisji. A zabrzanie muszą zweryfikować nieco swoje mocarstwowe plany.

Znów zawiodła Legia Warszawa. Jej beznadziejna postawa to największa niespodzianka tej wiosny w Ekstraklasie. Solidny skład, jeszcze wzmocniony zimą, miał dać klubowi spokojne pierwsze miejsce w tabeli i kolejny tytuł mistrzowski. Tymczasem u siebie na Pepsi Arenie ledwo udało się "Wojskowym" dowieźć bezbramkowy remis do końca spotkania z ostatnim w tabeli GKS Bełchatów. Więcej, to bełchatowianie byli aktywniejsi i dużo bliżsi zwycięstwa w tym meczu. Dziwne to...

Następny faworyt, który poległ u siebie, to Lech Poznań. Gigantyczne rozczarowanie przy Bułgarskiej po porażce 0:1 z potężnie osłabioną Polonią Warszawa. Trener Stokowiec dokonuje cudów z drużyną z Konwiktorskiej, a gol Piątka mógłby być ozdobą Bundesligi czy Primera Division (zobacz go tutaj). "Czarne Koszule" walczą z cudowną ambicją o spokojny byt w Ekstraklasie i dowodzą, że klub zasługuje na poważnego sponsora. Jest potencjał.

Zaskoczył Ruch Chorzów...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Liga Mistrzów: Borussia i Real grają dalej!
Ależ mieliśmy emocje na Old Trafford! Real Madryt, po remisie 1:1 z Manchesterm United u siebie, wygrał rewanż na wyjeździe 2:1 i awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Mecz był dramatyczny, obfitował w niesamowite zmiany sytuacji na boisku, nieprzewidziane wydarzenia i (chyba jednak) pomyłki sędziego. Z kolei Borussia Dortmund, wbrew niemal wszystkim ekspertom, rozprawiła się u siebie bez najmniejszych problemów z Szachtarem Donieck, pokonując go w pięknym stylu aż 3:0.

Do 56. minuty tego meczu przewagę miał Manchester, który precyzyjnie wcielał w życie plan nakreślony przez Aleksa Fergusona. Tylko indolencji strzeleckiej zawodników United oraz genialnej niemal postawie swojego bramkarza Diego Lopeza, Real zawdzięcza to, że przegrywał do tego momentu tylko 0:1. Jednak nadeszła 56. minuta i najbardziej kontrowersyjne zdarzenie tego wieczoru - faul Naniego na Arbeloi i czerwona kartka dla tego pierwszego. Słusznie czy nie?

Początkowo byłem przeświadczony, że słusznie. Bo wysoko podniesiona noga, bo korkami w żebra, bo brutalny faul. Obejrzałem zatem kilka powtórek i uznałem, że mimo wszystko sędzia mógł pokazać czerwony kartonik Portugalczykowi. Wbrew temu, co później słyszałem i czytałem w mediach - co z tego, że faul był niezamierzony? Co z tego, że (jak wyraził się jeden ze "znawców") "w meczach o taką stawkę nie pokazuje się takich czerwonych kartek"? Faul to faul. Sędzia podjął słuszną decyzję.

Było więcej kontrowersyjnych decyzji sędziego Cakira z Turcji, np. spokojnie kilka razy mógł podyktować rzuty karne za dotknięcie piłki ręką w polu karnym - ale nie zrobił tego. Real grając w przewadze strzelił dwa gole (ten Modricia - genialny!), a Ferguson chyba nie przewidział takiego biegu wydarzeń na boisku. I to był jego drugi błąd w tym meczu. Pierwszym było posadzenie na ławce rezerwowych Wayne'a Rooneya, który wszedł na murawę na jakieś 20 ostatnich minut. W pierwszym składzie wyszedł za to Ryan Giggs, rozgrywający swój tysięczny mecz w karierze - moim zdaniem Ferguson mógł z celebracją tego jubileuszu poczekać na jakieś mniej ważne spotkanie. Giggs nie grał źle, ale to Rooney stanowił ciągłe zagrożenie dla bramki Realu.

A Mourinho po raz kolejny przechytrzył Fergusona. I zagrał swoją klasyczną rolę, łażąc jeszcze w trakcie meczu do Szkota i szepcząc mu na ucho, jaki to czuje się zbulwersowany postawą sędziego. Ciąg dalszy szopki nastąpił podczas konferencji pomeczowej, gdzie Mou powiedział, że football jest okrutny, a mecz wygrała drużyna słabsza. Typowe zagranie portugalskiego trenera (więcej o nim przeczytasz tutaj).

W ogóle ostatnie dni to jakiś festiwal Mourinho i Realu - najpierw dwa zwycięstwa nad Barceloną (3:1 w półfinale Copa del Rey, 2:1 w lidze), teraz dokonanie niemal niemożliwego na Old Trafford. Niesamowite.

Z kolei Borussia...

Zobacz wszystkie gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Reprezentacja Polski: Powołania na mecze z Ukrainą i San Marino
Reprezentacja Polski wkracza w decydującą o awansie do mistrzostw świata w Brazylii fazę. 22 i 26 marca gramy dwa bardzo ważne mecze - kolejno z Ukrainą i San Marino. Bądźmy szczerzy, 6 punktów po tych spotkaniach musimy wywalczyć, żeby poważnie myśleć o grzena mundialu w 2014 roku. Selekcjoner Fornalik ogłosił powołania zawodników z klubów zagranicznych. Jest kilka niespodzianek - np. obecność Milika, Salamona, Kuszczaka i Majewskiego, brak regularnie powoływanego ostatnio Sobiecha. Niedługo poznamy nazwiska piłkarzy z Ekstraklasy, którzy dołączą do wybrańców trenera.

Kontuzje, absencja w pierwszym składzie swoich klubów wykluczyły ze składu Tytonia, Perquisa i wspomnianego Sobiecha. Mamy za to kilka głośnych ostatnio nazwisk - czyli Salamona (transfer do Milanu), Majewskiego (świetna postawa w Nottingham Forest) czy Milika (transfer i sporadyczne granie w Bayerze Leverkusen). Fornalik nie boi się powoływać zawodników, których formę i przydatność dla reprezentacji chciałby sprawdzić - to dobrze. Różni się tym zasadniczo od Franciszka Smudy, którego przyspawanie do nazwisk było powszechnie znane i krytykowane. Co prawda zarówno Salamona, jak i Majewskiego Smuda sporadycznie powoływał, ale szans gry im nie dał - robił to raczej po to, żeby zatkać usta mediom. Mam wrażenie, że Fornalik rzeczywiście jest zainteresowany nowymi nazwiskami.

Osobiście zaskoczyło mnie powołanie dla Milika. Ale po krótkim zastanowieniu przyznaję rację Fornalikowi. Tego chłopaka trzeba powoływać i dawać mu szansę, to przyszłość (choć oby niezbyt odległa) polskiego futbolu, trzeba go oswajać z kadrą i wspierać psychicznie. To dobra decyzja, bo Milik po początkowej euforii związanej z transferem do czołowego klubu Bundesligi, teraz może przeżywać chwilę zwątpienia, skoro nie gra prawie wcale.

Trzeba przyznać, że selekcjoner wybiera zawodników rozsądnie (no, może poza Marcinem Wasilewskim) - nie kieruje się uprzedzeniami czy przyzwyczajeniem, ale sensownymi kryteriami. Każde powołanie ma swoje uzasadnienie. Ciekawe, jak to wszystko przełoży się na wyniki w meczach przeciwko Ukrainie i San Marino.

Zagadką jest skład...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Co kobiety wiedzą o futbolu?
Oj, bardzo fajny pomysł Lech TV na Dzień Kobiet! Sympatyczna sonda wśród pań, przeprowadzona na ulicach Poznania - z kilkoma zasadniczymi pytaniami dotyczącymi piłki nożnej. O co reporterzy zapytali młodsze i starsze dziewczyny? Skala trudności była szeroka:

Czym się różni żółta kartka od czerwonej?
Z ilu metrów wykonywany jest rzut karny?
Ilu piłkarzy jednej drużyny może przebywać na boisku?
Czy zna Pani zawodników Lecha Poznań? Który z nich jest najprzystojniejszy?
Ile tytułów mistrza Polski zdobył Lech Poznań?
Na czym polega spalony?

Poziom odpowiedzi różny, ale na pewno warto obejrzeć sobie ten materiał. Czasem można spaść pod stół (np. kiedy dowiadujemy się, że rzut karny wykonuje się z... 2 metrów) albo próbując zrozumieć definicje spalonego, ale okazuje się, że nasze panie o futbolu wiedzą jednak ciut więcej, niż nam się stereotypowo wydaje.

:)

Zobacz sondę
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Last Action Hero
Kariera i życie prywatne Artura Boruca to istny rollercoaster - wzloty i upadki, uwielbienie i nienawiść, megapopularność i zapomnienie. To chyba najbarwniejszy polski piłkarz ostatnich dekad. Szalony, niepokorny, pyskaty, niedający się zamknąć w jakichś ogarnialnych przez przeciętnego kibica ramach. Znakomity bramkarz, któremu na drodze do gigantycznego sukcesu stanął właśnie jego charakter. Na szczęście wydaje się, że Boruc znów znalazł się w dobrym miejscu i trafił na odpowiednich ludzi. Może sam coś przemyślał, podjął jakieś ważne decyzje. Znów gra świetnie, znów o nim głośno - co ważne, wyłącznie ze sportowych powodów.

Ten tekst nie jest jednak o wzlotach i upadkach naszego bramkarza - choć z pewnością byłby to pasjonujący materiał. Dziś dowód na to, że Artur Boruc pozbierał się piłkarsko. I chociaż Southampton to nie Manchester United, Chelsea ani nawet nie Arsenal, to może właśnie taka słabsza drużyna z Premier League okaże się dla Polaka trampoliną do naprawdę wielkiego klubu? Przecież powszechnie wiadomo, że łatwiej wykazać się bramkarzowi w zespole z dziurawą defensywą. Southampton jest pięknym przykładem takiego zespołu.

9 marca Southampton wyjechał na mecz ligowy z Norwich. Pogoda fatalna, śnieg, zimno, mokro. Dużo walki wręcz, ale emocji i składnych akcji jak na lekarstwo. Aż do 90. minuty, kiedy to arbiter podyktował rzut karny dla Norwich po idiotycznym faulu na wbiegającym z pola karnego zawodniku. Do wykonania "jedenastki" podszedł niejaki Grant Holl i uderzył naprawdę dobrze...

Zobacz obronę Boruca i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Leo Messi a sprawa polska
Jednak coraz mniej lubię tego Messiego. Kiedy kasował rekord Gerda Muellera, jakoś nie było mi szkoda. Ale teraz wyrzucił z annałów piłkarskich osiągnięcie Teodora Peterka, a to mi się już w ogóle nie podoba. Bo ileż piłkarskich rekordów dzierżą jeszcze Polacy? Ktoś wie? Ja wiem, że od 9 marca jest ich o jeden mniej. Argentyński konus wszedł na boisko w meczu z Deportivo La Coruna i strzelił gola. Niby nic takiego, ale to trafienie powoduje, że od teraz rekord kolejnych ligowych meczów z przynajmniej jedną strzeloną bramką należy do Leo Messiego.

Większość kibiców pewnie nawet nie kojarzy nazwiska Teodora Peterka. A to przed wojną był jeden z najwspanialszych napastników, jacy grali w polskiej lidze. Tworzył niesamowity tercet w Ruchu Wielkie Hajduki (obecnie Ruch Chorzów) z Ernestem Wilimowskim i Gerardem Wodarzem. W latach 1928-48, w 189 meczach ligowych zdobył 154 gole (obecnie szóste miejsce w Klubie 100 - liście najskuteczniejszych strzelców ligi), był 5 razy mistrzem Polski, 2 razy królem strzelców. Niestety, II Wojna Światowa wpłynęła fatalnie na losy piłkarza, który jako Ślązak został wcielony do Wehrmachtu - jednak w przeciwieństwie do Wilimowskigo wrócił po wojnie do Polski i udało mu uniknąć losu swojego kolegi z Ruchu. Bo o Wilimowskim na długie lata w Polsce kazano wszystkim zapomnieć.

I to właśnie Teodor Peterek był do niedawna rekordzistą świata pod względem ilości kolejnych meczów ligowych, w których strzelił przynajmniej jedną bramkę. W sezonie 1937/38 trafiał w 16 kolejnych spotkaniach. Messi, trafiając na 2:0 w meczu z Deportivo, ma tych spotkań już 17.

O wyczynie Messiego napisało wiele piłkarskich serwisów, przy okazji wspominając trochę zapomnianego Peterka. I jeśli mam się doszukiwać jakichś pozytywów w tej całej historii, to...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Tak się miażdży AC Milan
W zasadzie bez komentarza, gra i gole Barcelony mówią same za siebie. Przyznaję bez bicia, byłem przekonany, że Milan obroni przewagę dwóch goli z San Siro. Jednak jego bojaźliwa postawa w meczu rewanżowym, fatalna strategia na Barceloną oraz zerowa skuteczność spowodowały, że "Blaugrana" po prostu rozniosła wicemistrza Włoch. Barcelona zagrała swój najlepszy futbol, ale bądźmy szczerzy - z takim nastawieniem psychicznym, z desperackim bronieniem wyniku i wykopywaniem piłki na oślep nie da się pokonać podopiecznych Tito Vilanovy.

Najlepiej podejście zawodników Milanu widać przypierwszym golu dla Barcelony - Messiego w momencie strzału (linia pola karnego!) otaczało 6 (słownie: sześciu!!!) "Rossonerich". SZEŚCIU! I wszyscy tylko się patrzyli, jak argentyński konus spokojnie przyjmuje piłkę i strzela w samo okienko bramki Abbiatiego.

A już się wydawało (po pierwszym meczu), że Milan znalazł sposób na Barcelonę...

Zobacz gole z tego meczu
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wybrali alkohol zamiast wielkiej kariery
Alkohol towarzyszy ludziom od zarania dziejów. Piją niemal wszyscy, bez względu na wiek, stan cywilny czy pochodzenie. Piją różnie, aby uczcić zwycięstwo, zapomnieć o porażce, dla zabawy albo po prostu z przyzwyczajenia. Przez takie stąpanie po kruchym lodzie można nieświadomie przekroczyć pewną, bardzo cienką granicę. Przekroczyć ją jest bardzo łatwo ale wrócić zza niej udało się niewielu. O kim mowa ? O wielu piłkarzach którzy przez niesportowy tryb życia i zamiłowanie do napojów wyskokowych przekreślili swoją karierę obejmując zły kurs. Jedni z nich zatracali się na oczach świata, inni odchodzili w ciszy i zapomnieniu. Lecz chyba największym przegranym tej niebezpiecznej gry z alkoholem był George Best.

Północnoirlandzki piłkarz który karierę seniorską rozpoczął w roku 1963 w Manchesterze United był okrzyknięty talentem jakiego Wielka Brytania nie widziała od lat. Zadebiutował w angielskim klubie mając zaledwie 17 lat. Scout Manchesteru United po odkryciu jego talentu, poinformował ówczesnego trenera Czerwonych Diabłów, Matta Busby, słowami: Myślę, że znalazłem Ci geniusza. Jego kluczem do prawdziwej kariery stał się mecz z Benficą Lizbona w 1/4 Pucharu Europy, w którym strzelił 2 bramki. Jednak wszystko co piękne szybko się kończy. Po jego największych sukcesach w Manchesterze United nastała ciemniejsza strona jego kariery. Kłopotliwy charakter Besta uwidocznił się już w szkole, w której częściej bywał na wagarach niż na lekcjach, w wyniku czego został wyrzucony. George znalazł się na równi pochyłej. Miało to miejsce po otwarciu 2 klubów nocnych przez nieprawdopodobnie utalentowanego piłkarza. Best popadł w alkoholizm i nałóg do hazardu. Szefostwo klubu z Old Trafford nie miało zamiaru tolerować takiego piłkarza i zdecydowało się zakończyć współpracę z nim.

Przez kilka następnych lat tułał się po różnych klubach lecz w żadnym jego kariera nie mogła być choćby cieniem kariery jaką zrobił w Manchesterze. Piąty Beatles, bo tak nazywano Besta ze względu na jego wygląd, zakończył karierę w swojej ojczyźnie a konkretniej w klubie Tobermore United. Zakończenie kariery przyniosło mu kolejny smutny epizod. Trafił do więzienia na 3 miesiące za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Jednym z jego najsłynniejszych cytatów jest:

...

Zobacz pełny tekst nowego footballblogera:)
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Cześć ludzie!
Chciałbym się podzielić zdaniem na temat kamer w bramkach. Jeśli dojdzie do tego, że kamery w bramkach zostaną zamontowane, to osobiście wskakuję ponownie na boisko podczas najbliższego meczu, rozbijam obydwie z bańki, oddaję się wymiarowi sprawiedliwości i czekam spokojnie na najniższy wymiar kary;) Myślę, że bedzie to koniec wielkich emocji, przeżyć, dramatów i dyskusji przez lata o tym, co się wydarzyło. Jeśli do tego dojdzie, to osobiście zmontuję drużynę i bedziemy sekatorem ciąć wszystkie kable od kamer we wszystkich miastach dużych i małych.

...

Zobacz pełny tekst bohatera Stadionu Narodowego
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wreszcie wielkie emocje w Lidze Mistrzów i (alleluja!) w Lidze Europejskiej
No nareszcie! Nareszcie jakieś emocje, nareszcie walka do końca, nareszcie coś się dzieje w europejskich pucharach. Dawno zapomnieliśmy o nudnej i za długiej fazie grupowej, mamy to, co wszyscy lubimy najbardziej: system pucharowy. Mecz i rewanż, przegrywający odpada. Nie ma nieważnych meczów, nie ma kalkulowania, jest za to esencja futbolu: gra od początku do końca. I wreszcie jakichś kolorów nabrała ta nieszczęsna Liga Europejska, bo do tej pory emocji w niej było jak na lekarstwo.

Zacznijmy jednak od Ligi Mistrzów. Drużyny dotarły już do 1/8 finału i mieliśmy kilka prawdziwych szlagierów - jak choćby starcia Milanu z Barceloną, Realu Madryt z Manchesterem United czy Arsenalu z Bayernem Monachium. I właśnie te konfrontacje dostarczyły najwięcej emocji kibicom.

O rywalizacji między Milanem i Barceloną oraz Realem i United pisaliśmy już wcześniej. "Barca" odrobiła dwubramkową stratę z San Siro i u siebie rozbiła AC Milan aż 4:0. Real z kolei, na Old Trafford, uporał się w pełnym emocji meczu z Manchesterem, a sir Alex Ferguson, wściekły jak sto hiszpańskich byków, nie pofatygował się na pomeczową konferencję prasową.

Jednak największą niespodziankę, moim zdaniem, sprawili zawodnicy Arsenalu. Pierwszy mecz, u siebie, na Emirates Stadium, przegrali z kretesem 1:3 i jechali do Monachium z przeświadczeniem, że bardziej zbłaźnić się już nie mogą. Arsene Wenger zostawił w domu Wojciecha Szczęsnego, wstawiając do bramki dawno niewidzianego, wiecznie kontuzjowanego Łukasza Fabiańskiego. I "Fabian" rozegrał kapitalne spotkanie, wyłapując wszystkie strzały rywali. Jego koledzy z pola strzelili dwa gole i Bawarczycy przeżywali naprawdę gorące chwile. Faworyt bukmacherów wywalczył sobie awans resztkami sił. Niespodzianka była naprawdę blisko.

A Fabiański? Spece od piłki kalkulują, że...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Upadku Smudy ciąg dalszy
Tak mnie coś tknęło, żeby zerknąć na chwilkę do drugiej Bundesligi i sprawdzić, jak radzi sobie w niej były selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda. Bo coś tak cicho się o nim zrobiło, bezszelestnie... Czyli chyba niespecjalnie mu się tam wiedzie. Przypomnę, że 2 stycznia 2013 roku "Franz" został trenerem ostatniej drużyny zaplecza Bundesligi, zespołu SSV Jahn Regensburg (czyli Ratyzbony). Minęło sześć kolejek rundy wiosennej, a podopieczni Smudy jak byli ostatni, tak są. Franek Smuda zapomniał, jak się czyni cuda.

Pisałem w styczniu, że dla mnie przejście Smudy, jakby nie było byłego selekcjonera reprezentacji Polski, do jakiegoś podrzędnego niemieckiego klubu, jest upadkiem. Abstrahując od tego, czy nadawał się na selekcjonera czy też nie - był nim i powinien się szanować. W moich oczach szanować się przestał - i dałem temu wyraz. Bo praca w tym klubie nie daje mu żadnego (ŻADNEGO) powodu do chwały. Ani żaden wynik z tym klubem nie będzie mu przypisany jako sukces.

Gdyby bowiem utrzymał klub w drugiej Bundeslidze, obserwatorzy zapytają: co to za sztuka? Jeśli spadnie, inni powiedzą: fatalny trener. A wszyscy myślą sobie tak: trenował reprezentację, teraz trenuje ostatni zespół drugiej Bundesligi. Najwyraźniej nikt go nie chciał, albo taki słaby, albo pazerny na kasę. Nie ma żadnych plusów.

A wyniki drużyny? Gorzej niż fatalne. Moim zdaniem nie ma szans, żeby Smuda utrzymał drugą ligę dla Ratyzbony. Zresztą wystarczy spojrzeć na rezultaty od momentu objęcia zespołu przez Polaka:

...

Zobacz wyniki drużyny Smudy i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dobra forma Polaków, a w Primera Division nuda jak zwykle...
Za parę dni mecz z Ukrainą (22 marca), a kilku naszych reprezentantów pokazało się ze znakomitej strony w ligowych meczach swoich drużyn. Cieszy dobra forma strzelecka Roberta Lewandowskiego i niezła postawa pozostałej dwójki z Borussii Dortmund, pewne interwencje Artura Boruca przeciwko Liverpoolowi czy asysta Sebastiana Boenischa w meczu z Bayernem Monachium. Jednak nie ukrywam, że mnie najbardziej ujmuje historia Łukasza Fabiańskiego, który - wreszcie zdrowy - pokazuje swoje umiejętności w Arsenalu. A w Primera Division łatwe do przewidzenia, wysokie zwycięstwa Realu i Barcelony.

Robert Lewandowski odpalił dwa razy w meczu przeciwko Freiburgowi i ma już w tym sezonie 19 bramek na koncie (plus 5 asyst). Strzelił gole w ośmiu meczach z rzędu i właśnie pobił rekord Dortmundu - mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie. "Lewy" trafiał kolejno w spotkaniach:

Hofenheim - Borussia Dortmund 1:3 (1 gol)
Werder Brema - Borussia Dortmund 0:5 (1 gol)
Borussia Dortmund - Nuernberg 3:0 (1 gol)
Bayer Leverkusen - Borussia Dortmund 2:3 (1 gol)
Borussia Dortmund - HSV 1:4 (1 gol)
Borussia Dortmund - Hannover 3:1 (2 gole)
Schalke - Borussia Dortmund 2:1 (1 gol)
Borussia Dortmund - Freiburg 5:1 (2 gole)

Następny mecz z VfB Stuttgart - nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Lewandowski kontynuował swoją wspaniałą passę. Warto jeszcze napisać, że większość mediów w Niemczech przyznało mu za mecz z Freiburgiem klasę światową.

W środku pola, jak zwykle, szalał Kuba Błaszczykowski, a prawę stronę obstawił Łukasz Piszczek. Wszystkich z pewnością zobaczymy w wyjściowym składzie przeciwko Ukrainie.

...

Zobacz gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XIX kolejka T-Mobile Ekstraklasy (sezon 2012/2013)
XIX kolejka Ekstraklasy to już historia. Kilka rzeczy zwróciło moją uwagę - przede wszystkim zdecydowane zwycięstwa Legii (z Górnikiem) i Wisły (z Pogonią). Legia chyba złapała właściwy rytm i ruszyła po tytuł mistrzowski. Trochę rozbawił mnie trener Urban, który (na początku sezonu!!!!!!!) upatrywał przyczyn słabszych występów swoich podopiecznych w zmęczeniu (!!!!!!!) po pucharowym starciu z Olimpią Grudziądz, ale nie ma co pastwić się nad nieudolnymi tłumaczeniami. Coraz lepiej, po powrocie Małeckiego, wygląda również Wisła. Choć na walkę o pierwsze miejsce szanse raczej nikłe...

Do Ekstraklasy wrócił również Marcin Robak i w swoim pierwszym meczu strzelił gola - a jego Past pokonał chimeryczną Lechię Gdańsk. Próbowałem oglądać ten mecz w telewizji - nie dało się. Ale to temat na inną dyskusję.

Fatalnie, by nie rzec - dramatycznie, wygląda za to forma mistrza Polski. Śląsk ledwo, ledwo, w ostatniej minucie, uratował u siebie remis z przedostatnim w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała. Na dodatek Mila nie strzelił karnego.

Pokazało się dwóch bramkarzy, w których upatruje się kolejnych gwiazd Ekstraklasy na tych pozyjach. Emilijus Zubas (GKS Bełchatów) nie wpuścił jeszcze gola w tej rundzie, a Maciej Krakowiak (Widzew Łódź) ma wielkie szanse, by na stałe stanąć między słupkami drużyny z Al. Piłsudskiego. Obaj wybronili swoim drużynom bezbramkowe remisy. Bardziej musiał wykazać się Zubas, który bronił strzały piłkarzy Lecha Poznań w wielce efektownym stylu. Krakowiak z kolei postrzymał najlepsze wiosną Zagłębie Lubin.

Dość ciekawie w tygodniu wypowiedział się prezes Widzewa, Sylwester Cacek, który chyba ma dość Łodzi i jej władz...

Zobacz pełny tekst



Wyślij zaproszenie do