Temat: Jacy kibice?
Ostatnia wola kibica Hutnika
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,7093390,Ostatni...
"Piszę do was z powodu Hutnika - idei, która właśnie dogorywa. A gdy umierają idee, dzieją się rzeczy nadzwyczajne..." - tymi słowami rozpoczynał się SMS, jaki w nocy z poniedziałku na wtorek rozesłał do kolegów kibiców trzecioligowca z Nowej Huty Piotr Danek, członek Stowarzyszenia "Suche Stawy". "W piątek z trenerem Sieklińskim skontaktował się kibic - zaawansowany wiekiem, poważnie chory, amputowana noga nie pozwala mu już przychodzić na Suche Stawy. Źródłem informacji o klubie jest dla niego sąsiad. Ponieważ spodziewa się, że wkrótce umrze - porządkuje ostatnie sprawy. Zna trudną sytuację finansową Hutnika, zaległości w pensjach i proponuje: wygrajcie w Andrychowie, to mam dla was 5 tys. zł. (...) W ten sposób piłkarze otrzymują pierwsze pieniądze od lipca" - powiadamiał kibiców Danek.
Przyjdź pod wskazany adres
Najpierw tajemniczy człowiek skontaktował się z klubem. Tam jego głos już znają, bo nieraz dzwonił tuż po meczu, by zapytać o wynik. Tym razem prosił jednak o telefon do trenera Sieklińskiego. - Rozmowa była bardzo krótka. Ten pan wiedział, że klub ma ogromne długi, i zapewniał, że mocno nam kibicuje - opowiada Siekliński.
REKLAMY GOOGLE
* Najlepsze kursy maturalne
w Krakowie. Setki uczniów to potwiedzają. Zapisz się już teraz!
http://abiturient.edu.pl
* Wisła Kraków
Wisła Kraków - najnowsze informacje Sprawdź skład i najbliższe mecze !
http://futbolnet.pl
* meble kuchenne krakow
polskie i niemieckie meble kuchenne Rational, Nobilia , Hacker, WFM,BIK
http://anne.pl
Na koniec szkoleniowiec usłyszał, że jeśli jego zespół wygra w sobotę z Beskidem Andrychów, to może przyjść pod wskazany adres po 5 tys. zł nagrody. O tajemniczym telefonie trener Siekliński powiedział tylko kilku starszym piłkarzom. Pozostali dowiedzieli się po zakończonym zwycięstwem dla Hutnika 3:2 meczu w Andrychowie. Najpierw zawodnicy zrobili wielki oczy, a później nastała chwila milczenia.
Po powrocie do Krakowa trener polecił piłkarzom pozostać w szatni i wraz z Marcinem Pasionkiem, kapitanem drużyny, pojechał pod wskazany adres na osiedlu Na Skarpie. Drzwi otworzył im kaleki mężczyzna poruszający się o kulach. Przyjął nas w dużym pokoju, choć wydaje mi się, że w innym pomieszczeniu jeszcze ktoś się krzątał - opowiada Pasionek. - Wynik meczu już znał. Momentalnie nas rozpoznał. Mówił, że informacje o Hutniku czerpie z radia i gazet. To niesamowite, bo my widzieliśmy go po raz pierwszy - mówi Siekliński.
W czasie wizyty mężczyzna opowiedział o swoim życiu i dziwnym wypadku, w którym stracił nogę. Nie pozwolił jednak tych historii przekazywać. Wspominał też, że w sporcie działał 40 lat, ale nie zdradził w jakim klubie. Zaznaczył, że być może więcej powie przy okazji kolejnego spotkania. Do dziś nikt w Hutniku nie zna jego nazwiska. - Dużo widział i wiele przeżył. Przyznał, że jest na końcówce życia i przed śmiercią chce kilka spraw uporządkować. Jedną z nich była chyba pomoc Hutnikowi - zastanawia się Siekliński.
Pasionek: - Wiele lat gram w piłkę, ale czegoś takiego nie przeżyłem. To spotkanie nauczyło mnie pokory. Kibice nieraz robili dla nas zrzutki, ale pierwszy raz otrzymaliśmy pieniądze od starszej i ciężko chorej osoby. Gdy odbieraliśmy kopertę, łzy stanęły mi w oczach. To niesamowite, że ktoś taki się znalazł. Temu panu należy się ogromny szacunek.
Piłkarze nie wiedzą, w jaki sposób odwdzięczyć się darczyńcy. Po kolejnym meczu większą grupą wybierają się do mieszkania Na Skarpie. Chcą zabrać ze sobą koszulkę Hutnika i upominki klubowe. Marzą jednak o czymś więcej. - Chcemy, by zjawił się na naszym meczu. Przywieziemy go na stadion i będziemy się nim opiekować. Nie wiemy jednak, czy zdrowie mu na to pozwoli i przede wszystkim czy będzie się chciał ujawnić - zastanawia się Pasionek.
Pożyczyli nawet rower
Z premii od schorowanego kibica każdy piłkarz Hutnika otrzymał ok. 300 zł. To ich pierwsze wypłaty od lipca, bo klub znajduje się na skraju bankructwa. Jest zadłużony na kilka milionów złotych, a firma Enion grozi, że na dniach odetnie prąd. - Co zrobimy z premią? Jedni spłacą długi, inni kredyty, ale większość pewnie przeznaczy pieniądze na codzienne życie - przyznaje Pasionek.
W trudnych chwilach Hutnikowi pomagają też inni kibice. Zapewniają zawodnikom mieszkania, kupują odżywki, płacą za rehabilitację kontuzjowanych. Dzięki nim juniorzy na wyjazdowe mecze nie musieli zabierać z domu bułek (takie były zalecenia klubu), tylko dostali posiłek na drogę. - Jednemu z zawodników pożyczyliśmy nawet rower, by mógł dojeżdżać na treningi - wspomina Danek. - Jednak z taką sytuacją jak premia od tajemniczego człowieka jeszcze się nie spotkaliśmy. To niesamowita historia.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków