Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mecz Polska-Niemcy: Patryk Małecki w reprezentacji!
Franciszek Smuda powołał Patryka Małeckiego na towarzyskie spotkania Polska - Meksyk (2 września w Warszawie) oraz Polska - Niemcy (6 września w Gdańsku). To dość nieoczekiwane, nawet biorąc pod uwagę, że tego piłkarza w kadrze chcieli wszyscy - poza selekcjonerem. A może Smuda nie chciał Małeckiego, bo wszyscy go chcieli? Taki mały uparciuszek. Ale w końcu się złamał i piłkarz krakowskiej Wisły będzie (mam nadzieję) miał okazję się wykazać i udowodnić "Franzowi", że wcześniejsze decyzje o braku powołań były oczywistą pomyłką. Szkoda, że w składzie na Niemcy nie ma Sebastiana Mili.

Pozostałe nazwiska raczej nie budzą większych emocji - bo nie są żadnym zaskoczeniem. Franciszek Smuda ma "swoich" piłkarzy, którym zaufał i których konsekwentnie powołuje. I dobrze, reprezentacja musi się zgrywać. Kolega sasin z pewnością napisze, że powołanie Macieja Rybusa jest pomyłką, jednak znam innych znawców piłki nożnej, dla których jest to ostatnio najlepszy piłkarz warszawskiej Legii. Nikomu się nie dogodzi, mi również. Ja osobiście żałuję (o czym napisałem wcześniej), że Smuda konsekwentnie pomija w powołaniach zawodników Śląska Wrocław, a zwłaszcza Sebastiana Milę. To piłkarz, jakiego obecnie w kadrze nie ma - playmaker, znakomity asystent, który na boisku widzi więcej niż inni. Ale może trzeba zaufać Smudzie?

W reprezentacji oczywiście nie ma Łukasza Piszczka, który się zastanawia, czy odwoływać się od decyzji PZPN, na mocy której jest zawieszony na pół roku w prawach reprezentanta Polski. Nie ma również Maora Meliksona, który jednoznacznie orzekł, że interesuje go wyłącznie gra dla Izraela.

Oto pełny skład reprezentacji Polski na mecze z Meksykiem i Niemcami:

...

Zobacz skład Polski i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

IV kolejka Ekstraklasy: Rudniew i Frankowski nie zwalniają tempa, Lenczyk przechytrzył Skorżę
Czwarta kolejka T-Mobile Ekstraklasy, rozegrana po pierwszych meczach czwartej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej, pokazała, jak nasze eksportowe drużyny traktują ligę. Wisła i Legia, które mają jeszcze szanse na awans, najzwyczajniej w świecie zlekceważyły rywali, natomiast Śląsk, który szans na awans nie ma, postanowił zawalczyć (skutecznie) o trzy punkty na Łazienkowskiej. Myślę, że takie odpuszczanie sobie ligi nie jest dobrym pomysłem i choć nie skończy się jakąś gigantyczną stratą punktową, to na koniec sezonu może zabraknąć do tytułu nawet jednego punkcika.

Tempa nie zwalnia Artiom Rudniew (chyba ostatecznie tak trzeba pisać nazwisko tego rosyjskiego Łotysza), który zdobył kolejne dwa gole i ma ich już 8 (po czterech kolejkach znakomita średnia 2 bramki na mecz). To najlepsze otwarcie sezonu w polskiej lidze od 1934 roku (wtedy Teodor Peterek po 4 kolejkach miał na koncie 9 goli)! Napastnik Lecha Poznań już długo w Ekstraklasie chyba nie pogra...

Świetnie, coraz świetniej radzi sobie Tomasz Frankowski. Znakomicie prezentuje się w meczach Jagiellonii Białystok i - co najważniejsze - strzela kolejne gole (ma ich już 5) i zapewnia swojej drużynie kolejne punkty.

Jedno słowo na temat hitu kolejki, jakim ochrzczono starcie dwóch polskich zespołów walczących o awans do Ligi Europejskiej - Legii Warszawa i Śląska Wrocław. Dobrego poziomu zabrakło, Legia całkowicie oddała mecz i przegrała - już w pierwszej połowie podopieczni Oresta Lenczyka strzelili dwa gole (Madej, Voskamp) i rozstrzygnęli losy spotkania. Jeden gol Danijela Ljuboji (bodaj jedynego piłkarza Legii, któremu zależało na dobrym wyniku) poprawił jedynie statystyki meczowe. Chyba za wcześnie, by to stwierdzić ostatecznie, ale wydaje się, że Ljuboja spełnia pokładane w nim nadzieje.

Warto chyba wspomnieć o tym, że pierwszy punkt w sezonie 2011/2012 zdobył ŁKS (po bezbramkowym remisie na PGE Arena w meczu z Lechią Gdańsk).

Jedno zatrważa - malejąca skuteczność naszych piłkarzy. O ile w pierwszej i drugiej kolejce zdobyli 26 i 27 goli, o tyle w trzeciej i czwartej 15 i 11. W czwartej kolejce aż 3 mecze zakończyły się bezbramkowymi remisami. Zaczyna być żenująco...

(...)

Zobacz wyniki oraz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mecz Lechia - ŁKS: Wyrób futbolopodobny
Mecz pomiędzy Lechią Gdańsk i ŁKS przypominał poziomem spotkanie (z całym szacunkiem) III ligi. Obejrzałem go, bo chciałem się przekonać na własne oczy, czy ten ŁKS jest faktycznie taki słaby, czy miał może pecha w poprzednich kolejkach. I niestety muszę przyznać, że ŁKS jest BARDZO słaby. Lechia Gdańsk jest równie słaba, a nawet słabsza. Bo pomimo stworzonych licznych sytuacji podbramkowych nie wykorzystała żadnej. Chaos na boisku, problemy z przyjęciem i rozegraniem piłki, rozregulowane celowniki, zero pomyślunku... Mógłbym tak jeszcze długo.

Ale nie warto. Nie warto poświęcać uwagi takim meczom. Mam też zbyt dużo szacunku dla internautów, by im zabierać czas opisami podobnych wyrobów "futbolopodobnych".

To koniec tekstu, nie czytaj dalej
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wisła Kraków nigdy nie zagra w Lidze Mistrzów
Bogusław Cupiał to chyba najbardziej sfrustrowany dziś biznesmen w Polsce. Ile pieniędzy ten człowiek utopił w Wiśle, ile razy ta Wisła go zawiodła... Ile razy już była jedną nogą w Lidze Mistrzów. I ile razy do niej nie awansowała? Na to ostatnie pytanie odpowiedź akurat jest prosta - póki co siedem razy. Czyli stuprocentowa nieskuteczność obecnego mistrza Polski. Niech Wisła da już sobie spokój, panie Cupiał, kończ pan! Nie ma sensu. Sprzedaj pan ten klub, spróbuj wyciągnąć zainwestowane pieniądze i zajmij się pan czymś, co da panu choćby trochę radości. Bo Wisła Kraków to klub przeklęty.

Pierwszy mecz z APOEL-em Nikozja Wisła u siebie wygrała 1:0 i wydawało się, że wreszcie uda się awnasować do wymarzonej Ligi Mistrzów. Wystarczyło nie przegrać różnicą dwóch goli. Co prawda niektórzy przestrzegali przed mistrzem Cypru, jego fanatycznymi kibicami i koszmarną pogodą. Ale to, co działo się na boisku, przeszło najśmielsze oczekiwania. APOEL zmiażdżył Wisłę Kraków. Zmiażdżył. Wisła zagrała najgorszy mecz pod wodzą Roberta Maaskanta. Rywale robili na boisku co chcieli. Grali szybko, z pierwszej piłki, znakomicie technicznie, kondycyjnie. Piękne akcje, mnóstwo strzałów.

Ale paradoksalnie Wisła mogła mimo wszystko awansować. Bo znakomicie bronił Pareiko, a APOEL nie grzeszył skutecznością. No ale... ale ten Pareiko. Co on zrobił w 29 minucie? Ja nie widziałem jeszcze czegoś takiego. Miał piłkę w rękach na linii bramkowej i... no właśnie, i co? Jak on to zrobił? Jak on wcisnął sobie futbolówkę do własnej bramki?!

Później, przy prowadzeniu mistrza Cypru 2:0, Cezary Wilk zdobył gola, który dawał awans Wiśle. Do końca meczu zostało 20 minut. I co zrobili podopieczni Maaskanta? Cofnęli się i desperacko bronili wyniku, a APOEL miał w tym czasie 5-6 znakomitych okazji do zdobycia bramki. No i wreszcie wepchnęli tę piłkę za linię bramkową. Co musiało się stać. Po prostu.

Wisła Kraków nie zasłużyła na grę w Lidze Mistrzów. Wynik 3:1 oznacza kolejny brak awansu do tych najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie, ale nie kończy przygody mistrza Polski w europejskich pucharach - teraz czeka go walka w Lidze Europejskiej. Ale bądźmy szczerzy - Liga Europejska to rozgrywki dla przegranych, nawet w połowie nie tak istotne jak Liga Mistrzów.

Czym my się podniecamy...

Czytaj pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Ekstraklasa jest do dupy
Przeczytałem dziś w Przeglądzie Sportowym wywiad z Mateuszem Klichem. Dla niewtajemniczonych informacja: Mateusz Klich to wciąż młody (rocznik 1990) pomocnik, który po rozegraniu kilkudziesięciu meczów w Ekstraklasie (Cracovia) został w czerwcu 2011 roku sprzedany do VfL Wolfsburg (Bundesliga). Mamy sierpień, a w Polsce wszyscy wieszczą powrót Polaka do Ekstraklasy, bo nie gra w pierwszym składzie swojej drużyny. Klich w wywiadzie cierpliwie wyjaśnia, dlaczego tak się dzieje. No i to tłumaczenie skłania mnie do napisania kilku słów refleksji. No bo dlaczego Klich nie gra w Bundeslidze?

Przecież trafił do ligi niemieckiej z polskiej EKSTRAKLASY, czyli najwyższej klasy rozgrywkowej. Czyli teoretycznie z tego samego poziomu, na którym (strukturalnie) jest Bundesliga. Więc w czym problem? Klich tłumaczy: "...(trenuję z drużyną rezerw, bo) łatwiej mi tam będzie uczyć się stylu gry niemieckich drużyn". I dalej, w tym samym tonie: "...za mało agresywnie gram w defensywie, nie atakuję przeciwnika w odpowiednim momencie", "...uczę się tego każdego dnia, na treningach jest taki zap..., że sam się dziwię, jak można tyle biegać". I wreszcie: "...przyglądałem się Franckowi Ribery'emu. Nie wierzyłem, że można tak się zachowywać na boisku. Ribery w każdej sekundzie był gotowy na podanie od kolegi... Grał jak maszyna".

I jeszcze jeden cytat: "...Niemcy traktują mnie, jakbym przyszedł do nich z ligi amatorskiej, wiedzą, że wykonałem ogromny przeskok. Porównując tempo gry w naszej ekstraklasie z tym w Bundeslidze, brakuje mi skali (...)".

Później jeszcze jest kilka słów zachwytu nad tym, z jakim szacunkiem w Bundeslidze traktuje się piłkarzy, jak to drętwieją ręce od podpisywania zdjęć, jak to kibice rozpoznają go na ulicy.

No i co? Znajome słowa? Ja gdzieś już to słyszałem... W zasadzie każdy polski piłkarz, który wyjeżdża na Zachód, mówi lub pisze dokładnie te same słowa. Że przeżywa szok, że musi się nauczyć, przyzwyczaić. Że nie przypuszczał, że tyle i tak można w ogóle biegać. Że w grze nie ma przestojów. Że trzeba atakować i trzeba bronić. Że musi się nauczyć taktyki. I tak dalej, i tym podobne. Od lat nic się nie zmienia.

Dlatego słowa o podnoszeniu się poziomu Ekstraklasy można wsadzić...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kto z kim w fazie grupowej Ligi Mistrzów?
Od 15 lat żadnej polskiej drużynie nie udaje się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W obecnym sezonie Wiśle Kraków te najbardziej prestiżowe rozgrywki na świecie z głowy wybił cypryjski APOEL Nikozja. Jednak Champions League gra bez względu na to, w któym etapie eliminacji odpada mistrz Polski. Losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów odbyło się w Monako. Grup jest osiem, a ich skład większości z nich gwarantuje wielkie emocje i starcia gigantów już w pierwszej fazie. Oto komplet składów wszystkich grup Ligi Mistrzów w sezonie 2011/2012.

Grupa A:
Bayern Monachium
Villarreal
Manchester City
Napoli

Grupa B:

Inter Mediolan
CSKA Moskwa
Lille
Trabzonspor

...

Zobacz wszystkie grupy
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Moskwa zdobyta!
Nie znam nikogo, kto na poważnie brał pod uwagę, że Legia pokona Spartak Moskwa na Łużnikach. Owszem, paru niepoprawnych optymistów nieśmiało bąkało coś po kątach, ale nawet oni nie brali tego swojego bąkania na poważnie. Znam za to kilku niemal fanatycznych kibiców klubu z Łazienkowskiej, którzy patrząc na grę swojego klubu w Ekstraklasie (zwłaszcza w ostatnim przed rewanżem w Moskwie przegranym meczem ze Śląskiem u siebie) nie dawało podopiecznym Macieja Skorży żadnych szans. I co? Okazało się po raz kolejny, że piłka nożna to sport nieobliczalny...

W pierwszym spotkaniu w Warszawie, po niezłym widowisku, padł remis 2:2. Czyli teoretycznie wynik bardzo dla Spartaka dobry - strzelił dwa gole na wyjeździe, rewanż miał u siebie na przytłaczającym rywali stadionie na Łużnikach, na sztucznej trawie, która wielu zespołom sprawia wielkie problemy. Dodatkowo Legia przyjechała do Moskwy osłabiona, przede wszystkim brakiem Miroslava Radovicia (również Komorowskiego i Manu).

Warto wspomnieć również o tym, że na trybunach wielkiego stadionu Spartaka zasiadło raptem... 50 kibiców Legii. Reszta (czyli około 150) nie zdążyła na mecz, bo przetrzymano ich ponad 11 godzin na granicy łotewsko-rosyjskiej. Powodem miał być transparent, jaki wieźli ze sobą legioniści: "Smoleńsk 2010 - pamiętamy!". Z polskiego punktu widzenia - bez sensu. Z rosyjskiego - być może usprawiedliwiona to reakcja. Ja tam bym chętnie przytrzymał na granicy jakichś kibiców drużyny przeciwnej, którzy jechaliby na mecz z jakimś transparentem, którego treść uderzałaby w jakikolwiek sposób w mój kraj. Proste.

Ale przejdźmy do samego meczu. Rewanż zaczął się w sposób dla rosyjskiego klubu wręcz wymarzony: Spartak szybko objął prowadzenie - i to dwubramkowe. Bracia-bliźniacy Kombarow zdobyli po bramce i moskiewscy kibice już poczuli się błogo. Nie czuli się błogo za długo, raptem półtorej minuty. Wtedy błąd w ustawieniu defensywy rywala wykorzystał Kucharczyk i mocnym strzałem z najbliższej odległości pokonał Dykania. A tuż przed końcem pierwszej połowy kapitalnym strzałem popisał się Maciej Rybus, który strzałem zza linii pola karnego dał Legii remis. Taki gol do szatni na pewno wzmocnił morale podopiecznych Macieja Skorży.

Po przerwie gra zrobiła się trochę szarpana, ale...

Zobacz gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kto z kim w fazie grupowej Ligi Europejskiej?
Losowanie grup Ligi Europejskiej dostarczyło nam nieco więcej emocji niż wcześniejsze losowanie w Lidze Mistrzów - a to oczywiście ze względu na obecność dwóch polskich drużyn, czyli Wisły Kraków i Legii Warszawa. Kibice obu klubów w skrajnie różnych humorach oglądali uroczystą galę w Monako: dla "Białej Gwiazdy" Liga Europejska to marna namiastka Champions League, która znów była na wyciągnięcie ręki. Dla fanów Legii Warszawa LE to okno na świat, nagroda za świetną postawę piłkarzy w eliminacjach i pokonanie bardziej utytułowanych i bogatszych rywali.

Polskie ekipy w opinii ekspertów nie trafiły źle, aczkolwiek ja uważam, że los wybrał fatalnie. I to nie dlatego, że chcę na siłę być oryginalny. Po prostu uważam, że klubom mniej utytułowanym dużo bardziej będzie zależało na pokazaniu się w Europie niż uznanym markom, których piłkarze uważają, że ich miejsce jest w Lidze Mistrzów. Chodzi oczywiście o motywację. No ale - pożyjemy, zobaczymy.

Wisła Kraków trafiła do Grupy K (jesssu, znów ta masakryczna ilość grup!) z Twente Enschede, Fulham i Odense. Rywalami Legii Warszawa w fazie grupowej Ligi Europejskiej (Grupa C) będą natomiast PSV Eindhoven, Hapoel Tel-Awiw oraz Rapid Bukareszt. Będzie okazja na rewanż na Rumunach za wyeliminowanie Śląska Wrocław.

Oto wszystkie grupy Ligi Europejskiej w sezonie 2011/12:

...

Zobacz grupy LE i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Zwycięstwo Legii w Moskwie a duma narodowa
ak zakompleksieni muszą być ludzie, który zwycięski mecz w Moskwie porównują od razu do zajęcia stolicy Rosji przez hetmana Żółkiewskiego w 1610 roku? Jak słabi muszą być ludzie, którzy normalne spotkanie piłkarskie z normalnym rywalem na normalnym stadionie i w warunkach pokoju od razu wynoszą do rangi symbolu walki ze znienawidzonym wrogiem? Czy my już zawsze normalne wydarzenia sportowe będziemy odnosić do zaprzeszłych wydarzeń? Wiem, nie wolno o nich zapominać. I ja nie zapominam. Ale życie toczy się dalej. Pora znormalnieć.

"Dla Polaków zwycięstwo nad zespołem rosyjskim ma właśnie taki aspekt. To taki element podnoszący naszą dumę narodową. Umacniający nas". Ten bzdurny komentarz wygłosił socjolog sportu, niejaki Dominik Antonowicz, cytowany w serwisie TVN24.pl. Dlaczego uważam taki komentarz za bzdurny?

Otóż jeśli podniecamy się jednorazowym zwycięstwem w takim meczu, oznacza to, że z reguły dostajemy od ruskich w dupę. Uważamy się za słabszych od nich, skoro jeden mecz ma umocnić naszą dumę narodową. A skoro uważamy się za słabszych, to żyjemy w ciągłym kompleksie. Gdybyśmy wygrywali częściej z Rosjanami, nie tylko w piłce, ta wygrana Legii na Łużnikach byłaby po prostu kolejnym zwycięstwem i niczym więcej. Nikt nie pisałby o tym w kategoriach "zwiększania dumy narodowej".

Przykład: nasi zachodni sąsiedzi. Generalnie wygrywają z nami w każdej dyscyplinie, a przynajmniej w większości. Przegrali z nami wojnę. Czy jakiekolwiek zwycięstwo niemieckiej drużyny nad polską wzmacnia dumę narodową w Niemczech? Czy po każdej wygranej prasa niemiecka pisze, że jest to wydarzenie na miarę zajęcia przez Hitlera Warszawy? Nie. I to nie dlatego, że nazizm jest w Niemczech nielegalny i ścigany z mocy prawa. Po prostu dla Niemców wygrane z Polakami to chleb powszedni. Ich to nie rajcuje.

A u nas każde zwycięstwo nad Rosjanami czy Niemcami jest podciągane do rangi wydarzenia ponadsportowego. Po co? Powtarzam - to dowód naszych kompleksów i wiecznych pretensji do świata. Zajmijmy się wreszcie sobą, swoim sportem, swoją piłką nożną. Wyprowadźmy ją na taki poziom, żeby zwycięstwa nad drużynami naszych sąsiadów nie były czymś wyjątkowym, ale normą. Wtedy nikt nie będzie się tym podniecał w taki pozasportowy sposób.

Inni z kolei porównują zwycięstwo Legii do "gestu Kozakiewicza". O co chodzi?

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

V kolejka Ekstraklasy: Faworyci na kolanach
Oczywiście nie wszyscy faworyci w tej kolejce polegli, ale bądźmy szczerzy - Legia Warszawa nie mogła przegrać z Łódzkim Klubem Sportowym. ŁKS obecnie to zdecydowanie najgorszy zespół w Ekstraklasie, którego utrzymanie się będzie zakrawać na cud. Jednak taki dostarczyciel punktów w lidze jest tylko jeden - dlatego swoje mecze przegrały i Śląsk Wrocław, i Lech Poznań, i Wisła Kraków. Nie zdobyli swoich kolejnych goli Artjom Rudniew ani Tomasz Frankowski - ten ostatni zmarnował nawet rzut karny! Za to znów trafił Bruno dla Polonii Warszawa - obecnie piłkarz dla "Czarnych Koszul" bezcenny.

Dwie czerwone kartki zobaczyli zawodnicy Cracovii. Najpierw Suworow tak się zdenerwował po tym, jak sędzia nie uznał jego trafienia do siatki Zagłębia Lubin, że podbiegł do arbitra i pchnął go od tyłu. Później gola zdobył Ntibazonkiza, ale tak się tym faktem uradował, że skopał chorągiewkę w narożniku, za co ujrzał drugi żółty kartonik. Nie wiem, skąd się biorą tacy imbecyle w Ekstraklasie, naprawdę...

Pierwszy raz od ponad 500 dni przegrało na własnym stadionie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Ładna seria, ale jak każda seria - musiała się kiedyś skończyć. Szkoda tylko, że przerwali ją piłkarze nienajmocniejszej w tym sezonie Korony Kielce.

Pisałem, że Bruno to obecnie zawodnik dla Polonii Warszawa bezcenny. Znów zdobył gola (już czwartego w sezonie, jego trafienia dały Polonii - nie bójmy się tego słowa - wszystkie punkty), dośrodkował w sytuacji, kiedy padła druga bramka dla klubi z Konwiktorskiej.

Wisła uległa u siebie Lechii Gdańsk po zabójczej kontrze, jaką wyprowadził Lukjanovs - szybka akcja, podanie do Wiśniewskiego i koniec marzeń "Białej Gwiazdy" o trzech punktach. O mały skandal postarał się niezawodny Patryk Małecki, który niezadowolony z gwizdów dezaprobaty na trybunach wysłał swoich własnych kibiców na Cracovię. Dodatkowo uznał, że nie chce grać dla kibiców, którzy przychodzą na mecz zjeść sobie kiełbaski. Cóż, Małecki jest po prostu głupi. Chyba mózg mu się zlasował po tym powołaniu od Smudy.

Śląsk z kolei...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Drżyj Ekstraklaso, ŁKS się wzmacnia!
Łódzki Klub Sportowy po pięciu kolejkach T-Mobile Ekstraklasy sezonu 2011/2012 ma na koncie jeden zdobyty punkt (na piętnaście możliwych) oraz jedną zdobytą bramkę (i czternaście straconych). Nic więc dziwnego, że włodarze ŁKS postanowili poszukać wzmocnień. No i je znaleźli. Czterech piłkarzy już podpisało umowy (trzech na zasadzie wypożyczenia), a piąty już ponoć nadciąga z ojczyzny samego Edsona Arantesa do Nascimento (czyli Pele). Nazwiska nowych nabytków łódzkiego klubu na papierze wyglądają całkiem przyzwoicie: Łukasiewicz, Golański, Szczot, Kascelan.

Ale że same nazwiska nie grają, to akurat w ŁKS wiedzą najlepiej: Wyparło, Adamski, Łabędzki, Szałachowski, Saganowski, Mięciel, Kłus, Smoliński, Bykowski... Paru z nich grało w reprezentacji, paru się o nią ocierało, grali za granicą. A w tym sezonie ŁKS przypomina chaotyczną zbieraninę z podwórek Retkini, Polesia i Teofilowa.

Kim są nowi piłkarze?

Paweł Golański (rocznik 1982) - obrońca, wychowanek UKS SMS Łódź, później ŁKS, Legia Warszawa, Korona Kielce, Steaua Bukareszt (Rumunia), znów Korona i teraz ponownie ŁKS. Wypożyczony do końca tego roku. Rozegrał 16 spotkań w reprezentacji Polski.
Antoni Łukasiewicz (rocznik 1983) - obrońca, wychowanek Polonii Warszawa, później Elche (Hiszpania), Leiria (Portugalia), Śląsk Wrocław i teraz ŁKS. Wypożyczony do końca tego roku. Rozegrał 2 mecze w reprezentacji Polski, grał regularnie w młodzieżowych reprezentacjach kraju.
Robert Szczot...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Najlepsze ligi świata: Bundesliga (liga niemiecka)
Bundesliga to moim zdaniem obecnie najlepsza liga świata. Najbardziej wyrównana z dużą ilością świetnych drużyn, najlepiej zorganizowana, z najlepszymi kibicami, którzy wypełniają piękne stadiony w komplecie niemal na każdym meczu. Maksymalnie wyśrubowany poziom, wielkie emocje, piękne gole. Aż wierzyć się nie chce, że liga, na której mecze średnio przychodzi ponad 45 tysięcy widzów (!!!) rozpoczęła swoje regularne rozgrywki dopiero od sezonu 1963/64. Wcześniej mistrza Niemiec wyłaniano systemem rozgrywek międzyregionalnych, najpierw pucharowo, później w dwóch grupach.

Naturalnie przed 1990 rokiem mieliśmy dwie ligi niemieckie - jedną w NRD (powstałą już w 1949 roku DDR-Oberligę) oraz Bundesligę w RFN (od 1963 roku). Siłą rzeczy ligą Niemieckiej Republiki Demokratycznej nie zamierzam tutaj zaprzątać sobie głowy.

W pierwszym sezonie Bundesligi (1963/64) do gry przystąpiło 16 drużyn:

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Reprezentacja Polski: Atmosfera się zagęszcza...
Niedobrze dzieje się wokół reprezentacji Polski. Pomijam już permanentne narzekania na Franciszka Smudę, bo to jest standard i nie ma co rozwijać tematu. Jednak wydarzenia, jakie w ostatnich dniach towarzyszą naszej kadrze są co najmniej niepokojące. Plaga kontuzji kadrowiczów, afera z dziennikarzami, kontrowersyjny wyjazd do Azji na mecz z Koreą Południową i ostre słowa kapitana reprezentacji, Kuby Błaszczykowskiego. Coś za duzo tych kontorwersji, polscy piłkarze zamiast spokojnie przygotowywać się do EURO 2012 wciąż nie trenują w dobrej atmosferze.

Zaczęło się od afery z dziennikarzami. Polscy piłkarze nie chcieli z nimi rozmawiać na zgrupowaniu przed meczami z Meksykiem i Niemcami. Uciekli po treningu do szatni, a kiedy dziennikarze czekali na nich przed wejściem - chyłkiem przedostali się do autokaru i pojechali do hotelu. Żenująca postawa kadrowiczów, stawiająca w fatalnym świetle Franciszka Smudę, który apelował do mediów o współpracę i deklarował otwartość reprezentacji. Obiecanki cacanki.

Później zaczęła się fala kontuzji. Z kadry wypadli Hubert Wołąkiewicz, później powołany na jego miejsce Łukasz Broź. Teraz ze zgrupowania wyjechał Eugen Polanski, który nabawił się kontuzji w meczu ligowym - i myślę, że to akurat temu piłkarzowi na rękę. Bo przecież musiałby grać przeciwko reprezentacji, w której zawsze chciał występować i która dała mu kopniaka w tyłek. Dla mnie to zwyczajna dezercja. No ale jak tam sobie pan Polanski życzy.

Następni piłkarze z kontuzjami to Robert Lewandowski i Rafał Murawski. Póki co Smuda wysłał dodatkowe powołania dla Marcina Wasilewskiego, Janusza Gola i Cezarego Wilka.

Teraz znowu afera z meczem z Koreą Południową w Seulu (7 października). Kuba Błaszczykowski bardzo sensownie pyta: po co nam ten mecz? Po co grać z azjatyckim przeciwnikiem przed EURO 2012? Zwłaszcza, że:

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Najlepsze ligi świata: Premier League (liga angielska)
Rozgrywki ligowe w Anglii nie tylko są najstarsze na świecie, ale chyba również najbardziej pogmatwane. Utworzone zostały już w 1888 roku przez Angielski Związek Piłki Nożnej (The Football Association). Ich nazwa (The Football League) określała ligę angielską łącznie z najwyższą klasą rozgrywkową aż do 1992 roku, kiedy to 22 czołowe angielskie kluby powołały do życia własne rozgrywki - FA Premier League. Ale Premier League to wyłącznie najwyższa liga w Anglii, niższe szczeble to obecnie Football League Championship, Football League One oraz Football League Two.

Wcześniej mieliśmy jeszcze First Division i Second Division, później doszły Third i Fourth Division. Reguły się zmieniały dość często, by dziś ukształtować się generalnie na Premier League i niższe rozgrywki Football League (The Championship, One i Two).

Kilka słów o historii. The Football League zakładało w 1888 roku 12 klubów:

Accrington
Aston Villa
Blackburn Rovers
Bolton Wanderers
Burnley
Derby County
Everton
Notts County
Preston North End
Stoke City
West Bromwich Albion
Wolverhampton Wanderers.

W 1892 roku liga powiększyła się o kolejnych 11 drużyn z przejętej wówczas Football Alliance. Z kolei w 1920 roku do rozgrywek zaproszono kluby z Southern League, dzięki czemu Football League objęła swoim zasięgiem już całą Anglię. Wtedy FL składała się już z 3 dywizji.

Po II Wojnie Światowej na wszystkich szczeblach...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mecz z Niemcami odwołany?!
Nie wierzę. Normalnie nie wierzę. Mecz z Niemcami w Gdańsku może się nie odbyć?! Co to jest?! Czy już naprawdę nie potrafimy w Polsce niczego przygotować porządnie i na czas?! Fakty na razie są takie, że straż pożarna nie zgadza się na organizację meczu Polska - Niemcy 6 września na stadionie PGE Arena ze względu na "wiele uchybień". O tych uchybieniach niżej, ale mnie nurtuje jedna sprawa - przecież na tym stadionie odbyło się m.in. spotkanie ligowe Lechia Gdańsk - ŁKS. I co? Wtedy można było grać? Wtedy wszystko było w porządku? Czemu straż wtedy wyraziła zgodę na rozegranie meczu?

Teraz czytam, że "nie działa filar w kwestii bezpieczeństwa pożarowego, czyli system sygnalizacji pożarowej, który nie potrafi zlokalizować miejsca zagrożenia" oraz że wniosek został przez organizatora fatalnie przygotowany. Pal licho ten wniosek, ale szokuje mnie fakt, iż mecze ligowe mogły być rozegrane, a mecz towarzyski nie - czyżby nagle ów "filar bezpieczeństwa pożarowego" przestał działać? A może życie "zwykłych" kibiców ligowych jest mniej warte niż życie kibiców reprezentacji? Czegoś tu nie rozumiem.

Ale abstrahując od tego - skandalem jest, że obiekt nie jest gotowy w 100% na taki mecz, jak ten z Niemcami. Przecież termin oddania stadionu do użytku już minął dawno temu, zresztą był przecież przesuwany... Przypomnę, że miało na nim być rozegrane spotkanie z Francją 9 czerwca. Teraz wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. I co?

Negatywną opinię straży pożarnej musi jeszcze podtrzymać prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. Stoi przed diabelnie ciężką decyzją - jeśli uzna, że mecz może się odbyć, natychmiast pojawią się krytycy, którzy stwierdzą, że szafuje ludzkim życiem. Jeśli zaś uzna, że meczu nie będzie - no to mamy gotowy ogólnoświatowy skandal. O wstydzie nie wspomnę. I czarnym PR przed EURO 2012. Normalnie jak w greckiej tragedii - jakiejkolwiek decyzji Adamowicz nie podejmie, będzie to zła decyzja... Naprawdę mu nie zazdroszczę.

Naturalnie PZPN trąbi wszem i wobec, że...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Najlepsze piłkarskie reklamy - Cisowianka & Paragon
Uprzedzam - poniższy tekst jest absolutnie subiektywny. Nic mnie nie obchodzą ewentualne opinie specjalistów odnośnie poziomu reklamy, o której za chwilę napiszę. Mam totalnie gdzieś czyjeś zdanie na temat spotu reklamowego Cisowanki, w którym wykorzystano moją ABSOLUTNIE KULTOWĄ piosenkę z dzieciństwa. Wiem, że podeszli mnie jak naiwniaka i że grają na moich wspomnieniach - ale prawda jest taka, że od pierwszego zobaczenia i usłyszenia to moja ulubiona reklama. Wszystko mi się w niej podoba, nawet głupawi dorośli piłkarze i krzywozębny trener.

Spot jest banalny i prosty - kumple przychodzą po kolegę i wyciągają go na boisko. Oczywiście po to, żeby pograć w piłkę. Dokładnie tak, jak kiedyś - do dziś pamiętam, jak zbieraliśmy się na mecze, jak wołaliśmy się przez okno. Piękne czasy. W dalszej części reklamy chłopaki wchodzą gdzieś przez poluzowane ogrodzenie na stadion (chyba Legii) i grają sobie na głównej płycie. W pewnym momencie na boisko wychodzą dorośli piłkarze - widząc dzieci biegające po murawie chcę je z niej przegonić. Uspokaja ich trener, po czym wspólnie patrzą na popisy chłopców - a w finale wspólnie grają w piłkę. Naturalnie wszystkiemu towarzyszy Cisowianka, woda produkowana przez sponsora reprezentacji Polski.

...

Zobacz reklamę, pierwowzór i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mecz Polska-Meksyk: Dublerzy sprawdzeni, kto najlepszy? Wynik
ranciszek Smuda nie ma klawego życia. Ciągle ktoś chce go zwolnić, występuje w fatalnych reklamówkach (choć ta ostatnia ciut lepsza od poprzednich), piłkarze mu się "rozsypują" nabawiając się ciągle kontuzji. Na szczęście ktoś tam zawsze jednak pozostaje i udaje mu się sklecić wyjściową jedenastkę na kolejne mecze towarzyskie. I na szczęście Smuda, przyciśnięty do ściany, wreszcie dał z Meksykiem pograć trochę dłużej zawodnikom, którzy albo nie występowali u niego wcale, albo po parę minut. Dzięki temu zagrali Tytoń, Matuszczyk, Wasilewski, Brożek, Małecki, Rybus. Tylko Gol nie miał szczęścia.

Zagrali i tak naprawdę nie zawiedli - poza jednym. Patryk Małecki wyszedł na boisko po przerwie na zmęczonych niezłym tempem pierwszej połowy Meksykanów. I nie pokazał absolutnie NIC. Nie skreślam go jeszcze, powinien zagrać w jednym, może jeszcze dwóch sparingach. Ale jeśli będzie się na nich prezentował tak jak w meczu z Meksykiem, to Smuda powinien mu grzecznie podziękować. Jak widać łatwiej obrażać kibiców niż dobrze zagrać w reprezentacji.

Natomiast rewelacyjnie zaprezentował się Przemysław Tytoń. Grał pewnie, widać było, że wierzy w swoje możliwości i że gra w naprawdę dobrym klubie. Przy straconej bramce nie miał nic do powiedzenia, raz jeszcze tylko niepewnie łapał piłkę, ale we wszystkich pozostałych sytuacjach spisał się bez zarzutu. Raz mi zwłaszcza zaimponował, kiedy znakomicie przeniósł nad poprzeczką piłkę zmierzającą mu "za kołnierz" po strzale Barrery i rykoszecie po nodze Głowackiego. W moim rankingu to bramkarz ciut słabszy od Szczęsnego, ale bardzo solidny zmiennik dla golkipera Arsenalu. Choć z ambicjami na numer jeden w polskiej bramce. I bardzo dobrze.

Z pewnością sporą uwagę przykuwał Marcin Wasilewski, który powrócił do reprezentacji po koszmarnej kontuzji, jaką odniósł dwa lata temu. Moim zdaniem po urazie nie ma żadnych śladów, a piłkarz potwierdził wszystkie swoje cechy - waleczność, parcie do przodu, ale trochę chaotyczną i niezbyt uważną grę w defensywie. To z pewnością niezły zmiennik Piszczka - ale tylko zmiennik. Dobry duch drużyny.

Na plus z pewnością można również zapisać występ Pawła Brożka. Pomijam już nawet strzeloną bramkę. Dużo biegał, absorbował obrońców, podawał. Przypomnę jego idealną asystę do Mierzejewskiego, który jednak zachował się fatalnie w sytuacji sam na sam z Talaverą i strzelił jak trampkarz. Brożek musi grać.

Niestety, znów zawiedli...

Zobacz gole, oceny i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Barcelona w Warszawie, 9-letni Japończyk w Barcelonie?
Ta wiadomość spadła na nasz piękny, nadwiślański kraj jak grom z jasnego nieba: najlepszy klub świata, FC Barcelona, otwiera w Warszawie swoją szkółkę. Escola Varsovia ma wychowywać polskich młokosów na futbolistów pełną gębą, którzy za jakiś czas będą grać na stadionach całego świata ku chwale Polski - no i oczywiście katalońskiego giganta. Szczegółów póki co brak, wiadomo na razie tyle, że będzie to obiekt stworzony na podobieństwo sławnej "La Masii". Takich szkółek na całym świecie Barcelona uruchomiła już kilkanaście - m.in. w Meksyku, Egipcie, Kuwejcie, Dubaju czy Japonii.

Więcej informacji otrzymamy prawdopodobnie w czwartek na konferencji prasowej. Warto w tym miejscu przypomnieć, że wychowankiem barcelońskiej szkółki są np. Leo Messi, Xavi czy Andres Iniesta. Chyba lepszej rekomendacji nie trzeba.

Wspomniałem, że podobne szkółki funkcjonują w wielu krajach, na przykład w Japonii. I właśnie z Japonii pochodzi chłopaczek, którego wyczyny na boisku zawojowały ostatnio internet. Filmik z jego grą szokuje - a przynajmniej zaszokował mnie. Ów młody człowiek ma 9 lat, a swoim stylem przypomina jako żywo Leo Messiego. Znakomicie panuje nad piłką, opanował masę zwodów, ma rewelacyjną koordynację ciała. Rówieśnicy to dla niego wyłącznie tło, przypominają bezwolne zombie, które biegają za nim tylko po to, żeby znów dać się okiwać:)

Kiedy pomyślę, co ja potrafiłem mając 9 lat, to z przykrością stwierdzam, że byłem dokładnie takim samym zombie, jak ci wszyscy mający pecha stanąć oko w oko z tym geniuszem. Nie boję się użyć tego słowa, dla mnie ten chłopczyk jest geniuszem. Podobno Barcelona już jest nim zainteresowana, oby tam trafił. Bo inaczej ci wszyscy zombie kiedyś się zorientują, że skoro nie mogą odebrać mu piłki, to można go po prostu ściąć równo z trawą. Kilka takich kos, kilka kontuzji i po geniuszu słuch wszelki zaginie.

Ale zanim talent młokosa z Kraju Kwitnącej Wiśni rozwinie się lub zwiędnie - proponuję...

Zobacz 9-letniego geniusza z Japonii i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Michał Probierz nowym trenerem ŁKS
Dariusz Bratkowski dostał swoją szansę w Łódzkim Klubie Sportowym i koncertowo ją zmarnował. Wiem, szanse miał słabe, ale świetnym, znakomitym i znanym trenerem staje się właśnie wtedy, kiedy jest trudno, kiedy jest pod górę, kiedy z zespołem słabych graczy osiąga się sukces. Najwyraźniej trener Bratkowski nie jest wybitnym szkoleniowcem i działacze ŁKS to dostrzegli. Dobrze, że już po czterech kolejkach samodzielnego prowadzenia zespołu przez pana Bratkowskiego. Nie chcę znęcać się nad byłym już trenerem klubu z Al. Unii. Znacznie lepiej zrobi to historia i statystycy.

Nie ukrywam, że moim faworytem do objęcia schedy po Bratkowskim był inny trener - Rafał Ulatowski. Facet wychowany przez ŁKS i mający ten klub we krwi. Bez wielkich sukcesów, ale ambitny, ze sporą wiedzą, jakimś doświadczeniem i wielkim potencjałem. Michał Probierz, który właśnie podpisał umowę z łódzkim klubem, to numer dwa na mojej liście.

Jedno wydaje się pewne - z dostępnych na rynku trenerów, w dodatku takich, którzy nie boją się wyzwań, Probierz to dobry wybór. Ma licencję UEFA Pro Licence, odniósł kilka mniejszych (dwukrotne utrzymanie Polonii Bytom w Ekstraklasie) oraz większych (Puchar i Super Puchar Polski oraz IV miejsce w lidze z Jagiellonią Białystok) sukcesów na krajowym poletku. Nie udało mu się odnieść sukcesów z łódzkim Widzewem. Nie spisał się także w pucharach z Jagiellonią, dwukrotnie nie dając rady przeciwnikom w kwalifikacjach do Ligi Europejskiej. I jeśli za pierwszym razem (w 2010 roku z Arisem Saloniki) można było mówić o pechu i ambitnej postawie w starciu z wyżej notowanym przeciwnikiem, o tyle wpadka z Irtyszem Pawłodar rok później była po prostu kompromitacją.

Niezbyt chwalebnie wypadło również pożegnanie Probierza z Białymstokiem - najpierw głośna konferencja prasowa, na której ogłosił swoją dymisję, później tej dymisji wycofanie. Słabo to wyglądało, bo drużyna po odpadnięciu z pucharów, tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu, była w kiepskim stanie i ogłaszanie dymisji w takim momencie na pewno nie miało sensu. Późniejsze rozwiązanie kontraktu okazało się po prostu konsekwencją probierzowej niekonsekwencji.

Oczywiście wielu twierdzi, że swoje sukcesy Probierz w Jagiellonii zawdzięczał Tomaszowi Frankowskiemu i Kamilowi Grosickiemu. Z tym ostatnim zresztą szczerze się nie lubił ("Grosik" był krnąbrny, raz zjawił się na treningu prawdopodobnie pod wpływem alkoholu i nie dał się zbadać alkomatem) i pozbył się w styczniu 2011 roku (piłkarz przeszedł do tureckiego Sivassporu). Warto przypomnieć, że do tego momentu Jagiellonia przewodziła ligowej tabeli, zaś sezon zakończyła ledwie na miejscu czwartym. Zaś Tomasz Frankowski został królem strzelców. Dlatego twierdzenie o kluczowej roli obu piłkarzy w zespole Probierza nie jest pozbawione racjonalnych podstaw.

Jednak uważam, że to akurat nie wina Probierza, że miał w zespole tych dwóch piłkarzy. Umiał...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Skład reprezentacji Polski na mecz z Niemcami
Wiem, że w obliczu meczu z Niemcami, z którymi jeszcze nigdy nie wygraliśmy, trudno zachować spokój. Trudno go zachować tym bardziej, że takie spotkanie to również świetny pretekst do uzewnętrznienia się wielu negatywnych emocji, jakie towarzyszą od zawsze konfrontacjom polsko-niemieckim. Podtekstów jest tu masa - i wszystkie bardzo niefajne. Jednak nie dajmy się zwariować. Potraktujmy sparing z Niemcami jako kolejny mecz przygotowawczy do EURO 2012. Sparing z bardzo wymagającym rywalem - ale rywalem wyłącznie sportowym, na boisku.

Łatwo powiedzieć. Sam czuję, że jeśli jutro wygramy z naszymi zachodnimi sąsiadami (co, umówmy się, byłoby sensacją) to będę skakał w górę z radości. Wiem, że napiszę wtedy kilka słów satysfakcji paru osobom, które twierdzą, że z Niemcami zawsze i wszędzie dostaniemy w dupę. Że będę podekscytowany i w ogóle. I pewnie większość Polaków będzie pękać z dumy. Ale to droga donikąd.

Pojawią się pełne peanów tytuły w gazetach, domorośli znawcy futbolu zaczną snuć fantasmagoryczne teorie i oczami wyobraźni zobaczymy naszych piłkarzy na podium EURO 2012. Stracimy kontakt z rzeczywistością na jakiś czas. Dlatego wolę, żeby nasi jutro z Niemcami co najwyżej zremisowali.

I żeby wtłukli im dopiero na EURO 2012. Bo jutrzejszy mecz ma wyłącznie znaczenie towarzyskie, sparingowe. Oprócz celów czysto piłkarskich ma również pokazać, jak Polacy radzą sobie w starciu ze zdecydowanie lepszym zespołem, który na dodatek gra całkiem serio. Jak sobie radzą z presją kibiców. Jak radzi sobie z tym wszystkim Franciszek Smuda.

Dlatego nie ekscytujmy się tak bardzo meczem z Niemcami. To nie jest mecz o mistrzostwo świata. Jeśli uda się wygrać - super, po to się w końcu wychodzi na boisko. Ale jeśli nie uda się wygrać - oceńmy obiektywnie grę naszych. Niech ten sparing posłuży temu, by reprezentacja Polski była lepsza na imprezie, na którą jest szykowana. Czyli na EURO 2012.

Spójrzmy, jak do meczu z Polską podchodzą Niemcy. Dla nich to mecz kontrolny. Sparing, nic więcej. I niech Podolski mówi co chce, że czuje się podeskcytowany etc. Gówno prawda. Niemcy potestują sobie jakieś nowe ustawienie, zagra paru dublerów. Największe gwiazdy są albo kontuzjowane, albo są kontuzjowane oficjalnie, albo dostały wolne od trenera Loewa. Podejdźmy do tego starcia z takim samym nastawieniem - nawet ewentualne zwycięstwo potraktujmy jak coś normalnego.

Bo co to za satysfakcja wygrać z rywalem, który mecz z nami traktuje jak sparing? Który nie wystawia najsilniejszego składu? No jaka? Dla mnie żadna.

Powtarzam: to tylko sparing...

Zobacz skład i pełny tekst



Wyślij zaproszenie do