Katarzyna
F.
Dziennikarz i
promotor turystyki
aktywnej,
intarifa.info ...
Temat: Backpackers-owe biura podróży a podróz na własna rękę
Jakub U.:
Pół biedy jeśli chodzi o niezrealizowanie programu - gorzej jeśli ignorancja i niewiedza organizatora stawiają pod znakiem zapytania bezpieczeństwo i zdrowie uczestników wyjazdu.
Z tego powodu z bólem, ale odstąpiłam od pomysłu zabrania ludzi na Festival Au Desert w Essakane koło Timbuctu - po tym, jak hiszpańska prasa ostrzegła, że rejony pustynne Mali są zagrożone atakami Al-Kaidy (zdarzały się porwania i egzekucje turystów). Inni nie mieli takich obaw (co prawda nie biuro, wyjazd pół-prywatny), ale na moją uprzejmą uwagę o potencjalnych zagrożeniach usłyszałam "nie twój biznes".
Są
miejsca, w których pogoda może spłatać niezłego figla i, organizując wyjazd dla zgoła przypadkowej grupy trzeba starać się zminimalizować potencjalne ryzyko - na przykład planując wyjazd o takiej, a nie innej porze roku, a nie dostosowując jego termin do sezonu wakacyjnego... (ja popełniłem ten błąd raz i naprawdę miałem wyjątkowe szczęście, bo grupa (głównie kobiety) musiała iść cały dzień przez dżunglę w wodzie po kolana lub pół uda, a nie po szyję (a takie sytuacje się zdarzają).
Ale Ty jako doświadczony, zaznajomiony z terenem przewodnik takie ryzyko zdecydowanie minimalizujesz - i w razie problemów wyszukujesz alternatywne rozwiązania. Ludzie czasami czytają program wyprawy i dochodzą do wniosku, że skoro wszystko już wiedzą, to poradzą sobie sami. Różnie z tym bywa. Dwa lata temu znajomi Hiszpanie natknęli się na jednej z bardzo mało uczęszczanych tras off-roadowych na pustyni na fiata Uno, zagrzebanego po pachy w piasku i chłopaka - ledwo żywego z odwodnienia. Miał taki pomysł, żeby w podróży poślubnej zaznać trochę emocji rodem z Paryż-Dakar (samochód był z wypożyczalni, nie miał GPS-u, nie zabrali zapasu wody ani paliwa). Żona wyruszyła szukać pomocy (poprzedniego dnia), po intensywnych poszukiwaniach znaleźli ją w odległej wiosce - napojoną i nakarmioną, ale nie była w stanie dogadać się z nomadami mówiącymi tylko po berberyjsku. Mieli szczęście, co tu mówić.
Marku - zgadzam się, że w grupach zoorgranizowanych jest zawsze ryzyko, że trafi się ktoś kto rozbije wyjazd. Ja organizując wyjazdy staram się dowiedzieć jak najwięcej o ludziach.
Z moich subiektywnych obserwacji wynika, że najgorsze są pary, które chcą zaleczyć małżeński kryzys np. ekstremalną wyprawą w nieznane - w razie trudności (a nie ma siły, zawsze jakieś się pojawią) zaczynają się kłótnie i wzajemne pretensje.
Mam wrażenie, że w sytuacjach krytycznych, zdecydowanie mocniejsze i bardziej wytrzymałe psychicznie (nie mówię o wytrzymałości fizycznej, bo to zupełnie inny rodzaj predyspozycji) oraz bardziej zdyscyplinowane i skłonne do podejmowania racjonalnych działań okazują się kobiety - ale to moje subiektywne wrażenie...
Do tego bardziej otwarte na świat, mniej nerwowe i bez tendencji do "wykazania się" za wszelką cenę. Dziewczyny górą! :))) (oczywiście to tylko moje subiektywne spostrzeżenia)