Joanna
Wojtko
pedagog,
korespondent, bajarz
Temat: Polski Związek Szermierczy
Alkoholizm dramatem polskiej szermierki(PAP) - Po zawodnikach głos zabrał były świetny florecista, w swoim czasie członek zarządu Polskiego Związku Szermierczego, a obecnie sekretarz generalny PKOl - Adam Krzesiński.
Prawdziwym dramatem polskiej szermierki jest nieprofesjonalne zarządzanie oraz alkoholizm - uważa sekretarz generalny PKOl Adam Krzesiński. Podkreślił, że wypowiada się jako były zawodnik i były członek władz zarządu Polskiego Związku Szermierczego, a nie działacz PKOl.
- Największy dramat polskiej szermierki, i jestem gotów to wszędzie powtórzyć - to alkoholizm. Zaczynając od samej góry, a kończąc na trenerach i niestety niektórych zawodnikach. Objawia się on na każdym kroku i nie udało się tego wyplenić przez wiele lat. Tylko radykalne cięcia mogą coś zmienić. Musi być jednak wola całego środowiska szermierczego - podkreślił Krzesiński.
- Wiem, że panuje ogólne niezadowolenie, szczególnie zawodników. Nie oszukujmy się - moje wyjście z zarządu oraz próba zwołania zjazdu, który miał wyłonić nowe władze i poszukać innej drogi działania, wynikała z nieprofesjonalnego zarządzania związkiem przez prezesa. Brak jest podstawowych komórek organizacyjnych - sztabu szkoleniowego, działu marketingu. Kiedy ja byłem zawodnikiem, czy działaczem, decyzje podejmował jednoosobowo prezes Adam Lisewski. Myślę, że to się nie zmieniło - kontynuował. - Zarzuty Sylwii Gruchały o złej pracy związku na pewno są w części słuszne. W rozmowach zawodnicy mówią mi, że nie dzieje się tak, jak by oni chcieli. Dla szermierzy igrzyska się już skończyły, więc mogę powiedzieć jedno - związek funkcjonuje źle. Wszystko jest oparte na grupie "ulubieńców" prezesa, którzy działają zgodnie z jego wolą. Już dwa lata temu środowisko szermiercze - przede wszystkim działacze i trenerzy, nie opowiedzieli się za zamianami. Wygrywają małe interesy - prezes może dać więcej sprzętu, czy prawo organizacji turnieju. To takie polskie typowe piekiełko, bagienko, w którym przestałem uczestniczyć - dodał.
Zapytany, czy PKOl otrzymywał informacje o złej organizacji przygotowań szermierzy Krzesiński wyjaśnił, że nie. Podkreślił jednocześnie, że mimo niedobrych doświadczeń z przeszłości, musiał uwierzyć trenerom. Dodał, że nie było możliwości dokładniejszej analizy we wszystkich związkach, a nie chciał narażać się na zarzut faworyzowania szermierki.
- Po wyjściu z zarządu związku - jakieś dwa lata temu, nie miałem tak ścisłego kontaktu z szermierką, by oceniać przebieg przygotowań. Jako osoba odpowiedzialna w PKOl za przygotowania olimpijskie wszystkich dyscyplin nie otrzymałem sygnału, że były problemy. Kontakty opierały się jednak na rozmowach z trenerami, którzy na każdym spotkaniu chwalili związek, mówiąc że zapewnił im wspaniałe warunki. Trudno było w to nie wierzyć - powiedział Krzesiński.
W grudniu odbędzie się Walne Zgromadzenie Polskiego Związku Szermierczego. Sekretarz generalny PKOl podchodzi jednak do przebiegu obrad sceptycznie. Podkreślił jednocześnie, że zawodnicy mogą mieć wpływ na wybór delegatów na zjazd w swoich klubach i mogą zadecydować, kto ich będzie reprezentował. Najczęściej szermierze nie mają jednak pojęcia o tym, że odbywają się podobne wybory.
- Środowisko się określi - czy podoba mu się stan obecny, czy też spodziewa się zmian. Najsmutniejsze jest to, że przez bałagan tracimy masę wspaniałych ludzi. Wielu byłych zawodników, którzy mogli pracować jako trenerzy, czy działacze wolontariusze, odchodzą od szermierki. Nie chcą się babrać w bagienku. Każdy, kto chce coś zmienić natrafia na ścianę w postaci działaczy pracujących od "stu" lat i żerujących na szermierce. Oni nie dopuszczą do wprowadzenia nowej jakości - ocenił dwukrotny medalista igrzysk olimpijskich.
Zdaniem Krzesińskiego patrząc na wyniki widać, że postęp nastąpił w dyscyplinach, w których w ostatnim czasie zmieniono metody zarządzania - w badmintonie, łucznictwie, piłce ręcznej, piłce siatkowej. - Trzeba w polskim sporcie dać szansę ludziom, którzy mają inne spojrzenie na organizację pracy związków - profesjonalnym menedżerom - powiedział.
Srebrny medalista z Atlanty nie chciał komentować wypowiedzi trenera Tadeusza Pagińskiego, którego zdaniem słabsza postawa Gruchały w Pekinie wynikała z kłopotów w życiu osobistym. Zdaniem Krzesińskiego życie prywatne zawodników nie powinno być tematem dyskusji publicznej.
- Z kolei wypowiedź prezesa, który nonszalancko sugeruje Gruchale zakończenie kariery, jest dla niego typowa. Jeszcze jako zawodnik niejednokrotnie słyszałem, że to nie związek jest dla szermierzy, ale oni dla związku. Mówiono wtedy: jak nie wy, to będą następni, a my będziemy zawsze. I okazało się to prawdą - prezes prawie od 30 lat jest u steru - powiedział.
- Wypowiedziami samej Gruchały o rezygnacji bym się nie przejmował. Florecistka jest rozżalona porażką w spotkaniu, które należało wygrać (ćwierćfinał z USA przegrany 30:31 - przyp. red). Za miesiąc inaczej spojrzy na sytuację. Jest zbyt ambitna i za dużo serca włożyła w ten sport. Nie wierzę, że zrezygnuje z dalszej kariery. Musimy jednak stworzyć w Polsce takie warunki, by sportowcy tak wybitni jak Gruchała, mogli się idealnie przygotowywać. Trzeba więc słuchać czego im brakuje. Nie da się dziś uprawiać wyczynowego sportu bez wsparcia technologicznego, naukowego - dodał Krzesiński.
- Co do zmiany trenera - nie chcę się wypowiadać. Trzymanie jednego szkoleniowca przez 20 lat na stanowisku trenera kadry sprawia, że całe środowisko floretu oparte jest na jego sposobie myślenia. Przez to brakuje konkurencji i alternatywy w szkoleniu. Mimo, że fechmistrz Pagiński jest znakomitym trenerem, floret kobiet jest na granicy dramatu. Magdalena Mroczkiewicz pewnie zakończy karierę, a jeśli w jej ślady pójdzie jeszcze Gruchała, to nie będziemy się liczyć na świecie. Pokazują to turnieje w młodszych kategoriach wiekowych - ocenił były florecista.
- Sposób mówienia o sprawie jaki wybrali zawodnicy - czyli przekazanie postulatów poprzez media, nie przyniesie zapewne rezultatu. Prezes Lisewski przeczekał niejedną burzę. Psy szczekają, karawana jedzie dalej - zakończył Krzesiński.
************************************************
co Państwo na to?