Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Klose i Podolski - konie pociągowe Niemców
Śmiać mi się chce, kiedy słyszę o meczu reprezentacji Niemiec. Dlaczego? To proste - bo niemal na 100% gola w tym meczu strzeli Lukas Podolski lub Miroslav Klose. Bez tych dwóch zawodników atak naszych zachodnich sąsiadów niemal nie istnieje. I nie pomaga ani eksplozja formy Thomasa Muellera, ani naturalizacja Cacau, ani inwestowanie w słabiutkiego w kadrze Mario Gomeza. Niemcy stoją dwoma kolesiami, których korzenie tkwią w naszym kraju.

Oczywiście nie kwestionuję faktu, iż obaj ci zawodnicy zostali wychowani w realiach niemieckich i ich sportowa klasa to wyłączna zasługa piłkarskiej szkoły, której sztandarowymi produktami są Gerd Mueller, Juergen Klinsmann, Karl-Heinz Rummenigge czy uwielbiany przez eintrachta Klaus Fischer. Ale nikt nie zaprzeczy, że geny mają chłopaki polskie.

Skąd w ogóle ten temat? Zainspirowały mnie dwa ostatnie mecze reprezentacji Niemiec w eliminacjach EURO 2012. Oba wygrane po 3:0, na 6 goli 4 strzelili Klose (3) i Podolski (1). Zerknąłem w statystyki i oto, co mi wyszło (nie liczę goli samobójczych):

...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

IX kolejka Ekstraklasy: Liderzy trzymają się mocno
Już nie tylko w Bundeslidze świat stanął na głowie. Również w Ekstraklasie na czele drużyny, na które nikt przed sezonem nie stawiał. Różnica między ligą niemiecką i polską jednak polega nie tylko na poziomie rozgrywek, ale przede wszystkim na tym, że lider Mainz poległ u siebie z HSV Hamburg, a u nas lider Jagiellonia Białystok ze spokojem rozbiła bytomską Polonię. I dlatego Mainz spadło na drugie miejsce, a "Jaga" umocniła się na prowadzeniu w tabeli Ekstraklasy.

Dwa gole w tym meczu strzelił Tomasz Frankowski. Nie będę pisał banałów typu "jest jak wino, im starszy, tym lepszy" czy "starszy pan i może". Wspomnę tylko, że "Franek łowca bramek" ma już na koncie 139 goli w Ekstraklasie i za chwilę zapewne przeskoczy w tabeli najskuteczniejszych goeladorów Teodora Aniołę.W kuluarach słyszy się, że ekipę lidera może opuścić Kamil Grosicki, na którego parol zagina ponoć Polonia Warszawa.

Swój mecz wygrał również wicelider, Korona Kielce - 3:1 z nieoczekiwanie niezłym w tym sezonie GKS Bełchatów. Dwa wydarzenia zasługują na wspomnienie po tym meczu - brak dziewiątego gola Andrzeja Niedzielana i zakończenie meczu przez sędziego w... 80 minucie:) Arbiter Jarzębak skonsultował się jednak z asystentami i technicznym, po czym kontynuował zawody. Zegarek mu się pospieszył.

Zawiódł Widzew - warszawska Legia wywiozła z Łodzi 3 punkty dzięki bramce Vrdoljaka. Sędzia nie uznał 3 innych goli, czym rozwścieczył zawodników gospodarzy (im nie uznał 2 bramek). Jeden z legionistów przyznał po meczu, że przy bramce Vrdoljaka faulował bramkarza Widzewa, Macieja Mielcarza. Szkoda, że tej cywilnej odwagi nie pokazał na boisku.

Jeszcze bardziej zawiódł...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Liverpool - nowy właściciel, stare problemy
Lubię Liverpool od 1983 roku. Wtedy z Pucharu Europy w ćwierćfinale wyeliminował go Widzew Łódź. Jako szczeniak nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z tego, jaki klub łodzianie wyrzucili za burtę najważniejszego europejskiego pucharu. Później wielokrotnie oglądałem "The Reds" w akcji, sentyment pozostał. Umocnił się od 2001 roku, kiedy trafił tam Jerzy Dudek. W 2005 roku, kiedy "Dudek Dance" i Liverpool zrobili furorę w Lidze Mistrzów, moje lubienie osiągnęło apogeum.

Potem moje uczucie osłabło, głównie z powodu nieładnego potraktowania bohaterskiego Dudka na Anfield Road. Tym niemniej śledzę losy tego klubu. W 2007 roku rozbawiło mnie przejęcie Liverpoolu przez Hicksa i Gilletta, którzy zupełnie nie rozumieli specyfiki europejskiej piłki, a klub miał służyć wyłącznie ich celom biznesowym. Kibice "The Reds" znienawidzili nowych właścicieli. Apogeum nastąpiło w tym sezonie, kiedy klub przegrywa mecz za meczem i znajduje się w dolnych rejonach Premier League. Nikt już teraz Liverpoolu na Wyspach się nie boi. Ale wydaje się, że znalazł się wybawca.

New England Sports Ventures (NESV), pomimo blokad Hicksa i Gillette'a, prawdopodobnie przejęli Liverpool za 300 milionów funtów. Dotychczasowi właściciele długo walczyli, ale chyba już dali sobie spokój. Zadeklarowali co prawda batalię sądową o potężne odszkodowanie w wysokości 1,6 mld dolarów, ale szans wielkich nie mają, bo zgodę na transakcję podjął sąd w Teksasie.

Mam jednak wątpliwości. Moim zdaniem mamy tu do czynienia z klasyczną sytuacją typu...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Bandyci na trybunach, EURO 2012 zagrożone?
12 października 2010 roku na stadionie w Genui miał się odbyć mecz eliminacyjny EURO 2012 pomiędzy reprezentacjami Włoch i Serbii. Spotkanie zaczęło się z czterdziestominutowym opóźnieniem i trwało... siedem minut. Sędzia je przerwał i po konsultacjach z pozostałymi arbitrami postanowił definitywnie zakończyć. Powodem było rzadko spotykane nawet na piłkarskich trybunach zachowanie pospolitych bandytów, którzy palili race i rzucali je na murawę stadionu, demolowali siedzenia i niszczyli flagi (np. albańską). Ale to był dopiero wstęp do lepszej jazdy.

Po przerwaniu i zakończeniu meczu serbscy bandyci wylali się do miasta i zaczęli rozpieprzać Genuę, po czym starli się z bandytami włoskimi. Policja próbowała zapanować nad sytuacją, ale nie zapobiegła demolowaniu samochodów czy obrabianiu sklepów. Cud, że nikt w tym wszystkim nie zginął - było 20 rannych (w tym 2 karabinierów) i 17 osób zatrzymano.

Obie strony zaczęły się wzajemnie oskarżać. Włosi Serbów o to, że nie poinformowali ich o tym, iż tak niebezpieczni "kibice" udają się na ten mecz. Serbowie Włochów o to, że niedostatecznie przygotowali się do organizacji spotkania. Skończy się prawdopodobnie walkowerem dla "Squadra Azzura" - decyzja najpewniej zapadnie 28 października.

Wszystko wskazuje na to, że serbscy bandyci dali znać o sobie jeszcze przed meczem. Mieli wtargnąć do autokaru z ich własną reprezentacją z nożami i grozić bramkarzowi Vladimirowi Stojkoviciowi - bo śmiał zmienić ekipę Red Star Belgrad (dawna Crvena Zvezda) na lokalnego rywala, Partizana Belgrad. Oba kluby nienawidzą się tak, jak tylko można się nienawidzić. Golkiper uciekł tylnymi drzwiami i schronił się we włoskiej szatni. Potem odmówił wejścia na boisko. Koszmar.

Niepewni swego są również Włosi. Według różnych źródeł...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 18.10.10 o godzinie 20:54
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Jesteśmy świadkami rewolucji w sędziowaniu
Może nie jest to rewolucja na miarę wprowadzenia przepisu o spalonym ani nawet o tym, że sędziowie mogą prowadzić mecze w żółtych czy różowych strojach, ale mamy dowód na to, że beton rządzący w FIFA dopuszcza jednak do siebie fakty oraz ich konsekwencje. Ogólnoświatowe oburzenie koszmarnymi błędami sędziów podczas Mistrzostw Świata w RPA 2010 z pewnością przyczyniło się również do tego, że Blatter i spółka poszli po rozum do głowy. Co prawda arbitrzy nie będą mogli wspierać się kamerami, ale ich liczba zwiększy się do pięciu na boisku. A także dostaną magiczne zegarki.

Od jakiegoś czasu postulujemy na FootballBlogu (choć nie wszyscy się z tym zgadzają) wprowadzenie możliwości skorzystania z zapisu wideo w kontrowersyjnych sytuacjach na boisku. FIFA i UEFA odżegnują się od tego pomysłu, ale testują inne rozwiązania, mające na celu zmniejszenie ilości błędów sędziowskich. Pierwsze z nich to gest w kierunku tradycjonalistów, preferujących "ludzkie" podejście do sprawy i przedkładających ludzki ogląd sytuacji nad "mędrca szkiełko i oko". Drugie zaś to zaskakujące (przynajmniej dla mnie) wykorzystanie elektroniki - od czego władze piłkarskie odżegnywały się wielokrotnie.

Pierwsze rozwiązanie określa wprowadzenie na stałe dwóch dodatkowych arbitrów na polach karnych. Oznaczałoby to obecność aż pięciu sędziów na boisku. Ten wariant jest już testowany przez UEFA podczas meczów Ligi Europejskiej i Ligi Mistrzów. FIFA zamierza wprowadzić dodatkowych sędziów w Brazylii, na kolejnym mundialu w 2014 roku. Już rozpoczyna się program odpowiednich szkoleń, a arbitrzy pola karnego będą mieli głos doradczy przy decyzjach podejmowanych przez głównego sędziego. To zła wiadomość dla wszelkiej maści "przekupywaczy", bo teraz do opłacenia będzie nie trzech, a pięciu "panów w czerni".

Drugie rozwiązanie to prawdziwa rewolucja...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opowieści Króla Kibiców: Gmoch, Lubański i Deyna
Przeciwko Argentynie reprezentacja Polski wyszła na boisko w dziwnym składzie. Zabrakło przede wszystkim Gorgonia. Jego miejsce na środku obrony zajął Kasperczak, który co prawda sprawdził się w roli stopera podczas eliminacyjnego spotkania z Portugalią w Porto, ale nie miał predyspozycji, by powstrzymywać idola miejscowych kibiców, rosłego i dynamicznego Kempesa. Pojawiały się też inne wątpliwości...

Rzeczywiście. Bodaj największe rozczarowanie przeżył wówczas Lubański. Na łamach autobiograficznej książki tak przedstawił swoje wrażenia z Buenos Aires, Rosario i Mendozy: "W Argentynie nie mówiło się o tym, z kim będziemy grać i jak trzeba grać, by wygrać, ale zastanawiano się, ile dostaniemy od sponsorów, jakie będą premie za każdy zdobyty punkt, a jakie za awans do dalszych spotkań. Nie miałem możliwości, by się pokazać. Nie będę podejmował dyskusji na temat, czy byłem przydatny do zespołu w większym stopniu niż ktoś inny. To są sprawy trenera. Ale Jacek Gmoch zrobił tam coś, co nie powinno mieć miejsca na mistrzostwach świata. Te wszystkie nowości techniczno-taktyczne, które wprowadzał nerwowo i bez sensu, nie mogły przynieść nic dobrego. (...) Kiedyś przyszedł do mnie i mówi: No wiesz, Włodek, sprawa jest poważna. Dzwoniłem wczoraj do Polski i rozmawiałem z psychologiem, który przekazał mi najnowsze wyniki testów. Wynika z nich, że nie możesz grać w jednym zespole z Szarmachem. I co się okazało? W kolejnym meczu Szarmach siedział na trybunie, a ja grzałem ławę.

Natomiast w meczu z Argentyną doznałem największego upokorzenia. W pewnym momencie Gmoch, niezadowolony z przebiegu wydarzeń na boisku, zdecydował się na zmianę w krzyknął: Włodek, rozbieraj się! - Kiedy zerwałem się z ławki, by zrzucić z siebie dres, spojrzał kątem oka w moją stronę i warknął: - Nie ty, Włodek Mazur... Gdyby te mistrzostwa świata odbywały się w Europie, już po kilku dniach bym wyjechał".

Jak wspomniałem, wkurzony był nie tylko Lubański. Wprawdzie włodarze ekipy starali się, by tarcia nie przeciekały na zewnątrz, ale w praktyce okazało się to niemożliwe.

(...)

Zobacz pełny artkuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Powiększamy Ekstraklasę?
Polskie kluby chcą grać więcej, częściej i za większe pieniądze. Znów padła propozycja, aby powiększyć ilość drużyn w Ekstraklasie z 16 do 18. I 34 kolejki. I późniejsze kończenie sezonu. I jego wcześniejsze rozpoczynanie. Termin na uchwalanie zmian dobry, bo za chwilę zacznie obowiązywać nowy, trzyletni kontrakt telewizyjny. A więc można wyszarpać dla klubów jeszcze więcej pieniędzy. Dla mnie ten pomysł jest jak najbardziej do przyjęcia, ale niesie za sobą kilka ważnych zmian.

Przede wszystkim wymusza poprawę infrastruktury w klubach. Klimat w Polsce wymaga podgrzewanych muraw na wszystkich stadionach, nie da się grać w połowie lutego bez rur z ciepłą wodą czy jakąś inną parą wodną, które roztopią śnieg czy lód. Trzeba oprócz tego będzie zmienić sposób przygotowań klubów do rozgrywek, czasu na "ładowanie akumulatorów" skróci się dramatycznie. Czy nasze gwiazdy to wytrzymają?

Kluby Ekstraklasy myślą jeszcze o innej koncepcji - zmniejszenia ilości drużyn do 12 i rozgrywanie podwójnych kolejek mecz-rewanż, ale ten pomysł nie znajduje poklasku w zasadzie u nikogo.

Moim zdaniem powiększenie Ekstraklasy nikomu nie zaszkodzi, a może sprawić, że polscy piłkarze staną się bardziej konkurencyjni w porównaniu z futbolistami innych krajów. Bo będą częściej grać i mniej zbijać bąków. Bo będą przyzwyczajeni do gry w lutym i w lipcu. A dodatkowe dwie drużyny w Ekstraklasie na pewno nie obniżą i tak już niezbyt wysokiego poziomu.

Wszelkie spekulacje ucina póki co prezes...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Leo Messi gra jak piłkarski bóg
Zapewne dziś, po meczach III kolejki Ligi Mistrzów, wszyscy będą zachwycać się klasycznym hat-trickiem Garteha Bale'a z Tottenhamu w meczu przeciwko Interowi Mediolan. Jednak te gole młodziaka z Wysp mnie specjalnie nie poderwały z fotela - jakkolwiek oddaję szacunek umiejętnościom strzelca. Bale wszystkie gole strzelił dokładnie tak samo, a próbujący mu w tym przeszkadzać Zanetti udowodnił, że najlepsze lata jako defensor ma już za sobą. Dla mnie jednak absolutnym bohaterem tej kolejki okazał się Leo Messi.

Wiem, wiem... Facet błyszczy tylko w meczach Barcelony. Ale mam to szczerze gdzieś. Uwielbiam patrzeć na jego niesamowite czucie piłki, repertuar zwodów, spokój w sytuacjach podbramkowych i zwyczajną, piłkarską intuicję. W meczu z Kopenhagą zaprezentował jeszcze coś - czego zawsze mi u niego brakowało. Piekielnie mocny i celny strzał zza pola karnego. Taki strzał Argentyńczyka dał prowadzenie Barcelonie. Delikatne podanie od Iniesty, przyjęcie piłki prosto na strzał i uderzenie z 18 metrów pomiędzy duńskimi obrońcami - w samo okienko. Idealne uderzenie, piękny gol. Oczywiście wszystko poprzedzone klasyczną, koronkową akcją drużyny z Camp Nou.

Drugi gol to całkowite przeciwieństwo pierwszego - niemal wepchnięcie piłki do bramki, w sumie nic rewelacyjnego. Ale tu z kolei ujawnił się zmysł piłkarski Messiego - znalazł się dokładnie tam, gdzie poleciała piłka po kiksie Abidala. Wystarczyło przyjąć futbolówkę i z 3 metrów posłać ją do siatki.

W międzyczasie sędzia...

Zobacz pełny artykuł i gole Messiego
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Inny świat w kolorze blue
Niby barwy podobne, niby i tu niebiesko, i tu niebiesko. Ale jednak ten wyspiarski blue jest jakby bardziej szlachetny, lepszy. Nasz polski, mam wrażenie, jawi się nam z lekka przaśnie, jakoś ten odcień sprawia wrażenie nieświeżego. Lech Poznań (w meczu z Man City w białych koszulkach) przegrał na City of Manchester Stadium i - choć wstydu nie przyniósł - ani przez moment nie zagroził Anglikom. Nawet wtedy, gdy Tshibamba zmarnował "setkę" na 2:2. Po prostu na boisku różnica w kulturze i jakości gry była zbyt oczywista.

Lech już na mecz wyszedł na miękich kolanach, wbrew zapowiedziom trenera i niektórych piłkarzy. To jest coś, czego ja nigdy nie zrozumiem. Jeśli wchodzi się w zawody z myślą, że kolesie za miliony funtów na pewno są lepsi ode mnie, to nigdy nie wygra się z takim Manchesterem. Początek meczu to była tragedia. Obie bramki Adebayora padły po podstawowych błędach defensywy, koleś ograł środkowych obrońców jak dzieci. Jak dzieci - i nie boję się tego określenia. Podczas moich amatorskich gierek obrońcy nigdy nie dają się w ten sposób ogrywać - i to nie dlatego, że naprzeciwko nich stoi Szatański, a nie Adebayor. Po prostu na pewnym poziomie nie wypada popełniać tak karygodnych pomyłek.

Na szczęście Lech obudził się w drugiej połowie i jakoś ta gra zaczęła wyglądać. Było więcej z gry, było kilka okazji i naprawdę fajna postawa zawodników przy strzelonej bramce - nie starali się wmawiać sędziemu, że Peszko był faulowany (bo nie był, szedł ewidentnie na karnego), ale grali do końca. I gdyby Tshibamba...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Śmieszni ludzie z Manchesteru United
Nie napisałem tego wcześniej, ale byłem przekonany na 100%, że Rooney nie opuści Manchesteru United, a już na miliard procent, że nie przejdzie do City. Co prawda rudziak podpadł sir Aleksowi chyba nawet bardziej niż swojej ślubnej ostatnio ujawnionymi ekscesami z prostytutkami, ale Fergusson doskonale wie, że Rooney stanowi obecnie serce i duszę ekipy z Old Trafford. Natomiast sam piłkarz jeszcze lepiej wie, że w obecnej sytuacji potrzeba mu trochę stabilizacji właśnie tam, gdzie zawiódł ostatnio całą masę ludzi.

Jednak obaj panowie mnie rozbawili do łez. Najpierw Rooney ogłaszając wszem i wobec, że definitywnie opuszcza "Czerwone Diabły". Że rozmawiał z menedżerami i nie dostał wystarczających gwarancji utrzymania wysokiego poziomu sportowego klubu. Zaraz potem sir Alex Fergusson potwierdził, że najbrzydszy angielski piłkarz z nim się nie dogadał i odejdzie, może już nawet zimą. Kilka klubów (Real Madryt, Manchester City) już szykowało miejsce i ogromne pieniądze (mówiło się o 6 milionach złotych miesięcznie) dla Rooneya. Jednak nic z tego nie będzie i obejdą się smakiem. Dlaczego? Wayne zmienił zdanie, bo podobno w kolejnej rozmowie menedżerowie klubu obiecali mu utrzymanie sportowego poziomu. Raz mu nie obiecują, drugi raz mu obiecują. A on jak mu nie obiecali - odchodzi. Jak obiecali - zostaje. Normalnie jak kobieta.

Jest jeszcze inna przyczyna pozostania Rooneya (tu cytat): "Jestem pewien, że fani w ostatnim tygodniu zawiedli się na tym co widzieli i przeczytali, ale moje stanowisko wynikało z obaw o przyszłość. Fani byli dla mnie wspaniali od kiedy pojawiłem się na Old Trafford i teraz to od mojej postawy na boisku zależy, czy odzyskam ich zaufanie". Skąd to skruszenie i posypywanie łysiejącego łba popiołem? Otóż kilkudziesięciu wspomnianych fanów w kominiarkach pojawiło się przed domem Rooneya i poinformowało go, że nie zagra ani jednego meczu w Manchesterze City. Skąd taka wiedza u kibiców PRZED ogłoszeniem decyzji piłkarza? Otóż ci ludzie oświadczyli, że zabiją Rooneya, jeśli podpisze kontrakt z lokalnym rywalem. No i Wayne wolał nie ryzykować i posłuchał swoich "fanów". Może trochę mniej zarobi, ale zachowa życie. Ma się takich fanów, na jakich się zasłużyło.

Ale jeszcze bardziej rozśmiesza mnie permanentne deklarowanie przez Aleksa Fergussona zaufania wobec Tomasza Kuszczaka i tegoż Kuszczaka wiara w to, że...


Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 22.10.10 o godzinie 23:36
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

X kolejka Ekstraklasy: Przedsezonowi faworyci częściowo zbudzeni
Rafał Grzyb, pomocnik liderującej w tabeli Ekstraklasy Jagiellonii Białystok, powiedział moim zdaniem znamienne słowa przed X kolejką rozgrywek: "(Faworyci) na razie śpią. I zanim się obudzą, postaramy się uciec jak najdalej". Odnoszę wrażenie, patrząc na wyniki ostatnich meczów, że wielcy chyba zaczynają się właśnie budzić z letnio-jesiennego marazmu. Póki co jeszcze nie wszyscy i po raz pierwszy w tak dosadny sposób, ale naprawdę wyglądało to imponująco.

Najpierw Wisła Kraków. Pięć goli zaaplikowanych silnej w tym sezonie Lechii Gdańsk robią wrażenie. Jednak pierwsze pół godziny w wykonaniu krakowian to była tragedia. Na swoje nieszczęście Lechia wykorzystała tylko jedną okazję i przez kolejne 60 minut straciła aż 5 goli, strzelając tylko jednego. Zwycięzców ponoć się nie sądzi, tym bardziej, jeśli zdobywają tyle bramek. Jednak początek meczu to znak, że to przebudzenie wcale nie musi oznaczać definitywnego zakończenia pobytu Wisły w środku tabeli. Jednak wynik robi wrażenie i daje trochę oddechu holenderskiemu szkoleniowcowi "Białej Gwiazdy", Robertowi Maaskantowi. Ale może to już pierwsze efekty jego pracy?

Kolejny wielki faworyt, który w końcu zagrał tak, jak oczekują tego jego kibice, to Legia Warszawa. Drużyna, która w tym sezonie niczego dobrego w zasadzie nie pokazała. Grała nieskutecznie, nudno, egoistycznie, beznadziejnie. Trener Skorża drżał o swoją posadę, choć udawał, że wszystko ma pod kontrolą. Wydawało się, że wyjazd do wicelidera z Kielc zakończy się kolejną kompromitacją warszawian. A tu niespodzianka! Świetny mecz legionistów, którzy wygrali z Koroną tylko 4:1 - a mogli znacznie wyżej. Dwie rzeczy trzeba podkreślić - powrót do składu Iwańskiego i Wawrzyniaka oraz bardzo zespołową grę Legii. Korona znacznie ułatwiła przeciwnikowi zwycięstwo - wychodząc na boisko bez wiary w zwycięstwo oraz grając w dziesiątkę (po kontrowersyjnym dla wielu obserwatorów faulu Małkowskiego na Radoviciu). Podkreślić trzeba również brak w składzie kielczan Andrzeja Niedzielana.

Przegrał swój mecz nieoczekiwany wicelider, przegrała będąca nieoczekiwanie w czołówce gdańska Lechia, przegrała równie nieoczekiwanie przewodząca Ekstraklasie Jagiellonia Białystok. I również bardzo wysoko, bo aż...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kuriozalne gole: Janusz Jojko
Wiem, że za chwilę Stasiu mnie zgromi. Ale mimo wszystko zaryzykuję... Druga śmieszna bramka w cyklu "Kuriozalne gole" jest autorstwa bramkarza Janusza Jojko z Ruchu Chorzów. Nie ukrywam, że była to bramka, która mnie, małoletniego wówczas (1987 rok) kmiotka, zaszokowała. Zresztą nie mogę wyjść z tego szoku do dzisiaj, bo kiedy patrzę na to "trafienie", to z jednej strony skręcam się ze śmiechu, a z drugiej zwyczajnie i po ludzku szkoda mi Jojki. Bo pomimo tego, że był naprawdę dobrym bramkarzem, kibice pamiętają mu nie udane parady czy obronione strzały, ale właśnie tego nieszczęsnego samobója.

Sytuacja w Ruchu w sezonie 1986/87 w ogóle była dziwna. Skład miał spokojnie na pierwszą piątkę, tymczasem walczył o utrzymanie. W ostatecznej rozgrywce "Niebiescy" uniknęli bezpośredniego spadku, ale musieli rozegrać dwumeczowy baraż z Lechią Gdańsk. Nie wszyscy wiedzą, ale na jednym z treningów przed tym barażem Janusz Jojko uratował życie trenerowi Jackowi Machcińskiemu - temu samemu, który wcześniej odnosił takie sukcesy z łódzkim Widzewem. Machciński miał zapaść, Jojko reanimował szkoleniowca metodą "usta-usta".

Ale wróćmy do samobója. Pierwszy mecz barażowy odbył się na Cichej. W 13 minucie (przy stanie 0:0) bramkarz Ruchu Janusz Jojko, trzyma pewnie piłkę w rękach. Za chwilę zamierza wznowić grę wyrzutem piłki ręką do jednego ze swoich obrońców. Bierze zamach i... nagle orientuje się, że w okolicy zawodnika, do którego chciał wyrzucić futbolówkę, znajduje się napastnik Lechii. Postanawia więc nie podawać piłki do wybranego obrońcy, ale mózg już zarejestrował czynność jej wyrzucania. I pomimo rozpaczliwej próby zatrzymania tego procesu - nie udało się. To znaczy udało się w tym sensie, że piłka nie poleciała w kierunku niefortunnego adresata. Ale - ku rozpaczy piłkarzy, trenerów i działaczy Ruchu, radości Lechii i szoku całej reszty - prosto do bramki Janusza Jojki!

W pierwszej chwili nikt nie wiedział, o co chodzi. Chyba żaden z obserwatorów tego spotkania nigdy wcześniej nie widział podobnego kuriozum. Gol oczywiście został...

Zobacz pełny artykuł i kuriozalnego gola Janusza Jojki
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Soczysty weekend
Obfitujący w wiele interesujących wydarzeń weekend nam właśnie minął... Abstrahując od wydarzeń z naszej Ekstraklasy trzeba przyznać, że dzieje się w piłkarskiej Europie naprawdę ciekawie. A to jeden z najsławniejszych holenderskich klubów straci 10 goli w jednym meczu, a to jeden z najlepszych piłkarzy strzeli po raz pierwszy cztery bramki, a to polski golkiper, wyśmiewany na Wyspach, okaże się najlepszym aktorem w meczu na szczycie Premier League. A to nie wszystko...



Szok w Eindhoven

Zacznę od szoku. Nieczęsto na piłkarskich boiskach trafia się wynik 10:0. A już w starciu z drużynami z tej samej półki jest to ewenement. Ale trafiło się - PSV Eindhoven rozbił Feyenoord dokładnie w takim stosunku. Co prawda w tym sezonie Feyenoord radzi sobie słabiutko, ale mimo wszystko to wielka, europejska firma. Na usprawiedliwienie graczy z klubu, w którym dyrektoruje Leo Beenhakker trzeba powiedzieć, że 9 goli padło od chwili, kiedy gracze z Rotterdamu grali w dziesiątkę. Jednak patrząc na gole można odnieść wrażenie, że PSV wybiło tego dnia futbol z głów piłkarzom Feyenoordu. To ma być ten "international level", o którym tyle mówił w Polsce "Leo, why"?

* Bramki z tego meczu zobacz tutaj




Cristiano Ronaldo vs. Leo Messi

Zaskakuje mnie Cristiano Ronaldo. Wiem, że po strzeleniu 4 goli Racingowi jest na ustach całej Europy, wszyscy o nim mówią i piszą i wcale nie jestem oryginalny wspominając o nim tutaj. Ale warto zauważyć, że jeszcze do niedawna (poprzedni sezon) CR7 grał piach (jak na jego możliwości, naturalnie). Nic nie wygrał, słabo w Realu, jeszcze gorzej w reprezentacji (występ na mundialu w RPA to było jdeno wielkie nieporozumienie). I stał się cud. Ten cud nazywa się...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opowieści Króla Kibiców: Piechniczek raz!
Eliminacje do mistrzostw świata drużyna kontynuowała więc już pod wodzą Antoniego Piechniczka. Po zwycięstwie z NRD w Chorzowie 1:0, w październiku 1981 r. przyszedł rewanż w Lipsku...

Towarzyszyła temu osobliwa atmosfera. Naszym kibicom zabierano na granicy gazety. Gospodarze bali się jak ognia Solidarności i kontrrewolucji. Patrzyli na wszystkich Polaków podejrzliwie. Z uwagi na wcześniejsze doświadczenia, nasza ekipa zabrała z Warszawy własne zapasy żywności, a nawet wodę. Dzięki temu piłkarze czuli się pewniej. No i zaskoczyli rywali. Zaraz po gwizdku ruszyli ostro do przodu i Andrzej Szarmach zdobył prowadzenie. W piątej minucie na 2:0 podwyższył Włodzimierz Smolarek. Ostatecznie wygraliśmy 3:2. Radość była ogromna. Jedziemy do Hiszpanii!

13 grudnia 1981 roku wprowadzono jednak stan wojenny i wszystko się skomplikowało. Z reprezentacją Polski nikt nie chciał grać. Podczas zgrupowań we Francji i RFN przeciwnikami biało-czerwonych były tylko tamtejsze zespoły grupowe średniej klasy. W samej kadrze również zrobiło się dość gorąco. Osobiście przekonałem się o tym na obozie w ośrodku Startu w Wiśle. A jak ty wspominasz tamte wydarzenia?

Może zacznę od wątku osobistego. Od 12 grudnia 1981 roku trwał na terenie jednostki wojskowej w Bydgoszczy VII Zjazd Klubów Kibica. Po pierwszym dniu mieliśmy w gronie zaufanych osób w dowództwie uroczystą kolację, która skończyła się grubo po północy. Raniutko zapukał do moich drzwi redaktor Aleksandrowicz: "Andrzejku, wstawaj! Podejdź do okna!". Wyjrzałem, a tam czołg za czołgiem. Po pewnym czasie zebrano nas w sali posiedzeń i zakomunikowano, że obrady zostają przerwane. Stan wojenny! Każdemu dano prowiant na drogę i odwieziono na dworzec kolejowy.

Ostatnie zgrupowanie kadry przed hiszpańskim mundialem zorganizowano w pensjonacie Sonne Post w Murrhardt. Pomyślałem, że to wymarzona okazja, by na własne oczy zobaczyć to legendarne miejsce i przynajmniej w ten sposób zrekompensować sobie nieobecność na mistrzostwach świata w 1974 roku. Dogadałem się z wiceprezesem PZPN i jednocześnie zastępcą komendanta stołecznej milicji, pułkownikiem Henrykiem Celakiem, że będę mógł jeździć z kadrowiczami autokarem na sparingi. Potwierdzili to jeszcze w kraju trener Piechniczek i kierownik reprezentacji Edward Kucowicz.

Poleciałem więc do Niemiec i...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 25.10.10 o godzinie 23:15
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Przyjaciele EURO 2012
Mistrzostwa Europy w 2012 roku mają już całkiem sporo przyjaciół. I to nie takich zwyczajnych, jak na przykład ja czy Ty, ale takich oficjalnych - którzy mają to potwierdzone na piśmie. Co więcej, tytuł "Przyjaciela UEFA EURO 2012" został zastrzeżony i opatentowany. Dlatego nie radzę nikomu w jakimś oficjalnym dokumencie podpisać się tym mianem - proces murowany. Ale tak poza wszystkim to całkiem sympatyczna inicjatywa, aczkolwiek odarta z wszelkiej spontaniczności i entuzjazmu.

Lokalne komitety organizacyjne w Polsce i na Ukrainie ustaliły, że takich "przyjaciół" każdy z nich może mianować maksymalnie 100. Połowa z nich to uznane autorytety, które pomogą w popularyzacji idei EURO wśród kibiców obu krajów. Druga połowa to osoby wyłonione na podstawie różnych konkursów i plebiscytów.

W gronie "Przyjaciół" znajdujemy całkiem szacowne nazwiska, zresztą w większości wcale nie kojarzone z piłką nożną. Po stronie ukraińskiej są to póki co:
...

Zobacz pełny "zestaw przyjaciół" i resztę artykułu
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polscy piłkarze dziękują za krajowe puchary
Polscy piłkarze nie mają łatwego życia na Zachodzie. To banał, ale z jakiegoś powodu tym banałem się stał i jako banał potwierdza, że jest to prawda. Dają temu świadectwo kolejni nasi futboliści, którym uda się podpisać na Zachodzie jakikolwiek kontrakt. Najczęściej grzeją ławę, czemu dopisują różne, czasem nawet metafizyczne uzasanienie. Na szczęście dla naszych graczy istnieją krajowe puchary - z reguły rozgrywki o mniejszym prestiżu niż miejscowa liga. Wtedy trenerzy dają z reguły szansę dublerom.

Tak się stało w meczu Pucharu Włoch, w którym Fiorentina zmierzyła się z drugoligowym Empoli. Artur Boruc z niewiadomych przyczyn został niedawno sprowadzony do "Violi" i grzeje tam ławę, bo w pierwszym składzie wychodzi notorycznie Sebastien Frey. Ambitny Polak wścieka się na zastaną sytuację, bo przed dopięciem transferu miał obietnicę ze strony terenra Fiorentiny, Sinisy Mihailovicia, że francuski golkiper z pewnością zmieni klub. Nic takiego się nie stało i mimo świetnej formy na treningach czy sparingach Boruc musi oglądać kolegów nie z perspektywy bramki, ale ławki rezerwowych. Dostał wreszcie szansę gry od pierwszej minuty, nie wpuścił gola, zaprezentował się świetnie i zapewne na ławkę wróci. Na jego szczęście Fiorentina pokonała rywala i w IV rundzie Pucharu Włoch zapewne znów polski bramkarz wyjdzie w pierwszym składzie. Ale znając Boruca - jeśli sytuacja się nie zmieni - szybko zmieni klub. Siedząc na ławce nie znajdzie się w składzie reprezentacji na EURO 2012.

Kolejny przykład polskiego piłkarza, któremu puchar poprawia statystyki to Robert Lewandowski. Snajper, który błyszczał w Ekstraklasie, został królem strzelców i w glorii odchodził do Borussii Dortmund, trafił na potężny mur szarej, niemieckiej rzeczywistości. Ulubieńcem trenera Kloppa jest Barrios i taki jeden młody Japończyk, a że szkoleniowiec nie widzi możliwości gry dwoma napastnikami, Lewandowskiemu pozostają ochłapy w postaci kilku-kilkunastu minut na mecz. O ile w ogóle. Polak ma teraz czas na pokazywanie się na treningach i w pucharze, ale marne szanse, żeby Kloppa przekonał do roszady. Jedyna szansa to transfer Barriosa lub zmiana koncepcji strategii trenera - nie wiem, co prędzej nastąpi. No jeszcze istnieje ewentualność przekwalifikowania się Lewandowskiego na inną pozycję. I w tym kierunku idzie chyba trener, bo zamierza w meczu Pucharu Niemiec przeciwko Kickers Offenbach wystawić Polaka na prawej pomocy. Ważne, że od pierwszej minuty. Jednak warto zauważyć, że prawa pomoc to w Borussii królestwo Kuby Błaszczykowskiego. Kurczę, słabo widzę te szanse "Lewego"...

Następny w kolejce do pierwszego składu w pucharze krajowym jest...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Rafał Ulatowski - "złoty chłopiec" czy fatalny trener?
Kiedyś już tu pisałem, że z Rafałem Ulatowskim znaliśmy się za czasów naszego trenowania w Łódzkim Klubie Sportowym - on w roczniku 1973, ja 1972. Nie byliśmy przyjaciółmi, ot - krótka gadka przy okazji treningu czy meczu. Bez specjalnych emocji. Ale mimo wszystko odkąd Rafał stał się osobą publiczną nie ukrywam, że serdecznie go dopinguję i życzę mu jak najlepiej. Wydawało się, że kiedy został asystentem Leo Beenhakera, złapał szczęście za nogi. Niestety, od tamtego momentu jego kariera pikuje w dół.

Odkąd wrócił już na dobre z Islandii do Polski (czyli od 2006 roku) był trenerem i/lub asystentem pierwszego szkoleniowca Zagłębia Lubin, reprezentacji narodowej, GKS Bełchatów i Cracovii. Do kraju ściągnął go Czesław Michniewicz, który potrzebował asystenta pokroju Ulatowskiego - dobrego organizatora, świetnego merytorycznie i dokładnego. Sam Michniewicz wolał światła reflektorów i określenie "polski Mourinho". Obaj pracowali w Zagłębiu Lubin. W pewnym momencie Michniewicz pracę stracił, a pierwszym trenerem został Ulatowski. Od tamtego czasu panowie się nie znają. Padają oskarżenia o zdradę i brak lojalności, wykorzystanie. Jak było - najlepiej wiedzą oni sami.

Kiedy selekcjonerem kadry Polski został Leo Beenhakker, w PZPN zapanowała lekka panika. Trudno było znaleźć odpowiedniego kandydata na polskiego asystenta Holendra. Taki asystent powinien być młody, znać języki, bywać w świecie i orientować się w nowinkach myśli szkoleniowej. W końcu padło na Ulatowskiego. Ten z kolei uznał, że nie może łączyć dwóch funkcji i szybko zostawił "miedziowych". Momentalnie wpadł w światła reflektorów i przestał być osobą anonimową. Dla wielu stał się wręcz naturalnym kandydatem do objęcia schedy po Beenhakkerze, kiedy ten, po licznych sukcesach z reprezentacją, odejdzie na emeryturę. Medialny obraz Rafała był taki, że oto mamy do czynienia z perfekcjonistą, kompetentnym szkoleniowcem, który zawsze wie, co robi i potrafi wszystko wytłumaczyć.

Paradoksalnie, słabe wyniki reprezentacji Polski w drugiej połowie kadencji Beenhakkera, nic a nic nie zaszkodziły Ulatowskiemu.

...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Wielki dzieciak Smuda
Im dłużej przyglądam się Franciszkowi Smudzie na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski, tym bardziej widzę, że to zadanie go po prostu przerasta. Pomijam już brak wyników czy niekonsekwencję albo codzienne wydzwanianie do Boenischa czy Aquafreski. Po ostatnim incydencie z Borucem i Żewłakowem doszedłem do wniosku, że Smuda po prostu nie dorósł do tak poważnej funkcji. Jest dużym dzieckiem, który w końcu dostał wymarzone zabawki w swoje ręce, ale nie wie, co zrobić, żeby działały zgodnie z instrukcją.

Bo co to znaczy, że Smuda szukał pretekstu, żeby pozbyć się z kadry Boruca i Żewłakowa? Normalny trener ogłasza, że ten i ten zawodnik jest za słaby do gry w reprezentacji kraju albo że notorycznie łamie regulamin kadry. I ma w nosie całą resztę - bo normalny trener ma plan, wie co mu pomaga, a co przeszkadza w jego osiągnięciu. Normalny trener nie zabrania napicia się wina w samolocie, bo to nie jest w stanie nadszarpnąć jego autorytetu. W drużynie normalnego trenera żaden zawodnik nie założyłby koszulki Chicago Bulls, kiedy wraca z reprezentacją z jakiegoś meczu.

Franciszek Smuda nie ma autorytetu godnego selekcjonera kadry narodowej. Piłkarze go lekceważą, on sam nie potrafi wyegzekwować swoich wymagań. Nie tylko na boisku, ale głównie poza nim. I nie pomoże pokazowe wyrzucenie Boruca i Żewłakowa - to wręcz pokaz bezsilności trenera. Bo jeśli pomiędzy trenerem a piłkarzami, zwłaszcza tymi z największym stażem, jest porozumienie i jedność w dążeniu do celu, zrozumienie wspólnego celu, to wtedy nie ma miejsca na tak żenujące posunięcia. Wtedy wszyscy grają w jednej drużynie, dosłownie. I powiedzenie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" nie jest tylko pustym hasełkiem czterech kolesi w kapeluszach. Ale do tego potrzeba prawdziwego trenera.

Akcja w samolocie świadczy o tym, że Smuda nie radzi sobie z reprezentacją. Parę dni temu ogłosił, że kapitanem kadry na EURO 2012 będzie Jakub Błaszczykowski. Ciekawe - czyżby miał szklaną kulę, w której to zobaczył? Ja nie wiem, czy Kuba zagra w kolejnym meczu, bo co chwila łapie kontuzje. Mam nadzieję, że Smuda zrobi choćby pierwszy krok w tym kierunku i powierzy opaskę kapitańską Błaszczykowskiemu w kolejnym sparingu z Wybrzeżem Kości Słoniowej.

Poza tym patrząc na polską reprezentację mam poczucie chaosu. Paradoksalnie tęsknię do czasów, kiedy zaczynał pracę z naszą kadrą Leo Beenhakker - bo czego by o nim nie powiedzieć, to potrafił zorganizować pracę w niezłym stylu. Później się pogubił totalnie, ale to dlatego, że przerosła go polska rzeczywistość, a zgubiła pyszałkowata wiara we własną nieomylność. Organizacyjnie wszystko było niemal dopięte na ostatni guzik. Teraz jest... sam nie wiem, co. Nawet sparingpartnerzy od czapy. Bo przygotowując się do EURO Polacy grają głównie z reprezentacjami z Afryki i Ameryki.

Smuda już nawet nie ma w sobie nic z tego, co prezentował choćby wtedy, kiedy z Widzewem ogrywał Legię w pięć minut. Nie ma tego, co powodowało, że patrzyłem na jego pracę z sympatią i ściskałem kciuki za powodzenie drużyn, które prowadził. Nie ma tej spontaniczności, nie ma tej głupiej wiary w to, że jeśli nie umiejętnościami, to szczęściem uda mu się pokonać kolejną przeszkodę. Nie ma tego podrygiwania w dresie i adidaskach przy bocznej linii boiska. Nie ma Smudy. Jest wielki dzieciak, który obraża się na to, że piłkarze go nie słuchają. Ale nie potrafi się zastanowić, dlaczego tak jest.

Bo polskich piłkarzy trzeba wziąć za pysk...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

EURO 2012 kupione? Też mi nowina...
Od razu napiszę, że wierzę Spyrosowi Marangasowi. Cypryjczykowi, który twierdzi, że przynajmniej pięciu członków Komitetu Wykonawczego UEFA było przekupionych przy przyznawaniu organizacji EURO 2012. Wierzę, bo dowodów póki co nie przedstawił. Ale jestem przekonany, że żaden proces przyznawania praw organizacji jakiejkolwiek wielkiej, międzynarodowej imprezy, nie jest wolny od korupcji. Jestem przekonany, że każdy z członków ciała decyzyjnego poddawany jest naciskom lobbystów, dysponujących wypchanymi kopertami. I jestem przekonany, że wielu ulega pokusie.

Bo przecież organizacja takiej olimpiady, mistrzostw świata czy nawet EURO to wielomilionowe przychody i zyski, ogromna promocja miasta czy kraju oraz pieniądze na opłacalne inwestycje. Dlatego tych kilka czy kilkanaście milionów na łapówki to koszt, jaki potencjalni organizatorzy ponoszą bez mrugnięcia okiem.

Pierwsze nazwisko, jakie padło w kontekście podejrzeń o przekupstwo przy EURO 2012, to Mircei Sandu - prezes Rumuńskiej Federacji Piłkarskiej. Otrzymał on ponoć dwa miliony euro w zamian za to, że odda swój głos na kandydaturę polsko-ukraińską. Niezła sumka. Sandu oczywiście wszystkiemu zaprzecza i już zapowiedział, że pozwie Marangasa do sądu. Jestem ciekawy, czy faktycznie tak postąpi.

Tymczasem Cypryjczyka na drogę sądową pozwała Europejska Federacja Piłkarska (UEFA), która dała mu czas na przedstawienie dowodów. Marangas odmówił. Stwierdził, że już wcześniej przekazywał do UEFA dowody, ale sprawa nie znalazła dalszego ciągu. Dlatego on i jego adwokat z radością przyjęli zapowiedź władz europejskiego futbolu - dzięki procesowi obiektywny sąd będzie mógł się zapoznać z rewelacjami, jakie cypryjski prawnik ponoć zgromadził.

UEFA nie zamierza odbierać Polsce i Ukrainie organizacji EURO w 2012 roku. Nic dziwnego - gdyby tak postąpiła, przyznałaby, że korupcja w jej szeregach faktycznie miała miejsce. Co ciekawe...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 31.10.10 o godzinie 13:58
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

XI kolejka Ekstraklasy: Myśliwy upolowany
Wydarzeniem XI kolejki Ekstraklasy sezonu 2010/2011 moim zdaniem wcale nie było szczęśliwe zwycięstwo Legii w starciu z Górnikiem, okazała wiktoria Lecha nad Wisłą Kraków czy debiut Jana Urbana na stanowisku trenera w Polonii Bytom. Dla mnie hitem okazała się zwycięska bramka Tomasza Frankowskiego w meczu przeciwko Polonii Warszawa. Dlaczego? Tę historię znają chyba wszyscy kibice piłki nożnej w Polsce. Obecny szkoleniowiec Polonii, Paweł Janas, będąc selekcjonerem reprezentacji, nie powołał "Franka" na mundial w 2006 roku. Piłkarz "zemścił" się w sportowym stylu.

To w ogóle jedna z najbardziej bulwersujących historii ostatnich lat w kadrze. Przed Mistrzostwami Świata w Niemczech Tomasz Frankowski strzelił w eliminacjach siedem goli (z reguły wchodząc na boisko z ławki rezerwowych), co walnie przyczyniło się do awansu "biało-czerwonych" na mundial. Ogólnonarodowym szokiem był się brak powołania napastnika do 23-osobowej kadry na niemiecki turniej. Jakim błędem okazało się to posunięcie udowodniły mecze - w trzech potyczkach kadry Polska strzeliła tylko dwa gole - w ostatnim meczu "o pietruszkę" dwa trafienia zaliczył obrońca, Bartosz Bosacki. Janas się skompromitował.

Sam piłkarz czekał aż cztery lata na okazję do zemsty na Janasie za tę kretyńską decyzję. No i doczekał się. Strzelił jedynego gola w meczu i upokorzył "Janosika". Nic dziwnego, że cieszył się jak dziecko. Jednak nic nie zwróci mu straconego mundialu.

Jagiellonia po tym zwycięstwie umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy.

...

Zobacz gola Tomasza Frankowskiego i pozostałą część tekstu



Wyślij zaproszenie do