Temat: Hattrick umarł?
Przeczytałem cały wątek i naszły mnie pewne refleksje. Zacznę jednak od tego, że gram od września 2007 roku. Do menadżera wciągnął mnie kolega, za co jestem mu wdzięczny:) Na początku nie rozumiałem tej gry, ale z biegiem czasu stawała się dla mnie coraz jaśniejsza (chociaż nadal nie znam jej tajników) i bardziej pasjonująca. Ten stan trwa do dziś. Jeśli jestem przy komputerze, zalogowany jestem non stop.
Niektórzy z Was piszą, że Hattrick umiera, że straciliście zapał, logujecie się rzadziej, bądź prawie wcale. Czy jednak oznacza to słabość samej gry? Myślę, że nie. Nie chodzi tu też oczywiście o Wasze cechy, lecz po prostu o ewolucję, które dotyka każdego aspektu życia. Zmieniamy się, zakładamy rodziny, wybieramy inne ścieżki kariery, czy zwyczajnie "dobra staje się krótsza". W tym wszystkim zaczyna brakować miejsca na rozrywkę, która aby faktycznie bawiła, wymaga zaangażowania (cóż to za satysfakcja przegrywać mecz za meczem?). Niejako automatycznie Hattrick musi ustąpić miejsca ważniejszym elementom życia.
Co do samych zmian w grze - w mojej dwuletniej karierze weszło w życie kilka nowości, które w moim mniemaniu były krokiem na przód. Jest jednak coś, co przeraża - upodabnianie się gry do otaczającego nas brutalnego świata. Piszę to o aktach agresji wobec graczy mających inne zdanie, oskarżenia o przynależność do różnego rodzaju klik, układów, czy grup wzajemnej adoracji, lub o prywatę selekcjonerów albo o uzurpowanie sobie wyłącznego prawa do trenowania reprezentantów. Wszystkie te przejawy codzienności w HT pokazują, że nawet z pozoru nastawiona na relaks gra internetowa potrafi wywołać w ludziach negatywne zachowania, wzbudzić w nich zwierzęce instynkty i starania, by za wszelką cenę wyeliminować konkurencję.
Mimo wszystko uważam, ze HT to wspaniała gra. Sądzę też, że nie stoczy się ona do rynsztoka, gdyż w przeważającej większości społeczność tworzą ludzie na poziomie, którzy kontrolują się wzajemnie i za których sprawą nie będzie możliwym, aby menadżer umarł śmiercią naturalną.
Zapomniałbym o chyba najważniejszej rzeczy, która mnie trzyma w Hattricku. Jest to wspominana wcześniej (chociaż niedosłownie) społeczność. Gra sama w sobie nie byłaby tak pasjonująca, gdyby przeciwnikiem był bezduszny komputer. Dziesiąta liga była dla mnie męczarnią, gdyż pomimo wygrywania meczu za meczem, nie miałem z tego satysfakcji - ogrywałem bezduszny algorytm. Obecnie gram w piątej lidze, jestem na przedostatnim miejscu, walczę o miejsce w barażu. Wielce prawdopodobne jest, że nie uda mi się uniknąć degradacji, jednak nie zrazi mnie to. Po walce gorycz porażki będzie mniejsza, a znajomości nawiązane w kolejnej z lig pozostaną na długo. Oprócz tego zamiast sparingów, rozgrywam mecze w pucharze towarzyskim - to miłe urozmaicenie środowych meczów, jak tez okazja do poznania kolejnych osób, zafascynowanych tą grą.
Pozdrawiam:)