Temat: Lech Poznań - Legia Warszawa, 3-4-2010 WIELKA SOBOTA, 19.00
Ech, dlugo by mowic...
Psy szczekaja, karawana jedzie dalej - to zawsze aktualne :-)
Ten moment, gdy ITI, a wraz z nim "Gazeta", zlagodza front "antykibolski" (tzn. zastapia go jakas w miare rzetelna debata o kibicowaniu), cos nie chce nadejsc, a zaraz te ogromne stadiony trzeba bedzie zapelniac...
A tymczasem wlaczam sobie "Fakty" i slysze - od dobrego skadinad reportera - ze zabrac dziecko na mecz to kara, a pozytywy nie interesuja nikogo...
"Gazety" co prawda prawie nie otwieram, ale to co sie z niej wylewa zwykle do mnie jakos rykoszetem dociera, jak chocby ten dzisiejszy wywiad-artykul, no i wpisuje sie swietnie w nurt myslowy, ktorego motto brzmi: "kibic to zlo". Przy tej okazji zawlasczono nam piekne gwarowe slowo "kibol", ale juz mniejsza o to :-)
Kogo obchodzi, ze my tu w Poznaniu widzimy pozytywow bez porownania wiecej, co z tego, ze na trybunach jest juz calkiem bezpiecznie, a to co mogloby zagrazac zdrowiu, zyciu czy nawet czyjemus poczuciu estetyki jest dosc skutecznie marginalizowane, m.in. przez "prokibolska" polityke klubu.
Ja widze w tej polityce cos na ksztalt rozumowania: im wiecej wszystkich kibicow, tym bardziej ci "zli" beda ginac w tlumie i trudniej bedzie im "zawlaszczyc" klub w razie eskalacji, ktora znamy chocby ze stolicy. "Zlych chlopcow" ze stadionow nie wyeliminujemy nigdy, stawiamy zatem na zaufanie i propagowanie tych dobrych dzialan (wspoludzial klubu w akcjach "kibolskich" czy obrona dobrego imienia kibicow przez zarzad), niech bedzie, ze to uklad, nawet jesli to slowo kojarzy sie ostatnio tylko zle. Sa pozytywne efekty ukladu? Sa. A ze ktos ich nie chce widziec, a zamiast tego mnozy bez konca potencjalne efekty uboczne...
W "centrali" te pozywyne efekty nie obchodza chyba nikogo, skoro material o bezpieczenstwie na stadionach wciaz regularnie ilustruja stadionowe ganianki sprzed wielu lat (kilku, a czesto kilkunastu), a pozytywne dzialania kibolskie (niektore szeroko zakrojone) przebijaja sie co najwyzej do lokalnej prasy albo sa przeinaczane (tzn. przypisuje sie im zle intencje albo przedstawia tylko i wylacznie jako "wybielanie wizerunku")...
Nie wiem, czy akurat kompleks (jako cos z natury rzeczy nieuswiadomionego) to wlasciwe slowo, ale ktos tu z pewnoscia ma jakis problem, skoro wciaz odgrzewa te same kotlety. Tym sposobem, jutro znow kto zechce poczyta sobie w "Gazecie" o przeklinajacym prezesie WL, przymusowych koszulkach wmuszanych biednym kibicom, paskudnym ukladzie z mafia, ktory na Lechu trwa juz 10 lat i wciaz nie chce wybuchnac, by ktos, kto od lat robi z niego skandal, mial wreszcie chwile satysfakcji...
A ze serial powraca akurat przed meczem z Legia? Skoro graja dwa bardzo medialne kluby (prowadzace calkowicie rozna polityke wobec swoich kibicow: "zero tolerancji" vs. "uklad z kibolami"), to warto bic w beben...
Warto, ale tylko z punktu widzenia tych mediow, ktore juz dawno staly sie strona w konflikcie, degradujac jednoczesnie swoja wiarygodnosc w temacie i dla ktorych cos takiego jak wazenie proporcji przestalo istniec, a zamiast tego rzadza polprawdy, naciaganie starannie wybranych faktow do wlasnej tezy i zasada: im gorzej, tym lepiej.
A dla dobra polskich klubow (albo w ogole pilki), czy w interesie tzw. "normalnego kibica" wg mnie zdecydowanie nie warto, co pokazuje przyklad Legii, gdzie zastosowanie zasad "zero tolerancji" i "kibic to zlo" - dodajmy: dzieki wieloletnim staraniom obu stron konfliktu - doprowadzono do perfekcji. Obecny efekt i szanse na pozytwyna zmiane na Legii kazdy moze sobie ocenic sam.
Ale to wszystko to tylko tak na marginesie i nawiasem mowiac :-)
Lech 2 - 0 Legia