Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Józefa Wojciechowskiego problemy z obsadą bramki
Józef Wojciechowski nie daje o sobie zapomnieć. Nie ukrywam, że to mój ulubiony prezes z Ekstraklasy, uwielbiam jego ułańską fantazję, choć większości działań nie rozumiem. Ostatnio głośno zrobiło się o tym, że najprawdopodobniej Hanna Gronkiewicz-Waltz łaskawszym okiem zerka na jego zapędy wybudowania na Konwiktorskiej nowego stadionu z całym kompleksem sportowo-handlowym. Ale to akurat rozumiem, z punktu widzenia biznesu takie działanie jest jak najbardziej zrozumiałe. Już mniej rozumiem medialne poszukiwanie nowego bramkarza.

Najpierw opowiedział w mediach, że chce kupić Przemysława Tytonia. Abstrahuję od całej absurdalności tej sytuacji, bo przecież Tytoń to obecnie "najgorętszy" golkiper w Holandii, który prawdopodobnie od nowego sezonu będzie grał w Ajaksie Amsterdam. Kto w takiej sytuacji wybrałby Polonię Warszawa? Nikt rozsądny. Tytoń okazał się rozsądny i ofertę prezesa wyśmiał. Zapowiedział, że do Polski wróci może za kilkanaście lat.

Potem wypłynęła sprawa Roya Carrolla, byłego bramkarza Manchesteru United. Golkiper miał przyjechać do Warszawy na badania lekarskie, ale sprawa stała się nieaktualna, bo ponoć prezes dowiedział się o hazardowo-alkoholowych problemach Anglika. Ale nie przeszkodziło to by media żyły tą sprawą przez niemal tydzień.

No i teraz Jerzy Dudek...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

W Ekstraklasie bez zmian
Na wszystko w życiu przychodzi czas. Dlatego nie należy się dziwić, że nadszedł również czas na wiosenną rundę w Ekstraklasie. Rozpoczęła się ona dwoma meczami "żelaznych" faworytów z autsajderami: Legii Warszawa pojechała do ostatniej w tabeli Cracovii, a Wisła Kraków wybrała się nad morze, na nowo otwarty stadion, gdzie swoje mecze rozgrywać będzie przedostatnia Arka Gdynia. I co? I okazuje się, że chyba stałą cechą tego sezonu pozostanie już spore wyrównanie poziomu. Każdy może wygrać z każdym. Oba spotkania były bardzo wyrównane, wynik do końca pozostawał sprawą otwartą.

Grad goli zobaczyliśmy w Krakowie. Jednak sześć trafień w meczu (siódme, prawidłowe, zostało nieuznane przez sędziego), to teoretycznie świetny wynik, ale bądźmy szczerzy: co gol, to kardynalny błąd defensywy lub bramkarza. Słabo zaprezentował się również arbiter, który popełnił kardynalną pomyłkę w pierwszej połowie, kiedy nie zauważył, że piłka po strzale Hubnika przekroczyła linię bramkową. Według niektórych obserwatorów oprócz tego sędzia popełniał błędy przy każdym golu Cracovii - przy pierwszym nie odgwizdał fauli na zawodnikach Legii, przy drugim zbyt pochopnie podyktował dla "Pasów" rzut karny, przy trzecim nie dostrzegł spalonego. Jednak akurat ja nie dostrzegam tam mylnych decyzji, ale bramka Hubnika powinna być uznana - asystent głównego powinien to wychwycić.

Ale Hubnik swoją bramkę i tak zdobył - wygląda na to, że Czech może okazać się...

Zobacz gole oraz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Borussia Dortmund mistrzem Niemiec, Barcelona mistrzem Hiszpanii
Nie pójdę śladami Tomasza Lisa i nie powiem, że odgryzę sobie jedną trzecią języka, jeśli przegram zakład. Ale mogę założyć się o coś nawet całkiem wartościowego (max. do 500 zł), że mistrzem Niemiec w tym sezonie zostanie Borussia Dortmund, a mistrzem Hiszpanii FC Barcelona. I to pomimo tego, że do końca sezonu u naszych zachodnich sąsiadów zostało 10 kolejek, a na Półwyspie Iberyjskim aż 13. Dortmundczycy w meczu na szczycie rozbili Bayern w Monachium, a Messi i spółka ograli Majorkę strzelając trzy piękne gole. Przy remisie Realu Barca ma wystarczająco dużą przewagę.

Borussia pojechała do Monachium jak po swoje. Pomimo buńczucznych zapowiedzi Bawarczyków, to podopieczni Jurgena Kloppa zdominowali boisko od początku spotkania. Zaczął Lewandowski potężnym strzałem z woleja - jeszcze niecelnym. Bayern zlekceważył to ostrzeżenie i po katastrofalnej stracie piłki przez Schweinsteigera w środku pola Barrios zdobył pierwszego gola. Monachijczycy wyrównali, bo w polu karnym Łukasz Piszczek nie upilnował Luiza Gustavo (kilka minut później Polak zrehabilitował się, wybijając piłkę nieuchronnie zmierzającą do bramki Langeraka, 22-letniego australijskiego debiutanta w bramce Borussii). Jednak chwilę przed interwencją Piszczka kolejny gwiazdor Bayernu zanotował koszmarną stratę - tym razem Mario Gomez. Błyskawiczna kontra Dortmundu i Sahin technicznym strzałem wyprowadził lidera Bundesligi na prowadzenie.

Do końca pierwszej połowy goli już nie było, choć piłka raz zatrzepotała w siatce Borussii - jednak sędzia (chyba niesłusznie) dopatrzył się pozycji spalonej Gomeza. W drugiej odsłonie Borussia nieco się cofnęła, ale Bayern nie potrafił wyrównać. Wystarczyła jedna chwila nieuwagi i Hummels ładną główką pokonał Krafta. Piłkarze z Monachium rzucili do walki cały swój ofensywny potencjał, ale na nic to się zdało. Wynik 1:3 utrzymał się do końca spotkania. Teraz Borussia ma już 16 punktów przewagi nad Bayernem. Co prawda przed ekipą z Monachium w tabeli są jeszcze Bayer Leverkusen (13 punktów straty do lidera i jeden mecz do rozegrania) oraz Hannover 96 (14 punktów straty), ale Borussia w obecnej formie nie da się już nikomu dogonić.

Polacy zagrali nieźle. Tradycyjnie najlepiej zaprezentował się Piszczek, choć stracona bramka obciąża jego konto. Lewandowski też rozegrał pełne 90 minut jako klasyczna "10-tka", czyli za wysuniętym Barriosem. Miał swoje okazje, których nie wykorzystał, ale stwarzał zagrożenie, nieźle włączał się w akcje ofensywne, był widoczny. Kuba Błaszczykowski zagrał ostatni kwadrans.

A Barcelona?

...

Zobacz gole z meczów oraz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opowieści Króla Kibiców: Apostel nie zbawił
Podczas mistrzostw w USA (1994 - przyp. szatanski) na krajowym podwórku też nie brakowało mocnych wrażeń. Selekcjoner Henryk Apostel był niemal każdego dnia ostro krytykowany...
Jego nieszczęście polegało na tym, że w ocenie Prezydium Zarządu PZPN okazał się lepszym kandydatem na sternika reprezentacji niż Janusz Wójcik. Przypomnę, że po powrocie z igrzysk w Barcelonie (1992 - przyp. szatanski) mocno podchmielony Wojciech Kowalczyk wykrzykiwał na Okęciu: "Zmieniamy szyld i jedziemy dalej!". Ta opcj nie znalazła jednak zrozumienia wśród władz związku. 20 grudnia 1993 roku, kiedy Apostel otrzymał oficjalną nominację, Wójcik poczuł się ponownie odtrącony. Niektórzy dziennikarze, zwłaszcza z "Przeglądu Sportowego", od początku wzięli nowego selekcjonera na celownik. Pisano zarówno o jego prawdziwych, jak i urojonych grzechach. Tymczasem był to naprawdę dobry szkoleniowiec. Nie przypadkiem prowadzony przez niego Górnik Zabrze miał na półmetku sezonu 1993/94 ogromną przewagę nad rywalami, którą zresztą wiosną roztrwonił. Ale o tym w innym miejscu.

Ataki na Apostela przybrały jeszcze na sile po 4 września 1994 roku, kiedy to na inaugurację eliminacji Euro'96 nasza drużyna doznała zaskakującej porażki 1:2 z Izraelem w Tel Awiwie. Nikłe zwycięstwo z Azerbejdżanem w Mielcu (1:0) oraz remis z Francją w Zabrzu (0:0) też nie mogły nikogo zadowolić. Z kolei w marcu 1995 roku Polacy prowadzili z Rumunią w Bukareszcie, lecz kiksy bramkarza Józefa Wandzika zapewniły gospodarzom szczęśliwe zwycięstwo 2:1.

Jednak nieco później powiało optymizmem. Po zdobyciu kompletu punktów z Izraelem (4:3) oraz Słowacją (5:0) przyszła pora na rewanż z Francuzami...
W Paryżu przeżyłem nerwowe chwile. W PZPN obiecano...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Szczęsny dołuje, Grosicki triumfuje
Arsenal miał łatwo i lekko pokonać Birmingham City w finale Carling Cup. Bukmacherzy za jednego funta postawionego na zwycięstwo podopiecznych Arsene'a Wengera płacili 1,5, zaś w przypadku zdobycia pucharu przez Birmigham - aż 7! Jednak mecz zakończył się zaskakującym triumfem "The Blues" 2:1. "Kanonierzy" nie zdobyli żadnego trofeum od 2005 roku. Nie ukrywam, że po cichu liczyłem na dobry występ Wojciecha Szczęsnego, ale tym razem to właśnie Polak (niestety) mógł dużo lepiej zachować się przy obu straconych golach.

Sam mecz był wyrównany i nie stał na najwyższym poziomie. Zawiódł zwłaszcza Arsenal i - niestety - Szczęsny. Najpierw oszukał go potężny Żigić, który ubiegł Polaka i sprytną główką umieścił piłkę w siatce. Wyrównał Robin van Persie pięknym strzałem z woleja. W samej końcówce Szczęsny do spółki z Koscielnym sprokurowali sytuację, której nie zmarnował Obafemi Martins. Jednak co trzeba przyznać synowi Macieja Szczęsnego to bardzo silna psychika - po meczu chodził od jednego do drugiego załamanego zawodnika Arsenalu i coś im tłumaczył, pocieszał. Naprawdę mi tym zaimponował.

...

Zobacz gole i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XVI kolejka Ekstraklasy: Remis za remisem i remisem pogania
W pierwszej kolejce wiosennej rundy Ekstraklasy (a w zasadzie ostatniej kolejce rundy jesiennej przełożonej na wiosnę) rozegrano siedem meczów. Spotkanie Jagiellonii Białystok ze Śląskiem Wrocław zostało odwołane ze względu na dobro piłkarzy. Dobro piłkarzy ściśle związane jest z ciepełkiem. A w Białymstoku ostatnio bywało chłodnawo, więc władze polskiej piłki zdecydowały się przegrać z mrozem. No comments. Natomiast z rozegranych meczów aż 5 zakończyło się remisami. Potwierdza to tezę o wyrównanym poziomie drużyn w tym sezonie. Nie potwierdza się natomiast teza o wzroście poziomu sportowego Ekstraklasy.

Mecze Cracovii z Legią i Arki z Wisłą zostały opisane tutaj i tutaj. Pierwszy zakończył się podziałem punktów po pełnej spontaniczności i beztroski grze obu drużyn w defensywie (3:3), zaś w drugim pyskacz Małecki pięknym strzałem zapewnił zwycięstwo podopiecznym trenera Maaskanta (0:1).

Wynik rozstrzygnięty zanotowano jeszcze tylko w Poznaniu, gdzie miejscowy Lech pokonał Widzew 1:0. Gola zdobył Jakub Wilk, co może poprawi jego pozycję w oczach Jose Mari Bakero. W samej końcówce łodzianie rzucili się do odrabiania strat, ale po sprzedaniu Marcina Robaka do Turcji ich siła rażenia uległa lekkiej erozji. Wynik mógł zmienić Sergiej Kriwiec, ale piłka po jego strzale zatrzymała się na poprzeczce.

Cała reszta wyników to remisy, wieńczące słabe spotkania. W zasadzie trochę szkoda czasu i miejsca na...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Możesz poczekać, ale nie musisz...
Od 1 marca można się rejestrować na portalu biletowym UEFA.com, co jest warunkiem koniecznym zakupu biletów na mecze EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie. Trzeba założyć sobie tam konto, o czym już pisaliśmy na FootballBlogu - poniżej link do tego tekstu. Kolejność zapisania się na portalu i założenia konta nie ma znaczenia przy losowaniu biletów. Ale to nie ma żadnego znaczenia dla kibiców, którzy i tak wiedzą swoje. Dlatego od samego rana (piszę te słowa właśnie 1 marca) na portal biletowy dostać się nie można. Fani szturmują serwis w nieprzytomnym amoku. A UEFA raczy nas przecudownym komunikatem.

Zaczyna się od informacji: "W tej chwili zbyt wiele osób próbuje wejść na portal biletowy UEFA EURO 2012". No i dobrze, to jakoś mieści się w standardach komunikacji internetowej. To nic, że od rana na portal wejść nie można. Ale im dalej, tym gorzej. Kolejne zdanie głosi: "Poniższa grafika pokazuje szacunkowy czas oczekiwania na wejście". O, a to niespodzianka. Szukam tej grafiki i szukam, ale... jej nie ma! Pod zdaniem widzę jakiś pasek. Pusty, zero grafiki, nie mówiąc o czasie oczekiwania. A to pech. Ale może to pasek postępu? Póki co nic się na nim nie dzieje. Od dwóch godzin!

No ale następne zdanie powaliło mnie już totalnie na kolana. Przyznam, że jeszcze z czymś takim się nie spotkałem. I jakkolwiek rozumiem sens i przesłanie tej sentencji, to za każdym razem, kiedy na nią zerkam, skręcają mnie spazmy rozbawienia. "Możesz poczekać, ale nie musisz". Na dodatek sentencja owa została wyboldowana (pogrubiona w sensie) i podkreślona. Żeby broń Boże jej nie przegapić:) Być może ja jeszcze za młody jestem, albo może brakuje mi wyobraźni, może doświadczenia. Ale powiem wprost - już dawno tak się nie śmiałem jak po przeczytaniu tego komunikatu.

Generalnie nie ma się z czego śmiać. Nie można wejść na serwis, nie można się zarejestrować. Trzeba polować na swoją szansę, próbować następnym razem. Jeśli się nie uda - jeszcze następnym. I jeszcze. Im bliżej 31 marca, tym szybciej uśmiech z naszej twarzy zniknie. Bo co będzie, jak się zarejestrować nie uda i ciągle trzeba będzie oglądać komunikat: "Możesz poczekać, ale nie musisz"...? UEFA wystosuje wyrazy ubolewania?

W sumie "musi to na Rusi...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Bos straci dziś pracę?
uchar Polski to nie są rozgrywki, które nasi "ekstraklasowcy" traktują poważnie. Niestety dla zawodników, dziś w ramach PP (ćwierćfinał) odbędzie się mecz, w którym będą musieli gryźć trawę. Mowa o ćwierćfinałowym rewanżu między Polonią Warszawa a Lechem Poznań. Dlaczego będą musieli gryźć trawę (a raczej wcinać błoto z kawałkami podgniłych ździebeł)? Ano dlatego, że w zasadzie obaj trenerzy są na mocnym cenzurowanym i po dzisiejszej batalii przegrywający może stracić pracę. Mimo wszystko bardziej prawdopodobna jest dymisja Bosa niż Bakero.

Polonia Warszawa, a w zasadzie Józef Wojciechowski, zatrudniła Theo Bosa po to, żeby drużyna od razu zaczęła grać pięknie i skutecznie. Tymczasem Holender zaczął pracę od defensywy. W dwóch meczach (pierwszy mecz z Lechem (1:0) i spotkanie z Górnikiem Zabrze (0:0) w XXVI kolejce Ekstraklasy) Polonia nie straciła gola. Jednak żadnego również nie strzeliła - samobójczą bramkę w Poznaniu zdobył Arboleda. I jeśli Wojciechowski przełknął jakoś mizerną grę z Lechem (w końcu mecz wygrany), to bezbramkowy remis z Górnikiem i bezpłciowa gra piłkarzy doprowadziły go do szewskiej pasji. Wezwał trenera i zawodników do siebie na dywanik - i nie było to miłe spotkanie. Theo Bos nie jest już pupilkiem prezesa.

Dlatego nie zdziwię się, jeśli dziś, po ewentualnym braku awansu do półfinału, Holender pożegna się z posadą szkoleniowca drużyny z Konwiktorskiej.

A Bakero? Fatalnie...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Rozpoczyna się walka o awans do Ekstraklasy
Ekstraklasa nie zachwyciła pierwszą kolejką rundy wiosennej. Nadal lepiej grają w Niemczech, Hiszpanii czy Anglii. Teraz wznawiają swoje rozgrywki kluby, które będą aspirowały do awansu do tej naszej Ekstraklasy. Czyli teoretycznie jeszcze słabsze od tych, które są słabsze od innych w Europie. Krótko mówiąc: I liga nam startuje. Szanse na awans piętro wyżej ma kilka zespołów, aczkolwiek zmiany w okienku zimowym, transfery (lub ich brak) mogły spowodować, że układ sił zmieni się diametralnie. Póki co nie widzę w tym towarzystwie jakiegoś zdecydowanego faworyta.

Na przykład taki Łódzki Klub Sportowy. Niby lider I ligi po rundzie jesiennej, ale na żadnym zagranicznym zgrupowaniu nie był. Oczywiście kwestia kosztów. Zatem piłkarze nie mieli okazji ogrywać się na normalnej murawie - pozostawały treningi w hali i na sztucznej nawierzchni. Dobrze, że chociaż jeden sparing udało się rozegrać na normalnym boisku. Forma lidera to jedna wielka niewiadoma.

W pierwszym ligowym meczu w 2011 roku ŁKS zmierzy się z Pogonią w Szczecinie. "Portowi" rundę jesienną mieli tragiczną, zakończyli ją na 14 miejscu, tuż nad strefą spadkową z taką samą ilością punktów jak będący już w tej strefie Kolejarz Stróże. W klubie zaszły ogromne zmiany - jest nowy trener, nowy prezes, nowy właściciel. Odeszło wielu zawodników "z nazwiskami" (Moskalewicz, Parzy czy Nowak), w ich miejsce zatrudniano głównie młodych perspektywicznych piłkarzy. W tym roku celem Pogoni jest spokojne utrzymanie się w I lidze, szturm na Ekstraklasę ma nastąpić w przyszłym sezonie.

Są jeszcze inne kluby w I lidze, które marzą o pozostaniu w niej i nie mają ambicji na włączenie się do walki o Ekstraklasę. Na przykład taka Odra Wodzisław Śląski. Klub, który jeszcze nie tak dawno temu grał w najwyższej klasie rozgrywkowej, teraz przeżywa fatalne chwile. Powodem problemów są przede wszystkim kwestie własnościowe - klub rozbijają od środka konflikty między polskimi i czeskimi udziałowcami. Tak jak w Pogoni zmieniły się władze, trenerzy i piłkarze. Długo nie było wiadomo, czy Odra w ogóle przystąpi do rundy rewanżowej. Przystąpi - ale walka o utrzymanie to wszystko, na co stać ten klub obecnie.

O Ekstraklasę nie zamierza walczyć również...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

ŁKS nie zasługuje na Ekstraklasę
Obejrzałem sobie wczoraj mecz inaugurujący rozgrywki I ligi w rundzie wiosennej. Lider Łódzki Klub Sportowy wybrał się w długą podróż do Szczecina, gdzie miał gładko pokonać słabą w tym sezonie Pogoń. I być może właśnie ta długa podróż zaszkodziła łodzianom, a może te fatalne przygotowania zimowe - w każdym bądź razie forma ŁKS jest tak daleka od optymalnej. Spotkanie stało na koszmarnie niskim poziomie, dawno już się tak nie zmęczyłem patrząc na piłkę nożną. Ale nie w tym rzecz. Tylko w tym, że "Rycerze Wiosny" nie są mentalnie przygotowani do gry na wysokim poziomie.

O pierwszej połowie meczu nie będzie ani słowa, zbyt szanuję siebie i tych, którzy będą czytać ten tekst. W drugiej ŁKS strzelił ładną barmkę (Kłus) i... przestał grać. Lider tabeli pozwolił się zepchnąć do obrony, często desperackiej i rozpaczliwej. "Portowcy" nie mieli nic do stracenia i rzucili się do huraganowych ataków. Łodzianie zrobili najgłupszą rzecz, jaką można zrobić - przyjęli warunki rywali. Tak nie gra klasowa drużyna. Klasowa drużyna wie, że jednobramkowa przewaga nic nie znaczy. Że trzeba utrzymywać się przy piłce i starać się zdobyć kolejne gole. A ŁKS zagrał tak, jak każda polski zespół - jeden gol i kurczowa obrona wyniku.

Sędzia przedłużył spotkanie o 5 minut. Na 5 sekund (!!!) przed końcem łodzianie byli tak beznadziejnie słabi, że nawet nie dali rady po prostu wybić piłki poza boisko. Klatt zakręcił nimi jak wiatrak i padł w polu karnym. Bezdyskusyjny rzut karny. I nagle w piłkarzy ŁKS jakby ktoś wlał dodatkowe siły, zaczęli protestować, machać łapami przed oczami sędziego. Kolejny przykład głupoty boiskowej, bo każdy wie, że z sędzią się nie dyskutuje. No ale czego oczekiwać od polskich piłkarzy? Kilka żółtych kartek to wszystko, co udało się "wynegocjować". Oczywiście Piotr Petasz gola z jedenastki zdobył i ŁKS stracił dwa pewne punkty. Kolejne protesty po końcowym gwizdku oczywiście były dowodem bezsilności umysłowej zawodników z Łodzi.

Piszę te słowa z bólem, bo...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kobiety piłkarzy: Irina Shayk, narzeczona Cristiano Ronaldo
Irina Shayk została uznana najseksowniejszą kobietą świata, a Cristiano Ronaldo - to jeden z najlepszych tego świata piłkarzy. Od jakiegoś czasu ta dwójka jest parą. Co więcej, w ostatnie Walentynki CR7 podobno oświadczył się atrakcyjnej Rosjance i został przyjęty. Wszystko więc wskazuje na to, że po kilku latach bezwzględnego przebierania w kobietach, Portugalczyk dąży do jakiejś stabilizacji życiowej. Kim jest dziewczyna, która zmusiła zblazowanego Cristiano Ronaldo do podjęcia tak poważnego kroku, jak oświadczyny?

W sumie za dużo o niej nie wiadomo. Jak większość kobiet piłkarzy jest modelką, aczkolwiek karierę zaczęła relatywnie późno, bo w wieku 19 lat. W 2004 roku została... "Miss Czelabińska"! (dla słabych z geografii - to miasto w Rosji, na Uralu). Od tego czasu jest rozchwytywana przez projektantów i najsławniejsze marki odzieżowe - pozowała dla Intimissimi, La Perly, Lacoste, Guess, Armaniego.

Media podają, że Irina jest w ciąży. Wszystko wskazuje zatem na to, że Cristiano Ronaldo zostanie ojcem po raz drugi - ma już jedno dziecko z kobietą, której nazwiska nigdy mediom nie ujawniono.

Oto kilka zdjęć seksownej Iriny...

Zobacz zdjęcia, filmik i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XVII kolejka Ekstraklasy: Duże emocje, przepiękne gole, zmiana lidera i Bajor uwolniony
Działo się, oj działo w XVII kolejce Ekstraklasy. O ile pierwsze wiosenne mecze były okropne, nudne i stały na fatalnym poziomie, o tyle druga kolejka pokazała, że polska liga wcale nie musi być zgrzebna, słaba i pozbawiona emocji. Piłkarzy chyba zachęciła piękna, słoneczna pogoda, bo ruszali się jakby żwawiej, podawali celniej i strzelali przepiękne gole. Nieźle prezentują się niektóre zimowe nabytki klubów Ekstraklasy. No i mamy również pierwszą dymisję na ławce trenerskiej - wbrew pozorom to nie Theo Bos jako pierwszy stracił swoją posadę.

Najefektowniejsze zwycięstwo odniósł Górnik Zabrze. Kto by pomyślał, że na Roosevelta potrafią strzelać TAKIE gole:) Kwiek, Sikorski i Jeż strzelili bramki, które z dumą wstawiliby sobie do cv i Messi i Cristiano Ronaldo. Zagłębie Lubin odpowiedziało tylko jednym golem Pawłowskiego (też pierwsza klasa) i wyjechało do domu z porażką 1:5. Pracę w Lubinie błyskawicznie stracił Michał Bajor, a jego miejsce zajmie Jan Urban. Jednych ten pośpiech lubińskich włodarzy zaskakuje, moim zdaniem jeśli zmieniać, to teraz. Zagłębie gra słabo, jest nisko w tabeli. Bajor dostał szansę i ją po prostu zmarnował.

Równie efektowne swój mecz wygrał Lech Poznań. Trzy gole w pięć ostatnich minut to dość rzadki wyczyn, tym bardziej, że w zasadzie mecz był wyrównany i zanosiło się na podział punktów. Jednak piorunująca końcówka (gole Ślusarskiego, Rudnevsa i Mikołajczaka) sprawiła, że Jose Mari Bakero oddalił od siebie widmo zwolnienia. Uwagę zwraca drugi gol Bartosza Ślusarskiego w drugim kolejnym meczu - co prawda trochę nabijałem się z tego napastnika, ale jeśli utrzyma taką formę strzelecką na dłużej, jestem gotów odszczekać wszystkie epitety, jakimi go odbarzyłem.

Na fotel lidera wskoczyła krakowska Wisła. Co prawda Jagiellonia ma jeszcze jeden mecz zaległy, ale widać wyraźnie, że "Biała Gwiazda" nabiera rozpędu. Świetnie prezentuje się Melikson, Jirsak w końcu zaczyna grać na miarę swoich możliwości, odnalazł się Małecki, a i na bramce wreszcie chyba krakowianie mają właściwego człowieka (Sergei Pareiko). Porażkę z Podbeskidziem w Pucharze Polski można chyba potraktować jako wypadek przy pracy. Jednak określenie gry Wisły występem na miarę Barcelony (trener Robert Maaskant) jest jeszcze wyraźnym nadużyciem. Ruch nie był w stanie przeciwstawić się skutecznie wiślakom, choć prezentował się na murawie co najmniej przyzwoicie.

Wystrzelił Widzew...

Zobacz pełny tekstTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 07.03.11 o godzinie 14:59
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Liga Mistrzów: Hicior na Camp Nou
Nie ma to jak faza pucharowa. Przegrywający odpada i spokój. Żadne pitu-pitu. I taki mecz czeka nas jutro (8 marca) na Camp Nou. W meczu rewanżowym 1/8 finału Ligi Mistrzów Barcelona podejmie Arsenal. W pierwszym meczu "Kanonierzy" wygrali 2:1 i jadą do Hiszpanii walczyć o awans do ćwierćfinału. Jednym z bohaterów pierwszego meczu na Emirates Stadium był Wojciech Szczęsny, który potem zaliczył wpadkę w finale Carling Cup i odpoczywał w kolejnym meczu. Następnie zagrał i został bohaterem potyczki z Sunderlandem. Wszystko wskazuje na to, że Wenger wystawi go do składu.

Powstrzymanie Messiego, Villi i spółki nie będzie łatwe, choć Polak pokazał już, że wiele potrafi. Jedyną szansą na przejście Barcelony jest dla Arsenalu atak. Tym bardziej, że nie zagra para podstawowych stoperów "Barcy", czyli Gerard Pique i Carles Puyol. Jeśli jednak ekipa z Londynu da się zepchnąć do defensywy, szanse ma raczej marne - jej siłą na pewno nie jest gra obronna.

Z kolei w drużynie Arsenalu zabraknie w meczu rewanżowym Van Persiego, Walcotta i - być może - Wilshere'a. To oznacza, że nawet przy ofensywnym nastawieniu, może Anglikom zabraknąć atutów z przodu. Całe szczęście, że do gry wraca Cesc Fabregas, który zapewne bardzo będzie chciał się pokazać akurat w tym meczu. W końcu spędził w klubie z Barcelony ładnych parę lat i nie ukrywa, że chętnie by tam wrócił.

Barcelona, poza brakiem pary stoperów, raczej wystąpi w najsilniejszym ustawieniu. Co oznacza, że Arsenalowi bardzo ciężko będzie utrzymać tę jednobramkową zaliczkę z pierwszego spotkania.

Moje serce jest rozdarte...

Zobacz gole z pierwszego meczu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opaski na głowę spędzają sen ze starczych powiek Blattera
No i mamy kolejny dowód na to, że Joseph Blatter powinien odejść ze stanowiska prezydenta FIFA. Otóż ten wielce szacowny, nobliwy starszy pan ogłosił na posiedzeniu International Football Association Board (IFAB), że opaski noszone przez piłkarzy na głowie są niebezpieczne. Od razu zaczynam się zastanawiać, w jaki sposób owe opaski niebezpieczne być mogą... Czy uciskają głowy niczego nie podejrzewających piłkarzy i blokują dostęp tlenu do mózgu? A może wyrywają część owłosienia i sprawiają przedwczesne zawodników łysienie? Nic z tego. Opaski są niebezpieczne, bo mogą piłkarzy... udusić!

A to ciekawa konstatacja zblazowanego szefa Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej. Podejrzewam, że bardzo chciał zabłysnąć na posiedzeniu panów, których głównym zadaniem jest wynajdywanie lub modyfikacja przepisów gry w piłkę nożną. Pewnie już wszystkie możliwe bzdety panowie omówili, więc Blatterowi zachciało się podtrzymać dyskusję. No i walnął z grubej rury. Niestety nie wyjaśnił, w jaki sposób opaska na głowę miałaby udusić piłkarza. Znając jednak skuteczność starszego pana ze Szwajcarii, już niedługo Ibrahimovic, Oezil czy Tevez na łeb już nic sobie nie założą. No bo przecież opaski mogą ich udusić.

Ewentualne wprowadzenie takiego przepisu spowoduje, że znajdzie się on w jednej grupie z takimi cudownymi wynalazkami panów z IFAB, jak choćby karanie ściągania koszulki przez zawodników, którzy przed chwilą strzelili gola. Żółta kartka nie jest w stanie powstrzymać uradowanych piłkarzy od właśnie takiego manifestowania radości po zdobytej bramce, przepis jest idiotyczny i w zasadzie martwy. Jak bowiem porównać ściągnięcie koszulki do brutalnego faulu, za który sędzia również pokazuje żółty kartonik?

Ale co to? Dowiadujemy się również od złotoustego Josepha, że...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Chcesz zostać wolontariuszem na EURO 2012?
Wolontariusze są już dzisiaj nieodłączną cechą wielkich imprez sportowych. Pomagają, wskazują drogę, informują o wydarzeniach. Czasem wprowadzają w błąd, słabo znają angielski albo po prostu irytują swoją natarczywością. Ale generalnie organizatorzy uznają, że wolontariusze są przydatni. Nie inaczej ma być na EURO 2012. Właśnie organizatorzy rozstrzygnęli przetarg na przygotowanie portalu internetowego, za pomocą którego będzie można przeprowadzać nabór wolontariuszy, a także nimi zarządzać. Ułatwienie naboru to moim zdaniem słaba wiadomość.

Dlaczego? Bo uważam, że obniży już i tak niezbyt wysoki poziom merytoryczny prezentowany przez wolontariuszy. Oczywiście z jednej strony doceniam ich zaangażowanie, z drugiej wiem, że w dobie internetu trzeba z jego dobrodziejstw i ułatwień korzystać. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że im łatwiej się gdzieś dostać, tym więcej ludzi z tego skorzysta. A im więcej ludzi - tym niższy ich poziom. Do tej pory było tak, że wolontariuszami zostawali ludzie, którym na tym faktycznie zależało, którzy lubią działać społecznie, aktywni. Teraz zgłoszą się również tacy, którym się do tej pory nie chciało, leniwi i słabo nadający się do wolontariatu - ale teraz pomyślą sobie "Czemu nie?". I wyślą swoją aplikację, przecież to nic nie kosztuje.

Może wyolbrzymiam problem, w sumie przecież wolontariuszy można swobodnie ignorować. A może twórcy systemu zadbają o odpowiednią weryfikację i stosowne szkolenia. Tego jeszcze nie wiem. Po prostu miałem w swoim życiu do czynienia z takimi wolontariuszami, że najchętniej sprałbym ich po gębach za błędne informacje, jakimi mnie uraczyli z tym swoim słodkim uśmieszkiem.

Zgłoszenia będą przyjmowane od...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wiosna za pasem, najwyższa pora na zmianę trenera
O tym, że posada trenera drużyny piłkarskiej jest jednym z najgorętszych miejsc pracy - wiadomo od dawna. Wiedzą o tym praktycznie wszyscy, nie tylko w środowisku futbolowym. Nierzadko w klubie zmienia się szkoleniowca 2-3 razy w czasie sezonu. Naturalnie wszystko zależy od wyników, jakie osiąga zespół pod wodzą tego czy innego trenera, jednak z drugiej strony wyniki nie zależą wyłącznie od jego pracy. To właśnie mnogość czynników, od których zależy forma drużyny - plus szczęście lub jego brak - sprawiają, że trenerka to zawód podwyższonego ryzyka. Właśnie kilku panów się o tym przekonało.

Kiedyś śp. Kazimierz Górski wygłosił zdanie, które przeszło do historii i stało się dewizą właścicieli klubów: "To dobry trener, tylko wyników nie ma". Mam jednak wrażenie, że od czasów pana Kazimierza znacznie skrócił się okres weryfikacji pracy szkoleniowej. Dziś wyniki mają przyjść od razu. Jeśli nie - klub zatrudnia nowego "dobrego trenera" i oczekuje na błyskawiczne efekty. Ale, jak powiedział kolejny polski trenerski wieszcz, Wojciech Łazarek: "Z budowaniem drużyny jest jak z kopulacją słoni: dużo kurzu, hałasu, a efekt za dwa lata". Niestety, dziś nikt nie ma tyle czasu. I nie każdy ma taki komfort pracy, jak sir Alex Ferguson w Manchesterze United czy Arsene Wenger w Arsenalu. Nie wygrywasz meczów? Wylatujesz. I twoje wcześniejsze dokonania liczą się tak, jak zeszłoroczny śnieg.

O tej gorzkiej prawdzie przekonało się w ostatnich dniach kilku szkoleniowców. W Polsce - Michał Bajor. Trener Zagłębia Lubin stracił pracę w zasadzie planowo, bo doskonale wiedział, że władze klubu tylko czekają na jego potknięcie. Wiedzieli o tym również piłkarze, więc miłosiernie skrócili męki Bajora, przegrali gładko z Górnikiem Zabrze 1:5 i pożegnali się z trenerem. Podobno Bajor nie miał żadnego wpływu na zimowe transfery i głośno narzekał na zawodników, których klub zimą kupił. Bardzo się to nie spodobało władzom Zagłębia i praktycznie od stycznia trener był do zwolnienia. Czekano tylko na pretekst. Teraz "Miedziowych" ma objąć Jan Urban.

Ale nie tylko w Polsce trenerzy tracą robotę...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

W jakim zawodzie jest najmniej kobiet?
8 Marca, czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet. Oprócz tradycyjnego tulipanka (kiedyś goździka, rajstop czy wyrobu czekoladopodobnego) panie są tego dnia raczone zewsząd podziwem, jak to śmiało wkraczają w obszary zarezerwowane dotychczas przez mężczyzn. Media prześcigają się w wymyślaniu profesji, w których pań do tej pory nie było wcale (lub były, ale w śladowych ilościach), szturmowanych obecnie przez przedstawicielki słabszej, acz piękniejszej części społeczeństwa. Czego tam nie ma? Gdzież to już naszych pań jest coraz więcej?

Ano są już w górnictwie - dyrektywy Unii Europejskiej zniosły na przykład zakaz zatrudniania kobiet do pracy pod ziemią. Są w lotnictwie wojskowym. Pracują na platformach wiertniczych. Są kierownikami wielkich budów. Te zawody można by mnożyć. A w sporcie? Proszę bardzo: podnoszą ciężary, tłuką się po twarzach na bokserskim ringu, siłują się na zapaśniczej macie, grają również - jakżeby inaczej - w piłkę nożną.

Wydawać by się mogło, że kobiety są już wszędzie. W futbolu panie są już prezesami klubów, sędziują mecze. Pomijam oczywiście proporcje - wiadomo, że póki co jednak mężczyzn jest tam więcej. I pewnie jeszcze przez długi czas tak właśnie będzie. Ale jest jedna profesja, w której nie ma pań. W ogóle. A przynajmniej ja nic o tym nie wiem, żeby tam były. W żadnym mniej lub bardziej znanym klubie, ani w Polsce, ani za granicą. W żadnej reprezentacji. Normalnie biała plama w kobiecym dążeniu do pełnego równouprawnienia. Tragiczne niedopatrzenie. Koszmarna pomyłka.

Ciekawe, czy już wiecie, co mam na myśli... Tak? Nie? Nie ma co przedłużać. Otóż... jakoś nie słyszałem do tej pory o żadnej pani, która byłaby trenerem piłkarskiej drużyny. Sami faceci. Sprawdziłem pro forma nazwiska wszystkich szkoleniowców w polskiej Ekstraklasie, I i II lidze. Zero pań. Próbowałem przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek obiło mi się o uszy nazwisko jakiejkolwiek pani na stanowisku trenerskim w futbolu. Nie obiło się.

Fatalna sytuacja. Ostatnio panie wywalczyły sobie...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Barcelona zmiażdżyła Arsenal
Jestem świeżo po obejrzeniu meczu rewanżowego pomiędzy Barceloną i Arsenalem. I jeśli jeszcze miałem jakieś wątpliwości, czy "Duma Katalonii" to najlepsza obecnie drużyna świata, to teraz nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Jaka finezja, jaka technika, jaka gra z pierwszej piłki, jaki pressing... Można by wymieniać jeszcze długo. Nie ukrywam, że chciałem, by awansowała ekipa z Emirates Stadium. Ale Arsenal na awans po prostu nie zasłużył ani przez moment. W tym meczu grała tylko Barcelona, Anglicy jedynie próbowali jej przeszkadzać i przegrać jak najmniejszą różnicą bramek.

Wenger wszystkich oszukał. Zapowiadał ofensywną grę, ale albo jego piłkarze nie byli w stanie tak grać z mistrzem Hiszpanii, albo na zapowiedziach miało się skończyć. Nie rozumiem jednego - jak zawodnicy przecież bardzo dobrego angielskiego klubu mogli dać się tak wręcz nieprzyzwoicie zdominować przez graczy z Camp Nou. To było jak zabawa w kotka i myszkę. Zęby bolały od patrzenia na nieudolność podopiecznych Arsene'a Wengera. Zero celnego strzału na bramkę Valdesa!

Szkoda Wojtka Szczęsnego, który odniósł jakąś kontuzję przy interwencji po strzale Alvesa i opuścił boisko w dwudziestej minucie. Zastępujący go Manuel Almunia zagrał świetnie, ale trzy gole po prostu wpuścić musiał. Najpierw Messi - co za gol! - po stracie Fabregasa i bajecznej asyście Iniesty przyjął piłkę, delikatnie podbił nad Almunią i strzelił do pustej bramki. Drugi gol dla Barcelony to kolejna fenomenalna akcja, po której Xavi znalazł się sam na sam z bramkarzem Arsenalu i spokojnie sytuację wykorzystał. Trzeci gol to rzut karny po faulu na Pedro, wykorzystany przez Messiego.

W międzyczasie gola strzelił Arsenal. Po rzucie rożnym samobója zaliczył Busquets. W tym momencie Arsenal wyrównał, ale chwilę później idiotyczne zachowanie van Persiego, który strzelił po gwizdku i dostał żółtą kartkę. A że była to druga (pierwsza otrzymana w równie kretyński sposób), to za chwilę Arsenal grał już w dziesiątkę. I marzenia o wywiezieniu korzystnego wyniku z Camp Nou prysły jak bańka mydlana.

Jeszcze pod sam koniec meczu "Kanonierzy" mieli swoją szansę...

Zobacz gole z tego meczu i pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polska (liga) dla Polaków
rzegorz Lato chyba postanowił zostać politykiem, i to z dość skrajnymi przekonaniami. Właśnie ogłosił, że będzie walczył o to, by ograniczyć ilość zagranicznych piłkarzy grających w polskich ligach. Co prawda szef Polskiego Związku Piłki Nożnej doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że niczego klubom narzucić nie może, ale liczy na dogadanie się. Takie po ludzku dogadanie się. Żeby marnej klasy nieudacznicy z zagranicy nie blokowali miejsca w składach polskim brylantom, talentom co się zowie. Bo cierpi na tym cała polska piłka, polska reprezentacja. Dokładnie takie samo zdanie ma Franciszek Smuda.

Szczerze mówiąc bawią mnie takie zapowiedzi i narzekania. Podobnie jak bawi mnie taki parytet w polityce - że 35% obsady na listach wyborczych muszą zajmować kobiety. Kogo tam by interesowało, czy i jakie mają kwalifikacje. Mają być, bo tak trzeba i już. Lato prawdopodobnie chciałby, żeby podobnie było w futbolu. Na przykład minimum 50% (tu widzę problem, bo jest nieparzysta liczba graczy) zawodników miała polski paszport. Dlaczego mnie to bawi?

Bo przypomina mi to leczenie gangreny za pomocą plastra z opatrunkiem. Takie ustalenia nic nie dadzą bez gruntownych, systemowych reform w polskiej piłce. Bo zapisać sobie możemy i 100% polskich graczy w klubach. Tylko co z tego, skoro poziom wyszkolenia młodych zawodników jest fatalny? Co z tego, że klub pozwoli grać młodym Polakom, jeśli przez to obniży się poziom i wyniki okażą się być niesatysfakcjonujące?

Wiem, wiem, młodzi muszą grać. Ale też nie za wszelką cenę. Dziś futbol to również biznes, często prywatny. Właściciel łoży na klub, ale oczekuje wyników. Lato mówi, że za jego czasów po boiskach biegało mnóstwo młodych, świetnych polskich piłkarzy. Zdaje się jednak zapominać, że za jego czasów nie było prywatnych klubów i wynik ekonomiczny stawiano daleko, daleko. Teraz warunki zmieniły się dramatycznie.

Inna sprawa to sprowadzanie do Polski słabych cudzoziemców. Jednak - jak wyżej - ekonomiczne podejście do piłki sprawia, że ci słabi szybko są z klubów odprawiani. Nawet w Ekstraklasie widać już postęp, trafiają tu coraz sensowniejsi gracze.

Nie wierzę, że polscy trenerzy są w stanie...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Michał Żewłakow - piłkarz na 102?
Michał Żewłakow to kolejny piłkarz, z którym mam problem. Z pewnością całkiem solidny, ale żaden wirtuoz. Zawodnik defensywny, często obrońca, boczny albo stoper. Bez jakichś wybitnych uzdolnień piłkarskich, bez błysku, bez choćby solidnych warunków fizycznych. Niemal symbol ponad dekady w polskim reprezentacyjnym futbolu, kiedy to wydawało się, że sukcesy są na wyciągnięcie ręki - a kończyło spektakularnymi upadkami i totalnym zawodem. Z drugiej strony facet, który bez problemu trafiał do dobrych klubów europejskich i zdobywał tam mistrzostwa kraju.

I właśnie taki niepozorny Michał Żewłakow został polskim rekordzistą w ilości meczów rozegranych w kadrze. W październiku 2010 roku rozegrał 101. spotkanie (mecz przeciwko Ekwadorowi) i zdystansował obecnego prezesa PZPN, Grzegorza Lato (100 meczów w kadrze). Po niechlubnym powrocie z amerykańskiego tournee, kiedy to wraz z Arturem Borucem popili sobie w samolocie i wyprowadzili na orbitę Franciszka Smudę, ogłosił nieoficjalnie zakończenie kariery. Teraz ogłoszono, że oficjalne pożegnanie Żewłakowa z reprezentacją Polski nastąpi 29 marca 2011 roku na stadionie w Pireusie, gdzie kadra rozegra towarzyskie spotkanie z reprezentacją Grecji. Będzie to mecz numer 102 zawodnika w drużynie narodowej. Franciszek Smuda potwierdził, że na ten jeden mecz Żewłakowa może ostatecznie powołać.

Mnie męczy jedno zasadnicze pytanie: kim jest Michał Żewłakow, że to właśnie on został liderem w statystyce największej ilości występów w reprezentacji Polski? 102 mecze w biało-czerwonych barwach. Wydawać by się mogło, że takie osiągnięcie jest możliwe w przypadku piłkarza naprawdę wybitnego, wyjątkowego. Tymczasem Żewłakow za takiego uznany być nie może. Nawet jeśli został dwa razy mistrzem Belgii i trzy razy mistrzem Grecji.

Ale może trzeba spojrzeć na to z drugiej strony. Może jest zupełnie odwrotnie? Może...

Zobacz pełny tekst



Wyślij zaproszenie do