Andrzej Kowalczyk

Andrzej Kowalczyk Sii Account Manager

Temat: Uważajcie na Kotelnicy...

i ta opinię już kilkukrotnie słyszałem.
pewnie tak będzie...:)

do tej pory jednak miałem/mam wszystko czego mi trzeba na miejscu.
Jestem pewien, że jak moje "szkodniki" podrosną to będa porzebować dłuższej trasy ;)
pzdr
Wojciech Jończyk

Wojciech Jończyk Przewodnik górski
tatrzański,
Instruktor
Narciarstwa Wyso...

Temat: Uważajcie na Kotelnicy...

Andrzej K.:
i ta opinię już kilkukrotnie słyszałem.
pewnie tak będzie...:)

do tej pory jednak miałem/mam wszystko czego mi trzeba na miejscu.
Jestem pewien, że jak moje "szkodniki" podrosną to będa porzebować dłuższej trasy ;)
pzdr
Od dawna potrzebują większego urozmaicenia, by podnosić swoje narciarskie kwalifikacje poprzez zabawę, ale sądząc po tym co piszesz tego nie widzisz. To takie typowe niestety myślenie wielu polskich rodziców i wcale nie chodzi o namawianie na wyjazdy w Alpy, czy inne miejsca poza granicami Polski. :)
Pozdrawiam,
Andrzej Kowalczyk

Andrzej Kowalczyk Sii Account Manager

Temat: Uważajcie na Kotelnicy...

Wojciechu, zaczynam podziwiać Twoją psychologiczną i rodzicielską wiedzę i wnioski, które wysnuwasz po dwóch zdaniach, które napisałem.
Tak masz rację jestem totalnym ignorantem w tej kwestii. I w 100% jestem "niestety, typowym rodzicem ..."
bez odbioru
pozdrawiam
A
Wojciech Jończyk

Wojciech Jończyk Przewodnik górski
tatrzański,
Instruktor
Narciarstwa Wyso...

Temat: Uważajcie na Kotelnicy...

Andrzej K.:
Wojciechu, zaczynam podziwiać Twoją psychologiczną i rodzicielską wiedzę i wnioski, które wysnuwasz po dwóch zdaniach, które napisałem.
Tak masz rację jestem totalnym ignorantem w tej kwestii. I w 100% jestem "niestety, typowym rodzicem ..."
bez odbioru
pozdrawiam
A
Andrzeju,
Nie mam pojęcia jakim jesteś rodzicem.
Pisanie jednak na forum pewnych, przepraszam za wyrażenie, bredni, które mogą czytać inni rodzice zastanawiający się, gdzie się wybrać z dziećmi na narty w Polskie pagórki, by tam nauczyły się jazdy na nartach, wręcz powinno spotkać się z odpowiednim komentarzem.
Małe Ciche to owszem, kiedyś było bardzo urokliwe miejsce na Podhalu. Spokojna, cicha wieś położona w wąskiej dolinie pomiędzy dwoma pagórkami Pogórza Gliczarowskiego (mniejsza o dokładne nazwy tych łagodnych choć dość długich grzbietów). Tak jest do dzisiaj latem. Zimą natomiast, odkąd postawiono tam pierwszą "kanapę" wywożącą narciarzy i piechurów na jeden z tych grzbietów (najwyższy jego wierzchołek Wierch Zgorzelisko z pobliskim hotelem (za PRL ośrodek rządowy z do dzisiaj istniejącym bunkrem przeciwatomowym)) przestało być takim urokliwym miejscem. Całą zimę hałas od gardeł gawiedzi i notorycznego łomotu RMF-u, Zet-ki, czy innego radia (może poza nocą). Sam stok opadający do wsi to na górze wąska kicha ograniczona z obu stron lasem, często oblodzona - dla początkujących czasami dramat, rozszerzająca się stopniowo przez jakieś ok. 100m. Jeszcze parę lat temu od tego miejsca lewym ograniczeniem był 600m orczyk (2 sezony temu zastąpiła go "kanapa"). Po tych 600m względnego nachylenia (miejscami często lód - naśnieżanie armatami ma też swoje złe strony do tych co nie lubią jeździć po lodzie), choć dla początkujących może być za stromo i za wąsko (bywa duży tłok) stok przechodzi w bardzo plaskatą łąkę (nachylenie na prawdę baaardzo małe - dla amatorów bicia rekordów w ilości wykonanych skrętów podczas zjazdu proponuję używanie kijów biegowych na tym odcinku; dla początkujących byłoby to doskonałe miejsce do jazdy, gdyby: 1. było szerzej; 2. stok kończył się komfortowym, stosunkowo długim całkowitym wypłaszczeniem). Pod koniec nachylenie stoku zwiększa się wraz ze zmniejszeniem jego szerokości (kilkadziesiąt metrów) by zakończyć się całkowitym wypłaszczeniem (krótki odcinek), na którym w okresie świąteczno-noworocznym i feryjnym zawsze jest tłok. Dłużej się wjeżdża na górę niż zjeżdża w dół, nie mówiąc o staniu w kolejce zanim posadzi się swoją egzystencję na kanapie.
Dla tych co potrafią jeździć na nartach zdecydowanie lepszy jest Jurgów, a kiedy w Tatrach napada odpowiednia ilość śniegu to Kasprowy Wierch (komu nie chce się dostać do Kuźnic "z kurami" ten musi mieć cierpliwość na stanie w kolejce do wagonu w piękne, słoneczne dni).
Dla początkujących przyzwoite są krótkie stoczki w Bukowinie Tatrzańskiej, dół (orczyk) stoku "Koziniec" (Czarna Góra) i pólko na Polanie Zgorzelisko. Niedaleko od niego po przeciwnej stronie grzbietu jest (że już już tak nieładnie skrótowo napiszę) opisany stok Małe Ciche. Do zeszłego roku bilet na wyciąg na Polanie Zgorzelisko działał również na kanapę i inne wyciągi "stacji" Małe Ciche, co trzeba zapisać na plus tego miejsca i właścicielom - jednym i drugim. :)
Tak przy okazji, w Polsce jak postawi ktoś jedną kanapę, choćby na bardzo plaskatym polu, to od razu takie coś okrzyknięte jest stacją narciarską. Was to nie śmieszy? Mnie bardzo. :)
W Alpach też są miejsca, które ze szkoleniowego punktu widzenia nie będą dobre dla początkujących, a inne dla średnio - czy zaawansowanych narciarzy. Nie mniej tam mają większe szanse zadowolić wszystkich jeżdżących - od zaczynających od zera, a skończywszy na narciarskich ekspertach. Choćby dlatego, że oni mają góry, a my tylko pagórki (pomijam nasze góry objęte w całości obszarami Parków Narodowych, w których póki co (i niech tak zostanie) nie ma szans na budowę stacji narciarskich.
Wojciech Jończyk

Wojciech Jończyk Przewodnik górski
tatrzański,
Instruktor
Narciarstwa Wyso...

Temat: Uważajcie na Kotelnicy...

Zapomniałem dodać, że w Małym Cichym kradną sprzęt. Nie tylko nówki ledwo co śmigane, ale i stare rzęchy. Kiedyś taka przykrość zdarzyła się mojej klientce, której ktoś zakosił kije z wypożyczalni (stare, zdezelowane). Swoją drogą ubawił mnie gość z tej wypożyczalni, kiedy zanieśliśmy mu inne, lepsze, w lepszym stanie kije tej samej długości co skradzione. Nie przyjął ich, bo to nie były dokładnie te, które wypożyczył. :)
Trzeba przyznać, że kradzieże przy wyciągach w Polsce to nie tylko Małe Ciche, czy tutułowa Kotelnica. To przypuszczam proceder rozprzestrzeniony we wszystkich polskich miejscach z wyciągami. Złodzieje kradną w przysłowiowy biały dzień, a ludzie udają, że tego nie widzą. Dostałby złodziej porządnie po 4 literach, to może by mu się odechciało kradzieży.
Wzywanie policji w takiej sprawie na taki sens, że po czasie uznają, że była niewielka szkodliwość społeczna czynu, więc umarzają postępowanie. :(



Wyślij zaproszenie do