Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Bolesław Leśmian

Łąka

I


Czy pamiętasz, jak głowę wynurzyłeś z boru,
Aby nazwać mnie Łąką pewnego wieczoru?
Zawołana po imieniu
Raz przejrzałam się w strumieniu -
I odtąd poznam siebie wśród reszty przestworu.

Przyszły do mnie motyle, utrudzone lotem,
Przyszły pszczoły z kadzidłem i mirrą i złotem,
Przyszła sama Nieskończoność,
By popatrzeć w mą zieloność -
Popatrzyła i odejść nie chciała z powrotem...

Kto całował mak w zbożu - nie zazna niedoli!
Trawa z ziemi wyrwana pachnie, lecz nie boli...
Kocham stopy twoje bose,
Że deptały kruchą rosę,
Rozróżniając na oślep chabry od kąkoli.

Niechże sen twój wędrowny zielenią poprzedzę!
Weź kwiaty w jedną rękę, a w drugą weź miedzę,
Połóż kwiaty na rozstaju,
Zwilżyj miedzę w tym ruczaju,
Co wie o mnie, że trawą brzeg jego nawiedzę.

Już słońce mimochodem do rowu napływa,
Skrzy się łopuch kosmaty i bujna pokrzywa -
Jeno pomyśl, że ci wolno
Kochać łątkę i mysz polną,
I przepiórkę, co z głuchym trzepotem się zrywa!

Idzie miłość po kwiatach - wadzi o twe ciało,
Zważaj, by ci przed czasem w słońcu nie zemdlało.
W mojej rosie, w moim znoju
Pod dostatkiem masz napoju
Dla wargi, przeciążonej purpurą dojrzałą.

Cień twej głowy do moich przybłąkał się cieni.
Wiem, że w oczach nie zdzierżysz tej wszystkiej zieleni,
A co w oku się nie zmieści,
To się w duszy rozszeleści!
Jeszcze dusza ci nieraz żywcem się odmieni.

Parna ziemia przez kwiaty żar dzienny wydycha,
Uschły motyl zesztywniał wśród jaskrów kielicha -
Oczarujmy się nawzajem,
Zaskoczeni nagłym Majem -
Maj się chyli ku nocy i miłość nacicha...

II

Nie nacicha ta miłość, co nie zna rozłąki!
Usta moje i piersi spragnione są Łąki!
Tam mój obłęd i ostoja,
Gdzie ty szumisz, Łąko moja!
Jakże pachną rozprute według ściegów pąki!

Rosą zwilżyj mi rzęsy, skostniałe od skwaru,
Zgłuchłe uszy orzeźwij falą twego gwaru,
A ja w kwiatach spodem dłoni
Nauzbieram różnej woni
I omyję twarz spiekłą w źródłach twego czaru.

Nie przeciwiąc się trawom, obnażę się cały,
Aby mnie tchnienia twoje; jak wierzbę, przewiały,
A ty paruj tym oparem,
Co pokłębił się nad jarem,
Niby przed snem zrzucony twój przyodziew biały.

Ucałować mi rąbki tego przyodziewu,
Że pełen twojej woni i twego przewiewu,
I zawiesić mi go potem
Na tej brzozie popod płotem
I zamierać pod brzozą od własnego śpiewu.

Dzisiaj chatę zamiotłem w jedno oka mgnienie,
Z czworga kątów różami wypłoszyłem cienie,
A próg, zdobny pajęczyną,
Namaściłem suto gliną
I wodą moje pylne skropiłem przedsienie.

Jużem sobie nie szczędził radosnych zabiegów,
Wypiekając chleb z mąki, srebrzystszej od śniegów,
A tę ławę, tę - dębową
Przesłoniłem chustą nową,
Co się cała zieleni, krom czerwonych brzegów.

Będą czekał na ciebie z dłonią na zasuwie,
Zasłyszawszy twój szelest, z nóg zdejmę obuwie,
Wyjdę bosy na spotkanie,
Śpiewający niespodzianie.
A śpiewając, pomyślę, że pacierze mówię.

Wyślij pierwej z nowiną co najlichsze ziele,
Potem sama się przybliż z kwiatami na czele -
Pędząc przed się wonne kwiaty,
Wnijdź do wnętrza mojej chaty,
Bo chcę tobie sam na sam opowiedzieć wiele.

III

Weszłabym do twej chaty, gdy mgły się postronią,
Lecz nie wiem, czy się zmieszczę wraz z rosą i błonią.
Pierwej z niebem posąsiaduj,
Wszystkie cuda poobgaduj,
Nim napełnisz tę chatę miłością i wonią!

Jeszczem ja w żadnej chacie dotąd nie bywała,
Wiem tylko, że przez szyby widnieję - niecała.
Jakże cała poprzez drogę
Do twej chaty wbiegnąć mogę?
Od naporu zieleni runie ściana biała!

Nie umawiaj się ze mną pod żadnym jaworem,
Bym ciebie nie dosięgła szumem a przestworem -
To, co szum wyśpiewa gwarnie,
Przestwór znajdzie i ogarnie!
A chata twoja stoi przede mną - otworem...

Mocniej zioła zapachną w cztery świata strony,
Gdy zbliżywszy je do ust, spojrzysz w nieboskłony...
Czy ta sama noc na niebie
Osłoniła mnie i ciebie,
Czy dwie noce odmienne, dwie różne zasłony?

A jeżeli dwie różne o różnym przezroczu,
Nie pokładźmy ich przeto w rosie - na uboczu,
Odmiennymi zasłonami
Powiewajmy nad drzewami,
Byśmy siebie nawzajem nie stracili z oczu!

Ja tu - na dnie zieleni, pod powierzchnią rosy,
A ty tam, kędy dla mnie kończą się niebiosy,
Czy się kończą, czy nie kończą -
Śpiewaj zowąd pieśń skowrończą,
Podzwaniając mi ostrzem rozbłyskanej kosy.

Kosą grozi twa miłość, co pożera kwiaty,
Sierpem zgarniasz do duszy mych maków szkarłaty,
Lecz miłości się nie boję,
Jeno w zgrozie ci dostoję,
Bo i Bogu jest słodki powiew mojej szaty!

Porwijże mnie ku sobie, jeślić starczy mocy!
Lecz co pocznie beze mnie ten wicher sierocy?
Chyba wstrzymam dla poznaki
Popod chatą wszystkie maki,
Aby mógł mnie, gdy zechce, odnaleźć po nocy.

IV

Nie odnajdzie cię wicher, mrokiem ociemniały!
Rozweselił się błękit, gwiazdy pomłodniały!
Opętały moją głowę
Przywidzenia kalinowe,
Że rozkwitam tej nocy, niby krzew zuchwały.

A nie było na ziemi tak zmyślnego krzewu,
Noc się chwieje na strony od jego zachwiewu -
Wonna liściem i żywicą
Stańże, duszo, nad krynicą,
Spójrz, czyś dosyć podobna zielonemu drzewu?

Przystroimy się wzajem! Śpi w tumanie rzeka,
Śpi kałuża pod płotem, śpi sad i pasieka,
Baczmyż przez ten wieczór cały,
By się okna nie pospały
I drzwi chaty znużonej, co na radość czeka.

Przyjdzie radość tym szlakiem, który jej się zdarzy -
Bądźmy zawsze gotowi i zawsze na straży.
Księżyc utkwi ponad studnią,
Gwiazdy w mroku się zaludnią
Snem, co jeszcze daleki, choć się z bliska marzy.

Za daleka mi byłaś wpośród kwiatów cienia,
Łąko - zielona Łąko, szumna od istnienia!
Chcę, byś była taka bliska,
Jak ta łza, co gardło ściska,
Kiedy w nim się zapóźni śpiew twego imienia!

Zapóźniła się miłość, szukająca łona,
A któż taką spóźnioną na rosach pokona?
Straszno łodzią w świat popłynąć
I z miłości nie zaginąć
W tych falach, gdzie się tężą piersi i ramiona!

I w północnej ochłodzie dość dla mnie upału!
Idę, Łąko, ku tobie brzegiem mego szału.
Ani zbrojny, ani konny,
Z ramion twoich wyjdę - wonny
I duchem zroszonemu uśmiechnięty ciału!

Sama chata rozwarła drzwi oścież ku wiośnie,
Wnijdźże teraz po ciemku - nagle i zazdrośnie!
Drzwi klonowe zamknę szczelnie
I zaśpiewam nieśmiertelnie,
A potem spojrzę w ciebie na wskroś i bezgłośnie!

V

Byłoż owo, nie było? Opowiedz nam, bracie,
Co się nocy dzisiejszej działo w twojej chacie?
Widzieliśmy, ludzie prości,
Niepojętość Zieloności
Za oknami - na ścianach i na twojej szacie.

Mówimy śpiewający, bo łatwiej przy śpiewie
Mówić o tym, co było, a czego się nie wie...
Psy, poległe nad potokiem,
Poglądały ludzkim wzrokiem,
I wzrok ludzki był w gwiazdach i w tym ślepym drzewie.

A zasię w naszych oczach były gwiezdne znaki,
I nie mogliśmy poznać, gdzie ludzie, gdzie maki.
Wszystko wokół było - gwiezdne
I odlotne i odjezdne,
Gromadzące się w białe nad ziemią orszaki.

I zdawało się wszystkim, że coś w niebie woła,
A zielona się światłość jarzyła dokoła,
Sny się wzajem pobudziły,
Ludzkie ciała opuściły
I pobiegły śnić w kwiaty i w najmniejsze zioła.

W nagłym pląsie skrzypnęły wszystkie kołowroty,
Zahuczały te groble, śpiewne od niemoty,
I w powietrzu było cudno,
Niby ludno, choć bezludno,
Jakby w nim się roiło od świąt i tęsknoty.

A na przeciąg tej nocy za sennym zrządzeniem
Każdy przezwał się innym wobec gwiazd imieniem,
Więc gdy świt ozłocił dymy,
Ujrzeliśmy, że klęczymy,
Nie wiedząc, jak i kiedy zdjęci zapatrzeniem.

Powiedz nam, co się stało w tym polu czy w lesie,
Że się dotąd czujemy, jakoby w bezkresie,
A wyjednaj nam u kwiatów
Rozszerzenie ziemskich światów
Aż po owe oddale, dokąd oczom chce się...

I objaśnij nam potem słów śpiewną wspomogą,
Co rozbłysło w twej chacie ponad ciemną drogą?
Czy ją naszła piękna zmora,
Wykrzesana z wód jeziora,
Czy sen owy, co śni się w polu bez nikogo?

VI

Ani zmora z jeziora, ani sen skrzydlaty,
Lecz Łąka nawiedziła wnętrze mojej chaty!
Trwała ze mną na tej ławie,
Rozmawiając głośno prawie -
Na ścianach moich - rosa, na podłodze - kwiaty...

Nie grążyłem ja w niebie ni steru, ni wiosła,
Lecz mnie radość swym prądem zmiotła i uniosła.
Wieczność ku nam znikąd zbiegła,
U stóp naszych, warcząc, legła,
A pierś moja tej nocy chabrami porosła.

I było już wiadomo, że pułap sosnowy
Wonnym deszczem, jak obłok, pokropi nam głowy,
Bo nie snem się sny płomienią,
Jeno deszczem i zielenią -
Duch mi zbłąkał się w ciele, jak wpośród dąbrowy.

Przeto Bóg, co mnie stworzył, zbladł podziwem zdjęty,
Żem uszedł jego dłoniom w tych pokus odmęty!
W kształt mię ludzki rozżałobnił,
A jam znów się upodobnił
Kwiatom i wszelkim trawom i źdźbłom gorzkiej mięty.

Nawołujcie się ludzie, pod jasnym lazurem,
Chórem w światy spojrzyjcie, zatrwóżcie się chórem!
Miłość, wichrem rozpędzona,
Wszystko złamie i pokona,
Zaś tych, co się sprzeciwią, w śnie skrępuje sznurem!

A opaszcie świat cały ścisłym korowodem,
Aby wam się nie wymknął, schwytany niewodem...
Zapląsajcie, zaśpiewajcie,
Pieśnią siebie wspomagajcie,
Toć wejdziemy w świat - próżnią, aby wyjść - ogrodem!

Niechaj dusza wam będzie błękitami czynna,
Stoi przed nią otworem ta jasność gościnna,
Czegokolwiek zażądacie,
To się zjawi w waszej chacie,
Bo nastała godzina taka, a nie inna...

Ludzie - mgły, ludzie - jaskry i ludzie - jabłonie,
Rozwidnijcie się w słońcu, boć na pewno płonie!
Dla mnie - rosa, dla mnie - zieleń,
Dla was - nagłość rozweseleń,
A kto pieśni wysłuchał - niech mi poda dłonie!

z tomu "Łąka", 1920Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.02.11 o godzinie 07:40
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Najpiękniejsze łąki

Czesław Miłosz

Łąka


Była to łąka nadrzeczna, bujna, sprzed sianokosów,
W nieskazitelnym dniu czerwcowego słońca.
Całe życie szukałem jej, znalazłem i rozpoznałem:
Rosły tu trawy i kwiaty kiedyś znajome dziecku.
Przez na wpół przymknięte powieki
wchłaniałem świetlistość.
I zapach mnie ogarnął, ustało wszelkie wiedzenie.
Nagle poczułem, że znikam i płaczę ze szczęścia.

z cyklu: „Litwa, po pięćdziesięciu dwu latach”

konto usunięte

Temat: Najpiękniejsze łąki

Julia Hartwig

Abecadło mojej górskiej łąki


Rozrzuciło się moje abecadło.
Najpierw M – modrzew, potem CH – choina albo smrek, w środku T – miękka trawa, zielona, wysoka i ozdobna, poprzetykana złocieniem, dzwonkami fioletowymi, białym koprem. Przez trawę patrzą wszechwidzące oczy rumianku.
Za łąką drugie L, łąka sąsiadów, z kopami siana. Grabią gazda i gaździna. Za ich plecami K, drewniany kościółek, C – cmentarzyk wiejski pełen N – naparstnic i orlików. W tle W – wierchy albo szczyty i N – rozległe, niebieskie i za-Ch-murzone. A przez to wszystko czasem W wieje i huczy i D leje albo siąpi.
A potem C – ciemność, wczoraj rozgwieżdżona, i wielki S – strach, przed czym? Dobrze nie wiadomo.
Drogą idzie Z – zbójnik, a idąc śpiewa na całe gardło, bo ogień pali mu wnętrzności.

* * *

Łąka górska na wznoszącym się urwiście stoku, wysadzana złotymi mleczami.
Odwrócone moje nocne niebo.

z tomu „Chwila postoju”, 1980Marta K. edytował(a) ten post dnia 27.09.10 o godzinie 04:18
Mar P.

Mar P.
www.mar-canela.blogs
pot.com

Temat: Najpiękniejsze łąki

Kazimierz Wierzyński

Lato

Leżę na łące.
Nikogo nie ma, ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbrana
Napływa myśl to pachnie siano.
Wiatr ciągnie po trawach z szelestem
A u góry siostry moje
Białe chmury, wędrują na wschód.
Czy nie za wiele mi, że jestem?

wiersz jest też w tutaj http://www.goldenline.pl/forum/1002952/szukanie-lataMar P. edytował(a) ten post dnia 14.12.10 o godzinie 20:52

konto usunięte

Temat: Najpiękniejsze łąki

Lőrinc Szabó*

Łąka umiera


Świerszcz, babie lato, łąki muzyka.
Dreszcz złoty zapach słońca przenika.
I wszystko jedno, ile lat liczysz.
Buduje ciebie coś tajemnicze.
Znudzony ziewasz i senność czujesz.
Niebo i ziemia ciebie szturmuje.
Możesz odpocząć; to najważniejsze.
Nad mrówką dumasz małą, nad świerszczem.
W krąg się rozglądasz: świat znany wokół!
Niebo obleka zamknięte oko.
Szum wody, dzwonek; linie dźwięczące.
Głos nowy kreśli motyl lecący.
Zaczyna skóra twa widzieć, słyszeć.
Chmura twe ciało całe kołysze.
Jednej melodii gna sto naprzeciw.
Wczorajsza osa w nich z brzękiem leci!...
Pamiątka skryta na skórze płonie.
Łąka umiera. – Wszystko wiesz o niej!

...na błękitnej, wielkiej łące...

... przecież tym tylko, już tylko szelestem,
ziemią, snem, niebem, tańcem, ogniem jesteś,
wiatr cię całuje, znów oczy przymykasz,
zewnątrz i wewnątrz stapia się, przenika,
głos dźwięczy, brzęcząc znów łąka faluje
i gdy twe serce ten rytm jej przejmuje,
jakby na kuli świetlistej jak lustra
w wybuchu nagłym twe „ja” cię opuszcza
i pędzi, rośnie, przez niebiosa goni,
dopiero kiedy świat cały już wchłonie
i kiedy wszystko powlecze jak błoną,
znów siebie widzisz, siebie- zagubioną
drobinkę, kiedy już ramą całości
jesteś, a wszystko to twoje wnętrzności;
pewności boskiej wtedy doświadczając,
zamiera nagle twa świadomość ziemska
i na błękitnej wielkiej łące świerszczą
muzykę niebios gwiazdy zaczynają.

z węgierskiego przełożył Bohdan Zadura

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Miej serce i patrzaj w serce
Marta K. edytował(a) ten post dnia 04.12.10 o godzinie 07:59

konto usunięte

Temat: Najpiękniejsze łąki

Zygmunt Rumel

PORANEK


Mojej siostrzyczce

Na łąkach pachnie skoszonym lipcem
a bosonogi grajek brzozom zawodzi wiklinowe smutki,
aż się wychylił i nasłuchuje z przydrożnej kaplicy –
Jezus malutki.

Mgławy poranek rosą się wplątał w zielone trawy,
krowa go stamtąd zliże mokrym językiem,
a z koniczyny uszy wystawi zając ciekawy,
aż pastuch pędzący bydło spłoszy go krzykiem.

1934Krystyna Bielarczyk edytował(a) ten post dnia 04.12.10 o godzinie 20:51
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Umberto Saba*

Na łące


Tej jesieni tak blado świeci słońce
i dziecko nie cieszy się jego mglistym światłem,
bawiąc się na zielonej jak szmaragdy łące.

I jest tam strumyk: a tylko tobie powiem,
że dużo wody i deszczu spłynęło pod lasem...
Pytasz też, czy biegnie mała w swoją stronę.

O, wezwij mnie tam, gdzie śpiesznym krokiem
Warto by wędrować po rozległej ziemi,
gdy chłopcy wciąż bawią się w wojnę,
a małe dziewczynki w dom z lalek i cieni.

ze zbioru „Da serena disperazione”, 1913-1915

tłum. Marerk Baterowicz

*notka o poecie, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie W języku Dantego
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.01.11 o godzinie 14:54

konto usunięte

Temat: Najpiękniejsze łąki

Bertolt Brecht*

Trawa i mięta pieprzowa


Mam smak pieprzowej mięty na języku
I woń trawy. Dla zabawy w pokrzyw kępach
Tarzam się po mojej surowej skóry strzępach.
Rozgryzłem pręt sitowia przy strumyku
I z grubymi kamieniami uprawiałem nierząd
Aż do tego kochania się ani ździebko
Nie zostało na mnie skóry. Wtedy leżąc
Spoglądałem sobie w małe niebko.
Znam od dziecka to ziółko w kieszeni
Moich spodni. Jak roślinką było jeszcze małą.
Nieraz cały kark mi podrapało
Dużo szybciej od rzęs rosnąc mi z korzeni
Już w dzieciństwie skłonne do nierządu.
(Cudny czarny motyl z wyglądu.)
Pasowaliśmy do siebie i kochało
Tylko szyję mą przeciągle i nieśmiało.

przełożył Robert Stiller

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie A może w języku Goethego?
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 14.01.11 o godzinie 10:30

konto usunięte

Temat: Najpiękniejsze łąki

Jacek Podsiadło*

Dąbrówka. Łąka


Indiańskie tipi widziane przez źdźbła trawy
gdy leżę na brzuchu.
Zamknięty w kamiennym kręgu ogień
stroszy pióropusz dymu
i wojowniczo błyska okiem.
Woda wrze w garnku zawieszonym na trójnogu,
psy i bose dzieci biegają po łące,
obok nagie dziewczyny brodzą w strumieniu.
Słońce dostojne i białe
pochyla się coraz niżej – nieśmiertelny papież błogosławiący wszystkiemu.

Napięty łuk nieboskłonu wprawia ziemię w lekkie drżenie,
„kosmiczne wibracje”, mówi Sandryk i nastawia anteny schizofrenii,
potem galopada myśli, nieskładność wymowy.

Pod lasem groźnie huczy bęben-Matka.
Nicole cichutko nuci wpatrzona w rozżarzone głównie.
Rzeczywista żaba wyskakuje z kępy rzeczywistej trawy.

Sandryk uczy mnie wybijania najprostszych rytmów.
Potężna sałata rośnie na prostokącie ziemi
nie większym od obrusa. Słońce łącze się z trawą
w siano. Łagodny kwietyzm kaczeńców
daleki od filozoficznych sporów.

Rano pogotowie, Sandryk
podpalił w nocy tipi.
W szpitalu ścinają mu dreadlocki.
„Płakałam”, przyznaje Julia.
Ostrożnie, by nie poruszyć mułu, nabieram wody ze źródła.

88. 07. 07-11

„Kresy” 1991 nr 8, z tomu „Wiersze zebrane”, 2003

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie
Współczesna poezja polska - najmłodsze pokolenie
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 14.01.11 o godzinie 13:21
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Jules Supervielle*

Łąka


Sen mego serca rozluźnia węzeł dnia,
Toczy głucho Europę i Amerykę
Gasząc im światła latarń
I śpiew polnych koników.

Przeszłość, przyszłość,
Jak bliźniacze psy węszą wokół nas.

z tomu „Gravitations”, 1925

tłum. Zbigniew Bieńkowski

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie W języku Baudelaire'a
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.04.11 o godzinie 18:39
Janusz Kliś

Janusz Kliś Poeta,plastyk,
nauczyciel...

Temat: Najpiękniejsze łąki

moje łąki

miękkimi poduchami chmur
oczy przecieram
ze snu
łagodzę ból
rumiankowym słońcem
na wietrze

tęsknoty wspinają się
na grzbiety gór
jak serce w zachwycie
drga powietrze

a w trawach wiatr
aromatem ziół
dni moje wygrywa
na liściach zielonych

wspomnienia układa
melodyjnie w miesiące
w lata
duszą kołysze i potrząsa
w kwiatach

stare ścieżki
wciąż czuję pod stopami
i wiersze
jak do serca lgną

tak blisko
kwitną moje łąki
pod Tatrami

tak daleko
kwitnie mój dom

Autor: Janusz Kliś
(ISBN 978-83-60921-39-5)
...z tom.poezji pt.”Spojrzenie” – 2009r.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Armin Senser*

Typowo szwajcarska łąka

Będziemy sobie tak wierni jak bracia,
Żadne nieszczęście nie rozłączy nas!
Chcemy być wolni, jak nasi ojcowie,
Raczej nam umrzeć, niż w niewoli żyć!
Zawsze będziemy ufać w boską moc,
Żadna nas ludzka nie przerazi siła.


Schiller

I

Oko kamery oraz oko mówcy otwierają się na siebie,
ale nie na nas i nie na miejsce kultu, gdzie trawy urosły
przez siedem wieków, żeby 1 sierpnia znani tylko legendzie
nasi Guevara, Boff i Massud z poczuciem czasu swobodnym
faktycznie obstawali przy walce wyzwoleńczej.

Co innego mogą robić de facto wiecznie wczorajsi niż odprawiać
ten rytuał lub agitować innych, by samemu karku nie nadstawiać.
Historia zbyt jednak brutalna, by ją uaktualniać,
i dostatecznie ponure jej wątki, o których wiemy to i owo.

Mówca, który przymyka oko, oraz kamera,
która nie ma już zmysłu obrazów, tylko cyfrowo
wszystko ujmuje, nie spieszą się, by Que sera, sera

zapamiętać. Mniejsza, w jakiej epoce posłańców naszych korzenie,
imiona ich tylko jako Dezerter, Diler i Despota znane.
Zbyt powszechna ich sława, zbyt specyficzne nasze zmartwienie,
i nie krzyczą „O Jezu!”, tylko wołają „Amen!”

II

Jeszcze jest jasno na typowo szwajcarskiej łące.
Mówca otwiera oczy. Po prawej stronie widzi, co stoi prawej,
po lewej tylko pustka. I chce wzbudzić w sobie wyzwalające
łkanie, lecz sfinksa zeń czynią jego pozycja oraz przodków pamięć.

Jeden krzyż kołyszący się w górze, pochodzi z wypraw krzyżowych,
drugi każdy sam nosi. Czy nasze matki, rodząc, były wolne same?
Czy zuchwałością byłoby ich życie od krzyku wywodzić?
Skoro mówienie o status quo jest już samooszukiwaniem.

Ten postęp wszędzie ramy działań państwowych przybiera:
wzrost ofiarności w sakiewkach, sercach oraz głowach.
Mówca do tego stopnia masy zdołał porwać,
że ich entuzjazmu nie wymaże nawet kamera.

Głośniki gwiżdżą i utrwalają nieważny historyczny moment
w nowym ucisku, w habsburskich poddanych krzyku,
gdy ryczą znowu: Wszyscy za jednego. I jeśli płonie
gdzieś coś, to w kominach i na języku,

a nie w otoczeniu klasycznych, złożonych nam w kołysce
wojowników. Podsłuchiwanie tych przodków może było,
w odróżnieniu od współczesnych, jedynie kaprysem,
lecz w obu wypadkach perwersyjnie wręcz bawiło.

Wpadanie w zachwyt bywa trudne, zwłaszcza, że zieleń,
jezioro, góry i w końcu otwierające się przestworza
zostały małostkowo zreformowane przez pewną ciemną ideę.
Wtedy, rzecz oczywista, nawet przyroda staje się propaństwowa.

III

Tymczasem jest już ciemno. Wystrzelało się na niebie.
Demonstranci się rozchodzą i wracają do siebie.
Nikt nie zginął. Życie jest warte jeszcze jednego upokorzenia,
lecz ludzie zużyci nie mają żadnego wyjaśnienia,

zamiast go szukać, wyłączają telewizor, przy sobie
się kładą. Zbyt długo już sypiają słabo,
żeby obiecywać sobie po snach, po snach jakichkolwiek,
błogosławieństwo. Ich strachem inne rządzi prawo.

Nie dbają o to, jacy byli dobrzy. Za szybko życie
minęło, by na wspomnienie lat udręki godność
nie uderzyła im do głowy, to okropność,
której się poddają, nie próbując krzyczeć.

A trawa dalej rośnie na zawsze zielonej łące
i zarasta życie, wiek po wieku, bezwzględnie zagłusza.
Pójdź, oko! Pójdź, łzo, i płyń rączej!
Lecz ona jak relikwia jakoś mnie nie słucha.

z tomu „Kalte Kriege. Gedichte”, 2007

tłum. Ryszard Wojnakowski

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie A może w języku Goethego?

Wiersz jest też w temacie Czym jest wolność?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 18.06.11 o godzinie 11:46
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Najpiękniejsze łąki

Łąka, wspomnienie lata

na łące porządek jest ustalony
kwiaty dają pokarm owadom
owady barwnie wzlatują do słońca
i opadają w rytmie sennego zachodu

prawdy niezmienne od zawsze
ziemia drży tylko przed burzą
i kiedy wyczuwa nieprzyjaciela

ptaki z wysoka
przysiądą lekkością wzroku

wiatr zapisuje proste zdarzenia
bujanym kierunkiem przelotu

granice są płynne
nasiona lecąc przed siebie
zmieniają mapę na miedzy

możliwy jest szybki
czas dojrzewania motyla
przyrost niemych korzeni
bunt niespokojnych larw życia
choć pozostaną w swych labiryntach

zdarzają się chwile spokoju
bezczynne wpatrzenie w widnokrąg
poemat chmur mieniących się cieniem
i taniec kropelek ciepłego deszczu

stojąc na brzegu łąki
zobaczysz sens wędrówki
wilgotne pajęcze sieci
splecione warkoczem babiego lata

z tomu "Ulotność dnia", 2011

patrz także - post w temacie Nasze publikacje
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Tomasz Różycki*

Idzie przez łąkę


Idzie przez łąkę, wróble, słoneczniki
i wszystko naraz śpiewa mu i gwiżdże.
Góry tuż za nim, w ogromnym języku,
którego nie ma. I w oddali błyszczy
ku niemu Jungfrau w rozpiętym staniku.
Komm cu mi, chłopcze. Coś go oczywiście
uwiera w bucie, pewnie z pochodzeniem
znowu ma kłopot. Może to kamienie?

Jest przecież królem, ale na wygnaniu
i swoją Lebensform krzywdzi w kajecie
w czarnej teczuszce. Ma tam też banana
i książkę, z której jak stuknięte dzieci
krzyczą umarli. Tak się tarabani
po lasach, łąkach, pastwiskach w powiecie.
Ogólnie mówiąc - szajba. 0, jak dobrze
wejść do jeziora i wszystko zapomnieć.

z tomu „Księga obrotów”, 2010

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Rozmowy o poezji
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 12.09.11 o godzinie 14:26
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Sylvia Plath

Akwarela przedstawiająca łąki Grantchester


Tam jagniątka pienią się w zagrodzie. W powietrzu
Ustałym i srebrzystym niby woda w szklance
Nic nie jest wielkie lub zbyt oddalone.
Mała ryjówka gwarzy na swoim odludziu
Pomiędzy źdźbłami trawy, i tu ją słyszymy.
A każdy ptaszek, nawet mały jak paznokieć,
Przemyka zwinnoskrzydły, wśród zarośli, w swych prawdziwych barwach.

Pod pietrami obłoków dziuplaste wierzby tkwią ukośnie
Nad przychylną Grantą, która ich biały i zielony świat
Pod czystą taflą odtwarza,
Zakotwiczając wśród fal przemijający widok.
Z płaskiej łódki zanurza wiosło.
Na sadzawce Byrona
Rozchylają się bazie, tam gdzie steruje rządek oswojonych łabędziąt.

Ten krajobraz jest jakby z dziecinnego talerza.
Łaciate krowy kręcą pyskami, żując
Czerwoną koniczynę i szatkując buraki,
Brzuchate, nad jaskrem w chwale słonecznej polewy.
A opasując żywopłotem łęgi
Łagodnej arkadyjskiej zieleni,
Głóg o krwawych jagodach kolce swe ukrył w bieli.

Szczur wodny, śmieszny wegetarianin
Ściął trzcinę i odpływa ze swego giętkiego lasu,
A studenci przechadzają się albo siedzą,
Spleceni dłońmi, w ogłupiałym lenistwie miłości
I w czarnych togach, lecz nie przeczuwając,
że w słodyczy tej chwili
Puchacz spadnie nagle ze swej baszty, szczur pisk wyda.

z tomu „The Colossus and Other Poems”, 1960

tłum. Jan Rostworowski

wersja oryginalna pt. „Watercolour of Grantchester Meadows”
w temacie Poezja anglojęzyczna



Obrazek


Obrazek
Łąki Grantchester w pobliżu Eltisley Avenue w Cambrdidge,
miejsce częstych spacerów Sylvii Plath i Teda Hughesa,
które były inspiracją do wiersza
Fot. ze strony Sylvia Plath: A life in photographs: 1955-1957

        
        
Wiersz jest też w temacie Poezja i malarstwoRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 02.12.11 o godzinie 06:51
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Ernst Jandl

Trójlistna koniczyna


Zrywam cię na słonecznej łące
i wkładam do notesu
byś przyniosła mi szczęście, trójlistna koniczyno.

A może szczęście jest wyjątkiem
czterolistnym dziwolągiem
na słonecznej łące pełnej trójlistnych koniczyn?

z tomu „Andere Augen”, 1956

tłum. Krzysztof Jachimczak

wersja oryginalna pt. „Dreiblättriger Klee ”
w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Najpiękniejsze łąki

Petr Halmay*

Błonia jak wykrzykniki


1.

Najpierw do późna chodziliśmy
po rzadkim sosnowym lesie.

Budynki szpitala ciągnęły się latami
na równinie za miastem...

Zupełnie
jakby Ktoś miłosierną ręką
oderwał nagle dźwięk od obrazu
i zostawił nas
już na zawsze bez słów.

Błonia jak wykrzykniki w zdaniu bez znaczenia,
na przedmieściach w ciemności mrugały latarnie.

2.

Dojrzewanie
jako uczuciowa trauma.

„To nie ma sensu” - mówi mi właśnie Nina;
znów stoi w drzwiach ich wilii na Brzevnovie
strumień światła pada na ściany, na schody
przez okrągłe okno.

(Ale to jeszcze nie wszystko:
brakuje błoni koło Hviezdy -
no i tych nieprzerwanych wieczornych sznurów aut
jadących z Vypichu w dół do Stzreszovic).

Kiedy pierwsze liście
spadają na ulicę,
a szyby pokrywa
miękki kredowy pył...

z tomu „ Koncová světla”, 2005

tłum. z czeskiego Dorota Dobrew

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja czeska i słowacka
Kacper Potocki

Kacper Potocki specjalista od psiej
dietetyki

Temat: Najpiękniejsze łąki

Rozedrgany łąką

Zdobią stopy moje krople rozroszone
Bzą tajemnie w dole niby letnie gzy
Wydrgały powietrzne w trzepoczące sny
Podobne do wzruszeń na mych stóp koronie

Żeby tylko stopy – cały chcę być w rosie
Polegnę we trawie i jęknę w pogłosie
Rozbłysku tych chwil gdzie garść ukojenia
Obleje po ciele wodnego wzruszenia

Stoję po tej trawie i chwieję się z wolna
Upadku poniechać? Zatroskane czoło
Jedna moja strona ciągnie w dół wesoło
Druga zda się gorsza tkwi pierwszej oporna

Minął czas gdzie zieleń słucha świtu kroki
Kropel rozroszonych uleciał w poklasku
Dywan parujący obdarty od blasku
Gorących promyków spadłych spod obłoki

Upaść nie zdołałem – jutro też jest dzień
Skruszę się u łąki – niech jej zniknie cień … Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 19.12.2012 o godzinie 13:55 z tematu "Piękno"
Brygida B.

Brygida B. Nigdy nie trać
cierpliwości - to
jest ostatni klucz,
któr...

Temat: Najpiękniejsze łąki

Łąka

Szepty przyrody
zamknięte w kolorach
w delikatnym podmuchu wiatru
rozczepiony błękit
otworzył nam niebo
czerwienią spłynęły nasze fantazje
wsłuchani w szemrzącą ciszę
odnajdujemy w naszych ciałach
miłość

b.b.
9.04.2014
fot. Grzegorz Bobrowicz "Szepty przyrody"

Obrazek
Brygida B.

Brygida B. Nigdy nie trać
cierpliwości - to
jest ostatni klucz,
któr...

Temat: Najpiękniejsze łąki

Ważki

delikatne skrzydła ważek
objęły korony
tęczą przeglądają się w słońcu
w ciszy poranka
kołyszą się na kwiatach
by za moment
wzlecieć ku niebu

b.b.
06.05.2014
fot.net

Obrazek



Wyślij zaproszenie do