Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Genialne gole - Roberto Carlos razy dwa
Lyon, 3 czerwca 1997 roku. Tournoi de France, mecz pomiędzy reprezentacjami gospodarzy i Brazylii. Dwudziesta pierwsza minuta spotkania, rzut wolny dla Canarinhos. Piłkę pieczołowicie ustawia Roberto Carlos. Odległość od bramki Fabiena Bartheza - około 35 metrów. Carlos bierze gigantyczny rozbieg, staje w środkowym kole. Po chwili zaczyna biec. Jego krótkie nóżki migają jak szalone, w końcu potężnie kopią futbolówkę. Wydaje się, że piłka o 2-3 metry minie lewy róg bramki. Ale nie.

Piłka w ostatniej chwili zakręca, niemal jak kula rzucona podkrętką przez dobrego kręglarza. Muska jeszcze wewnętrzną część słupka francuskiej bramki i trzepoce w siatce. Niemożliwy gol, według wielu niemal zaprzeczający prawom fizyki. Według wielu komentatorów nikt nigdy nie strzelił podobnej bramki. Całkiem niedawno dwóch ambitnych fizyków (Christophe Canet i David Quere z paryskiej politechniki) wyjaśniło jej tajemnicę - na wyjątkowość strzału złożyło się jednocześnie kilka koniecznych warunków. Przede wszystkim odpowiednia siła, długość lotu oraz nadanie piłce odpowiedniej rotacji. Siła taka, żeby piłka leciała z prędkością minimum 100 km na godzinę. Odległość - minimum zbliżona do 40 metrów. Rotacja - to już kwestia ułożenia stopy. Piłka kopnięta w ten sposób porusza się po spirali zbliżonej kształtem do muszli ślimaka - im większa odległość, tym lepiej ten kształt jest widoczny.

Dość gadania, oto ten gol...

Zobacz gola Roberto Carlosa, zresztą niejednego
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Przecieki dotyczące maskotek EURO 2012
Ubawiłem się czytając, jak to Ukraińcy pohukują na naszego ministra sportu, Adama Giersza, który puścił parę w sprawie maskotek EURO 2012. Puścił parę dosłownie, bo maskotkami naszego turnieju ma być... para. Spokojnie, nie para wodna (choć swoją drogą byłoby to zaiste oryginalne), ale para piłkarzy. Miejmy tylko nadzieję, że nie będą to zawodnicy spleceni w miłosnym uścisku, bo wtedy będziemy mieli prawdziwy skandal na skalę międzynarodową.

Swoją drogą, jeśli faktycznie maskotkami EURO będą piłkarze, nawet niespleceni, to słabo to widzę. Rozumiem jakieś piłkarskie odniesienia, ale żeby maskotkami byli futboliści? Kto będzie chciał kupić takie maskotki? Myślałem, patrząc na logo, że raczej maskotką będzie jakaś koniczynka, oset albo choćby zdrowe, polsko-ukraińskie jabłuszko. Jednak roślinne logo najwyraźniej wyczerpało limit flory w tej całej marketingowej otoczce EURO 2012.

Nie spodziewałem się po organizatorach...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Zwycięstwo Legii - mimo wszystko niespodzianka
Legia w polskim klasyku pokonała u siebie Lecha 2:1. Gole strzelili w końcu napastnicy (Kucharczyk i Mezenga). Mecz był niezły i bardzo emocjonujący. Zaczął Lech, który po błędzie Choto zdobył gola dzięki Kriwcowi. Przed przerwą wyrównał Kucharczyk, a Rybus wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Coś do powiedzenia arbitrowi miał trener Skorża, za co został wyrzucony z ławki rezerwowych i całą drugą połowę spędził poza nią. Lech powinien wykorzystać przewagę jednego zawodnika.

Nic z tego. Legia, niesiona dopingiem swoich kibiców, zagrała bardzo ambitnie i na dwie minuty przed końcem Bruno Mezenga strzałem głową pogrążył "Kolejorza". Kibice oszaleli z radości, a Maciej Skorża odetchnął z ulgą. To zwycięstwo oznacza, że widmo utraty pracy w Legii na jakiś czas odeszło w cień.

Lech chyba zlekceważył legionistów. Remis z Juventusem chyba...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 24.09.10 o godzinie 22:42
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Ulatowski i Skorża ratują głowy, Tarasiewicz nie zdążył
Nie ma już w polskiej Ekstraklasie drużyny bez punktów. Dopiero w siódmej kolejce (lepiej późno niż wcale) pierwsze zwycięstwo, po serii sześciu porażek, odniosła Cracovia. Trener Rafał Ulatowski odetchnął z ulgą, jego zespół wygrał dwa mecze z rzędu (jedno w Pucharze Polski, teraz w lidze z Arką) i na spotkanie z prezesem Filipiakiem udał się dziś pewnie z podniesioną głową. Mimo to Cracovia wciąż okupuje ostatnie miejsce w tabeli i z wątpliwą dumą dzierży czerwoną latarnię.

"Pasy" uczciły w ten sposób otwarcie swojego nowego stadionu (o którym pisałem tutaj). Zwycięstwo mogło być dużo bardziej okazałe, jednak słabą skutecznością "popisywał" się Radosław Matusiak. Inna sprawa, że oba gole padły w dość kontrowersyjnych okolicznościach - przy pierwszym wydawało się, że sędzia powinien odgwizdać faul na bramkarzu, przy drugim Matusiak przyjął piłkę ręką.

Pozycję lidera obroniła Jagiellonia Białystok. Nie tylko obroniła, ale na dodatek umocniła, odskakując na dwa punkty od drugiej w tabeli Korony Kielce. Białostocczanie pokonali u siebie Zagłębie Lubin, jednak oba gole padły dopiero wtedy, gdy lubinianie musieli grać w dziesiątkę. Bramkami i asystami podzielili się Kamil Grosicki i Tomasz Kupisz. Słabiej zaprezentował się tym razem Tomasz Frankowski, przegrywając nawet pojedynki sam na sam z bramkarzem Zagłębia.

Wicelider Korona Kielce pokonał słabiuteńki Śląsk Wrocław. Dla wrocławian była to piąta porażka z rzędu, wyrzucenie Ryszarda Tarasiewicza niczego póki co w grze tego zespołu nie zmieniło...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Tylko krowa nie zmienia zdania - kadra na USA i Ekwador
"Nie pytajcie mnie o powołanie dla Niedzielana. Mam swoją wizję budowy drużyny i nie powołam kogoś tylko dlatego, że zagrał jeden lub dwa dobre mecze". Te słowa wypowiedział selekcjoner reprezentacji Polski 19 września 2010 roku. Dziś mamy 27 września tego samego roku i... powołanie dla Niedzielana! Napastnik Korony Kielce i obecny lider strzelców Ekstraklasy pojedzie z kadrą do USA na mecze z gospodarzami i ekipą Ekwadoru. Już nawet ja powoli tracę cierpliwość.

Decyzje i powołania Smudy świadczą o tym, że brakuje mu planu prowadzenia reprezentacji. Nie można jednego dnia mówić jednego, a tydzień później robić coś dokładnie odwrotnego. Jak można budować autorytet trenera najważniejszej polskiej drużyny w taki sposób? Jak można komuś takiemu ufać? Z drugiej strony może coś się przez ten czas wydarzyło takiego, że Smuda musiał zmienić swoją decyzję? Długo myślałem i chyba już wiem - Niedzielan w końcu nie strzelił gola w meczu ligowym. Na to chyba czekał Smuda. Podpowiem selekcjonerowi, że w tej kolejce nie strzelili goli tacy napastnicy, jak Żurawski, Frankowski czy Sobiech - może więc i ich powinien powołać?

Idąc tropem krowy, która nie zmienia zdania, za chwilę dowiemy się o powrocie do reprezentacji...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Spotkałem Króla Polskich Kibiców
Prowadzenie serwisu o piłce nożnej, choćby nawet tak amatorskiego jak FootballBlog, przynosi czasem zupełnie nieoczekiwane wydarzenia. Wczoraj przeżyłem jedno z takich wydarzeń - spotkałem się oko w oko z królem polskich kibiców. Właściwie powinienem nawet napisać wielkimi literami - Królem Polskich Kibiców. Czego by bowiem nie powiedzieć o Andrzeju Bobowskim, to jedno jest pewne - nie ma chyba większego zapaleńca wśród fanów polskiej piłki.

To cholernie barwna postać, chyba każdy piłkarski kibic go zna albo kojarzy - starszy pan w grubych okularach, ogromnej koronie z piłkami i królewskim, czerwonym płaszczu. Obecny na wszystkich meczach polskiej reprezentacji i wielu meczach polskich klubów. Zawsze przyciąga wzrok, wzbudza serdeczny uśmiech i skłania do robienia sobie z nim zdjęć. Prawdziwy kibic, żaden fanatyk - choć najbliższa sercu pozostaje mu warszawska Legia. Ale - w bliski mi sposób - potrafi kibicować każdej polskiej drużynie.

Spotkaliśmy się wczoraj i gadaliśmy ze dwie godziny. Choć całkiem niedawno zmarła mu żona (ponad 50 lat małżeństwa!), zachowuje pogodę ducha i często się uśmiecha. I ciągle nawija, rzuca anegdotami i historyjkami jak z rękawa. Naprawdę niesamowita osobowość. Odniosłem wrażenie, że zna wszystkich działaczy, piłkarzy, sędziów i prezydentów - i jest z nimi po imieniu.

Nie będę tutaj wymieniał wszystkich jego osiągnięć, bo pewnie wiele bym pominął. Podczas rozmowy z nim udało mi się uzyskać zgodę na publikowanie wybranych fragmentów jego książki "Tajemnice Króla Kibiców", dzięki czemu użytkownicy FootballBloga dowiedzą się całej masy rzeczy - nie tylko o samym Andrzeju Bobowskim. Jestem przekonany, że te teksty mocno wbogacą zawartość naszego serwisu.

Ale o jednej rzeczy muszę napisać. "Król Polskich Kibiców" na wszystkie mecze jeździ...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Błogosławiony multikanał
Osiem meczów jednocześnie trudno oglądać. A to palec rozboli od przełączania, a to natrafi się na nudny okres w meczu, a to przegapi się najciekawsze wydarzenia. Albo dostanie się oczopląsu i zawrotów głowy. Albo rodzina wywali z domu. Albo szlag trafi telewizor. Na szczęście mądrzy ludzie wpadli na świetny pomysł i udostępnili kanał, gdzie widza przerzuca się dokładnie na ten stadion, na którym aktualnie dzieje się coś istotnego. Fajna sprawa, jeśli ktoś chce naprawdę zobaczyć wszystko i na bieżąco.

Osiem meczów we wtorek, siedem (Rubin z Barceloną grali wcześniej) w środę. Dawka zabójcza dla kogoś, kto chce zobaczyć je wszystkie. Oczywiście w czwartek mamy dawkę jeszcze 24 (słownie: dwudziestu czterech!!!) spotkań w Lidze Europejskiej - choć w tym przypadku, niestety, multikanału nie mam.

Druga kolejka Ligi Mistrzów, jeśli chodzi o wyniki, nie sypnęła w zasadzie żadnymi niespodziankami. Co co mieli wygrać - wygrali, skazywani na porażki - przgrali. Jedyna dla mnie niespodzianka wynikowa to remis we wspomnianym już meczu Rubina Kazań z FC Barceloną. Co więcej, przy odrobinie szczęścia Rosjanie mogli ten mecz wygrać. Barca nie umie i nie lubi grać na wschodzie Europy. W pozostałych meczach faworyci raczej wygrywali, choć część z nich nie bez trudu. Słabo zaprezentował się zwłaszcza Real Madryt i Manchester United, nie popisały się również ekipy Bayernu czy Romy.

Na drugim biegunie znalazły się...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opowieści Króla Kibiców: Pierwszy mecz
Kiedy pierwszy raz obejrzałeś z trybun mecz reprezentacji Polski?

28 października 1956 roku, w samo niedzielne południe. Był to premierowy występ naszej kadry na stołecznym Stadionie Dziesięciolecia. Miałem raptem 16 lat. W kierunku Stadionu Dziesięciolecia maszerowały tłumy ludzi, jechały autobusy, tramwaje. Ostatecznie na trybunach znalazło się ponad pięćdziesiąt tysięcy widzów. Polacy zwyciężyli Norwegię 5:3 (4:0), a bohaterem dnia zostałe Ernest Pol, zwany przez kolegów "Nochalem", który zdobył aż cztery gole.

Piątego dołożył Henryk Kempny, a tuż po przerwie Czesław Suszczyk nie wykorzystał rzutu karnego. Pamiętam, że nie dotarł na czas zagraniczny sędzia, którego zatrzymały wydarzenia na Węgrzech, i z gwizdkiem pojawił się na murawie Franciszek Fronczyk, jeden z najlepszych wówczas krajowych arbitrów. Rywale nie protestowali, był to przecież mecz towarzyski. Ciekawostką jest to, że w naszej reprezentacji wystąpiło aż sześciu zawodników mojej Legii...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Lech Poznań szokuje niedowiarków i jest liderem
Nie wpadam w euforię po zwycięstwie Lecha Poznań nad Red Bull Salzburg. Oczywiście raduje się moje kibicowskie serce, że polski klub wreszcie wygrywa z niezłą drużyną i że jest liderem grupy w Lidze Europejskiej. Tym bardziej, że Grupa A, w której gra Lech, zwana jest "grupą śmierci" nie bez powodu - wszak mamy tu jeszcze Manchester City i Juventus Turyn. Ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, a prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą.

Tym niemniej doceniam zarówno remis z Juve w pierwszej kolejce, jak i wiktorię z bogaczami z Salzburga. Bez dwóch zdań trudno sobie było wyobrazić lepsze rozpoczęcie zmagań pucharowych dla "Kolejorza". Mają nowy, piękny stadion. Zaskoczyli Juventus w Turynie, teraz odprawili Austriaków z bagażem dwóch goli. Ale jak pisałem wcześniej - bez popadania w euforię, bo mecz nie stał na najwyższym poziomie. Gra była rwana, piłkarze popełnili sporo niewymuszonych błędów. Lech przez długi czas nie potrafił skonstruować sensownej akcji, a jeśli już robiło się goręcej w pobliżu bramki Red Bulla, to zawodziła skuteczność.

Wreszcie lepiej zagrali Sławomir Peszko i Manuel Arboleda. Ten drugi już nie przyprawiał o palpitację serca piłkarzy swojej drużyny, trenera i kibiców, ładnie kierował defensywą Lecha i oczywiście zrobił to, co umie chyba najlepiej - strzelił główką gola. Peszko z kolei usiłuje odnaleźć formę z ubiegłego sezonu i jest tego coraz bliżej. Dwoił się i troił w ofensywie, grał cholernie ambitnie, strzelił gola i... przeszarżował. Niestety, ten piłkarz ma zbyt gorącą głowę. W końcówce meczu otrzymał żółtą kartkę i z Manchesterem nie zagra. Ale dość skutecznie walczy o swoje dobre imię po ostatnich alkoholowych wyskokach w kadrze.

Cichym bohaterem Lecha okazał się...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opowieści Króla Kibiców: Sowiecka wiktoria na Śląskim
20 października 1957 roku miało miejsce jedno z legendarnych wydarzeń nie tylko w dziejach rodzimego futbolu, ale w ogóle całego sportu. Aż sto tysięcy widzów zjawiło się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, by obserwować mecz Polska-ZSRR. Po golach filigranowego łącznika chorzowskiego Ruchu, Gerarda Cieślika, zwyciężyliśmy 2:1. Mieszkałeś wówczas na Śląsku, pracowałeś w kopalni i oczywiście znalazłeś się na widowni. Jak...

... obecnie wspominasz tamto wydarzenie?

To była pierwsza rocznica przemian, a zarazem trzecie spotkanie reprezentacji oraz pierwsze tej rangi na śląskim gigancie. Ja też debiutowałem wtedy w roli kibica podczas eliminacji mistrzostw świata. Ekipa spod znaku CCCP kojarzyła nam się ze wszystkim najgorszym, zwłaszcza pod odtajnieniu zbrodni dokonywanych przez siepaczy Stalina na własnych rodakach i narodach satelitarnych. Coraz głośniej mówiono o zbrodni w Katyniu czy moskiewskim Procesie Szesnastu, w którym osądzono przywódców naszego państwa podziemnego, w tym generała Leopolda Okulickiego.

Po ostatnim gwizdku sędziego zapanowała niesamowita euforia, nieznajomi ludzie padali sobie w objęcia. Bramkarz Edward Szymkowiak popłakał się w szatni. Tylko nieliczni wiedzieli, że jego ojciec zginął w lesie katyńskim. Wówczas chodziło nie tylko o punkty w eliminacjach mistrzostw świata. Miliony pragnęły chociaż w sporcie powetować sobie liczne szykany i upokorzenia ze strony wschodniego sąsiada.

(...)

Rosjanie wygrali turniej olimpijski w Melbourne w 1956 roku i byli zdecydowanymi faworytami naszej grupy. Na początek rozgromili Finów 10:0! Tymczasem...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

VIII kolejka Ekstraklasy: Status quo z żenującą skutecznością w tle
Nie wiem, jak dorośli, zawodowi piłkarze, mogą strzelić w ośmiu meczach jedynie 10 goli? Średnia ciut wyższa niż JEDNA bramka na mecz, trzy bezbramkowe remisy, trzy zwycięstwa "zero-jedynkowe" i ledwie dwa mecze, w których kibice zobaczyli piłkę kilka razy w siatce. Ja wiem, że lato się skończyło (szkoda, że nie Lato w PZPN) i mamy jesień. Ale pogoda w weekend była naprawdę piękna i wypadałoby się do niej dostosować. Niestety, nasi piłkarze już chyba myślą o Bożym Narodzeniu.

Ale prezentów w postaci goli nikt im na tacy nie da, sami muszą się o nie postarać. Obejrzałem dziś całkiem fajny film "Gol" o tym, ile kosztuje prawdziwy sukces w futbolu. I mimo, że to była tylko sprawnie opowiedziana bajeczka, to każdy z naszych piłkarzy powinien ten obraz zaliczyć i go zapamiętać jego przesłanie. Nasi chyba jednak wolą alkohol, panienki i playstation.

Piszę z taką goryczą, bo ósma kolejka obecnego sezonu była po prostu fatalna. Liderzy tabeli wymęczyli swoje jednobramkowe zwycięstwa, papierowe tuzy albo poległy, albo bezbramkowo poremisowały. Po prostu żal czasu na to wszystko.

Dlatego zaczniemy od meczów z golami. Najwięcej ich padło w Bytomiu, gdzie miejscowa Polonia zremisowała z łódzkim Widzewem 2:2. Gospodarze dwukrotnie prowadzili, ale widzewiakom udało się doprowadzić do remisu i wywiezienia jednego punktu. Na 2:2 wyrównał coraz lepszy w tym sezonie Piotr Grzelczak. Gola i asystę zaliczył Słowak Miroslav Barcik. Na trybunach pojawili się panowie Bartyla i Kruczkowski, działacze Polonii, kilka dni wcześniej zatrzymani przez CBA z zarzutami korupcyjnymi.

Sensacyjną niespodziankę sprawili zawodnicy...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Kuriozalne gole: Vitor Hugo
Tak się również przechodzi do historii. Niektórzy mają piłkę nożną w dupie. Inni o kant dupy roztrzaskują formę piłkarzy swojego ulubionego klubu po kolejnej porażce. Jeszcze inni zaczynają grać w piłkę, bo podobno futboliści wyrywają najlepsze dupy w okolicy bliższej i dalszej. Kolejni wzdychają "jesteśmy w czarnej dupie" patrząc na skład powołany przez Franciszka Smudę na mecze w USA albo na pozycję reprezentacji Polski w rankingu FIFA. A jeden koleś przeszedł do historii, bo dupą strzelił gola.

Mowa o niejakim Vitorze Hugo z drugoligowego brazylijskiego Santo Andre w meczu z ekipą Portuguesy. Oczywiście wspomniany piłkarz nigdy zapewne i nigdzie już w mediach ogólnoświatowych wspomniany nie będzie, ale to, co zrobił, i tak zapewni mu stałe miejsce wśród autorów goli najbardziej kuriozalnych. Goli, których piękno docenia się dopiero po kilkukrotnym obejrzeniu powtórek z różnych kamer.

Nie ma co się znęcać nad biednym defensorem z Brazylii. Ale pośmiać się można, to bardzo zdrowe i ma dobry wpływ na samopoczucie. Polecam obejrzenie wszystkich powtórek, bo z początku naprawdę nie widać, jak ten gol został zdobyty. Warto:)

...

Zobacz tego gola
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Oficjalny harmonogram EURO 2012
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, które w 2012 roku odbędą się na stadionach Polski i Ukrainy (EURO 2012), zaczynają przyoblekać się w konkrety organizacyjne. Jednym z takich konkretów jest ustalony 4 października na Kongresie Wykonawczym UEFA w Mińsku harmonogram meczów turnieju. Zgodnie z oczekiwaniami i zapowiedziami, choć nieco wbrew marzeniom niektórych miast-gospodarzy (zwłaszcza Wrocławia), 15 meczów odbędzie się w Polsce, 16 na Ukrainie.

Najbardziej rozczarowany czuje się wspomniana stolica Dolnego Śląska, bo EURO skończy się tam już po fazie grupowej. Wrocław będzie gospodarzem trzech spotkań fazy grupowej, za to na otarcie łez otrzymał jeden mecz grupowy reprezentacji Polski. Pozostałe dwa mecze tej fazy Polacy rozegrają oczywiście w Warszawie.

W sumie w naszej stolicy odbędzie się pięć meczów turnieju - w tym mecz otwarcia, inne dwa mecze fazy grupowej, ćwierćfinał i półfinał.

Obiektywnie rzecz ujmując najbardziej powinien narzekać Poznań, bo nie dość, że Stadion Miejski w tym mieście będzie areną tylko trzech meczów (faza grupowa), to Polacy na nim nie zagrają wcale. Jednak w stolicy Wielkopolski nie lamentują - deklarują jedynie pełną gotowość na wszelki wypadek. Jak widać jeszcze nie wszyscy do końca wierzą w to, że Ukraińcy zdążą ze swoimi stadionami...

Przyfarciło się Gdańskowi, choć uważam, że to bardziej polityczne zagranie...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 07.10.10 o godzinie 21:44
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Opowieści Króla Kibiców: Brazylia - Polska w Warszawie
Podejrzewam jednak, że największą frajdę sprawił ci przylot do Warszawy w połowie 1968 roku wspaniałej reprezentacji Brazylii...

No pewnie! Akurat na parę dni przed wyjazdem za chlebem do Czechosłowacji mogłem wziąć udział w takim wydarzeniu! Była to przecież pierwsza - i dotychczas jedyna - wizyta w Polsce tej drużyny. W składzie same gwiazdy: Carlos Alberto, Gerson, Roberto Rivelino, Jairzinho, Tostao...

Goście szybko uzyskali prowadzenie, ale Bernard Blaut wyrównał. I to w jaki sposób! Był to z pewnością jeden z najbardziej efektownych goli w dziejach naszego futbolu. Popularny wśród kolegów "Długopis" przechwycił piłkę w połowie boiska, podał na prawo do Żmijewskiego i ruszył za akcją. Tymczasem "Żmija" minął jakiegoś Brazylijczyka i ładnie dośrodkował na środek pola karnego. By sięgnąć piłki, Blaut musiał się do niej rzucić. Trafił i weszła! Wkrótce Sadek wykorzystał rzut karny i na tablicy pojawił się wynik 2:1.

Niestety, do sensacji nie doszło. Po przerwie goście już wyraźnie przeważali. Nie przeszkodziło to jednak Żmijewskiemu w iście brazylijskim stylu zakręcić całą obroną gości i pokonać bramkarza kanarków. Stąd ksywa "Pele". Rezultat na 6:3 ustalił pod koniec Rivelino. Dwa lata później Brazylijczycy, niemal w tym samym składzie, zostali w Meksyku mistrzami świata. Natomiast z Rivelino miałem okazję porozmawiać podczas argentyńskiego mundialu.

Zanim jednak rozpoczęła się gra na Stadionie Dziesięciolecia doszło do...

Zobacz pełny artykułTomasz Szatański edytował(a) ten post dnia 08.10.10 o godzinie 18:50
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Po co do tych Stanów?
Mieliśmy już w tym roku jeden zupełnie niezrozumiały wyjazd zagraniczny naszej reprezentacji - styczniowy Puchar Króla w Tajlandii. Tym razem piłkarze, którzy w sporej części dopiero pretendują do miana reprezentantów Polski, wyruszyli na dwumecz do Stanów Zjednoczonych. Trener Smuda ma same problemy, rozsypała mu się defensywa, słabo w pomocy, atak też dogorywa. Po co nasi w ogóle tam pojechali? Po baty od USA i sparing z rezerwami Ekwadoru?

Kogo brakuje? Spod grubego palca teraz będę wymieniał: Ireneusza Jelenia (kontuzja), Grzegorza Wojtkowiaka (kontuzja), Dariusza Dudki (nie puściło go Auxerre), Sebastiana Boenischa (kontuzja), Arkadiusza Głowackiego (kontuzja), Macieja Iwańskiego (zawieszenie), Sławomira Peszki (zawieszenie), Macieja Sadloka (strach przed lataniem samolotem), Marcina Kowalczyka (woli grzanie ławy w klubie). Do tego problemy zdrowotne już zgłosił Salamon, a Błaszczykowski zagra tylko w jednym meczu.

Mamy za to kilku absolutnych debiutantów (jak Salamon czy Wołąkiewicz), prawdziwych weteranów (jak dobijający do setki w kadrze Michał Żewłakow czy powołany wbrew wcześniejszym zarzekaniom się Niedzielan) czy oczywiste nieporozumienia (jak Pietrasiak).

Nie ma natomiast żadnej korzyści z tych sparingów dla kadry. Zresztą póki co odnoszę wrażenie, że żaden mecz rozegrany pod wodzą Smudy nie dał selekcjonerowi nic - może poza selekcją negatywną. Nie mamy w zasadzie ani trzonu zespołu, ani wizji jego budowy. Nie jesteśmy wcale mądrzejsi niż rok temu. Niestety również trener Smuda chyba mądrzejszy nie jest. Wciąż zapowiada chociażby ofensywny styl gry bez względu na klasę przeciwnika - jak to się skończyło z Hiszpanią wszyscy pamiętamy.

Więc po co ten wyjazd? Po co...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Oko za oko?
Brutalne faule były w piłce nożnej od zawsze. W większości przypadków stanowiły efekt słabszego wyszkolenia technicznego, gorszej kondycji czy zwykłej głupoty. Reszta to celowe kosy, sprzedane ofiarom w mniej lub bardziej zakamuflowany sposób. Ostatnio miało miejsce kilka wydarzeń, które skłoniły mnie do chwili refleksji nad tym pożałowania godnym zjawiskiem. Bo o ile rozumiem od biedy istotę faulu taktycznego, o tyle celowe robienie krzywdy przeciwnikowi wzbudza we mnie odrazę i potępienie.

Oczywiście bohaterem numer jeden ostatnich dni pod tym względem jest ponownie Holender Nigel de Jong. Zawodnik ten wsławił się ciosem karate w klatkę piersiową Xabiego Alonso podczas finału ostatnich mistrzostw świata (do zobaczenia tutaj). Wtedy sędzia Howard Webb pokazał mu tylko żółtą kartkę, za co się później obficie tłumaczył w mediach. Faul wyglądał koszmarnie, ale holenderski rzeźnik niczego się nie nauczył.

Nie minęło kilka miesięcy, kiedy de Jong złamał nogę w dwóch miejscach francuskiemu zawodnikowi, Hatemowi Ben Arfie, podczas meczu ligowego pomiędzy Manchesterem City a Newcastle United. Dla mnie to już absolutna recydywa. Francuz ma z głowy przynajmniej pół roku, a de Jong otrzymał niejako w nagrodę nowy kontrakt. Jego trener, Roberto Mancini, stwierdził, że to świetny i bardzo lojalny piłkarz. Moim zdaniem znacznie lepiej dałby sobie radę w masarni.

Natomiast z klasą zachował się selekcjoner "Pomarańczowych", który wykluczył de Jonga z reprezentacji na najbliższe mecze Holandii w eliminacjach EURO 2012 z Mołdawią i Szwecją.

Ben Arfa leży w szpitalu i wścieka się na de Jonga. Odmówił przyjęcia wizyty Holendra i przeprosin, jak również oferty pokrycia kosztów leczenia przez swojego oprawcę. Klamkę pocałowali również przedstawiciele Manchesteru City, którzy chcieli odwiedzić Ben Afrę w klinice. Nie ma się co dziwić...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Polski sędzia wrogiem numer 1 w Rumunii i Kazachstanie
Jaka jest opinia o polskich arbitrach - wszyscy wiemy. Nieudacznicy, sprzedawczyki, towarzystwo toczone przez raka korupcji. Tym bardziej zdziwiło wszystkich wydelegowanie Marcina Borskiego, polskiego sędziego, do prowadzenia meczów Ligi Europejskiej (Steaua Bukareszt - Napoli) i eliminacji EURO 2012 (Kazachstan - Belgia). Polakowi wystarczyło niemal 100 minut w Rumunii i 90 w Kazachstanie, żeby zostać tam wrogiem numer jeden.

Rozsławianie polskiej myśli sędziowskiej rozpoczęło się 30 września na stadionie Steauy w Bukareszcie. Zaczęło się całkowicie niewinnie i wybornie dla gospodarzy. Rumuni po kwadransie gry prowadzili 3:0 i spoczęli na laurach. Chcieli dowieźć korzystny wynik do końca meczu jak najmniejszym nakładem sił. Tymczasem Włosi zabrali się do odrabiania strat. Pewnie nic by im z tego nie wyszło, ale sędzia Borski zaczął swój spektakl. Zaczęło się od wyrzucenia jednego zawodnika Steauy po uderzeniu w twarz przeciwnika. Sytuacja raczej nie pozostawiała wątpliwości i kibice z Rumunii jakoś to przeżyli. No ale Włosi zdobyli dwa gole i zaczęło być naprawdę gorąco. Minęła 90-ta minuta meczu. Sędzia z Polski doliczył 4 minuty.

Cztery dodatkowe minuty przedłużyły się do ośmiu, bo bramkarz gospodarzy zaczął symulować kontuzję (ponoć wybił sobie palec). Robił to na tyle bezczelnie, że Borski się wkurzył i wydłużył dodatkowy czas o kolejne cztery minuty. I właśnie w 98 minucie meczu Napoli strzeliło wyrównującego gola. Rumuńskie trybuny zawrzały gniewem. Na boisko poleciały zapałki, plastikowe krzesełka i inne przedmioty.

Zresztą zawrzały nie tylko trybuny, również zawodnicy Steauy natychmiast doskoczyli do polskiego sędziego. W opuszczeniu boiska musieli mu pomagać pozostali sędziowie i policja. Gdyby nie to, Borski nie wróciłby żywy do kraju.

Wydarzenie to miało swój ciąg dalszy. Najpierw...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Pierwszoligowych garść refleksji
Siedzę i czekam na mecz Polaków z Amerykanami. Dziwny jestem, bo to wszak tylko sparing, na dodatek rozgrywany o godzinie drugiej w nocy czasu polskiego. Ale nie miejsce ani czas na analizę stanu mojego zdrowia psychicznego, bo w obliczu braku kolejki Ekstraklasy, zerknąłem dziś na pierwszoligowy front walk o awans do najwyższej klasy rozgrywek. Dzieje się tu sporo ciekawego, mnie oczywiście najbardziej interesuje forma ŁKS-u oraz pewien dwudziestoletni Nigeryjczyk.

Zacznę od Łódzkiego Klubu Sportowego. TVP Sport transmitowała dziś mecz mojego byłego klubu i postanowiłem powalczyć z moją żoną oraz z "Mam talent" - o dziwo z sukcesem:) Mogłem więc spokojnie obejrzeć sobie spotkanie łodzian z Górnikiem Polkowice. Pierwszym zaskoczeniem było to, że szkoleniowcem ekipy z Polkowic jest wciąż mój kolega z juniorów ŁKS, Dominik Nowak. Ciekawe, jak "Menel" (taką słodką ksywą mógł się Dominik pochwalić) przeżył powrót na stare śmieci.

Wracając do meczu - nie porwał mnie specjalnie. ŁKS męczył się przez ponad godzinę z dobrze ustawionym przeciwnikiem. Wzruszyła mnie dopiero sytuacja, kiedy faulowany był Mączyński i sędzia podyktował rzut karny dla "Rycerzy wiosny". Piłkę ustawił sobie wicelider tabeli najlepszych strzelców I ligi, Marcin Mięciel. No i strzelił dokładnie tak, jak nigdy nie powinno się strzelać praworęcznym bramkarzom - w swój prawy róg bramki. Już dawno temu odkryłem, że praworęcznym bramkarzom trzeba strzelać mocno w lewy róg bramki (czyli prawy róg patrząc od strony golkipera). Mięciel tego nie wiedział (albo zapomniał) i przegrał pojedynek z bramkarzem Górnika Polkowice.

Na szczęście świetny mecz rozgrywał Smoliński i po pięknej akcji z Mączyńskim zdobył zwycięskiego gola dla ŁKS-u. Dzięki temu zwycięstwu łodzianie wskoczyli na fotel lidera, który będzie chciało im odebrać Podbeskidzie Bielsko-Biała - ale bielszczan czeka trudny mecz z Piastem Gliwice.

Jedno jest pewne - łódzki klub zdecydowanie potwierdza, że będzie jednym z najpoważniejszych kandydatów do awansu do Ekstraklasy. Jednak jak patrzę na czołowych strzelców (głównie legioniści Mięciel, Kosecki oraz wiślak Mączyński), to mam mieszane odczucia. Bo jeśli wszyscy trzej wrócą do swoich klubów, to kto będzie strzelał gole dla ŁKS-u w Ekstraklasie?

Ale to dylematy na przyszłość. Natomiast już teraz nasza I liga doczekała się prawdziwej gwiazdy. Jest nią 20-letni Charles...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Remis to nie zwycięstwo, not za styl nie przewiduje się
Dotrwałem do drugiej w nocy i uważam, że warto było. Półleżąc, przecierając zaspane oczy i stosując różne tricki otrzeźwiające obejrzałem bardzo dobry mecz. Wymianę ciosów równorzędnych rywali, którym - mimo że to mecz towarzyski - bardzo zależało na zwycięstwie. Nie było widać różnicy, jaka dzieli obecnie obie reprezentacje w rankingu FIFA (USA - 18, Polska - 66). I to pomimo faktu, iż Polacy kilka dni wcześniej przyjechali z zupełnie innej strefy czasowej.

Szkoda, że podopieczni Franciszka Smudy przespali początki obu połów - wtedy potracili obie bramki. Jednak przez długie okresy (zwłaszcza w pierwszej części meczu) przeważali i przeprowadzali sporo szybkich, składnych akcji. Po jednej z nich nie popisał się znowu Robert Lewandowski - będąc sam na sam z Timem Howardem powinien zapytać go, w który róg powinien posłać piłkę. Jednak napastnik Borussii Dortmund koncertowo zmarnował genialne podanie Ludovika Obraniaka.

Wcześniej gola dla USA zdobył Altidore, o którym w Stanach krąży opinia, że fizycznie jest jednym z najlepszych piłkarzy świata, ale głowa za tym nie nadąża. Tym razem jednak z wielkim spokojem wykorzystał sytuację sam na sam z Arturem Borucem. Polacy wyrównali po kolejnym przytomnym zagraniu Obraniaka, który świetnie zachował się w polu karnym, zastawił się z piłką i wysunął ją Matuszczykowi. Pomocnik FC Koeln huknął bez namysłu i futbolówka wpadła do siatki. Bardzo dobrze w tym okresie grała polska środkowa formacja - Obraniak, Matuszczyk, Błaszczykowski, Murawski i Adrian Mierzejewski. Naprawdę fajnie to wyglądało, choć jak zwykle brakowało wykończenia. Pod koniec pierwszej połowy znów pokazał się Altidore i tym razem potwierdził, że opinie o jego gorącej głowie nie są przesadzone - strzelił mocno, ale trafił w poprzeczkę.

Druga połowa to znów błąd naszych w defensywie i rosły Onyewu wpakował piłkę do bramki Boruca strzałem głową. Wyrównał po kolejnej dobrej akcji i podaniu Obraniaka Jakub Błaszczykowski - potężnym strzałem tuż przy prawym słupku amerykańskiej bramki. Dawno nie widziałem tak uradowanego Kuby. Piękna bramka i ładne ukoronowanie dobrej gry tego zawodnika.

Teraz kilka personaliów. Na początek...

Zobacz pełny artykuł
Tomasz Szatański

Tomasz Szatański Profesjonalne
zarządzanie
projektami

Temat: NJUSY ZE SWIATA PIŁKI BY FOOTBALLBLOG.PL

Po co komu kibice na EURO 2012?
Przeczytałem dziś w prasie, że mamy maleńką dysproporcję między inwestycjami w infrastrukturę kolejową i drogową pomiędzy poszczególnymi miastami-gospodarzami EURO 2012 w Polsce. Główne nakłady idą na poprawę komunikacji pomiędzy Warszawą i Gdańskiem oraz Wrocławiem i Poznaniem. Tymczasem mecze fazy grupowej w Polsce (grupy A i C) wymuszają przemieszczanie się kibiców między Warszawą i Wrocławiem oraz Poznaniem i Gdańskiem, które mają bardzo słabe połączenia. Bezsens?

Otóż okazuje się, że nie do końca. Otóż okazuje się, że trasami pomiędzy Warszawą i Gdańskiem oraz Wrocławiem i Poznaniem będą poruszały się dwa potężne konwoje telewizyjne. De facto dla nich właśnie inwestycje drogowo-kolejowe są realizowane. Organizatorzy EURO 2012 (UEFA) w głębokim poważaniu mają wygodę i szybkość podróżowania między miastami kibiców poszczególnych reprezentacji, głownie reprezentacji Polski. Kogo tam obchodzi, że akurat Warszawa i Wrocław oraz Poznań i Gdańsk nie mają dobrego połączenia? Jak kibicowi zależy, to kibic sobie poradzi. Zaciśnie zęby i wytrzyma. Sześć godzin w pociągu, który miejscami jedzie z prędkością 40 kilometrów na godzinę? Są przecież gorsze rzeczy na tym świecie. I ile czasu na integrację...

A telewizję trzeba dopieszczać, w końcu na samych prawach do transmisji UEFA ma zarobić nawet miliard euro.

Wracając do kibiców - szacuje się, że...

Zobacz pełny artykuł



Wyślij zaproszenie do