Temat: MAroko z jakim biurem ???
Iwona G.:
Czy ktos słyszał o hotelu Le Tivoli? Jakie sa w nim warunk, kuchnia, obsługa?
Witaj...
Podobnie jak Anna Zakrzewska, ja też będąc w Maroku (nie wiem czy się odmienia, niektórzy twierdzą, że nie), stacjonowałem w Hotelu Le Tivoli (Boulevard No.20 Aout - jak dobrze pamiętam). Przyznam szczerze, że gdy w nocy dojechaliśmy do Tivoli, przejeżdżając uprzednio obok wszystkich zlokalizowanych w pobliżu hoteli, byłem trochę zszokowany tym, co tam zobaczyłem. Ale krótko. Rano, gdy wyszedłem na balkon w pokoju - zobaczyłem w oddali piękny ocean, moje obawy o to miejsce szybko się rozwiały. Już wtedy czułem, że nie będzie to zwykły pobyt. W dalszej (już bardzo prywatnej) części wszystko to się potwierdziło - to był niezwykły wyjazd :).
Wracają do Le Tivoli. Hotel ma swoją plażę z leżakami, gdzie raczej nie brakuje miejsc, niezależnie od godziny, w której chce się rozpocząć plażowanie. Przyjemna otoczenie i klimat hotelu sprawia, że spokojnie można tam spędzać czas wypiekając się na słońcu (cudowna sprawa!).
W okolicy basenu zlokalizowany jest bar [url]
[/url], który oferuje całkiem niezłe drinki, dla tych, którzy lubią piwo i inne zimne napoje. Z tego co pamiętam w tym hotelu nie ma możliwości wykupienia opcji All Inclusive, ale generalnie jest miło.
Pokoje rozlokowane są w 5 czy 6 skrzydłach dookoła hotelu, w całości tworząc swego rodzaju gwiazdę. To takie budynki 2, 3 piętrowe, gdzie na każdym piętrze jest ok. 15 pokoi.
Co mnie zraziło, to zbyt szybko przychodziły pokojówki, żeby posprzątać, ale można przeżyć - gdy widzą, że ktoś jest jeszcze w pokoju, nie wchodzą, ale dodatkowo ostrzegano mnie, by nie zostawiać nic kuszącego na wierzchu - może im się przydać. :)
W pokojach jest czysto, przestronnie i co najważniejsze nie jest duszno. Dziwne było tylko to, że w pokoju, w którym stacjonowałem ja z :) było ciepło w nocy. Siostry mojej Partnerki przykrywały się kocem.
Kuchnia super. Jedynie śniadania były monotematyczne: jajecznica (po powrocie do kraju pewnie na jakieś 2 m-ce zapomnisz o jajkach) + powtarzająca się każdego dnia fasolka w sosie jakby pomidorowym. Coś na kształt naszej... "po bretońsku" :) Trochę jednak inny smak. Reszta ok. Zaprzyjaźniliśmy się z kelnerem, a i nie obyło się od adoratorów pięknych Pań, z którymi byłem, toteż jeden z kelnerów przynosił nam do śniadania pyszne ŚWIEŻE owoce i/lub ogromne puchary jogurtu, który nie był wystawiany dla ogółu. (nic nam po nim nie było).
Obiady różnorodne. Duży wybór dań, ok. 3, 4 - kuchnia marokańska i inne poboczne. Każdego dnia inna: włoska, hiszpańska, itp.
Okolice hotelu to faktycznie spokojna przestrzeń "zaopatrzona" w sklepy (nie wolno oficjalnie wnosić art. zakupionych w sklepie do hotelu) i hotele. Co do dyskoteki jest dość blisko zlokalizowana w jednym z hoteli (nie pamiętam niestety jego nazwy). Dyskoteka nazywa się Papa Gayo. Kolejne dopiero w centrum miasta.
Samo miasto jest faktycznie niewielkie, ale gdy mowa raczej o części turystycznej. Zapuszczając się dalej można zrobić sobie naprawdę niezłą wycieczkę - co też polecam. Pierwszego dnia, poszukując SUKU (ichniejszego targu, bazarku) doszliśmy na koniec Agadiru do jednego z dwóch zamków Hassana II. Naprawde koniec miasta. Powrót niestety odbył się Petitką (małe pomarańczowe Peugeociki - stare prawie jak Maroko :) ).
Z kolei na rzeczonym wcześniej SUKU warto uważać. Nie ma tam kieszonkowców czy coś podobnego, ale warto być twardym i nie dać się zapraszać na różnego rodzaju poczęstunki (herbata, itp.). Można stracić kilka dirhamów (DH: 1USD - ok. 11 DHM* - dirham marokański)
Jak byś chciała więcej informacji, zapraszam.
pozdrawiam i życzę Ci bardzo udanego pobytu. ja chętnie jeszcze tam wrócę.
m.