Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mecz Polska-Niemcy: Sędzia nas oszukał, Niemcy wyrównali po upływie doliczonego czasu
Wpis na żywo. To znaczy na żywo od momentu rozpczęcia drugiej połowy spotkania. Krótkie podsumowanie pierwszej części: całkiem ciekawa, z wieloma zmarnowanymi przez obie drużyny sytuacjami - w czym przodowali Peszko (u nas) i Klose na spókę z Podolskim (w ekipie Niemiec). Nasi rywale biją nas na głowę kulturą gry, choć zaskakująco często się gubią i tracą piłki. Polacy skupieni na defensywie i nastawieni na kontry - i właśnie trzy takie akcje przyniosły nam trzy stuprocentowe okazje dla Peszki. Ten jednak koncertowo je zmarnował. U nas najlepszy znów Szczęsny.

Druga połowa zaczęła się dokładnie tak samo, jak wyglądała pierwsza. Niemcy atakują, my się bronimy. Bardzo słabo gra nasza defensywa. Damien Perquis co prawda nie prezentuje się źle, ale Wasilewski, Głowacki i Wawrzyniak co chwilą wpuszczają go na minę. Fatalnie gra nasza formacja pomocy, nie ma kto rozegrać piłki, a najlepszym asystentem jest nominalny napastnik - Robert Lewandowski.

W drugiej połowie słabiutkiego Klose zastąpił Cacau, ale już w 52 minucie udało mu się zmarnować idealną sytuację podbramkową. Znów błyszczy Szczęsny. Jakże słaba musi być drużyna, której najlepszym zawodnikiem jest bramkarz?

54 minuta: GOL dla Polski!!! Piękna kontra, Wiese fauluje Dudkę, ale na miejscu jest Lewandowski i trafia do pustej bramki:) Kto podawał do Dudki? To była genialna piłka!

Niemcy się gubią i są z lekka nerwowi. Żeby tylko Polacy teraz nie zaczęli bronić wyniku, bo to naszym wychodzi jeszcze gorzej niż strzelanie bramek...

59 minuta: kolejny brutalny faul Mertesackera. On tu komuś zrobi jeszcze krzywdę.

60 minuta: okazja bramkowa, piękny strzał Murawskiego z 28 metrów.

60 minuta: Podolski nic nie strzeli już w tym meczu, zmienił go Mueller. Loew zaczyna gonić wynik.

62 minuta: ładna akcja prawym skrzydłem, Błaszczykowski poczarował i mocno strzelił, jednak wprost w bramkarza Niemiec.

63 minuta: Niemcy atakują jak nie oni, chaotycznie. Gdzie jest ten genialny Goetze??

64 minuta: centra z rzutu wolnego, Szczęsny spokojnie wybija i mamy kontrę - Peszko spalił. Smuda, zdejmij tego Peszkę...

65 minuta: Alleluja!

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mecz Polska-Niemcy: Kilka słów na spokojnie
Emocje opadły, można na spokojnie przeanalizować mecz Polska - Niemcy, który odbył się 6 września w Gdańsku. Wynik 2:2, w sumie sprawiedliwie odzwierciedlający wydarzenia na boisku. Przed meczem zapewne trener, zawodnicy i większość kibiców taki wynik wzięłaby w ciemno. Ja obstawiałem 2:1 dla naszych, przez co nasłuchałem się wiele o swojej naiwności i bujaniu w obłokach. Boiskowa rzeczywistość pokazała, że miałem rację, choć już po doliczonym czasie gry mój dobry nastrój skutecznie popsuli (kolejność nieprzypadkowa) włoski sędzia, Mueller, Wawrzyniak, Glik i Cacau.

Jestem rozczarowany tym remisem. Powinniśmy mecz z Niemcami wygrać minimum 3:1. Wiem, że nasi rywale zmarnowali więcej sytuacji niż nasi (o Peszce jeszcze napiszę), ale po to w bramce stoi ktoś taki jak Wojciech Szczęsny, żeby bronić strzały rywali. A taki Peszko biega po boisku po to, żeby wykorzystać przynajmniej jedną z trzech stuprocentowych sytuacji, jakie wypracowali mu koledzy z drużyny.

Sparing z Niemcami udowodnił jedno: polska reprezentacja potrafi spiąć się i pokazać charakter w pojedynczych meczach. Żeby była pełna jasność - dla mnie wczorajsze starcie o niczym nie świadczy. Będzie można mówić o tendencji wzrostowej, jeśli takie zaangażowanie w mecz, taką determinację, taką walkę i takie serce do gry będę widział w każdym kolejnym meczu. Więc nie generalizujmy. Mam nadzieję, że tak walczącą reprezentację Polski będę już oglądał zawsze.

To jeszcze kilka słów o dobrych stronach tego meczu. Znakomita gra z kontry naszego zespołu, całkiem niezły pressing (nie widziałem Niemców tak często wyprzedzanych i tak często źle podających do partnerów). Na plus oczywiście gra Szczęsnego oraz Roberta Lewandowskiego. Małe plusiki dla Błaszczykowskiego (za drugą połowę), Perquisa (początek niepewny, ale później zdecydowanie najlepszy w naszych szeregach obronnych) oraz Dudki (głównie za akcję przy pierwszej bramce) i Brożka (wypracowany karny w końcówce meczu). Mimo wszystko również plus dla Smudy - dobrze reagował na wydarzenia na boisku, robił całkiem przemyślane zmiany (choć na gorąco mnie one irytowały) i odpuścił sobie Małeckiego. No i jeszcze gra w osłabieniu - zupełnie nie było widać, że ostatnie 15 minut Niemcy grali z przewagą jednego zawodnika.

Mankamenty - te muszę wypunktować.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Małeckiemu odbiło - Małecki ukarany. I bardzo dobrze
"Mamy wspaniałych kibiców, ale ci piknikowi, którzy przychodzą tutaj po to tylko, żeby zjeść kiełbasę i pooglądać mecz, to proponowałbym im, żeby poszli na drugą stronę, bo tam jest ich miejsce. Takich kibiców nie potrzebujemy" - to fragment wypowiedzi Patryka Małeckiego po przegranym przez Wisłę Kraków meczu na własnym boisku z Lechią Gdańsk (27.08.2011). Klub natychmiast odciął się od tych słów wydając specjalny komunikat, zaś sam zawodnik został dotkliwie ukarany - finansowo oraz zawieszeniem na tydzień w prawach zawodnika "Białej Gwiazdy".

Co tam jeszcze powiedział Małecki, że jego własny klub zareagował tak stanowczo? "To co dziś zrobili kibice, ci piknikowi, to nie są dla mnie kibice i chciałbym, żeby nie przychodzili na mecze. Wolałbym grać przy pięciu tysiącach fanatyków, którzy są za bramką, a nie przy takich, którzy jedzą kiełbasę i powiem szczerze - mnie denerwują. Jak jest dobrze, to cię klepią, a jak komuś nie wyjdzie, to gwiżdżą. Tacy kibice niech nie przychodzą na mecze, bo ani nam nie pomagają, a przeszkadzają. Dziękuję". Naturalnie nie ingerowałem w poprawność stylistyczną tych wypowiedzi.

Klub zareagował wzorowo. Najpierw wydał komunikat, że nikt i nic w Wiśle Kraków nie jest "ważniejszy niż standardy, jakie obowiązują w klubie" i zapowiedział ukaranie zawodnika. Podkreślono, że "każdy kibic, przychodzący na stadion przy ul. Reymonta 22 jest dla niego bardzo ważny. Zachowanie wszystkich pracowników klubu, a w szczególności piłkarzy, które niosą znamiona braku szacunku dla kibiców, są w klubie traktowane jako najwyższe przewinienia dyscyplinarne". Konsekwencją tych oświadczeń jest wspomniana wcześniej kara dla Małeckiego.

Ile Małecki ma wpłacić do klubowej kasy - nie podano. Wiadomo natomiast na pewno, że nie zagra w meczu Wisły z Lechem Poznań. Trener Robert Maaskant w pełni popiera decyzje podjęte przez władze i wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby osobiście wystąpił do zarządu o restrykcje dla Małeckiego.

Teraz kilka słów ode mnie, bo - jak widać - na razie zachowuję spokój i ograniczam się właściwie do cytatów. Ale nie ukrywam, że aż mnie nosi. Bo tak głupiego piłkarza jak Małecki to ja chyba nie znam.

1. Patrykowi Małeckiemu zawsze odbijało. Zawsze musiał iść pod prąd, zawsze musiał mieć swoje zdanie - choćby tylko dlatego, żeby mieć inne niż wszyscy. Niestety, taka strategia działa wyłącznie wtedy, kiedy jesteś piłkarzem genialnym. Wtedy możesz być nawet totalnym idiotą, albo - jak choćby Eric Cantona - totalnie odjechanym oryginałem. Wtedy nawet możesz kopać się z kibicami. Ale Małecki nie jest genialnym piłkarzem. I nigdy nie będzie. Udowodnił to marnując koncertowo szansę, jaką po wielu miesiącach dał mu Franciszek Smuda. W meczu z Meksykiem, gdyby nie statystyki, nawet nie wiedziałbym, że w ogóle grał.

2. KIBICE SĄ W PIŁCE NOŻNEJ NAJWAŻNIEJSI. Kropka. W zasadzie mógłbym zakończyć teraz tę wypowiedź, ale może ktoś nie rozumie - nie daj Boże czyta to jakiś "małecki" - więc uzasadniam. Piłkarze grają w piłkę dla pieniędzy, w ten sposób zarabiają na życie. To jakby oczywiste. Ale gdyby tych ich wyczynów boiskowych nie chcieli oglądać kibice - nie byłoby piłki nożnej. Albo inaczej - może by i była, ale nikt by na niej nie zarabiał, a już na pewno nie piłkarze. Pieniądze, jakie są w futbolu, są w nim dzięki kibicom. WYŁĄCZNIE. Żaden sponsor nawet by o piłce nie pomyślał, gdyby nie fascynowała ona miliarda ludzi na naszej pięknej planecie. Zatem - używając pewnego skrótu myślowego - to kibice płacą Małeckiemu. Ale nie płacą mu za pieprzenie takich głupot.

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

VI kolejka Ekstraklasy: Faworyci znów słabo, ŁKS w końcu zwycięski
Właściwie powinienem zacząć relację z meczów VI kolejki od kolejnego, już 153 gola Tomasza Frankowskiego w Ekstraklasie. Albo od sensacyjnej porażki faworyzowanej Legii Warszawa na własnym stadionie z beniaminkiem z Bielska-Białej. Albo od pięknej serii bez porażki, jaką notują od początku tego sezonu zespoły Korony Kielce i Widzewa Łódź. Albo od raczej niespodziewanego duetu, który po tej kolejce usadowił się na dwóch pierwszych miejscach w tabeli... Ale nie, zacznę od pierwszej w sezonie wiktorii ŁKS-u, który pokonał na wyjeździe Cracovię i opuścił ostatnie miejsce.

Kilka dni temu szkoleniowcem Łódzkiego Klubu Sportowego został Michał Probierz (o czym pisałem tutaj). Jeszcze wcześniej szeregi "Rycerzy Wiosny" zasiliło czterech piłkarzy o (jak na Ekstraklasę) całkiem przyzwoitych nazwiskach (Golański, Szczot, Kascelan i Łukasiewicz). I to właśnie ten ostatni strzałem głową zapewnił 3 punkty beniaminkowi z Łodzi. Mecz jednak nie zachwycił obserwatorów, stał na słabym poziomie, a zawodnicy obu drużyn zmarnowali kilka dogodnych sytuacji. Cracovia znów notuje fatalny początek sezonu (niemal tak samo jak rok temu), a dla podopiecznych Probierza najważniejsze jest pierwsze zwycięstwo i awans w tabeli na 14 miejsce.

Niezłe spotkanie obejrzeli kibice w Białymstoku, gdzie Jagiellonia pokonała 3:2 Polonię Warszawa. Tomasz Frankowski trafił po raz 153 w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej i dogonił w klasyfikacji "Klubu 100" gwiazdora Wisły Kraków, Kazimierza Kmiecika. Kolejny na liście jest Teodor Peterek (154 gole) i sam Włodzimierz Lubański (155 goli). Wygląda na to, że obaj spadną w tej klasyfikacji o jedno miejsce już niedługo. "Frankowi" ciężej będzie dopaść trzeciego w "Klubie 100" Gerarda Cieślika. O dogonieniu drugiego Lucjana Brychczego i pierwszego Ernesta Pohla w tym sezonie napastnik Jagiellonii może raczej zapomnieć. Tak czy siak - wyczyn godny wielkiego podziwu. Natomiast wściekły po porażce swojego zespołu Józef Wojciechowski całą winę za porażkę zrzucił na Jacka Zielińskiego. Zdaje się, że trener już podpadł bossowi "Czarnych Koszul". Długo nie potrenuje...

Porażka Legii z Podbeskidziem to z kolei największa sensacja tej kolejki. Zupełnie tego nie rozumiem - jak można najpierw wyeliminować Spartak Moskwa z Ligi Europejskiej na wyjeździe, a chwilę później przegrać z ekipą z Bielska-Białej? Czy piłkarze Legii zapomnieli, jak się gra?

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Pamiętne mecze: Bayern Monachium - Manchester United (finał Ligi Mistrzów 1999)
Nie pamiętam wielu finałów Ligi Mistrzów. Na przestrzeni lat mieszają mi się wyniki, gole, strzelcy, zdobywcy trofeum. Może dlatego, że w tych finałach z reguły grają te same kluby od lat. Może dlatego, że na tym etapie rozgrywek nigdy nie mieliśmy polskiego klubu, a udział polskich zawodników był wielce symboliczny (poza roztańczonym Jerzym Dudkiem w 2005 roku). Ale finałowe spotkanie z 26 maja 1999 roku, kiedy to Bayern Monachium starł się z Manchesterem United, pamiętam do dziś i będę już chyba pamiętał zawsze. Takiej dramaturgii nie powstydziłby się sam Alfred Hitchcock.

O puchar Ligi Mistrzów stanęli naprzeciwko siebie naprawdę najlepsi wówczas piłkarze Europy. Wystarczy wspomnieć takie nazwiska, jak Kahn, Matthaeus, Babbel, Effenberg, Jeremies, Basler, Jancker, Scholl w Bayernie czy Schmeichel, Neville, Stam, Beckham, Giggs, Yorke, Cole, Solskjaer w Manchesterze United. Na ławkach obu klubów dwaj giganci myśli szkoleniowej - Ottmar Hitzfeld i Alex Ferguson. Finał marzeń.

Warto wspomnieć, że w sezonie 1998/99 oba kluby zostały mistrzami swoich krajów, Manchester dodatkowo zdobył również Puchar Anglii (Bayern rzutami karnymi uległ w finale Pucharu Niemiec Werderowi Brema).

Mecz finałowy lepiej zaczęli Niemcy. Pamiętam te ataki, sunące na bramkę Petera Bolesława Schmeichela. I bardzo szybko mistrz Niemiec zdobył gola - z rzutu wolnego duńskiego bramkarza Manchesteru United pokonał Mario Basler. Schmeichel bardzo źle ustawił się przy tym strzale.

Po stracie gola podopieczni Aleksa Fergusona próbowali atakować, ale co chwila nadziewali się na kontry Bayernu. Pamiętam zwłaszcza dwie akcje mistrza Niemiec - najpierw rajd Baslera i genialna podcinka Scholla, po której piłka trafiła w słupek. A później strzał Janckera z przewrotki w poprzeczkę. Naprawdę, gdyby to spotkanie zakończyło się 2-3 bramkowym zwycięstwem Bayernu, nikt nie byłby zaskoczony. No ale za trafienia w słupki i poprzeczki punktów w futbolu nie ma.

Futbol ma jednak swoje prawa. Jedno z nich mówi, że niewykorzystane okazje się mszczą. A drugie, że...

Zobacz relację z tego meczu i cały tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dwie porażki na początek Ligi Europejskiej
W zasadzie nie bardzo wiem, co napisać. Legia przegrała w Eindhoven po fatalnej pierwszej połowie, Wisła u siebie po fatalnej większej części meczu. Zupełnie nie rozumiem, jak można w taki sposób podchodzić do gry w europejskich pucharach. Legia zaczęła tak, jakby PSV było klubem z innej planety i dopiero w drugiej połowie zaczęła grać lepiej. Podobnie było z Wisłą, choć tej animuszu starczyło raptem na kilkanaście minut. Duńskie Odense to klub z niższej średniej europejskiej półki, a mistrz Polski podszedł do meczu tak, jakby grał z Barceloną. Zresztą Legia tak samo.

Zacznijmy od Legii, która miała teoretycznie trudniejsze zadanie - bo mimo wszystko PSV Eindhoven to naprawdę utytułowany klub. Tylko co z tego, skoro obecnie prezentuje się tak, że o walce z najlepszymi może tylko pomarzyć. W drugiej połowie, kiedy na boisku pojawił się Radović, ekipa Skorży zagrała wreszcie z zębem, atakowała, stwarzała sobie podbramkowe sytuacje. Nawet dwa razy zmusiła do interwencji Przemysława Tytonia:)

Jednak szczerze mówiąc, to po pierwszej połowie chiało się wyć i zgrzytać zębami. Legia nie istniała na boisku, w ogóle nie grała w ofensywie i ograniczała się do desperackiej obrony. Gdyby nie bramkarz, mogłoby być wręcz katastrofalnie. O postawie piłkarza Wawrzyniaka w ogóle nie wspomnę ani słowem, bo nie znam takich słów, które by mogły tę postawę opisać. Druga połowa to już więcej ruchu z przodu i wreszcie Skorża wpuścił młodzież (Żyro, Kosecki), która nie przejawiała większych kompleksów względem sławnego rywala. Osamotniony i bezradny w pierwszej odsłonie Ljuboja dostał wreszcie jakieś wsparcie i PSV zaczęło się gubić. Niestety, amunicji zabrakło.

O ile jednak porażka Legii była brana pod uwagę, o tyle klęska Wisły u siebie z Odense to przykra niespodzianka. I znów - pierwsza połowa w wykonaniu polskiej drużyny katastrofalna. I znów lepsza gra w drugiej części meczu. W pewnym momencie myślałem nawet, że Wisła zmiecie Duńczyków - po wyrównującym golu Kirma "Biała Gwiazda" naprawdę zdominowała grę. Szalał Melikson, Wisła stwarzała sobie świetne okazje do podwyższenia rezultatu. Niestety (w czym przodowali zwłaszcza Kirm i Biton) wiślacy fatalnie i koncertowo je marnowali. No i zapomnieli o obronie.

A tu niespodzianka... Odense nie zamierzało się tylko bronić i ruszyło z kontrami. Po jednej z nich piłkarze Wisły czekali na gwizdek sędziego po rzekomym faulu na Pareice - ale się nie doczekali. Za to na nic nie czekał Utaka, który wykorzystał zawahanie krakowskiej defensywy. Trzeci gol dopełnił czary goryczy.

Pierwsze śliwki - robaczywki. Pierwsze...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

VII kolejka Ekstraklasy: Trzeci hat-trick Artioma Rudniewa
Artiom Rudniew strzela seriami jak najprawdziwszy twardziel. Nie jest snajperem - ci bowiem trafiają raz i kończą swoje zadanie. Rudniew wali bez opamiętania, raz za razem W siódmej kolejce zaliczył już trzeciego hat-tricka, a o sile i celności tych trafień przekonali się tym razem bramkarz i piłkarze Jagiellonii Białystok. W sumie lider tabeli strzelców ma już na koncie 11 goli. Inny goleador, Dudu Biton, strzelił w siedmiu kolejkach 6 bramek. Dokładnie wszystkie gole swojego klubu, Wisły Kraków! I taki zawodnik w dwumeczu z APOEL-em Nikozja nie zagrał ANI MINUTY... No to kto miał strzelać?

Wracając do Ekstraklasy. Rudniew rozstrzelał Jagiellonię (zobacz gole), Biton - GKS Bełchatów (zobacz gole). Podczas spotkania Korony z Lechią piłkarze się pobili niemal w pełnych składach. W meczu z Podbeskidziem dwóch zawodników Ruchu (Perdijić i Grodzicki) skoczyło sobie do gardeł. Z kolei kompletnym brakiem znajomości z duchem fair play popisali się gracze Górnika Zabrze - w spotkaniu z ŁKS nie oddali piłki łodzianom, gdy ci wybili ją poza boisko w momencie kontuzji swojego piłkarza. Wybili ją z autu do siebie, wyprowadzili akcję i strzelili gola. Generalnie jestem przeciwny temu pseudohonorowemu kodeksowi, ale do tej pory na boiskach raczej oddawało się piłkę w takich sytuacjach i niniejszym potępiam tak karygodne zachowanie zabrzan!

Derby Warszawy znów dla Polonii. Legia na Konwiktorskiej przeważała do momentu zdobycia gola, później siadła, a "Czarne Koszule" odsunęły od siebie (i od swojego trenera) na chwilę falę gniewu własnego pryncypała. Pozycji Macieja Skorży na stołku szkoleniowca Legii chwieje się coraz mocniej i wcale nie jestem pewien, czy awans do Ligi Europejskiej tego trenera przed zwolnieniem uchroni.

Zresztą nie tylko Skorża i Zieliński drżą o swoje posady. Równie mocno (o ile nie mocniej) powinni zacząć rozglądać się za nowymi pracodawcami Szatałow (Cracovia) i Urban (Zagłębie). Również w Podbeskidziu nie jest spokojnie - właśnie robotę stracił drugi trener, zaś miejsce pierwszego (Kasperczyk) też szybko może się zwolnić.

Na pozycji lidera umocniła się (co mnie nieustannie dziwi) Korona Kielce, która po słabym meczu pokonała u siebie Lechię Gdańsk (która 3 dni później odpadła z Pucharu Polski po porażce z... Limanovią). Jak słaba musi być liga, żeby przewodziła jej Korona Kielce. Aż włos się jeży na głowie...

Generalnie...

Zobacz wyniki i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Widzew się reklamuje - po co?
Widzew Łódź to klub wielce zasłużony dla polskiej piłki. Wszyscy znają takie nazwiska jak Boniek, Młynarczyk, Smolarek, Żmuda, Janas... Można by wymieniać w nieskończoność. To wielki klub - choć dziś o mniejszym znaczeniu, słabszy, z finansowymi kłopotami, bez porządnego stadionu i bez sukcesów. Ale za to ze spotem reklamowym, przy którym reklama Prusakolepu to mistrzostwo świata. Spotem reklamowym, którego sens przygotowania jest tak miałki, jak logika w wypowiedziach Jana Tomaszewskiego. Totalna amatorszczyzna, koszmarek bez ładu i składu. Brzydactwo. Bezsens.

Nie mam pojęcia, po co Widzew to "coś" wyprodukował. Prezes zarządu klubu, Marcin Animucki, mówi (co mnie rozbawia do łez): "Chcemy w naszym spocie pokazać kibicom, że doceniamy ich rolę w tworzeniu sportowego widowiska na Widzewie, a z drugiej zaś strony zachęcić nowych fanów do przychodzenia na stadion...". I dalej: "Spot pokazuje także symboliczną rolę stadionu jako pomostu łączącego drużynę z kibicami".

Pomijam banał, jakim do potęgi jest ta wypowiedź. Wypunktujmy ją jednak tak, jakbyśmy podeszli do niej na poważnie.

Prezes docenił zaiste rolę kibiców w tworzeniu atmosfery - poświęcił im w spocie całe 3 sekundy!
Jak stadion Widzewa może kogokolwiek zachęcić do przychodzenia na mecze? Jest przestarzały, nienowoczesny, pasujący raczej do jakiegoś prowincjonalnego klubiku, a nie do klubu z taką historią i takimi aspiracjami.
Obecny stadion Widzewa (aczkolwiek miły i sympatyczny), nie może być żadnym pomostem. To raczej kładeczka. Pomost trzeba dopiero wybudować, panie prezesie.

Patrzę na ten filmik po raz kolejny i on mnie powala. Jest totalnie bez sensu. Pokazuje mały i słaby stadion, piłkarzy trenujących na bocznym boisku, kilka animacji cyferkowo-literkowych rodem z Worda. Samo hasło pomijam litościwym milczeniem, bo jego pompatyczność w porównaniu z żałosną jakością i treścią filmiku robi totalnie porażające wrażenie. Fatalne dla klubu.

Ten filmik robi bardzo źle Widzewowi. Chyba...

Zobacz filmik i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

A jednak! Maor Melikson zagra w reprezentacji Polski!
No i słowo stało się ciałem. Nie tak dawno temu nawoływałem na FootballBlogu, by Smuda brał tego Meliksona. Chwilę później Izraelczyk z polskim paszportem został powołany na mecze eliminacyjne reprezentacji Izraela do EURO 2012 i wydawało się, że temat upadł. Jednak Melikson nie wyszedł w nich na boisko, a na dodatek nabawił się bolesnej kontuzji. Ekipa Izraela ostatecznie straciła szanse na awans, natomiast Maor chyba stracił szanse i ochotę na grę w tej reprezentacji. Tym bardziej, że dostał od Franciszka Smudy zdecydowany sygnał o chęci przyjęcia go do grona reprezentantów Polski.

Maor Melikson nigdy nie zagrał w oficjalnym meczu o punkty w reprezentacji Izraela, więc spokojnie może debiutować w naszej kadrze. Oczywiście można w tym momencie wysunąć zarzut, że piłkarz zdecydował się na grę dla "biało-czerwonych", bo Izrael stracił szanse na grę na EURO. Ale spójrzmy na to wprost - Melikson nie należał do ulubieńców selskcjonera izraelskiej ekipy. Co prawda otrzymywał powołania, ale grywał wyłącznie w sparingach i nigdy nie dostał szansy gry w meczu o stawkę. Pomocnik krakowskiej Wisły nigdy też kategorycznie (jak np. Eugen Polanski) nie oświadczał, że nigdy dla Polski nie zagra.

Walory Maora Meliksona i korzyści, jakie reprezentacja Polski...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Turecki sposób na kiboli? Kobiety!
Piękny (dosłownie i w przenośni) przykład kreatywnego podejścia do walki ze stadionowym bandytyzmem. Turecka federacja piłkarska ukarała drużyny Fenerbahce Stambuł i Manisasporu zakazem wstępu kibiców na trybuny podczas ligowego spotkania między tymi drużynami. Nic takiego? Tylko na pierwszy rzut oka. Bo federacja zabroniła wstępu na stadion kibicom... płci męskiej! Faceci wara! Kobiety i dzieci za darmo obejrzały sobie widowisko (wynik nieważny) w ilości (uwaga!) ponad 41 tysięcy! Podobno obyło się bez chamskich przyśpiewek, a słychać było tylko oklaski.

Moim zdaniem pomysł genialny w swej prostocie, choć nie wiem, czy wszędzie do zastosowania. Czy w naszym kraju znalazłoby się choćby kilka tysięcy pań, które zdecydowałyby się zabrać swoje pociechy i pójść na mecz? No i co z efektami ekonomicznymi dla klubów - czy panie chciałyby płacić za karnety i bilety?

Ale wypieprzenie facetów z trybun kusi, oj kusi... Na trybunach wyłącznie kobiety, pełna kultura, doping na wysokim poziomie. I jaka adrenalina wśród piłkarzy, jaka chęć udowodnienia swojej wyższości, przewagi nad rywalem. Klasycznie przecudowne podejście do sportu, gdzie nie tylko walczy się z przeciwnikiem i swoimi słabościami, ale również po to, by zaimponować niewiastom. Ta motywacja ulega multiplikacji, jeśli na trybunach niewiast jest kilkadziesiąt tysięcy:)

Niestety, pomarzyć sobie możemy. Istotą dopingu w futbolu są bowiem zorganizowane grupy samców dowodzone przez jednego samca-alfa. Grupy te muszą między sobą walczyć w namiastce działań wojennych. Muszą się obrażać, opluwać, bić. Muszą przyoblekać się w barwy klubowe i za nie dostawać po gębie. Muszą umawiać się na ustawki, odpalać race na meczach i być dumnym po sklepaniu pyska kibolom przeciwnika. Albo chociaż po odebraniu im i unicestwieniu szmatek w barwach klubowych. Kobiety wolą bardziej wyrafinowane sposoby gnębienia rywali, a we własnym gronie aż tak nie chamieją.

Niestety, mam wrażenie, że...

Zobacz relację z trybun i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Puchar Polski: Nie dla Ekstraklasy!
Mam pomysł: ZABROŃMY KLUBOM EKSTRAKLASY GRY W PUCHARZE POLSKI. Uważam ten pomysł za znakomity. Od wielu już lat kluby najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym pięknym kraju totalnie lekceważą sobie Puchar Polski. Lekceważą tym samym swoich kibiców oraz swoich przeciwników. Jeśli idea likwidacji PP w ogóle raczej nie znajdzie zwolenników (tradycja!), o tyle odsunięcie ekip z Ekstraklasy powinno rozwiązać problem permanentnego obniżania poziomu Pucharu. Bo już trudno wyobrazić sobie niższy upadek tych jakże zasłużonych dla polskiego futbolu rozgrywek.

Pisałem już o tym wielokrotnie: klubom z Ekstraklasy z Pucharem Polski wybitnie nie po drodze. A to terminy niedogodne, a to słaby prestiż, a to kontuzje, a to konieczność testowania głębokich rezerw. I tak dalej. Bez sensu - lepiej zostawić Puchar drużynom, którym naprawdę zależy na jego zdobyciu. Dla których to jedyna szansa na zaistnienie w publicznej świadomości. Które będą gryźć trawę, walczyć do upadłego. Bo futbol bez ambicji, lekceważący, perfidny - to już nie jest futbol. To nawet nie jest śmieszne. To jest obraźliwe.

Spójrzmy bowiem, z kim to odpadły właśnie w 1/16 Pucharu Polski nasze "ekstraklasowe" zespoły:

Korona Kielce (LIDER EKSTRAKLASY! 0:1 z Gryfem Wejherowo - III liga, de facto czwarta)
Jagiellonia Białystok (1:3 z Ruchem Zdzieszowice - II liga, de facto trzecia)
Lechia Gdańsk (0:1 z Limanovią Limanowa - III liga, de facto czwarta)
Zagłębie Lubin (2:3 z MKS Kluczbork - II liga, de facto trzecia).

Wygrywanie z takimi przeciwnikami to dla zespołów, które walczą o czołowe miejsca w tabeli Ekstraklasy (trzy pierwsze z pewnością mają takie ambicje) to psi obowiązek. Zupełnie nie potrafię pojąć mentalności zawodników i trenerów klubów z Ekstraklasy, które w tak żałosny sposób się kompromitują. Czyżby nie docierało do ich pustych łbów, że pokazując się w Pucharze Polski również zwiększają swoje szanse na odniesienie sukcesu w piłce? No bo chyba przecież o to im wszystkim chodzi?

Czy może ja się mylę? Może w piłce wcale nie chodzi o odnoszenie zwycięstw?

Póki co ze swoimi I, II i III-ligowymi rywalami poradziły sobie...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Megawypasiony kiks Soldado
Pamiętacie kiks Kuby Błaszczykowskiego z listopada 2010 roku (ligowy mecz Borussii Dortmund z Freiburgiem)? Większość pewnie pamięta, to pudło zostało okrzyknięte "kiksem roku" w Bundeslidze w sezonie 2010/11. Dla wszystkich zapominalskich natomiast poniżej link do tego nie-trafienia. Ale to pudło naszego reprezentanta to pikuś. Tak samo, jak kiks Fernando Torresa z niedawnego starcia Chelsea z Manchesterem United. Te pudła to genialne zagrania w porównaniu z tym, co zrobił Roberto Soldado w meczu Valencii z Barceloną.

W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że Soldado wybił piłkę zmierzającą do własnej bramki. Ale powtórki uzmysłowiły mi, że nie. Ten napastnik, kupiony przez Valencię za 10 milionów euro, nie strzelił gola Z ODLEGŁOŚCI 2-3 METRÓW MAJĄC PRZED SOBĄ PUSTĄ BRAMKĘ I PIŁKĘ WYŁOŻONĄ NA TACY!!! Myślałem, że coś takiego jest fizycznie niemożliwe - ale jednak jest.

...

Zobacz to pudło i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Smuda powołuje na Koreę Południową i Białoruś
Przed reprezentacją Polski dwa kolejne mecze towarzyskie: 7 października w Seulu z Koreą Południową i 11 października w Wiesbaden (Niemcy) z Białorusią. To pierwsze spotkanie budzi masę kontrowersji, łącznie z ostrą wypowiedzią Kuby Błaszczykowskiego o bezsensie tarabanienia się do Korei na jeden mecz, by zaraz potem wracać z powrotem i grać z Białorusią. Zmiany stref czasowych i klimatycznych, problemy z aklimatyzacją w obie strony - to faktycznie wydaje się być mało logiczne. No, ale reprezentacja ostatecznie wybiera się do Seulu, i to w mocnym składzie.

Z kręgu kadrowiczów póki co wypadł Przemysław Tytoń, który doznał poważnej kontuzji w meczu ligowym z Ajaksem. Na szczęście wydaje się, że uraz nie jest poważny i bramkarz PSV Eindhoven wkrótce wróci między słupki. Na razie w jego miejsce powołanie otrzymał Łukasz Fabiański - jak widać selekcjoner nie zmienił zdania wobec Artura Boruca i woli powołać grzejącego ławę w Arsenalu "Fabiana" od występującego regularnie w Serie A bramkarza Fiorentiny.

Poza tym Smuda powołał z zagranicznych lig wyłącznie sprawdzonych przez siebie piłkarzy. Wygląda na to, że okres próbowania dobiegł końca.

Warto zauważyć obecność wśród powołanych Łukasza Piszczka. Jego odwołanie od decyzji PZPN odniosło skutek i zawodnikowi zamieniono pół roku bezwzględnej dyskwalifikacji na rok w zawieszeniu na trzy lata. W skrócie oznacza to tyle, że obrońca Borussii Dortmund może spokojnie grać w kadrze.

Najwięcej szumu w mediach w ostatnich dniach wywołał Maor Melikson, który...

Zobacz nazwiska powołanych i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Rasialdo powraca?
Grzegorz Rasiak w Jagiellonii Białystok? Póki co tylko na treningach, ale zarówno klub, jak i trener Czesław Michniewicz, są zadowoleni z tego, jak napastnik prezentuje się fizycznie i mentalnie. Wszystko wskazuje na to, że Rasiak podpisze kontrakt z Jagiellonią - od kilku miesięcy były reprezentant Polski nie ma klubu. Jego przygoda z cypryjskim AEL Limassol nie udała się, do lipca piłkarz nie mógł dodatkowo z nikim podpisać nowej umowy. Przed rozpoczęciem sezonu wiązano jego osobę z kilkoma klubami, również polskimi. Miał grać m.in. w Lechii i Polonii Warszawa. Teraz ćwiczy z Jagiellonią.

Co prawda trener Michniewicz (który desperacko szuka napastników wobec pojedynczości Tomasza Frankowskiego i kontuzji - której to już w karierze? - Bartłomieja Grzelaka) twierdzi, że Rasiak będzie gwiazdą T-Mobile Ekstraklasy, ale wszyscy pamiętamy opinię, jaką w Polsce cieszył się ten piłkarz. Czy ktokolwiek jest w stanie spamiętać wszystkie przezwiska, którymi ochrzcili go polscy kibice? Rasialdo, Drewnialdo, Władca Lasu, Duży Pniak, Drwal, Drewnopoulos, Dzida, Van Der Drwal, Boazerio, Pinokio, Gregson Drevniantes de Ekstremento, Drevninho, Kazuyoshi Drevnaki, Drewnienko, Tartak Moskwa, de la Kłoda, Greg von Sęk, Korzonek, Wykałaczkiński, Pronto... Można by tak długo.

Zresztą nie tylko kibice mieli w słabym poważaniu umiejętności Grzegorza Rasiaka - zespół Superpuder nagrał przecież popularny swego czasu utwór muzyczny

ednak nie ma się co znęcać nad Rasiakiem, jest dorosły i sam sobie świetnie poradzi. Zastanawia tylko chęć zatrudnienia w Jagiellonii piłkarza, który tak naprawdę nigdzie nie spełnił oczekiwań (może poza Groclinem), choć gole strzelał. Dostawał swoje szanse w naprawdę wielu klubach - wystarczy wymienić po kolei Derby County, Tottenham Hotspur (!), Southampton, Bolton, Watford, Reading i wreszcie wspomniany już AEL Limassol. Czy Michniewicz chwyta się brzytwy?

Rasiak zawsze uchodził za topornego zawodnika. Braki w technice miał nadrabiać posturą i grą w powietrzu. To typ napastnika, który z przodu powinien grać z kimś w rodzaju Niedzielana czy Frankowskiego, którym robi miejsce w polu karnym, walczy, rozpycha się z obrońcami. Jednak obarczanie go wyłączną rolą strzelca zawsze było błędem. W Jagiellonii jest Tomasz Frankowski, więc ruch Michniewicza może mieć faktycznie sens. Jednak zatrudnianie Rasiaka musi przyspieszyć, jeśli Jagiellonia chce odegrać znaczącą rolę jeszcze w tym sezonie. Bo Frankowski ma swoje lata i nie wiadomo, czy w przyszłym roku nie zakończy kariery? I co, Rasiak znów zostanie sam?

Jakby ta cała historia się nie skończyła, na koniec kilka dowodów na to, jak niesprawiedliwe...

Zobacz gole Rasiaka, pełny tekst i posłuchaj o nim piosenki
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dlaczego nie warto strzelać karnego piętą
Czy mówi Wam coś nazwisko Theyab Awana? Był to piłkarz, który zasłynął niecodziennym strzałem z rzutu karnego w czasie towarzyskiego meczu pomiędzy reprezentacjami Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Libanu. Przy stanie 5:2 dla swojej ekipy (ZEA) Theyab Awana podbiegł do piłki, odwrócił się tyłem i pokonał libańskiego bramkarza strzałem... piętką. W lipcu było dość głośno o tym wydarzeniu, bo większość islamskich obserwatorów i działaczy uznała takie zachowanie za niestosowne, skandaliczne i lekceważące w stosunku do rywala, a media pokazywały ten strzał z uwielbieniem.

Naturalnie sprawa rozeszła się po kościach, bo przecież trudno karać poważną dyskwalifikacją kogoś, kto w tak niekonwencjonalny potrafi strzelić gola. Piłkarz wciąż był powoływany do reprezentacji, choć ostatnio z powodu kontuzji z nią nie trenował. Za to stał się najsławniejszym reprezentantem swojego kraju.

Jednak nieprzypadkowo w drugim zdaniu tego tekstu użyłem czasu przeszłego. Otóż Theyab Awana nie zagra już nigdy w reprezentacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zginął w wypadku samochodowym. To oczywiście żaden powód do żartów, natomiast trudno oprzeć się natrętnej refleksji, że może nie warto tak ostentacyjnie lekceważyć swojego przeciwnika?

Tak już zupełnie na poważnie - szkoda młodzieńca, jak...

Zobacz tego karnego i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Smuda Super Star
Pierwszego sierpnia uruchomiłem na FootballBlogu ankietę pod tytułem "Czy Franciszek Smuda powinien zostać zdymisjonowany?". Ankieta trwa nadal, ale wcale nie piszę tych słów dlatego, żeby ją wypromować. Po prostu zauważyłem dość ciekawą tendencję wśród osób biorących w niej udział. Aż do dziś przewagę w wynikach mieli użytkownicy, których odpowiedź na postawione pytanie brzmiała TAK. Początkowo ta przewaga była wręcz przygniatająca. Teraz sytuacja się odwróciła - właśnie przeciwnicy dymisji Smudy wyszli na prowadzenie. Ciekawe dlaczego?

Najpierw link do rzeczonej ankiety: Czy Franciszek Smuda powinien zostać zdymisjonowany?

Oczywiście trudno mówić o jakimś statystycznie wiarygodnym podsumowaniu, jednak wydaje się, że ogólna opinia na temat pracy Franciszka Smudy z reprezentacją powoli zaczyna być dla selekcjonera coraz bardziej pozytywna. Z pewnością wpływ na to mają ostatnie całkiem niezłe wyniki i gra reprezentacji (remisy 1:1 z Meksykiem oraz 2:2 z Niemcami) - tym bardziej, że w tym drugim spotkaniu omal nie odnotowaliśmy pierwszego historycznego triumfu nad naszymi zachodnimi sąsiadami.

Naturalnie bardziej słychać przeciwników pracy Smudy z kadrą (z niezastąpionym Janem Tomaszewskim na czele - choć i na FootballBlogu takich nie brakuje). Warto również zauważyć, że z tego powodu przez jakiś czas można było odnieść wrażenie, że opinia publiczna generalnie jest za jego dymisją. Jednak dziś już wyraźnie widać, że selekcjoner (póki co) wytrącił sceptykom argumenty z ręki. Wyniki oraz gra są przyzwoite,"Franz" na dodatek z powodzeniem wprowadza do składu niezłych zawodników (Matuszczyk, Boenisch, Polanski, Perquis), odważnie postawił (wbrew wcześniejszym obiekcjom) na Wojciecha Szczęsnego, mimo wszystko zbudował zręby porządnej reprezentacji. Ma koncepcję kadry i w miarę konsekwentnie trzyma się tych swoich przekonań.

Naturalnie robi błędy, niektóre wręcz powtarza z uporem maniaka (casus Boruca czy Żewłakowa Michała), ale na przykład wręcz wzorcowo rozegrał sprawę z Małeckim. Najpierw uparcie go nie powoływał, choć wszyscy (media, kibice) się tego głośno domagali, by dać wreszcie piłkarzowi szansę w starciu z poważnym przeciwnikiem - którą to szansę Patryk koncertowo zmarnował. Dziś już nie słychać natarczywych głosów za Małeckim - tym bardziej, że pomocnik Wisły po chamsku obraził kibiców swojego klubu. Mam nadzieję, że zawodnik wreszcie zrozumie, jakim talentem dysponuje i da Smudzie powód do kolejnego powołania.

Mam dziwne wrażenie, że Franciszek Smuda zyskuje również dzięki... reklamówkom Biedronki. "Adamiak Adam" już wszedł do mowy potocznej, a nieporadność selekcjonera przed kamerą przydaje mu sympatii kibiców. Oczywiście ta sympatia zmieni się w radykalne szyderstwo, jeśli reprezentacja przestanie osiągać niezłe wyniki - wszyscy wiemy, że łaska kibiców na pstrym koniu jeździ.

Ale teraz widać, że Franciszek Smuda ma niezły okres w swojej pracy z reprezentacją. Osobiście...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

"Jihad Legia", czyli głupota kibola
Jak niespełna rozumu trzeba być, żeby podczas meczu z drużyną z Izraela rozłożyć na trybunie gigantyczny transparent opatrzony napisem "Jihad Legia", stylizowanym na alfabet arabski? Ile razy jeszcze kibole udowodnią, że ich mózgi są wielkości orzeszka laskowego (sorry orzeszku)? Kiedy ci ludzie wreszcie zrozumieją, że to również przez takie działania, jak 29 września na stadionie Legii, są przez resztę społeczeństwa (pomijam ułomnych polityków partii opozycyjnej w trakcie kampanii wyborczej) traktowani jak niebezpieczne półgłówki? Ręce opadają.

Jakiś czas temu rozpocząłem na FootballBlogu akcję "Dobra strona kibola". Wydawało mi się, że fanatyczni kibice są w stanie myśleć, mają ludzkie odruchy. I faktycznie - czasem im się to udaje. Jednak to, co zrobili kibole warszawskiej Legii podczas spotkania Ligi Europejskiej z Hapoelem Tel-Awiw, to kretynizm najczystszej wody. Trzeba sprawę nazwać po imieniu. Nie znajduję innych słów na ten "wyczyn".

Piłkarze Legii wygrali z Hapoelem i (zwłaszcza w drugiej połowie) zasłużyli na gigantyczne brawa. Pokazali się z bardzo dobrej strony, znów (jak ze Spartakiem w Moskwie) znakomicie wytrzymali mecz kondycyjnie i mentalnie - dobijając przeciwnika w ostatniej minucie zwycięskim golem. Po co kibole psują tę dobrą atmosferę takimi "popisami"? Dlaczego narażają swój - jak twierdzą - ukochany klub na wysokie kary finansowe, a być może i jakieś inne? UEFA z pewnością Legię ukaże, i to surowo. Władze klubu już zapowiedziały, że będą się starały obciążyć tą karą osoby, które brały udział w rozwijaniu transparentu. I bardzo dobrze, choć akurat w skuteczność tych starań nie wierzę.

Dlaczego tak mnie zbulwersował ten transparent? Z kilku powodów. Przede wszystkim wprowadził na stadion politykę, i to w najgorszym, tabloidowym i szemranym wydaniu. Mecz piłkarski to emocje sportowe, a nie nawiązywanie do politycznych sympatii i antypatii. Piłkarze to nie politycy ani nie żołnierze. Pewnie gdyby przeciwnikiem Legii była ekipa z USA, na trybunie zasiadłoby ileś tysięcy kiboli Legii z białymi, spiczastymi kapturami na łbach.

Po drugie...

Zobacz zdjęcie i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polacy padają jak muchy
Śmiać mi się chce, kiedy czytam, jak to kolejni reprezentanci Polski zgłaszają swoje problemy zdrowotne, które w fatalny sposób uniemożliwiają im wyjazd na mecz towarzyski z reprezentacją Korei Południowej. Swego czasu Kuba Błaszczykowski poddał ten pomysł totalnej krytyce, PZPN nie wziął tych słów pod uwagę - no i teraz Franciszek Smuda musi wysyłać kolejne powołania. Ze składu wypadli w ten sposób już Wojciech Szczęsny, Arkadiusz Głowacki, Ludovic Obraniak, a w ostatnim czasie również Łukasz Piszczek. Za grosz nie wierzę w te kontuzje. Mecz z Koreą już 7 października.

Nie wierzą w nie również działacze i trenerzy reprezentacji Polski. Tomasz Rząsa zarówno w przypadku Szczęsnego, jak i Piszczka, stwierdził w mediach, że to jakieś drobne urazy. I że pewnie obaj piłkarze będą do dyspozycji selekcjonera na spotkanie z Białorusią (11 października). Nikt pewnie nie będzie kopii kruszył, bo to raptem mecze towarzyskie, jednak cała sytuacja dobrze ilustruje zjawisko - kluby nie chcą puszczać swoich piłkarzy na mecze, które nic nie dają z ich punktu widzenia, a mogą tylko przyczynić się do jakichś naprawdę poważnych kontuzji.

Generalnie dla mnie powoływanie najlepszych zawodników na jeden mecz w Korei Południowej to był poroniony pomysł od samego początku. Smuda ma trochę nazwisk na zapleczu pierwszej drużyny i raczej tych piłkarzy do Azji powinien zabrać. Wyszło na to, że i tak musi to zrobić - tylko, że Arsenal, Lille, Trabzonspor i Borussia Dortmund musiały wystawić zwolnienia lekarskie. Bądźmy zresztą szczerzy - trudno znaleźć całkowicie zdrowego piłkarza zawodowego, więc wymyślenia dla niego jakiejś kontuzji dla lekarza klubowego to bułka z masłem.

Po co więc bawić się w poważne powołania na niepoważne mecze? Czemu nie...

Zobacz skład i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

IX kolejka Ekstraklasy: Rudniew szaleje, Korona wciąż bez porażki
Tomasz Frankowski zdobył swoją 154 i 155 bramkę w historii występów w Ekstraklasie i tym samym dogonił czwartego w "Klubie 100" Włodzimierza Lubańskiego. Do trzeciego Gerarda Cieślika brakuje mu 12 goli. Czy zdoła go dogonić, zależy od małżonki snajpera Jagiellonii, która może zwolnić swojego męża z obietnicy zakończenia kariery w czerwcu 2012 roku. Póki co Frankowski jest w Jagiellonii niezastąpiony - znów zapewnił swojemu klubowi 3 punkty, tym razem w spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Grzegorz Rasiak na debiut w barwach klubu z Białegostoku musi jeszcze poczekać.

Także dwa trafienia zaliczył obłędny Artiom Rudniew z Lecha Poznań. "Kolejorz" rozbił na wyjeździe Cracovię, która znów wylądowała na ostatnim miejscu. W Krakowie mają powtórkę z rozrywki, bo w zeszłym sezonie "Pasy" równie skutecznie broniły czerwonej latarni. Zupełnie nie rozumiem, co robi profesor Filipiak z tym klubem. Czy naprawdę nie można zebrać tam kilkunastu niezłych piłkarzy pod wodzą sensownego trenera?

Zmiana trenera szykuje się za to w Polonii Warszawa - tym razem "Czarne Koszule" zostały rozbite przez Śląsk Wrocław. Józef Wojciechowski nie wytrzymał i obarczył całą winą Jacka Zielińskiego - za roszady w bloku defensywnym, który we wcześniejszych meczach nieźle sobie radził. Prezes rzucił nawet, że na miejscu swojego trenera podałby się do dymisji, "ale w polskiej lidze to się przecież nie zdarza". I ma rację, póki co nie słychać o honorowej dymisji szkoleniowca Polonii, który znów udaje, że pada deszcz, kiedy ktoś go opluwa.

Kolejne trzy punkty zapisał na swoim koncie ŁKS, który pokonał już na własnym stadionie w Łodzi Podbeskidzie Bielsko-Biała. Gole zdobyli Szałachowski (trzecie trafienie w sezonie) oraz coraz skuteczniejszy Marek Saganowski. Roszady w składzie i zatrudnienie trenera Michała Probierza przynoszą efekty.

Inny łódzki klub, Widzew, zostawił punkty w...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Najlepsze ligi świata: Primera Division (liga hiszpańska)
Primera Division to - z całym szacunkiem - liga dwóch drużyn: Realu Madryt i FC Barcelony. Oba te kluby do sezonu 2010/2011 zdobyły łącznie 52 tytuły mistrza Hiszpanii, zaś wszystkie pozostałe kluby triumfowały w Primera Division raptem 28 razy. Real i Barcelona to hegemoni nie tylko w swoim kraju, to z pewnością absolutna czołówka światowa - począwszy od nazwisk piłkarzy, pieniędzy wydawanych na transfery, ilości kibiców na całym świecie. No i długów - ale kto by na to zwracał uwagę? A cała historia zaczęła się w 1927 roku, kiedy Jose Maria Acha zaproponował utworzenie ligi piłkarskiej.

Liga de Futbol Profesional to obecnie organizacja zrzeszająca w swoich szeregach zarówno pierwszą (Primera Division), jak i drugą (Segunda Division) ligę hiszpańską. Ligę hiszpańską często nazywa się "La Liga", choć od kilku lat jej oficjalne miano to "Liga BBVA".

Pierwszy sezon odbył się w latach 1928/1929. Zagrały w nim:

FC Barcelona
Real Madryt
Athletic Bilbao
Real Sociedad
Arenas Club de Getxo
Real Union
Atletico Madryt
Espanyol Barcelona
Europa
Racing Santander.

Co ciekawe - pierwsze sezony funkcjonowania Primera Division wcale nie zapowiadały aż takiej supremacji Realu Madryt i Barcelony. Tytuł mistrzowski przechodził z rąk do rąk, natomiast o dominującej roli wspomnianego duetu można mówić od sezonu 1947/1948. Liga hiszpańska przerwała swoje rozgrywki na czas wojny domowej (1936/39), natomiast grała podczas II Wojny Światowej. Tylko trzy kluby nigdy nie spadły do Segunda Division - oczywiście Barcelona i Real Madryt, oprócz tego również Athletic Bilbao.

...

Zobacz pełny tekst



Wyślij zaproszenie do