Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Stanisław Noskiewicz:
>> Pani zdanie to spekulacje bez potwierdzenia i lekka niewiedza
(patrz sprawy dla ok 40 osób za Wilno o której jak widac Pani nie wiedziała)
czyli jak są sadzeni czy nie ????
:)
ps:co do krycia dupy pozostawię to bez kom. (jak na niewiaste ładny jezyk)
ps2: sklw nie była organizatorem meczu w Wilnie - organizatorem było KP Legia (za współprace sklw wtedy podziękowano-przed meczem)

Nie znam i nie chcę znać tych 40 osób, więc mam prawo nie być na bieżąco z ich sprawami.
Co do użytego przeze mnie wyrazu, to szkoda, że podczas meczu z Wisłą Pan i Panu podobni mieli "gdzieś", czy na stadionie są kobiety i dzieci, przy skandowaniu super finezyjnego "ITI spi...".
Nie obchodzi mnie, kto wyjazd do Wilna organizował - interesuje mnie to, czego świadkiem była cała Polska i Europa i kto bezpośrednio i pośrednio jest za to odpowiedzialny. I jakie konsekwencje powinny zostać wyciągnięte nie tylko przez KP i policję, ale i SKLW, żeby winnych tamtych zajść surowo ukarać.
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Michał Pytel:
Widzę że się nie dogadamy, owszem nie nazwałbym się fanatykiem, zależy mi głównie na mocnej sportowej Legii, na zespole z którego gry i wyników mogę być dumny. Jeśli dla Pana wyniki są drugorzędne, to faktycznie prezentujemy różne punkty postrzegania siebie jako kibica.

dokładnie-Pan widzi to na swój sposób (kto i jacy ludzie pracują w klubie Pana mniej obchodzi i interesuje, albo dlaczego jakaś flaga wisieć nie mogła lub co było przyczyna takich a nie innych perturbacji wyjazdowych np: na mecz z Polonia Bytom :) )
i to zrozumiałe, sa tacy jak ja którzy takie sprawy sledza na biezaco
ps:- ale niestety trudno mi pojąć jak można szkalować kogoś bez wiedzy o pewnych sprawach-to trudno mi zrozumieć (i nie jest to uwaga do Pana bynajmniej)
ps2:
a co do bicia ludzi w czasie protestu Torwar - juz wtedy było widać ze cała Legia nie jest razem :( -jedni poszli a nie musieli na mecz (dla nich kibicowanie to zbędna rzecz) a z 2 strony trafili sie tacy co im rozmowa nie jest potrzebna - bywa nie wszędzie jest landrynkowo :)

co nie zmienia faktu ze od 30 lat ten klub jest mi bliski sercu :) i nie takie rzeczy tu widziałem i słyszałem

a najlepsze jest to że wszystko zaczęło się od wysmarowanego artykuliku który tak po prawdzie jest czystym "bełkotem" :) a na 100% brak tam rzetelności dziennikarskiej !
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Dominika R.:

Nie znam i nie chcę znać tych 40 osób, więc mam prawo nie być na bieżąco z ich sprawami.
Co do użytego przeze mnie wyrazu, to szkoda, że podczas meczu z Wisłą Pan i Panu podobni mieli "gdzieś", czy na stadionie są kobiety i dzieci, przy skandowaniu super finezyjnego "ITI spi...".
Nie obchodzi mnie, kto wyjazd do Wilna organizował - interesuje mnie to, czego świadkiem była cała Polska i Europa i kto bezpośrednio i pośrednio jest za to odpowiedzialny. I jakie konsekwencje powinny zostać wyciągnięte nie tylko przez KP i policję, ale i SKLW, żeby winnych tamtych zajść surowo ukarać.

a to dziwna i pokrętna logika :)
ten kto organizuje imprezę odpowiada za bezpieczeństwo to po 1
winni zostali lub zostaną ukarani to po 2 (Pani pisze ze powinny zostać wyciagniete konsekwencje-znów niewiedza -one zostały wyciagniete !)

co oznacza pośrednio winni ???? czyli co Polacy sa pośrednio winni obozom zagłady ? bo na to tu wychodzi-chyba nie tedy droga
czyli Pani zdanie 10 osób z sklw powinno siła zadziałać i powstrzymać 100tki biegajacych po murawie?
czy moze przejść do oklepywania ich po buziach???
a wtedy Pan Michał by powiedział-bije się kibiców :)

a co do kobiet i dzieci-stadiony na całym świecie są podobne i od Anglii po Rosję zachowanie też-biorąc dziecko chyba rodzić ma tego swiadomość !!! (jak nie ma to ma problemy z głowa lub ze sobą i dziecko powinno mu być odebrane)

------------------------------
cos dla Pana z KrK :) w temacie

Publikacja: A gdzie etyka?
Karpiko i Lolek

Trudno sobie wyobrazić współczesną gazetę codzienną bez rubryki sportowej. To samo dotyczy wiadomości telewizyjnych czy szanujących się portali internetowych. O ile dawniej sport był tylko dodatkiem do gazety, to obecnie często potrafi być motorem dla zamieszczającego go pisma. Nie zawsze jednak sport był tak popularny w mediach jak dziś. Tak się szczęśliwie składa dla piłki nożnej, że jej polskie początki zbiegają się w czasie z pierwszymi próbami organizowania polskiego dziennikarstwa sportowego. Krótkie notatki w poczytniejszych gazetach pozwalały na szybkie upowszechnienie tej dyscypliny sportu. Początek dała lwowska "Gazeta Sportowa", która zaczęła się ukazywać wraz z początkiem ubiegłego stulecia.
Wcześniej o sporcie pisywał warszawski „Cyklista”, ale wyłącznie o trzech wybranych dyscyplinach – kolarstwie, szermierce i gimnastyce. Za pioniera dziennikarstwa sportowego znawcy tematu uznają Zygmunta Kłośnika-Januszewskiego, który prowadził rubrykę sportowa we lwowskim "Słowie Polskim" już w 1900 roku. Nie był to wcale łatwy kawałek chleba. Gazety sportowe pozyskiwały raptem po kilkuset prenumeratorów, co nie gwarantowało utrzymania. Czas do wybuchu pierwszej wojny światowej to pasmo nieustannych prób zaszczepienia stałych rubryk sportowych w prasie. Dopiero po jej zakończeniu nastąpił właściwy rozwój dziennikarstwa sportowego.

Wygra Dania!

W trakcie ponad stuletniej jego historii mocno ewoluował już sam styl informacji sportowej z kronikarskiego na dużo ciekawszy, potrafiący oddać emocje towarzyszące zawodom sportowym. Ewoluowała też etyka dziennikarska - tym razem niestety na gorsze. Dawniej nie do pomyślenia były artykuły inaczej traktujące o sporcie niż w formie informacyjnej. Dzisiaj – odwrotnie, trudno znaleźć relacje na przykład z piłkarskich zawodów sportowych, gdzie dziennikarz odmówiłby sobie własnego komentarza, sugestii na temat gry, ustawienia zawodników czy dokonanych przez trenera zmian. Oczywiście nic w tym złego jeżeli komentarz jest fachowy, konkretny i na dodatek podparty argumentami. Gorzej dla wspomnianej etyki jest kiedy dziennikarze udają znawców futbolu, w trakcie sezonu potrafią sobie samym kilkakrotnie zaprzeczać, a na dodatek muszą realizować wytyczoną linię pisma i mieścić się w granicach narzuconych im przez redakcje. Chlubną tradycją polskiego dziennikarstwa sportowego pozostało przekwalifikowywanie się sportowców po zakończeniu kariery w dziennikarzy. Niestety, o ile przedwojenni piłkarze potrafili się odnaleźć jako poczytni publicyści tacy jak Tadeusz Synowiec, Stanisław Mielech czy Józef Kałuża, o tyle większość dzisiejszych ekspiłkarzy stać co najwyżej na zasiadanie na stołku tak zwanego eksperta w programach telewizyjnych. Niektórym przychodzi wcielenie się w nową profesję całkiem zgrabnie i naprawdę błyszczą talentem, ale powiedzmy to sobie szczerze - większość "ekspertów" opowiada głupoty, informując bystrzejszych telewidzów, że nie znają zasad dyscyplin, o których mówią. Hołubienie "ekspertów" trwa od lat a jaskrawy przykład dyletanctwa takowych jaki przychodzi do głowy to rok 1994 i Mistrzostwa Świata w USA, podczas których na pytanie dziennikarza prowadzącego studio o faworytów rozgrywek jeden z "ekspertów" wskazał Danię. Oczywiście wolno mu było wybrać kogo chciał tyle tylko, że... Dania nie zakwalifikowała się wtedy do mistrzostw.

Śniadanko podstawą dobrej współpracy

Coraz częściej łamy prasowe stają się areną autopromocji i lansu, gdzie na przykład nadgorliwy dziennikarz może zdobyć przychylność u swojego pracodawcy. Redaktor Tuzimek w ostatnim dniu swojej pracy w "Przeglądzie Sportowym" opublikował duży wywiad z Mariuszem Walterem, w którym pozwolił właścicielowi Legii wylać z siebie całą gorycz na nieuległych kibiców. Oczywiście zapewne tylko zbiegiem okoliczności jest, że kiedy następnego dnia czytelnicy czytali ów wywiad, redaktor Tuzimek właśnie zatrudniał się firmie swojego rozmówcy. Został doceniony za swoją rzetelną pracę. Jeżeli chodzi o zależność dziennikarzy i kibiców, to krąży w światku mediów dowcip, że aby zdobyć ciepłą posadkę w ITI i ją utrzymać na lata, wystarczy raz na jakiś czas siarczyście zadrzeć z kibicami Legii. Ostatnio jeden "ekspert" telewizyjny chyba próbował, ciekawe czy mu się poszczęści? O tym, że warto mieć "swoich" dziennikarzy, takich którzy tu i tam przemycą jakieś zdanie, gdzie indziej coś złagodzą albo napiszą tak żeby wyglądało lepiej, wiedzą również pracownicy klubów. W naszym klubie na przykład dokarmia się wybranych dziennikarzy, serwując im tak zwane "prasowe śniadanka". Od strony klubu w sumie nic w tym złego, że stara się odpowiednio zadbać o wizerunek i od biedy można nawet to nazwać sprytnym chwytem marketingowym. Problem jednak powstaje gdy popatrzymy na to od strony żurnalisty, a szczególnie gdy takie śniadanko ma wpływ na etykę dokarmianego dziennikarza. Inteligentniejszym chyba jednak coś powinno zadzwonić alarmowo w głowie. Jaki jest efekt? Kiedy w klubie zasugerowano, że nie są mile widziane pytania o ocenę ostatnich transferów do klubu niektórzy tak się tym przejęli, że teraz w wywiadach baliby się zapytać o nowe nabytki nawet wtedy, gdyby dyrektor Trzeciak przywiózł z Hiszpanii jedynie kilka słomianych chochołów. Tych, którym nic kompletnie nie dzwoni, można było często zaobserwować podczas przerwy meczowej w namiotach poczęstunku gastronomicznego, kiedy takowe na Legii stały. Z powodzeniem mogliby zagrać w filmie o zadymie kibicowskiej. Ścisk i przepychanka do stołu z darmowym jedzeniem bywa podczas podobnych poczęstunków wcale nie mniejsza niż podczas rzeczonej bitwy i brakuje tylko rękoczynów. Wojna Legii z kibicami o dziwo odsłoniła wszystkie niedoskonałości środowiska dziennikarskiego. Głaskanie dziennikarskiej braci nasiliło się, a oni sami nie protestują, no bo jak tu protestować, kiedy można mieć akredytację i jeszcze darmową wejściówkę dla kolegi, darmowy parking i jeszcze za darmo najeść się do syta.

Gdzie te tradycje "Wyborczej"?

Co prawda i bez zewnętrznego desantu potężną przewagę w medialnej wojence z kibicami ma strona klubowa - jakby nie było ITI to w końcu jeden z najpotężniejszych koncernów medialnych w Polsce. Mimo to wierni sojusznicy, z okrętem flagowym "Agory", "Gazetą Wyborczą" na czele, starają się z uporem godnym lepszej sprawy wspierać imperium Mariusza Waltera w walce z "niewdzięcznymi warchołami". Obecnie trudno znaleźć bardziej gorliwego piewcę "jedynej, słusznej linii władzy" niż redaktor Maciej Weber. Dwa przykłady z ostatnich kilku tygodni. Wywiad z członkiem zarządu, Jarosławem Ostrowskim, który został opublikowany wkrótce po ogłoszeniu wyroku Trybunału do spraw Sportu w sprawie Mirko Poledicy. Pytanie o koszty przegranych sporów z byłymi piłkarzami Legii, za które w dużej mierze odpowiedzialny był odpytywany, wydawało się "oczywistą oczywistością". Niestety, nie dla redaktora Webera. Bardziej zajmujący okazał się temat postępów w walce z "garstką" protestujących kibiców. Idźmy dalej. Wywiad z Bogusławem Błędowskim. Redaktor Weber zadaje pytanie i... podaje na tacy zestaw gotowych odpowiedzi: "Czy ci, którzy intonują okrzyki i sterują protestem, mają w tym określony interes? Czy tylko nie zgadzają się z decyzjami władz klubu? Czy kibicowski sklepik, w którym od dawna sprzedaje się pamiątki oznaczone klubowym godłem, ma z tym coś wspólnego?". Prawdziwy majstersztyk, którego nie powstydziliby się dziennikarze "Żołnierza Wolności" z najlepszych czasów istnienia tego periodyku! Czy nas to dziwi? Nie! W końcu to w tym samym piśmie redaktor Szarzało oburzał się na przedstawiciela Rzecznika Praw Obywatelskich za to, że śmiał stanąć w obronie kibiców, zamiast przymknąć oko na łamanie prawa albo jego naginanie. Co tam, że pochodzenie solidarnościowe "Gazety Wyborczej" kłóci się z takimi zapisami na jej łamach, co tam obiektywizm i rzetelne przedstawianie racji obu stron. Ważne, że linia redakcji jest zachowana. Innym przykładem dziennikarskiego serwilizmu jest Maciej Rowiński. Popularny wśród kibiców "Koniu" niegdyś pisywał w "Życiu Warszawy", gdzie zdarzyło mu się popełnić teksty, w których potrafił obiektywnie odnieść się do szeroko rozumianych spraw kibicowskich. Obecnie Rowiński zaczepił się w redakcji klubowego miesięcznika "Nasza Legia", a tam nie wypada pisać o skonfliktowanych z zarządem kibicach inaczej, jak tylko źle. Jak widać punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia...
Sytuacja na trybunach Stadionu WP zainteresowała również media, które poświęcają uwagę tematyce sportowej od wielkiego dzwonu. Dobrym przykładem są artykuły w "Newsweeku" i "Gazecie Polskiej". Co prawda ich autorzy nie uniknęli drobnych błędów, ale co by nie mówić - spór kibiców z zarządem był przedstawiony z perspektywy obu stron. Zatem jak się chce, to można!

Zostawmy protest, dużo wdzięczniejszym tematem jest korupcja w sporcie. Dziennikarze szeroko relacjonują aferę korupcyjną, barwnie opisując kulisy przestępczego procederu. Wszystko pięknie, tylko pusty śmiech człowieka ogarnia, jak czyta opowiastki o zasługach środowiska dziennikarskiego w rozbiciu mafii kupczącej wynikami meczów. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że na tzw. "liście Fryzjera" znajdowały się nie tylko nazwiska sędziów, piłkarzy i działaczy, ale także prominentnych dziennikarzy, którzy nie kryli, że utrzymują zażyłe stosunki z Ryszardem F. Dzisiaj wszystkich kumpli "Fryzjera" ogarnęła zbiorowa amnezja, a fałszywie pojęta solidarność zawodowa sprawiła, że ten temat został zręcznie zamieciony pod dywan. Zresztą nie oszukujmy się - istotą pracy dziennikarza jest "być dobrze poinformowanym". Lista tych, którzy wiedzieli i z tej wiedzy nie zrobili żadnego użytku, jest znacznie dłuższa, niż może nam się wydawać. Patologia bynajmniej nie kończy się na sprawie najsłynniejszego kibica Amiki. Trudno nie zauważyć nachalnej promocji wybranych piłkarzy, czy to w telewizji, czy to na łamach gazet. Tylko skończeni naiwniacy mogą sądzić, że stoi za tym "dobro polskiego sportu", a nie konkretny interes. Umiejętnie zawoalowana kryptoreklama to lepsza promocja niż ta oficjalna, opłacona wielkimi pieniędzmi i przygotowana przez specjalistyczne firmy. Nie ma nic złego w prywatnych kontaktach, dopóki te nie rzutują na obiektywizm piszącego. Tymczasem w wielu przypadkach ta zasada została dawno złamana. Po liście sędziów skorumpowanych przez "Fryzjera" powinniśmy domagać się listy dziennikarzy zamieszanych w ten proceder. Miałaby szansę wcale nie być krótsza.

Równać do Janisza

Mimo wszystko grubym nietaktem byłoby stwierdzenie, że całe środowisko dziennikarskie to jedno, wielkie, przepastne bagno. To nieprawda - wciąż jeszcze są dziennikarze reprezentujący dawną szkołę, jak Andrzej Janisz z Polskiego Radia, czy Stefan Szczepłek z "Rzeczpospolitej". Te nazwiska to tylko przykłady i nie mamy wątpliwości, że rzetelnych i obiektywnych dziennikarzy nie byłoby trudno znaleźć również w innych redakcjach sportowych. Zapewne wielu kibiców Legii skrzywi się na dźwięk tego drugiego nazwiska. Szczepłek był autorem kilku tekstów mocno niechętnych kibicom Legii, a swego czasu udzielał się na łamach mało rzetelnego periodyku wydawanego przez kibiców Polonii. Co by jednak nie mówić, redaktor popularnej "Rzepy" reprezentuje pewną klasę - można się z nim nie zgadzać, ale nie można mu zarzucać taniej demagogii czy koniunkturalizmu. Niestety, tych cech nie przyswoiła młodsza generacja dziennikarzy sportowych, którzy szybko się uczą od niewiele starszych kolegów lub rówieśników umiejętności ustawiania się zgodnie z kierunkiem wiatru. I nawet przy dużej dozie życzliwości, trudno to traktować jako niedoskonałość warsztatu. Jest to raczej zwyczajne zaprzeczenie zasad, którymi powinien kierować się każdy, kto decyduje się uprawiać ten zawód. Pytanie czy to jest jeszcze dziennikarstwo, czy też już rodzaj prostytucji?Stanisław Noskiewicz edytował(a) ten post dnia 19.11.08 o godzinie 12:26
Maciej Nawrot

Maciej Nawrot e-Marketing & PR
Specialist

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Michał Pytel:
Często można usłyszeć że kibic z krytej to dla Żylety "piknik", że bez "Żylety" nie ma Legii, wiem swoje i tyle. Nikt mi osobiście z Żylety nigdy nie zaszkodził, ale były podobno niefajne sytuacje kiedy Żyleta protestowała na Torwarze. Wracającym po meczu kibicom z krytej oberwało się wtedy nie tylko wulgaryzmem...

O tym przypadku nie słyszałem. Zaś teksty o "piknikach" czy o tym, że bez Żylety nie ma Legii... No, słyszy się od czasu do czasu tu i ówdzie, głównie na forach internetowych, ale, jak pewni chłopcy z Poznania mówią - "nie powiedziałeś tego w ryj, to nie powiedziałeś nic".
Maciej Nawrot

Maciej Nawrot e-Marketing & PR
Specialist

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Panie Stanisławie, tym razem ja mam słówko do Pana. Tak - inni członkowie SKLW powinni wziąć się nie tyle za "oklepywanie" biegających po murawie, co za konsekwentne odcięcie się od tych jednostek. Nawet nie za współpracę z policją - o tym nawet nie mówię, ale po prostu za ZDECYDOWANE I JASNE ODCIĘCIE SIĘ od tych debili. No, ale przecież włodarze SKLW są z tymi debilami za pan brat i krzywdy nie dadzą im zrobić. Tylko w wymieniony przeze mnie sposób i tylko przez takie działania byliby równorzędnymi partnerami dla zarządu klubu. A że ITI nie chce z nimi rozmawiać - nie dziwię się.

Myślę, że Walterowi i zarządowi klubu zależy przede wszystkim na dobrej formie sportowej drużyny i bezpieczeństwu kibiców - podkreślam, KIBICÓW, a nie chuligańskich band - przychodzących na stadion. Na takich "kibiców", którzy robią burdy na stadionie, podpalają własny stadion dla krotochwili, zastraszają rodziny z dziećmi, wymyślają mu od ubeków, krzyczą "hańba" na wieść o budowie nowego stadionu...itd., ma prawo się wypiąć. Zainwestował w ten klub od cholery pieniędzy i ma prawo wywalić z trybun tych, którzy porządek i bezpieczeństwo na stadionie mają za nic, a interesuje ich tylko prężenie muskuł i dowalenie przeciwnikom. Ma też prawo zatrudnić, kogo chce i kibicom nic do tego.

Owszem, nie jestem za tym, żeby wprowadzić u nas model angielski. Ale mogłoby być tak jak w Niemczech - tysiące na stadionach, barwy, śpiewy, rodziny z dziećmi. Incydenty chuligańskie są tam właśnie tylko incydentami, a nie codziennością. Tak wyobrażałbym sobie idealny stadion.

I jeszcze jedno: bądźmy realistami, za robienie opraw nikt nikogo nie karze. Za wywieszenie flagi z napisem "Ja kocham Legię" nikt Panu po łbie nie da. Nawet sprawę rac można załatwić - ultrasi Lecha przeszli jakieś tam szkolenie, straż pożarna wystawiła im glejt i bodajże mogą u siebie takie rzeczy organizować. Ale jak się wywiesza flagi z jakimiś niekoniecznie zgodnymi z prawem treściami, służby porządkowe mają nie tylko prawo, ale i PRAWNY OBOWIĄZEK zareagować.

Patologią nie jest zachowania Waltera. Patologią jest zachowanie np. zarządu Lecha Poznań, który swoich chuliganów skrzywdzić nie da i z tego, co wiem, ugina się pod najmniejszą presją z ich strony. Rozumiem, że taki zarząd SKLW mogłoby zaakceptować?

Tekst, który Pan przytoczył, jest krzywdzący dla co najmniej dwóch ludzi, których spotykałem na co dzień w pracy. Maciek Weber i Jacek Sarzało (nie "Szarzało", jak pisze wielu) to nie są ludzie, którzy są nastawieni na walkę z kibicami, mało tego, oni sami są zagorzałymi kibicami polskiej piłki, w przypadku Maćka także Legii. Na pewno nie chodzą oni na pasku Waltera - zależy im tylko i wyłącznie na tym, żeby nasza liga rosła w siłę, widzów na meczach było coraz więcej, stadiony były coraz bezpieczniejsze, a jakość gry coraz lepsza. I słusznie piętnują wszelkie chuligaństwo i chamstwo na polskich stadionach.

W SKLW na pewno jest mnóstwo normalnych kibiców, którzy przychodzą na Ł3 z miłości dla drużyny, po to, by oglądać kolejne jej zwycięstwa (i niekiedy porażki, niestety), a nie po to, żeby gdzieś na Litwie lać się z policją konną. Z takimi ludźmi można rozmawiać. Z chuliganami rozmowy nie ma.

Ostatni akapit - pisze Pan, że co do kobiet i dzieci "wszystkie stadiony świata są podobne". A jednak w niektórych krajach Europy (o Stanach nie mówiąc) można bezpiecznie zabrać rodzinę na stadion. I do tego modelu trzeba dążyć, a nie pieprzyć bez sensu, że "gdzie indziej jest tak samo". Powinniśmy równać w dół, czy w górę? Odpowiedź pozostawiam Panu, jednocześnie serdecznie pozdrawiając.
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Maciej N.:
Zainwestował w ten klub od cholery
pieniędzy i ma prawo wywalić z trybun tych, którzy porządek i bezpieczeństwo na stadionie mają za nic, a interesuje ich tylko prężenie muskuł i dowalenie przeciwnikom. Ma też prawo zatrudnić, kogo chce i kibicom nic do tego.
nie zainwestował a pożyczył pewnikiem kiedys sie upomni :) (zainwestowało na razie miasto Warszawa)

co do burd na stadionie-na Legii dawno takowych nie było (mówie o stadionie) nie o miejscach poza nim

co do karania-jak widać karanie jest po omacku prowadzone-patrz prywatna wojenka Stefana o race na Wiśle z roku 2006

ps:nic to ja wole ultraske z lat 90-tych Państwo kibiców ala usa z pop-cornem i piszczałkami
ja niestety wymieram jak dinozaur Państwo rosna w siłe-taka prawda

tylko jak ma byś tak jak na MU czy innych stadionach anglii -to powiem tak nuda i marazm, dłuzyzna (bosportowo to i za 20 lat im nie dorównamy)

a czy ma prawo zatrudnić kogo chce -pewnie ma -ale jak od kontaktów i bezpieczeństwa jest były zomol który to pacyfikował np:kosciół św.Anny - o to ja dziekuję bardzo ale to nie moja bajka
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

kończąc temat z mojej strony - co ty wiesz o Żylecie
tekst z Wrocławia chyba oddaje specyfikę tego miejsca

Mecz na trybunach
- Dziś będzie głośno. Macie pecha – śmiał się przed meczem „B”, legionista bardzo zaangażowany w konflikt z koncernem ITI.
Decyzja o tym, że legioniści będą żegnać się z „Żyletą” zapadła w czwartek. A w piątek Legia zrobiła najlepszy doping w Polsce.
- Przyszło 11 tysięcy ludzi. Gdyby decyzja zapadłą kilka dni wcześniej, wówczas frekwencja byłaby jeszcze wyższa – twierdził po meczu „S”, jeden z dawnych liderów stołecznych fanatyków.
Faktycznie, wygłodniali dopingu legioniści stworzyli fantastyczną atmosferę. W Białymstoku oczarowali nas miejscowi 90-minutowym skakaniem. W Chorzowie w pierwszej połowie meczu bawił się cały stadion. W Warszawie cały stadion bawił się przez cały mecz i jeszcze po nim. Powiedzmy sobie szczerze: gdy są, to konkurować z legionistami może tylko krakowska Wisła. Tyle, że sami legioniści zapowiedzieli iż mecz ze Śląskiem jest pod względem dopingu wyjątkiem, który już się nie powtórzy w dającej się przewidzieć przyszłości.
Legia zaprezentowała dwie oprawy. Już znane motywy z flagą „Legia” i dwiema bocznymi oraz kontury starówki na barwach Legii. Ale ten doping…
Legię prowadził „Staruch”, czyli ichni gniazdowy, który dopiero co wyrokiem sądu został uniewinniony od czynów zarzucanych mu przez koncern ITI.
Jedna rzecz, która im niespecjalnie wyszła był śpiew „Snu o Warszawie” Niemena.
- Wyszli z wprawy, przedtem było bardzo równo – stwierdził „M”, który z racji stałego pobytu w stolicy czasem bywa na meczach Legii, ale tym razem zasiadł w „swoim” sektorze, czyli na miejscach gości.
Maciej Nawrot

Maciej Nawrot e-Marketing & PR
Specialist

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Stanisław Noskiewicz:

nie zainwestował a pożyczył pewnikiem kiedys sie upomni :) (zainwestowało na razie miasto Warszawa)

W klub, czy w nowy stadion? Bo z tego, co wiem, to na transfery i płace miasto nie łoży??

co do burd na stadionie-na Legii dawno takowych nie było (mówie o stadionie) nie o miejscach poza nim

No niestety, ale trzeba mówić zarówno o burdach na stadionie, jak i w "miejscach poza nim" (wspomniane "oklepywanie pikników" pod Torwarem). To, że debil w szaliku da mi w mordę poza stadionem, nie zmienia faktu, że nadal będzie to debil mieniący się kibicem danego klubu. Chuliganerka to nie tylko stadion, co bardzo dobrze zrozumieli Anglicy i walczą z tym.

co do karania-jak widać karanie jest po omacku prowadzone-patrz prywatna wojenka Stefana o race na Wiśle z roku 2006

Zgadza się - jest prowadzone po omacku. Mam jednak nadzieję, że kiedyś będą systemy monitoringu, które pozwolą na skuteczne karanie, nie uderzające w postronne osoby.
ps:nic to ja wole ultraske z lat 90-tych Państwo kibiców ala usa z pop-cornem i piszczałkami
ja niestety wymieram jak dinozaur Państwo rosna w siłe-taka prawda

tylko jak ma byś tak jak na MU czy innych stadionach anglii -to powiem tak nuda i marazm, dłuzyzna (bosportowo to i za 20 lat im nie dorównamy)

Ja nie jestem kibicem z popcornem i piszczałką i jak mam okazję, to drę ryja przez pełne 90 minut na stojąco. I nigdzie nie postulowałem, żeby tego nie było. Ale trzeba też zadbać o takich, którzy po prostu przychodzą obejrzeć mecz. Jak dla mnie podział kryta-Żyleta sprawdza się w stu procentach - kto chce śpiewać, niech idzie do młyna, kto posiedzieć i obejrzeć mecz - na krytą. Samego mnie nudzi oglądanie stadionów Premier League, ale jeżeli ma to być ceną za wyeliminowanie bandziorów, to nie ma rady - trzeba będzie usiąść (ale przy tym pamiętać, że na siedząco też da się śpiewać!).

a czy ma prawo zatrudnić kogo chce -pewnie ma -ale jak od kontaktów i bezpieczeństwa jest były zomol który to pacyfikował np:kosciół św.Anny - o to ja dziekuję bardzo ale to nie moja bajka

Moja też nie. Nie popieram zatrudnienia zomowców przez ITI, ale powtarzam - mają do tego prawo.
Maciej Nawrot

Maciej Nawrot e-Marketing & PR
Specialist

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Stanisław Noskiewicz:
kończąc temat z mojej strony - co ty wiesz o Żylecie
tekst z Wrocławia chyba oddaje specyfikę tego miejsca

Mecz na trybunach
- Dziś będzie głośno. Macie pecha – śmiał się przed meczem „B”, legionista bardzo zaangażowany w konflikt z koncernem ITI.
Decyzja o tym, że legioniści będą żegnać się z „Żyletą” zapadła w czwartek. A w piątek Legia zrobiła najlepszy doping w Polsce.
- Przyszło 11 tysięcy ludzi. Gdyby decyzja zapadłą kilka dni wcześniej, wówczas frekwencja byłaby jeszcze wyższa – twierdził po meczu „S”, jeden z dawnych liderów stołecznych fanatyków.
Faktycznie, wygłodniali dopingu legioniści stworzyli fantastyczną atmosferę. W Białymstoku oczarowali nas miejscowi 90-minutowym skakaniem. W Chorzowie w pierwszej połowie meczu bawił się cały stadion. W Warszawie cały stadion bawił się przez cały mecz i jeszcze po nim. Powiedzmy sobie szczerze: gdy są, to konkurować z legionistami może tylko krakowska Wisła. Tyle, że sami legioniści zapowiedzieli iż mecz ze Śląskiem jest pod względem dopingu wyjątkiem, który już się nie powtórzy w dającej się przewidzieć przyszłości.
Legia zaprezentowała dwie oprawy. Już znane motywy z flagą „Legia” i dwiema bocznymi oraz kontury starówki na barwach Legii. Ale ten doping…
Legię prowadził „Staruch”, czyli ichni gniazdowy, który dopiero co wyrokiem sądu został uniewinniony od czynów zarzucanych mu przez koncern ITI.
Jedna rzecz, która im niespecjalnie wyszła był śpiew „Snu o Warszawie” Niemena.
- Wyszli z wprawy, przedtem było bardzo równo – stwierdził „M”, który z racji stałego pobytu w stolicy czasem bywa na meczach Legii, ale tym razem zasiadł w „swoim” sektorze, czyli na miejscach gości.

No i czy tak nie mogłoby być co kolejkę??? Czy nie można schować tych animozji do kieszeni i po prostu DOPINGOWAĆ UKOCHANY KLUB??? Przecież za to NIKT NIKOGO NIE UKARZE!
Michał H.

Michał H. Aby do czegoś dojść,
trzeba wyruszyć w
drogę

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Stanisław Noskiewicz:


co do burd na stadionie-na Legii dawno takowych nie było


Faktycznie dawno, ale zdzieranie medali piłkarzom Lecha Poznań po wywalczeniu przez nich Pucharu Polski kilka lat temu? Czy ludzie którzy to robili, mają dziś wjazd na stadion?
Michał H.

Michał H. Aby do czegoś dojść,
trzeba wyruszyć w
drogę

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Maciej N.:
Patologią jest zachowanie
np. zarządu Lecha Poznań, który swoich chuliganów skrzywdzić nie da i z tego, co wiem, ugina się pod najmniejszą presją z ich strony. Rozumiem, że taki zarząd SKLW mogłoby zaakceptować?
>
Dobre sobie. Jakich chuliganów? Od ośmiu lat - odkąd jestem stałym gościem na Bułgarskiej - nie pamiętam ŻADNEJ burdy na stadione. No może kiedyś dwóch kibiców sobie natrzaskało, bo jeden zajął drugiemu miejsce. Problemem mogą byc co najwyżej niecenzuralne teksty piosenek.
Jesli chodzi o ostatnie wydarzenia w Gdańsku - to zarząd tylko zadeklarował, że czeka na informację od policji i tyle. Co więcej?
Współpraca na lini kibice z Wiary Lecha a zarząd uchodzi w powszechnym odczuciu (tj. kibiców z poza WL, dziennikarzy) za wzorową. Kibice ostro negocjowali ostatnio potrzebę wyburzenia jedenj z trybun, przed meczem z Deportivo w UEFA. Wice-prezydent Poznania zaprosił kibiców na rozmowy.
Ostatni akapit - pisze Pan, że co do kobiet i dzieci "wszystkie stadiony świata są podobne". A jednak w niektórych krajach Europy (o Stanach nie mówiąc) można bezpiecznie zabrać rodzinę na stadion. I do tego modelu trzeba dążyć, a nie pieprzyć bez sensu, że "gdzie indziej jest tak samo". Powinniśmy równać w dół, czy w górę? Odpowiedź pozostawiam Panu, jednocześnie serdecznie pozdrawiając.

Ostatnio przy Bułgarskiej czuję się jak w przedszkolu. Przede mną dzieci, za mną jakaś rodzina z dzieckiem.Michał H. edytował(a) ten post dnia 19.11.08 o godzinie 15:48
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Michał H.:
Stanisław Noskiewicz:


co do burd na stadionie-na Legii dawno takowych nie było


Faktycznie dawno, ale zdzieranie medali piłkarzom Lecha Poznań po wywalczeniu przez nich Pucharu Polski kilka lat temu? Czy ludzie którzy to robili, mają dziś wjazd na stadion?


zadzwoń Pan z tym do KP Legia albo do policji 997 :) (jak mieli zakaz to pewnie juz jest po zakazie-2 lata z tego co wiem się dostaje)

ps:
dawno dla pana to ile lat-i mówimy o burdach na meczu a nie grubo po meczu (ale jak Pan chce to i tak Pan cos znajdzie od dla samego znalezienia)
bo spiewy kopaczy amiki o Legii Panu rozumiem nie pezszkadzałay ? (ale nie o tym jest temat)
ps2:niech Pan znajdzie w polsce stadion gdzie w przeciagu 5-lat nic się nie działo :) (miłego szukania)
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Michał H.:
Maciej N.:
Patologią jest zachowanie
np. zarządu Lecha Poznań, który swoich chuliganów skrzywdzić nie da i z tego, co wiem, ugina się pod najmniejszą presją z ich strony. Rozumiem, że taki zarząd SKLW mogłoby zaakceptować?
>
Dobre sobie. Jakich chuliganów? Od ośmiu lat - odkąd jestem stałym gościem na Bułgarskiej - nie pamiętam ŻADNEJ burdy na stadione. No może kiedyś dwóch kibiców sobie natrzaskało, bo jeden zajął drugiemu miejsce.
Jesli chodzi o ostatnie wydarzenia w Gdańsku - to zarząd tylko zadeklarował, że czeka na informację od policji i tyle. Co więcej?
Współpraca na lini kibice z Wiary Lecha a zarząd uchodzi w powszechnym odczuciu (tj. kibiców z poza WL, dziennikarzy) za wzorową. Kibice ostro negocjowali ostatnio potrzebę wyburzenia jedenj z trybun, przed meczem z Deportivo w UEFA.
Ostatni akapit - pisze Pan, że co do kobiet i dzieci "wszystkie stadiony świata są podobne". A jednak w niektórych krajach Europy (o Stanach nie mówiąc) można bezpiecznie zabrać rodzinę na stadion. I do tego modelu trzeba dążyć, a nie pieprzyć bez sensu, że "gdzie indziej jest tak samo". Powinniśmy równać w dół, czy w górę? Odpowiedź pozostawiam Panu, jednocześnie serdecznie pozdrawiając.

Ostatnio przy Bułgarskiej czuję się jak w przedszkolu. Przede mną dzieci, za mną jakaś rodzina z dzieckiem.

albo Pan nie wie pewnych rzeczy albo Pan udaje :)
miłego zycia w nieświadomosci (pan Maciej chyba napisał 100% prawdy na temat układu Lech-kibice ups.kibole :)Stanisław Noskiewicz edytował(a) ten post dnia 19.11.08 o godzinie 15:49
Michał H.

Michał H. Aby do czegoś dojść,
trzeba wyruszyć w
drogę

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Stanisław Noskiewicz:
Michał H.:
Stanisław Noskiewicz:


co do burd na stadionie-na Legii dawno takowych nie było


Faktycznie dawno, ale zdzieranie medali piłkarzom Lecha Poznań po wywalczeniu przez nich Pucharu Polski kilka lat temu?
-i mówimy o burdach na meczu a nie grubo
po meczu (ale jak Pan chce to i tak Pan cos znajdzie od dla samego znalezienia)

Zdzieranie medali miało miejsce na stadionie. Byłem i widziałem. Nie wiedziałem, że w Warszawie śpiewać sobie nie wolno.
A tym bardziej za przyśpiewki kibiców, atakować piłkarzy.Michał H. edytował(a) ten post dnia 19.11.08 o godzinie 15:53
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

jak ktoś spiewa Legia to stara .... to chyba wie jakie go w Warszawie spotkają za to konsekwencje :) i do tego na stadionie Legii
(był pan na honorowej ?)
Pana celem chyba jest udowodnienie ze kibice Amiki to spokojni ludzie? jak tak to radze sobie darować :)Stanisław Noskiewicz edytował(a) ten post dnia 19.11.08 o godzinie 16:00
Michał Pytel

Michał Pytel Senior Account
Executive

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Panie Stanisławie nie odmawiam Panu prawa do własnego zdania, ale jaki sens jest na każdym kroku powtarzać, że każdy z nas wypowiadający się w tym wątku jest niedoinformowany...?
Kibicuje Legii od dziecka, był czas że chętnie chodziłem na Legię, teraz lubię sobie przy piwku obejrzeć mecz na spokojnie.
Owszem nie jestem zorientowany w 100% na temat konfliktu SKLW-Legia, ale co to zmienia? NIC. Dalej mnie ta sprawa żenuje, bo protest jest ok, jeśli nie przekracza pewnych granic. Niestety SKLW formą swojego protestu wiele z tych granic przekroczyło. Przecież okrzyki, gazetki szkalujące Waltera i spółkę podchodzą pod pewne paragrafy.
Jak teraz przyjść z dzieciakiem na mecz skoro co chwile słyszy się bluzgi pod adresem człowieka, który owszem idealny nie jest, ale inwestuje w ten klub.
Wyobraża Pan sobie innego zainteresowanego, który chciałby inwestować w klub licząc się z tym że za chwilę będzie się go wyzywać od najgorszych???
Kiedyś Żyleta była przykładem do naśladowania dla wszystkich kibiców w kraju, niech mi Pan odpowie czym jest teraz?Michał Pytel edytował(a) ten post dnia 20.11.08 o godzinie 10:59
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Michał Pytel:
Kiedyś Żyleta była przykładem do naśladowania dla wszystkich kibiców w kraju, niech mi Pan odpowie czym jest teraz?

dokładnie tym samym co udowodniła w meczu ze Śląskiem
ps:a gdzie w Polsce czy na zachodzie faceci, kibice czy kibole nie bluzgają na meczu???? ja takiego miejsca nie znamStanisław Noskiewicz edytował(a) ten post dnia 20.11.08 o godzinie 13:46
Stanisław Noskiewicz

Stanisław Noskiewicz
grafiko-arch-proj.wy
staw

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Michał Pytel:
Panie Stanisławie nie odmawiam Panu prawa do własnego zdania, ale jaki sens jest na każdym kroku powtarzać, że każdy z nas wypowiadający się w tym wątku jest niedoinformowany...?
godzinie 10:59[/edited]

bo jak ja jestem niedoinformowany to się zazwyczaj na te tematy nie wypowiadam :)
(co widać po Panu z krainy ziemniaka który wpadł coś powiedział po czym jak się okazało ze wie o swoim klubie mniej niż mu się wydawało to wypadł, niedoinformowanie grozi niestety tym ze mozna sie osmieszyć-a po co? :))
Smacznego piwka Panu zyczę ja z piwek uwielbiam Gambrinusa :pycha:Stanisław Noskiewicz edytował(a) ten post dnia 20.11.08 o godzinie 13:49
Michał H.

Michał H. Aby do czegoś dojść,
trzeba wyruszyć w
drogę

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Stanisław Noskiewicz:
Michał Pytel:
Panie Stanisławie nie odmawiam Panu prawa do własnego zdania, ale jaki sens jest na każdym kroku powtarzać, że każdy z nas wypowiadający się w tym wątku jest niedoinformowany...?
godzinie 10:59[/edited]

bo jak ja jestem niedoinformowany to się zazwyczaj na te tematy nie wypowiadam :)
(co widać po Panu z krainy ziemniaka który wpadł coś powiedział po czym jak się okazało ze wie o swoim klubie mniej niż mu się wydawało to wypadł, niedoinformowanie grozi niestety tym ze mozna sie osmieszyć-a po co? :))
Smacznego piwka Panu zyczę ja z piwek uwielbiam Gambrinusa :pycha:

Po pierwsze - nigdzie nie wypadł (jeśli to o mnie takie ładne określenie),
Po drugie - nie mam nic przeciwko temu, by w Warszawie był silny i dobrze zarządzany klub Legia Warszawa,i dlatego kibicuję p.Walterowi,
Po trzecie - pokazałem tylko przykład Lecha Poznań jako dobrej współpracy na lini zarząd-kibice, bo pod wieloma względami kluby są do siebie podobne. Nie z powodu jakiejś tam złosliwości. Do Poznania przyszedł sponsor Amica, do Legi - ITI. W obu przypadkach kibice byli nieufni i pełni obaw. W obu - mieli mnóstwo zastrzeżeń co do nowego sponsora. W pierwszym przypadku - wspólpraca się układa, w drugim - nie.
Oczywiście możemy sie umówić - że Pan wie lepiej, jak sytuacja wygląda w Poznaniu, a ja wiem lepiej jak się sprawy mają w stolicy. Ale prawdą to to chyba nie będzie.Michał H. edytował(a) ten post dnia 20.11.08 o godzinie 14:49

Temat: Co Ty wiesz o "Żylecie"?

Stanisław Noskiewicz:

a co do kobiet i dzieci-stadiony na całym świecie są podobne i od Anglii po Rosję zachowanie też-biorąc dziecko chyba rodzić ma tego swiadomość !!! (jak nie ma to ma problemy z głowa lub ze sobą i dziecko powinno mu być odebrane)

A tu się zupełnie nie zgodzę - zabieranie dzieci na mecze jest świetną formą spędzania z nimi czasu i zaszczepiania w nich pasji, jaką może stać się piłka nożna.
Ja dzieci jeszcze nie mam, ale jak już się pojawią i podrosną, to na pewno mecze na Łazienkowskiej będą ich stałą atrakcją.
I nie wydaje mi się, żebym - myśląc w ten sposób - miała problemy z głową... :/
A kultura osobista (w tym słowa mówionego) obowiązuje chyba wszędzie...?



Wyślij zaproszenie do