konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Dzięki za " dziewczynę" ;) mam bowiem 38 lat i 15 letnią córkę. Wierz mi, w tym wieku podejmuje się raczej przemyślane decyzje.
Ja w każdym razie nie żałuję.

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Proszę:)
wyglądasz bardzo młodo, ucałowania dla córki.
... trzymam kciuki, żebyś nigdy nie żałowała.

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

... ale to chyba nie o wiek jednak chodzi:)

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Paulina, z tą babką to faktycznie mogłaś podłapać jakiegoś "wirusa"...

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

oj, no właśniePaulina N. edytował(a) ten post dnia 01.12.07 o godzinie 16:54

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Czytałam kiedyś wywiad z księdzem egzorcystą. Przyznał, ze tylko niewielki procent tzw opętań to prawdziwe opętania przez złe duchy. Większośc to zaburzenia psychiczne.
Wierzę, ze są istoty znajdujące radośc w szkodzeniu innym.
Jeśli uważasz, ze egzorcyzmy Ci pomogą, skorzystaj.
Tak na marginesie, joga i praktyka buddyjska sprowadziły na mnie niesamowity spokój ducha. Taki jakiego nie znałam wcześniej.
Ale każdy ma swoją ścieżkę
Pozdrawiam wieczornie
Kordian Zadrożny

Kordian Zadrożny TETA HR, IT.
Konsulting,
Marketing, JOOMLA,
CorelDraw

Temat: joga a Kościół Katolicki

Paulina N.:
Spodziewałam się takich negatywnych reakcji.
Fakt, jak napisał Łukasz, joga na pewno nie jest dla katolików.
>

Czemu by nie?
Przeczytaj polecam ci Autobiografie Jogina (autor Paramahansa Jogananda)

Co do Bioenergoterapii trzeba uważać, bo jest multum oszołomów. Potworna ilość wręcz.
Kordian Zadrożny

Kordian Zadrożny TETA HR, IT.
Konsulting,
Marketing, JOOMLA,
CorelDraw

Temat: joga a Kościół Katolicki

Paulina N.:
oj, no właśnie:(
w czwartek idę umówić się konkretnie z egzorcystą, tylko właśnie mnie to denerwuje, że to ja pomagałam w takich sprawach, a teraz chyba sama mam problem. podobno tak się zdarza, że Ci "pomagający" często mają do czynienia z pułapkami i zemnstą... i są narażeni na "ataki".
Więc mam mieć modlitwę o uwolnienie, wprawdzie to nie jest opętanie, ale jednak dotyk złej energii

to właśnie mnie bardzo zaintrygowało , zaczęłam się wysypiać, jeść, relaksowac, swiece zapachowe, sole do kąpieli itd i bach... zero energii tylko ból.

no nic, trzymajcie za mnie kciuki, żeby to jednak żaden "wirus" się nie okazał.

pozdrawiam Cię Łukaszu i Małgosiu.

daj spokój dziewczyno
z duchami od razu ;)

Jeśli to była niewprawna Bioenergoterapeutka, a może wręcz szkodnik, to przez ta chwilę raczej dużo ci nie była w stanie zrobić. Jeśli jestes z Warszawy to znam człowieka który wie co robi i może sprawdzić, do niego niejeden ksiądz i lekarz przychodzi...
Kordian Zadrożny

Kordian Zadrożny TETA HR, IT.
Konsulting,
Marketing, JOOMLA,
CorelDraw

Temat: joga a Kościół Katolicki

Małgorzata B.:
Dzięki za " dziewczynę" ;) mam bowiem 38 lat i 15 letnią

WOW, no to piekielnie młodo wyglądasz ;)

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Szatański wpływ jogicznej praktyki;)

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Tak po pierwsze, z tego co się dowiedziałam: udział w bioenergoterapii jest grzechem. (dla katolika oczywiście).

a to o jodze:

Joga doprowadziła mnie do przedsionka piekła

10.09.2007.
Kiedy miałam dziewiętnaście lat, bardzo interesowałam się jogą. Zgłębianie jej zaczęłam od ćwiczeń, które miały usprawnić moje ciało, ale później ćwiczyłam również moją psychikę, bo tego wymagało pełne zaangażowanie się w jogę. Kupowałam książki, gazety, czytałam, jak krok po kroku dojść do "wielkiego szczęścia", czyli do połączenia się z wszechświatem.

Ćwiczyłam intensywnie, dzień w dzień, przez wiele godzin. Po trzech latach potrafiłam zgromadzić energię w każdej czakrze bez większego trudu. Teraz należało ją zebrać w jednym centralnym miejscu i otworzyć się na wszechświat. Obiecywano, że jest to szczyt dążeń jogi. Byłam gotowa. Nadszedł wieczór, kiedy byłam sama i nikt mi nie przeszkadzał. Chciałam zasmakować tego szczęścia. Udało mi się szybko zebrać całą energię; moje ciało było strasznie ciężkie, bez czucia, jakby obce. Czułam, jak z niego wychodzę, jak jest mi lekko, dobrze... Moim celem było połączenie się z jakąś bliżej nieokreśloną energią, która miała dać mi obiecane szczęście...

Naraz poczułam, że coś zaczyna mnie wchłaniać, coś strasznego, czarnego. Nie mogłam się uwolnić, a tak chciałam już wrócić z powrotem! Nie umiem opisać strachu, przerażenia, rozpaczy - chciałam wrócić do swojego ciała, a "to" mnie wciągało coraz mocniej i mocniej. Pomyślałam, że to chyba jest piekło i myśl moja powędrowała do dobrego Boga. W tym samym momencie wróciłam z powrotem. Do rana leżałam jak sparaliżowana; zlana zimnym potem, bałam się własnego oddechu. Miałam wrażenie, że przez chwilę byłam w piekle lub czymś, co to przypomina, pomimo wszelkich podręcznikowych zapewnień, że spotkać mnie miało wymarzone szczęście.

Kiedy ćwiczyłam jogę, moje życie układało się gładko. Miałam nawet pewne zdolności, np. wiedziałam, co się wydarzy, jak skończy się dana sytuacja życiowa znajomych, jak przebiegnie egzamin... Bawiło mnie to, ale i dawało jakieś poczucie wyższości nad innymi, bo ja potrafiłam wiele rzeczy przewidzieć, a oni nie. Nie zastanawiałam się wówczas, skąd to mam, było mi z tym po prostu wygodnie i to wystarczało.

Wszystko się zmieniło po tej pamiętnej nocy. Postanowiłam zerwać definitywnie z jogą i nie mieć z tym już nic wspólnego. Najgorsze było to, że nie mogłam o tym z nikim porozmawiać - bałam się posądzenia o chorobę psychiczną czy o zdziwaczenie, bo przecież wszyscy wiedzieli, co obiecywały mi podręczniki jogi.

Nigdy już do tej praktyki nie wróciłam, ale w moim życiu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Czułam, jak gdyby coś, co mi do tej pory sprzyjało, zaczęło mnie niszczyć. Byłam wychowana w wierze katolickiej, codziennie się modliłam, uczęszczałam co niedzielę na Mszę św., choć robiłam to bardziej z przyzwyczajenia i tradycji niż z potrzeby serca. Teraz każde pójście do kościoła było dla mnie katuszą. Już w drodze na Mszę św. było mi słabo, miałam wrażenie, że coś zabiera mi siły. Zawroty głowy, słabość w nogach, mdłości pojawiały się nagle i nie chciały mnie opuścić, a przecież byłam zdrowa fizycznie. W kościele stawałam zawsze przy drzwiach wyjściowych, bo nie byłam w stanie wejść w głąb. Wiele razy podsuwano mi krzesło, widząc jak bardzo jestem blada. A ja nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Zaczęłam spóźniać się na Msze św., żeby skrócić sobie katusze, którym byłam poddawana. Stałam się nerwowa, noce stały się dla mnie koszmarem, miałam wrażenie, że coś zabiera mi siły i życie. To trwało ponad trzy lata; byłam u kresu sił i podupadałam już na zdrowiu. Nadal bałam się o tym komukolwiek powiedzieć, a bardzo potrzebowałam pomocy, tym bardziej, że nachodziły mnie coraz częściej myśli podsuwające jedyny, zdawać by się mogło, sposób na uwolnienie się z tego koszmaru - śmierć.

Już jako dziecko żywiłam szczególnie ciepłe uczucie do Matki Bożej, przynosiłam jej kwiaty do ołtarza, rozmawiałam z Nią. Wiele lat temu obiecałam bliskiej mi osobie, że codziennie zmówię choć część różańca. Słowa dotrzymałam, choć kończyło się to przeważnie na jednym "Zdrowaś Mario". I właśnie podczas tego "Zdrowaś Mario" w ciągu owych trzech lat przychodziła mi do głowy wciąż ta sama myśl, która nękała mnie do bólu: "Zacznij przyjmować Komunię św. - ona da ci siłę". Zupełnie w to nie wierzyłam, bo jakże taki mały opłatek może mi pomóc, przecież go już przyjmowałam i nic szczególnego się nie działo. Ta myśl wciąż mnie jednak nękała. Aż wreszcie przyszedł koniec, moje własne siły się wyczerpały i wszystko zaczęło się walić: sam widok kościoła budził dreszcze i strach, a myśl o Matce Bożej sprowadzała od razu do mojej głowy bluźnierstwa, co było dziwne, bo przecież na swój sposób Ją czciłam. Powróciła do mnie myśl o przyjęciu Komunii św. Powiedziałam wtedy: �Dobrze, Panie Boże, niech Ci będzie. Ja obiecuję, że przez cały rok, co niedziela będę przystępować do Komunii św., ale Ty mi pomóż, bo ginę!". Było to postawienie Bogu ultimatum. Słowa dotrzymałam, choć Bóg jeden wie, ile mnie to kosztowało. Każda droga do ołtarza była męką, słabłam wiele razy, ale jednak szłam. Po pewnym czasie zauważyłam, że owa zła siła przestała mnie przemagać, przestała przeważać. Czułam jak obok powstaje we mnie coś nowego, coś większego, coś, co wraca mi siły. Nic z tego za bardzo nie rozumiałam, ale instynktownie czułam, że to moja jedyna deska ratunku.

Minął rok. Szłam na Mszę św. i cieszyłam się, że "swoje odrobiłam", i że jeśli nie chcę, nie muszę już podchodzić do Komunii i przeżywać po raz kolejny towarzyszących temu katuszy. Ludzie szli, a ja siedziałam w ławce, ksiądz skończył rozdawanie Komunii, a ja uczułam coś dziwnego w sercu, coś, co przyszło do mnie jakby z zewnątrz. Serce ścisnął mi żal nie do opisania, taki, z jakim żegna się ukochaną osobę na dworcu. Łzy popłynęły, smutek ściskał serce i wtedy zrozumiałam: odczułam brak Jezusa, zrozumiałam, że Komunia św. to nie tylko kawałek białego opłatka, że ja przyjmuję żywego Boga. Mój żal wypływał z faktu dobrowolnej rezygnacji z przyjęcia Go do swojego serca. Otworzyły mi się oczy, dopiero wówczas wiele rzeczy zrozumiałam.

Dziś staram się być blisko Boga, często uczestniczę we Mszy św. Pan często nawiedza moje serce i zalewa je swą miłością, choć nie szczędzi również krzyży i cierpienia, nigdy jednak nie zostawia mnie z tym samej. Moja walka ze złym zabrała mi jeszcze wiele lat i nadal trwa, ale Bóg mnie chroni. Ogarnia mnie tylko paniczny strach, gdy widzę jak wielu ludzi zabawia się we wróżbiarstwo, tarota, magię. Wiem, co to oznacza i jakie są tego konsekwencje. Również dlatego zdecydowałam się napisać to świadectwo, żeby przestrzec wszystkich przed tego typu praktykami.

Matko Boża, dziękuję za Twą opiekę, że mnie nie zostawiłaś, choć mój obiecany różaniec był taki krótki. Ze względu na moje marne "Zdrowaś Mario", Ty mnie, Matuś, nie opuściłaś.

Krysia

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Znam ten tekst, ma już swoje lata. Mama przysłała mi go jako ostrzeżenie przed jogą, chyba cztery lata temu.
Pochodzi chyba z pisma "Miłujcie" są tam też inne podniosłe tematy: o nałogu onanizmu, pornografii i uznaniu za dziewicę Karoliny Kózkówny.
Kto chce niech czyta.
Ali D.

Ali D. Embodiment : Pasja
zycia w Prawdzie :
doradztwo duchowe,
...

Temat: joga a Kościół Katolicki

i uznaniu za dziewicę Karoliny Kózkówny.

a to akurat ciekawe :)) poczytalabym :D
Kordian Zadrożny

Kordian Zadrożny TETA HR, IT.
Konsulting,
Marketing, JOOMLA,
CorelDraw

Temat: joga a Kościół Katolicki

Paulina N.:
Tak po pierwsze, z tego co się dowiedziałam: udział w bioenergoterapii jest grzechem. (dla katolika oczywiście).

To znam wielu księży grzeszników...

czyli jak ksiądz dokonuje cudów i uzdrawia to zostaje świętym, a jak nie ksiądz to znaczy, że jest diabłem?.......

To co przytaczasz nosi znamiona sekty....

a to o jodze:

Joga doprowadziła mnie do przedsionka piekła
....

Krysia

Mogło tak być, o tym pisałem. Jest masa oszustów, ludzi którzy pojęcia nie mają o rozwoju tak zwanym duchowym. Joga traktowana tylko jako gimnastyka, lub zabawa może się tak skończyć. Nie tylko joga zresztą choć ona ma najgłębsze działanie. tych problemów raczej nie przysporzy trening Tai Chi i chi kung.

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

ech:)Paulina N. edytował(a) ten post dnia 01.12.07 o godzinie 16:55
Agnieszka Leśny

Agnieszka Leśny Doktorantka,
Uniwersytet
Warszawski

Temat: joga a Kościół Katolicki

ciężko się dystansować od tego co piszecie powyżej. Kiedyś w mojej szkole jogi ktoś zapytał nauczyciela o stosunek Kościoła do jogi. On odpowiedział wtedy, że regularnie prowadzi zajęcia dla zakonnic bo mają straszne przykurcze od klękania i tylko joga im pomaga :)

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Agnieszka L.:
ciężko się dystansować od tego co piszecie powyżej. Kiedyś w mojej szkole jogi ktoś zapytał nauczyciela o stosunek Kościoła do jogi. On odpowiedział wtedy, że regularnie prowadzi zajęcia dla zakonnic bo mają straszne przykurcze od klękania i tylko joga im pomaga :)
Czy to było na pewno katolickie zgromadzenie zakonne?
Znam osobiście kilka zakonnic i wiem, że muszą prosić o pozwolenie na każde wyjście poza budynek klasztoru.
Matka przełożona raczej nie wyraziłaby zgody na odwiedziny nauczyciela jogi w żeńskim klasztorze;)
Joanna D.

Joanna D. psycholog społeczny

Temat: joga a Kościół Katolicki

Uwazam, ze nie wolno popadac w przesade.Do pewnych opinii podchodze z dystansem.Zostałam wychowana w duchu katolickim, joge cwicze ze wzgledu na zdrowie.Nawet na lekcjach wychowania fizycznego wykonuje sie np swiece czy mostek.
Wazne, aby pozostac dobrym czlowiekiem, byc sobą, w sobie, w sercu.
Ciepła garsc dla wszystkich.
Agnieszka Leśny

Agnieszka Leśny Doktorantka,
Uniwersytet
Warszawski

Temat: joga a Kościół Katolicki

tak, katolickie zgromadzenie.

Zresztą, nie ma co ukrywać, że joga poprzez pracę z ciałem przestawia nam coś w głowie. Ale trzeba się temu po prostu przyjrzeć. To my, nasze ciało i nasza głowa. Ja praktykuję jogę 5 lat i traktuję ją jak dobrodziejstwo, a nie zagrożenie. Tak samo przecież jest przy tańcu - a nikt nie mówi, że od tańczenia rumby ludzie stają się bardziej wyuzdani i muszą chodzić do egzorcysty.

konto usunięte

Temat: joga a Kościół Katolicki

Agnieszka L.:
tak, katolickie zgromadzenie.

Zresztą, nie ma co ukrywać, że joga poprzez pracę z ciałem przestawia nam coś w głowie. Ale trzeba się temu po prostu przyjrzeć. To my, nasze ciało i nasza głowa. Ja praktykuję jogę 5 lat i traktuję ją jak dobrodziejstwo, a nie zagrożenie. Tak samo przecież jest przy tańcu - a nikt nie mówi, że od tańczenia rumby ludzie stają się bardziej wyuzdani i muszą chodzić do egzorcysty.


masz rację - od tańczenia rumby - nie!

Następna dyskusja:

Joga - dlaczego?




Wyślij zaproszenie do