Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL
Wielki dzieciak Smuda
Im dłużej przyglądam się Franciszkowi Smudzie na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski, tym bardziej widzę, że to zadanie go po prostu przerasta. Pomijam już brak wyników czy niekonsekwencję albo codzienne wydzwanianie do Boenischa czy Aquafreski. Po ostatnim incydencie z Borucem i Żewłakowem doszedłem do wniosku, że Smuda po prostu nie dorósł do tak poważnej funkcji. Jest dużym dzieckiem, który w końcu dostał wymarzone zabawki w swoje ręce, ale nie wie, co zrobić, żeby działały zgodnie z instrukcją.
Bo co to znaczy, że Smuda szukał pretekstu, żeby pozbyć się z kadry Boruca i Żewłakowa? Normalny trener ogłasza, że ten i ten zawodnik jest za słaby do gry w reprezentacji kraju albo że notorycznie łamie regulamin kadry. I ma w nosie całą resztę - bo normalny trener ma plan, wie co mu pomaga, a co przeszkadza w jego osiągnięciu. Normalny trener nie zabrania napicia się wina w samolocie, bo to nie jest w stanie nadszarpnąć jego autorytetu. W drużynie normalnego trenera żaden zawodnik nie założyłby koszulki Chicago Bulls, kiedy wraca z reprezentacją z jakiegoś meczu.
Franciszek Smuda nie ma autorytetu godnego selekcjonera kadry narodowej. Piłkarze go lekceważą, on sam nie potrafi wyegzekwować swoich wymagań. Nie tylko na boisku, ale głównie poza nim. I nie pomoże pokazowe wyrzucenie Boruca i Żewłakowa - to wręcz pokaz bezsilności trenera. Bo jeśli pomiędzy trenerem a piłkarzami, zwłaszcza tymi z największym stażem, jest porozumienie i jedność w dążeniu do celu, zrozumienie wspólnego celu, to wtedy nie ma miejsca na tak żenujące posunięcia. Wtedy wszyscy grają w jednej drużynie, dosłownie. I powiedzenie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" nie jest tylko pustym hasełkiem czterech kolesi w kapeluszach. Ale do tego potrzeba prawdziwego trenera.
Akcja w samolocie świadczy o tym, że Smuda nie radzi sobie z reprezentacją. Parę dni temu ogłosił, że kapitanem kadry na EURO 2012 będzie Jakub Błaszczykowski. Ciekawe - czyżby miał szklaną kulę, w której to zobaczył? Ja nie wiem, czy Kuba zagra w kolejnym meczu, bo co chwila łapie kontuzje. Mam nadzieję, że Smuda zrobi choćby pierwszy krok w tym kierunku i powierzy opaskę kapitańską Błaszczykowskiemu w kolejnym sparingu z Wybrzeżem Kości Słoniowej.
Poza tym patrząc na polską reprezentację mam poczucie chaosu. Paradoksalnie tęsknię do czasów, kiedy zaczynał pracę z naszą kadrą Leo Beenhakker - bo czego by o nim nie powiedzieć, to potrafił zorganizować pracę w niezłym stylu. Później się pogubił totalnie, ale to dlatego, że przerosła go polska rzeczywistość, a zgubiła pyszałkowata wiara we własną nieomylność. Organizacyjnie wszystko było niemal dopięte na ostatni guzik. Teraz jest... sam nie wiem, co. Nawet sparingpartnerzy od czapy. Bo przygotowując się do EURO Polacy grają głównie z reprezentacjami z Afryki i Ameryki.
Smuda już nawet nie ma w sobie nic z tego, co prezentował choćby wtedy, kiedy z Widzewem ogrywał Legię w pięć minut. Nie ma tego, co powodowało, że patrzyłem na jego pracę z sympatią i ściskałem kciuki za powodzenie drużyn, które prowadził. Nie ma tej spontaniczności, nie ma tej głupiej wiary w to, że jeśli nie umiejętnościami, to szczęściem uda mu się pokonać kolejną przeszkodę. Nie ma tego podrygiwania w dresie i adidaskach przy bocznej linii boiska. Nie ma Smudy. Jest wielki dzieciak, który obraża się na to, że piłkarze go nie słuchają. Ale nie potrafi się zastanowić, dlaczego tak jest.
Bo polskich piłkarzy trzeba wziąć za pysk...
Zobacz pełny artykuł