Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Heineken Legendary Football: Piłka nożna na salonach
Heineken pięknie walczy o piwoszy. Tym razem znakomitymi (nie boję się tego słowa) spotami, których wysublimowana forma naprawdę powala. W zasadzie poza jednym fragmentem, który trochę nie pasuje do całości, wszystkie cztery odcinki cyklu "Heineken Legendary Football" to wysmakowana uczta zarówno dla oczu, jak i dla uszu widza. Potencjalnego użytkownika marki Heineken. Bo nie należy zapominać, że to tylko (i aż) reklama. Ale takie reklamy mogę oglądać bez końca. Tak pokazywana piłka nożna robi wrażenie. I co najważniejsze - zestawienie futbolu z wysoką sztuką nie zgrzyta w zębach.

Cykl Heinekena składa się z czterech części. Głównym ich bohaterem jest holenderski gwiazdor, Clarence Seedorf. Trochę może dziwić wybór właśnie tego piłkarza na twarz kampanii, ale po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że nie było to przypadkowe. Seedorf to już dojrzały zawodnik, wciąż w znakomitej formie i znakomitym klubie, wciąż w grze. Nie ciągną się za nim większe afery czy skandale, nie słychać nic o jego pozaboiskowych ekscesach. Fajna, pozytywna postać. I w zasadzie niekontrowersyjna. Idealna, jeśli chce się trafić do ustabilizowanej finansowo grupy docelowej.

Pierwsza część, "Opera", to trzech piwoszy, Clarence Seedorf, Gianluigi Buffon (kolejny spokojny), piłka z Champions' League i stado (proszę wybaczyć to określenie) aniołow u powały. Wszystko to w klasycznym wnętrzu włoskiej opery (przynajmniej takie odniosłem wrażenie). Buffon oczywiście broni, Seedorf strzela. Piwosze z rozdziawionymi gębami gapią się na to, co robi Seedorf, anioły dostarczają im piwo, a piłka po strzale Holendra wpada w dziwne spowolnienie czasoprzestrzeni. A na górze - co na mnie robi największe wrażenie - kłębiący się nad tym wszystkim tłum aniołów. No i ta muzyka!

Druga część - "Pantheon" - to...

Zobacz filmiki i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Największa profanacja w historii polskiej piłki nożnej
Byłem przekonany, że Jan Tomaszewski już mnie niczym nie zaskoczy. Że już wszystkie debilizmy, którymi raczy nas od lat, wypowiedział. Że wszystkie durne rzeczy, jakie miał zrobić - zrobił. Jednak nie. Ten facet nie ustaje w swoich nie-wiadomo-czemu-służących staraniach, by przejść do historii jako błazen tysiąclecia. Tym razem obraził Kazimierza Górskiego. Siedząc na ławce rezerwowych z Jarosławem Kaczyńskim (na marginesie - odpowiednie miejsce dla obydwu) najpierw mu kadził, by po chwili wypowiedzieć słowa, które mnie po prostu zbulwersowały. Czegoś takiego nie wymyśliłby nawet makak.

Otóż nasz kiedyś całkiem niezły bramkarz powiedział: "...dla mnie pan Jarosław Kaczyński - bez urazy panie premierze - ale jest takim Kazimierzem Górskim polskiej polityki...". Choć bym bardzo chciał, nie mogę na początek pominąć niezręczności stylistycznej tej wypowiedzi, bo jeśli to miał być komplement, to co tam robił ten wtręt "bez urazy"? Skoro porównanie Kaczyńskiego do "Trenera Tysiąclecia" jest potwarzą dla tego pierwszego, to po cholerę w ogóle otwierać gębę?

Jednak odnoszę wrażenie, że Tomaszewski chciał sprawić Kaczyńskiemu mimo wszystko przyjemność i to "bez urazy" były lapsusem językowym. W takim razie jest to potwarz dla Kazimierza Górskiego. Bo porównanie jekiegokolwiek polityka (nie chcę teraz wchodzić na grunt preferencji wyborczych) do legendy polskiej piłki nożnej jest po prostu bezmyślnością i głupotą. Jak można porównywać człowieka, którego drużynie kibicowała cała Polska do kogoś, kto wydatnie przyczynił się do podziału Polski?

Moim zdaniem Jan Tomaszewski jest zbyt skromnym człowiekiem. W zasadzie powinien porównać Jarosława Kaczyńskiego do...

Zobacz pełny tekst i video
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kto zagra na EURO 2012?
Reprezentacja Polski leci sobie na sparing do Korei Południowej (nawet częściowo już poleciała, ale trener i kilku zawodników spóźnili się na samolot i dolecą później), a reszta Europy 7, 8 i 11 października walczy o paszporty na EURO 2012 zupełnie na poważnie. Co prawda kilka reprezentacji już zapewniło sobie udział w przyszłorocznej imprezie, która odbędzie się w Polsce i na Ukrainie, ale sporo wolnych miejsc jeszcze pozostało. Czeka nas prawdziwa uczta piłkarska - aż 43 mecze, z których przynajmniej kilka zapowiada się pasjonująco.

Zaciętej walki należy się zwłaszcza spodziewać w grupach B, C, E oraz H, tam sytuacja na pierwszych miejsach może się jeszcze diametralnie zmienić. W pozostałych grupach ciężko będzie o jakieś niespodzianki, raczej wszystkie karty zostały już rozdane.

Warto przypomnieć, że na chwilę obecną w EURO 2012 na pewno zagrają:

Polska (gospodarz)
Ukraina (gospodarz)
Niemcy (zwycięzca grupy A)
Włochy (zwycięzca grupy C)
Holandia (zwycięzca grupy E)
Hiszpania (zwycięzca grupy I).

Pozostałe miejsca zajmą zwycięzcy pozostałych grup oraz najlepsza reprezentacja spośród tych, które zajmą drugie miejsca. W następnej kolejności osiem pozostałych reprezentacji z drugich miejsc rozegra między sobą baraże (mecz i rewanż), których zwycięzcy awansują do EURO 2012. Losowanie par barażowych zaplanowane jest na...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Znamy pary barażowe do EURO 2012
Nie było człowieka przez kilka dni i jakie zaległości porobiły się na FootballBlogu! Dwa mecze reprezentacji Polski (do których jeszcze wrócę, wymagają kilku słów komentarza), dwie ostatnie kolejki meczów grupowych eliminacji do EURO 2012, wybór Jana Tomaszewskiego na posła Rzeczypospolitej... Działo się, oj działo. Póki co mieliśmy w Krakowie losowanie par w barażach do naszych Mistrzostw Europy. Jak wspomniałem - faza grupowa dobiegła końca, znamy już 12 zespołów, które z pewnością zagrają na EURO 2012. Pozostały jeszcze 4 wolne miejsca.

I o te miejsca powalczy osiem reprezentacji, które zajęły drugie miejsca w swoich grupach. Będą to:

Turcja - Chorwacja
Bośnia i Hercegowina - Portugalia
Czechy - Czarnogóra
Estonia - Irlandia.

Pierwsze mecze odbędą się 11 i 12 listopada, rewanże - 15 listopada. Emocji zapowiada się sporo.

Jak na razie pewne gry w EURO 2012 są:

Polska
Ukraina
Niemcy
Anglia
Hiszpania
Holandia
Włochy
Rosja
Francja
Grecja
Dania
Szwecja.

Po rozstrzygnięciach barażowych, 2 grudnia w Kijowie, odbędzie się losowanie grup w finałach EURO 2012. Znamy już wstępne rozstawienie reprezentacji w koszyki, z których będą dobierane poszczególne ekipy. Poza przypadkami Polski i Ukrainy (gospodarze) liczyć tu się będzie miejsce w rankingu FIFA (obliczane na podstawie eliminacji i finałów EURO 2008 i 2012 oraz eliminacji EURO 2012).

Koszyk 1: Polska, Ukraina, Hiszpania, Holandia
Koszyk 2:

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

8114
8114 to liczba głosów, jakie 9 października otrzymał w wyborach parlamentarnych Jan Tomaszewski. To liczba osób, które mniej lub bardziej świadomie oddali swój głos na kogoś, kto od ponad trzydziestu lat absolutnie niczego nie osiągnął - zresztą nie tylko w futbolu. W zasadzie nie wiem, nad kim bardziej ubolewać - nad tymi ludźmi, nad Tomaszewskim czy nad samym sobą. Do tej pory w głowie mi się nie mieści, jak można oddać swój głos na zrzędę, kwękacza, krytykanta wszystkich i wszystkiego, oportunistę, pieniacza i totalnego ignoranta. No i członka PRON.

Dla młodych przypomnę - PRON to Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego, czyli organizacji stworzonej w 1982 roku, całkowicie podporządkowanej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, której jedynym celem było propagandowe wspieranie działań PZPR, a przede wszystkim wprowadzenia stanu wojennego.

Jedyne swoje prawdziwe sukcesy Tomaszewski odniósł jeszcze wcześniej, bo w latach 70-tych. Trzecie miejsce na mundialu w RFN (1974) oraz drugie miejsce na kadłubowej pod względem futbolowym olimpiadzie w Montrealu (1976). Później Jan Tomaszewski nie osiągnął już nic. Za to zajął się tym, co potrafi najlepiej - zrzędzeniem i krytykowaniem.

Owszem, próbował swoich sił w trenowaniu - ze skutkiem bardziej niż miernym. Nic nie wiadomo o jakichkolwiek osiągnięciach w tej materii. Wziął się zatem za komentowanie, z lubością przez pewien czas zapraszano go do studia telewizyjnego i gazet, żeby dzielił się swoimi "przemyśleniami" z kibicami. I trzeba mu przyznać - wstrzelił się idealnie. Polscy kibice ze wszystkiego są wiecznie niezadowoleni, więc kwękanie Tomaszewskiego zaczęło się podobać.

Ulubionym celem stał się PZPN. Najpierw Marian Dziurowicz, później Michał Listkiewicz i Grzegorz Lato. Tomaszewski jechał równo po wszystkich, a kiedy wypłynęła afera korupcyjna - triumfował. No przecież on o tym pisał i mówił, i wyszło na jego. On przecież nigdy z korupcją w futbolu nie miał nic wspólnego.

Swego czasu sprawność intelektualną i organizacyjną w piękny sposób ośmieszył Michał Listkiewicz. Zaprosił bowiem Tomaszewskiego do szefowania utworzonej w 2005 roku w PZPN specjalnej Komisji Etyki. Sukcesy tej komisji? Zerowe. Null.

Jan Tomaszewski ma kilka fobii. O dwóch z nich warto tu wspomnieć. Jedna nazywa się...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Nie zagramy ze Związkiem Radzieckim!
"W listopadzie zagramy z Włochami i Związkiem Radzieckim". To nie są słowa Kazimierza Górskiego, Ryszarda Kuleszy ani Antoniego Piechniczka sprzed lat. To zdanie wygłosił obecny selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda, po zwycięskim sparingu z Białorusią. Nie wiadomo, czy to klimat tego spotkania i jego organizacja czy transmisja telewizyjna (rodem faktycznie z ZSRR) tak nastroiły Franza. Niestety, marzenie Smudy się nie spełni. Po pierwsze - jak większość ludzi wie Związek Radziecki już nie istnieje. A po drugie - najwyraźniej jego słowa bardzo zdenerwowały Rosjan.

Rosjan - tych już z Rosji, nie z ZSRR. No i wzięli się obrazili i zrezygnowali z meczu z Polakami. Sparing ze "Sborną" był zaplanowany na 15 listopada i wcześniej PZPN twierdził, że może nie dojść do skutku jedynie w przypadku, gdy reprezentacja Rosji nie zajmie pierwszego miejsca w swojej grupie eliminacyjnej do EURO 2012 i będzie zmuszona do gry w barażach. Tymczasem Rosjanie już zakwalifikowali się do polsko-ukraińskich Mistrzostw Europy, więc termin 15 listopada mają wolny. Tymczasem poinformowali polską stronę, że rezygnują z przyjazdu do Poznania.

Swoją drogą doskonale ich rozumiem.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

X kolejka Ekstraklasy: W roli głównej sędziowie
Najgorętsze nazwiska po X kolejce Ekstraklasy to Adam Lyczmański i Wojciech Krztoń. Pierwszy w zasadzie dał zwycięstwo Wiśle Kraków w meczu z Jagiellonią Białystok, drugi pozbawił trzech punktów Polonię Warszawa w starciu z Górnikiem Zabrze. Obaj zostali już do końca rundy zawieszeni i nie będą sędziować spotkań w Ekstraklasie, jednak niesmak pozostał. Znów wraca temat wykorzystania choćby kamer i powtórek podczas meczów piłkarskich, znów lecą gromy na arbitrów, znów piłkarze mają świetne alibi dla swojej niezbyt porywającej gry. Winni są sędziowie.

Wątek rozpoczął już sasin w swoim jednoznacznie krytycznym tekście "Ślepi sędziowie". Nie będę więc za bardzo rozwijał tematu, ograniczę się do jednej refleksji. Jeśli panowie arbitrzy nie wzięli w łapę za oba te - bądźmy szczerzy - spektakularnie fatalnie prowadzone mecze, to są po prostu fatalnymi sędziami. Tak czy siak nie nadają się do prowadzenia spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z drugiej strony - gra jest coraz szybsza, piłkarze trenują wręcz zachowania, które ciężko wyłapać biednym arbitrom, przecież tylko ludziom. A na stadionie (często) i przed telewizorami (zawsze) WSZYSCY widzą, że sędzia popełnił błąd. Nie widzi tylko sędzia, ten biedny człowieczek, bez możliwości sprawdzenia, czy podjął dobrą decyzję. Kamery na stadiony!

Wisła pokonała Jagiellonię 3:1 strzelając jej 3 gole w ciągu kilku minut tuż przed zakończeniem meczu. Ogromne kontrowersje wzbudziły w tym spotkaniu przynajmniej dwie decyzje sędziego Lyczmańskiego. Najpierw, jeszcze w pierwszej połowie, nie podyktował absolutnie bezdyskusyjnego rzutu karnego za faul Bunozy na Kupiszu. Drugi błąd to uznanie pierwszego gola dla Wisły, już przy stanie 0:1 (czyli przy prowadzeniu Jagiellonii). Kew Jaliens ewidentnie faulował bramkarza ekipy z Białegostoku. Po tej bramce Jagiellonia ewidentnie się poddała, a "Biała Gwiazda" dołożyła jeszcze dwa gole.

Polonia Warszawa z kolei jedynie zremisowała z Górnikiem Zabrze, prowadząc 1:0 niemal do ostatniej minuty spotkania. Wtedy napastnik Górnika, Prejuce Nakoulma, przyjął sobie piłkę ręką i strzelił wyrównującego gola. Sędzia uznał trafienie i zabrzanie wywieźli jeden punkt z Konwiktorskiej. Jednak Polonia jest sama sobie winna - jej zawodnicy zmarnowali sporo sytuacji podbramkowych. Choćby tę, kiedy Daniel Sikorski na minutę przed opisywaną sytuacją biegł przez pół boiska sam na sam z golkiperem Górnika - tylko po to, żeby nawet nie trafić w bramkę.

Dużą niespodzianką była porażka lidera, Śląska Wrocław, z GKS-em w Bełchatowie. Co jeszcze dziwniejsze, to zwycięstwo bełchatowian nie podlegało żadnej dyskusji. Fatalna dyspozycja podopiecznych Oresta Lenczyka, którym najwyraźniej źle zrobiła przerwa na mecze reprezentacji.

Klęskę Śląska wykorzystał...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Puchar Polski: Kompromitacji Ekstraklasy ciąg dalszy
Kiedy jakiś czas temu napisałem, że Puchar Polski powinien być wolny od drużyn z Ekstraklasy, spadł na mnie grad pretensji i zarzutów. Że się nie znam, że Puchar jest po to, by ogrywać mniej wykorzystywanych w lidze zawodników, by dawać odpocząć tym najbardziej eksploatowanym. Z kolei moje stanowisko było takie, że Puchar Polski traci na znaczeniu właśnie przez takie podejście do sprawy i może warto by pomyśleć, żeby po prostu uwolnić Puchar od klubów Ekstraklasy. Te z kolei miałyby jeden problem z głowy. Nie minęło kilka tygodni i znów mamy dwa kompromitujące występy "ekstraklasowców".

Najpierw poległ Górnik Zabrze. Z kim? Z Gryfem Wejherowo, trzecioligową drużyną półamatorów, którzy na co dzień pracują, a piłka to dla nich zwyczajne hobby. W poprzedniej rundzie Gryf odprawił z kwitkiem Koronę Kielce (a jakże, z Ekstraklasy) - i wtedy sponsor klubu, w spontanicznym odruchu, rzucił po meczu w szatni swoim piłkarzom 50 tysięcy złotych. Teraz ma być podobno dwa razy więcej. Ja bym dał im pięć razy tyle za utarcie nosa pyszałkowatym zabrzanom. Swoją drogą w głowie mi się nie mieści, jak drużyna de facto czwartoligowa wygrywa w Pucharze dwa kolejne mecze z drużynami z Ekstraklasy.

Potem skompromitowali się podopieczni Jacka Zielińskiego i pupile Józefa Wojciechowskiego, czyli Polonia Warszawa. "Czarne Koszule" w 1/8 finału Pucharu Polski zmierzyły się z pierwszoligową Arką Gdynia. Klub z Warszawy miał walczyć o najwyższe cele, prezes zapewnił (teoretycznie) bardzo przyzwoite transfery, ale póki co raczej trzeba się skupić na walce może o puchary w przyszłym sezonie. Ale i to nie wygląda realnie. Gdynianie, którzy okupują środek tabeli pierwszej (czyli drugiej) ligi spokojnie zaaplikowali Polonii trzy gole i wyrzucili za burtę Pucharu. Wstyd, panowie z Konwiktorskiej. Mentalności zwycięzców za grosz. Że też ten Wojciechowski jeszcze ma ochotę topić kasę w tym klubie...

W dwóch innych spotkaniach 1/8 finału PP nie zanotowaliśmy kolejnych kompromitacji ekip z najwyższej klasy rozgrywkowej, ale tylko dlatego, że...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kolejny sędzia do wymiany
Mamy kolejny przykład sędziowskiej ślepoty, nieudolności, złego ustawiania się, złej woli, może korupcji albo obstawiania u bukmacherów. Sędzia Robert Małek wraz z jednym ze swoich asystentów (nie będę nawet szukał jego nazwiska) nie uznał PRAWIDŁOWO strzelonej przez Kaczmarka bramki dla ŁKS-u w meczu z Wisłą Kraków. Łódzki Klub Sportowy przegrał na swoim boisku 1:2 - zatem nie trzeba być wielkim matematykiem, by wpaść na to, że ten gol zapewniłby łodzianom jeden punkt. Kolejny skandal, znów arbiter wypacza wynik meczu, znów "wszyscy na stadionie widzieli" co innego niż sędzia.

Nie tylko wszyscy na stadionie widzieli co innego niż arbiter. Przede wszystkim setki tysięcy przed telewizorami, na licznych powtórkach, widziało to, czego nie raczył dostrzec sędzia - że żadnego spalonego nie było, a bramka została przez ŁKS zdobyta prawidłowo.

Od dawna postuluję, by dopuścić podgląd spornych sytuacji dla arbitra. Nie może być tak, że wszyscy wiedzą o pomyłce sędziego poza nim samym. Co prawda na stadionie nie można podejrzeć powtórek na telebimach, ale kibice, trenerzy i rezerwowi mają komórki, są w kontakcie ze znajomymi, którzy oglądają mecz w domu i widzą wszystko jak na dłoni. Dlatego spokojnie można powiedzieć, że WSZYSCY poza sędziami wiedzą, kiedy ci ostatni popełnią taki błąd. W zasadzie i oni po chwili już to wiedzą. Dlaczego nie mogą odwołać, zmienić swojej decyzji, która ewidentnie wpływa na wynik spotkania? W imię czego?

Nie będę powtarzał argumentów...

Zobacz tę fatalną pomyłkę i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

W Manchesterze rządzi City
Całkiem niedawno temu, 28 sierpnia 2011 roku, Manchester United zdemolował Arsenal Londyn w stosunku 8:2. Tego dnia sir Alex Ferguson wraz ze swoimi podopiecznymi byli w niebie. 23 października 2011 roku trafili do piekła. Ich lokalny, odwieczny rywal, Manchester City, zlał ich po prostu strasznie. Tego nikt się nie spodziewał - żeby Manchester United poniósł klęskę na swoim Old Trafford i to aż 1:6! Z "The Citizens" Czerwone Diabły w takich rozmiarach ostatnio przegrał w... 1926 roku. Co ważne dla trenera Manchesteru City, Roberto Manciniego (naturalnie poza wynikiem) to dojrzała i skuteczna gra Mario Balotelliego.

Czarnoskóry Włoch strzelił dwa pierwsze gole dla City, asystował przy trzecim i był z pewnością jedną z najjaśniejszych (paradoksalnie) postaci tego widowiska. Na dodatek za faul właśnie na niesfornym (i niezbyt rozgarniętym) włoskim młodzianie (tutaj dowody jego nierozgarnięcia) czerwoną kartkę zobaczył Jonny Evans. Kolejne gole dla Manchesteru City zdobylo Edin Dżeko (dwie), Sergio Aguero oraz David Silva. Honorowe trafienie dla Manchesteru United zaliczył Darren Fletcher.

Co najbardziej wstrząsające, to dosłowne rozstrzelanie defensywy "Czerwonych Diabłów" w ostatnich sekundach spotkania. Trzy ostatnie gole padły między 89 a 93 minutą! Podopieczni Fergusona rzucili się do desperackich ataków po bramce Fletchera (81 minuta i stan 1:3), ale najzwyczajniej w świecie...

Zobacz wszystkie gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dlaczego kolega sasin nie powinien być właścicielem klubu?
Maciej Skorża nie jest ulubieńcem naszego kolegi sasina. Jak wszyscy pewnie tu wiedzą, kolega sasin jest zagorzałym kibicem Legii Warszawa (bez komentarza...) i na FootballBlogu z wielkim zapałem pisuje o tym klubie. Wielokrotnie kolega sasin dawał wyraz swojej dezaprobacie dla działań i szkoleniowych dokonań trenera Macieja Skorży. Nawet nie chce mi się tutaj cytować tych wszystkich emocjonalnych opinii kolegi sasina na temat szkoleniowca Legii. Gdyby kolega sasin był właścicielem klubu z Łazienkowskiej, Macieja Skorży już dawno by w nim nie było. Ale na szczęście Mariusz Walter i spółka wykazali się dziwną, jak na polskie warunki, cierpliwością...

Ta cierpliwość, której brakuje koledze sasinowi, się opłaciła. Dzisiaj (choć nie można chwalić dnia przed zachodem słońca) Legia Warszawa jest najlepiej grającą polską drużyną klubową. Obiektywnie trzeba to przyznać. I nie jest na pierwszym miejscu w tabeli Ekstraklasy tylko dlatego, że ma jedno zaległe spotkanie (z Zagłębiem Lubin). Znakomicie radzi sobie w Lidze Europejskiej (do której awansowała w wyjątkowym stylu), coraz lepiej prezentuje się w Ekstraklasie. Wreszcie trafiła z kluczowym transferem (Danijel Ljuboja). Wreszcie (głównie dzięki Michałowi Żewłakowowi) jest spokój w tyłach. Wreszcie odnajdują się młodzi, w których od dawna upatrywano lepszych czasów dla Legii - Maciej Rybus i Ariel Borysiuk. Wreszcie do składu częściej trafiają jeszcze młodsi - Żyro, Wolski (obaj zdobyli po golu w ostatnim meczu ligowym z Widzewem). Szkoda tylko, że nie dostrzega Jakuba Koseckiego. Wreszcie udało się wynaleźć bramkarza, który ma szansę godnie zastąpić Boruca, Fabiańskiego czy Muchę - Słowaka Kuciaka.

No i co najważniejsze - Maciej Skorża ogarnął to całe towarzystwo w sposób wyczekiwany od dawna. Wreszcie postępuje jak prawdziwy trener, czego dowodem jest choćby zmiana, jakiej dokonał we wspomnianym już spotkaniu z Widzewem. Otóż w samej końcówce, przy stanie 1:0, Skorża dokonał zmiany. Ale nie wprowadził na boisko żadnego defensywnego zawodnika, żeby bronić korzystnego wyniku. Wpuścił młodego Wolskiego, który chwilę później strzelił drugą bramkę dla swojego klubu. Pomijam urodę tego gola, dla mnie najważniejsze w tej sytuacji jest to, że na polskich boiskach, w polskich klubach, taka sytuacja jest po prostu NIESPOTYKANA. Zwracam na to uwagę. Prawie wszyscy polscy szkoleniowcy w takim momencie broniliby wyniku, wpuszczając np. defensywnego pomocnika. Skorża wpuścił ofensywnie usposobionego Wolskiego - i obaj wygrali.

Jestem daleki od peanów na cześć Macieja Skorży, ale...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XI kolejka Ekstraklasy: Sędzia to jest potęga, sędzia najlepszy jest!
To zaczyna być już żenujące. Tematem wiodącym w polskiej Ekstraklasie zaczynają być znowu sędziowie i ich pomyłki, które wypaczają wyniki kolejnych spotkań. W tej kolejce "popisał" się zwłaszcza sędzia Małek, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez ŁKS w meczu z Wisłą Kraków. Poza tym sędzia Gil nie odgwizdał ewidentnego karnego dla Widzewa w meczu z Legią, a sędzia Marciniak dwukrotnie skrzywdził GKS Bełchatów - najpierw nie dostrzegając oczywistego karnego dla bełchatowian, a później uznając gola, którego zdobył dla Jagiellonii Tomasz Frankowski. "Jaga" wygrała 1:0...

Zaniepokojony stanem rzeczy jest prezes PZPN, Grzegorz Lato (o którym coś cicho ostatnio) - i prawdopodobnie na pożarcie kibicom zostanie rzucony szef kolegium sędzioweskiego, Janusz Eksztajn. Niczego to nie zmieni, bo tu nie chodzi o poziom sędziowania. Chodzi o zmiany w przepisach. Sędziowie nie mogą nie mieć możliwości weryfikacji swoich błędnych decyzji.

Trochę przypadkowo (bo ze spalonego), ale bezdyskusyjnie, kolejnego gola w Ekstraklasie zdobył Tomasz Frankowski. To już 156. trafienie napastnika Jagiellonii Białystok i w "Klubie 100" wyprzedził on samego Włodzimierza Lubańskiego. Do absolutnej czołówki wciąż jednak sporo brakuje (Cieślik 167 goli, Brychczy 182, Pohl 186). Wielkim nietaktem ze strony "Franka" byłoby wyprzedzać takich gwiazdorów...

Zaciął się Rudniew, trafia za to Biton (powtarzam to ciągle, ale przez upór Maaskanta i trzymanie Izraelczyka na ławie Wisła nie gra teraz w Lidze Mistrzów). Rudniewa chce ponoć FC Porto (za 9-12 mln euro), zaś Bitona "Biała Gwiazda" tylko wypożyczyła - i jeśli zechce go zatrzymać, musi wysupłać około 1,6 mln euro. Jednak jeśli ten napastnik (który regularnie trafia również w Lidze Europejskiej) utrzyma swoją formę, wtedy wart będzie dużo więcej. Do reprezentacji Izraela powołanie już dostał.

Na jeszcze jednego zawodnika chcę zwrócić uwagę - to Wojciech Pawłowski, bardzo młody (rocznik 1993) bramkarz Lechii Gdańsk. Notuje prawdziwe "wejście smoka" w Ekstraklasie. Zagrał do tej pory w trzech meczach (z GKS Bełchatów, Zagłębiem Lubin oraz Lechem Poznań) i... wciąż nie wpuścił żadnego gola! Do rekordu Łukasza Fabiańskiego, który jako debiutant nie wpuścił gola przez 298 minut, zostało bardzo niewiele. Warto zwrócić uwagę na tego bramkarza. Tym bardziej, że chłopak ma również szczęście - Artjom Rudniew trafiał w słupek i poprzeczkę. A dobry bramkarz musi...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Włosi i Węgrzy już mogą zacząć się bać...
11 listopada - Włosi, 15 listopada - Węgrzy. To najbliżsi rywale reprezentacji Polski, z którymi zmierzą się nasi piłkarze. Trener Franciszek Smuda wysłał powołania i trudno mówić o jakichkolwiek zaskoczeniach. Nudno w tej naszej kadrze, oj nudno. Wciąż te same nazwiska. Jak widać selekcjoner stawia ewidentnie na zgrywanie się drużyny i ćwiczenie nowych wariantów taktycznych niż na weryfikowanie umiejętności nowych graczy. Mnie cieszy jedno - że w reprezentacji nie ma Kamila Glika. Martwi brak Żewłakowa, Mili, dziwi obecność Głowackiego, Komorowskiego, Wojtkowiaka i Jodłowca.

O Borucu nawet nie wspominam.

Szkoda czasu na powtarzanie, że sparingi służą również sprawdzaniu dublerów. Smuda się zafiksował, odnoszę wrażenie, że za wszelką cenę chce odnosić dobre wyniki, żeby broń Boże nikt nie pomyślał o zwolnieniu go z posady. Trochę to krótkowzroczne, bo trzeba również myśleć o przyszłości reprezentacji. Wynik na EURO 2012 jest ważny, ale to nie jest ostatni wielki turniej tego świata.

Póki co czekają nas dwa, mam nadzieję ciekawe, spotkania. Oby Włosi nie wystawili rezerw, bo znów odezwą się głosy, że wszyscy nas lekceważą. Na szczęście oba mecze zostaną rozegrane w Polsce, na stadionach szykowanych na EURO 2012 (z Włochami we Wrocławiu, z Węgrami w Poznaniu), bo szlag mnie trafiał, że "biało-czerwoni" grają gdzieś w Korei czy Niemczech.

Oto skład, powołany przez Franciszka Smudę na mecze z Włochami i Węgrami:

...

Zobacz skład i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XII kolejka Ekstraklasy: 110 tysięcy na trybunach, 11 w siatce
W 88. minucie spotkania pomiędzy Lechem Poznań i Legią Warszawa Żyro w międzynarodowym stylu objechał Wołąkiewicza i idealnie, płasko wyłożył piłkę Vrdoljakowi. Ten miał do pustej bramki około 3 metrów i nie trafił! Przeniósł futbolówkę nad bramką, co było zdecydowanie większą sztuką niż trafienie w wielkie wrota ograniczone słupkami i poprzeczką. Każdy, kto stanie trzy metry przed piłkarską bramką uzna niemal za niemożliwe nietrafienie z takiej odległości. Vrdoljakowi to się udało. Ta sytuacja jest kwintesencją żenującej skuteczności zawodników T-Mobile Ekstraklasy. 11 goli w 8 meczach!

Niemiłosierne pudło Vrdoljaka można zobaczyć tutaj. Nie ma sensu pastwić się nad Chorwatem. Rudniew przestał trafiać, zacięli się Frankowski i Dudu Biton. Słabiej pod bramką prezentuje się Ljuboja. Im dłużej trwa sezon, tym mniej goli strzelają piłkarze Ekstraklasy. Nie mam zielonego pojęcia, z czego to wynika. Jedenaście goli w ośmiu meczach daje średnią niewiele wyższą niż jedna bramka na spotkanie. Śmiech.

Tymczasem padł rekord Ekstraklasy pod względem frekwencji na trybunach. Pękła granica 100 tysięcy kibiców, głównie dzięki otwarciu stadionu we Wrocławiu, gdzie pojawiło się ponad 42 tysiące widzów. Jeśli poziom naszej ligi się nie podniesie, kolejnych rekordów nie będzie. Kogo by interesowały mecze, gdzie nie padają żadne bramki?

W XII kolejce mieliśmy kilka niespodzianek. Przede wszystkim porażki Wisły Kraków u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała oraz Korony Kielce z ŁKS-em. Jeśli trener Maaskant polegnie z Fulham w Lidze Europejskiej, za jego posadę nie dam funta kłaków. Korona z kolei najpierw przez dziewięć kolejek była niepokonana, by zanotować serię trzech kolejnych porażek. W Kielcach nie uznają kompromisów.

GKS Bełchatów zwolnił definitywnie Jana Urbana ze stanowiska szkoleniowca Zagłębia Lubin. Wygrana 2:1 wyczerpała cierpliwość szefostwa miedziowego klubu. Następcą został Czech Pavel Hapal.

We wspomnianym już meczu otwarcia stadionu we Wrocławiu lider Śląsk po bardzo słabym meczu pokonał Lechię Gdańsk (w kontrowersyjnych okolicznościach, znów sędzia się nie popisał). Nad morzem szykuje się chyba zmiana trenera, bo z Tomaszem Kafarskim klubu nie wyobraża sobie już większość kibiców Lechii i zapewne sami piłkarze.

Z kolei posadę zachował z pewnością Jacek Zieliński - Polonia Warszawa pokonała na wyjeździe Ruch Chorzów i Józef Wojciechowski musi być zadowolony. Do następnego meczu.

Odetchnął również jeszcze inny szkoleniowiec...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Szczęsny w Barcelonie, Lewandowski w Liverpoolu, Salamon w Milanie
Podobno Kenny Dalglish obserwuje poczynania Roberta Lewandowskiego w Borussii Dortmund i jest gotów wydać na polskiego napastnika 8 milionów funtów. Podobno Wojciecha Szczęsnego obserwują od dawna skauci z Barcelony i już niedługo Polak zastąpi Victora Valdesa w bramce na Camp Nou. Podobno Bartosza Salamona, który nie łapie się do reprezentacji młodzieżowej, mają na oku najlepsze kluby włoskie i hiszpańskie, z AC Milan i Barceloną na czele. Jesteśmy mistrzami w wymyślaniu lub podchwytywaniu podobnych historii i niemiłosiernym ich rozdmuchiwaniu.

Zastanawiam się, z czego to wynika. Czy z ewidentnego braku faktycznych sukcesów na rynkach transferowych? Czy z normalnych polskich kompleksów? Czy może z tego, że dla nas już sukcesem jest plotka o zainteresowaniu polskim futbolistą? Pierwszy lepszy Czech, Chorwat czy Serb kosztuje kilka razy więcej niż nasi najwyżej wytransferowani gwiazdorzy - przypomnę, jak niedawno wszyscy się podniecali przejściem Adriana Mierzejewskiego do Trabzonsporu za nieco ponad 5 milionów euro. Najwięcej kosztował natomiast Jerzy Dudek - Liverpool zapłacił za niego Feyenoordowi Rotterdam 7,2 miliona euro.

Bośnia i Hercegowina. Jest taki kraj. Z żadnymi sukcesami piłkarskimi. Za to mają takiego piłkarza jak Edin Dżeko. Za tego napastnika Manchester City zapłacił Wolfsburgowi 35 milionów euro. Konkret?

Ukraina. Słabiutki defensor Dmytro Czyhrynski. Barcelona zapłaciła za niego 25 milionów euro. Szybko sprzedała go do Szachtara Donieck za 15 milionów euro. Konkret?

Serbia. Lewy obrońca Aleksandar Kolarov. Kupiony przez Manchester City z Lazio Rzym za ponad 22 miliony euro. Konkret?

Bułgaria. Napastnik Dimitar Berbatov - obecnie w głębokich rezerwach Manchesteru United. Kupiony przez Aleksa Fergusona za ponad 30 milionów funtów. Konkret?

I tak mógłbym jeszcze długo. Dlaczego polscy zawodnicy tyle nie kosztują? Wymienieni piłkarze nie należą do nacji, które odnoszą jakieś wybitne sukcesy w piłce reprezentacyjnej czy klubowej. Dlaczego pisze się obecnie w ekstatycznym tonie, że Lewandowski miałby kosztować raptem 8 milionów funtów?! Przecież to śmieszna kwota za takiego zawodnika. Gdyby był Chorwatem czy Czechem kosztowałby minimum 20 milionów. A w polskich mediach podniecenie. Szum. Liverpool się interesuje. Ale super.

Zdaję sobie sprawę, że...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Liga rumuńska: Czerwone kartki za samosąd na boisku - słuszne czy nie?
Mecz pomiędzy Steauą Bukareszt a Petrolulem przeszedłby do historii jak miliony innych spotkań - bezgłośnie. Trafiłby na śmietnik lub do archiwum, a o fakcie jego rozegrania wiedziałoby kilka tysięcy ludzi. Jednak ten mecz, a w zasadzie jego fragment, pokazują obecnie telewizje i serwisy na całym świecie. Ale nie dlatego, że padły w nim jakieś genialne gole albo wynik był trzycyfrowy. Szczerze mówiąc nawet nie wiem, czy jakiekolwiek gole ktoś w tym meczu strzelił. Świat bulwersuje się atakiem bandyty na piłkarza, choć mnie (wiem, że to okrutne) bardziej zirytowało coś innego.

Jakiś debil wbiegł na murawę (gdzie była ochrona??) i z całej siły uderzył w głowę zawodnika Steauy, George'a Galamaza - i opluł go. Jak się później okazało, piłkarz doznał złamania kości jarzmowej i czeka go przynajmniej półtora miesiąca leczenia. Sytuacja dramatyczna, która jest pretekstem dla postawienia różnych pytań o zabezpieczenie meczów i bezpieczeństwa piłkarzy w lidze rumuńskiej. Ale moją uwagę zwróciło coś zupełnie innego.

Otóż chwilę po tym wydarzeniu na bandytę rzucili się piłkarze Steauy, zbulwersowani całą sytuacją - stanęli po prostu w obronie swojego kolegi z drużyny, co zrobiłby chyba każdy. Oczywiście zaczęli go kopać i okładać pięściami, co jest dla mnie absolutnie zrozumiałe. Nie wiadomo, co facet miał ze sobą, co chciał zrobić dalej. Trzeba go było spacyfikować - tym bardziej, że ochrona dopiero zbierała się z interwencją. Poza tym trzeba było najzwyczajniej w świecie pomścić krzywdę zawodnika swojej drużyny. Wpieprzyć bandycie, który zrobił krzywdę ich koledze. To naturalny odruch.

Pomijam jednak ten czysto ludzki odruch. Pomijam kwestię pomszczenia krzywdy kolegi. Skupię się na pierwszym aspekcie - zneutralizowaniu napastnika, który nie wiadomo co miał przy sobie i Bóg jeden wie, co mógłby jeszcze zrobić. Interwencja piłkarzy Steauy być może zapobiegła jakiejś większej tragedii. Ochrona była daleko.

Czemu tak się nad tym rozwodzę? Bo dwaj piłkarze Steauy Bukareszt, którzy najaktywniej pacyfikowali bandytę (Razvan Marian Stanca oraz Novak Martinović), po całym zajściu zobaczyło czerwone kartki za... niesportowe zachowanie! Dla mnie powinni dostać...

Zobacz filmik z zajścia i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Gratulacje dla Legii
Dużo ostatnio na FootballBlogu o Legii Warszawa, nie tylko za przyczyną kolegi sasina, który znakomicie opisuje dokonania stołecznego klubu. Przede wszystkim jednak dlatego, że Legia po prostu znakomicie prezentuje się w końcówce rundy jesiennej i właśnie zapewniła sobie awans z grupy w Lidze Europejskiej. Co oznacza, że podopiecznych Macieja Skorży zobaczymy na europejskich stadionach wiosną 2012 roku. Awans i dobre humory kibiców Legii zapewniło zwycięstwo 3:1 u siebie z Rapidem Bukareszt. Po tym meczu nikt i nic nie jest w stanie legionistom odebrać przynajmniej drugiego miejsca w grupie C.

Nie jestem fanem Legii, ale nie ukrywam, że cieszy mnie i ten awans i dobra gra tego klubu. Cieszy coraz lepsza gra młodych zawodników (Polaków, co ważne), cieszy zgranie zespołu i walka do końca, cieszy wreszcie myśl trenerska Macieja Skorży, która zaczyna przynosić rezultaty. Legia gra ładnie dla oka i skutecznie. I oby tak dalej.

Sam mecz z Rapidem miał emocjonujący przebieg, były dwie czerwone kartki (dla Aleksy z Rapidu i Gola z Legii), zwroty akcji i happy end. Gole dla Legii zdobyli Miroslav Radović (dwie) oraz Michał Kucharczyk, honorowe trafienie dla Rapidu zanotował Filipe Teixeira.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

ŁKS: Probierz out, pora na Ulatowskiego
Co prawda oficjalnego komunikatu Łódzkiego Klubu Sportowego jeszcze nie ma, ale już wszyscy wiedzą: trener Michał Probierz odchodzi z klubu. Poprowadził ŁKS w siedmiu spotkaniach ligowych, w których odniósł 4 zwycięstwa, odnotował jeden remis i poniósł dwie porażki (zatem zupełnie solidny wynik w obliczu wcześniejszych "dokonań" ełkaesiaków). Probierz przyjął ofertę z Arisu Saloniki, który zajmuje obecnie dwunaste miejsce w greckiej ekstraklasie. Taka informacja widnieje na oficjalnej stronie Arisu. Trochę szkoda. Ale tylko trochę.

o jakoś nie czuję sentymentu do szkoleniowca, który najpierw podejmuje się pewnego zadania, po czym najzwyczajniej w świecie zabiera dupę w troki i ucieka w cieplejszy klimat. Naturalnie rozumiem, że to większe pieniądze, większy świat (choć nie do końca jestem przekonany, czy akurat teraz Grecja to najlepsze miejsce do pracy), lepsze perspektywy. Może nawet jedyna taka okazja w życiu. Ale ten ruch potwierdza opinię o Probierzu: że jest niestabilny, niepewny, mało wiarygodny. Dał się poznać od tej strony podczas swojej pracy (zwłaszcza pod sam koniec) w Jagiellonii Białystok.

Według mnie jest również mało ambitny. Wyprowadzenie ŁKS na prostą, awans z tym klubem do pucharów - to dopiero wyzwanie. I może wtedy po Probierza zgłosiłby się nie jakiś słabiutki Aris, ale może nawet jakiś europejski średniak? Moim zdaniem trener jak szybko zwiał do Grecji, tak szybciutko z niej powróci.

Cóż, nie znamy wszystkich szczegółów tej sprawy. Być może w grę wchodzą również jakieś niezrealizowane przez zarząd ŁKS obietnice wobec trenera, może jakieś opóźnienia w wypłacaniu pensji, może coś jeszcze innego. Tak czy owak dni Probierza w łodzkim klubie dobiegły końca. I póki co nie wiadomo, kto poprowadzi klub z Alei Unii w kolejnym ligowym spotkaniu z Ruchem Chorzów.

Osobiście uważam, że ŁKS powinien zaproponować pracę Rafałowi Ulatowskiemu. Ulatowski to...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Płytkie dno Wisły, Maaskant spłynął z prądem
Usiadłem sobie do takiej krótkiej analizy dokonań Wisły Kraków w Lidze Europejskiej w porównaniu do dokonań APOEL-u Nikozja w Lidze Mistrzów. Jak to niewiele brakowało, raptem kilka minut, by w Lidze Mistrzów zamiast Cypryjczyków zagrała Wisła Kraków. Kilka minut, by "Biała Gwiazda" zamiast mięsem armatnim dla Fulham, Odense czy Twente Enschede była chłopcem do bicia dla Zenitu, Szachtara i Porto. Jak wiele straciłaby tegoroczna Liga Mistrzów, gdyby zamiast APOEL-u grała w niej Wisła. I nagle BUM!, informacja, że zwolnili Maaskanta.

Ale to nie Fulham zwolniło Maaskanta. Zwolniła go Cracovia, "czerwona latarnia" Ekstraklasy. Cracovia, ostatnia w tabeli, grająca beznadziejnie i strzelająca prawie najmniej goli w lidze (mniej udało się zdobyć jedynie ciut mniej beznadziejnej Lechii Gdańsk). Bogusław Cupiał zniósł wiele - kolejny brak awansu do Ligi Mistrzów, klęski w Lidze Europejskiej, coraz słabsze występy w Ekstraklasie. Ale nie darował porażki z lokalnym rywalem. I dobrze. Bo Maaskant chyba przedobrzył.

Wróćmy jednak na chwilę do porównania dokonań Wisły w LE i APOEL-u w LM. Jak pamiętamy Wiśle zabrakło dosłownie kilka minut, by awansować do Champions League - w pierwszym meczu 1:0 u siebie, w rewanżu na kilka minut przed końcem 1:2 i awans w kieszeni. Ale Wisła naturalnie po raz kolejny spieprzyła sprawę - i bądźmy szczerzy, bardzo dobrze się stało. Bo APOEL Nikozja znakomicie wykorzystuje swoją szansę, a "Biała Gwiazda" dziarsko dzierży czerwoną latarnię w Grupie K. A APOEL rozdaje karty w swojej grupie, wygrywa z FC Porto i ma wielkie szanse na awans do kolejnej rundy.

Po czterech kolejkach Wisła zanotowała 3 spektakularne porażki (1:3, 1:4 i 1:4) oraz jedno przypadkowe zwycięstwo (1:0). No i zajmuje ostatnie miejsce w grupie z dorobkiem 3 punktów. Z kolei APOEL jeszcze nie przegrał - dwa zwycięstwa (po 2:1) i dwa remisy (po 1:1), osiem punktów i pierwsze miejsce w swojej grupie. I nie przekonuje mnie argument, że zawodnicy z Krakowa grają kiepsko w LE, bo są rozczarowani brakiem awansu do Ligi Mistrzów i teraz mają problemy z koncentracją. Bo takie coś mogłoby mnie jeszcze przekonać w (hipotetycznym) przypadku Barcelony czy Bayernu, klubów notorycznie grających w LM. Wisła jeszcze nigdy tam nie zagrała, więc Liga Europejska to jedyna szansa dal tych piłkarzy, żeby się wypromować. Niestety, koncertowo marnowana.

Maaskant również zmarnował swoją szansę...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Bez orła, bez polotu - dajcie nam Chielliniego!
Niestety, włamanie do mojego mieszkania i wyniesienie z niego całego mojego sprzętu komputerowego spowodowało, że o meczu Polski z Włochami piszę dopiero dzisiaj. Aferą z brakiem orzełka na koszulkach "biało-czerwonych" z właściwą sobie bezpośredniością zajął się kolega sasin, postaram się tutaj do tej sprawy wcale nie nawiązywać. Mecz z Włochami, rozegrany na pięknym stadionie we Wrocławiu, sprowadził na ziemię wszystkich tych, którzy apelowali o pozostawienie Franciszka Smudy na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. W tym również mnie.

Zacznę od początku. Skład na ten mecz (oraz zapewne również na EURO 2012) Smuda miał już ustalony od dawna. Wielokrotnie dziwiłem się temu, ponieważ już kiedyś był taki jeden polski selekcjoner, który na pół roku przed mundialem w 2002 roku obwieścił wszem i wobec zakończenie selekcji - i jak to się skończyło wszyscy doskonale pamiętamy. "Franz" póki co niczego nie obwieścił, ale zachowuje się tak, jakby nikogo innego poza swoimi ulubieńcami pod uwagę nie brał.

Jeden przykład, zresztą skomentowany przez Smudę ostatnio. Sebastian Mila. Wiem, że wielu ten człowiek nie przekonuje, że miał swoje szanse lat temu kilka i ich raczej nie wykorzystał. Ale teraz to zupełnie inny piłkarz, lider środka pola drużyny, która jest na pierwszym miejscu w Ekstraklasie. I co więcej - pomocnik, jakiego polskiej reprezentacji ewidentnie brakuje - kreatywny, z przeglądem pola, dobrze podający. Playmaker. I co powiedział Smuda na jego temat? Ano, że "poruszanie się Mili po boisku nie idzie w parze z naszą koncepcją gry"! Oglądając starcie ze "squadra azzura" nie mogę się oprzeć wrażeniu, że poruszanie się po boisku Włochów również nie szło w parze z koncepcją gry Polaków. Śmieszne i żałosne tłumaczenie osobistej niechęci do Oresta Lenczyka.

Dajmy spokój dywagacjom, przejdźmy do faktów. Czyli do przebiegu meczu z Włochami. I paradoksalnie zacznę od... pochwał. Pierwsze pół godziny w wykonaniu reprezentantów mogło się podobać - atakowali, stwarzali sobie sytuacje podbramkowe. Jednak znów dała znać o sobie choroba polskich piłkarzy, czyli skuteczność. A właściwie jej całkowity brak. Dwukrotnie Lewandowski i raz Peszko (co ten koleś robi w reprezentacji Polski?!) zmarnowali niezłe sytuacje. W zasadzie sytuacja Peszki była stuprocentowa, wystarczyło dobrze trafić w piłkę i Buffon nie miałby żadnych szans.

A później, cóż... zaczęła się żenada, która trwała już do końca meczu. Włosi wygrali w zasadzie na stojąco, w rezerwowym składzie. Wystarczyło popatrzeć na Mario Balotelliego. Truchtający sobie po boisku, leniwie poruszający się koleś wybrany najlepszym graczem meczu. Strzelił pięknego gola (o tym za chwilę), w zasadzie asystował przy drugiej bramce i... to wszystko. No, może jeszcze kilka razy zamachał rękami po faulach naszych zawodników. A nie, jeszcze zmarnował dwustuprocentową okazję do strzelenia kolejnego gola dla swojej drużyny - przestrzelił z głowki stojąc kilka metrów przed bramką. Mario "Peszko" Balotelli.

Pierwszy gol dla Włochów, w zasadzie taki z niczego. Choć nie, z błędów CZTERECH polskich zawodników. Wystarczyło, żeby choć jeden z nich lepiej się postarał, i Włosi nie wyszliby na prowadzenie. Najpierw Ludovic Obraniak - wyprowadzał piłkę tak nieudolnie, że jego podanie przejął jeden z reprezentantów Italii. Szybka piłka do Balotelliego i dwa jednoczesne błędy kolejnych Polaków. Przede wszystkim Rafała Murawskiego, który truchcikiem biegł sobie za Balotellim patrząc, jak ten składa się do strzału. Oraz Damiena Perquisa, który zamiast atakować czarnoskórego Włocha stał w miejscu i przyglądał się biernie całej sytuacji. No i oczywiście błąd Wojciecha Szczęsnego, któremu Balotelli wrzucił piłkę za kołnierz. Odniosłem wrażenie, że nasz bramkarz był zbyt pewny swego, wcześniej łapał anemiczne strzały Włochów bez najmniejszego problemu. I to go uśpiło, a Balotelli najzwyczajniej w świecie Szczęsnego ośmieszył.

Druga połowa to już bezwzględna dominacja Włochów i absolutna bezradność naszych zawodników. Wśród Polaków nie ma ANI JEDNEGO piłkarza, który wziąłby na siebie ciężar gry w tak ciężkiej sytuacji na boisku. W zasadzie jedynie Robert Lewandowski stanowił jakieś zagrożenie dla włoskiej defensywy, cała reszta dała się przez rodaków Paolo Rossiego po prostu zdominować. Praktycznie brak akcji w ofensywie, niepewna obrona, chaos, nic nie wnoszące do gry zmiany w drugiej połowie. Mizeria w najczystszej postaci - już dawno Polacy nie zagrali tak słabego spotkania.

Druga bramka...

Zobacz gole, oceny Polaków i pełny tekst



Wyślij zaproszenie do