Marcin Renduda Dyrektor Sprzedaży
Temat: coś z zupełnie innej beczki...
Wczoraj w nocy wróciłem z Krakowa. Dziś, jak zwykle jadąc do pracy, minąłem Kancelarię Prezesa Rady Ministrów na Alejach Ujazdowskich. Niby wszystko po staremu. Niby nic się nie zmieniło. A jednak nie ma tam już kilkuset pielęgniarek z całego kraju. Nie namiotów. Nie ma wielkich prześcieradeł z przeróżnymi napisami. Szczerze mówiąc najbardziej podobał mi się ten: „Żoliborz przeprasza za braci” (coś w tym jest). Też bym przeprosił ale nie wiem kogo i za co. Nie ma tego całego białego miasteczka. Nie ma białego Hilton-a.Pielęgniarki na prawie miesiąc przeniosły się na ulice. Mieszkały w namiotach, głodowały, strajkowały, krzyczały, dzwoniły butelkami, trąbiły... i co?... i nic. Nie osiągnęły nic. Kompletnie nic. Jest to przedziwna sytuacja. Górnicy przyjeżdżają na jeden dzień i na tej samej ulicy gdzie były pielęgniarki robią wielką rozróbą i to zawsze działa. Świadczenia przedemerytalne ? Jedziemy do stolicy – jeden dzień i już załatwione. Niestety walka pielęgniarką się nie udała. Może dlatego, że to kobiety ? Może dlatego, że chciały wziąć na litość? Pokazać jakie są wytrzymałe i jak dużo mogą znieść? Może dlatego, ze w tym kraju, żeby coś ugrać to trzeba zastraszyć drugiego człowieka ? Trzeba wziąć deski, kamienie, kije, łańcuchy! Trzeba bić policjantów, i robić wielką rozróbę? Może wtedy by usłyszeli... Ale przecież Premier nie miał do nich daleko. Oddzielała ich tylko ulica, którą jeżdżę do pracy. No więc kiedy dziś rano przemierzałem przez nią samochodem i patrzyłem na ten pusty plac to zrobiło mi się jakoś przykro. Od kilku tygodni codziennie przejeżdżając otwierałem w samochodzie okna i słuchałem dzwonienia plastikowych butelek wypełnionych kamyczkami. Jak wielka desperacja musiała w nich być? Jak wielkie teraz jest poczucie porażki... A Premier - satysfakcja, chwała, zażenowanie, wstyd? *
* niepotrzebne skreślić