Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Nieuchronne nadrobienie drobnych zaległości...
Obowiązki służbowe czasem uniemożliwiają bieżące uzupełnianie informacji w serwisie. Jest to bolesne zwłaszcza podczas mundialu, kiedy standardem są trzy mecze dziennie. Masa wiadomości związanych z Mistrzostwami Świata płynie do nas z Republiki Południowej Afryki niezależnie od tego, co w tym czasie robimy. Nawet wtedy, gdy wczoraj i dzisiaj udzielałem się służbowo w pewnym fajnym podwarszawskim hotelu, mundial nie zamierzał zwalniać. Wręcz przeciwnie, mistrzostwa naprawdę się rozpędzają, choć pierwszy naprawdę cholernie emocjonujący mecz skończył się przed chwilą. O tym meczu później.

Honduras - Chile 0:1

Świetny mecz Chilijczyków pod wodzą argentyńskiego selekcjonera Marcelo Bielsy. Honduras wyłącznie się bronił, jednobramkowa porażka to ewidentniej najniższy wymiar kary, jaką mógł im zafundować zespół Chile. Małym usprawiedliwieniem dla ekipy Hondurasu było to, że jej trener, Kolumbijczyk Reinaldo Rueda, musiał spędzić całe spotkanie na trybunach za wcześniejsze wybryki na ławce rezerwowych (jeszcze w eliminacjach do mundialu). Ciekawe, czy Chile potwierdzi swoją niezłą dyspozycję w kolejnych meczach. Jeśli tak, to może być czarnym koniem tych Mistrzostw Świata. Jedynego gola w tym meczu zdobył Jean Beausejour.

Grecja - Nigeria 2:1

Pierwsze zwycięstwo Greków w historii mundiali i w ogóle PIERWSZE GOLE Greków w historii mundiali. Nigeria prowadziła po golu Kalu Uche (tak, tak, tego z Wisły Kraków), ale najważniejszym momentem tego meczu była czerwona kartka dla Sani Kaity. Od tego momentu podopieczni Otto Rehhagela zaczęli grać tak, jakby zrzucili z siebie jakiś balast, który nie pozwalał im pokazać pełni swoich możliwości. Przyznam, że nie wierzyłem, iż Grecy potrafią atakować z rozmachem i strzelić w meczu więcej niż jednego gola. A tu proszę...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Pierwsi awansowali, pierwsi poodpadali
Stawiam tezę (zapewne odważną i przez wielu ocenioną jako majaczenie skretyniałego półgłówka): tytułu mistrza świata w piłce nożnej NIGDY nie zdobędzie drużyna spoza Europy i Ameryki Południowej. Żadna reprezentacja afrykańska, żadna azjatycka - po prostu nie ma takiej opcji. Oglądam mecze ekip z tych kontynentów i z każdym dniem utwierdzam się w tym przekonaniu. Powód? Proszę bardzo: futbol, pomimo że to bardzo prosta gra, jest dla tych nacji za trudny. Mentalnie nie są one gotowe do odnoszenia trwałych sukcesów w piłce nożnej. Azjaci są zbyt grzeczni, Afrykanie zbyt spontaniczni.

Zapewne niedługo twórczo rozwinę tę tezę, dziś krótki opis trzech meczów, które ją znakomicie udowadniają. Dwa mecze drużyn afrykańskich i jedno spotkanie reprezentacji azjatyckiej.

Ghana - Australia 1:1: Kolejna ofiara Jabulani

Nie będę już liczył bramkarzy, którzy padli ofiarami zdradzieckiej piłki Adidas Jabulani. Biedni sa ci bramkarze, zaiste. Tym razem o jej nieczystych właściwościach boleśnie przekonał się golkiper Ghany, Richard Kingson. Rzut wolny wykonywany przez Australijczyków, strzał średniej jakości, piłka odbija się tuż przed Kingsonem. Ten już oczywiście przygotowany, pozycja bramkarska, ręce przy tułowiu, wyprostowane i czujne. Futbolówka powinna spokojnie paść jego łupem. Nic bardziej mylnego - Jabulani dostaje jakiegoś szatańskiego poślizgu w zetknięciu z murawą, więc i tym razem nie obyło się bez chwili dezorientacji, zaskoczenia i przerażenia. Do piłki odbitej od Kingsona dopadł Brett Holman i już w 11 minucie zapachniało niespodzianką. Albowiem Australijczycy byli skazywani na pożarcie przez "Czarne Gwiazdy". Później, szczęśliwym trafem, piłka trafiła w rękę Kewella, co według sędziego oznaczało dla niego czerwoną kartkę i rzut karny dla Ghany. Skutecznie wykonany - to już drugi gol z karnego dla Ghany na tym mundialu, ta reprezentacja nie potrafi inaczej pokonać bramkarza drużyny przeciwnej. Słabość ekipy afrykańskiej obnażyła się ewidentnie wtedy, gdy z boiska wyleciał Kewell - grający w dziesiątkę Australijczycy, przecież nie profesorowie futbolu, spokojnie radzili sobie z chaotycznymi atakami czarnoskórych zawodników w białych trykotach. Co więcej, gdyby Luke Wilkshire miał umiejętności choćby Andrzeja Niedzielana...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

FIFA rozśmiesza do łez
22 czerwca odbędzie się mecz pomiędzy reprezentacjami Meksyku i Urugwaju. Układ tabeli grupy A jest oczywisty, remis w tym spotkaniu daje awans obydwu drużynom. Więcej jak pewne jest to, że właśnie taki wynik w tym meczu padnie, no bo po co ryzykować? W imię czego dać sobie wbić gola i potem gonić wynik, ryzykując zdrowiem własnych piłkarzy? Lepiej zagrać spokojnie, bez zbędnego zmęczenia i na luzie dowieźć remis do końca spotkania. Taka postawa jest jak najbardziej zrozumiała, ale FIFA czuje się zaniepokojona.

Bukmacherzy już dawno zrezygnowali z obstawiania tego meczu. Remis na 100%, więc po co zakłady? FIFA natomiast wystosowała dramatyczny w swym przesłaniu apel, w któym wzywa obie reprezentacje do walki z uwzględnieniem wszelkich zasad fair play. Rozśmieszył mnie ten apel do łez przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze - sama FIFA, której działania bardzo często są tak oddalone od zasad fair play jak ja w tym momencie od stadionów mundialu. Po drugie - to przecież zasady ustanowione przez FIFA sprawiają, że Meksykowi i Urugwajowi zdecydowanie bardziej się opłaci zagrać na remis, niż ryzykować odpadnięcie z mundialu. Bo i kasa większa, i w ogóle prestiż, zadowolenie kibiców. Od dawien dawna na Mistrzostwach Świata nie chodzi o fair play. W ostatecznym rozrachunku zawsze najważniejsze są pieniądze. A to wyłączna "zasługa" hipokrytów z FIFA. Komercjalizacja mundialu przechodzi wszelkie wyobrażalne granice (pamiętacie eksces z wyprowadzeniem kilku dziewczyn, które miały na sobie spódniczki mini z niewielkim logo innego niż Budweiser producenta piwa? wyłapali je spośród kilkudziesięciu tysięcy kibiców na stadionie!). Dlatego śmiać mi się chce, jak czytam takie dramatyczne apele.

Sprawa ma jeszcze jedno podłoże. Jeśli do drugiej rundy awansują Meksyk i Urugwaj, wtedy odpada automatycznie drużyna gospodarzy turnieju. Co to oznacza w Afryce, można sobie zobaczyć będąc na miejscu. Jeśli odpadnie RPA...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

W co gra Paweł Janas?
Zaczniemy od Hiszpana. Jose Maria Bakero utrzymał Polonię Warszawa w Ekstraklasie i zaskarbił sobie sympatię, wdzięczność pana i władcy na Konwiktorskiej, Józefa Wojciechowskiego. Zaskarbił sobie tak bardzo, że JW zaczął snuć wielkomocarstwowe plany i sprowadzać do Polonii nowych, niezłych jak na polskie warunki, zawodników (pisałem o tym wcześniej). Tymczasem Bakero wyciął Wojciechowskiemu numer. Według jednych źródeł do powrotu do Barcelony zachęcił go nowy prezes tego klubu, a prywatnie jego przyjaciel, Sandro Rosell.

Według innych Bakero zażądał 50% podwyżki dla swojego brata, który w Polonii jest jego asystentem. JW odmówił, Bakero zadzwonił po kilku piwach z informacją, że rezygnuje i wraca do Hiszpanii. Wojciechowski oczywiście się wściekł. Bo to pierwszy szkoleniowiec, którego chciał zatrzymać - a tu taki afront!

Co z tym wszystkim ma wspólnego Paweł Janas, który właśnie wprowadził drużynę Widzewa Łódź do Ekstraklasy? Otóż od jakiegoś czasu ptaszki ćwierkają, że Janas będzie następcą Bakero w Polonii. Dopóki tylko ptaszki o tym ćwierkały, można było przymknąć na to oko. Ale teraz głos zabrał sam prezes Polonii. Według niego Paweł Janas rozmawiał z nim i chce pracować w Warszawie. Co więcej, Janas już podobno złożył w PZPN pismo o unieważnienie umowy z łódzkim klubem. Wojciechowski daje mu nawet wybór - trener Widzewa może objąć stanowisko szkoleniowca drużyny "Czarnych Koszul" albo zostać członkiem zarządu klubu, odpowiedzialnym za sprawy sportowe.

Z kolei w Łodzi twierdzą, że Janas był w klubie i zarzekał się, iż nie negocjuje z Polonią Warszawa i na 100% zostanie w Widzewie. Jednak inne ptaszki ćwierkają, że...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Żenująca postawa mistrzów świata
Mecz Włochy - Nowa Zelandia zapowiadał się na jednostronne widowisko. "Squadra azzura" miała szybko wbić kolesiom z Antypodów kilka goli, po czym spokojnie, kontrolując mecz, doczekać do końcowego gwizdka sędziego. I faktycznie, spotkanie było raczej jednostronne, Włosi przez większość czasu mieli piłkę przy nodze. Ale cała reszta się nijak nie zgadzała. Zaczęło się już w 7 minucie, kiedy dośrodkowanie z rzutu wolnego wykorzystał Shane Smeltz i pewnym strzałem pokonał Marchettiego.

Sytuacja była co najmniej kontrowersyjna, bo strzelec gola mógł być na spalonym, gdyby piłka musnęła głowę innego reprezentanta Nowej Zelandii. Jednak powtórki tego raczej nie potwierdziły, moim zdaniem piłkę trącił obrońca włoski. Tak czy siak po stracie gole reprezentanci Italii zachowywali się, jakby dostali obuchem w łeb. Nowozelandczycy, nastawieni defensywnie, ustawili się na swojej połowie i spokojnie czekali na ataki mistrzów świata. A ci owszem, atakowali, ale robili to nieudolnie i nieskutecznie. Aż do momentu, kiedy swoje aktorskie umiejętności wykorzystał De Rossi. Włoch przewrócił się nieudolnie w polu karnym, jednak arbiter z Gwatemali dał się nabrać na tę sztuczkę i podyktował rzut karny. Iaquinta strzelił pewnie wyrównując stan meczu. To był ostatni gol Włochów w tym meczu.

Do końca trwał chaotyczny napór Italii i spokojna obrona Nowej Zelandii, od czasu do czasu urozmaicana kontrami. W 83 minucie Chris Wood mógł już ostatecznie pogrążyć Włochów, jednak po tym, jak z dziecinną łatwością ograł Cannavaro, jego strzał...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Piłkarze nie wytrzymują psychicznie
Niby poważne reprezentacje, poważne kraje, poważni piłkarze i poważni trenerzy. Wielkie nazwiska, długie i pełne sukcesów historie. Wielokrotne występy na mundialach, medale, miejsca na podium. A w Republice Południowej Afryki, w czerwcu 2010 roku, jakby jakiś amok padł im na łby. Aferę w reprezentacji Francji już trochę znamy, aczkolwiek szykują się kolejne odsłony. Tymczasem kolejni piłkarze w innych reprezentacjach zaczynają marudzić i szukać winnych swoich słabych występów.

Ale najpierw jeszcze o Francuzach. Po tym, jak w przerwie meczu z Meksykiem Nicolas Anelka wyzwał od najgorszych trenera Raymonda Domenecha, ten wypieprzył go na zbity pysk. To znaczy pewnie by nie wypieprzył, ale afera wyciekła do mediów i nie było innego wyjścia, żeby ratować własną twarz. Zawodnicy francuscy się wściekli, bo chcieli, żeby sprawa została między nimi. Podejrzenie o dokonanie przecieku padło na Yoana Gourcuffa, którego na treningu niemal nie pobił Franck Ribery. Później Francuzi w ogóle zeszli z treningu, nota bene na oczach setek przybyłych na otwarte zajęcia kibiców - ponoć w geście solidarności z Anelką. Który już wylądował w Londynie. Teraz znowu zachodzi obawa, że kilku zawodników w ogóle odmówi Domenechowi gry w kolejnym meczu mundialu, z drużyną RPA. Bo w drużynie jest zdrajca. Normalnie duże dzieci.

Zagrzmiał również były kapitan reprezentacji Anglii, John Terry. Skrytykował on sposób prowadzenia reprezentacji przez Włocha Fabio Capello oraz strategie, jakie przyjmuje on na poszczególne spotkania. Wszystko wskazuje jednak na to, że reszta Anglików mają więcej instynktu samozachowawczego niż Terry...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Koniec drugiej kolejki fazy grupowej
Szybko mijają nam te Mistrzostwa. Ani się człowiek nie obejrzał, a już dwie pełne kolejki fazy grupowej za nami. Nie zabrakło emocji, goli i niesamowitych zwrotów akcji. Ostatnie cztery mecze tej drugiej kolejki sporo nam już wyjaśniły, aczkolwiek na ostateczne rozstrzygnięcia w większości przypadków musimy poczekać jeszcze kilka dni. Z jednego powodu jest mi naprawdę przykro - postawy reprezentacji Słowacji. Pogromcy "biało-czerwonych" w eliminacjach na mundialu prezentują się po prostu żałośnie.

Paragwaj - Słowacja 2:0: Mecz bez historii

Łatwa, lekka i przyjemna wiktoria podopiecznych Gerardo Martino. Słowacy w eliminacjach dwa razy pokonali reprezentację Polski, co pozostawię bez komentarza. Styl gry Słowaków przypomina klepaninę 10-latków na nowo otwartym Orliku. Mam wrażenie, że mundial przerósł po prostu naszych południowych sąsiadów, grają żenująco słabo. Paragwaj, przecież nie gigant światowego futbolu, robił na boisku co chciał. Nie przemęczając się specjalnie. Jeszcze tylko mecz z Włochami i Słowaków czeka leczenie kaca już u siebie w domach. Choć oczywiście matematyczne szanse na wyjście z grupy jeszcze mają. Co oznacza i tak lepszy występ na Mistrzostwach Świata niż naszych "orłów" na mundialach w Korei/Japonii i Niemczech, kiedy po dwóch pierwszych kolejkach nie mieliśmy już żadnych szans na awans...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Latynosi górą, Afryka i Europa w odwrocie, we Francji kolejna rewolucja
Pierwsze dwie grupy zakończyły swoje mecze. Sypnęło niespodziankami, do drugiej rundy nie awansowały żadne ekipy z Europy i Afryki, w tym gospodarze turnieju. Skandalicznie dopełnili swój udział w mundialu piłkarze Francji. Wicemistrzowie świata sprzed 4 lat nie dość, że strzelili tylko jedną (sic!) bramkę i nie wygrali żadnego meczu, to jeszcze skompromitowali siebie i swój kraj chamstwem, kłótniami i brakiem klasy. Świetnie ich występ podsumowała minister sportu Francji, Roselyne Bachelot, każąc kadrze wracać do kraju klasą ekonomiczną.

Wcześniej pani minister nie szczędziła drużynie gorzkich słów, a już czarę goryczy przelał trener Raymond Domenech, który po ostatnim meczu z reprezentacją RPA (1:2) zignorował wyciągniętą do niego rękę Carlosa Alberto Parreiry, szkoleniowca ekipy gospodarzy mundialu. Nad Sekwaną szykuje się kolejna rewolucja francuska. Tym razem w futbolu.

Z grup A i B odpadły wszystkie reprezentacje z Europy (Francja, Grecja) i Afryki (RPA, Nigeria). Co prawda zostało jeszcze sześć grup i Stary Kontynent zasili kolejną fazę turnieju przynajmniej kilkoma drużynami, ale Czarny Ląd ma niechlubną szansę (jakże realną), żeby żadna z ekip afrykańskich nie awansowała do 1/8 finałów. Byłaby to absolutna kompromitacja - tym bardziej, że po raz pierwszy mundial jest rozgrywany właśnie w Afryce. No i FIFA straci przez to trochę grosza...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 23.06.10 o godzinie 13:27
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Znamy przeciwników polskich klubów - znowu krótka piłka?
Mundial kiedyś się skończy. Szybko miną wakacje. Wróci nasza zgrzebna Ekstraklasa i - przynajmniej na chwilę - udział naszych drużyn w europejskich pucharach. A w zasadzie czymś na kształt eliminacji do eliminacji do zasadniczej części europejskich pucharów. Jak zwykle los przydzielił naszym najlepszym klubom minionego sezonu rywali wielce renomowanych, wymagających, z uznanymi i wymiernymi osiągnięciami w piłkarskim światku. Odpadać będzie lżej.

Zacznijmy od naszego mistrza, ekipy Lecha Poznań. Na drodze do futbolowego i finansowego Eldorado (czyli Ligi Mistrzów) staje mistrz Azerbejdżanu, Inter Baku. A w zasadzie İnter Peşəkar İdman Klubu Baku. Lechici niespecjalnie palą się do wyjazdu na niebezpieczny (dosłownie) Kaukaz, ale trudno, ciężki jest los piłkarskiego zawodowca. Na pocieszenie warto wspomnieć, że Baku to przecież tereny obfitujące w ropę naftową, którą jako pierwszy eksplorował tam Polak, Witold Zglenicki. Czyli jakieś polskie tradycje tam już mamy. Teraz warto kontynuować kolejną, jako że w 2008 roku Lech już raz w Baku grał - i to z powodzeniem. Mecze z Interem zostaną rozegrane 13 i 21 lipca.

Wiśle Kraków los oszczędził dalekich wypraw. Rywalem krakowskiej ekipy jest...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 23.06.10 o godzinie 14:53
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Anglosaskie poczucie farta
Bóg jest Anglosasem. Przynajmniej dzisiaj. Takie prezenty, jakimi obdarował reprezentacje Anglii i Stanów Zjednoczonych, nawet pod choinkę się nie zdarzają. Ekipy Słowenii i Algierii (znów Europa i Afryka) wracają do domów po fazie grupowej mundialu. Nimi właśnie posłużył się anglosaski dziś Bóg, żeby uradować angielskich i amerykańskich piłkarzy, trenerów i kibiców. Najbardziej pokrzywdzeni czują się Słoweńcy, którzy moim zdaniem przegrali awans w drugiej połowie wcześniejszego meczu z USA.

Słowenia - Anglia 0:1: Słoweńcy dobici korespondencyjnie

Zacznijmy od innego meczu. 18 czerwca Słowenia grała z USA i do przerwy prowadziła 2:0. W drugiej połowie trener Słoweńców postanowił pooszczędzać swoich piłkarzy, zrobił kilka zmian i Amerykanie wyrównali, a powinni wygrać - sędzia nie uznał prawidłowej bramki dla USA. Gdyby nasi pogromcy z eliminacji zagrali do końca wtedy o wycięstwo, dziś żadne czary ani cuda Jankesom by nie pomogły. A tak, sorry... frycowe trzeba płacić. Dziś Słowenia trafiła na zdesperowanych Anglików, którzy musieli wygrać mecz, żeby ratować mundial i swój honor. Trzeba przyznać, że dziś dumni "synowie Albionu" zaprezentowali się znacznie korzystniej niż w poprzednich spotkaniach z USA i Algierią, chociaż Rooney ma wciąż problemy ze strzeleniem gola...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Arrivederci, Roma...
...good bye, au revoir! Do widzenia panowie emeryci, futbolowi lenie i symulanci patentowani. Słowacja, która przyjęła na klatę (również ze strony FootballBloga) masę krytyki i niezbyt ciepłych słów, tym razem w pełni się zrehabilitowała. Zwycięstwo nad Italią było tyle nieoczekiwane, co w pełni zasłużone. Włosi, przecież jeszcze aktualni mistrzowie świata, mimo wszystko powinni mieć więcej czysto piłkarskich argumentów od swoich rywali. Powinni ich po prostu roznieść, zgruchotać im kości i pójść dalej. Tymczasem skompromitowali się na całej linii. Ale chyba nikt nie będzie po nich płakał.

Większość ekspertów przewidywała, że "Squadra Azzura" przeczołga się do 1/8 finału i tam odżyje - jak to już wielokrotnie się zdarzało na mundialach. I pewnie by tak się stało, gdyby nie desperacja Słowaków, którzy bardzo nie chcieli jeszcze wracać do domów. Trzeba przyznać, że nasi południowi sąsiedzi zostali świetnie zmotywowani przez swojego trenera i wyszli na mecz nie jak na ścięcie, ale żeby walczyć do upadłego. Włosi natomiast, jak zwykle, zlekceważyli rywali. I zryw w ostatnich 10 minutach nic im już nie pomógł.

Dla mnie symbolem upadku reprezentacji Włoch jest Fabio Cannavaro. Najlepszy zawodnik poprzedniego mundialu, świetnie wówczas prezentujący się defensor, symbol włoskiego catenaccio - teraz zawiódł kompletnie. Masa błędów, złe ustawianie się na boisku, słabe kierowanie blokiem defensywnym, szybkość ciężarnej żółwicy... no po prostu klęska totalna.

No i cóż... Trzy gole Słowaków, dwa Włochów. Italia kończy mistrzostwa na ostatnim miejscu...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Sławomir Peszko stchórzył
Miałem już iść spać, ale przeczytałem o zakończeniu jednej z mydlanych oper naszej Ekstraklasy - tej pod tytułem "Transfer zagraniczny
Sławomira Peszki". Serial zakończył się marnej jakości finałem, scenariusz pisał chyba ten sam autor, który układał rzeczywistość piłkarską Pawła Brożka. Jak skończył Paweł Brożek wie dziś każdy polski kibic piłki nożnej - żaden dobry klub zagraniczny wiślaka nie chce. Mam wrażenie, że Peszko pójdzie dokładnie tą samą drogą.

Przy okazji zawodnika Lecha Poznań mówiło się o bardzo poważnym zainteresowaniu jego osobą przez przynajmniej dwa kluby - niemiecki VfL Wolfsburg i grecki Panathinaikos Ateny. Oba kluby z niezłej półki europejskiej, grające w pucharach, z ambicjami lokalnymi. Fajne miejsca do faktycznego pokazania się w Europie i szansa na kontrakt do jeszcze lepszego klubu. Ale Peszko chyba po prostu stchórzył.

Kiedyś Paweł Brożek, mający wiele ofert zagranicznych, powiedział (mając lat bodaj 24), że jest za młody na takie wyzwania jak zachodnie dobre ligi. Dziś taki sam sygnał wysyła w świat Peszko...

Zobacz pełny artykuł
-Tomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 26.06.10 o godzinie 03:03
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Skandale sędziowskie - co na to FIFA?!
Nie chciałem dobijać FIFA swoimi przemyśleniami na temat poziomu sędziowania w pierwszej fazie (grupowej) Mistrzostw Świata w RPA. Poziom oczywiście był żenujący, żaden z arbitrów nie sędziował tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Starali się błyszczeć, szafowali żółtymi i czerwonymi kartkami, mylili się na potęgę. Ale postanowiłem tego nie komentować za bardzo, czemu winny jest słabiutki sędzia z Seszeli, że prowadzi mecze na mundialu? Ale to, co dzieje się teraz, przechodzi ludzkie pojęcie.

Mecz Niemcy - Anglia, stan 2:1. Na bramkę naszych niemieckich sąsiadów strzela Frank Lampard, piłka odbija się od poprzeczki, wpada do bramki i zaraz potem w ręce niemieckiego bramkarza. Anglicy się cieszą, bo przecież piłka znalazła się za linią bramkową przynajmniej w odległości metra. Tymczasem arbiter tego meczu... nie uznaje gola. Chorągiewka jego asystenta ani drgnie, główny też nie reaguje. No przecież skandal maksymalny. Każda powtórka pokazuje ewidentny błąd sędziego. Kto sędziował? Pan Jorge Larrionda z Urugwaju, jego asystentami byli (nie wiem, który stał po newralgicznej stronie, dlatego podam obu) Pablo Fandino (też Urugwaj) i Mauricio Espinoza (jaki cud, to też Urugwajczyk!). Ci panowie już NIGDY nie powinni sędziować żadnego spotkania pod auspicjami FIFA. Co prawda Niemcy pewnie i tak by sobie poradzili z Anglikami, ale fakt jest faktem - błąd wielki jak byk. Wstyd.

Mecz Argentyna - Meksyk, stan 0:0. Kiedy to piszę, trwa właśnie przerwa. Meksykanie grają świetnie, walczą z Argentyńczykami jak równy z równym. Tymczasem akcja Argentyny, Messi podaje do Teveza...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Argentyna, Argentyna, Argentyna...
Już nie będę pisał o sędziowaniu, wystarczająco chyba dałem wyraz swojemu zbulwersowaniu we wcześniejszym tekście. I tak, to prawda, że sędzia wypaczył mecz Argentyny z Meksykiem. To prawda, że pierwszy gol dla Argentyny padł z wyraźnego spalonego. To prawda, że Meksykanie zagrali świetne spotkanie i przy odrobinie szczęścia nie musieli go wcale przegrać. Ale przegrali - wynik 3:1 dla "Albicelestes" poszedł w świat.

Jednak poza wynikiem nie znajduję (niestety) zbyt wielu pozytywów w grze reprezentacji Diego Maradony. Słaby bramkarz (jesssu, jakie błędy Romero w tym meczu!), niepewna obrona, brak partnerów dla Messiego w pomocy i nienajlepsza mimo wszystko skuteczność w ataku. Na Niemców taka gra już nie wystarczy, a i na pomyłki sędziów nie zawsze można liczyć. Czwarta bramka Higuaina - o, to jest jeszcze jeden pozytyw, dzięki temu gracz Realu jest teraz samodzielnym liderem w wyścigu po koronę króla strzelców mundialu (z czterema bramkami na koncie. No dobrze, wspomnę jeszcze o ostatnim (naprawdę) pozytywie, czyli cudownym golu Teveza z 20 metrów w samo okienko - stadiony świata, stadiony mundiali.

Meksyk pokazał to, czego wszyscy się spodziewali - świetne, ofensywne nastawienie, niezłą technikę, ambicję do samego końca. Szkoda mi tej reprezentacji, no ale do najlepszej ósemki mundialu mogła awansować tylko jedna drużyna. A ponieważ obstawiłem, że mistrzem świata zostanie Argentyna, no to nie było innego wyjścia.

Niestety, chaotyczna gra Argentyńczyków może być wodą na młyn dla świetnie zorganizowanych w kontrataku Niemców...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Uśmiałem się do łez - tym razem naprawdę:)
W sposobie relacjonowania mundialu przez TVP generalnie brakuje mi smaczków. Bo co my tu mamy - studio z "leśnymi dziadkami", nudne komentarze, wejście na stadion tuż przed hymnem i wyjście z niego zaraz po ostatnim gwizdku sędziego, znów studio, znów "leśne dziadki", znów przynudzanie. Nie ma tego, co kiedyś było (znów wracam do moich wzorcowych mistrzostw w Hiszpanii w 1982 roku) - ciekawostek, wciągania kibiców w tę piękną aymosferę, jakiegoś luzu, zabawy...

A przecież to była ta sama telewizja i to w ponurych czasach stanu wojennego. Nie chce mi się teraz jakoś głębiej wchodzić w analizę tego problemu, ale moim zdaniem on jest. Dla zilustrowania tego, o co mi chodzi - poniższy filmik. Dziś z rana wstałem lewą nogą, wściekły na to, że muszę iść do pracy zamiast oglądać sobie mecze, i zajrzałem do internetu. Myślę sobie - a tam, zobaczę, czy na youtube znajdę jakiś sensowny skrót z meczu Argentyna - Meksyk, żeby wstawić na FootballBloga. Ale niestety skrót musi poczekać, bo trafiłem na fragmencik meczu Korea Północna - Wybrzeże Kości Słoniowej. I odpadłem:)

Mecz w zasadzie bardzo smutny, bo obie ekipy nim właśnie żegnały się z mundialem. Koreańczycy zgodnie z oczekiwaniami, Iworyjczycy jakby trochę wbrew prognozom niektórych fachowców. Z pewnością nastroje w obu drużynach nienajlepsze. A mimo to stać ich na chwilę relaksu, zabawy, zaskoczenia - którą udało się uchwycić kamerzyście. I jedna z takich właśnie chwil zmieniła dziś całe moje podejście do poniedziałku.

Oto przy linii bocznej trener Koreańczyków instruuje o czymś kapitana swojej reprezentacji. Ten słucha uważnie, skupiony. Zresztą sam trener też jest bardzo poważny. Tuż obok nich stoi piłkarz WKS, Eboue, i słucha ich konwersacji tak, jakby rozumiał każde słowo. Kiwa głową...

Zobacz pełny artykuł i filmik
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Maciej Żurawski wrócił do Wisły Kraków
Maciej Żurawski - to już oficjalnie potwierdzona informacja - znowu zawodnikiem krakowskiej Wisły. Piłkarz podpisał roczny kontrakt z opcją przedłużenia na kolejne lata. Ostatnio Żurawski grał w cypryjskiej Omonii Nikozja. Teraz wraca do Krakowa, bo ma już dość gry na obczyźnie - w sumie gdzie będzie miał lepiej niż w Polsce? 34 lata to jak na napastnika zaawansowany wiek. Mam tylko nadzieję, że nie rozmieni w Wiśle na drobne swoich osiągnięć.

Nie ukrywam, że informacje o staraniach Wisły w kwestii pozyskania "Żurawia" traktowałem z lekkim przymrużeniem oka. W końcu na Cyprze nie miał facet źle, został mistrzem tego kraju. A i klimat łagodny, cieplutko, fajne "okoliczności przyrody". Tymczasem zawodnik wybrał ambitnie - wraca w momencie, kiedy Wisła straciła tytuł mistrza Polski i będzie z całych sił walczyć o powrót na tron. Rywale w tym wyścigu (głównie Legia i Lech) zbroją się na potęgę, zbroi się kilka innych klubów Ekstraklasy. Tak więc wymagania będą podwójnie wysokie, bo przecież Żurawski nie wraca po to, aby siedzieć na ławce rezerwowych, ale ma strzelać gole. I być wzorem dla młodszych piłkarzy.

Moim zdaniem bardzo dobry ruch włodarzy krakowskiego klubu...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Słowaków nie ma już na mundialu
Reprezentacja Holandii konsekwentnie wdraża w życie swój plan dostania się do finału Mistrzostw Świata w RPA możliwie jak najmniejszym kosztem. Wcześniejsze mecze do tej pory Holendrzy wygrywali w stylu dalekim od tego, do czego nas przyzwyczaili. Efektywność przede wszystkim - chyba takie hasło każdy z zawodników "Oranje" ma nad swoim łóżkiem i z tym hasłem przed oczami zasypia i budzi się. Kibice w Holandii są wniebowzięci, inni już trochę mniej, bo styl gry Holandii po prostu męczy.

Ale jest niezwykle skuteczny. No i jeszcze jest Robben. Ten koleś ma jeden zwód i jeden strzał, wszyscy wiedzą, że z prawego skrzydła wchodzi do środka i wali lewą nogą (prawą ma tylko po to, żeby się nie przewrócić). Mimo wszystko większość obrońców nabiera się na ten zwód jak dzieci. Tak samo dziś nabrali się słowaccy defensorzy, Mucha nie miał żadnych szans, żeby wybić ten strzał gdziekolwiek.

Pod koniec meczu Mucha popełnił jednak błąd, który Holendrzy wykorzystali z bezwzględnością rzymskich legionów. Zryw Słowaków w ostatnich minutach i gol Vittka z rzutu karnego nic już nie zmieniły. Jednobramkowe zwycięstwo podopiecznych Berta van Marwijka zagwarantowało im awans do ćwierfinału, a Słowację wysłało do domu. Nie wiem, jak długo Holendrzy będą jeszcze grali w ten sposób, obawiam się jednak, że na Brazylię (albo Chile, no ale chyba jednak Brazylię) to będzie stanowczo za mało. Może w końcu zobaczymy prawdziwą reprezentację Holandii.

Swoją drogą - jaka metamorfoza! ...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Trzy błyski Brazylii
Trzy błyski Brazylii wystarczyły, by spokojnie wygrać z reprezentacją Chile. Nie chcę pisać, że podopieczni Dungi zwyciężyli lekko, łatwo i przyjemnie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, iż "Canarinhos" mają jakiś tajny sposób na Chilijczyków. Albo odwrotnie - że to Chilijczycy mają w genach przymus porażek z Brazylią. Nie będę przytaczał statystyk, ale są porażające. Oczywiście na korzyść artystów z Copacabany. Nie inaczej było w 1/8 finału Mistrzostw Świata w RPA.

Zawodnicy Chile dużo biegali, robili trochę szumu, ale nie potrafili tak naprawdę zagrozić bramce Julio Cesara. Jakby leniwie poruszający się po boisku Brazylijczycy utrzymywali spokojne tempo gry, jakby mieli absolutną pewność, że prędzej czy później bramkę strzelą. I faktycznie - najpierw Juan główką po rzucie rożnym, po chwili Luis Fabiano po genialnej kontrze i błyskotliwym podaniu Kaki, i zrobiło się 2:0. Chile nie miało pomysłu na świetnie zorganizowanych i silnych fizycznie Brazylijczyków. W drugiej połowie dobił rywali Robinho i stało się całkowicie jasne, kto awansuje do ćwierćfinału. Chilijczycy walczyli z całych sił o to jedno, honorowe trafienie, ale nie udało się. Jedna z najbardziej chwalonych ekip na tym mundialu wróciła do domu.

Mam problem z reprezentacją Brazylii...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Najnudniejszy mecz mundialu
No nie. Takiej nudy to jeszcze na tym mundialu nie przeżyłem. Mogę powiedzieć jedno: ten poziom turnieju jest zdecydowanie za wysoki zarówno dla Paragwaju, jak i dla Japonii. Niestety, jedna z tych ekip musiała awansować do ćwierćfinału. Więcej zimnej krwi zachowali (o dziwo!) zawodnicy z Ameryki Południowej i po bezbramkowym meczu skuteczniej wykonywali rzuty karne. Japończycy pomylili się tylko raz - i to wystarczyło. Łzy w oczach potomków samurajów wyglądały na autentyczne.

Za karę nie będzie opisu tego meczu. Za to będzie kilka słów refleksji. W ćwierćfinałach Mistrzostw Świata w Republice Południowej Afryki zagrają cztery reprezentacje z Ameryki Południowej, trzy z Europy i jedna z Afryki. Szokuje to, że odpadła tylko jedna ekipa południowoamerykańska (Chile) i to po porażce z inną drużyną z tego kontynentu (Brazylia). Mnie to szokuje, bo pamiętam jakieś niedawne mistrzostwa (bodajże w 1994 roku), kiedy na tym etapie mundialu grało 7 (siedem!) reprezentacji z Europy i jedna osamotniona Brazylia.

Najprostszą teorią wyjaśniającą ten fenomen jest to, że...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 29.06.10 o godzinie 19:19
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Cristiano Ronaldo - piłkarzyk z trambambuli
Wielkość piłkarza poznaje się w krytycznych momentach. Jeśliby osądzać wielkość Cristiano Ronaldo po jego grze na tym mundialu, wystarczy jedno słowo: żałość. Żałość i dodatkowo żenada, żal. Trzy razy ż. No ale na szczęście CR7 już na tych mistrzostwach nie ma. Nie ma słabej Portugalii, która nastawiona jedynie na swojego gwiazdora musiała polec z kolektywnie grającą Hiszpanią. I to nic, że Villa był chyba na minimalnym spalonym. Na tym turnieju pomyłki sędziów to już chleb powszedni.

Nie przesadzam u siebie z nielubieniem Cristiano Ronaldo, czuję nawet do niego pewną nić sympatii. Dlatego też jego słaba gra na tym turnieju męczy mnie trochę. Ale jeszcze bardziej męczyła mnie dzisiaj - i chyba nie tylko dzisiaj - obojętność arbitra, kiedy Portugalczyk rzeczywiście był faulowany. Dziś nie symulował, nie nurkował, a mimo wszystko sędzia nie odgwizdywał fauli na nim. Dziwne to trochę.

Mecz pomiędzy Hiszpanią i Portugalią nie był wielkim widowiskiem, ale w porównaniu z wcześniejszą potyczką Paragwaju z Japonią to jak Himalaje futbolu. Mimo to uważam, że od obu ekip z Półwyspu Iberyjskiego powinniśmy wymagać dużo więcej. Rwane akcje, chaos w środku pola, złe przyjecie piłki, niecelne podania, nieprzygotowane strzały, niedostrzeganie lepiej ustawionych kolegów z drużyny. No masa, masa krytycznych uwag do zawodników obu drużyn. Zupełnie niewidoczny Torres (świetną zmianę dał mu Llorente), Xavi i Iniesta miotający się w środku, niepewny Casillas. Na szczęście Villa znalazł się tam gdzie powinien i wtedy, kiedy powinien. W ekipie Portugalii na wyróżnienie na pewno zasłużył Eduardo na bramce, kilka jego interwencji - klasa światowa. Co ciekawe...

Zobacz pełny artykuł



Wyślij zaproszenie do