Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Jacek Zieliński stracił posadę w Lechu?
Trener Jacek Zieliński zostanie zwolniony z Lecha Poznań! Sam fakt nie jest specjalnie bulwersujący, dziwi jednak moment podjęcia takiej decyzji. Przypomnę, że "Kolejorz" wygrał ostatnie dwa spotkania w stosunku 4:1 i zaprezentował całkiem przyzwoitą grę. Poza tym drużynę za dwa dni czeka arcyważny mecz w Lidze Europejskiej z Manchesterem City - zwalnianie szkoleniowca w takiej chwili jest przynajmniej zastanawiające. Nie można było zaczekać na wynik starcia z Anglikami?

Pewnie można było, ale gdyby Lech ten mecz wygrał, wtedy dymisja Zielińskiego byłaby już paradoksem (delikatnie mówiąc). Ewentualna porażka za to uzasadniłaby taką decyzję w jakimś stopniu. Najwyraźniej jednak działaczy Lecha nie stać na takie ryzyko. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta: są już dogadani z kolejnym szkoleniowcem. Ptaszki ćwierkają, że tym szkoleniowcem ma być były trener Polonii Warszawa, Jose Mari Bakero.

Nie ukrywam, że zaskoczyła mnie taka decyzja i to akurat teraz. Potwierdza się stara prawda, że polscy działacze mają kłopoty z podejmowaniem racjonalnych decyzji.

PS. Informację podaję na odpowiedzialność "Przeglądu Sportowego":)

Zobacz inne tekstyTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 02.11.10 o godzinie 19:29
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Sensacyjny wywiad Boruca? Raczej pogaduszki dwóch kumoszek
Wywiad Sergiusza Ryczela z Arturem Borucem anonsowano jako sensację. Jako spowiedź bramkarza Fiorentiny, który powie absolutnie wszystko na temat ostatniej afery w samolocie po meczach w USA oraz całą prawdę o swoich relacjach z Franciszkiem Smudą. Nic z tego nie miało miejsca. Dziennikarz z wielką atencją podszedł do Boruca, Boruc zaprezentował kilkudniowy zarost i wielkie zblazowanie. Sensacji w tym wywiadzie był tyle, co w barchanach prababci. Bramkarz powiedział dokładnie to, co wszyscy już wiedzą. No, może określenie Smudy jako Dyzmy nosiło w sobie zalążek czegoś ciekawego. Na zalążku się skończyło.

Sergiusz Ryczel chyba został dopuszczony do Boruca pod warunkiem, że nie zada żadnego kontrowersyjnego pytania oraz że nie będzie drążył. No i wyszły flaki z olejem. Poza tym Boruc odpowiadał jakimś takim przyciszonym głosem, przez co co chwila musiałem pogłaśniać telewizor.

Powiedział coś o tym, że we Włoszech pije się wino do obiadu. Że on się napił. Ile? Już nie powiedział. Pili razem z Żewłakowem, podrywali stewardessy? Tak. Ale to wszyscy już wiedzieli. Byli grzeczni, nie przekroczyli żadnych granic - to raczej oczywiste, gdyby przekroczyli, na lotnisku powitałaby ich policja. Stosunki ze Smudą? Słabe, Smuda nie słucha, ma swoje wizje, nie dopuszcza do siebie innych racji. Znamy? Znamy. Że piłkarze siedzą cicho, bo się boją stracić miejsce w kadrze? Wszędzie tak jest. Za krytykę selekcjonera wylatuje się z reprezentacji. Normalka.

Artur Boruc powiedział również...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Skandal w Poznaniu
Ta informacja jakoś dziwnie w mediach przemknęła nie wywołując większych dyskusji. Może faktycznie nie ma o co kruszyć kopii, ale moim zdaniem sytuacja wcale nie jest błaha. Otóż policja wydała negatywną opinię na temat stanu stadionu Lecha w Poznaniu. Według policyjnych specjalistów obiekt przy ulicy Bułgarskiej nie zapewnia bezpieczeństwa kibiców tak, jak powinien. Chodzi głównie o płoty, barierki, oznakowanie dróg ewakuacji oraz system identyfikacji kibiców. Opinia policji nie jest wiążąca i prezydent Poznania, Ryszard Grobelny, już wyraził zgodę na rozegranie spotkania.

Oczywiście brak takiej zgody byłby skandalem podwójnym i z pewnością odbiłby się szerokim echem w Europie, a na klub ściągnąłby potężne kary od UEFA. Ale i tak uważam, że mamy do czynienia z sytuacją nienormalną - nie może być tak, że zabezpieczenia na tak nowoczesnym stadionie są niewystarczające i budzą wątpliwości policji.

Dlaczego policja ma w ogóle te wątpliwości? Otóż...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Alleluja!
No i tak ma być! Tak właśnie trzeba wygrywać z najbogatszymi klubami świata! Nic miliony funtów, nic tam jakiś Adebayor, Given, Bridge, Vieira czy Milner. Chrzanić Manciniego na ławce i miliardy szejków znad Zatoki Perskiej. Oto klub z ulicy Bułgarskiej rozbija Manchester City jakby nigdy nic. Klub z absolutnej europejskiej ekstraklasy musiał uznać wyższość Lecha Poznań. 22 października pisałem o tym, że błękit z Manchesteru jest bardziej szlachetny niż ten z Poznania. Okazało się, że przez dwa tygodnie tamten błękit wyblakł na amen. A niejaki Możdżeń strzela takiego gola, że Wyspiarzom spadły kapcie.

I mam gdzieś fachowe opisy tego meczu. Dla mnie najważniejsze były emocje i końcowy sukces. Nie ma nic piękniejszego dla piłkarskiego kibica, kiedy polska drużyna w tak zdecydowany sposób odprawia z kwitkiem potentata w walce o punkty. I nieważne, że to Lech Poznań. Nieważne - ważne, że to polski klub wprawił w osłupienie całą piłkarską Europę. Uwielbiam takie stany, szkoda tylko, że nasi jakoś niezbyt często mnie w nie wprawiają.

Oczywiście nie ma co popadać w euforię i zakładać różowych okularów. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, a polska reprezentacja jest wciąż na 69 miejscu w rankingu FIFA. Ale jakże przyjemnie jest dziś na sercu. Warto poza tym pamiętać o tym, że Lech walczy nie tylko o sławę i pieniądze dla siebie, ale również o punkty w rankingu UEFA, dzięki czemu może niedługo więcej polskich drużyn zaskoczy pozytywnie Stary Kontynent?

Patrzyłem na mecz Lecha z Manchesterem i jedna rzecz mnie uderzyła. Bo...

Zobacz pełny artykuł i gol Możdżenia, po którym Anglikom kapcie spadły z nóg
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opowieści Króla Kibiców: Ale Meksyk...
Kiedy niemal wszyscy finaliści mundialu (Meksyk 1986 - przyp. szatanski) byli już znani, w Meksyku doszło do tragedii...

Pierwotnie gospodarzem mistrzostw świata miała być Kolumbia., która jednak w październiku 1982 roku zrezygnowała. W tym układzie o organizację zaczęły energicznie ubiegać się cztery kraje: USA, Brazylia, Kanada i Meksyk. Dochodziło do przedziwnych sytuacji.

Między innymi prezydent FIFA, Brazylijczyk Joao Havelange, od początku wyraźnie stawiał na... Meksyk, a król futbolu lobbował za Stanami Zjednoczonymi. Ostatecznie największe poparcie w Komitecie Wykonawczym FIFA uzyskał Meksyk. Niestety, 19 września 1985 roku stolicę tego kraju nawiedziło potężne trzęsienie ziemi. Zginęło ponad dziewięć tysięcy ludzi. Najbardziej zniszczone zostało centrum miasta. Przetrwały jednak obiekty sportowe i dzielni Meksykanie nie chcieli nawet słyszeć o rezygnacji z mundialu. Losowanie grup odbyło się w terminie. Kiedy niespełna dziewięć miesięcy później wylądowałem w Mexico City, wiele budynków wciąż leżało w gruzach.

W polskiej kadrze także nie brakowało gorących momentów. Ze sztabu wycofany został ceniony fizjolog, Jerzy Wielkoszyński, który uważał, że piłkarzom potrzebny jest w okresie przygotowań obóz wysokogórski. Żartował z pomysłów lekarza ortopedy, który twierdził, że bieganie w podwójnych ortalionach będzie doskonale imitowało wilgotny klimat miasta Monterrey...

Ponadto Piechniczkowi głośno zarzucano, że faworyzuje piłkarzy pochodzących ze śląskich klubów, których pozostali nazywali "kretami". Koronnym argumentem miała być rezygnacja z legionisty Dariusza Wdowczyka. Pominięty również został inny gracz pochodzący z Warszawy, Krzysztof Baran, który w lutym 1986 roku strzelił w Montevideo dwa gole Urugwajowi. Nie znalazł także uznania Janas, występujący wtedy w AJ Auxerre i zaliczany do najlepszych obrońców francuskiej ekstraklasy. Kilku zawodników, wśród nich Lato, opowiadało, że selekcjoner zażądał od Janasa za powołanie...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 06.11.10 o godzinie 08:54
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Ruch Chorzów lepszy od Manchesteru City
W czwartek Lech Poznań rozgrywa najlepszy mecz w tym roku i zdecydowanie pokonuje najbogatszy klub na Wyspach, Manchester City, w Lidze Europejskiej. W niedzielę mistrz Polski ulega trzeciej drużynie poprzedniego sezonu, Ruchowi Chorzów, będąc zespołem zdecydowanie słabszym. Aż strach pomyśleć, jaką masakrę zgotowaliby chorzowianie ekipie "The Citizens", gdyby taki mecz odbył się w ostatnich dniach. Drużyna szejków dostałaby pół tuzina goli jak nic.

Ligowa rzeczywistość cholernie boli "Kolejorza". Kolejne przegrane spotkanie i przedostatnia (!) pozycja w tabeli. Nie pomogła rzekoma magia nowego trenera - przyszła nowa "miotła" i wcale lepiej nie zamiata od starej. Jose Mari Bakero nie odnalazł jeszcze recepty na poprawienie gry Lecha w Ekstraklasie, na dotarcie do piłkarzy z bardzo prostym przekazem: triumf w Lidze Mistrzów jest mało prawdopodobny, więc aby w kolejnym sezonie poznaniacy mogli znów się pokazać w Europie, muszą wziąć się w garść. Fajnie jest puknąć Salzburg i Manchester City, ale jak tak dalej pójdzie, w przyszłym sezonie Peszko i spółka będą mogli sobie puknąć piwko.

Ligowa rzeczywistość boli również Józefa Wojciechowskiego. Zdenerwowała go ta jego polonijna zabaweczka, kiedy na Konwiktorskiej poległa z gdańską Lechią. Sponsor się pogniewał i powiedział: "Dopóki nie zaczną grać lepiej, dopóty im nie zapłacę. Niech zawodnicy wiedzą, że przez nich cierpi cała reszta: obsługa, masażyści, pracownicy klubu. Ale jak wszyscy to wszyscy, na razie nie zamierzam nikomu wypłacać wynagrodzeń". No pięknie. Okazało się, że Paweł Janas nie jest remedium na całe zło w Polonii Warszawa. Kolejny słaby mecz "Czarnych Koszul" sprawił, że zdecydowany lider po 4 kolejkach spadł już na dziewiąte miejsce. W orbicie zainteresowań JW znalazł się ponownie Jacek Zieliński, którego właściciel Polonii z hukiem wywalił jakiś czas temu. To po prostu żenujące widowisko.

Przegrały swoje mecze również obie drużyny liderujące w tabeli Ekstraklasy. Jagiellonia Białystok, po niezłym meczu, uległa warszawskiej Legii, która chyba zaczyna podnosić się z kolan. Wreszcie nieźle spisała się defensywa "wojskowych", zupełnie nie pograli sobie Grosicki i Frankowski. O dziwo transmisję spotkania przeprowadziła telewizja publiczna, dzięki czemu "cała Polska widziała", że "Jaga" nieprzypadkowo znajduje się w samym czubie tabeli. Jednak tego dnia trafiła na lepiej dysponowanego rywala, który "zatrybił". Ciekawe, czy to trwały trend przy Łazienkowskiej.

O ile porażkę Jagiellonii można było przewidzieć, o tyle...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kilka newsów z miasta Łodzi
Piłkarska Łódź powoli wraca. Wraca i mam nadzieję, że na długo pozostanie w świadomości kibiców, mediów i obserwatorów polskiej piłki nożnej. Co prawda Widzew w Ekstraklasie radzi sobie co najwyżej średnio, ale za to pokazał właśnie projekt swojego nowego stadionu. Łódzki Klub Sportowy natomiast rewelacyjnie gra w I lidze, przewodzi stawce drużyn walczących o awans do Ekstraklasy. A oba łódzkie kluby zapowiedziały wspólne działania związane z poszukiwaniem i pozyskiwaniem sponsorów dla swoich drużyn.

Oba łódzkie stadiony pamiętają czasy króla Ćwieczka. Są to obiekty umownie zwane stadionami piłkarskimi, choć ten przy Alei Piłsudskiego przeszedł gruntowny remont i został dopuszczony do rozgrywek Ekstraklasy. Natomiast "stadion" MOSiR, na którym swoje mecze rozgrywa ŁKS, to kupa gruzu, która trzyma się chyba tylko na słowo honoru. Łódź desperacko potrzebuje obiektu klasy światowej. Jednak podział na Widzew i ŁKS jest widoczny nie tylko wśród kibiców, ale również wśród zwykłych ludzi i polityków. I jest to podział głęboki jak Rów Mariański, w zasadzie nie do zasypania. Opcja jednego, wspólnego stadionu odpada w przedbiegach. Bardziej aktywny w pracach nad swoim obiektem jest Widzew, który zaprezentował właśnie nowy projekt. Jest to stadion klasy ELITE i mieć cztery albo pięć gwiazdek w klasyfikacji UEFA. Fajny obiekt, nie powiem. Jednak sam właściciel Widzewa, Sylwester Cacek, nie ukrywa, że realizacji nie będzie bez współpracy miasta. Chodzi przede wszystkim o przebudowę infrastruktury wokół stadionu oraz odsprzedaż gruntów po preferencyjnych cenach inwestorowi. Jeśli rada miejska nie zdecyduje się na wsparcie inwestycji, klub jest gotów oddać całą dokumentację miastu. Póki co cisza w temacie stadionu dla ŁKS.

Projekt nowego stadionu Widzewa Łódź:

...

Zobacz Stadion Widzewa i resztę artykułu
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Reprezentacja Polski gra... i nie gra
17 listopada reprezentacja Polski zagra mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej. To kolejny sparing będący elementem przygotowań kadry do EURO 2012 i kolejny rywal spoza Europy. Selekcjoner Franciszek Smuda podał skład reprezentacji oraz dowiedział się o niemiłej niespodziance zgotowanej przez Słowację. 10 grudnia nasi południowi sąsiedzi mieli zagrać z Polską mecz towarzyski. Wypięli się na drużynę Smudy i odwołali swój udział w tym sparingu.

Decyzja Słowackiej Federacji Piłkarskiej trochę dziwi, bo przecież termin meczu został już wcześniej ustalony, a spotkanie miało się odbyć w Turcji. Jak widać jednak permanentny spadek Polski w rankingu FIFA został w Słowacji zauważony i odpowiednio oceniony. Teraz Polski Związek Piłki Nożnej ma bardzo mało czasu na zakontraktowanie nowego rywala. Może zgodzi się Malta albo Luksemburg?

A powołania na mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej? Zgodnie z zapowiedziami nie ma Artura Boruca i Michała Żewłakowa. Są za to powracający po kontuzjach Wojtkowiak i Jodłowiec oraz lękliwy w powietrzu Sadlok, a także debiutujący Gol. Kolejną szansę na występ dostanie Wołąkiewicz oraz NIESTETY Glik. Szokuje mnie słabość Smudy do tego zawodnika - aby ocenić jego "klasę" wystarczy obejrzeć wyczyny obrońcy Palermo w ostatnim meczu w Lidze Europejskiej przeciwko CSKA Moskwa (tu można to sobie obejrzeć). Glik nie nadaje się do gry na poziomie reprezentacyjnym.

Dla mnie porządnym zaskoczeniem jest również kolejna szansa dla Pawła Brożka. Mam wrażenie, że ostatnia.

Pozostałe powołania raczej nie zaskakują...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Szkocką poproszę... i lód na łeb
Polska telewizja publiczna nie przestaje zaskakiwać. Nie ma praw do pokazywania żadnej światowej ligi piłkarskiej, nie mówiąc już o naszej rodzimej Ekstraklasie. Chociaż nie, pokazuje bramki ze wszystkich meczów naszej ligi w gniocie zwanym "Szybka piłka", którego nie da się ani oglądać, ani słuchać. Ale nie o tym teraz - tylko o tym, że właśnie nasza publiczna chwali się, że będzie pokazywać spotkania... ligi szkockiej! Zaraz, zaraz... szkockiej?! No tak, szkockiej! Celtic, Rangersi - i wielka czarna dziura. Po co nam to?

Konia z rzędem temu, kto wymieni więcej niż 3-4 nazwy szkockich klubów. Zatem cel TVP wydaje się być jasny: przybliżenie ligi wojowników z Wysp naszym polskim kibicom. Bo przecież TVP ma misję, musi również edukować. No i pięknie. Co z tego, że kibice woleliby popatrzeć na ligę angielską, hiszpańską czy niemiecką? Wiem, wiem... prawa do nich kosztują masę pieniędzy i stać na nie wyłącznie bogate stacje komercyjne.

Ale powtórzę pytanie: po co nam to? Poziom ligi szkockiej jest mizerny, styl gry "kick and run" w ostatnim stadium swojego rozwoju, nuda i kopanina. No i kluby, które nic nie znaczą w Europie. A tu redaktor Sobczyński z ekstatycznym przydechem zapowiada pierwsze rewelacyjne spotkanie między Celtikiem a Hearts. Kolejne już czekają i drepczą niecierpliwie, żeby wylać się na ekrany naszych płaskich telewizorów swoim niebotycznym poziomem emocji i poziomu.

Nikomu niepotrzebne relacje z meczów nieistotnej ligi. Brawo TVP. Pewnie już niedługo zadebiutuje u nas liga madagaskarska albo mongolska. Już się kurna nie mogę doczekać.

Nie oglądaj pełnego artykułu, więcej o tym nie ma co pisać...
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Oj, Artur... Oj, Łukasz...
Artur Boruc staje się mistrzem spektakularnych wtop. A to piłka mu podskoczy i wtoczy się do bramki, a to minie się z piłką podaną mu przez własnego obrońcę, a to wreszcie nie trafi w futbolówkę tak, że nawet początkujący trampkarz by się zawstydził. Właśnie taki fatalny kiks Artur popełnił w meczu swojej Fiorentiny przeciwko AS Roma. Kiks, który dołoży się jak cegiełka do opinii dobrego, wręcz znakomitego golkipera, który raz na kilka meczów musi odstawić jakiś cyrk. Jakie to ciężkie brzemię przekonuje przykład Łukasza Fabiańskiego, który już zaczął bierać świetne recenzje... i znów popełnił błąd. Wielbłąd.

Póki co skupmy się na Arturze Borucu. Ma teraz nieco komfortową sytuację, pierwszy bramkarz "Fiołków", Sebastien Frey, jest poważnie kontuzjowany i nie zagra pewnie z pół roku. Na jego miejsce automatycznie wskoczył Boruc i w pierwszym swoim meczu w Serie A powstrzymał Chievo. Drugi mecz (właśnie z Romą) Polak grał przyzwoicie aż do 77 minuty. Co prawda wpuścił do tej pory dwa gole, ale miał prawo - defensywa Fiorentiny zachowała się w obu przypadkach skandalicznie.

No ale nadeszła owa 77 minuta, Mexes wybił mocno piłkę z własnej połowy i ta leciała wysokim łukiem w kierunku pola karnego Fiorentiny. Goniło ją dwóch obrońców "Fiołków" i osamotniony Perrotta. Żeby było weselej, do towarzystwa postanowił dołączyć polski bramkarz i wyskoczył czym prędzej przed własne pole karne. Wziął potężny zamach, skoczył i... nie trafił w piłkę! Jak on to zrobił? Patrzę na powtórki i nie wiem.

Pech? Pewnie tak. Może piłka "siadła" na jakiejś nierówności terenu? Nie wiem. Wiem jedno - na Półwyspie Apenińskim nikt nie będzie rozmawiał o dobrych interwencjach Polaka, ale właśnie o tej jednej nieszczęśliwej interwencji. Która chyba też wynika z temperamentu Boruca - mógł sobie spokojnie poczekać w polu karnym aż piłka wpadnie mu w ręce.

I znów zacznie się odbudowywanie zaufania drużyny. Ale taki już los bramkarzy - jeden błąd, gol i opinia zszargana. A to, że obrońcy zawinili przy innych straconych bramkach? Kogo to obchodzi...

...

Zobacz kiks Boruca, kiks i rewelkę Fabiańskiego i cały artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Strategia godna mistrza czy wtopa?
Polscy bramkarze w zagranicznych klubach to bardzo wdzięczny temat. Wciąż dostarczają nam kolejnych powodów, aby o nich myśleć. O Fabiańskim i Borucu było ostatnio sporo, teraz Wojciech Szczęsny. Zawsze pisałem, że jestem wielkim zwolennikiem jego talentu, ale to, co niedawno zrobił, trochę mnie zmartwiło i - nie ukrywam - stanowi rysę na wizerunku tego młodego człowieka w mojej jaźni. Podpisał bowiem pięcioletni kontrakt z Arsenalem. Dlaczego uważam to za rysę?

To proste. Wojciech Szczęsny od kilku miesięcy jest bardzo niezadowolony ze swojej pozycji w klubie. Nie gra w pierwszym składzie, jako trzeci bramkarz może liczyć na sporadyczne występy w Premier League. Przed nim w hierarchii bramkarskiej "Kanonierów" pozostają Manuel Almunia i Łukasz Fabiański. W obliczu kontuzji tego pierwszego podstawowym golkiperem jest 'Fabian", który zalicza genialne mecze lub genialne mecze z głupimi wpadkami. Szczęsny siedzi na ławce. No i ostatnimi czasy ta sytuacja tak go ponoć zmęczyła, że postawił Wengerowi ultimatum: albo więcej gra, albo odchodzi z klubu. To drugie mogło być tym łatwiejsze, że młodemu Polakowi w czerwcu 2011 kończył się kontrakt.

Szczęsny ma bardzo dobrą opinię. Nie tylko w Arsenalu, ale na Wyspach w ogóle. Uchodzi za pewnego, dojrzałego jak na swój wiek bramkarza, który nie robi głupich błędów. Zbierał bardzo dobre recenzje na wypożyczeniu w Brentford oraz po tych kilku meczach, jakie rozegrał w pierwszej drużynie Wengera. Sam trener rozpływa się w zachwytach nad jego grą, ale konsekwentnie podkreśla, że Szczęsny to przyszłość Arsenalu. W tym problem, że Polak chce grać już teraz, grać w pierwszym składzie i być numerem jeden w bramce. Oferty składało mu już kilka klubów z niższych klas ligi angielskiej oraz mówiło się o zainteresowaniu Celtiku Glasgow.

I w takiej sytuacji... Szczęsny podpisuje pięcioletni kontrakt z Arsenalem. Dlaczego? Czyżby...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Maskotki na EURO 2012 - kompromitacja
W Teatrze Polskim zaprezentowano maskotki na polsko-ukraińskie EURO w 2012 roku. Minister Giersz już wcześniej "puścił parę" i zapowiedział, że maskotki będą dwie i będą bliźniakami i będą piłkarzami. Później starał się to wszystko odkręcić, ale niespodziankę zepsuł totalnie. Bo - jak się okazało - dokładnie takie maskotki mamy. Moim zdaniem całkowicie nieudane, prostackie. Warner Bros., który projektował te dwa maszkaronki, poszedł na totalną łatwiznę i wziął kasę za coś, co mogły przygotować dzieci z pierwszej klasy podstawówki.

O ile logo EURO 2012 (do zobaczenia tutaj) uznałem za bardzo oryginalne i ciekawe, o tyle maskotki to piąta woda po kisielu. Przy okazji łudząco podobne do maskotek sprzed czterech lat. Równie słaba okazała się prezentacja samych maskotek - krótki filmik animowany, w którym dwóch takich, co rozmnożyli piłki grają przeciw sobie - chociaż w sumie powinni grać w jednej drużynie. Potem mieliśmy pokaz taneczny mający tyle wspólnego z piłką nożną, co ten blogserwis z gwiazdozbiorem Aldebarana. Potem chmara dzieciaków pokopała sobie piłki na scenie. No i wreszcie kilka drętwych słów oficjeli - Bońka, Szarmacha, Błochina i Szewczenki. Żenada?

Maskotki nie mają jeszcze imion - mają one zostać wyłonione drogą głosowania do 4 grudnia. Dla mnie ich imiona nie mają żadnego znaczenia. Jestem rozczarowany i tyle.

PS. Imiona maskotek, wśród których kibice będą wybierać imiona, dopełniają tragicznej całości. Jakież to polskie imię nosić będzie jeden z tych maszkaronków? Proszę bardzo: albo Slavek, albo Siemko, albo Klemek! Słucham?! No comments.

Zobacz maskotki oraz resztę tekstu
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XIV kolejka Ekstraklasy: Każdy może wygrać z każdym
Polska Ekstraklasa przypomina mi w tym sezonie mecz kobiecej siatkówki. Panie siatkarki bardzo często potrafią prowadzić w samej końcówce wieloma punktami po to, aby w zupełnie niespodziewany sposób przegrać seta. Za chwilę znów zdobywają punkty seryjnie - i znów je seryjnie tracą. Nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. I tak troche podobnie jest teraz w polskiej lidze. Lech rozwala Wisłę, Legia Lecha, a Wisła Legię. Lider Jagiellonia wysoko przegrywa z przedostatnim Widzewem, a wicelider Korona z Legią i Arką. Wspomniana Arka, zajmująca 13. miejsce, ma na tapecie również Jagiellonię:)

Każdy może wygrać z każdym i tak się dzieje - może poza Cracovią, która przegrywa niemal wszystko, co można. Szokuje niesamowite spłaszczenie tabeli - będący na przedostatnim miejscu łódzki Widzew ma raptem 6 punktów straty do trzeciej Wisły Kraków. Świadczy to o dwóch rzeczach:

1. Wyrównaniu się poziomu drużyn grających w Ekstraklasie.

2. Obniżeniu się poziomu drużyn grających w Ekstraklasie.

Niestety, nie napawa to specjalnym optymizmem. Bo jeśli emocji nie brakuje (skoro poziom się wyrównał), to w zasadzie innego pozytywu z tej całej sytuacji nie widzę. Są emocje, bo żadnemu piłkarzowi już nie drżą łydki, kiedy przyjeżdża na Łazienkowską, Bułgarską czy Reymonta. Co więcej - nikomu nie drżą łydki przed przyjazdem na boiska lidera czy wicelidera. Nikt nikogo się w Ekstraklasie nie boi.

W XIII kolejce padło kilka nieoczekiwanych rezultatów. Uwagę zwraca przede wszystkim okazałe zwycięstwo Wisły nad Legią w Krakowie. Dwa gole zdobył Paweł Brożek, po jednym Małecki i Wilk. Brożek od razu dostał powołanie od Franciszka Smudy na mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej, choć moim zdaniem na tym napastniku trzeba już postawić krzyżyk w kwestii reprezentacji. Legia miała swoje okazje w tym meczu, ale ani Manu ani Kucharczyk nie potrafili ich wykorzystać. Skompromitował się Andraż Kirm, którego efektowny pad po rzekomym faulu Michnowskiego dał wiślakom rzut karny i trzeciego gola. Jednak gołym okiem widać, że defensywa legionistów w tym sezonie spisuje się fatalnie. Tak zdecydowana porażka Legii to mimo wszystko niespodzianka, bo podopieczni Macieja Skorży wygrali cztery ostatnie mecze, a wcześniej w takich rozmiarach ulegli Wiśle... w 1949 roku. A Bogusław Cupiał w ekstazie opuszczał stadion swojego klubu.

Paradoksalnie mniej emocji dla większości kibiców oznaczało spotkanie dwóch liderujących (póki co) ekip z Białegostoku i Kielc.

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Orange (się) przeliczył?
Orange Sport, stacja, która oprócz Canal Plus pokazywała mecze polskiej Ekstraklasy, nie będzie transmitować ich w latach 2011-14. Jej właściciel, Telekomunikacja Polska, w ogóle nie zgłosiła swojego sportowego kanału do przetargu na spotkania Ekstraklasy w kolejnych trzech latach. To lekka niespodzianka, bo w nieoficjalnych przeciekach zzakulisowych wielu ekspertów właśnie w tej stacji upatrywało głównego faworyta. Jednak sytuacja w zasadzie się klaruje w obliczu tego, iż do przetargu przystąpił od niedawna partner telewizyjny TP, czyli grupa TVN. A dokładniej telewizja "n".

Orange Sport pokazywała 6 spotkań z każdej kolejki Ekstraklasy. Dlaczego TP zrezygnowała z tej opcji? Czy to również oznacza zamknięcie tego kanału, który powstał w zasadzie tylko po to, aby właśnie mecze Ekstraklasy prezentować? Na te pytania zapewne odpowiedzi poznamy już niedługo. Zastanawia również zakres wspomnianego aliansu pomiędzy TP a TVN i czy faktycznie ma to wpływ na niezgłoszenie OS do tego przetargu. A może po prostu TP przeliczyła przychody i koszty i wyszło im, że to się po prostu nie opłaca?

Oprócz kanału nSport (grupa TVN) do przetargu z pewnością stanie ponownie Canal Plus. Póki co nic nie wiadomo o tym, czy swoją ofertę zgłosi Polsat. Mam nadzieję, iż Ekstraklasę pokaże w końcu "enka" - nie mam w domu ani C+, ani Cyfrowego Polsatu. W ofercie nSport jest już Liga Mistrzów, więc...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Karuzela z trenerami
Pięknie. Trenerzy w Ekstraklasie zmieniają miejsca pracy nieustannie, permanentnie, non stop. Nie tak dawno temu swoje nowe umowy podpisali Paweł Janas, Jan Urban czy Orest Lenczyk, a robotę stracili Rafał Ulatowski, Jacek Zieliński, Jose Mari Bakero czy Jurij Szatałow. A ostatnie dni przyniosły nam informacje o polskich szkoleniowcach, którzy bez zatrudnienia pozostawali od dłuższego czasu i nagle wyskoczyli jak królik z kapelusza. I znów o nich zrobiło się głośno.

Najbardziej nieoczekiwanym królikiem okazał się Jacek Gmoch. Dla wielu kibiców już trener na emeryturze, dorabiający sobie rysowaniem flamastrami w telewizji publicznej. Tymczasem ni mniej, ni więcej, ale posadę szkoleniowca zaproponował mu najsławniejszy grecki klub, Panathinaikos Ateny. Oczywiście to raczej wyjście awaryjne dla "Koniczynek" i już niedługo na ławce w tym klubie usiądzie młodszy trener z niezłym nazwiskiem, ale fakt jest faktem. Warto przypomnieć, że Gmoch odnosił całkiem spore sukcesy w Grecji, pracował również jako szkoleniowiec w Panathinaikosie już wcześniej, a z klubem związany jest do dzisiaj. Gmoch sam siebie określa jako "żołnierza Panathinaikosu", więc taka propozycja to dla niego z pewnością wielka przyjemność.

Innym królikiem, już w lokalnym wymiarze, jest Czesław Michniewicz. Trener jakiś czas temu określany "polskim Mourinho" i nadzieją polskiej myśli szkoleniowej. Zdobył już w swojej karierze mistrzostwo Polski (Zagłębie Lubin) oraz Puchar i Superpuchar Polski (Lech Poznań). Po słabych wynikach z Arką Gdynia i zamieszaniem w aferę korupcyjną zniknął na półtora roku z głównej sceny piłkarskiej. Teraz wypłynął w Łodzi i myślę, że to dobry ruch łódzkiego Widzewa...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Drogba i Kalou nie chcą grać z Polską
Mecz towarzyski z reprezentacją Wybrzeża Kości Słoniowej miał przyciągnąć kibiców przede wszystkim magią nazwisk największych gwiazd "Słoni": Didiera Drogby i Salomona Kalou, piłkarzy londyńskiej Chelsea. Nic z tego nie będzie. Drogba nie przyjechał, bo czuje się osłabiony po niedawnej malarii, choć zagrał pełne 90 minut w ostatnim meczu z Sunderlandem. Kalou z kolei podobno nie otrzymał wizy do Polski. Ściema totalna i chyba nikt w te tłumaczenia nie wierzy.

Po prostu nasza kadra to średnio atrakcyjny rywal, a ryzyko poważnej kontuzji w takim meczu nie jest warte uczestnictwa w nim. No i obaj się po prostu wymiksowali. Jako kibic reprezentacji jestem takim podejściem zbulwersowany, ale jako człowiek ich doskonale rozumiem. Na ich miejscu pewnie też bym unikał jak ognia uczestnictwa w takim sparingu - im takie spotkanie do niczego nie jest potrzebne. DO NICZEGO.

Żałuję, że ich nie będzie, bo jeśli Polska znów miałaby nie wygrać, to wtedy łatwiej byłoby taki słaby wynik wytłumaczyć. Ale po tak długim okresie (osiem miesięcy?) bez zwycięstwa Polacy po prostu muszą roznieść kolesi z Czarnego Lądu bez względu na to, kto tam u nich będzie biegał po murawie. Więc może lepiej, że Drogby i Kalou sobie odpuścili, bo jak oni by znieśli porażkę z drużyną, która jest 40 pozycji niżej w rankingu FIFA?

W naszej reprezentacji też nie będzie wszystkich, których chciałby mieć w składzie Franciszek Smuda. Z różnych powodów - albo sam selekcjoner ich nie zidentyfikował (środek obrony), albo leczą kontuzję (Sebastian Boenisch). Będzie za to magiczne trio z Borussii Dortmund, będzie koleś z coraz lepiej radzącego sobie w Ligue 1 Lille, będzie rewelacyjny bramkarz Arsenalu. No i parę niespodzianek - choćby...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

O Rankingu FIFA po raz ostatni
Składam publiczną obietnicę: piszę o rankingu FIFA po raz ostatni w kontekście spadku reprezentacji Polski. Jeśli za miesiąc znów się okaże, że podopieczni trenera Smudy po raz kolejny pobili niechlubny rekord najniższej pozycji naszej reprezentacji w historii tego rankingu - nie wspomnę o tym ani słowa. Napiszę pod warunkiem, że Polska awansuje, choćby o jedno oczko. Teraz spadła ponownie, o dwa oczka. Jesteśmy na 71 miejscu. Skandal.

Kto nas wyprzedził? Już nawet Botswana, Zambia i Arabia Saudyjska. I na tym zakończę ten wpis. Wrócę do tematu może kiedyś. Po spełnieniu warunku, o którym wspomniałem wyżej.

...

Zobacz pełny tekst i gol Messiego:)
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

"Słonie" ujarzmione, Smuda ubawiony, kibice uspokojeni
Mecz Polski z Wybrzeżem Kości Słoniowej pokazał wszystko to, co już w zasadzie o naszej kadrze wiemy: że potrafi grać w ofensywie, że potrafi stwarzać sobie sytuacje podbramkowe oraz że nie potrafi utrzymać koncentracji w grze przez całe 90 minut. A także to, że defensywa (oprócz bramkarza) to najsłabsza jej formacja, często zestawiona eksperymentalnie i popełniająca podstawowe błędy. W większości dotychczasowych meczów pod wodzą Smudy więcej było tego drugiego, stąd słabe i niesatysfakcjonujące nikogo w Polsce wyniki. Mecz ze "Słoniami" pokazał, że nie musi być to regułą.

Polacy pokazali nie tylko wielką ochotę do gry i ambicję, ale również pomysł i konsekwencję. Nie chcę się tutaj zajmować postawą zawodników z Czarnego Lądu, jednak zakładam, że są ambitnymi profesjonalistami i że nie lubią przegrywać. Dlatego doceniam wynik, doceniam wysiłek włożony przez podopiecznych Smudy w to spotkanie i zwyczajnie cieszę się ze zwycięstwa. Jednak nie popadajmy w euforię - o co tak łatwo po jednym dobrym meczu "biało-czerwonych".

Co zwróciło moją uwagę w potyczce z kolegami Drogby i Kalou? Naturalnie dwa gole Lewandowskiego (choć spokojnie mogły być trzy lub cztery), dwie idealne asysty Matuszczyka, genialna bramka Obraniaka oraz świetne funkcjonowanie prawej flanki (zwłaszcza w drugiej połowie, w pierwszej Iworyjczycy mieli stanowczo za dużo miejsca tam, gdzie biegali Piszczek i Błaszczykowski). Fajnie zagrał Sadlok i chyba może stanowić jakąś alternatywę dla Boenischa - aczkolwiek wolałbym, żeby ogrywał się na środku obrony. Swoje zrobili Murawski i Mierzejewski, poza kilkoma błędami (głównie w pierwszej połowie) jakoś radzili sobie Wojtkowiak i Jodłowiec na środku defensywy - jednak "jakoś" to stanowczo za mało. Klasę naturalnie pokazał Fabiański, przy utracie gola bez najmniejszych szans.

Trochę szkoda, że tak krótko zagrali rezerwowi - Wołąkiewicz i Smolarek tylko zaliczyli kolejny występ, Brożek i Borysiuk wyszli na boisko na trochę dłużej, ale nic specjalnego nie pokazali.

Natomiast widzę jedno: rysuje się powoli szkielet zespołu...

Zobacz pełny tekst
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Nani, ty wredny egoisto, jak mogłeś?!
Już dawno nie widziałem tak wstrętnego zachowania jednego piłkarza w stosunku do drugiego. I to w jakim momencie! Mecz odwiecznych rywali z Półwyspu Iberyjskiego, niby towarzyski, ale zawsze na śmierć i życie. Jeszcze do niedawna reprezentacje Portugalii i Hiszpanii łączyło to, że "grali jak nigdy i przegrywali jak zawsze". Dwa lata temu Hiszpanie się wyłamali, zostali mistrzami Europy. W 2010 roku wygrali mundial. Nie przegrali kolejnych iluś-tam-dziesięciu meczy. I teraz to Portugalczycy muszą za każdym razem coś swoim sąsiadom udowadniać. Udało się, ale Nani popsuł CR7 święto.

I to jak popsuł! W jednej akcji mieliśmy same "naj": najpiękniejszą akcję Cristiano Ronaldo w kadrze, najpiękniejszą bramkę Cristiano Ronaldo w kadrze, najbezczelniejsze ośmieszenie defensywy mistrzów świata i największą głupotę napastnika Manchesteru United.

Bo akcja CR7 po lewym skrzydle (jeszcze przy stanie 0:0) to dowód na niewątpliwy geniusz piłkarski Portugalczyka. Jakby od niechcenia zwód, który położył na ziemi Gerarda Pique. Potem dopadło do niego jeszcze trzech Hiszpanów - Xabi Alonso, Carles Puyol i Iker Casillas. Ronaldo nic sobie nie zrobił z - było nie było - mistrzów świata, przetoczył sobie piłkę pod stopą i absolutnie nadzwyczajną podcinką skierował nad ich zdezorientowanymi obliczami futbolówkę do bramki. Gol? Niby tak, bo piłka zatrzepotała w siatce.

Błąd. Sędzia odgwizdał spalonego strzelca gola! Jak to? Ano tak - niejakiemu Naniemu, szajbusowi z Old Trafford, zachciało się zdobyć najłatwiejszą bramkę w życiu. Nie zważając na to, że jest na ofsajdzie, a piłka na 10000000% wpadnie do siatki, dopadł do niej i z linii bramkowej wpakował ją do bramki. Wściekły Ronaldo cisnął opaską kapitańską i w bezsile zaczął miotać portugalskie przekleństwa.

Czy faktycznie był spalony? Nie wiem. Czy faktycznie Nani dobił piłkę będącą już za linią bramkową? Nie mam pojęcia. Ale nie ma to żadnego znaczenia. Bo to, co zrobił Nani, to było zwyczajne (proszę wybaczyć) skur...

Zobacz pełny tekst, popsutą okazję CR7 i wszystkie gole z tego meczu
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Gdzie mundiale w 2018 i 2022 roku?
Życie to jednak zbiór wydarzeń i refleksji, które potrafią zaszokować. Mnie szokuje na przykład to, że już 2 grudnia FIFA wybierze gospodarza Mistrzostw Świata w 2022 roku. To, że zajmie się wyborem gospodarza mundialu w 2018 roku - jakoś mnie nie wzruszyło. Ale ten 2022 rok to już normalnie szok. Dlaczego? Bo w czasie, kiedy będzie się rozgrywał wtedy mundial, ja będę miał już 50 lat! I w zasadzie odechciało mi się już teraz kontynuować pisanie tego tekstu. Ok, przeszło mi. Piszę dalej:)

Pierwszy raz w historii FIFA wybierze jednocześnie gospodarzy dwóch mundiali naraz. Nie znam oficjalnego uzasadnienia takiego kroku (z pewnością nie chodzi o oszczędności), ale wydaje się być jasne, że może to rodzić spore okoliczności korupcjogenne. Dlaczego? Otóż dość łatwo sobie wyobrazić sytuację, kiedy jedni mówią do drugich: "Słuchaj Mr. X, my was wesprzemy przy głosowaniu na kraj Y na gospodarza w 2018, ale w zamian wy nas w głosowaniu na gospodarza w 2022". Nazwałbym to "korupcją aksamitną". Nie chcę nawet myśleć o innych rzeczach, jakie tam się mogą wydarzać. Bo że korumpowanie działaczy ma miejsce - to już nawet FIFA przyznała, zawieszając dwóch swoich członków właśnie za kupczenie swoimi głosami.

Ale wracając do przyjemniejszych spraw. W 2018 roku organizatorem Mistrzostw będzie Europa. Kandydują Anglia, Rosja, Hiszpania z Portugalią i Belgia z Holandią. FIFA opublikowała raport, w którym wyraziła swoje zaniepokojenie kandydaturą Rosji, a konkretnie wielkością tego kraju. Że wielkie przestrzenie, ogromne odległości między miastami, a infrastruktura kolejowa (chodzi o szybkie koleje) jest słabiutka. No i lotniska słabe, samoloty stare, fatalnie generalnie. Inne kandydatury nie wzbudzają tu większych zastrzeżeń. Ale znając możliwości Rosjan, a zwłaszcza Putina, w kwestii nacisku, wcale nie zdziwiłbym się, gdyby jednak Blatter wyciągnął z koperty kartkę z napisem "Rossija".

W 2022 roku mamy już bardziej egzotyczny zestaw kandydatów:

...

Zobacz tych kandydatów i resztę tekstu



Wyślij zaproszenie do