Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polskie drużyny w pucharach nadal nie przegrywają...
Nie widziałem meczów Legii Warszawa z Gaziantepsporem ani Śląska Wrocław z Lokomotiwem Sofia. A sorry, zdążyłem do domu na serię rzutów karnych w tym drugim spotkaniu. I przyznam, że znów pozytywnie polscy piłkarze mnie zaskoczyli - strzelali "jedenastki" niemal perfekcyjnie, bramkarz Keleman bronił rewelacyjnie, no i buńczuczni Bułgarzy dalej już nie grają. Nie grają dalej w eliminacjach do Ligi Europejskiej jeszcze bardziej buńczuczni Turcy z Gaziantepsporu, którzy mieli zmieść Legię z powierzchni Ziemi, a nie strzelili jej przez 180 minut ani jednego gola:)

Cóż... zatem nie będę się wymądrzał na temat gry w tych dwóch meczach. Ważne, że polskie drużyny nie przegrywają i awansują do kolejnej rundy eliminacji - wcześniej Wisła Kraków, teraz Legia i Śląsk. Nam pozostają wciąż emocje związane z grą tych klubów w europejskich pucharach, nie przypominam sobie sytuacji, byśmy kiedykolwiek mieli aż trzy ekipy w ostatniej rundzie eliminacyjnej. I to po rundzie, kiedy w sześciu meczach nie było ANI JEDNEJ porażki! No no.

Ale nie ma się co ekscytować. Eliminacje to wciąż tylko eliminacje. Tym bardziej, że to eliminacje do fazy grupowej. Niektórzy wcale nie muszą grać w eliminacjach. A jeszcze inni grają w ćwierćfinałach, półfinałach, wygrywają te puchary. Dlatego ja zacznę się na poważnie podniecać, jak polskie kluby wyjdą ze swoich grup (o ile wcześniej do nich awansują rzecz jasna).

Teraz Wisła, Śląsk i Legia czekają...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polskie kluby poznały ostatnie przeszkody na drodze do szczęścia
Polskie drużyny w liczbie trzech dotarły do ostatniej rundy walki o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów oraz Ligi Europejskiej. Wisła Kraków, Legia Warszawa i Śląsk Wrocław w całkiem niezłym stylu pokonały kolejne przeszkody i teraz przyszła pora na pokonanie ostatniej z nich. Poznaliśmy przeciwników naszych klubów - i przyznam, że nie ma tragedii. Oczywiście moim zdaniem ktoś polegnie, ale liczę na to, że przynajmniej dwie polskie drużyny powinny przejść do fazy grupowej. Wisła w Lidze Mistrzów i Śląsk w Lidze Europejskiej. Legię czeka chyba najtrudniejsze zadanie.

Zacznijmy od mistrza Polski. Wisła Kraków trafiła na APOEL Nikozja, mistrz Cypru. I bądźmy szczerzy - jeśli podopieczni Roberta Maaskanta nie awansują do Ligi Mistrzów, będą zwyczajnymi frajerami. Bo nie przekonują mnie majaczenia Łukasza Sosina (Polaka grającego w barwach APOELu), że "Wisła pojedzie do małego piekiełka". Mam gdzieś, że wszyscy mówią, że Cypr to już nie jest kopciuszek, a poziom tamtejszej ligi znacząco się podniósł. Cypryjczyków trzeba po prostu spokojnie pokonać i cieszyć się z pierwszego w historii krakowskiego klubu awansu do Ligi Mistrzów.

Pierwszy mecz (16 lub 17 sierpnia) odbędzie się w Krakowie, więc trzeba sobie w tym spotkaniu zapewnić sobie spokój w rewanżu (tydzień później na Cyprze). Bogusław Cupiał czeka długie lata, może wreszcie się doczeka:) Jednego prezes Wisły może być pewien - jego klub tak czy siak zagra dalej. Jak nie w Lidze Mistrzów, to w Lidze Europejskiej. Ale wszyscy wiedzą, jaki jest cel...

Oto...

Zobacz pełny tekst i zestawienia par
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Barcelona upokorzona, Marco Fabian superstar
Wiem, wiem - Barcelona pojechała do Ameryki na sparingi, zarabiać dużą kasę i szlifować formę tudzież testować nowych zawodników. Oczywiście. Ale nikt mi nie wmówi, że Barcelonie nie zależy na wynikach. Że nie chce wygrać każdego meczu, zwłaszcza, jeśli gra na stadionie wypełnionym do ostatniego miejsca ponad 70 tysiącami kibiców. Nikt mi również nie wmówi, że piłkarzom Barcelony nie zależało, bo to był raptem mecz towarzyski. Zależało bez wątpienia. Ale niestety - znalazł się pogromca, który wpakował sławnej Barcelonie cztery gole. I to jakie! Dwa pierwsze to STADIONY ŚWIATA!

Bohaterem meczu Barcelony z meksykańskim Chivas Guadalajara (3 sierpnia 2011) był 22-letni Marco Fabian, filigranowy (170 cm wzrostu - pasowałby idealnie do Barcy...) pomocnik i wychowanek klubu z Guadalajary. Co prawda pierwsza połowa należała do mistrza Hiszpanii, który szybko wyszedł na prowadzenie (Villa) i miał jeszcze kilka innych niezłych sytuacji do podwyższenia wyniku (np. znów Villa w poprzeczkę). Jednak po przerwie Barcelonę porwało prawdziwe meksykańskie tornado. W odstępie 3 minut wspomniany już Fabian strzelił dwa gole najwyższej piłkarskiej próby. Najpierw rąbnął z około 30 metrów w samo okienko bramki strzeżonej przez Pinto, by po chwili kapitalnymi nożycami po raz drugi pokonać golkipera Barcelony.

Dzieła zniszczenia, przy absolutnie biernej postawie hiszpańskiej defensywy, dopełnili...

Zobacz wszystkie gole meczu i pełny tekstTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 07.08.11 o godzinie 10:34
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

II kolejka Ekstraklasy 2011/12: Wielkie strzelanie
T-Mobile Ekstraklasa to produkt dający się coraz łatwiej oglądać. I nie mam tu na myśli rozbicia kolejki na cztery dni czy pokazywanie meczów Ekstraklasy aż w trzech telewizjach. Chodzi mi o to, że na polskich boiskach poziom nieco się podniósł, piłkarze strzelają naprawdę piękne gole (w II kolejce na uwagę zasługują zwłaszcza trafienia Tomasza Frankowskiego - już 150 w karierze! - czy Szymona Pawłowskiego). Po drugiej stronie lustra są za to zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego - dwa mecze, dwie kompromitujące porażki i stosunek goli 0:9 mówią wszystko.

Piątek, 5.08. 2011:

Górnik Zabrze - Widzew Łódź 1:1

Gole: (GÓRNIK) Kwiek - (WIDZEW) Broź

Cóż, spotkanie dwóch ekip, które w tym sezonie raczej nie będą walczyć o najwyższe trofea. Pierwsza połowa - do szybkiego zapomnienia. W drugiej Górnik szybciutko wyszedł na prowadzenie (Kwiek w 46 minucie), ale sędzia postanowił podarować Widzewowi rzut karny za bardzo wątpliwy faul na Broziu. Przy odrobinie szczęścia widzewiacy mogli wywieźć z Zabrza trzy punkty, ale Górnika uratowała poprzeczka.

Zagłębie Lubin - Lech Poznań 1:1

Gole: (ZAGŁĘBIE) Pawłowski - (LECH) Henriquez

Lech przyjechał do Lubina po rozgromieniu ŁKS w pierwszej kolejce (5:0) i odniosłem wrażenie, że piłkarze "Kolejorza" myśleli, iż Zagłębie padnie przed nimi na kolana z błaganiem o najniższy wymiar kary. Tymczasem nic z tego - Lech co prawda przeważał, aktywny był Artjom Rudnev, ale efektem tej przewagi był raptem jeden gol, autorstwa Luisa Henriqueza. Jednak brak koncentracji i lekceważenie przeciwnika nie opuszczało lechitów do końca - i spotkała ich za to zasłużona kara. Szymon Pawłowski, niespecjalnie atakowany przez poznaniaków, przymierzył z dystansu i cudownym strzałem pokonał Kotorowskiego. Zryw Lecha w ostatnich minutach nie przyniósł żadnych rezultatów.

Sobota, 6.08.2011:

GKS Bełchatów - Podbeskidzie Bielsko-Biała 6:0

Gole: (BEŁCHATÓW): Popek (3), Bozok, Marcin Żewłakow, Szmatiuk

Wiem, GKS Bełchatów całkiem niedawno temu (2007) z identycznym wynikiem odprawił Górnika Łęczna. Ale wiem również, że bełchatowianie nigdy nie grali przesadnie efektownie ani nie strzelali specjalnie dużo goli. A tu proszę. Jednak nie przesadzałbym z tymi peanami na cześć Popka i Kamila Kosowskiego (cztery asysty!), bo zachowanie defensywy Podbeskidzia było po prostu kompromitujące. Większość goli straconych po stałych fragmentach gry, po dośrodkowaniach Kosowskiego i w dodatku aż pięć z sześciu po strzałach głową! Jestem przekonany, że kolejni rywale Bełchatowa odrobią pracę domową i Paweł Janas będzie musiał wymyślić coś innego, by powtórzyć taki wynik. A Podbeskidzie? Płaci frycowe, w Ekstraklasie gra się jednak lepiej niż w I lidze i to widać na boisku.

Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 2:1 (zobacz kapitalnego gola Tomasza Frankowskiego)

Gole: (JAGIELLONIA) Skerla, Frankowski - Lukjanovs

Ten mecz, mimo że bardzo ciekawy i emocjonujący, został przyćmiony przez jedną piętkę. 150 (słownie: sto pięćdziesiąte) trafienie Tomasza Frankowskiego w Ekstraklasie przyniosło nie tylko zwycięstwo Jagiellonii w tym spotkaniu (raczej niezasłużone), ale również powoduje, że "Franek" w Klubie 100 pnie się coraz wyżej i realnie zagraża szóstemu w tym zestawieniu Kazimierzowi Kmiecikowi (153), piątemu Teodorowi Peterkowi (154) i czwartemu Włodzimierzowi Lubańskiemu (155 goli). No i ten styl - stadiony świata! A co do samego meczu - na boisku lepiej prezentowała się Lechia, prowadziła nawet od siódmej minuty. Później sędzia nie uznał gola Traore. Na koniec wspomniana wirtuozeria Frankowskiego i trzy punkty zostały w Białymstoku.

Polonia Warszawa - Wisła Kraków 1:1

...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dwadzieścia milionów eto'o
Jeśli ktokolwiek słyszał kiedykolwiek nazwę "Anży Machaczkała", to chyba tylko z powodu Roberto Carlosa. Brazylijski internacjonał, mistrz świata i wielokrotny reprezentant swojego kraju, dał się namówić na grę w dalekim Dagestanie za 6 milionów euro (za półtora roku). Nie tak dawno temu klub grający w rosyjskiej Premier Lidze wykupił z Chelsea Jurija Żirkowa. A teraz prawdopodobnie skusi Samuela Eto'o, który jeszcze gra w Interze Mediolan. "Jeszcze", bo wszystko wskazuje na to, że Kameruńczyk zamieni ciepłą Italię na zimną i kapryśną Rosję. Za 20 milionów euro.

Co w tym sensacyjnego? - ktoś mógłby zapytać. Przecież było już tyle o wiele bardziej spektakularnych transferów. Otóż sprawa jest prosta: tyle Eto'o ma zarabiać... za jeden sezon! Dla porównania - do tej pory najwięcej za sezon dostawał Cristiano Ronaldo w Realu Madryt (13 milionów). Zatem różnica jest zasadnicza.

Policzmy szybciutko. 20 milionów euro za sezon to (licząc sezon jako pełny rok) niemal...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polska - Gruzja 1:0: Szczęsny superstar!
Polska wygrała z Gruzją w Lubinie 1:0. Gola strzelił po przepięknej akcji i znakomitej asyście Roberta Lewandowskiego Kuba Błaszczykowski. W meczu tym zadebiutował w naszej reprezentacji Eugen Polanski, którego powołanie wzbudziło niemałe zamieszanie i oburzenie wśród polskich kibiców (zresztą zszedł z boiska z kontuzją). Jednak to nie Błaszczykowski i nie Lewandowski, ani nawet nie Polanski byli bohaterami sparingu z Gruzją. Bohaterem meczu był Wojciech Szczęsny, człowiek, któremu Franciszek Smuda musi wyczyścić buty. Szczęsny uratował nam zwycięstwo.

Bo Gruzini okazali się bardzo wymagającymi rywalami. Grali otwarty, techniczny futbol i dość często (jak dla mnie zdecydowanie za często) dochodzili do znakomitych sytuacji podbramkowych. Nasz blok defensywny, nawet wsparty doświadczeniem Arkadiusza Głowackiego, to wciąż ser szwajcarski z dziurami wielkości paryskiego Łuku Triumfalnego. Wawrzyniak, Wojtkowiak i Jodłowiec to nie są obrońcy, którzy zapewnią reprezentacji Polski spokój z tyłu. Na szczęście dziś Szczęsny bronił ze stuprocentową skutecznością. Bronił nawet w sytuacjach sam na sam - i to niejeden raz.

Gol dla Polski padł w 35 minucie po wzorowej akcji Błaszczykowskiego i Lewandowskiego. Asysta tego drugiego to dowód na to, że "Lewy" znakomicie czuje się niekoniecznie jako wysunięty egzekutor, ale jako typowa "dziesiątka", grająca z przodu, ale dogrywająca również piłkę partnerom. Po jego podaniu Kuba Błaszczykowski znalazł się oko w oko z gruzińskim golkiperem i bezlitośnie tę okazję wykorzystał.

ierwsza połowa to - paradoksalnie - lepsza gra Gruzinów i jednobramkowe prowadzenie Polaków. Druga odsłona meczu pokazała, że nasi potrafią pograć piłką, przytrzymać ją, okiełznać nieco wymagającego rywala. Swoje okazje mieli Lewandowski, Peszko, Brożek i Obraniak, ale wynik nie uległ już zmianie.

Eugen Polanski zagrał i zgodnie z moimi przewidywaniami...

Zobacz gola i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Juergen Klinsmann na trenera reprezentacji Polski!
Kilka uwag na początek. Wiem, że Juergen Klinsmann od kilkunasu lat mieszka w Kalifornii i uwielbia Stany Zjednoczone w ogóle. Do tego stopnia, że nawet jak był trenerem kadry Niemiec, nie przestał mieszkać w tym słonecznym stanie. Wiem, że niedawno został selekcjonerem reprezentacji USA. Wiem, że zarabia tam krocie oraz że dostał w zasadzie wolną rękę nie tylko w prowadzeniu kadry jankesów, ale również w kształtowaniu systemu szkolenia piłkarskiego w tym z gruntu niepiłkarskim kraju. Wiem również to, że Klinsmann nigdy nie zostanie selekcjonerem naszej reprezentacji.

Ale moim zdaniem to właśnie Juergen Klinsmann powinien zostać selekcjonerem reprezentacji Polski po Franciszku Smudzie. Naturalnie zakładam, że nasze orły pod wodzą "Franza" odniosą sukces na EURO 2012, później awansują na mundial w Brazylii i stamtąd również przywiozą przynajmniej półfinał, ale gdyby noga nam się powinęła i z tych planów wyszły nici, wtedy - już całkiem serio - widziałbym na stołku selekcjonera właśnie "Klinsiego".

Pytanie: dlaczego akurat Klinsmann? Wiem, że zaraz eintracht będzie mnie poprawiał, ale dla mnie właśnie ten człowiek jest symbolem zmian, jakie w niemieckiej piłki na dobre rozpoczęły się bodajże w 2004 roku, kiedy właśnie Klinsmann na stanowisku selekcjonera reprezentacji Niemiec zastąpił Rudiego Voellera. Już cztery lata wcześniej, po katastrofie na EURO 2000, kiedy Niemcy nie wyszli nawet z grupy, zapoczątkowano u naszych zachodnich sąsiadów prawdziwą rewolucję w szkoleniu młodzieży. Jednak ta rewolucja nabrała prawdziwego tempa właśnie w 2004 roku, po kolejnej wpadce na EURO. Oparta na starszych zawodnikach reprezentacja Niemiec znów nie wyszła z grupy.

Wtedy Niemcy postanowili postawić zdecydowanie na szkolenie swojej młodzieży. Piszę "swojej", ale nie ukrywajmy, dotyczy to również młodzieży wywodzącej się z ludności napływowej - choćby z Polski czy Turcji. Jednak nie ma to znaczenia, te dzieciaki to z reguły naturalizowani Niemcy. Co ma z tym wszystkim wspólnego Klinsmann? Ano to, że moim zdaniem jako selekcjoner najważniejszej reprezentacji - ale również osoba mająca ogromny wpływ na kształt polityki szkoleniowej - stał się niejako symbolem tych zmian. No i nie obawiał się powoływać do kadry, wpuszczać na boisko i opierać gry reprezentacji na młodych, naprawdę młodych piłkarzach. Takich jak Philipp Lahm, Per Mertesacker, Bastian Schweinsteiger, Lukas Podolski czy Mike Hanke.

Co jednak takiego zrobili Niemcy, że od kilku lat wszyscy zachwycają się nową jakością reprezentacji tego kraju? Pamiętacie przecież zarówno występ na mundialu 2006 (trzecie miejsce pod wodzą Klinsmanna), EURO 2008 (drugie miejsce pod wodzą Loewa) czy kolejne trzecie miejsce na mundialu 2010. I nie mam na myśli samych wyników (które dla Niemców wcale nie są czymś wyjątkowym), ale styl, w jakim zostały osiągnięte oraz nowe pokolenie nowych, młodych niemieckich piłkarzy, którzy oczarowali cały świat.

Niemcy po prostu poszli po rozum do głowy...

Zobacz pełny tekstTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 11.08.11 o godzinie 21:49
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Po co Fabregas Barcelonie?
Nie wiem, ile to już trwa. Dwa, może trzy lata? Od jak dawna Cesc Fabregas płacze w mediach, że jego wymarzonym klubem jest tylko i wyłącznie FC Barcelona? Na jego i nasze szczęście wygląda na to, że ten pożałowania godny spektakl wreszcie dobiega końca. Barcelona chyba dogadała się z Arsenalem i reprezentant Hiszpanii wróci do Katalonii (skąd wyjechał w 2003 roku) za 36 milionów funtów. Ma podpisać pięcioletni kontrakt i zagrać już w najbliższych meczach o Superpuchar Hiszpanii. Teraz czeka Fabregasa walka o pierwszy skład w Barcy i wcale nie będzie mu łatwo.

Tak naprawdę to nie wiem, po co Barcelonie Fabregas i po co Fabregasowi Barcelona. To może i zdolny zawodnik, podstawowy w Arsenalu, ale w klubie mistrza Hiszpanii będzie pewnie wchodził z ławki - w końcu wygryzienie ze składu Xaviego, Iniesty czy Messiego wydaje się zadaniem co najmniej niemożliwym. Moim zdaniem po prostu Fabregas jest za słaby na Barcelonę. Ten transfer to raczej efekt desperacji samego piłkarza i niezbyt dla mnie zrozumiałego sentymentalizmu włodarzy "Dumy Katalonii".

Rozumiem, że piłkarz ma ambicje, że stawia sobie cele, że Arsenal jest już dla niego za ciasny (zwłaszcza po publicznych deklaracjach o tym, że chce grać tylko dla Barcelony). Rozumiem, że Arsene Wenger się go wreszcie pozbył i że kwestią nie było to, CZY Fabregas przejdzie do klubu z Katalonii, ale ZA ILE tam przejdzie. I mówiąc wprost - odnoszę wrażenie, że Barcelona zlitowała się nad Fabregasem, skracając jego "cierpienia" w londyńskim klubie. I jestem przekonany, że ten transfer odbije się jej jeszcze czkawką. Bo Cesc Fabregas w klubie z Camp Nou po prostu zniknie - a sprzedanie go później za kwotę większą niż 36 milionów funtów będzie po prostu niemożliwe.

Generalnie nie ukrywam, że nie jestem zwolennikiem Fabregasa. Dla mnie to...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Coca Cola pozazdrościła Pepsi Coli
Lechia Gdańsk zbroi się coraz bardziej. Widać, że nowy stadion, na którym klub będzie rozgrywał swoje mecze (PGE Arena) przyciąga coraz to nowych sponsorów. Do tej pory Lechia miała podpisane umowy sponsorskie z takimi gigantami, jak Lotos, Energa, Adidas i Swissmed. Teraz do tego zacnego grona dołączyła Coca Cola. Co nie dziwi, bo po zaangażowaniu się Pepsi w sponsorowanie Legii Warszawa (Pepsi Arena, jak to dumnie brzmi!) Coca Cola musiała jakoś zareagować. Kwestią do rozstrzygnięcia pozostawał klub, jaki producent mojego ulubionego napoju wybierze. Dziś już wiemy.

ygląda na to, że najważniejszym kryterium wyboru nie była klasa sportowa, jaką obecnie prezentuje Lechia Gdańsk - to wciąż klub, który mając wielki potencjał bardzo marnie go wykorzystuje. O wszystkim zadecydował stadion. Oto wypowiedź przedstawiciela Coca Coli: "Od lat angażujemy się w piłkę nożną, więc nie jest przypadkiem, że wybraliśmy gdańską Lechię jako naszego partnera" - to akurat koncernowa nowomowa, klasyczna dla tego typu wypowiedzi. Równie dobrze w tej wypowiedzi można by w miejsce Lechii wstawić nazwę każdego innego polskiego klubu. Ale symptomatyczny jest dalszy ciąg tego oświadczenia: "Warto też zwrócić uwagę, że klub dysponuje najładniejszym obiektem w tej części Europy". I wszystko jasne.

Umowa została zawarta na 3 lata. W oficjalnym komunikacie nie ma mowy o wysokości finansowego wsparcia, jedynie informacja o takowym oraz o dostarczaniu przez sponsora swoich produktów (Coca Cola, Powerade, Kropla Beskidu) i urządzeń (nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tymi "urządzeniami"...).

Tak na marginesie uważam, że...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Pogonić Niemcom kota w Gdańsku!
6 września 2011 roku, a więc już wkrótce, reprezentacja Polski zagra swój kolejny mecz towarzyski, tym razem z reprezentacją Niemiec. Wszyscy kibice z naszym kraju zdają sobie świetnie sprawę, że nie będzie to ot, następny zwykły sparing (jak choćby ten ostatni z Gruzją). Naturalnie wszyscy, łącznie z Franciszkiem Smudą, będą powtarzać do znudzenia, że to zwykły test, że trzeba będzie sprawdzić się po prostu z silniejszym przeciwnikiem niż Mołdawia czy trzeci garnitur argentyński. Ale wszyscy doskonale wiemy - mecz z Niemcami nie jest zwykły.

Oczywiście dla nas, Polaków. Bo pewnie dla Niemców to kolejny mecz, w którym trzeba będzie udowodnić swoją wyższość, nawet bez specjalnego spinania się. Aczkolwiek akurat w lekkie podejście naszych zachodnich sąsiadów nawet do zwykłego sparingu nie wierzę.

Jednak podejście Niemców mało mnie interesuje. Mnie interesuje wyłącznie to, żebyśmy w końcu z tymi Niemcami wygrali, choćby taki marny mecz towarzyski. Nawet styl niespecjalnie mnie interesuje, skład naszej reprezentacji ani zmiany, jakich Smuda w trakcie tego sparingu dokona. W moim życiu już tyle historycznych rzeczy się wydarzyło (upadek komunizmu, internet, mój własny ślub), dlatego chcę również doczekać historycznej wiktorii nad piłkarzami z czarnym orłem na piersiach.

No bo co... Do tej pory rozegraliśmy z nimi 16 spotkań i ani razu nie wygraliśmy! Raptem cztery remisy, ostatni w 1978 roku. Stosunek bramek 7:29. Żenujące statystyki, chyba najgorsze ze wszystkich rywali, z jakimi "biało-czerwoni" kiedykolwiek grali. Dla przypomnienia:

...

Zobacz te nędzne statystyki i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

ŁKS - Łódzki Klub Spadkowy
Jest takie powiedzenie Kazimierza Górskiego: "To dobry trener, tylko wyników nie ma". Można to powiedzenie sparafrazować w odniesieniu do wyników osiąganych w obecnym sezonie przez Łódzki Klub Sportowy. Łodzianie awansowali do Ekstraklasy spokojnie z pierwszego miejsca w ubiegłym sezonie i wydawało się, że powalczą o środek tabeli. Tymczasem nic z tego. Z klubu odeszło co prawda kilku kluczowych zawodników (Kosecki, Mączyński, Mowlik), ale kilku kluczowych pozostało (Wyparło, Łabędzki, Adamski, Mięciel, Smoliński, Bykowski, Kłus). No i doszło kilku z głośnymi nazwiskami.

Ci z głośnymi nazwiskami to oczywiście Marek Saganowski oraz Sebastian Szałachowski. Jak na klub, który boryka się od lat z wielkimi problemami finansowymi, nie ma własnego porządnego stadionu (mecze w roli gospodarza rozgrywa gościnnie na obiekcie GKS Bełchatów) oraz klasowego trenera (z całym szacunkiem, ale Andrzej Pyrdoł to trener dla juniorów, a obecny - Dariusz Bratkowski - musi się jeszcze bardzo dużo uczyć), nazwiska piłkarzy mogą robić wrażenie. Jednak same nazwiska nie grają - a w przypadku ŁKS można powiedzieć, że same nazwiska nie strzelają bramek. Bo o ile sama gra Łódzkiego Klubu Sportowego jest znośna, o tyle jego skuteczność (zarówno w ofensywie, jak defensywie) - tragiczna.

ŁKS potrafi utrzymać się przy piłce, rozegrać niezłą akcję, stworzyć podbramkowe sytuacje. ŁKS nie potrafi strzelić gola (samobójczych nie biorę pod uwagę) oraz nie potrzafi zachować czystego konta po stronie strat. Dlatego można spokojnie napisać: "To dobry zespół, ale wyników nie ma". I niestety - to prawda. Wystarczy zerknąć na rezultaty meczów Łódzkiego Klubu Sportowego w T-Mobile Ekstraklasie na początku rundy jesiennej sezonu 2011/2012:

(...)

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Historia walki Wisły Kraków o Ligę Mistrzów
o siedmiu razy sztuka? Wisła Kraków przez 10 lat aż sześć razy próbowała dostać się do elitarnego grona zespołów walczących w Lidze Mistrzów. Do tej pory ani razu się jej ta sztuka nie udała i jeśli nie uda się znowu, to "Biała Gwiazda" stanie się symbolem na miarę Syzyfa. Przejdzie do legendy i będzie obiektem kpin i żartów kibiców w całej Polsce. Ale bądźmy optymistami. W sezonie 2011/2012 Wisła Kraków staje przed kolejną szansą awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Oczekiwania sią ogromne, bo ostatnią przeszkodą jest cypryjski APOEL Nikozja.

Ale zanim podopieczni Roberta Maaskanta rozpoczną swój heroiczny bój z wybitnym APOEL-em, rzut oka na wspomniane wcześniej próby Wisły. Jest tego sporo - klub w tym czasie rozegrał 24 spotkania, z których wygrał 12 (czyli połowę). Los bywał kapryśny - raz na drodze stawały drużyny najlepsze na świecie, kiedy indziej kopciuszkowie futbolu, jeszcze innym razem klasyczni średniacy. Jedno łączy wszystkie te drużyny - w ostatecznym rozrachunku zawsze okazywały się lepsze od Wisły Kraków (mam na myśli te, które finalnie wyrzucały Wisłę z eliminacji do LM).

Najbliżej szczęścia Wisła była w sezonie 2005/06, kiedy kilku minut brakowało do szczęścia (decydujący gol o dogrywce padł w ostatnich minutach). Największą kompromitację mistrz Polski zaliczył zaś w sezonie 2009/10 - porażka z estońską Levadią Tallin już jest niemal przysłowiowa.

Warto jednak tu wspomnieć o całkiem niezłych i wyrównanych bojach, jakie wiślacy toczyli przede wszystkim z Barceloną oraz historyczny triumf nad ekipą z Camp Nou (1:0 u siebie) w 2009 roku.

Wszystkie te mecze miały jednego cichego bohatera - Bogusława Cupiała. Trenerzy się zmieniali, piłkarze się zmieniali, ale główny sponsor krakowskiego klubu wciąż tkwi bohatersko na swoim stanowisku. Już sześć razy zespół go zawodził. Jeśli teraz w dwumeczu okaże się lepszy od APOEL-u Nikozja, wszystkie wcześniejsze porażki odejdą w niepamięć, a Cupiał z pewnością łaskawie wysupła premie z kieszeni. Ale jeśli znów będzie fiasko - aż boję się myśleć...

Oto pełne świadectwo ścieżki krwi i znoju Wisły Kraków...

Zobacz wyniki Wisły i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

III kolejka Ekstraklasy 2011/12: Rudneva hat-trick numer dwa
W III kolejce Ekstraklasy mieliśmy kilka ważnych wydarzeń. Przede wszystkim kolejny gol Tomasza Frankowskiego, który nie dość, że uratował punkt Jagiellonii, to jeszcze był 151 trafieniem snajpera z Białegostoku w Ekstraklasie. Po drugie - kolejny hat-trick Artjoma Rudneva (pierwszy w meczu I kolejki z ŁKS), tym razem jak najbardziej klasyczny. Po trzecie - dwa gole Danijela Ljuboji z Legii, który udowadnia, że jego transfer był strzałem w dziesiątkę. Tak się przynajmniej wydaje teraz. Na drugi biegunie jest ŁKS, który poniósł trzecią porażkę z rzędu i nie strzelił jeszcze gola.

Rudnev w trzech kolejkach strzelił już 6 goli, a warto przypomnieć, że w zeszłym sezonie do zdobycia korony króla strzelców wystarczyło raptem 14 trafień. Ale już czytam, że na Łotysza ostrzy sobie zęby kilka klubów lepszych od Lecha Poznań, więc raczej Rudnev rundy wiosennej w Polsce nie doczeka.

Warty odnotowania jest również "debiut" PGE Areny, stadionu w Gdańsku, z którego będzie korzystać Lechia. To w chwili obecnej najpiękniejszy piłkarski obiekt w Polsce.

...

Zobacz wyniki i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wisła wygrywa z APOEL Nikozja - błysk geniuszu Małeckiego
Wisła Kraków pokonała APOEL Nikozja 1:0 w pierwszym meczu IV (i ostatniej) rundy eliminacji do Lig Mistrzów. Jedynego gola spotkania zdobył po indywidualnej akcji Patryk Małecki - genialnym strzał z lewej nogi w samo okienko cypryjskiej bramki. Gol-marzenie, choć gra ani Małeckiego, ani mistrza Polski nie mogła zachwycić. Wynik lepszy niż przebieg spotkania, aczkolwiek pierwszy krok do wymarzonej przez Wisłę Ligi Mistrzów został zrobiony. Poziom optymizmu pozostał na średnio wysokim poziomie, aczkolwiek trzeba pamiętać, że czeka nas jeszcze mecz rewanżowy.

Po golu Małeckiego operator spotkania pokazał uśmiechniętego od ucha do ucha Franciszka Smudę, konsekwentnego kontestatora talentu krakowskiego piłkarza i człowieka, który do reprezentacji nie chce go za Chiny ludowe powołać. Czyżby to miało oznaczać, że uczucia selekcjonera reprezentacji Polski w stosunku do Małeckiego ulegną ociepleniu?

Jedna rzecz u Małeckiego mnie zirytowała - żółta kartka, jaką dostał po strzeleniu gola. Tak nie zachowuje się piłkarz, który myśli nie tylko o sobie, ale również o drużynie. Doskonale wiedział, że ściągając koszulkę otrzyma kartkę, a mimo wszystko z premedytacją to zrobił. Po co? Żeby pokazać zdjęcie Jana Pawła II? Żenujące.

Bardzo słabo zagrał tym razem Maor Melikson. Dwa dobre podania do przodu i jeden świetny strzał z rzutu wolnego w poprzeczkę to za mało, żeby znów wydawać z siebie peany zachwytu. Izraelczyk z polskim paszportem musi teraz wspinać się na wyżyny swoich możliwości, żeby spełniać pokładane w nim nadzieje. Słabo zaprezentował się również Ivica Iliev z przodu oraz niepewnie Jaliens w obronie. Na szczęście dobre zawody rozegrali Jovanović (świetna gra, czym - nie ukrywam - trochę mnie zaskoczył), Chavez i mimo wszystko Junior Diaz, który już nie dawał się tak łatwo ogrywać po lewej stronie. Jak zwykle walczył Sobolewski, dzielnie pomagał mu Nunez. Genkow wypadł absolutnie bezbarwnie.

APOEL okazał się niezłym zespołem, bez gwiazd, ale...

Zobacz gola Małeckiego i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Mario Balotelli to idiota
Większość piłkarskich kibiców wie, kto to jest Mario Balotelli. To czarnoskóry Włoch, któremu [Bóg] - [Matka Natura] (niepotrzebne skreślić) nie poskąpił darów czysto piłkarskich, ale jednocześnie poskąpił rozumu. Przez swoją głupotę młody (wciąż) zawodnik prawdopodobnie nigdy nie osiągnie w futbolu nic, co by zbliżyło go chociaż do największych gwiazd tej dyscypliny sportu. Balotelli to również przecudowny przykład na to, jak współcześnie można zarabiać gigantyczne pieniądze (180 tysięcy funtów tygodniowo) będąc kompletnym kretynem. Poniżej dwa ciekawe filmiki, które to ilustrują.

Zacznę od filmiku, który rozwalił mnie na łopatki. Bo ja naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć, naprawdę. Masę rzeczy jakoś sobie umiem wytłumaczyć. Staram się być wyrozumiały. Ale to, co Balotelli sobą prezentuje, nie tłumaczy nic. Ten facet ma problemy z czynnościami, z którymi moja trzyletnia córeczka radziła sobie rok temu. Mam na myśli ubieranie się, a konkretniej - zakładanie na grzbiet koszulki. Mario Balotelli, największa piłkarska nadzieja Włoch, nie potrafi założyć na siebie podkoszulka. On ma mózg półtorarocznej dziewczynki.

...

Zobacz dwa filmiki i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Po meczu Śląsk - Rapid: 100 mil do awansu
W prognozach przedmeczowych dominował umiarkowany optymizm. Eksperci i kibice zakładali, że Wisła Kraków powinna sobie poradzić z APOEL Nikozja, Legia Warszawa raczej nie da rady Spartakowi Moskwa, a Śląsk Wrocław w dwumeczu okaże się lepszy od Rapidu Bukareszt. Po pierwszych meczach jedno wiemy niemal na 100%: Śląsk nie okaże się lepszy od Rapidu Bukareszt. Zasłużona i wysoka porażka na własnym stadionie w zasadzie pozbawia podopiecznych Oresta Lenczyka szans na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wystarczyło parę razy sfaulować Milę.

Trener rumuńskiej drużyny doskonale wiedział, co muszą zrobić jego zawodnicy, żeby wygrać we Wrocławiu. Poza "oczywistą oczywistością", jaką jest strzelenie o przynajmniej jednego gola więcej od gospodarzy chodziło o zneutralizowanie Sebastiana Mili. Lider Śląska nie pograł sobie w tym meczu. Co prawda na początku spotkania błyszczał, znakomicie asystował i strzelił cudownego gola z rzutu wolnego, ale później został kilka razy brutalnie sfaulowany i zniknął. A wrocławianie bez Mili nie istnieją jako drużyna.

Rapid zagrał tak, jak trzeba grać z polskimi drużynami: wysoki pressing przez cały mecz, szybkie operowanie piłką, zdecydowane fizyczne wejścia w rywali i ich zabieganie. Żal było patrzeć na Śląsk, zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy nie miał absolutnie żadnego pomysłu na ekipę z Bukaresztu, a podopieczni Razvana Lucescu robili na boisku dosłownie to, co chcieli. Duże wrażenie zrobiły na mnie akcje w pełnym biegu, dobra technika i zrozumienie zawodników Rapidu oraz ich determinacja. Czyli wszystko to, czego brakowało wrocławianom.

Po meczu okazało się, że tak naprawdę piłkarze z Bukaresztu walczyli o swoją przyszłość. Klub ma kłopoty finansowe, nie płaci regularnie i jedyną szansą na szybką poprawę tego stanu rzeczy jest awans do Ligi Europejskiej. Jak widać zawodnicy Śląska mają wszystko wypłacane w terminie i nie muszą się starać...

A zaczęło się całkiem dobrze. Najpierw Diaz...

Zobacz gole, wyniki i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Lechu, gdzie są twoi kibice?
Mecz Lecha Poznań z Ruchem Chorzów za nami. Jednak to nie zwycięstwo "Kolejorza" 3:0 zwróciło moją uwagę. Ani kolejne dwa gole najlepszego strzelca T-Mobile Ekstraklasy, Artjoma Rudneva. Ani to, że mecz ten został rozegrany we Wronkach, bo na stadionie w Poznaniu szaleli chwilę wcześniej wariaci na latających motocyklach. Nie, mnie najbardziej zszokowała liczba kibiców, jacy wybrali się, by dopingować Lecha. Obiekt we Wronkach może pomieścić (według serwisu Stadiony.net) 5296 widzów. Zatem wydawać by się mogło, że znani ze swojej miłości do klubu kibice Lecha zaleją Wronki. Nic z tego.

Przez wiele lat wszyscy jako przykład wzorowej organizacji kibiców oraz wysokiej frekwencji na stadionie podawano właśnie fanów Lecha Poznań. Nawet przed wybudowaniem nowego obiektu na mecze przychodziło po kilkanaście tysięcy widzów. Karnety na obecny sezon wykupiło (jeszcze zanim się zaczął) kupiło ponad 15 tysięcy ludzi. Organizacja kibiców Lecha Poznań, "Wiara Lecha", to prężnie działający organizm, mają własną stronę, udzielają się aktywnie, głośno o nich w całym kraju. Na swoim serwisie w oczy rzuca się wielki napis: "Lech jest tam, gdzie jego wiara". 19 sierpnia na stadionie we Wronkach z Ruchem wygrał zatem jakiś inny klub. Bo tego dnia na stadionie we Wronkach "Kolejorza" dopingowało niecałe... 2,5 tysiąca kibiców!

Gdzie była cała reszta? Czyżby kibicowanie swojemu ukochanemu klubowi na obiekcie oddalonym od Poznania raptem o 55 kilometrów jest ponad siły prawdziwych fanów Lecha? Czyżby poza Poznaniem miłość kiboli Lecha wyparowywała wraz z kolejnymi kilometrami?

Jedna jeszcze rzecz mnie zaszokowała. Na stronie głównej "Wiary Lecha" do tej pory (teraz mam godzinę 14.50) nie ma ani słowa o zwycięstwie nad Ruchem! Pierwsza informacja na serwisie to "Wiara Lecha awansowała w Pucharze Polski!", no po prostu szokująco istotna wiadomość. Żenada.

Może kibice Lecha Poznań są po prostu leniwi? Może we Wronkach panuje jakaś zaraza? Może...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Genialne gole: "Krzyżaki" Matiasa Urbano
Zawsze podziwiałem zawodników, którzy potrafią celowo tak zagrać piłką, jak ja nie potrafię. Nie ma w futbolu wielu takich tricków, ale jednak się zdarzają. Jednym z zagrań, których nie umiem skutecznie powtórzyć (z lenistwa, braku talentu?) są kopnięcia piłki tzw. krzyżakiem. Z otwartą gębą patrzę, jak od czasu do czasu piłkarze znakomicie centrują piłkę w ten sposób, jakby zaprzeczając prawom fizyki - na dodatek nie łamiąc sobie przy tym nóg:) Ale nie widziałem jeszcze, by jeden piłkarz w krótkim odstępie czasu, strzelił w ten sposób dwa gole!

Sztuki tej dokonał Matias Urbano, Argentyńczyk występujący w chilijskim Union San Felipe. To nie mógł być przypadek. A internauci przy okazji tych filmików zadają sobie pytanie: Czy Cristiano Ronaldo tak umie? Czy Leo Messi by tak potrafił?

Najpierw gol z 8 sierpnia 2011, mecz Union San Felipe - Union La Calera:

(...)

Zobacz oba gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kobiety piłkarzy: Edurne Garcia Almagro - dziewczyna Davida de Gea
David de Gea to "gwóźdź do trumny" kariery Tomasza Kuszczaka w Manchesterze United. Ten młody wychowanek Atletico Madryt 29 czerwca 2011 roku podpisał pięcioletni kontrakt (za około 19 milionów funtów) z klubem z Old Trafford i otrzymał od sir Aleksa Fergusona bluzę numer jeden. Co prawda debiut de Gei w barwach "Czerwonych Diabłów" nie wypadł specjalnie okazale (najpierw niepewne interwencje w finale "Tarczy Wspólnoty" przeciwko Man City, później wpuszczony gol określony mianem "szmaty" w meczu z WBA), ale tu nie obchodzą nas osiągnięcia boiskowe. A kobietę de Gea ma zjawiskową.

Edurne Garcia Almagro (25 lat), lepiej znana jako po prostu Edurne, jest hiszpańską piosenkarką pop. W swoim kraju ponoć bardzo popularną - jej piosenka "Somebody to Love" dotarła na szczyty list przebojów w Hiszpanii. Nagrała już kilka płyt (Edurne, Ilusion, Premiere, Nueva Piel). Ale bądźmy szczerzy - David de Gea nie zainteresował się tą wokalistką ze względu na jej walory głosowe. Edurne wygląda rewelacyjnie i jest blondynką - co dla mężczyzn z Półwyspu Iberyjskiego jest nie lada afrodyzjakiem.

Edurne równie dobrze, co za mikrofonem, prezentuje się przed obiektywem. Co można podziwiać poniżej:)

...

Zobacz, jak wygląda Edurne:)
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Dlaczego Smuda nie powołuje Sebastiana Mili do reprezentacji Polski?
Nigdy nie byłem specjalnym miłośnikiem talentu Sebastiana Mili. Zawsze uważałem go za miękkiego dzieciaka, który trochę przypadkiem trafił do tak męskiego (choć od jakiegoś czasu jakże niewieścionego) sportu, jakim jest piłka nożna. Owszem, strzelał trochę bramek, asystował, próbował coś rozgrywać, ale nie umiał wziąć na siebie ciężaru gry, nie potrafił decydować o obliczu drużyn, w których grał, szybko się poddawał. Ale od jakiegoś roku obserwuję niesamowity progres u tego zawodnika. I nie chodzi mi o jego umiejętności piłkarskie, ale o mentalność. Mila dorósł do poważnej piłki.

Sebastian Mila zmienił się diametralnie pod wpływem Oresta Lenczyka. Prowadzi grę Śląska Wrocław, został jego kapitanem, jest mózgiem tej drużyny. Jak to kapitan, potrafi kapitalnie rozprowadzić akcję, wszystko widzi, znakomicie podaje i precyzyjnie asystuje. Umie świetnie dośrodkować i strzelić z rzutu wolnego. W sezonie 2010/2011 zaliczył 9 asyst (najwięcej w Ekstraklasie, ex equo z Dudu) i strzelił 4 gole. W obecnym sezonie (2011/2012) ma na swoim koncie już zaliczone 3 asysty, w tym dwie w wygranym przez Śląsk meczu na Łazienkowskiej z Legią (tu gole z tego meczu). Mila jest również skuteczny w meczach pucharowych (asysta w dwumeczu z Dundee, gol w spotkaniu z Rapidem Bukareszt), nie boi się walki z przeciwnikami z zagranicy, prowadzi grę swojego zespołu.

Pierwszy mecz z Rapidem (1:3 u siebie) pokazał, jak ważną postacią dla Śląska jest Sebastian Mila. Niemiłosiernie poniewierany przez rywali (za milczącą zgodą arbitra, który zdawał się nie dostrzegać tych fauli) zagrał słabiej i był mniej widoczny. Strzelił co prawda gola i zaliczył znakomite podanie do Diaza, po którym ten zmarnował 200-procentową okazję, ale wrocławianie zaliczyli bardzo słaby mecz. Na dodatek zarobił głupią żółtą kartkę i nie zagra w rewanżu - czym wielce swój zespół osłabił.

Mimo to uważam, że Sebastian Mila powienien zostać jeszcze w tym roku wypróbowany przez Franciszka Smudę w reprezentacji Polski. Powiem wprost - zupełnie nie rozumiem, dlaczego ten zawodnik do tej pory takiej szansy u Smudy nie dostał. Zdaję sobie sprawę z tego, że Smuda nienawidzi Lenczyka (który nie dość, że krytykuje pomysły selekcjonera, to jeszcze jest typowany na jego następcę), ale w głowie mi się nie mieści, by te uprzedzenia i animozje w jakikolwiek sposób mogły wpływać na powołania (lub ich brak). Mila swój ostatni mecz w kadrze rozegrał 16 sierpnia 2006 roku (w sumie ma ich na koncie 28 i 6 strzelonych bramek), a reprezentacji Polski brakuje ewidentnie zawodnika o takich parametrach, jak kapitan Śląska Wrocław. Brakuje kogoś, kto widzi na boisku więcej od innych, kto potrafiłby pokierować grą, przytrzymać piłkę kiedy trzeba, kiedy trzeba przyspieszyć, dokładnie obsłużyć napastników. Brakuje playmakera, mózgu zespołu. Do takiej roli Sebastian Mila się nadaje jak nikt inny z polskich zawodników.

A Mila dorósł do tej roli, moim zdaniem...

Zobacz pełny tekst



Wyślij zaproszenie do