Filip
Malinowski
p.o. Kierownik
Działu Transportu,
Raben
Temat: o 1993 i nie tylko
dla zainteresowanych: wywiad ze szczesnym z poniedzialkowego "duzego formatu" wyborczej - tu dostepny w calosci:http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4471272.html?as=1...
fragment dotyczacy 1993:
A sławny mecz Legii z Wisłą Kraków w 1993 roku, po którym Legia została mistrzem Polski, ale PZPN odebrał jej tytuł? Był kupiony?
- Nie mam cienia wątpliwości. Oglądałem ten mecz z ławki rezerwowych. Tamci grali jak pijani we mgle. A Legia podejmowała ryzyko, jakiego by pod presją wyniku za nic nie podjęła, gdyby obawiała się prawdziwych kontr-ataków. Trener Wójcik przez ogromną komórkę dowiadywał się, jaki jest wynik w Poznaniu (gdzie ŁKS grał z Olimpią), i pokazywał, ile jeszcze bramek trzeba strzelić. Co najciekawsze, tymi wskazówkami byli tak samo zainteresowani legioniści, jak i wiślacy.
Mówisz wprost, że Legia kupiła ten mecz?
- Tak. Teraz, na amatorskim meczu, spotkałem dwóch zawodników tamtej Wisły, którzy mi opowiadali, że wtedy nie mieli wyjścia, bo dostali prikaz z góry, żeby ten mecz puścić.
i jeszcze cos o smudzie :]
I jak było w szatni Widzewa?
- Chłopaki przyjęli mnie dobrze. Ale przy pierwszej przemowie trenera Franciszka Smudy dostałem padaczki ze śmiechu. Chłopaki byli przygotowani, postawili kołnierze od dresów, żeby zasłonić usta. "Frantz" mówi: "Dziś zajmiemy się rzutyma rożnami... rzutymi rożnemi...", z boku ktoś podpowiada: "Trenerze, kornerami", Smuda: "A chuj, kornerami", to ja padłem, jakbym był w kabarecie.
Ale po dwóch tygodniach byliśmy z "Frantzem" najlepszymi kumplami. Pozwolił mi dojeżdżać codziennie z Warszawy na trening, tylko żebym się nie tłumaczył, że się spóźniłem pięć minut, bo mi dróżnik w Przecławiu opuścił szlaban.